Książka

Andrzej Zybała: Polski umysł na rozdrożu

okładka Polski umysł na rozdrożu
okładka Polski umysł na rozdrożu

Andrzej Zybała

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 27 (2020)

„Kłopoty z kulturą umysłową wywołują problemy z kształtowaniem myśli strategicznej. Podstawowy problem polega na tym, że zagadnienia publiczne były i są rzadko analizowane w długofalowej perspektywie, w sposób wszechstronny, wieloaspektowy”– Andrzej Zybała.

Zachęcamy do lektury fragmentu książki dr hab. Andrzeja Zybały „Polski umysł na rozdrożu”, wydanej przez Oficynę Wydawniczą Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Oficynie Wydawniczej dziękujemy za udostępnienie tekstu do publikacji.

Rozdział IX
Zakończenie.
Wobec umysłowości XXI wieku

I

Trudno przecenić znaczenie wysokiej kultury umysłowej, w szczególności w sferze publicznej. W wielu społeczeństwach widoczne jest odczucie, że jej wysoki poziom jest sprawą ich „być albo nie być”. Bez niej trudno, aby powstawały znaczące dzieła kultury, rozwiązania instytucjonalne, ale także, aby ktoś wymyślał nowe produkty informatyczne, nowe rozwiązania dla problemów istniejących w systemie zdrowia czy edukacji. Warunkuje ona zdolność społeczeństw do rozwijania się w sensie gospodarczym i w wielu innych znaczeniach. Florian Znaniecki twierdził, że problem rozwoju umysłowego nabrał olbrzymiego znaczenia dla rozwoju każdego kraju, a nawet całej cywilizacji. Cywilizację kształtuje bowiem to, jak uformowany jest człowiek pod względem zarówno jego osobowości społecznej, kulturalnej, jak i poznawczej [733].

Joseph A. Tainter, amerykański uczony, przeprowadził badania, z których jasno wynikało [734], że w przeszłości wielkie państwa czy potęgi upadały, ponieważ przestawały być efektywne w wytwarzaniu adekwatnych rozwiązań dla problemów szczególnie skomplikowanych (złożonych). Nie umiały efektywnie analizować i wytwarzać odpowiednich strategii, a więc nie były w stanie osiągać odpowiednich rezultatów z podjętych działań. J. Tainter wskazuje, że państwa, chcąc radzić sobie ze złożonością, muszą umieć wytwarzać efektywnie zasoby (m.in. materialne), a także wiedzę. Daje to szansę na wytworzenie pomysłów służących pokonaniu kluczowych barier, które ograniczają efektywność działania instytucji w rozwiązywaniu złożonych problemów.

Znaczenie kultury umysłowej mocno podkreślił ostatnio Bank Światowy w raporcie z roku 2015. Wskazuje w nim, że ramy umysłowe [735], jakie człowiek przyjmuje w swoim myśleniu, warunkują sposób, w jaki uczestniczy on w wysiłkach rozwojowych państwa, którego jest obywatelem. Umysłowość uznano za kluczowy czynnik ludzki, który decyduje o przebiegu zbiorowych procesów.

Nie jest przesadą stwierdzenie, że wśród państw na świecie toczy się rywalizacja o uformowanie takiej kultury umysłowej, która zapewni im rozwój i korzystne warunki życia obywateli. Można uznać, że dane społeczeństwo posiada wysoką kulturę umysłową, gdy wielu jego obywateli wykazuje zdolność do posługiwania się technikami rozumowania, które dają szansę na zrozumienie złożoności sytuacji, w jakiej znajdują się, działając publicznie. Innymi słowy, gdy posługują się właściwymi modelami umysłowymi, które zapewniają, że nie pomijają oni istotnych danych i informacji, ważnych w rozstrzyganiu życiowych dylematów.

Wysoka kultura umysłowa jest stanem społeczeństwa, w którym jego znacząca część potrafi wykorzystywać elementy systemu myślenia, które D. Kohneman uznaje jako deliberative system, a więc zamierzony system myślenia, który zakłada posługiwanie się rozumowaniem jako procesem refleksyjnym, opartym na określonych regułach myślenia, w tym na systematycznym wysiłku umysłu, który rozważa różne dane w procesie tworzenia konkluzji. Jego przeciwieństwem jest system, który autor
ten określa jako automatyczny system myślowy. Ma on to do siebie, że oparty jest głównie na intuicji, przypadkowych skojarzeniach. Ogranicza się do tego, co nie oczekiwanie „wpada” do głowy.

Siła kultury umysłowej danego społeczeństwa widoczna jest w tym, że umożliwia człowiekowi radzenie sobie z licznymi ograniczeniami, z którymi każdy z nas ma do czynienia w sferze własnej umysłowości (cognitive limitations). Jest ona bowiem uzależniona w znacznym stopniu od organizacji otoczenia. W dojrzałych społeczeństwach otoczenie jest tak zorganizowane, aby wytwarzać bodźce sprzyjające rozwojowi umysłowemu i pokonywaniu barier myślowych wynikających z tego, że jako ludzie mamy skłonność – zdaniem autorów raportu – do myślenia w sposób automatyczny czy też, innymi słowy, ferowania ocen w sposób odruchowy, bez głębszego rozważenia wszystkich „za i przeciw” w danej sprawie. Mamy tendencję do myślenia o problemach w sposób nadmiernie upraszczający je, między innymi dlatego, że zbytnio zawężamy rozumowanie, do np. stereotypów, które mogą dominować w dyskursie publicznym. Autorzy raportu Banku Światowego piszą celnie: „Uzupełniamy brakujące informacje, opierając się na naszych założeniach odnośnie do świata i oceniamy sytuację na podstawie skojarzeń, które automatycznie przychodzą do głowy oraz systemu przekonań, który uważamy za oczywisty dla nas” [736]. Może dochodzić do tego, że pozostajemy – jak pisał A. Podgórecki – w klatkach własnej
subiektywności.

II

Narzuca się poważne pytanie, czy w dzisiejszej Polsce kultura umysłowa (analizy) jest wystarczająco silna, aby problemy, które dotykają państwo, mogły zostać dobrze zrozumiane, właściwie skonceptualizowane i następnie rozwiązywane w dobrze zaplanowanych procesach działań publicznych. Godne analizy wydaje się także zagadnienie, czy w ostatnich latach ta kultura ulegała wzmocnieniu, czy jednak wciąż pozostają „naleciałości” pochodzące z dawnych czasów, zjawisk, procesów, które
kiedyś ograniczały skłonność Polaków do wytwarzania i posługiwania się zobiektywizowaną analizą oraz skłaniały ich do reagowania na zjawiska zbiorowe w sposób bezrefleksyjny, zrutynizowany czy bezkrytyczny.

M. Federowicz pisał na początku lat 90., że refleksja nie nadążała za zmianami, które następowały w tamtym czasie [737]. Nie wytwarzano wiedzy o sytuacji w powojennej Europie, jej aktualnych problemach, o istniejących odmiennościach narodowych. Wydaje się, że to pogląd dość realistyczny, jakkolwiek w kolejnych latach sytuacja zmieniała się w korzystny sposób. W różnych instytucjach publicznych (np. akademickich, w administracji publicznej) i społecznych (różnego typu think tanki) przybywało owoców myślenia analitycznego (zasobów wiedzy analitycznej). Wiele projektów analitycznych finansowano dzięki dostępności funduszy unijnych, powstały również instytucje grantodawcze (np. Narodowe Centrum Nauki).

Warto jednak zapytać, czy nowe zasoby były i są odpowiednio wysokiego standardu, czy wiedza analityczna, którą przeznaczono do praktycznego zastosowania została dobrze dopasowana do potrzeb, czy wiedza teoretyczna została odpowiednio głęboko przemyślana i skonfrontowana z różnymi źródłami. R. Szarfenberg dostrzega problem z formatem wytwarzanej wiedzy. Wskazuje na hermetyczność języka raportów
badawczych, brak publikacji o charakterze przeglądów z badań i wytworzonych teorii (policy review), niedostatek publikacji popularyzatorskich. Wskazuje również, że raporty z badań są nieliczne i do tego rozproszone.

Dodatkowym zagadnieniem jest to, czy wiedza pada na podatny grunt, czyli czy natrafia na otoczenie, które chce i jest w stanie ją absorbować oraz wykorzystywać do celów zarówno czysto poznawczych, jak i praktycznych. Dość powszechnie dostrzegany jest problem po stronie klasy politycznej i administracji publicznej, które nie chętnie korzystają z wyników analizy. Ich przedstawiciele podejmują często decyzje bez odpowiedniego odwołania się czy wykorzystania wiedzy analitycznej. Stanisław Mazur pisze, że podstawowym mankamentem administracji publicznej jest jej „niski poziom zdolności do wykorzystywania wiedzy dla potrzeb procesów decyzyjnych” [738]. Pisze o jej niskiej wiedzochłonności, a także o braku architektury instytucjonalnej określającej tworzenie, przepływ i kapitalizowanie wiedzy.

Inne badania wskazują na to, że urzędnicy rzadko współpracują z ekspertami zewnętrznymi dla wzmacniania procesów uczenia się [739]. Urzędy mają skłonność do polegania na własnej zgromadzonej wiedzy. Okazuje się, że urzędnikom brakuje świadomości przydatności (a w niektórych wypadkach konieczności) prowadzenia badań i analiz przy wykorzystaniu zewnętrznego wsparcia. Inne badania również wskazują na słaby potencjał analityczny i niskie umiejętności zarządzania wiedzą. Okazuje się, że nie podejmują one „(…) regularnych analiz własnych działań, interakcje zewnętrzne też praktycznie nie istnieją w zinstytucjonalizowanej formie, stosuje się natomiast doraźne rozwiązania eksperckie”.

Badacze wskazują, że występuje autorefleksja, ale tylko na poziomie jednostek i mniejszych zespołów. Nie dostrzegają oni w urzędach efektywnych struktur magazynowania i dystrybucji wiedzy, co sprawia, że jest ona często tracona i musi być wytwarzana po raz kolejny. W konsekwencji urzędnicy nie są w stanie jasno definiować celów swojego działania.

Przyczynia się to do tego, że podejmują wyłącznie działania korygujące, a nie o charakterze kompleksowych reform. „Ministerstwa operują (…) bez wiedzy o kierunku i ewentualnych efektach kolejnych reform. Uniemożliwia to podejmowanie racjonalnych działań doskonalących i ogranicza całą aktywność związaną z uczeniem się do działań reakcyjnych »gaszenia pożarów«)” [740].

Marek S. Szczepański, socjolog, stwierdza, że działania podjęte w ramach polskiej transformacji nie zostały poprzedzone wszechstronnymi analizami, które pomogłyby w wyborze optymalnych strategii zmiany, czy dotyczącymi „konceptualizacji polskiej strategii rozwojowej po upadku realnego socjalizmu” [741]. Nie powstał poważny bilans aktywów i pasywów socjalistycznego systemu gospodarczego. Nie przeanalizowano źródeł polskiego zacofania, które ma przecież długą historię.

Istnieją liczne dowody potwierdzające powyższe problemy z analizą. Pochodzą one między innymi od osób sprawujących władzę. Jerzy Regulski, współtwórca reform samorządowych, konkluduje w swoich wspomnieniach z 2014 roku: „Ciągle w Polsce nie szanuje się wiedzy…” [742]. Opisuje zdarzenia po 1989 roku, świadczące o tym, że pogłębiona wiedza ekspercka o problemach publicznych nie była odpowiednio wysoko ceniona. Wielu decydentów nie dbało o transfer wiedzy od osób, które wcześniej zdobyły doświadczenia w reformowaniu różnych dziedzin życia.

Kolejne wnioski można wyciągnąć z publikacji R. Szarfenberga [743], która zawiera wiele wypowiedzi decydentów z początku lat 90. Jeden z badanych oceniał: „Z perspektywy czasu patrząc, gdybyśmy w roku 1990 więcej wiedzieli, to wiele spraw potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ze względu jednak na historyczne okoliczności wiedza taka nie była nam dana i chcę też podkreślić, że nie była ona w Polsce dostępna”.

Kolejny z badanych przyznaje, że „doradców traktowano jak ozdoby choinkowe. Upiększali politykę, ale ich wiedza nie była wykorzystywana”. Badani przyznawali, iż „politycy często uważają, że to właśnie oni wiedzą lepiej […] i żadni eksperci nie są im potrzebni”. Kolejna wypowiedź: „Główna trudność, którą napotykałem polegała na tym, że na ogół decydenci nie oczekują od eksperta obiektywnej rady, ale potwierdzenia swoich poglądów”, „Ekspert jest czasem źle widziany, ponieważ mówi więcej niż polityk”.

Wiele wypowiedzi komentatorów wskazuje, że liczni uczestnicy wczesnych reform wprowadzanych po 1990 roku nie rozumieli do końca ich sensu czy złożoności. Jerzy Baczyński – redaktor naczelny tygodnika „Polityka”, a także obserwator i znawca problematyki transformacji, pisał: „niewiele osób, łącznie z członkami rządu i parlamentarzystami Solidarności, miało wtedy świadomość skali proponowanych zmian […] ponieważ nikt nie przedstawił żadnego alternatywnego programu, nie było też żadnej specjalnej dyskusji” [744]. Hanna Suchocka, była premier, przyznała, że słabością środowisk solidarnościowych był brak jasnych koncepcji gospodarczych [745]. Marek Dąbrowski, jeden z członków ekipy reformatorów skupionych wokół Leszka Balcerowicza, pisał w 1995 roku o „intelektualnej bezsilności części ekipy gospodarczej rządu i NBP”, gdy doszło do głębokiego spadku produkcji [746]. Jerzy Giedroyć formułował tezę, iż Solidarność miała tylko program walki z partią, z komunizmem [747].

Z kolei Jan Czarzasty, socjolog, pisał o stanie swoistego poznawczego zagubienia społeczeństwa [748], co było połączone ze społeczną apatią, a także „syndromem porzuconego społeczeństwa”. Za niski uważał w szczególności stan wiedzy ekonomicznej w społeczeństwie, w zakresie zwłaszcza zasad funkcjonowania gospodarki rynkowej. Dotykało to nawet elity. Opisywał to Tadeusz Kowalik (1926–2012), ekonomista, który twierdził, że Tadeuszowi Mazowieckiemu, pierwszemu premierowi po 1990 roku, wydawało się, iż jedzie po rady do Bonn dotyczące tego, jak modernizować polską gospodarkę, a tymczasem jego wicepremier (L. Balcerowicz) kupił mu bilet do Chicago (to znaczy korzystał z zupełnie innych recept ekonomicznych, niż zamierzał).

Jeffrey Sachs, który odegrał znaczną rolę w projektowaniu pierwszych koncepcji reform, również wskazywał, choć nie bezpośrednio, że reformatorzy z obozu NSZZ „Solidarność” nie mieli projektów działań w zakresie gospodarki po zaprzysiężeniu tzw. sejmu kontraktowego. Nalegali na niego, aby przedstawił propozycje programowe [749].

Cezary Włodarczyk analizował reformy w polityce zdrowia pod koniec lat 90. Jego zdaniem, nie były one podejmowane na podstawie pogłębionych analiz. Faza formułowania projektu reformy nie została zakończona powstaniem dokumentu programowego, który zawierałby założenia myślowe dla przeprowadzania zmian [750] zarówno na poziomie strategii, jak i celów operacyjnych. Nie zwerbalizowano jasno założeń dotyczących struktury funkcjonowania świadczeniodawców, stosunków własnościowych, wizji prywatyzacji elementów systemu zdrowia itp. [751]. Rozstrzygano te kwestie dopiero wówczas, gdy przychodziła pora na wdrożenie różnych nowych mechanizmów. Koncepcję reform sprowadzono generalnie do nakreślenia sposobu finansowania świadczeń medycznych (wprowadzenie ubezpieczeń), a także do uruchomienia mechanizmów konkurencji (na poziomie płatnika za świadczenia, a także wykonywania świadczeń), jakkolwiek to drugie nie zostało wprost wyrażone.

Słabo zanalizowano doświadczenia innych krajów, które reformowały swoje systemy zdrowia. Ponadto w systemie zdrowia nie powstało profesjonalne zaplecze analityczne. Były próby powołania wyspecjalizowanej placówki, ale okazało się, że wśród klasy politycznej zainteresowanie badaniami funkcjonowania systemu zdrowia jest niewielkie.

Dodatkowej dawki wiedzy o kulturze umysłowej istniejącej w sferze działań publicznych (polityki publicznej) dostarczał projekt badawczy, który realizowałem w 2014 roku. Wskazał on, że w instytucjach publicznych zaniedbywane są analizy kluczowych wymiarów działań publicznych. O ile pracownicy administracji publicznej mieli tendencję do stwierdzeń, że wiedzy wytwarzano dużo i w adekwatnej skali, o tyle eksperci pozarządowi czuli najczęściej znaczny niedosyt w tym zakresie.

Szczególnie niedocenione były analizy ryzyka odnoszącego się do możliwości realizacji celów zaplanowanych działań. Na dwadzieścia analizowanych działów polityki publicznej, w żadnym nie przeprowadzono systemowej analizy rodzajów ryzyka na etapie formułowania i planowania tej polityki [752].

W jednym wypadku respondent stwierdził, że analizę ryzyka przeprowadzano, ale zdroworozsądkowo. Pokazywała ona, że istnieje ryzyko wynikające z braku odpowiednio przygotowanych kadr, nadmiernego obciążenia pracowników zadaniami. Inny ekspert tej samej polityki powiedział: „Nie było żadnej analizy ryzyka. Nie było pilotażu. Nie było badań porównawczych z innymi krajami”. W procesie wdrażania innej polityki badany stwierdził, iż nie dało się odczuć, że inicjatorzy reformy interesowali się analizą ryzyka występującego podczas realizacji zadań.

W Polsce instytucje publiczne rzadko – nim rozpoczną działanie – zaczynają od wzbudzenia deliberacji i przeprowadzenia fachowej analizy tego, co ma być przedmiotem działania.

W krajach anglosaskich stosowana jest metoda polegająca na publikacji zielonej księgi, w której prezentowane są kluczowe zagadnienia i wyzwania w danej dziedzinie, która ma podlegać planowanym działaniom publicznym. We Francji stosowana jest praktyka, zgodnie z którą postaci obdarzane autorytetem otrzymują misję przeprowadzenia przeglądu sytuacji w danej polityce publicznej jako sposób zapoczątkowania deliberacji. Innymi słowy, powierzana jest im misja przeprowadzenia refleksji (mission de réflexion) w istotnej dziedzinie życia publicznego.

W Polsce nie ma takiego rutynowego podejścia do deliberacji, czy to w formie zinstytucjonalizowanego dialogu społecznego, czy nieformalnych gremiów zainteresowanych analizą. Jedna z parlamentarzystek stwierdza, że podczas posiedzeń klubu parlamentarnego, do którego należy „nie ma rozmowy, choćby na temat składanych projektów ustaw czy na temat realnych problemów, jakie należy rozwiązać” (wypowiedź z 29 października 2015 r.) [753].

Nawet tam, gdzie się toczy deliberacja, naukowcy wskazują na takie jej cechy, które nie nadają jej dojrzałości. M. Jarosz i E. Nalewajko piszą o jakości i stylu debaty jako powierzchownych, nierzeczowych, hasłowych, emocjonalnych, konfrontacyjnych, agresywnych i wykluczających porozumienie [754]. Podsumowują: „brak demokratycznej wymiany myśli (…) pozbawia większość ludzi bodźców do zdobywania wiedzy, a tym samym niezbędnych do wspólnego działania kompetencji obywatelskich” [755].

III

Kłopoty z kulturą umysłową wywołują problemy z kształtowaniem myśli strategicznej. Podstawowy problem polega na tym, że zagadnienia publiczne były i są rzadko analizowane w długofalowej perspektywie, w sposób wszechstronny, wieloaspektowy. W znanym raporcie pt. Kurs na innowacje jest mowa o „zaniku suwerennej strategicznej myśli rozwojowej” [756]. Pada także sformułowanie o zaniku ośrodków myślenia i projektowania strategicznego w instytucjach państwa. Oznacza to zatem, że porzucono myślenie. Są oczywiście tego konsekwencje. Autorzy wskazują, że politycy nieomal mechanicznie przyjmują za swoje koncepcje wytworzone w różnych strukturach Komisji Europejskiej. „Nierzadko nadaje się temu atrybut nieomylności”. W końcu pada stwierdzenie o utracie „strategicznej podmiotowości w polityce rozwoju”.

Rządowe Centrum Studiów Strategicznych, które notabene zostało rozwiązane, także sformułowało wiele zastrzeżeń do dokumentów strategicznych [757]. Jego eksperci wskazywali, że są one zdominowane przez część diagnostyczną, czyli prezentowa nie celów, stanu wyjściowego, kontekstu. Jednocześnie wiele strategii nie posiadało części poświęconej sposobom realizacji celów strategicznych, a połowa z nich nie zakładała monitorowania realizacji. Niewielka liczba dokumentów strategicznych wyposażona była w takie projekcje nakładów finansowych, które umożliwiają ich analizę i stwierdzenie wykonalności. Nie sprawdzano zazwyczaj, czy zaplanowane wydatki na określone cele nie są już przewidziane w innych strategiach.

Na problemy z programowaniem strategicznym wskazuje również Tomasz G. Grosse. Pisze, że dokumenty strategiczne państwa zawierają głównie deklaracje, natomiast widoczny jest w nich brak myślenia o polityce rozwoju w długiej perspektywie czasu [758].

Na jeszcze inne problemy wskazywali eksperci Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Stwierdzili w 2009 r., że dokumenty strategiczne pogrążone są w chaosie i brak w nich powiązań z realnymi działaniami [759]. W 2006 r. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego doliczyło się 406 dokumentów o charakterze strategicznym, które powstały po 1989 roku [760]. Według stanu na rok 2010 obowiązywały 223 strategie [761], a jednocześnie widoczny był brak kompleksowej wizji polityki regionalnej i ciągłości prac programowych oraz wyodrębnionej, centralnej jednostki, która odpowiadałaby za szeroko rozumiane zarządzanie rozwojem (różne resorty pełnią te funkcje w sposób fragmentaryczny). Urzędy nie opracowywały dokumentów programowych zbliżonych w charakterze do anglosaskich dokumentów typu policy papers, których rolą jest zarysowanie kierunków prac rządu w różnych perspektywach czasowych, przy uwzględnieniu zobiektywizowanych danych.

Andrzej Zybała, Polski umysł na rozdrożu, Oficyna Wydawnicza Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, 2016


[733] F. Znaniecki, Ludzie teraźniejsi a cywilizacja przyszłości, PWN, Warszawa 1976, s. 101–108.

[734] J.A. Tainter, Problem Solving: Complexity, History, Sustainability Population and Environment, „A Journal of Interdisciplinary Studies” 2000, Vol. 22, No. 1.

[735] Mental models, ale stosowane są także takie angielskie pojęcia, jak cognitive frazes (schemas), mental account.

[736] World Bank, Mind, Society, and Behavior. World Development Report, Washington 2015, s. 6.

[737] M. Federowicz, Trwanie i transformacja. Ład gospodarczy w Polsce, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1992.

[738] S. Mazur, Zarządzanie wiedzą w polskiej administracji publicznej, w: Środowisko i warsztat ewaluacji, red. A. Haber, M. Szałaj, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Warszawa 2008.

[739] Diagnoza zarządzania zasobami ludzkimi w służbie cywilnej. Załącznik Nr 2 do strategii zarządzania zasobami ludzkimi w służbie cywilnej, 2011, s. 25–26.

[740] Polskie ministerstwa jako organizacje uczące się (w ramach projektu „Polskie ministerstwa jako organizacje uczące się – analiza potencjału w kontekście realizacji zasady »good governance«”), Euroreg, Warszawa 2010, s. 51.

[741] M.S. Szczepański, Pokusy nowoczesności…, op.cit.

[742] J. Regulski, Życie splecione z Historią, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2014, s. 570.

[743] R. Szarfenberg, Scena polityki społecznej w oczach aktorów, suflerów, widzów, (maszynopis) Warszawa 2001.

[744] J. Baczyński, 100 dni, które wstrząsnęły Polską, „Polityka” 2004, nr 50.

[745] H. Suchocka, Europa Środkowa pięć lat po przełomie, w: Przemiany w Europie Środkowo-Wschodniej, Warszawa 1995.

[746] M. Dąbrowski, Cele polityki makroekonomicznej i liberalizacyjnej w Polsce w okresie transformacji, w: Polityka gospodarcza okresu transformacji, red. M. Dąbrowski, CASE, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995, s. 16–17.

[747] J. Giedroyć, Szkiełko i oko, „Tygodnik Solidarność” 19–20 listopada 1996.

[748] J. Czarzasty, Serpentyny dialogu społecznego, w: Dialog społeczny na rozdrożu, red. A. Zybała, CPS Dialog, Warszawa 2015.

[749] G. Kołodko, Sukces na dwie trzecie. Polska transformacja ustrojowa i lekcje na przyszłość, „Ekonomista” 2007, nr 6, s. 13.

[750] Odwoływano się natomiast do tak zwanego projektu prezydenckiego (inicjatywa legislacyjna Lecha Wałęsy jako prezydenta z 1995 roku, inspirowana pomysłami zrodzonymi w NSZZ „Solidarność”).

[751] C. Włodarczyk, Międzynarodowe standardy a polska reforma zdrowotna, w: Polityka społeczna. Wybrane problemy (wybór artykułów z lat 1999–2005), Instytut Pracy i Spraw Socjalnych, Warszawa, s. 328.

[752] Badania przeprowadzone w Collegium Civitas ze środków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego (PB/3/2014). Analizy objęły 20 rodzajów polityki i działań publicznych. Opierały się one na badaniach fokusowych oraz wywiadach pogłębionych z 20 osobami, które miały status insiderów w danej polityce (urzędnicy, politycy albo eksperci). Analizowano politykę o skali makro, jak polityka emerytalna, odpadowa, farmaceutyczna, a także działania w skali bardziej mikro, jak reforma nadzoru pedagogicznego, wprowadzenie bezpłatnego podręcznika, program lokalnych dróg itp.

[753] Fragment wywiadu z Lidią Staroń, posłanką, a od 25 października 2015 niezależną senator RP. http:// wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/lidia-staron-zaplacilam-najwyzsza-cene-i-znalazlam-sie-poza-po-nie-liczylam-na-pomoc/16vm4f

[754] M. Jarosz, E. Nalewajko, Konkluzje. Elity, jakie mamy, w: Transformacja, elity, społeczeństwo, red. M. Jarosz, E. Nalewajko, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2007, s. 233.

[755] Ibidem, s. 233.

[756] T. Geodecki, G. Gorzelak, J. Górniak, J, Hausner, S. Mazur, J. Szlachta, J. Zaleski, Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu, Fundacja Gospodarki i Administracji Publicznej, Warszawa 2012.

[757] Wieloletnie strategie i programy resortowe powstałe w Polsce w latach 1999–2003, Rządowe Centrum Studiów Strategicznych, Warszawa 2003.

[758] T. Grosse, Cele i zasady polityki regionalnej państwa, Ekspertyza dla Ministerstwa Rozwoju Regionalnego na temat Krajowej Strategii Rozwoju Regionalnego, Warszawa 2006.

[759] „Założenia systemu zarządzania rozwojem Polski” (Dokument przyjęty na posiedzeniu Rady Ministrów w dniu 27 kwietnia 2009 r.), Ministerstwo Rozwoju Regionalnego we współpracy z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów i Zespołem Doradców Strategicznych Prezesa Rady Ministrów, kwiecień 2009, s. 8.

[760] Ocena rządowych dokumentów strategicznych przyjętych w latach 1989–2006, załącznik nr 4, Wykaz dokumentów o charakterze strategicznym (strategie, programy, plany), przyjętych przez Radę Ministrów w latach 1989–2006, lipiec 2007 r.

[761] J. Górniak, S. Mazur, A. Szczucka, Próba określenia strategicznych zadań państwa. Ekspertyza dla Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, Warszawa 2010, s. 18.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 27 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Polityka # Społeczeństwo i kultura

Być może zainteresują Cię również: