Felieton

Brak wyboru, brak głosu?

zaznaczenie głosu
fot. Pixabay

Od osiągnięcia pełnoletności wziąłem udział we wszystkich możliwych ogólnopolskich wyborach i nawet w jednym referendum. Tylko wypadek drogowy uniemożliwił mi głosowanie w ostatnich wyborach samorządowych. Nie mam sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o obywatelską aktywność wyborczą.

Analitycy piszą, że poszczególne grupy partyjnych elektoratów funkcjonują w coraz bardziej izolowanych od siebie bańkach medialnych, że społeczeństwo się dzieli, że są dwie, czy trzy Polski. Mam odmienne wrażenie, jako osoba pamiętająca głębokie podziały na postkomunę i Solidarność, na zwolenników Wałęsy i Mazowieckiego, na fanów Balcerowicza i fanów Leppera. Wydaje mi się, że dzięki Internetowi ludzie ze swoich preferencyjnych platform politycznych (nie baniek!) jakoś się ze sobą zazębiają, że mamy media umożliwiające wymianę poglądów i inicjowanie wspólnych działań. Niestety zdaje mi się również, że to właśnie partie, a nie ich wyborcy nie chcą porozumienia i poszanowania jak najszerszego pasa consensusu społecznego. To w interesie partyjnych działaczy jest budowanie podziałów i mącenie obrazu politycznej rzeczywistości, pomagają im w tym tradycyjne media zależne od grup partyjnych i partyjno-biznesowych. Pomaga im też, a przeszkadza nam – wyborcom – coraz większa internetowa cenzura i zalew fałszywych wiadomości.

Ten zalew fake-newsów jest też dla partii i koterii wygodny, bo lepiej pozwala ukryć ich rzeczywiste intencje i cele. W królestwie ślepców jednooki królem, w zalewie fałszu półprawdy wydają się klarowne i kuszące. Do nas, wyborców, należy więc pracowite zdzieranie masek, zasłon, unikanie zatrutych źródeł, ślepych ścieżek, jednym słowem musimy umieć umiejętnie poruszać się w informacyjnej przestrzeni. Jednym ze sposobów na poznawanie prawdy jest czerpanie informacji z kilku źródeł, innym – znalezienie takich komentatorów i analityków, którzy są uczciwi, rzetelni i w miarę niezależni.

Mając już niejakie wyrobienie społeczno-polityczne można umiejętnie czerpać z takich źródeł, pamiętając, że matematyk może się mylić co do poezji, poeta co do geografii a geograf co do chemii. Jednym słowem zacny ekonomista może wygadywać bzdury o ekologii, ekolog nie znać się na polityce zagranicznej, a analityk stosunków międzynarodowych mieć fałszywe wyobrażenie o funkcjonowaniu gospodarki odpadami.

Unikajmy tych, którzy posługują się ogólnikami. Tak jak rzetelna książka historyczna musi mieć bibliografię, tak jak w biografiach trzeba oznaczyć wszystkie cytaty z innych źródeł, tak też osoba komentująca rzeczywistość musi opierać się na twardych faktach, nazwiskach, firmach i datach. Ogólniki zostawiajmy piszącym felietony.

Tego brakuje mi np. we współczesnych książkach popularnych dziennikarzy – konkretów. Brak konkretów to domena polityków. Podobno dobry polityk tak potrafi mówić, by każdy w jego gładkiej mowie odnalazł swoje zapatrywania i nadzieję na spełnienie własnych pragnień i postulatów. Najlepiej taka narracja sprawdza się w operowaniu negacjami. To proste – łatwiej ogółowi zgodzić się z tezami, że było lepiej, a jest źle, że wszyscy kradną a polityka to kłamstwo, niż zgodzić się na pozytywne spostrzeżenia. Pamiętam, jak zgadałem się z proboszczem, że nowy kościół parafialny nie jest najładniejszy, tak, byliśmy w tym bardzo zgodni. Jednak po latach okazuje się, że mnie brakowało we wnętrzu majestatu i klarowności a jemu krzykliwych kolorów i dziesiątek zdobień.

Tak powoli dochodzę do istoty niniejszego felietonu. My, wyborcy świadomi i choć umiarkowanie zorientowani w świecie z roku na rok mamy coraz większy problem z głosowaniem. Nie dajemy się nabierać na przeciwstawne narracje plemienne, nie zwodzą nas gładkie hasła wyborcze porzucane po zaprzysiężeniu parlamentu, nie oczekujemy cudów. Oczekujemy natomiast rzetelnej informacji o poglądach kandydatów na kluczowe kwestie podatkowe, w ekologii, w technologii i nie otrzymujemy ich na tacy.

Osobiście przed głosowaniem byłem zainteresowany informacjami, który z kandydatów jest myśliwym i popiera myślistwo, który z kandydatów opowiada się za poprawą bezpieczeństwa na drogach, który dąży do uproszczenia systemu podatkowego itp. Nie otrzymywałem tych informacji, z plakatów patrzyła na mnie głowa kandydata z nazwiskiem i numerem listy partyjnej, ostatnio nawet hasła na plakatach umieszcza się sporadycznie. Nie znajdowałem odpowiedzi w ogólnikowych programach partyjnych, często będących zbiorem ładnych, luźnych haseł („żeby było dobrze”), a dyskusje kandydatów w mediach to były najczęściej personalne przepychanki.

Nie mam wygórowanych oczekiwań. Nie robię sobie nadziei, że istnieje partia odpowiadająca mi bardziej niż w 50 procentach. Że np. jest partia proekologiczna, a jednocześnie przeciwna aborcji, że jest partia chcąca dbać i o środowisko, i o biznes, skupiająca ludzi, którym zależy na ochronie i drzew, i zabytków, i dzieci poczętych. Nie istnieje organizacja będąca za silną armią i za osłabieniem lobby myśliwskiego, partia wspierająca nowoczesne polskie technologie, a jednocześnie krytyczna wobec zalewania nas technologiami nie do końca przebadanymi, partia propolska, ale nie nacjonalistyczna, partia nowoczesna, ale szanująca tradycję, partia wspierająca rodzinę, ale nie przeżarta nepotyzmem, partia wolnorynkowa, ale umiejętnie chroniąca tradycyjne rolnictwo, partia dla wykształconych, ale nie wyniosła i hermetyczna.

Nie istnieje teraz, ale może w przyszłości modernizujące się w różnych kierunkach społeczeństwo z coraz większą liczbą świadomych obywateli doczeka się lepszej oferty w wyborach. Doczeka się większej liczby głosów w wyborach, wynikającej z zaniku przeczucia marnowania głosu na przypadkowe koterie. Tego nam wszystkim życzę na nowy rok i kolejne lata – możliwości głosowania nie na mniejsze zło a na większe dobro.

Krzysztof Golec-Piotrowski

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 2 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Polityka # Społeczeństwo i kultura Obywatele KOntrolują

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Obywatele KOntrolują

Być może zainteresują Cię również: