Rozmowa

Cyfrowy kapitalizm potrzebuje bezpieczników. W tym gotówki

bitcoin
Obraz Pete Linforth z Pixabay

Z prof. Elżbietą Mączyńską rozmawiamy o postępie technologicznym, roli gotówki w społeczeństwie, kapitalizmie ery cyfrowej, ponadnarodowych gigantach i nadchodzącej piątej rewolucji przemysłowej. A także o ministerstwach ds. samotności i roli państwa.

Krzysztof Wołodźko: Kapitalizm po polsku jest wypadkową wielu czynników wewnętrznych i zewnętrznych. Niemały wpływ na niego mają zmiany dyktowane na świecie. Dziś mamy do czynienia z kapitalizmem ery cyfrowej. Jak Pani postrzega zachodzące zmiany?

Prof. Elżbieta Mączyńska: To głębokie, rewolucyjne zmiany technologiczne. Mowa o przesileniu cywilizacyjnym. Oznacza to, że dobrze nam znana cywilizacja industrialna, bezpośrednich kontaktów międzyludzkich, uregulowanego modelu życia z ośmiogodzinnym dniem pracy, ustępuje miejsca czemuś nowemu.

Nadchodząca cywilizacja jest różnie definiowana, na przykład jako cyfrowa, digitalna, cywilizacja wiedzy, sztucznej inteligencji itp. Mowa tu o czwartej rewolucji przemysłowej – symbolem pierwszej były maszyna parowa i czółenko tkackie, druga to przejście od wieku pary do wieku elektryczności, trzecia to pojawienie się komputera. Czwarta rewolucja to technologie cyfrowe z ich potencjałem sztucznej inteligencji. U wrót czają się już przemiany określane jako piąta rewolucja przemysłowa, nacechowana jeszcze silniejszą mocą i zakresem oddziaływania sztucznej inteligencji.

Historia dowodzi, że każdy przełom cywilizacyjny przynosi niejednorodne następstwa dla poszczególnych grup społecznych. Dlatego można mówić o wygranych i przegranych takich przełomów.

Także obecna cywilizacja, cywilizacja sztucznej inteligencji łączy się z występowaniem grup wykluczonych cyfrowo, niekorzystających w należytym stopniu z dobrodziejstw nowych technologii. Dlatego też tak ważne jest przystosowywanie się do nowych technologicznych uwarunkowań.

Postępu technologicznego nie da się bowiem zatrzymać. Ludzie, grupy społeczne i narody muszą się ich nauczyć, oswoić i optymalnie wykorzystywać.

To nie do uniknięcia?

Pewien znany polski biznesmen chętnie przyznaje się w mediach, że nie używa komputera. Ale korzysta ze sztabów ludzi, którzy korzystają z infrastruktury cyfrowej i realizują jego zamierzenia. Znam ludzi, także z mojego środowiska, którzy nie używają smartfonów i deklarują, że nigdy się na to nie zdecydują. Znam takich, którzy nie korzystają z płatności cyfrowych. Jedni i drudzy są jednak skazani na usługi sektora finansowego, coraz bardziej poddane cyfryzacji.

Istotne jest, aby nowe technologie wykorzystywać w sposób optymalny, tj. nie nadużywać – znaleźć odpowiednie proporcje, stosownie do potrzeb.

Każda technologia i każde narzędzie, nawet tak proste jak np. nóż, nie mówiąc już o technologiach bardziej zaawansowanych, można wykorzystywać w dobrych i złych celach. Nowe technologie, jak zresztą wszystkie inne, mogą być dobrodziejstwem dla rozwoju wielu dziedzin ludzkiego życia, ale mogą też szkodzić. Obok pozytywnych mają bowiem również swoje mroczne, negatywne strony i pułapki. Aby w nie nie wpadać niezbędna jest wiedza na ten temat i świadomość możliwych zagrożeń.

Dlatego też cieszę się, że ukazała się książka Bretta Scotta „Cloudmoney. Gotówka, karty, krypto – wojna o nasze portfele”. To publikacja napisana w przystępny i atrakcyjny sposób, co sprzyja zrozumieniu złożoności współczesnego świata. Zarazem Scott demaskuje, w jaki sposób można być manipulowanym przez globalnych operatorów cyfrowej gospodarki.

Czym jest gotówka nie tylko dla gospodarki, ale też dla społeczeństwa? Namacalnym znakiem tożsamości narodowej? Jednym z dowodów na integralność państwa? Symbolem aspiracji, szczególnie jeśli pieniądz ma wartość?

Wszystko, o czym pan mówi, dotyczy pieniądza każdego kraju. Nie bez powodu w kulturze mamy głęboko zakorzenione zwroty typu „brzęcząca moneta” czy „powab szeleszczących banknotów”. Wiele osób wciąż nie potrafi wyobrazić sobie życia bez pieniądza gotówkowego jako namacalnego dobra.

Pieniądz jest miernikiem wartości towarów, usług i pracy. Namacalnie obrazuje to pieniądz gotówkowy, wskazując zarazem na szerszy kontekst – choćby odnosząc się do wartości bliskich poszczególnym narodom i państwom. Istotna różnica między gotówką a płatnościami cyfrowymi polega na tym, że namacalność, dotykowość pieniądza gotówkowego sprzyja większej powściągliwości i uważności przy jego wydawaniu, przy dokonywaniu zakupów. Łatwiej wówczas dostrzec, że portfel robi się coraz cieńszy. Pieniądz gotówkowy zwiększa tym samym także naszą kontrolę nad gospodarowaniem domowym budżetem.

Głośno ostatnio o szwedzkiej broszurze na czas wojny i innych masowych zagrożeń. Zwrócono w niej uwagę na konieczność posiadania gotówki w sytuacji tego rodzaju niebezpieczeństw.

Dobrze, że podał pan przykład akurat Szwecji. Skandynawowie próbowali bowiem całkowicie przejść na system bezgotówkowy. Ludzie oprotestowali ten pomysł. Transakcje gotówkowe mimo to zostały jednak zmarginalizowane. Powyższy przykład tym bardziej pokazuje, że w kryzysowych sytuacjach gotówka jest niezbędna.

Nie trzeba wojny. Wystarczy mniejsza lub większa awaria systemu cyfrowego, żebyśmy zostali pozbawieni możliwości płacenia, czyli pozyskiwania szerokiej gamy dóbr i usług, jeśli nie mamy gotówki. Sama niedawno przeżyłam podobną przygodę. Podczas pobytu w małej miejscowości turystycznej wybrałam się do kina. Okazało się, że zepsuł się tam terminal cyfrowy i płatność była możliwa tylko gotówką. Nie miałam gotówki. Udało mi się wejść na seans tylko dlatego, że dwie nieznane mi osoby zdecydowały się wspomóc mnie gotówką. Później oczywiście się z nimi rozliczyłam. To zdarzenie uczuliło mnie na prosty fakt – niemądrze jest liczyć wyłącznie na płatności bezgotówkowe. Jest to istotne tym bardziej, że wciąż jeszcze, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, nie brakuje punktów handlowych, usługowych, przede wszystkim małych, gdzie w witrynach figuruje anons: „płatność tylko gotówką”.

Ujmując to szerzej, trzeba uwzględniać, że 

w obecnych warunkach żaden kraj świata nie może zagwarantować uczestnikom rynku, klientom, nabywcom, że decydując się wyłącznie na płatności bezgotówkowe, mają pełną gwarancję, że w każdej sytuacji będą one dostępne.

Gotówka była również niezbędna powodzianom w ostatnim czasie…

W wielu kryzysowych sytuacjach okazuje się, że systemy cyfrowe zawodzą i potrzebna jest gotówka. Stąd takie a nie inne zalecenia na czas wojny w broszurach wielu państw. Konflikt zbrojny to najgłębszy objaw kryzysu i zagrożeń i to właśnie gotówka jest pewnym remedium w takich sytuacjach.

Przy tym w czasie wielkich wojen liczyła się nie tylko gotówka, ale i wymiana kruszcowa oraz towarowa. Złoto i inne precjoza zastępowały pieniądz.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Kapitalizm ery cyfrowej to coraz większy wpływ sztucznej inteligencji na procesy społeczno-gospodarcze. Z jednej strony widzimy, jak pracownicy umysłowi spychani są na gorsze pozycje tam, gdzie może zastąpić ich SI. Z drugiej, znaczna część konsumentów coraz łatwiej przyzwyczaja się do zachodzących zmian, traktując je jako symbol wygody i nowoczesności. Poczesne miejsce zajmują w tym względzie płatności cyfrowe. Płatności bezgotówkowe, chętnie reklamowane, stały się właściwie częścią nowej obyczajowości i kultury masowej. Sama radość, żadnych zagrożeń?

Raz jeszcze podkreślam – żadna technologia nie jest wolna od ciemnych stron. Na zlecenie Gazety SGH, kwartalnika Szkoły Głównej Handlowej, przygotowałam cykl eseistyczny na temat dobrodziejstw, ale też zagrożeń, wiążących się z technologiami cyfrowymi.

Przełom cywilizacyjny, jaki się kształtuje pod wpływem technologii cyfrowych i sztucznej inteligencji, ma to do siebie, że zmienia się pod jej wpływem niemal wszystko. Burzone są systemowe ściany nośne. Zmienia się model życia, gospodarki, biznesu, relacji społecznych. Dotyczy to także płatności. Ale żadna rewolucja nie eliminuje do końca wszystkich elementów cechujących wcześniejsze cywilizacje. Gdy pod wpływem rewolucji przemysłowej na dobre zaczęła się industrializacja i zapanował kapitalizm, nie oznaczało to zupełnego ustąpienia cywilizacji rolnej. Rolnictwo zostało zmodyfikowane, ale w najbardziej podstawowym sensie nie da się bez niego wyobrazić ludzkiego życia. Cywilizacyjne zmiany nakładają się na ogół na siebie. Także obecnie zjawiska charakterystyczne dla cywilizacji industrialnej współistnieją ze zjawiskami, jakie kształtuje rozwój sztucznej inteligencji.

Jakie konkretnie zagrożenia może Pani wskazać w sytuacji dotykającej nas rewolucyjnej zmiany technologicznej?

Nowe technologie cyfrowe to możliwość permanentnej inwigilacji. Każda nasza działalność cyfrowa pozostawia ślad w sieci. Shoshana Zuboff napisała książkę „Wiek kapitalizmu inwigilacji”, w której wyjaśnia towarzyszące cyfryzacji przemiany gospodarcze i społeczne. Ma to bezpośrednie przełożenie na nasze płatności. Ilekroć zapłacimy cyfrowo, tylekroć zostanie to odnotowane w chmurze danych. To jedno z głównych źródeł protestów ludzi w krajach, które chciały zlikwidować płatności gotówkowe. Każdy powinien mieć bowiem prawo do prywatności, także w sprawach towarów i usług, jakie nabywa i z jakich korzysta.

W sieci dostępna jest satyryczna historyjka o kliencie, który dzwoni do pizzerii „Giuseppe”. I dowiaduje się, że to już pizzeria Google, bo ten gigant sieci wykupił placówkę gastronomiczną. Dzięki istniejącym w chmurze informacjom, dotyczącym dzwoniącego klienta, jego ID, pizzeria Google doskonale zna jego upodobania. Dlatego też proponuje mu zamiast sera ricottę z rukolą i suszonymi pomidorami, bo klient ma podwyższony cholesterol: „Mamy wyniki pańskich badań z ostatnich siedmiu lat”. Pizzeria Google wie też, że dzwoniący ostatni raz cztery miesiące temu zamówił opakowanie leków, zatem zakłada, że nie traktuje on swojego zdrowia poważnie. A gdy klient przekonuje, że płacił gotówką, pizzeria zauważa, że nie wypłacił wystarczającej sumy z pobliskiego bankomatu. Zapewnienia, że miłośnik pizzy nie trzyma wszystkich zarobionych pieniędzy w banku, nie pomagają. Pizzeria Google odpowiada: „Nie widać tego na pańskim ostatnim zeznaniu podatkowym, chyba, że jest to przychód, który zataił pan przed urzędem skarbowym”. I tak dalej…

Czarny humor?

Ta opowiastka pokazuje, że intuicyjnie wyczuwamy, jakie zagrożenia czekają nas w świecie powszechnej cyfrowej inwigilacji. Nie chodzi przecież jedynie o płatności cyfrowe. Zagadnienie jest znacznie szersze, dotyczy tego, jak cyfrowe technologie wpływają na ludzką egzystencję. Z pewnością gwarantują nam wygodę, jak np. płatności z pomocą smartfonu. Dzięki cyfrowym technologiom można pracować zdalnie, pieniądze otrzymywać cyfrowo na konto, a usługi, produkty, w tym jedzenie, zamawiać online z dostawą wprost do domu.

Digitalizacja gotówki i handlu to także digitalizacja wielu relacji społecznych. Coraz częściej słyszymy o konieczności odbudowy spójności i relacji społecznych w kontekście czyhających geopolitycznych zagrożeń. Gotówka w tym względzie jest o wiele pożyteczniejsza, choć pewnie mniej wygodna dla tych, którzy przyzwyczaili się do aplikacji i płatności BLIKIEM.

Nowy typ cyfrowych relacji społecznych i rynkowych generuje problemy, z którymi powszechnie się dziś borykamy. Nasila się syndrom samotności ludzkiej. Brytyjska ekonomistka Noreena Hertz w książce „Stulecie samotnych” pisze o ekonomicznych kosztach samotności. To opracowanie ma czterysta stron, z czego duża część to odniesienia i przypisy do źródeł. Autorka mówi wręcz o epidemii samotności i wskazuje, że w wyniku technologii cyfrowych ludzkość w XXI wieku doświadczać będzie takiej skali samotności, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczała. A z tym się wiążą różnego rodzaju schorzenia, depresje, psychozy, udary itp. Hertz, odwołując się do raportów i badań, m.in. prowadzonych przez specjalistów z zakresu medycyny, pokazuje, że 

całodzienne obcowanie ze smartfonem czy laptopem ma na zdrowie wpływ zbliżony do wypalenia piętnastu papierosów dziennie. Dotyczy to także dzieci.

Nie bez powodu pracownicy Doliny Krzemowej starają się nie dopuszczać swoich dzieci do sieci społecznościowych wcześniej niż przed ukończeniem przez nie 15-16 lat. Z tych samych względów szkoły waldorfskie programowo zakazują swoim uczniom korzystania w trakcie zajęć ze smartfonów i tym podobnych urządzeń. Zbadano bowiem, że to negatywnie wpływa na aktywizację mózgu. Lekarze ostrzegają zaś, że niebawem może pojawić się nowy syndrom chorobowy, nowa jednostka chorobowa – demencja cyfrowa wśród dzieci. A przecież demencja kojarzona jest obecnie wyłącznie ze starością, ze starzeniem się mózgu.

Amerykańskie uczelnie, te z najwyższej półki, zdecydowały się na uruchomienie dla studentów I roku specjalnego, dodatkowego wykładu komunikacji bezpośredniej. Okazało się bowiem, że 

studenci nadużywający cyfrowych sposobów komunikacji, żyjący niemal całodobowo w symbiozie ze smartfonem czy laptopem, nie potrafią odczytywać mowy ciała, nie potrafią patrzeć prosto w oczy. Mówi się wręcz o „pokoleniu patrzącym w buty” w trakcie rozmowy.

Profesorowie zaczęli sygnalizować, że prowadząc wykład nie mają należytego kontaktu ze studentami, interakcji i to im utrudnia pracę, przez co wykład staje się mniej efektywny.

W Los Angeles w USA od stycznia 2025 r. wszystkie smartfony, tablety itp. będą trafiać pod klucz przed pierwszym dzwonkiem i pozostaną tam do końca zajęć. Także podczas przerw – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.

W USA zdecydowano się na to już w kilku stanach. Okazuje się, że amerykańskie szkoły w trakcie przerw są ciche. Dzieci zamiast szaleć, bawić się, kłócić się, rozmawiać, wgapiają się w ekrany smartfonów. Niektórym nauczycielom nawet się to podobało, ale badania pokazały, że jest to wysoce szkodliwe dla samych dzieci i dla komunikacji społecznej. Takie zjawiska dodatkowo napędzają syndrom samotności. I to również może być przyczyna rosnącej zachorowalności dzieci na choroby psychiczne.

Na tym nie koniec. Dwa kraje na świecie powołały ministrów do spraw samotności. W 2018 roku, czyli jeszcze przed pandemią, uczyniła to jako pierwsza Wielka Brytania, uznając, że samotność staje się największym wyzwaniem cywilizacyjnym, stąd potrzeba strategii przeciwdziałania osamotnieniu ludzi i wynikającym z tego negatywnym następstwom, jak m.in depresje czy samobójstwa. Wzorując się na Wielkiej Brytanii w 2021 roku ministerstwo ds. samotności i izolacji powołała także Japonia. W tym azjatyckim kraju samotność stała się tak dolegliwa i powszechna, że niektórzy zdesperowani Japończycy celowo popełniają drobne przestępstwa, żeby trafić na jakiś czas do więzienia, pobyć i porozmawiać z innymi.

Japonia to jeden z najbardziej ucyfrowionych krajów na świecie, SI znajduje tam powszechne zastosowanie w gospodarstwach domowych. Japonki powszechnie dysponują humanoidalnymi robotami, które nie tylko wykonują usługi domowe, ale często pełnią rolę jakby domowników.

Pewna samotna stuletnia Japonka tak się zżyła ze swoją robotką, że nie tylko jej dziergała na drutach czapeczki, ale postanowiła jej przekazać w spadku cały swój majątek.

Okazało się jednak, że nie ma po temu właściwych przepisów. Tym niemniej już trwa dyskusja o opodatkowaniu robotów.

Postęp SI jest tak wielki, że prawo za nim nie nadąża. To widać po wielu cyfrowych usługach. Na przykład Uber był jednym z tych gigantów cyfrowych usług, który zdobył potężny rynek przewozów taksówkowych w świecie. We wszystkich krajach wywoływało to protesty, strajki taksówkarzy. Żądali oni zakazów dla działalności Ubera. Ale jak się okazuje, rozwiązaniem nie są zakazy. Postępu nie da się bowiem zatrzymać. Niezbędne są zatem stosowne regulacje prawne dostosowane do nowych realiów, tak by regulacyjne wymagania wobec nowych przewoźników były tożsame z wymaganiami wobec innych grup zawodowych z tego obszaru.

Brett Scott we wspomnianej przez Panią profesor książce „Cloudmoney”, mówi o fuzji pomiędzy siłami wielkiej finansjery (Big Finance) i wielkiej technologii (Big Tech). Wskazuje, że po zakończeniu fuzji siły te będą miały nad nami władzę niespotykaną nigdy wcześniej w dziejach ludzkości. Scharakteryzujmy najpierw potęgi współczesnego kapitalizmu i spróbujmy pokazać, na czym miałaby polegać ich hegemonia.

Nie możemy powiedzieć za dużo, bo czytelnicy nie przeczytają tej znakomitej książki, a jest to lektura absolutnie godna polecenia. Możemy jednak pewne rzeczy zasygnalizować. Autor sięga momentami po zbeletryzowane opisy, np. wspominając swojego ojca, który wciąż korzysta z dwunastoletniego komputera. Scott zderza to z opisami coraz bardziej ucyfrowionego świata. Z jednej strony mamy zatem prozę życia zwykłych ludzi, którzy nierzadko nie do końca pojmują, w czym uczestniczą i nie rozumieją cyfrowego świata, a z drugiej strony mamy potęgi współczesnego zoligoplizowanego cyfrowego rynku.

Brett Scott zwraca uwagę, że Big Finance i Big Tech coraz bardziej się ze sobą łączą. Powiązania między nimi są coraz bardziej splątane, tworzą swego rodzaju coraz bardziej zagęszczającą się pajęczynę. Powstają cyfrowe oligopole. W literaturze przedmiotu już przed laty upowszechnił się akronim GAFA czy GAFAM (Google, Amazon, Facebook, Apple i Microsoft). Cyfrowi giganci wymykają się spod kontroli jakiegokolwiek państwa, a nawet instytucji ponadnarodowych. Zmonopolizowanie usług cyfrowych zapewnia im potężną władzę nad światem. Pokazują to m.in. bardzo ciężkie i wciąż mało skuteczne boje wielu państw o podatek cyfrowy, który miałby być nałożony na tych gigantów.

Politycy w demokratycznych państwach wydają potężne pieniądze na coraz bardziej emocjonalne i demagogiczne kampanie.

Nie tylko w tym problem. Platformy społecznościowe stały się bardzo ważnym narzędziem polityki, w praktyce narzędziem zależnym głównie od woli i poglądów oraz decyzji swoich właścicieli. Dziś nikt nie ma już wątpliwości, że social media znacząco wpływają na wyniki wyborów w wielu krajach.

Drugi element układanki to Big Finance, czyli instytucje finansowe w epoce narastającej cyfryzacji, instytucje rządzące sferą pieniężną – systemem i zasadami oferowania usług finansowych.

Sfery Big Tech i Big Finance łączą coraz silniejsze więzy. Na to nakładają się innowacje i nowe instytucje technologiczne w zakresie usług finansowych, czyli tzw. FinTechy. Po to narzędzie sięgają również tradycyjne banki i instytucje międzynarodowe. To rozszerza i zagęszcza pajęczynę cyfrowych powiązań, co Brett Scott przedstawia w mocno alarmującym tonie.

Kolejny element tej układanki to kryptowaluty, prezentujące się jako przeciwwaga dla usług oferowanych przez sektor finansowy w porozumieniu z gigantami cyfrowymi. Nie jest wszak tajemnicą, że także banki w Polsce korzystają z chmury Google. Tym samym informacja o transakcjach finansowych jest dostępna dla tego ogromnego potentata cyfrowego. Przy tym, gdy wykonujemy transakcje cyfrowe, pobierana jest za to opłata. Stosowane są różne rozwiązania – niekiedy płaci kupujący, niekiedy sprzedający, ale w ostatecznym rachunku zawsze przenosi się to na klienta.

Tym samym transakcje bezgotówkowe to źródło wielkich dochodów dla instytucji finansowych i cyfrowych gigantów.

Stąd także apele, reklamy, kampanie za pośrednictwem których próbuje się skłonić ludzi do porzucenia gotówki na rzecz wyłącznie finansowych technologii cyfrowych. Ale transakcje cyfrowe zmniejszają obszar prywatności.

To kolejny ważny wątek, który przewija się przez naszą rozmowę – peryferyjna wręcz słabość wielu państw wobec gigantów cyfrowego kapitalizmu.

Wiele państw zaniedbało rozwój cyfrowy; nie zadbało choćby o stworzenie krajowej chmury cyfrowej. Tego rodzaju prace są podejmowane, ale wciąż na niedostateczny poziomie.

Potentaci cyfrowego kapitalizmu, ułatwiając nam cyfrowy dostęp do środków finansowych, zachęcają polityków, biznes, lokalne organizacje do zastępowania ludzi algorytmami. Tragizm sytuacji polega na tym, że krok w krok za hipernowoczesnością idą deklasacja i pauperyzacja. To już droga bez wyjścia?

Sprawy posunęły się bardzo daleko. Cyfrowi giganci mają ogromną oligopolistyczną siłę. Stąd mogą narzucać swoje warunki i państwom, i społeczeństwom.

Niektóre państwa próbują przeciwdziałać ponadnarodowej sile gigantów, ale to jest i będzie bardzo trudne. Nie ma sytuacji bez wyjścia, ale rozwiązania tkwią w sferze instytucjonalnej. Pewnym światełkiem w tunelu jest tegoroczna nagroda Nobla w dziedzinie ekonomii dla Darona Acemoglu i Jamesa A. Robinsona.

Dekadę temu recenzowałem obszernie ich książkę „Dlaczego narody przegrywają”. Niedawno została w Polsce wznowiona.

Acemoglu i Robinson wykazali w niej, jak instytucje wpływają na dobrostan społeczny. Wyjaśniają, kiedy instytucje niszczą dobrostan społeczny, a kiedy mu sprzyjają. Instytucje gospodarcze i polityczne funkcjonujące w różnych częściach świata dzielą oni na inkluzywne, czyli włączające, sprzyjające dobrostanowi i instytucje wyzyskujące, ekstraktywne. One bowiem ekstraktują, wysysają, zawłaszczają zyski, wyzyskując tych, którzy realnie kreują dobra i wartości.

Na kartach „Dlaczego narody przegrywają”, w podrozdziale „Instytucje, instytucje, instytucje”, autorzy pokazują funkcjonowanie politycznych i gospodarczych instytucji wyzyskujących, reguły prawne, jakimi się kierują. Wskazują, czy możliwe jest przejście od instytucji wyzyskujących do włączających.

W kolejnej książce, „Wąski korytarz. Państwa, społeczeństwa i losy wolności”, piszą o konieczności silnego państwa, które mogłoby przeciwstawić się instytucjom wyzyskującym i zagwarantować obywatelom rozliczne wolności. Problem polega jednak na tym, że państwa w ramach licznych procesów globalizacyjnych były osłabiane.

Pozwolę sobie wtrącić znamienny cytat z „Wąskiego korytarza”: „Między strachem i represjami zaprowadzonymi przez despotyczne rządy a przemocą i bezprawiem powstałymi pod ich nieobecność biegnie wąski korytarz prowadzący do wolności. To właśnie tam państwo i społeczeństwo wzajemnie się uzupełniają. Równowaga między nimi nie może być momentem przełomowym. Ma być czymś stałym, codziennym rezultatem wzajemnych zmagań. Zmagania przynoszą efekty. W tym korytarzu państwo i społeczeństwo nie tylko współzawodniczą, ale i współpracują. Współpraca ta daje państwu coraz większe możliwości do tego, by zapewnić społeczeństwu to, czego mu potrzeba, i motywuje społeczeństwo do monitorowania tych poczynań”.

Fakt, że tacy badacze dostali ekonomicznego Nobla, daje nadzieję, że w różnych kręgach, w tym naukowych, politycznych i in. zwiększy się zainteresowanie instytucjami wyzyskującymi, po to, żeby przeciwdziałać ich funkcjonowaniu. Niestety, giganci cyfrowi nie są wolni od cech instytucji ekstraktujących.

To smutne również dlatego, że dobrze wiemy – także dzięki Marianie Mazzucato i jej książce „Przedsiębiorcze państwo” – iż instytucje publiczne odegrały kluczową rolę w powstaniu innowacyjnych technologii cyfrowych.

Jej prace korespondują z tezami Acemoglu i Robinson. Przypomnę, że Mazzucato jest również autorką książki „Wartość wszystkiego. Wytwarzanie i zawłaszczanie w globalnej gospodarce”. Dobra powstają niejako u podstaw systemu, wytwarzane przez ludzi pracy, ale to pośrednik przejmuje opłatę za transakcję. Dziś powszechnie to cyfrowy pośrednik.

Mazzucato w jednej ze swoich wypowiedzi stawia pytanie: dlaczego bankowcy zarabiają miliony a nauczyciele grosze? Pyta, kto tworzy istotniejsze wartości społeczne: nauczyciele czy bankierzy? Jeśli powszechnie uznaje się w tym względzie prymat edukacji, to dlaczego praktyka wskazuje na coś zupełnie innego?

Wariacja na temat szalenie w Polsce niepopularnego pytania o piłkarzy i pielęgniarki…

Sprawa została postawiona na głowie. Uznaje się, że rzeczy i usługi mają dużą wartość, bo są drogie, a powinno być odwrotnie: są drogie, bo mają dużą wartość – co podkreśla Mazzucato.

To także problem kompradorskich elit, które w bardzo wielu państwach nie są w stanie wyjść poza logikę narzucaną przez gigantów cyfrowej gospodarki. A tego rodzaju logika nie działa w próżni, bo wielki kapitał ma narodowość.

Siła perswazji cyfrowych gigantów jest tak wielka, że elity poszczególnych państw jej ulegają. Pamiętajmy, że politycy są z wyboru, a ten wybór dokonuje się również na cyfrowych platformach.

Politycy nierzadko nie mają też odpowiednich kwalifikacji ani wiedzy, by sprostać temu, co dyktują cyfrowe oligopole. Elity politycznie chętnie przedstawiają się nam jako silni rozgrywający, ale łatwo można nimi manipulować, grając na ich potrzebie sukcesu i władzy.

W dodatku w polityce bardzo fundamentalną rolę odgrywa dyktat cyklu wyborczego. Politycy, chcąc się przypodobać wyborcom, postępują w zależności od rozeznania, którzy wyborcy za czym optują. Bardzo często nie jest to zobiektywizowane ani uzasadnione badaniami naukowymi czy analizami skutków zjawiska, lecz sondowaniem opinii.

Wolfgang Streeck, znany niemiecki socjolog i ekonomista twierdzi, że współcześnie, za sprawą neoliberalnego modelu gospodarczego dokonuje się proces przekształcania „państwa podatków” w państwo długu”. Od globalnych gigantów cyfrowego kapitalizmu bardzo trudno jest ściągać podatki. A że od państwa wciąż oczekuje się realizacji usług publicznych, to wobec niedostatku wpływów podatkowych musi się ono coraz bardziej zadłużać. W następstwie tego zacieśniają się interesy państwa i sektora finansowego, przez co zmniejsza się przejrzystość relacji między tymi dwoma stronami (państwem i sektorem finansowym). Jednocześnie zmniejszanie się wpływów podatkowych państwa skutkuje ograniczaniem zakresu inwestycji i świadczeń publicznych, np. edukacyjnych, zdrowotnych i innych. Zmusza to gospodarstwa domowe do prywatnego finansowania potrzeb z tego zakresu. To kolejny czynnik zwiększający udział sektora finansowego w gospodarce, która w coraz większym stopniu napędzana jest kredytem, co określane jest w literaturze przedmiotu jako „prywatny keynesizm”.

Jednym z wielkich mitów społeczeństw kapitalistycznych jest opowieść o wolnym rynku, traktowanym wręcz jako fetysz. Ale łatwo spostrzec, że choćby w polskich realiach zwolenników gotówki znajdziemy zarówno wśród części wolnorynkowców, jak i wśród ludzi lewicy. Z czego to może wynikać?

Skupmy się najpierw na fetyszu wolnego rynku. Świat gospodarek rozwiniętych wszedł w latach 70. XX wieku w stadium nazywane neoliberalnym. Neoliberalny model kapitalizmu cechuje właśnie fetysz wolnego rynku, fundamentalizm rynkowy. Wedle tej zasady wszystko świetnie rozwiązuje wolny rynek, łącznie z regułami dotyczącymi sprawiedliwości czy etyki. Jednak kryzys 2008 roku był dla neoliberalizmu testem, który wypadł negatywnie. Profesor Grzegorz W. Kołodko pisze wręcz o niechlubnej spuściźnie neoliberalizmu.

Zgodnie z neoliberalną doktryną, rola państwa powinna zostać zminimalizowana, bo liczy się jednostka i jej decyzje.

Sprzyja to zasadzie, że chciwość jest dobra, że wszystko jest w porządku, dopóki można uzyskiwać zyski. To odróżnia neoliberałów od ordoliberałów.

Ordoliberalizm, czyli liberalizm uporządkowany, który mamy zresztą zapisany w konstytucji, w art. 20 w formule o społecznej gospodarce rynkowej, a także w traktatach europejskich, zakłada pewne porządkujące ramy dla swobody rynkowej. Ordo w starożytnych językach znaczy bowiem ład.

Charakterystyczny dla neoliberalizmu brak ram sprawia, że rynek pokazuje swoją istotę w najdrapieżniejszej formie. Jest nią mechanizm autodestrukcji. Wolny rynek nagradza wszak najsilniejszych. W następstwie tego najsilniejszy zagarnia cały rynek lub jego zasadniczą część, podporządkowuje sobie pozostałe podmioty, ingerując w liczne sfery życia społecznego, kierując się wyłącznie swoim zyskiem. To prowadzi do powstawania struktur oligopolistycznych, które są zaprzeczeniem wolnej konkurencji, a tym samym i istoty wolnego rynku.

Tego rodzaju instytucje mamy dziś właśnie w sferze funkcjonowania Big Finance i Big Tech. Są one ukierunkowane na maksymalne przejmowanie rynków. Przestrzeni rynkowych, których nie mają pod pełną kontrolą, jest coraz mniej. Gotówka jest także takim rynkiem, który został im do przejęcia. I o to toczy się dziś walka: utrzymać, czy zlikwidować pieniądz gotówkowy?

Wracamy do pytania o opór wobec tego procesu i jego przedstawicieli.

Zaznaczę, że zarówno wśród wolnorynkowców, jak i etatystów znajdziemy zwolenników likwidacji gotówki.

Brett Scott w „Cloudmoney” mówi o ważnej sprzeczności: z jednej strony dostrzegamy wygodę, jaka wiąże się z funkcjonowaniem pieniądza bezgotówkowego, przyciągającą siłę tej wygody, z drugiej strony chcemy mieć wolność i panowanie nad swoimi pieniędzmi, nie chcemy, żeby były jeszcze jednym elementem systemu inwigilacji. A to powoduje, że – sięgając do różnych punktów odniesienia – ludzie o bardzo różnych zapatrywaniach są zwolennikami lub przeciwnikami likwidacji gotówki.

Scott opowiada się za utrzymaniem obrotu gotówkowego, ale akceptuje zarazem obrót bezgotówkowy. Moim zdaniem najistotniejsza jest tu kwestia wolności wyboru.

Dopóki mamy wolność wyboru, dopóki nie jesteśmy przymuszani albo skazani na wyłącznie jedną formę płatności, dopóki nie jesteśmy całkowicie pozbawieni możliwości dysponowania gotówką, to sytuacja jest właściwa. Tyle że obszary naszej wolności wyboru w tym zakresie maleją.

Duże wrażenie zrobiło na mnie to, co autor „Cloudmoney” pisze w zakończeniu swojej książki. Podaje przykład Afryki, której społeczeństwa bardzo często są narażone na przerwy w dostawie prądu. Wówczas wszystkie rozwiązania, oparte na cyfrowym obiegu pieniądza, stają się bezużyteczne. W takiej sytuacji to, co wydawało się peryferyjnym anachronizmem, okazuje się zasobem, który można uruchomić, żeby cała gospodarka nie stanęła.

Problemem nie jest jedynie możliwy brak zbilansowania między zapotrzebowaniem na energię a potencjałem jej wytwórców. W grę wchodzą klęski żywiołów i ekologiczne katastrofy, które nawet w sytuacji zbilansowanego rynku energetycznego mogą zachwiać całym systemem albo wprost go zniszczyć.

Ważnym elementem systemu są kryptowaluty, których symbolem stał się bitcoin. To temat rzeka, sprawa, która budzi ogromne emocje, dla jednych to symbol wolnościowego kapitalizmu, dla drugich niebezpieczne narzędzie finansowe, podminowujące układ kontroli globalnej gospodarki. Jak Pani postrzega tę kwestię?

Nie mam nic przeciw kryptowalutom jako dodatkowemu narzędziu finansowemu. Każdy powinien mieć tu prawo do wolnego wyboru. Ale niezbędna jest zarazem świadomość i ryzyka i zagrożeń, charakteryzujących tę formę pieniądza. Wokół kryptowalut powstała niezwykle labilna społeczność, od jej zachowań zależy, czy kryptowaluty tracą, czy zyskują na wartości. Duże wahania wartości wynikają z braku nadzoru i regulacji. Bitcoin, jedna z naczelnych kryptowalut, została wprowadzona w 2009 roku przez osobę, bądź grupę osób o pseudonimie Satoshi Nakamoto. Ta anonimowość także jest symptomatyczna dla tego zjawiska.

Pozyskiwanie kryptowalut jest przy tym bardzo energochłonne, a koparki kryptowalut oparte są na rzadkich surowcach. To system całkowicie zależny od sprawnie funkcjonujących globalnych sieci energetycznych i efektywnego handlu rzadkimi surowcami. A przecież wiadomo, że nie tylko nieodnawialne, ale i odnawialne źródła energii nie są obojętne dla środowiska naturalnego i infrastruktury technicznej. Mamy tu zatem do czynienia ze skomplikowanymi zależnościami, systemem naczyń połączonych. Na przykład farmy wiatrowe zakłócają przepływ fal elektromagnetycznych, co wpływa na funkcjonowanie sieci teleinformatycznych.

Wirtualny świat, także cyfrowych operacji finansowych, wcale nie jest tak niematerialny, jak by się wydawało.

W dyskusji na temat zasadności odchodzenia od płatności gotówkowych wskazuje się m.in. na to, że utrzymywanie materialnego pieniądza kosztuje. Jednak nie zmienia to faktu, że koszty cyfrowego pieniądza też nie są małe.

Transakcje bezgotówkowe, cyfryzacja usług bankowych, prawo do gotówki to także przedmiot zainteresowania polityków. Od jakiegoś czasu lider PiS Jarosław Kaczyński chętnie przedstawia się jako obrońca gotówki. Ale prawne rozwiązania proponowane jeszcze w Polskim Ładzie – ostatecznie odrzucone przez Sejm w czerwcu 2023 roku – miały zakazać obywatelom płacenia gotówką przy zakupach powyżej 20 tys. złotych. Uchylono wówczas przepis zmniejszający limit obrotu gotówkowego z 15 tys. zł do 8 tys. zł w zakresie płatności między firmami. Za wprowadzeniem limitów głosowało ośmiu posłów Lewicy. I to ludzie związani z Razem. Jak Pani wytłumaczyłaby takie podejście polityków prawicy i lewicy do tej sprawy?

Cyfrowe transakcje mają istotną cechę – pozostawiają trwały ślad cyfrowy. To, co w chmurze, nie ginie. W obrocie gotówkowym może dochodzić do transakcji pod stołem, nielegalnych płatności, płacenia na czarno. Dotyczy to także finansowania terroryzmu.

W grę wchodzą także kwestie podatkowe – im więcej transakcji gotówkowych, tym łatwiej uniknąć płacenia podatków. Dlatego też m.in. w USA wciąż spotkać się można z regułą, wedle której podmioty, które mają duży obrót gotówkowy, mają znacznie częstsze i szczegółowe kontrole ze strony tamtejszych organów skarbowych. Dzięki transakcjom gotówkowym łatwiej jest ukrywać obroty. Dlatego moim zdaniem ma swoje uzasadnienie reguła, że bardzo duże transakcje finansowe powinny być dokonywane cyfrowo. Tym bardziej, że podatki służą finansowaniu dóbr wspólnych – edukacji, ochrony zdrowia, inwestycjom w infrastrukturę i bezpieczeństwo. A to, lepiej lub gorzej, służy nam wszystkim. Im więcej oszustw podatkowych, tym gorzej dla budżetu państwa.

Z drugiej strony zwolennicy gotówki odpowiadają, że terroryzm można finansować także z pomocą skomplikowanych transakcji bankowych, bez potrzeby dźwigania walizek z pieniędzmi. A gotówka nie jest winna temu, że ludzie oszukują fiskusa. I że takie argumenty to tylko pretekst do wyrugowania tradycyjnego pieniądza.

Także kryptowaluty mogą służyć finansowaniu terroryzmu… Wskazuje to, że zjawiska, które wymagają różnorakich reakcji nie powinny być ograniczane do podejścia zerojedynkowego.

Pełna cyfrowa kontrola nad naszymi pieniędzmi narusza prawo do ochrony prywatności. Bardzo dobrze pokazuje to wspomniane już określenie – kapitalizm inwigilacji. Nacisk Big Tech i Big Finance na eliminację gotówki wynika przede wszystkim z oczekiwań na większe zyski. Chodzi też o zawładnięcie informacjami, ale też w jakimś stopniu naszymi decyzjami.

W momencie, gdy tracimy namacalną, dotykową więź z naszymi pieniędzmi, łatwiej ulegamy różnego rodzaju presjom reklamowym, marketingowym, celebryckim i in. Jesteśmy skłonni wydawać więcej i więcej, nierzadko ponad nasze rzeczywiste możliwości i potrzeby. Neoliberalizm sprzyja zjawisku, które Gilbert Rist w książce „Urojenia ekonomii” określa jako bulimię systemową. Ten szwajcarski naukowiec wskazuje, że system jest tak skonstruowany, by właśnie jak najwięcej kupować i wyrzucać, zadłużać się i kupować.

Stąd też wynika atak na państwo ze strony Big Finance i Big Techu – musi ono być zminimalizowane pod kątem kontroli i regulacji, jakie mogłoby narzucić potentatom cyfrowego kapitalizmu w trosce o społeczeństwa. Stąd też tak chętnie podtrzymywane przekonanie, że wolny rynek powinien rządzić, choć to właśnie nieskrępowany rynek zawłaszczy naszą wolność i prywatność, jeśli państwo będzie się biernie przyglądać rozwojowi sytuacji i nie będzie miało środków na finansowanie dóbr wspólnych.

Tyle że z reguły państwa nie są niewinnymi ofiarami tych procesów. Częściej – wspólnikami instytucji Big Finance i Big Tech.

Dlatego Scott mówi o splątanej sieci zależności, dla opisu skomplikowania całego systemu sięga po metaforę sieci neuronowej. Silniejsze i słabsze państwa muszą się dziś liczyć z opiniami gigantów kapitalizmu inwigilacji, stopniowo tracąc suwerenność na ich rzecz.

Państwa budziły się z bierności w sytuacji bardzo dużych kryzysów, które kosztowały potworne liczby ofiar. Mówimy o Wielkim Kryzysie, mówimy o czasie po II wojnie światowej.

Podobnie było po kryzysie w 2008 roku. To dowodzi prawdziwości stwierdzenia, że wolny rynek nie ma wrogów, ale ma wiele ofiar.

Choć w tym niedawnym przypadku można się zastanawiać, jak duża to byłapokryzysowa korekta.

Historia podpowiada, że lekcje z kryzysów są kształcące, ale szybko zapominane. W Stanach Zjednoczonych odpowiedzią na Wielki Kryzys 1929-1933 był New Deal prezydenta Franklina Delano Roosevelta. Wysokie podatki miały przeciwdziałać bezrobociu, ożywić gospodarkę, sfinansować inwestycje publiczne. Ale szybko zostało to zakwestionowane.

Podobnie po II wojnie światowej w Europie. Mieliśmy tak zwany złoty okres kapitalizmu, do początku lat 70. XX wieku, do czasu gdy zaczęła święcić triumfy doktryna neoliberalna. Polska w czasach transformacji miała w pewnym sensie pecha, bo przemiany zaczęły się w czasie triumfu neoliberalizmu. I choć w tamtym czasie ekipa polskich naukowców pojechała do Szwecji, żeby sprawdzić jak wygląda tamtejszy system społeczno-gospodarczy, to w międzyczasie nad Wisłą działały już „brygady Marriotta”. A duże zadłużenie Polski spowodowało, że byliśmy zmuszeni przyjąć neoliberalny dyktat Konsensusu Waszyngtońskiego.

Dziś cyfrowy kapitalizm prze naprzód, ale stoimy w obliczu kolejnego dużego kryzysu.

W świecie rośnie kryzysogenność, splątanie kryzysów: jeden kryzys goni drugi. To swego rodzaju węzeł gordyjski. W Polskim Towarzystwie Ekonomicznym już przed wieloma laty, nim kryzysogenność przyjęła tak gwałtowną formę, mówiliśmy o ryzyku kryzysowej multiplikacji. A dopiero dwa lata temu zaczęto powszechnie używać terminu „polycrisis”, ukutego przed dekadami przez francuskiego filozofa Edgara Morina i rozpowszechnionego przez amerykańskiego politologa Adama Tooze.

Obecnie poza kryzysami epidemicznymi, wojennymi, klimatycznym, żywnościowym i geopolitycznym można wymienić kryzysy: zadłużenia, demograficzny, porządku globalnego (światowego układu sił), globalizacji, neoliberalizmu, elit globalnych, imigracyjny i in. Z jednej strony ma to silny związek z neoliberalnym modelem kapitalizmu, z drugiej z cyfrowymi technologiami, które przyspieszają gwałtowność procesów społecznych, politycznych, gospodarczych. Warto zwrócić uwagę, np. w jaki sposób sztuczna inteligencja ułatwia rozwój fake newsów czy technologii deepfake.

Czarnych łabędzi przybywa na horyzoncie?

Autor „Czarnego Łabędzia” Nassim Taleb napisał również książkę „Antykruchość. Jak żyć w świecie, którego nie rozumiemy”. Owa antykruchość to coś mocniejszego od unijnej koncepcji odporności na kryzysy – resilience. Taleb dowodzi, że przyjmowane obecnie w świecie rozwiązania idą niestety raczej w kierunku kruchości, a nie antykruchości. Skazujemy się tym samym na to, że nalotów czarnych łabędzi będzie coraz więcej. Rynki finansowe, zwłaszcza spekulacyjne zarabiają na zmienności, każdy kryzys to dla nich zarazem okazja do nowych zysków.

Upadek PRL, czy szerzej, całego bloku państw opartych na ideologii marksistowskiej, spowodował niemal powszechną wiarę w bezalternatywność kapitalizmu. To nie jest tylko pogląd radykalnych liberałów gospodarczych. Kłopot w tym, że prowadzi to do przekonania, chętnie podsycanego przez opiniotwórcze gremia, że ewolucję systemu kapitalistycznego należy przyjmować bez zbędnych dyskusji. Kto i jakimi sposobami powinien przekonywać społeczeństwo, że nie powinniśmy bezkrytycznie traktować cyfrowego kapitalizmu? Politycy, naukowcy, aktywiści społeczni?

„Nie trzeba wojny, żeby zniszczyć naród. Wystarczy zła edukacja” – głosi tablica na jednej z uczelni. Źle wyedukowany prawnik tworzy złe prawo, źle wyedukowany architekt tworzy złą urbanistkę, źle wyedukowany ekonomista źle zarządza, źle wyedukowany nauczyciel źle nauczy. To, o co pan pyta, ma podłoże edukacyjne.

Myślę o edukacji już od przedszkola.

Ale edukacja, w różnych formach, powinna trwać całe życie. Niestety, w naszym systemie edukacyjnym występuje tendencja do ulegania bardzo naskórkowym i krótkotrwałym trendom i modom.

W tym samym czasie wielkie korporacje kształcą własne kadry, mają swoje, silne ośrodki edukacyjne, kształtujące opinię publiczną, działające na ich rzecz. Dlatego tak ważna jest edukacja publiczna, która dawałaby zobiektywizowany obraz świata i zobiektywizowaną wiedzę. Ludźmi nieposiadającymi choćby podstaw rzetelnej wiedzy łatwiej jest bowiem manipulować.

Niestety, w świecie technologii cyfrowej coraz łatwiej o pozór wiedzy i manipulację. Sieci społecznościowe przestają służyć szerokiemu przepływowi informacji, zamieniają się w bańki opinii. Klaus Schwab, założyciel Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, autor „Czwartej rewolucji przemysłowej”, mówi o komorze echa: przywiązujemy się do teorii, którą ktoś nam przedstawił i nie wychodzimy poza nią, a w dodatku do swojego najbliższego otoczenia nie dopuszczamy ludzi o odmiennych poglądach. Zmiana tego rodzaju to wielkie wyzwanie. Ale i podstawa do tego, by szeroko dyskutować o zagrożeniach i pułapkach charakteryzujących dzisiejszą rzeczywistość. Nobliści George A. Akerlof i Robert J. Shiller w książce pod wiele mówiącym tytułem „Złowić frajera. Ekonomia manipulacji i oszustwa” pokazują mechanizmy kształtowania naszych decyzji, m.in. przez wielkie korporacje. Naukowcy ci udowadniają, jak tylko pozornie nasze decyzje są prywatne, jak często są sterowane.

Wskazuje na to też inny noblista, specjalizujący się w badaniach nierówności społecznych Angus Deaton. Noblista ten przyznaje, że ostatnio pod wpływem analiz kształtującej się rzeczywistości zmuszony był zmienić wcześniejsze zdanie. Przyznał, że leżący u podłoża tych opinii nacisk na zalety wolnych rynków może odciągać uwagę od znaczenia siły korporacji ponadnarodowych w ustalaniu cen i płac, w wyborze kierunku zmian technicznych i w wywieraniu wpływu na politykę w celu zmiany zasad gry. Bez analizy takiej siły trudno jest zrozumieć nierówność lub cokolwiek innego we współczesnym kapitalizmie.

Publiczna edukacja ustępuje masowej propagandzie?

Owa siła zewnętrznego oddziaływania przywodzi na myśl tezy amerykańskiego socjologa Davida Riesmana, który w latach 60. ubiegłego wieku opublikował książkę „Samotny tłum”. Taki tytuł to niemal oksymoron. Riesman charakteryzuje ewolucję społeczeństw w trzech przekrojach: społeczeństwo bazujące na tradycji, społeczeństwo bazujące na wartościach wewnętrznych, społeczeństwo sterowane zewnętrznie. W tym pierwszym tradycja decyduje, jak postępujemy, w tym drugim punktem odniesienia jest nasz system moralny i etyczny, zaś w trzecim – wzorce narzucane zewnętrznie. Siła korporacji ponadnarodowych w narzucaniu tych wzorców jest obecnie coraz większa, przed tym przestrzega m.in. rzeczony już Deaton.

W tym sensie Riesmanowska wizja trzeciego wzorca społeczeństwa była wręcz prorocza. Riesman pokazał, jak najróżniejsze cywilizacyjne przemiany sprawiają, że ludzie tracą wewnętrzną sterowność i są kierowani z zewnątrz. Silne bodźce propagandowe, a do takich należy m.in. marketing, reklama itp. sprawiają, że ludzie tracą wewnątrzsterowność, system wartości wewnętrznych, w tym związanych z morale i etyką.

To pewne, że zwykły sklepikarz nie ma tylu sposobów oddziaływania na naszą wyobraźnię, pragnienia i aspiracje, co sprzęgnięty ze smartfonem system cyfrowej inwigilacji, marketingu i sprzedaży. Zapytam na koniec, w formie podsumowania: pieniądz to już relikt, czy jednak zachowa lub wzmocni swoją wartość i znaczenie?

Z całą pewnością rozwój sztucznej inteligencji i działania na rzecz ograniczania obrotów gotówkowych będą miały wpływ na rozwiązania w tym zakresie. Obroty gotówkowe będą spadać. Równocześnie wciąż w jakiejś mierze od nas ludzi zależy, czy zaakceptujemy, że będziemy pozbawieni możliwości posiadania i używania szeleszczącego pliku banknotów. Tu wiele zależy od naszej świadomości, dlatego dobrze, że ukazują się takie książki jak „Cloudmoney. Gotówka, karty, krypto – wojna o nasze portfele” Bretta Scotta.

Istnieje sporo argumentów na korzyść gotówki, sporo ostrzeżeń przed zbytnim zaufaniem do cyfrowego pieniądza, które powinny alarmować ludzi i wskazywać, że ograniczenie naszej wolności byłoby większe, jeśli doszłoby do całkowitej likwidacji pieniądza gotówkowego.

Wówczas opisywana przez Scotta pajęczyna stanie się coraz bardziej dotkliwa. Przywodzi to na myśl fraszkę pt. „Zmuszony”, autorstwa niezrównanego Jana Sztaudyngera: „Pająk zjadł muchę, lecz że prawo ceni, tłumaczy się potomnym: Byliśmy zmuszeni”. Trzeba zatem dbać o to, by nie stać się rzeczoną muchą. I to jest wielkie wyzwanie w społeczno-gospodarczej polityce państwa.

Dziękuję za rozmowę.


Logotypy: Komitet do spraw Pożytku Publicznego, Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, Rządowy Program Fundusz Inicjatyw Obywatelskich na lata 2021-2030 NOWE FIO, ESG PRO Sp. z o.o.

Projekt „Masz gotówkę – masz wybór!” sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO na lata 2021-2030

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 261 / (53) 2024

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekonomia # Nowe technologie # Społeczeństwo i kultura Broń gotówki

Być może zainteresują Cię również: