Czas Globalczyka (1 i 2)

mężczyzna i kula ziemska
fot. Gerd Altmann z Pixabay

Cywilizacja w XXI wieku narodziła Globalczyka. Takiego statystycznego polskiego Kowalczyka, ale w skali globalnej.

Jest on więc efektem wzrastającej złożoności sieci powiązań wpływających na funkcjonowanie charakteru społecznego jednostki, który rozwija się jako rezultat podstawowych doświadczeń i sposobu życia zbiorowego. Decydujący wpływ ma struktura ekonomiczna oraz system wychowania, który jej odpowiada (1).

Globalczyk jest więc przede wszystkim wytworem procesu globalizacji jako nośnika realizmu kapitalistycznego.

Ten proces uruchamiany przez „lawinę pędzącego” zakumulowanego kapitału w dążeniu do opanowania całego świata próbuje podporządkować własnej zasadzie systemowej, tj. zyskowi ponad wszystko (Noam Chomsky), wszystkie wymiary życia człowieka jako istoty społecznej (2). Cywilizacja realizmu kapitalistycznego jest opanowana przez formę perswazyjnej atmosfery, która warunkuje nie tylko produkcję kulturową, lecz również reguły zarządzania pracą i edukacją, działając jak swoista niewidzialna bariera krępująca myśl i działanie (3).

W ciągu ostatnich 30 lat kapitalistyczny realizm z powodzeniem zainstalował „ontologię biznesu”, dla której po prostu oczywiste jest to, że w społeczeństwie wszystko, łącznie ze służbą zdrowia i edukacją, powinno prowadzić się tak jak biznes*.

Globalczyka przenika zatem puls oddziaływania „uciekającego” pieniądza, który jako rzeczywisty podmiot zmian przekształciwszy go w przedmiot narzuca permanentną obawę i zagrożenie o przetrwanie. Oczywiście owo „realistyczne”, a więc uchodzące w obecnym momencie jako jedyne możliwe w polu społecznym, stało się takie w wyniku szeregu rozstrzygnięć natury politycznej, których celem była restauracja władzy elit ekonomicznych (4). Temu służyła ideologia neoliberalizmu, która znaturalizowała treści jeszcze 50 lat temu uznane za aberrację. Wszak nowe nie może zostać znaturalizowane, dopóki wciąż myśli się o nim jako o wartości, a nie jako o fakcie, który wszelkie alternatywy sprowadza do utopijnej mrzonki.

Ojczyzna Globalczyka

Pojawienie się Globalczyka przewidział rosyjski pisarz Wiktor Pielewin, charakteryzując Oranusa (monstrum usiłujące pożreć ludzi – przyp. red. SN) jako jednostkę uwarunkowaną trzema impulsami „wow!”: oralnym, analnym i wypierającym. Pierwszy oznacza pęd do pieniądza, którego posiadanie jest warunkiem usunięcia cierpienia spowodowanego konfliktem między obrazem siebie samej i obrazem idealnego „arcy-ja”, tworzonego przez reklamę. Drugi jest obowiązkiem wydawania, aby Oranus poczuł rozkosz zbliżania się do niego. Największą dostarcza gra w kasynie lub w czasie spekulacji na giełdzie pieniężnej. Wreszcie odruch „wow” wypierający to zagłuszacz-jammer, który blokuje wszystkie subtelne procesy duchowe, niezwiązane bezpośrednio z przepływem pieniędzy. W efekcie świat zaczyna być postrzegany wyłącznie jako uosobienie Oranusa: „Świat to miejsce, w którym biznes napotyka pieniądze”(5).

Nie zaskakuje zatem informacja, że duchową ojczyzną Globalczyka są Stany Zjednoczone, gdzie obok Biblii najpopularniejszą lekturą są książki: „Atlas zbuntowany” i „Cnota egoizmu” autorstwa Ayn Rand.

Nic dziwnego, że wyznaje idee dążenia do osobistego bogactwa, najsilniejszego impulsu społecznego i podstawy amerykańskiego mitu. Jest więc owocem amerykanizacji globalnej kultury będącej „nośnikiem kulturowego czaru, który przepełnia, przesyca, wchłania i zmienia zewnętrzne zachowania, a w końcu również życie wewnętrzne coraz większej części ludzkości (6).

Opanowany przez „modę na sukces” (nie przypadkiem taki tytuł nosił patologiczny serial-tasiemiec popularyzowany w telewizji publicznej katolickiej Polski) jest przekonany, że rosnące konto w banku, posiadane nieruchomości i majątek są wskaźnikiem miejsca w hierarchii społecznej. Jego świadomość funkcjonuje bowiem pomiędzy kultem globalnej oligarchii skodyfikowanej w rankingach najbogatszych, a obawą prekaryzacji. Oczywiście marzeniem jest znalezienie się wśród 1% najbogatszych, który przejął w 2017 roku 82% globowego bogactwa, a najlepiej wśród 42 miliarderów posiadających majątek równy trzem i pół miliardowi ludności świata (7). Chciałby tak jak oni pozbyć się odpowiedzialności społecznej i wyprowadzać zyski do rajów podatkowych (do których uciekają rocznie 483 miliardy dolarów: 312 wyprowadzają korporacje międzynarodowe, a 171 zamożne osoby fizyczne)(8).

Z niemniej przemożną siłą Globalczyk odczuwa jednak napór drugiej strony globalizacji: miliardowy prekariat obejmujący egzystencjalnych nomadów na płynnym rynku pracy globalnej. Bez pracowniczych przywilejów, ubezpieczeń chorobowych i społecznych, pewności jutra i możliwości planowania wymagającego przecież stabilności.

Obawa przed zsunięciem się do grona trwale bezrobotnych, migrantów tracących tożsamość narodową, ubogich i bezdomnych, poniżonych pensjonariuszy instytucji opiekuńczych upewnia go, że tylko uzbrojony w nowomowę biorobot jest w stanie przetrwać. Przegranych czeka przecież kultura upokarzania (9). Wyznaje więc zasadę: człowiek sukcesu, albo ludzki odpad (Zygmunt Bauman).

Globalczyk żyje w społeczeństwie postprawdy (10), jak mu wielkodusznie oświadczono nazywając po imieniu cechę realizmu kapitalistycznego. Wartości i idee społeczne zostają zastąpione przez wartości rynkowe; miejsce etyki zajmuje estetyka; moralności – skuteczność; prawdy – użyteczność; lojalności – elastyczność; treści – forma; emocjonalności – racjonalność; empatii – asertywność; solidarności – indywidualizm; spójności, ciągłości – fragmentacja; mądrości – umiejętność; kompetencji – medialność; autorytetu – idol, doradca; państwa opiekuńczego – państwo represyjne; obywateli – konsumenci, inwestorzy, klienci; demokracji partycypatywnej – demokracja oligarchiczna, autorytarna, plutokracja; tradycyjnej wspólnoty – wspólnota wirtualna, komercyjna, prestiżowa; stosunków społecznych – stosunki rynkowe (11).

Poszukiwanie trzech „ S”

Świat Globalczyka nie jest już foucaultowskim społeczeństwem dyscyplinarnym złożonym ze szpitali, domów dla obłąkanych, więzień, koszar i fabryk. W zamian otrzymuje społeczeństwo osiągnięć pełne urokliwych (od słowa urok!) klubów fitness, biurowców, banków, lotnisk, biur turystycznych, centrów handlowych i laboratoriów genetycznych. Z podmiotu posłuszeństwa okresu narodowych państw kapitalistycznych zamienia się w podmiot sukcesu i osiągnięć – menedżera samego siebie. Zamiast dyscyplinującej negatywności „nie wolno” internalizuje pozytywne wezwanie, by „móc” tak sugestywnie wyrażane przez afirmatywną formułę w pierwszej osobie liczby mnogiej – Yes, we can (12). W miejsce zakazu, nakazu czy reguły wchodzą projekt, inicjatywa i motywacja, a ostatecznie govermentality – chęć robienia z siebie towaru rynkowego.

„Etyką” Globalczyka jest „niepoddawanie się” jednemu systemowi etycznemu i nieustanne eksperymentowanie ze sobą w poszukiwaniu trzech S: samozadowolenia, samospełnienia samorealizacji. Życie ma być lekkie, łatwe i przyjemne, zawsze „na luzie”, bez pracy nad sobą, samokształcenia, wymagania od siebie, samodyscypliny.

Ma być elastyczny, bez właściwości i ma bezwzględnie, „do bólu”, realizować swoją wolność poprzez „negocjowanie tożsamości”. Musi tylko ciągle adaptować się do nieustannie zmieniającej się rzeczywistości, co ogranicza możliwość jego zamieszkania na stałe, wymuszając konieczność koczowania; szef zorganizowanej grupy przestępczej Neil McCauley w filmie „Gorączka” Michaela Manna z 1995 r., oddaje istotę tej postawy mówiąc: „nie przywiązuj się do niczego, czego nie będziesz w stanie w razie wpadki zostawić raz na zawsze w ciągu 30 sekund”.

Staje się więc zdeterioryzowanym nomadą, którego przekonano, że myślenie nomadyczne jest atrakcyjną alternatywą dla despotycznych zapędów dyskursów osiadłych, trwałych zasad i reguł myślenia. W ten sposób ma rzekomo nieograniczoną zdolność do ciągłego poszukiwania nowych możliwości oraz swobodnego dryfowania w przestrzeni ludzkiego świata (13), w którym zacierają się nie tylko granice pomiędzy państwami, kulturami, ale także: między prawdą a fałszem; rzeczywistością a spektaklem; informacją a dezinformacją; osobowością a wykreowanym wizerunkiem; sferą prywatną a publiczną; legalnym a nielegalnym; etycznym a nieetycznym; mądrością a głupotą, czasem nauki, pracy a czasem wolnym; zatrudnieniem a bezrobociem; młodością, wiekiem dojrzałym a starością; swoimi a obcymi; władzą gospodarczą a władzą polityczną: władzą państwową a ponadpaństwową (14).

Odruch wow-wyparcia sprawia, że Globaczyk jest przeniknięty poglądem o końcu ideologii; nie wierzy w prawdę, nie potrzebuje debat o wartościach społecznych. Istotą ideologii nie jest jednak tworzenie iluzji maskującej rzeczywisty stan rzeczy, ale – często nieświadomy – wpływ fantazmatu, który strukturyzuje rzeczywistość społeczną jako taką. Takim fantazmatem jest zatajenie faktu, że operacje kapitału nie zależą od jakiegokolwiek subiektywnie przyjętego poglądu.

Globalczyka cechuje więc postawa cynicznego dystansu (Slavoj Žižek), która jest właśnie jednym z wielu sposobów pozostawania ślepym na strukturującą władzę fantazmatu ideologicznego (15). Dobrze to ilustruje wiara w „putinflację” jako źródło wszelkich problemów ekonomicznych zasłaniająca zasadniczą rolę rynków finansowych, spekulacyjnej gry na cenach surowców i dodruk pieniądza przez banki centralne państw zachodnich dla podtrzymania zysków korporacyjnych.

Programowaniu jak zawsze dobrze służy nowomowa; obecnie jest nią korporacyjna mantra składająca się z zestawu słów fetyszy: potencjał, sukces, zarządzanie, projekt, cel, inwestycja w samego siebie.

Nie ma więc już dogmatów i przykazań religijnych; nie ma imperatywów Kanta; wyparto w nicość moralne wychowanie lat dziecięcych i szkolnych, wszak pełna „dorosłość” jest sprowadzona do nowego credo (wyznania wiary): nie będziesz miał innych bogów niż imperatyw kariery i wspinania się na drabinę prestiżu. Stąd u Globalczyka hiperindywidualizm łączy się z darwinizmem społecznym, który zapewnia mu życiową dynamikę ufundowaną na egocentryzmie, chciwości i konsumpcjonizmie. Piekło to inni, którzy konkurują o pozycję. Społeczeństwo to agregat jednostek. Zanika w związku z tym gotowość do współpracy i wrażliwość na cierpienie innych, chyba że na pokaz, filantropijnie. Trwa „wyścig szczurów” milion wygrywa, miliardy przegrywają (16). Dylematy etyczne rozwiązuje cynizm prostych sloganów: nie bądź dzieckiem! Life is brutal!

Globalczyk od kołyski

Kult zwycięstwa i młodości znajduje logiczne przedłużenie w pogardzie dla słabszych i ageizmie, czyli dyskryminacji ze względu na wiek, tak ładnie podanej do wiary w pełnej nienawiści narracji o „dziadersach”. Indoktrynacja Globalczyka zaczyna się już na poziomie bajek dla dzieci; wystarczy oglądnąć „Korporację bobas”.

Z kolei na wyższych uczelniach, które powinny dostarczać nowych idei, często niezgodnych z panującymi, dominuje idea „mediocrity” tj. mierności i lichości; brak jest szeroko horyzontalnego dyskursu, politycznego, ideowego zaangażowania, zarówno wśród nauczycieli akademickich jak i studentów, a góruje tzn. „epistemologia uniku” (Tomasz Szkudlarek).

Aby biorobot mógł sprawnie funkcjonować, potrzebne jest wyłączenie międzypokoleniowej transmisji wartości i wiedzy. Dlatego Globalczyk to człowiek w istocie jednowymiarowy, któremu brakuje zdolności do krytyki społecznej, wszak historycznej sprężyny postępu społecznego.

„Bo tutaj jest, jak jest po prostu i Ty dobrze o tym wiesz” – nuci czasem, gdy budzą się wątpliwości co do realnej treści wciąż anonsowanej „wolności” konfrontowanej z poczuciem stawania się niewolnikiem.

Naukę mądrości zastępuję coaching; symbole identyfikacji tożsamościowej tatuaże; autorytety moralne, intelektualne lub religijne idole. Źródłem inspiracji mogą być np. „Trzy lekcje od Steve’a Jobsa”, twórcy korporacji Apple: Jak odnieść sukces we wszystkim, co się robi?”: do mistrzostwa dochodź krok po kroku; traktuj swoje porażki jak schody, po których dochodzisz do sukcesu; usuń przeszkody, które blokują cię i nie pozwalają wyjść poza strefę komfortu (17). Proste zaklęcia sprawiają zatem, że magia, którą traktowano jako świadomość człowieka sprzed epoki religii, odżywa w bycie Globalczyka.

Owa nowa magia, niezbędna dla paradygmatycznej przemiany społeczeństwa dyscyplinarnego w społeczeństwo osiągnięć, ma za przesłankę bardzo racjonalną funkcję kapitalizmu: dążenie do maksymalizacji wydajności i zysku. Uznano, że techniki dyscyplinujące przynoszą mniejszy efekt niż pozytywny schemat możności.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Globalczyk jako podmiot osiągnięć jest szybszy i bardziej produktywny od podmiotu posłuszeństwa kapitalizmu przemysłowego. Możność nie unieważnia jednak powinności (18), dla których ostatnią instancją stały się cyfry wzrostu lub spadku zysku – jedyne prawdziwe kryteria dobra i zła, które uświęcają kapłani korporacyjnej ekonomii wyposażeni w równania, modele oraz komputery (19). Za ich modlitwę służy dzisiaj nowomowa neoliberalna (Alain Bihr) wzywająca do rezygnacji z roszczeń do dobrobytu (welfare) wobec kapitalizmu na rzecz prymatu jego roszczeń do nagiego pracobytu (workfare) jednostek.

Kolekcjoner cytatów stwierdzi zapewne, że nic nowego pod słońcem; wszak już św. Augustyn, a sto lat temu Lenin wołali: kto nie pracuje ten niech nie je! Tymczasem o ile ówczesny potencjał gospodarczy wymagał ciężkiej, masowej pracy, to nasze obecne możliwości wskazują, że w ciągu najbliższej dekady w USA 40-50% prac może zostać zastąpiona jako efekt stosowania sztucznej inteligencji (20).

Zamiast nowej wizji wolności, w której będzie pracował przyrodniczy agent pracy (Karol Marks), Globalczyk jest jednak obciążony widmem posthumanizmu, w którym tylko najbardziej wydajni i przydatni przetrwają. Jest więc manifestacją wizji Nietzschego, który wskazywał, że sensem życia ostatniego człowieka będzie zapracowanie na śmierć.

Czas Globalczyka (2)

XXI-wieczny Globalczyk to owoc procesu globalizacji jako nośnika realizmu kapitalistycznego. Trochę już o nim wiemy, ale jakże wiele jeszcze brakuje!

Jeszcze człowiek, czy już biorobot?

Paradoks Globalczyka polega na tym, że pogrążony w hiperindywidualizmie realnie traci ludzką indywidualność, wyłączając niczym automat „nieprawidłowe” plany życiowe, zainteresowania, styl życia, nawet pochodzenie społeczne i narodowe. Jako menedżer samego siebie chce być bardziej efektywny i dyspozycyjny dlatego powoli zamienia się w biorobota, który musi sterować sobą, karierą zawodową, uczuciami i emocjami, aby zameldować się na rynku jako atrakcyjny „zasób ludzki”. Społeczeństwo traktuje jako zbiór przypadkowych innych, sprowadzanych do instrumentu własnego sukcesu.

Nie potrafi i nie potrzebuje budować głębokich więzi, a jego kontakty są przesycone mową korzyści.

Koleżeńskość, przyjaźń, a nawet miłość sprowadza do tego co przyniesie sukces materialny lub prestiżowy. Liczy się skuteczność i kto kogo „ogra”, uwiedzie. Kłamstwo, oszustwo, kradzież jest jedynie szkodliwym wizerunkowo zachowaniem. Dlatego lgnie do wiedzy związanej z oddziaływaniem na innych ludzi, tj. komunikowania się, wywierania wpływu, perswazji, negocjacji, przyciągnięcia uwagi innych.

Narcystyczne samozadowolenie osiąga poprzez ukrywanie rzeczywistych intencji, ciągłe „wydawanie się kimś”, „sprawiania dobrego wrażenia”. Preferuje zatem kursy kształtujące tzw. miękkie umiejętności, a nawet szkoły uwodzenia (1). Za „prawdziwą” wiedzę uznaje kierunki i szkolenia spod znaku zarządzania, biznesu, MBA.

Reżim emocjonalnej pracy nad sobą obejmuje także ciało, w czym pomaga medycyna estetyczna i fitness na każdym rogu, trenerzy „strategii rozwoju osobistego” oraz popularność poradników. Realizm kapitalistyczny cechuje bowiem dyktatura ludzi pięknych (Andrzej Szahaj). Zatem etykę eksterminuje totalna estetyka w czym pomaga wszechobecny glamour, reklamy, moda, pozy celebrytów, programy typu Top Model.

Heros naszej cywilizacji uwielbia teatralne formy przykuwania uwagi dotąd zarezerwowane dla aktorów. Błaznują więc politycy, dziennikarze, ale również nauczyciele, uczniowie, handlowcy, pracownicy i biznesmeni, a nawet kapłani i profesorowie.

Emocjonalny ekshibicjonizm, multiplikacja zdjęć, lajków, emotikonów, „wesołkowatych” opisów, popularność na portalach społecznościowych doprowadziły do destrukcji znaczeń i dystansów niezbędnych do stawia się człowiekiem kulturalnym, a więc takim, który nie tylko wie coraz więcej, ale potrafi być coraz bardziej.

Nierealna rzeczywistość

Zamiast realnych wspólnot w pracy, szkole, miejscu zamieszkania, partii, kościele i państwie, Globalczyk żyje w niby-miejscach i niby-sytuacjach; wierzy w tzw. strefę komfortu i kulturę singli. W istocie przypomina koczownika hiperrzeczywistości, bywalca sztucznych środowisk, efektów totalnej symulacji opanowanej przez tzw. symulakry: centra handlowe, markowe restauracje, parki rozrywki, „wspólnoty” komercyjne i prestiżowe (2), a teraz także sieci gier komputerowych i świata spod znaku VR.

Cyberprzestrzeń pozwala na maskowanie i symulację dowolnej tożsamości sieciowej. Blogi, osobiste dzienniki prowadzone w sieci rozmyły sferę osobistą, intymną; ekshibicjonizm emocjonalny rozmywa jakość relacji opartych na zaufaniu; zacierają się również granice profesjonalizmu – każdy Globalczyk może ocenić pisarza, aktora, wykładowcę, pomimo braku kompetencji. Symulakrą jakości staje się sama „goła” liczba polubień i wejść, niezależnie od treści przekazu.

Ignorancji sprzyja mutiplikacja surogatów i ersatzów „mężów stanu”, „profesjonalistów”, „liderów”, „autorytetów”, a przede wszystkim „ekspertów” – owoców udanego neuromarketingu.

Ten stan ułatwia np. Stanom Zjednoczonym na strategiczne zarządzanie percepcją całych narodów zależnych (3).

Przy pomocy kontrolowanej technologii łatwo jest wykreować lidera opinii, który impregnuje odruch „wow” – wyparcia dzięki skutecznej eliminacji pewnych zagadnień z debaty publicznej oraz nadobecności pożądanych. „Eksperci” i gatekeeparzy medialni blokują upowszechnianie wiedzy ludzi mądrych, odważnych, szlachetnych i ideowych. Wiedzę o polityce i geopolityce propagują młodzi huwejbini amerykanizmu i korporacjonizmu; wiedzę ekonomiczną „niezależni” eksperci bankowi; świat kultury określają celebryci.

Jakkolwiek  celem  społeczeństwa spektaklu od początku było ukrycie despotycznej i centralistycznej władzy realizowanej poprzez rozkazy ukryte pod fasadą tzw. bezstronnej i profesjonalnie zarządzanej medialności (4), to w XXI wieku techno-giganty spod znaku GAMA (Google, Amazon, Meta, Apple) doprowadziły proces symulacji, stymulacji i manipulacji do doskonałości. Ich zysk w większości pochodzi z reklam, a tym samym zależy od liczby odsłon, a nie jakości tego, co się odsłania. W tym modelu dbałość o rzetelność nie jest źródłem wartości, tylko jednym z kosztów prowadzenia biznesu (5).

I taki ma być również Globalczyk – źródłem wartości dodanej, braku rzetelności i korozji charakteru (Richard Sennet).

Druga linia obrony systemu składa się z sankcji społecznych, gdyż próby kontestacji tej nierealnej rzeczywistości narażają na opinię malkontenta, „czepialskiego”, „niedostosowanego”, a dzisiaj również „ruskiej onucy” i „foliarza”.

Globalczyk jest zbyt zajęty swoimi sprawami i brakuje mu kompetencji, aby zidentyfikować manipulacje, które nimi sterują. Cierpi także na nadmiar podniet, informacji i impulsów, wręcz nadpobudliwość prowadzącą do niskiej tolerancji dla nudy. Rozparcelowanie uwagi jest efektem szybkiej zmiany koncentracji, przenoszenia skupienia pomiędzy różnymi zadaniami i źródłami informacji. Jego postrzeganie staje się sfragmentaryzowane i rozproszone. Na ratunek przychodzi multitasking – specjalna technika zarządzania czasem i uwagą, która z kolei wpływa na jej strukturę: tylko tu i teraz wydaje się rzeczywiste. Warto pamiętać, że ta sama technika pomaga przeżyć dzikim zwierzętom w dziczy.

Gra, w której każdy… przegrywa

Globalczyk osiąga najwyższą „przyjemność zwyciężania w grze, w której wielu przegrywa” – taką osobowość miał np. Steve Jobs. Najbardziej zdolni do robienia kariery są więc ludzie z umiarkowanie antyspołecznymi zaburzeniami osobowości. Poszukują oni władzy nad innymi, a w ich psychice dominuje narcyzm, makiawelizm i wiele cech socjopatii (egoizm, emocjonalny chłód, umiejętności manipulatora) (6).

Badania 242 amerykańskich biznesmenów wykazały u 72% zaburzenia psychiki, u połowy przewlekłe; depresji zaś doświadczało 30%, czterokrotnie więcej niż średnia w populacji*. Na ADHD cierpiało 27%, u 11% stwierdzono zaburzenie afektywne dwubiegunowe (7).

Z kolei badania traderów londyńskiego City udowodniły, że o sukcesie giełdowym przesądza testosteron, skutkujący agresją, i kortyzol, „hormon stresu” pozwalający pracować na wysokich obrotach.

Nadmiar testosteronu może prowadzić do agresji i nieostrożności, a wysoki poziom kortyzolu, spowodować zwyrodnienie obszarów mózgu odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji. Z kolei prawdopodobnie osoby trudniące się zawodowo flash-tradingiem, czyli „transakcjami sekundowymi”, były w łonie matki nadmiernie wystawione na testosteron (8).

Zamiast opiewanej racjonalności inwestora mamy więc prymat biologii, przypominający impulsywnego nastolatka, którego konsekwencje zachowania ponoszą miliony ludzi, o czym świadczą liczne kryzysy finansowe.

Jednocześnie narastająca bieda i nierówności nie przeszkadzają Globalczykowi właśnie z różnej maści traderów, inwestorów, „młodych milionerów” czynić awangardę społeczną. Tymczasem już sto lat temu Nietzsche zauważył, że „z powodu braku spokoju cywilizacja nasza zdąża do nowego barbarzyństwa. Nigdy ludzie czynni, to znaczy ludzie niespokojni, nie mieli większego znaczenia. Dlatego do koniecznych poprawek, które należy przeprowadzić w charakterze ludzkości, trzeba zaliczyć wzmocnienie w wielkiej mierze pierwiastka medytacyjnego” (9).

Realizm kapitalistyczny obfituje jednak w momenty, gdy kurtyna opada, a nawet przypomina szafot! Pęknięciu rzeczywistości towarzyszy wtedy wdarcie traumatycznej pustki realnego (Jacques Lacan). W jednej chwili kruszeje przekonanie o byciu kreatorem własnego Ja („mam świat pod kontrolą”), który sam decyduje o wyborze stanu cywilnego, preferencji seksualnych, miejsca do życia, poglądów, religii, stylu ubioru, a nawet płci. Dzieje się tak, gdy przychodzi płacić za wciąż rosnące raty kredytu za mieszkanie lub samochód; gdy firma upada, a korporacja przenosi się gdzie indziej; gdy mikroby i groźba pandemii powodują szok, rozwiewając soliptyczne fantazje postmodernistów (10).

Dlatego nad życiem Globalczyka niczym miecz Damoklesa czuwają abstrakcje: dług, inflacja, stopa procentowa, LIBOR i WIBOR, wynik testu i wiele innych. Będąc trybikiem podłączonym do globalnej matrycy finansowej (Matrixa) zostaje poddany nowemu rodzajowi przemocy, przemocy neuronalnej.

Obowiązkowymi postawami są przecież: optymizm, pozytywne myślenie, roztaczanie pozytywnych emocji i entuzjazm. Globalczyk staje więc do wojny z samym sobą, a nawet poddaje się autoeksploatacji na poziomie biologicznym, behawioralnym i psychicznym (11). Wszak wciąż „renegocjowana” tożsamość prowadzi do „wyprania z osobowości”, przekształcenia w zlepek ról odgrywanych „na moment danego projektu” pod przymusem integracji dla wydajności.

Praca powoduje stan chronicznego zmęczenia, które rodzi stres, bezsenność. Podlega ona ciągłej kontroli i ocenie, zmuszając do zaangażowania całego siebie, rozwijania sfetyszyzowanej postawy „kreatywnej”, często generującej poczucie pustki wszechogarniającego chaosu, w którym tylko impulsy szefa i korporacji ustawiają mechanizm na właściwe tory.

Dlatego właściwe człowiekowi: pomyłka i potknięcie w przypadku biorobota staje się zabójcze; największą karą jest degradacja i degeneracja, którą dobrze wyrażają słowa piosenki: „jesteś ostatni i nie masz siły biec. Nie widzisz stawki. Gdzie ten ostatni? Nie warto… Nie liczy się…” (12).

Z drugiej strony, wszechogarniający fantazmat ideologiczny realizmu kapitalistycznego prowadzi do tworzenia korporacyjnej kultury symulującej podział „my’ i „oni”. Chodzi o to, aby zapewnić pracownikowi poczucie identyfikacji z firmą i zagłuszyć totalną afirmację „Ja” sprowadzoną do idei: jestem lojalny tylko na tyle, na ile otrzymuje satysfakcjonującą mnie płacę (13).

Owo oddziaływanie sprzecznych impulsów płynących z „prawdy, która jest tylko narracją” prowadzi do syndromu depresyjnego konformisty. Obowiązkowi „stawania się sobą” towarzyszy niedostatek autentycznych więzi, społeczna atomizacja, a przede wszystkim mit indywidualnego sukcesu. Prawidłowość jest bowiem taka, że „gdy jednostki są ambitne, gdy rywalizują i śpieszą się z powodów czysto egoistycznych, stają się bardziej zagrożone niż wtedy, gdy są ambitne i żądne rywalizacji po to, by służyć innym lub ideałom” (14).

Depresja to inwalidztwo wewnętrznej wojny, gdy okazuje się, że nie można już móc (15). Dlatego o ile negatywność społeczeństwa dyscyplinarnego generowała szaleńców i przestępców to pozytywny świat XXI wieku produkuje chorych na depresję i nieudaczników. (16) W Polsce już około 6-7 mln osób cierpi na różne formy depresji (17).

Czy Globalczyk to naprawdę ostatni człowiek?

W połowie XIX wieku rosyjski myśliciel, Konstantin Leontiew był przerażony, że „apostołowie nauczali, męczennicy cierpieli, poeci śpiewali, artyści malowali i rycerze błyszczeli na turniejach tylko po to, żeby francuski, niemiecki lub rosyjski burżuj w swoim wstrętnym komicznym stroju zażywał błogiego spokoju «indywidualnie» i «kolektywnie» na ruinach owej dawnej wielkości” (18).

Parafrazując, można się zapytać, czy owa dawna wielkość miała miejsce tylko po to, żeby w XXI wieku cywilizację zdominował Globalczyk, biorobot niszczący siebie i planetę, owładnięty magiczną nowomową i bezkrytycznie służący mnożeniu abstrakcyjnych zysków dających, i tak nie wykorzystywaną, szansę na wzrastanie w człowieczeństwie jednemu procentowi mieszkańców Ziemi?

Aby oddalić wizję nietzscheańskiego ostatniego człowieka istnieje potrzeba, aby stworzyć człowieka na nowo (19). Aleksander Zinowiew marzył o „stworzeniu nowego człowieka, człowieka cywilizowanego, człowieka idealistycznego, człowieka utopijnego, człowieka naiwnego, człowieka niepraktycznego, człowieka nieegoistycznego, człowieka nie wyrachowanego”(20), który tworzy cywilizację, gdzie zamiast wskaźników PKB „lokując różne kraje na drabinie postępu pytać raczej o to, ilu ludzi żyje w napięciu a ilu w uśmiechu. Rozpowszechnienie uśmiechu jako kryterium postępu – cóż za dziwactwo powiedzą ekonomiści i technokraci przyzwyczajeni do liczb i wykresów. A jednak czy nie jest to miara rzeczywiście ważna i autentyczna? I czy nie należy jej bronić?” (21).

Na horyzoncie jest jednak nadzieja.

Wbrew zaklęciom o „końcu historii” jesteśmy świadkami końca dominacji kapitalistycznych centrów Zachodu. Oś współczesnych konfliktów geopolitycznych stanowi coraz bardziej różnica pomiędzy systemami liberalnymi i wspólnotowymi, a nie walka regionów „rozwiniętych” z „nierozwiniętymi” czy zderzenie cywilizacji.

Terry Eagelton zauważył, że „jeśli rywalizacja wartości liberalnych z kulturą jako solidarnością to walka północy z południem, trudno znaleźć dobrą interpretację dla islamskiego liberalizmu odrzucającego amerykański fundamentalizm chrześcijański czy dla hinduskiego socjalizmu stojącego w opozycji do europejskiego rasizmu.

Północ globu nie ma monopolu na wartości oświeceniowe, cokolwiek by myśleli na ten temat jej mieszkańcy w chwilach próżnego samozadowolenia. Tak czy owak, nieustanna bitwa między tymi dwoma rozumieniami kultury przybrała dziś wymiar globalny” (22). Wymyka się ona nawet logice terytorialnej, skoro z jednej strony w Chinach żyje najwięcej miliarderów, a z drugiej aż połowa młodych Amerykanów po raz pierwszy w historii uważa, że to socjalizm jest systemem przyszłości (23).

Nowa era stosunków międzynarodowych wyłania się z rywalizacji pomiędzy galaktyką Zachodu, której centrum jest Globalczyk, a konstelacją Bandungu wyrażaną przez pięć kluczowych kategorii:

1) pokojowe współistnienie (wśród narodów, zróżnicowanych systemów politycznych i ekonomicznych, różnorodności kultur, religii, istot żywych, bioróżnorodności);
2) wyzwolenie (świata i ludzi od jakiejkolwiek dominacji);
3) równość (wśród ras, narodów, grup etnicznych, płci);
4) solidarność (wobec ubogich, skolonizowanych, wyzyskiwanych, uciskanych, zdominowanych, upośledzonych) oraz 
5) emancypację (opartą na interesach ludzi i zrównoważonej perspektywie gospodarczej) (25).

Odrzucenie symulakry wyboru na rzecz realnego oznacza możliwość podjęcia decyzji, w którym kierunku należy podążać: czy pogodzić się z biorobotyzacją, ekonomiczną waloryzacją i duchową dywidualizacją cechującą Globalczyka czy może jednak podjąć próbę zmiany na rzecz organicznego rozwoju społecznego zakorzenionego w różnorodności kulturowej, którego sprężynę stanowi dobrowolne poszukiwanie w świecie tego, co zapewnia relację wygrana – wygrana.

Tekst ukazał się w czasopiśmie „Sprawy Nauki”. Dziękujemy za zgodę na publikację materiału (cz. 1cz. 2).

Przypisy (1)

*Także państwo można prowadzić jak biznes – zarzut taki stawia rządowi Niemiec aresztowany 8.12.22. książę Heinrich XIII Reuss. (przyp. red.)

(1) E. Fromm, Ucieczka od wolności, Warszawa 1970, s. 274-276
(2) Zob. G. Cimek, Podstawowe problemy geopolityki i globalizacji, Gdańsk 2017
(3) M. Fisher, Realizm kapitalistyczny. Czy nie ma alternatywy, Warszawa 2020, s. 29
(4) D. Harvey, Neoliberalizm: historia katastrofy, Warszawa 2008, s. 29
(5) Zob. W. Pielewin, Generation P, Warszawa 2002
(6) Z. Brzeziński, Wybór. Globalna hegemonia czy globalne przywództwo, Kraków 2004, s. 203
(7) Inequality gap widens as ‘world’s richest 1% get 82% of the wealth,’ Oxfam says
https://www.cnbc.com/2018/01/22/wef-18-oxfam-says-worlds-richest-1-percent-get-82-percent-of-the-wealth.html (10.10.2022)
(8) „The State of Tax Justice 2021”, https://taxjustice.net/reports/the-state-of-tax-justice-2021/ (30.11.2021)
(9) M. Rydlewski, Scenariusze kultury upokarzania. Studium z antropologii mediów, Wrocław 2019
(10) Munich Security Report 2017: „Post-Truth, Post-West, Post-Order?”, https://espas.secure.europarl.europa.eu/orbis/document/munich-security-report-2017-post-truth-post-west-post-order (18.10.2022)
(11) E. Polak, Niby-rzeczywistość i warunki osiągnięcia w niej sukcesu, „Transformacje” 2012, nr 1–4 (72–75), s. 187
(12) Byung-Chul Han, Społeczeństwie zmęczenia i inne eseje, Warszawa 2022, s. 28-29
(13) S. Dama, Nomadyczne środowisko edukacyjne na przykładzie polskiej emigracji w Limerick w Irlandii: studium przypadku, Gdynia 2021, s 35-43
(14) E. Polak, dz. cyt., s. 187
(15) M. Fisher, dz. cyt., s. 24
(16) T. Klementowicz, Kapitalizm na rozdrożu, Warszawa 2019, s. 131
(17) https://www.money.pl/gospodarka/nauczyl-mnie-tego-steve-jobs-trzy-sposoby-na-to-by-byc-swietnym-we-wszystkim-co-sie-robi-6842498088942144a.html
(18) Byung-Chul Han, dz. cyt., s. 29
(19) J. Rickards, Wojny walutowe. Nadejście kolejnego globalnego kryzysu, Wydawnictwo Helion, Gliwice 2012, s. 153
(20) K. Fu Lee, Inteligencja sztuczna. Rewolucja prawdziwa. Chiny, USA i przyszłość świata, Poznań 2019, s. 33

Przypisy (2)

(1) E. Polak, Niby-rzeczywistość i warunki osiągnięcia w niej sukcesu, „Transformacje” 2012, nr 1–4 (72–75), s. 185-186
(2) Tamże., s. 188-189.
(3) Zob. R. Brown, Information Operations, Public Diplomacy & Spin: The United States and the politics of perception management „Journal of Information Warfare”, Vol. 1, No. 3 (2002), s. 40-50.
(4) Zob. G. Debord, Społeczeństwo spektaklu oraz Rozważania o społeczeństwie spektaklu, Warszawa 2006, s. 150 – 151.
(5) K. Szymielewicz, Google i Apple w obronie prywatności? https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1958428,1,google-i-apple-w-obronie-prywatnosci.read
(6) T. Klementowicz, Kapitalizm na rozdrożu, Warszawa 2019, s. 138.
(7) Tamże, s. 138-139.
(8) S. George, Czyj kryzys, czyja odpowiedź?, Warszawa 2011, s. 90-92.
(9) F. Nietzsche, Ludzkie, arcyludzkie, Warszawa 1908, s. 280.
(10) A. W. Nowak, Pasterze mikrozabójców — pandemia, szczepienia, biopolityka, (w:) PANDEMIA. Nauka. Sztuka. Geopolityka, pod red. M. Iwańskiego, J. Lubiaka, Szczecin/Poznań 2018, s. 41.
(11) S. Kowalik, Uśpione społeczeństwo. Szkice z psychologii globalizacji, Warszawa 2015, s. 138-146.
(12) https://www.youtube.com/watch?v=R71t7JAsu4Q
(13) Zob. M. Biernacka, Człowiek korporacji. Od normatywizmu do afirmacji własnego Ja, Warszawa 2009.
(14) L. Scherwitz. G. Mietzel, Wprowadzenie do psychologii. Podstawowe zagadnienia, Gdańsk 2000, s. 334.
(15) B. C. Han, Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje, Warszawa 2022, s. 26-27
(16) Tamże, s. 28-29.
(17) T. Klementewicz, dz. cyt., s. 133.
(18) M. Bierdiajew, Źródła i sens komunizmu rosyjskiego, Kęty 2005, s. 66.
(19) Zob. B. Krygier, Człowiek na nowo, Warszawa 2009.
(20) Zob. А. Зиновьев, На пути к сверхобществу, Издательство Нева, 2004.
(21) B. Suchodolski, Dwie cywilizacje uniwersalne, (w:) Strategia obrony i rozwoju cywilizacji humanistycznej. pod red. B. Suchodolskiego, Warszawa 1997, s. 25 -26.
(22) T. Eagleton, Po co nam kultura, Warszawa 2012, s. 93 -94.
(23) Socialism as Popular as Capitalism Among Young Adults in U.S., https://news.gallup.com/poll/268766/socialism-popular-capitalism-among-young-adults.aspx
(24) D. Khudori, The Rise of Asia and the Polarisation of Global Forces: Western Galaxy and Bandung Constellation. A Sketch of Ideas for a Global Future (w:) Bandung – Belgrade – Havana in Global History and Perspective. The Deployment of Bandung Constellation towards a Global Future, D. Khudori (Ed.) In collaboration with D. A. Arimbi and I. Bazie, Surabaya 2022, s. 1-14.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 166 / (10) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura

Być może zainteresują Cię również: