Felieton

Cześć i chwała, ale…

Rekonstrukcja Powstania Warszawskiego, La Coruña (Galicja, Hiszpania) 2016 r.
Rekonstrukcja Powstania Warszawskiego, La Coruña (Galicja, Hiszpania) 2016 r. fot. by Contando Estrelas is licensed under CC BY-SA 2.0

Olaf Swolkień

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 83 / (31) 2021

O Powstaniu Warszawskim napisano już chyba wszystko, a jednak myśli o nim wracają do nas co roku; z jednej strony za sprawą oficjalnych uroczystości, z drugiej poprzez ciągle aktualne pytania; co by było, gdyby powstanie nie wybuchło, jaki jest bilans powstania po tylu latach, czy decyzja o jego wybuchu była słuszna, konieczna, błędna? Jaka z tego płynie nauka dla teraźniejszości?

W tym roku wobec narastającego terroru trzeciego totalitaryzmu, który stanowi swego rodzaju syntezę dwóch poprzednich, te nieco już zdawałoby się wyblakłe pytania, na nowo nabierają aktualności, bo Polacy znowu znaleźli się pod okupacją, tym razem znacznie bardziej wyrafinowaną, ale biorąc pod uwagę dotychczasową ilość ofiar wcale nie mniej brutalną i okrutną niż działo się to pod panowaniem nazistów czy komunistów w okresie stalinowskim. Różnica polega jedynie na tym, że siła nowoczesnych technologii, a przede wszystkim kontroli umysłów za pomocą środków masowej propagandy sprawia, że spora część rodaków nie zdaje sobie z niej sprawy, w związku z czym dobrowolnie maszeruje do współczesnych punktów segregacji i poddaje się procedurom medycznym niemniej skutecznym od eksterminacyjnych zabiegów w latach 1939-1956. Dzisiaj przyjęły one nazwę nadmiarowych zgonów pacjentów pozbawionych pomocy lekarskiej, czy odciętych od wsparcia rodziny ofiar zbrodniczych procedur, których ostatnim etapem jest okrutna śmierć pod respiratorem.

To, że decyzja o wybuchu powstania była oparta na naiwnych ocenach politycznych i militarnych, nie ulega wątpliwości i z uwagi na zmianę sposobu prowadzenia wojny, układu sił politycznych nie ma większego przełożenia na dzisiejsze czasy. Nadal ważne są natomiast mechanizmy psychologiczne, które do tamtej katastrofy doprowadziły, bo natura ludzka, narodowe kompleksy nie zmieniają się tak szybko.

Jeden z nich to ambicje dowódców, w większości związanych z sanacją, którzy chcieli się odegrać za upokorzenia po klęsce wrześniowej, drugi to niska jakość ich dowodzenia, rozeznania sytuacji, umiejętności zachowania zimnej krwi i kierowania się logiką zamiast uczuciami, co świadczy o złej selekcji na najwyższe stanowiska, braku odwagi cywilnej – najbardziej kompromitujący w tym względzie argument, jaki podnosili post factum na swoje usprawiedliwienie, brzmiał: powstanie i tak by wybuchło, bo takie były nastroje wśród młodych.

Jednak tym, co wydaje się stać u podstaw decyzji i masowych propowstańczych nastrojów w momencie jego wybuchu, była pewna wizja świata i polityków, którzy są zasadniczo dobrzy i zachwycą się naszą odwagą i poświęceniem. Pokażemy światu, zawstydzimy go swoją szlachetnością, wzruszymy cierpieniem, zachwycimy odwagą i poświęceniem. Niezwykle trudno wpisywać tę wizję świata pokolenia Kolumbów w katalog błędów, bo świadczy ona o szlachetności jej wyznawców, sądzących świat i innych po sobie, niczym ufne dzieci dobrych rodziców, które trafiły do jaskini zbójców, a jednak, a jednak polityka jest polityką i miejsca na sentymenty w niej prawie nie ma. Gdyby Warszawa nie została do cna zburzona, gdyby 200 tysięcy jej mieszkańców nie zostało wymordowanych, a reszta wypędzona, gdyby tysiące powstańców nie zostało często bestialsko zabitych, lub nie znalazło się po wojnie na emigracji, gdyby mieli liczne rodziny i dobrze wychowali własne dzieci w kraju, to realna siła Polski byłaby większa i wiele sprzedajnych miernot, a nierzadko zdrajców i zbrodniarzy oraz ich dzieci, które dzisiaj oglądamy na ekranach telewizorów, nie zdołałoby wypłynąć na wierzch.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

A jednak, a jednak także w historii i w polityce jest miejsce na emocje, symbole, mity. Stąd znaczenie tak zwanej polityki historycznej, wojny informacyjnej, morale armii i narodów. Dziewczyny i chłopcy, którzy bohatersko zginęli, nie przekazali nam swoich genów, wzorców kulturowych, zostawili nam jednak coś, co nadal istnieje, wzrusza, stanowi wyzwanie i wzór. W tym sensie rację ma zarówno chiński dygnitarz, który w 200 lat po rewolucji francuskiej zapytany o to, jak ją ocenia, odpowiedział, że na to jeszcze za wcześnie, jak i pilot bombowca, który lecąc do Polski z południowych Włoch, już nad Małopolską obliczył, że z powodu oblodzenia zabraknie mu paliwa na powrót i zawrócił, zanim zrzucił ładunek, swoją misję wykonał dokładnie i bez strat kilka dni później.

Dowódcy powstania popełnili z politycznego, wojskowego i cywilizacyjnego punktu widzenia wszelkie możliwe błędy i trwali w nich uparcie często długo po jego zakończeniu. A jednak, a jednak heroizm i ofiara jego szeregowych uczestników nadal są w grze i z czasem jak wszystko co wielkie i szlachetne, na przekór szydercom i racjonalistycznym mędrkom jego uczestnicy mówią do nas: ciągle tu jesteśmy, jeszcze nie skończyliśmy, wyciągaj wnioski, bądź mądrzejszy, ale walcz dalej.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 83 / (31) 2021

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura

Być może zainteresują Cię również: