Czy da się zatrzymać plastikową apokalipsę?

plastikowa apokalipsa i zanieczyszczona Ziemia
fot. Andy z Pixabay

W latach 50. XX wieku ludzkość produkowała milion ton plastiku rocznie. Zaledwie sześć dekad później, w roku 2010, liczba ta została zwielokrotniona do ponad… 350 milionów ton! Czy to oznacza, że współczesny świat uzależnił się od produkcji taniego tworzywa sztucznego? Jaki procent tego ogromu śmieci jesteśmy w stanie przetworzyć? Co się dzieje z pozostałą częścią? Czy recykling faktycznie działa tak jak powinien? Kto ponosi odpowiedzialność za plastikową apokalipsę? – pytają twórcy francuskiego dokumentu.

Zrealizowany dla France.tv reportaż „Ukryte oblicze recyklingu” („Sur le front – La face cachée du recyclage”) Sylvaina Pierrona utrzymany jest w konwencji filmu detektywistycznego, w którym dziennikarz Hugo Clément porusza się tropem plastikowych odpadów, wyrzucanych do żółtego pojemnika do segregacji.

Toksyczny dym pod Paryżem

Śledztwo rozpoczyna się na tarasie z widokiem na ulokowaną pod Paryżem największą spalarnię śmieci w Europie.

Kris Schaerer, aktywistka ekologiczna, rozmawiająca z reporterem, przytacza szokujące informacje dotyczące zawartości dymu wydobywającego się z kominów spalarni. „W białym dymie jest dużo pary, ale jest też dwutlenek węgla – najważniejszy gaz cieplarniany. I co bardziej niepokojące: dwutlenek siarki, kwas chlorowodorowy, ślady amoniaku, ołowiu i arszeniku […] A wszystko to zgodnie z przepisami” – wyjaśnia zaniepokojona Schaerer.  

Połowa odpadów źle sortowana

Wnętrze spalarni przypomina bezgraniczny świat złożony ze śmieci. Odpady pozyskiwane od blisko miliona mieszkańców Paryża, składowane są w gigantycznym bunkrze o pojemności siedmiu basenów olimpijskich.

Co niezwykle smutne, ponad połowa z 650 tysięcy ton śmieci trafiających rocznie do paryskiej spalarni, mogłaby zostać poddana recyklingowi np. plastikowe butelki i aluminiowe tacki. Zostają niepotrzebnie spalone, ponieważ wyrzucono je do nieodpowiedniego kosza – tłumaczy pracownik przedsiębiorstwa.

Jeździmy po naszych śmieciach

Odpady zostają spopielone w olbrzymim piecu w temperaturze 1000 stopni Celsjusza. Produktem ubocznym tego procesu jest tzw. żużel paleniskowy – czyli wszystko, co nie spłonęło. Kamera dokumentalistów rejestruje gorący żużel wysypywany na taśmociąg. Przewijają się na nim fragmenty ceramiki, kawałki szkła, metale, jest też dużo plastiku. Żużel trafia później na rzeczne barki, które wywożą go do tzw. centrum dojrzewania.

„Centrum dojrzewania” to nic innego jak ulokowane w szczerym polu wielkie hałdy niespalonych śmieci. Wyłącznie Francja wytwarza ich 3 miliony ton rocznie. Żużel paleniskowy wydobyty z pieca należy „przetworzyć”, tj. zostawić na wolnym powietrzu, ponieważ niektóre zanieczyszczenia rozpuszczają się naturalnie – tłumaczy narrator dokumentu. Niespalone odpady, które spełniają normy zanieczyszczeń, są przesiewane, a po opuszczeniu „centrum dojrzewania” wykorzystuje się je jako podkład pod budowane autostrady.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Autostrady zbudowane z substancji rakotwórczych

W trakcie śledztwa, Hugo Clément zapoznaje się z niepokojącymi wynikami badań próbek odpadów z „centrum dojrzewania”, przeprowadzonych przez specjalistyczne laboratorium Flandres-Analyses.

W „przetworzonym” żużlu paleniskowym wykorzystanym do budowy francuskiej autostrady odkryto dioksyny – substancje rakotwórcze. Obecność dioskyn w żużlu często wynika ze znacznej obecności plastiku w spalanych śmieciach. Jeśli przeniknie przez nie woda, dioksyny rozprzestrzenią się w środowisku i dostaną się do wód gruntowych. Zdaniem zespołu badawczego, substancje te mogą zaburzyć działanie ludzkiego organizmu, powodując problemy hormonalne, nowotworowe oraz skórne.

Pieniądz ważniejszy od środowiska

Podparyską spalarnię opuszczają nie tylko dym i żużel paleniskowy. Jest coś jeszcze. Pyły z oczyszczania spalin, osiadające na filtrach kominów – są one tak toksyczne, że nie można ich stosować nawet do budowy dróg. Francuzi eksportują je do Niemiec, gdzie są zakopywane w kopalniach soli.

Ralf Krupp, niemiecki geolog i aktywista rozmawiający z francuskim dokumentalistą, ostrzega, że w jednej z kopalń istnieje duży problem przesiąkania wody. Zdaniem geologa istnieje poważne ryzyko, że pewnego dnia woda dosięgnie trujących odpadów, a następnie spłynie do wód gruntowych. Wówczas doszłoby do nieodwracalnego skażenia lokalnego środowiska.

Według Kruppa właściciele kopalni przyjmują toksyczne śmieci, ponieważ zarabiają na tym bardzo dużo pieniędzy. „To dla nich ogromny interes, a kraje produkujące śmieci nie muszą się o nie martwić. Obie strony wygrywają. Jedynym przegranym jest środowisko” – oznajmia zbulwersowany aktywista.

Czy recykling działa tak, jak powinien?

Podczas swojej podróży reportażysta rozmawia z Nathalie, pracownicą laboratorium zajmującego się analizą rozpadu plastiku. Jej zdaniem plastiku nie da się recyklingować we właściwym tego słowa znaczeniu. Każdy cykl przetwarzania butelki typu PET oznacza co najmniej 30 procent strat. Można ją przetworzyć maksymalnie dwa lub trzy razy, a dotyczy to tylko butelek przezroczystych i niebieskawych. W przypadku innych rodzajów plastiku sprawy komplikują się jeszcze bardziej.

Kolorowych butelek nie można przetworzyć w to, czym były, dlatego zostają przekształcone w folię do izolacji domów. Butelki nieprzezroczyste np. po mleku zostają częściowo wykorzystane do produkcji szlauchów ogrodowych i części samochodowych, a gdy się zużyją, nie będą już przerabiane. Tacki aluminiowe w dużej części trafią do spalarni. „Dziś nie potrafimy odzyskiwać przytłaczającej większości plastiku. […] Mówimy o czymś takim jak decykling. Nie sprawiamy, że śmieci znikają, tylko je ukrywamy. Gromadzimy je pod postacią innych przedmiotów” – przekonuje Nathalie.

Kraje Azji i Afryki śmietnikiem Zachodu

Ostatni akt reportażu poświęcony jest eksportowi milionów ton plastiku z bogatych krajów Zachodu do Azji i Afryki.

Przetwarzamy niewiele, a i to nie zawsze u siebie – stwierdza narrator dokumentu. Kamera rejestruje w tym czasie indonezyjską wioskę rybacką, a chwilę później Dandorę – slumsy na przedmieściach Nairobi. Miejsca te dosłownie toną w śmieciach. Hałdy plastikowych odpadów usypane zaledwie kilka kilometrów od stolicy Kenii, przypominają scenerię z postapokaliptycznych filmów pokroju „Elizjum” czy też „Wall-E”. – Jak ten plastik się tu znalazł? – pyta  Hugo Clément, przechadzając się po indonezyjskiej „plastikowej wiosce”.

Rozmawiająca z reporterem aktywistka Anabelle obnaża nielegalny proceder zachodnich firm. W okolicach „plastikowej wioski” znajduje się fabryka papieru, która legalnie importuje z Europy papierowe odpady.

Europejskie firmy chcąc pozbyć się plastiku, umieszczają go nielegalnie w kontenerach z papierem.

„Wydaje nam się, gdy wyrzucimy śmieci do kosza na recyklig, że zostają one przerobione na coś innego, ale widzimy, że za sprawą niezbyt uczciwych organizacji śmieci trafiają do Indonezji” – wyjaśnia aktywistka.

Proceder polegający na (nie)legalnym wysyłaniu europejskich i amerykańskich śmieci do Azji w najbliższym czasie ma jednak zostać ukrócony. Indonezja przechwytuje importowany plastik i odsyła kontenery do Francji. Chiny w roku 2018 oświadczyły, że nie chcą być śmietnikiem świata. Za nimi poszły Indie, Kambodża i Tajlandia. Czy to oznacza, że większość europejskich odpadów plastiku pozostanie w Europie? Niekoniecznie. Reporter informuje widzów, że Francja oraz Stany Zjednoczone znalazły już nowe rynki zbytu – Turcję oraz Kenię.

Przyszłość bez plastiku?

W ostatniej scenie reportażu Clément odwiedza laboratorium w Owernii, w którym zespół badawczy dokonał fascynującego odkrycia. Francuscy uczeni stworzyli enzym pozwalający rozłożyć plastik, by  móc wykorzystywać go w nieskończoność. Jeden z naukowców wręcza dokumentaliście przezroczystą plastikową butelkę powstałą w stu procentach z recyklingowanego kolorowego tworzywa. Dzięki rewolucyjnemu enzymowi stara butelka będzie mogła przeistoczyć się w nową butelkę bez żadnych strat dla przyrody.

Czy jednak potencjalne zastosowanie enzymu w przyszłości sprawi, że państwa Zachodu zakończą bandycki proceder i przestaną nielegalnie eksportować miliony ton plastiku do Azji i Afryki? Z kolei, czy ubogim państwom importującym śmieci z Zachodu, pokroju Sri Lanki, Wietnamu lub Filipin, wystarczy środków na zrewolucjonizowanie swoich tragicznie funkcjonujących gospodarek recyklingowych? Według badań zleconych przez fundację Ocean Conservancy, z obszaru Chin i Azji Południowo-Wschodniej pochodzi ponad połowa wszystkich śmieci, jakie trafiają do oceanów. Trzy i pół miliarda ludzi wyrzuca plastikowe odpady, gdzie popadnie. Żadna instytucja, publiczna czy też prywatna, nie zajmuje się jego zbieraniem. Plastik dosłownie piętrzy się pod stopami milionów Azjatów.

Pozytywny finał francuskiego dokumentu moim zdaniem należy potraktować jako przejaw naiwności oraz hipokryzji Europejczyków, którzy wierzą, że reszta świata, ot tak, dostosuje się do norm narzucanych przez „proekologiczny” Zachód. Być może pomimo wiary dokumentalistów w lepsze jutro, świat skazany jest na plastikową apokalipsę?

Iceland, Liechtenstein, Norawy – Active citizens fund – logo

Projekt „Rady na odpady” finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 163 / (7) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia # Świat Rady na odpady

Być może zainteresują Cię również: