Dane mówią, ale nigdy nie wyjaśniają. Narastający problem depresji i samobójstw w Polsce
„Los datos dicen, pero nunca explican” – dane mówią, ale nigdy nie wyjaśniają, to słowa argentyńskiej reporterki Leili Guerreiro, która przed laty postanowiła zbadać przyczyny szeregu przemilczanych samobójstw w okresie 1997-1999 w Las Heras, małym patagońskim miasteczku „na końcu świata”.
Grupa dwunastu, przeważnie młodych ludzi sukcesywnie odbierała sobie życie na przestrzeni tych dwóch lat, następne kilka osób w 2005 r. Reporterka bezskutecznie próbowała zbadać przyczyny tej, nazwijmy to szumnie, „pandemii” (Czy w Las Heras rządziła sekta? Czy zabijał brak perspektyw w miasteczku-widmie?) oraz nagłośnić problem, badany wówczas wprawdzie przez takie organizacje jak UNICEF oraz argentyńską organizację pozarządową Poder Ciudadano (Siła Obywatelska), które jednak finalnie nie odkryły wspólnego mianownika. Z kolei stołeczna prasa uparcie milczała, w 2005 r., owszem, pisali wreszcie o samobójstwach, ale nie w rodzimym kraju…: „o dziewięciu uduszonych gazem, którzy w sobotę 5 lutego 2005 roku zostali znalezieni w posiadłości Higashi Izu, sto kilometrów na południowy wschód od Tokio”.
Być może jednak coś się zmienia, sytuacja przedstawiona wyżej dotyczy przecież zdarzeń sprzed około dwudziestu lat.
Wydaje się, że dziś świadomość dotycząca problemu samobójstw jest większa, daleko wykraczająca poza mgliste wyobrażenie o lasach samobójców z Japonii, podobnie jak świadomość tego, że depresja jest chorobą, tak samo prawdziwą jak chociażby astma czy epilepsja.
Jeśli jednak problem narasta, to może zwyczajnie przerosnąć, wtedy potrzeba na nowo uświadomienia, nowej perspektywy, pokładów zrozumienia.
Jakby nie patrzeć, o depresji mówi się dużo, coraz więcej, w Internecie znajdziemy szereg artykułów na ten temat, co z kolei według pewnych psychoterapeutów bywa szkodliwe: niektórzy samozwańczy eksperci negują skuteczność leczenia farmakologicznego, bez którego często nie da się mówić o jakimkolwiek powrocie do normalności przez chorych, a przede wszystkim zapomina się o tym, że nieleczona choroba może prowadzić do śmierci… I niestety, pomimo dostępnej i znanej farmakoterapii, aż 75% chorych na świecie się nie leczy. Przypomnijmy, na świecie na depresję choruje 3,8% co stanowi ok. 280 mln ludzi, zaś w Polsce 5,1%, czyli ok. 1,8 mln.
Z drugiej strony, ten nadmierny szum informacyjny może sprawić, że każdy „smutek” będzie brany za depresję, co hipotetycznie mogłoby doprowadzić do nadużywania tego terminu przez osoby zdrowe, ale, mówiąc kolokwialnie, migające się od pracy (L4 na chorobę psychiczną jest stosunkowo trudniejsze do podważenia), co znów mogłoby doprowadzić do zmęczenia tematem przez otoczenie i zbagatelizowanie prawdziwego już problemu u osoby naprawdę chorej. Błędne koło. Dlatego owszem, ważne jest mówienie o tej chorobie, z naciskiem jednak na to, w jaki sposób to robimy, bo przecież „złe słowo zastąpić umie bombę atomową”.
A jest o czym mówić, bowiem z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2019 r. w Polsce 5255 osób (dorosłych i dzieci) odebrało sobie życie.
A jeśli iść za literaturą suicydologiczną, według której liczba usiłowań dziesięciokrotnie przekracza roczną liczbę samobójstw dokonanych, to w 2019 r. w Polsce realnie próbowałoby popełnić samobójstwo ok. 50 tysięcy ludzi (wspomina o tym prof. Brunon Hołyst w rozmowie z Małgorzatą Gołotą w jej książce „Żyletkę zawsze noszę przy sobie”).
Mimo że na stronie KGP znajdujemy informację o 11961 zamachach samobójczych z 2019 r., psychiatrzy zwracają jednak uwagę na to, że nie wszystkie te próby kończą się zawiadomieniem policji, a także wskazują na badania naukowe, potwierdzające, że takich prób jest w rzeczywistości nawet nie tyle dziesięciokrotnie, co i kilkadziesiąt, a może i 100 razy więcej, niż wskazują na to dane. Spróbujmy więc z tą świadomością zmierzyć się z liczbami: w najgorszym wypadku w 2019 r. w Polsce samobójstwo próbowałoby popełnić ponad 500 tysięcy osób! To prawie cały Poznań…
Zostańmy jednak przy oficjalnych danych, według których liczba zamachów samobójczych w Polsce w 2020 r. wynosiła 12013, zaś w 2021 r. już 13798. Na domiar złego trzeba uświadomić sobie jeszcze, że w liczbie prób z 2021 r. „ukrywa” się 1496 dzieci i nastolatków poniżej 18 roku życia (z czego 127 zakończyło się śmiercią). Jest to (pod względem podjętych prób) o 77% więcej w stosunku do roku 2020 i o 19% więcej, jeśli chodzi o zgony.
Jeśli przeanalizujemy dane z ostatnich kilku lat, wychodzi na to, że rok 2021 był prawdziwym skokiem (prawie dwa tysiące zarejestrowanych prób więcej niż w poprzednich latach).
Takie dane kłócą się ze stwierdzeniem, iż „nastrój globalnej katastrofy zawsze choć trochę pomaga w odbiorze katastrofy osobistej, pewnie dlatego samobójstwa tak rzadko zdarzają się w czasie wojny”, bo jeśli Covid-19 uznać za globalną katastrofę, to okazuje się, że ów wirus nie przyćmił wcale a wcale odbioru tych osobistych.
Pierwszą przyczyną, o której moglibyśmy pomyśleć, nie jest więc Covid-19, lecz przeciwdziałanie mu, przeciwdziałanie w najostrzejszej postaci, jaką był lockdown. Izolacja, tak trudna dla wielu dorosłych, dla dzieci i młodzieży mogła okazać się jeszcze większym koszmarem: w najgorszych scenariuszach oznaczało to przecież przebywanie 24/24 w patologicznej rodzinie. W innych po prostu mogło okazać się, że spędzanie czasu z bliskimi jest stresogenne: Marcin Łokciewicz, nauczyciel wychowawca z Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze podkreśla, że jego pacjenci często opowiadają, jak fatalnie wpływają na nich kłótnie rodziny na tematy polityczne, przywołuje sytuację, w której jedna dziewczynka pocięła się żyletką właśnie przy okazji Świąt, kiedy to zwolennicy PiS-u (dziadkowie) tak bardzo ścięli się z rodzicami (zwolennikami PO), że w konsekwencji prawie się pobili. Podział polityczny, który tak głęboko wkradł się w całe rodziny, oddziałuje na wiele aspektów naszego życia, w tym na psychikę.
Innym problemem są wszechobecne smartfony i nieograniczony dostęp do Internetu (telefon z Wi-Fi czy LTE dla wielu ludzi stał się być może nawet jedynym przyjacielem w trakcie izolacji…).
Te „cudowne” narzędzia, niewłaściwie stosowane, powodują narastanie zaburzeń depresyjnych i nasilenie częstotliwości ich występowania u młodzieży o 50-60% w porównaniu z sytuacją sprzed 15 lat. Zwróćmy też uwagę na fakt, że, według Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, aż 64% dzieci w wieku 6 miesięcy – 6,5 lat korzysta z urządzeń mobilnych, z kolei w grupie dzieci między 5 a 6 rokiem życia korzystanie z tego typu sprzętu jest powszechne.
Według dr. n. med. Macieja Klimarczyka, dzieci, a zwłaszcza młodzież, do późnej nocy podłączone są do sieci, w związku z czym mają znacznie mniej relacji społecznych niż dzieci w latach 90. czy wcześniej. Mając iluzję bycia w grupie, w istocie są samotni, a to właśnie samotność i brak relacji są jednymi z najpoważniejszych czynników ryzyka wystąpienia depresji. Do tego dochodzi oczywiście piękny świat przedstawiony przez rówieśników w Internecie – i o ile dorośli (równie uzależnieni od smartfonów) z większym dystansem spoglądać będą na te „idealne” obrazki z życia znajomych, o tyle dzieciom i młodzieży może wydawać się, że tylko ich życie jest nudne, a rówieśnicy przeżywają same piękne chwile…
Źródłem stresu są też rzecz jasna niepokojące informacje, nieustanne bodźce płynące z mediów, bombardujące nas głównie złymi wiadomościami, z których jedyny wniosek, jaki należałoby wysnuć to taki, że otaczający nasz świat jest niebezpieczny, straszny i, że trzeba się bać.
Wojciech Eichelberger, psycholog i psychoterapeuta wskazał ponadto 10 najistotniejszych według niego przyczyn depresji u dzieci i nastolatków. I tak np. byłyby to: opresyjny system szkolny (przeładowana, anachroniczna podstawa programowa), deficyt szczerego kontaktu z przepracowanymi (lub gorzej: uzależnionymi od czegoś) rodzicami, brak relacji z rówieśnikami wolnych od współzawodnictwa, presji, lansu, hejtu, brak ruchu i aktywności fizycznej, brak czasu wolnego i energii życiowej spowodowany nadmiarem zadań, deficyt kontaktu z przyrodą, chciwość, hipokryzja, bezradność i agresja dorosłych, rozczarowanie pieniądzem i konsumpcją, kumulacja poczucia zagrożenia w świecie kreowanym przez polityków i media na teatr terroru itp.
Możemy doszukać się niezliczonych przyczyn depresji, trzeba pamiętać jednak o dwóch ważnych aspektach: po pierwsze, depresja nie jest zawsze wypadkową środowiska, możemy mieć bowiem do czynienia z depresją endogenną, czyli biologiczną. Oznacza to, że nawet przy wspierających, kochających rodzicach, traktujących dziecko jak przyjaciela, partnera do rozmowy (co, zdaje się, powinno być normą, ale niestety – nie jest), przy dojrzałych i koleżeńskich rówieśnikach, niestresującej szkole – młody człowiek może zachorować. (Podobnie usatysfakcjonowany życiem dorosły). Choć, szczęście w nieszczęściu, ale według Przemysława Zakowicza, lekarza rezydenta psychiatrii, niezależnie od naszych genów, ich ekspresją steruje środowisko i to ono decyduje o tym, co się ujawni, a co nie.
Po drugie, samobójstwa nie zawsze są też wynikiem depresji.
Czyli osoba, potocznie mówiąc, „niedepresyjna” (pomijając to, że może swoje kłopoty świetnie ukrywać nawet przed bliskimi), może w swojej głowie mieć niedające się rozwiązać problemy, dla których (w psychice takiej osoby) jedyną alternatywą jest śmierć. Co zatem robić? Jak poprawić tę sytuację? Jak przekonać, że alternatywą dla życia jest życie?
Nie ma mowy o jednoznacznych odpowiedziach, na pewno jednak dobrze zdać sobie sprawę z tego, jak wygląda depresja, jak przebiega u dorosłych a jak u młodzieży, jakie zachowania powinny wzbudzić nasz niepokój. W tym miejscu podkreślmy jednak, że niniejszy artykuł oczywiście nie zastąpi wizyty u psychologa, psychoterapeuty, czy psychiatry. Zwracamy tu jedynie uwagę na jedną z wielu, coraz bardziej powszechnych bolączek naszej cywilizacji. I możemy poszukać pośrednich nawet nie tyle rozwiązań, co sposobów na zminimalizowanie tego zjawiska.
Wróćmy więc do początku, a zatem do definicji depresji: jest to choroba polegająca na zaburzeniach nastroju (utrata przyjemności, smutek, pesymistyczne spojrzenie na siebie samego i otaczający świat).
Jeśli taki stan utrzymuje się ponad dwa tygodnie i ma znaczący wpływ na codzienne życie, wtedy smutek zaczyna być chorobą. Choć nie chodzi jedynie o smutek, najczęściej tu kojarzony, a wręcz o brak zdolności odczuwania jakichkolwiek emocji, o pustkę. To zaburzenie polega na tym, że przestaje się chcieć cokolwiek. Nieleczone doprowadzi do tego, że jedyną zachcianką będzie śmierć.
Oczywiście, inaczej będzie to przejawiać u dorosłych, a inaczej u dzieci i młodzieży. Ci pierwsi mają większą szansę zrozumieć, co się dzieje w ich głowie, a jeśli nie, to ich problemy bywają „łatwiejsze” do wychwycenia (choćby dlatego, że, niestety, dorośli w takich sytuacjach częściej mają tendencję do sięgania po alkohol czy narkotyki…). Małe dziecko nie będzie umiało powiedzieć, że nie chce mu się żyć. Zamiast tego usłyszymy, że nie ma siły, boli go/ją brzuch albo, że szkoła jest głupia. Najczęściej będą to objawy somatyczne. Trzeba być uważnym, obserwować, czy w sposobie bycia młodych osób nie zmieniło się nic istotnego, nawet jeśli sądzimy, że nie mają powodu do kryzysu. Mowa o obniżonym nastroju, zmianach w wyglądzie, wagarach czy izolowaniu się od rówieśników.
Psychoterapeutka i konsultantka telefonu zaufania 116 111 Paulina Dąbrowska zwraca też uwagę na aspekt nauki: problemem mogą być nie tylko nagle obniżające się oceny, ale i przeciwnie, nagła poprawa ocen również powinna zwiększyć uważność. W taktyce polegającej na zintensyfikowanym działaniu i koncentracji chodzi także o to, by uwolnić się od przeżywania, myślenia, czy cierpienia.
W przypadku depresji, stanów depresyjnych, są trzy stopnie referencji ścieżki proceduralnej (za Przemysławem Zakowiczem): pierwszy stopień to opieka środowiskowa, psychologowie szkolni, pedagodzy, poradnie psychologiczno-pedagogiczne, to tu należy rozpocząć poszukiwanie pomocy. Kolejnym stopniem (dla dzieci z większymi problemami) są poradnie zdrowia psychicznego i oddziały dzienne w placówkach psychiatrycznych. Dopiero trzeci stopień to całodobowy szpital psychiatryczny.
W sytuacji idealnej zadziałać powinien cały system, tj. szkoła i rodzina powinny współpracować. Niektórzy specjaliści uważają wręcz, że tak, jak istnieją szkoły rodzenia, tak samo powinny istnieć szkoły bycia rodzicem… Albo chociaż podstawowy kurs psychologii, bo wiele problemów wynika też zwyczajnie z nieświadomości (dobitnym przykładem są chociażby niedopasowane oczekiwania rodziców do możliwości dziecka).
Jednak nie wchodząc już w szczegóły, pierwszą podstawową kwestią jest uświadomienie sobie, że depresja nie jest fanaberią ani lenistwem, ani też powodem do wstydu.
Przy zwiększonej empatii i życzliwości, ludzie borykający się z problemami psychicznymi mieliby większą szansę na znalezienie chociażby „pierwszej pomocy”, kogoś, kto zauważy, zainteresuje się, wyciągnie rękę. To samo dotyczy samobójstw: ludzie powinni być uczeni wzajemnej troski i życzliwości, powinni wykształcić w sobie zdecydowanie większą zdolność do międzyludzkiego zrozumienia.
Czy to, że Polacy są wobec siebie nieżyczliwi, jest czczym, stereotypowym gadaniem, czy jednak ma jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości? Pamiętajmy, że słowo może tak leczyć, jak i zabijać… Ponadto, według pioniera wiktymologii i suicydologii, profesora Brunona Hołysta, nasze państwo nie angażuje się niestety w profilaktykę zapobiegania samobójstwom (o wiele więcej uwagi poświęcamy depresji).
Prof. Hołyst, w ramach Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, dąży do utworzenia w Polsce narodowego programu zapobiegania samobójstwom, który funkcjonuje już w dwudziestu państwach. Nie chciałabym gorzko podsumować, że na razie jesteśmy zdani sami na siebie, jednak wiele zależy od tego, jakimi słowami będziemy otaczać się wzajemnie. I nie, nie zastąpi to konsultacji ze specjalistami, ale na pewno nie zaszkodzi: empatia, zainteresowanie drugim człowiekiem, zrozumienie. „Tylko”, a może dla kogoś „aż” tyle. I może dla tego kogoś to „aż tyle” będzie przełomem ku dobremu.
Publikacja tego tekstu we wrześniu nie jest dziełem przypadku – 10 września jest Światowym Dniem Zapobiegania Samobójstwom. Symbolem decyzji o kontynuacji życia jest średnik: to jeszcze nie koniec, ostateczne słowo nie zostało powiedziane.
Telefony wsparcia:
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 213 – Telefon dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 484 88 01 – Antydepresyjny Telefon Zaufania
22 484 88 04 – Telefon Zaufania Młodych
800 121 212 – Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka (dla dzieci, młodzieży i opiekunów)
800 702 222 – Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym
https://forumprzeciwdepresji.pl/wazne-telefony-antydepresyjne
Źródła:
L. Guerreiro, „Samobójcy z końca świata. Kronika patagońskiego miasteczka”, w przekładzie Katarzyny Sosnowskiej, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa, 2015 r.;
M. Gołota, „Żyletkę zawsze noszę przy sobie”, Wydawnictwo Filia, Poznań, 2022 r., w szczególności fragmenty rozmów:
- z profesorem nauk prawniczych, specjalizującym się w zagadnieniach kryminalistyki i kryminologii, Brunonem Hołystem (s. 278);
- z nauczycielem wychowawcą w Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze, Marcinem Łokciewiczem (s. 46, s. 70, s. 255);
- z dr. n. med., specjalistą psychiatrii i seksuologiem, Maciejem Klimarczykiem (s. 309);
- z lekarzem rezydentem psychiatrii dzieci i młodzieży, Przemysławem Zakowiczem (s. 27, s. 139);
- z psychoterapeutką, trenerką, socjoterapeutką, Pauliną Dąbrowską (s. 153);
https://statystyka.policja.pl/st/wybrane-statystyki/zamachy-samobojcze, dostęp: 30.08.2022;
https://zwjr.pl/artykuly/raport-dotyczacy-zachowan-samobojczych-mlodziezy, dostęp: 30.08.2022;
https://www.who.int/news-room/fact-sheets/detail/depression, dostęp: 30.08.2022;
https://pacjent.gov.pl/jak-zyc-z-choroba/kiedy-smutek-jest-choroba, dostęp: 30.08.2022;
https://worldpopulationreview.com/country-rankings/depression-rates-by-country, dostęp: 31.08.2022;
A. Bąk, „Korzystanie z urządzeń mobilnych przez małe dzieci w Polsce. Wyniki badania ilościowego”, Fundacja Dzieci Niczyje, Warszawa, 2015 r., dostęp: 30.08.2022;
W. Eichelberger, „10 przyczyn depresji dzieci i młodzieży według W. Eichelbergera”, dostęp: 30.08.2022;
J. Sztaudynger: „złe słowo zastąpić umie bombę atomową”;
M. Houellebecq, w tłumaczeniu Beaty Geppert w „Serotonina”, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa, 2019 r.: „nastrój globalnej katastrofy zawsze choć trochę pomaga w odbiorze katastrofy osobistej, pewnie dlatego samobójstwa tak rzadko zdarzają się w czasie wojny”;