fbpx

Rozmowa

Depresja to choroba i trzeba o tym mówić wprost

sama
sama fot. Grae Dickason z Pixabay

Z psychologiem Anną Morawską-Borowiec rozmawiamy o depresji – poważnej, a niestety często bagatelizowanej chorobie XXI wieku – wpływie pandemii na jej rozwój i sposobach radzenia sobie z izolacją.

Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją został ustanowiony na dzień 23 lutego przez Ministerstwo Zdrowia w 2001 roku. Celem inicjatywy jest upowszechnianie wiedzy na temat depresji i zachęcanie chorych do leczenia.

Magdalena Boroń: „Światowa Organizacja Zdrowia wskazywała, że gdzieś za 10 lat możemy mieć depresję jako już tę czołową chorobę, z którą zmaga się ludzkość. Ja myślę, że to nie jest kwestia 10 lat, ale najdalej kilku lat, a być może nawet tego roku” – powiedziała pani w wywiadzie dla Polskiego Radia 24. Czy do takiej opinii przyczyniła się obecna pandemia, czy nawet bez jej istnienia mogłaby pani wypowiedzieć takie słowa?

Anna Morawska-Borowiec: Pandemia znacząco przyczyniła się do tego, że depresja znacznie szybciej stanie się, prawdopodobnie, chorobą czołową, z którą będzie zmagać się ludzkość.

Istotne jest, by mówić wprost, że depresja to choroba. Szczególnie osobom, które jej nie leczą, trzeba przypominać, że depresji często towarzyszą myśli samobójcze i właśnie ze względu na ten objaw mówimy o depresji jako o chorobie śmiertelnej, zagrażającej życiu w bardzo poważny sposób.

Bez wątpienia pandemia, permanentny stres, niepewność tego, co przyniesie jutro, kiedy nasze życie wróci do chociaż względnej normalności – wszystkie te kwestie sprawiają, że nie ma osoby, która chociażby pod jednym względem nie byłaby dotknięta i zagrożona tą sytuacją. W związku z tym depresja dotyka coraz więcej osób, nie tylko wśród Polaków, ale na całym świecie.

Wstępne badania mówią o tym, że liczba Polaków zmagających się z depresją wzrosła dwukrotnie, w Stanach Zjednoczonych trzykrotnie, w samym Nowym Jorku natomiast odnotowano aż czterokrotny wzrost.

To są badania, które do nas docierają i pokazują, z jak poważną chorobą mamy do czynienia.

W artykule „Depresja niesłusznie w cieniu COVID-19”, który ukazał się w najnowszym numerze magazynu „Twarze Depresji”, pisze pani: „Polska jest krajem z najwyższym na świecie poziomem niepokoju wywołanego pandemią”. Wszelkie ograniczenia w wychodzeniu na zewnątrz, w kontaktach międzyludzkich, nakładane kwarantanny, izolacje, obawy przed utratą pracy są teraz najbardziej sprzyjające rozwojowi depresji. Co powinniśmy robić podczas lockdownu, by zapobiec jej rozszerzaniu się?

Problem pandemii oraz tego, w jaki sposób ludzie zagrożeni są depresją, zależy od wielu czynników. Nie ma jednej złotej recepty, jak należy działać. Zaczynając jednak na przykład od osób pracujących zdalnie, warto zwrócić uwagę, że nie można zaszywać się w domu, w piżamie, z tabletem w łóżku i być do dyspozycji pracodawcy niemalże całą dobę – a teraz właśnie tego nierzadko oczekuje się od pracowników. Ludzie w obawie przed nagłą utratą pracy są zastraszeni, żyją w permanentnym stresie i obawie o to, czy nie zostaną zwolnieni.

Do tego dochodzi praca zdalna, zamknięcie w domu – część ludzi przestaje dbać o siebie, ponieważ już nie trzeba pokazywać się publicznie, a w rozmowie online można przecież wyłączyć rejestrującą nasz wizerunek kamerkę. To właśnie sprzyja długiemu zaniedbaniu i sprowadza się do obniżenia samooceny, zamknięcia się w sobie, co jest szalenie niebezpieczne przy możliwości rozwoju depresji.

Ponadto praca cały dzień w łóżku z laptopem czy tabletem również nie jest bezpieczna – nasz mózg przestaje rozpoznawać granicę między pracą a odpoczynkiem. Łóżko jest miejscem, które ma się nam kojarzyć wyłącznie ze snem i kładziemy się do niego, by spać, nie zaś, by używać laptopa czy telefonu. Problem ten w wielu przypadkach może prowadzić do zaburzeń, z którymi zmaga się tak wielu Polaków, czyli bezsenności, problemów ze snem, które są jednymi z objawów depresji. Ważne jest, aby wprowadzić sobie plan dnia – o takiej godzinie wstaję, o takiej pracuję zdalnie, o takiej jem obiad, a jeszcze inną przeznaczam na odpoczynek. Nie może być tak, że jesteśmy dostępni dla pracodawcy o każdej porze dnia i nocy.

Musimy znaleźć czas dla siebie. Są takie dwa elementy, które po pracy są szalenie ważne: spacer, dotlenienie mózgu, ruch, który pozwoli organizmowi wytworzyć trochę endorfin oraz hobby.

Ze względu na pandemię wiele osób nie ma możliwości rozwijania swoich zainteresowań, dlatego warto pomyśleć o tym, by znaleźć sobie takie zajęcie, które pozwoli nam się zrelaksować. To może być czytanie książek, granie w gry planszowe, cokolwiek, co tylko sprawi, że poczujemy się lepiej, odpoczniemy, nasz nastrój poprawi się i będziemy to robić tylko dla siebie. To bardzo ważne, aby taką przestrzeń dla siebie znaleźć.

Tutaj należy przypomnieć, że brak chęci na rozwijanie swoich pasji jest jednym z trzech głównych objawów depresji – są to: obniżony nastrój, brak energii i właśnie utrata zainteresowań.

Jeśli rozwój naszego hobby jest uniemożliwiony z powodu restrykcji pandemicznych i sanitarnych, wtedy spróbujmy znaleźć działania alternatywne, które pozwolą nam przetrwać ten trudny czas.

Kto jest narażony bardziej na zachorowanie? Osoby zmagające się z depresją już przed pandemią czy osoby, które nie miały wcześniej właściwie żadnych problemów?

Okazuje się, że osoby, które przeszły w życiu już jakiś kryzys, na przykład rozpad rodziny, o wiele lepiej radzą sobie w takiej sytuacji, jaką obecnie mamy niż osoby, które takich problemów nie doświadczyły. Lepiej radzą sobie osoby, które już przed pandemią zmagały się z depresją niż te, które teraz po raz pierwszy mają z nią do czynienia. Dzieje się tak, ponieważ osoby chorujące na depresję wcześniej, wiedzą już doskonale, jakie objawy zwiastują jej nawrót i mają świadomość, że w takiej sytuacji muszą skontaktować się ze swoim lekarzem. Osobom, które pierwszy raz stykają się z depresją, bardzo trudno jest zrozumieć, co się z nimi dzieje, że objawy, które u siebie zauważają, to już depresja i czas, by udać się do specjalisty. Nierzadko boją się zadzwonić do lekarza psychiatry i umówić na konsultację.

Mam nadzieję, że w czasie pandemii stanie się to prostsze ze względu chociażby na możliwość odbycia teleporady, podczas której będzie można porozumieć się z lekarzem, uzyskać odpowiedź na pytanie, czy to już depresja, czy jednak to inny problem. Myślę, że taka teleporada jest bezpiecznym pierwszym krokiem, na który możemy się zdecydować, jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości dotyczące stanu naszego zdrowia psychicznego.

Co ciekawe z badań wynika, że w przypadku wzrostu liczby zachorowań na depresję, obecnie znacznie bardziej narażone są osoby młode niż seniorzy. A mogłoby się wydawać, że skoro starsi ludzie znajdują się w grupie największego ryzyka zachorowania na COVID-19, są też obarczeni lękiem i izolacją, co sprzyja rozwojowi depresji. Okazuje się, że seniorzy znacznie lepiej radzą sobie z izolacją niż osoby w młodym wieku. Mamy ogromny wzrost hospitalizacji dzieci i młodzieży, którzy kompletnie nie radzą sobie z realiami zdalnej nauki, pracy, a ich świat, do tej pory oparty przede wszystkim na kontaktach z rówieśnikami, w tej chwili został im odebrany. Prócz tego dochodzą problemy rodzinne, konflikty w domu, brak odpoczynku – to wszystko ma ogromny wpływ na ludzką psychikę.

Bardzo ważne jest zauważenie tego momentu, kiedy coś dzieje się nie tak u nas lub u drugiego człowieka – wspominała pani o trzech najważniejszych objawach depresji, jednak są osoby, które zmagają się z tą chorobą, ale w obecności innych nie dają tego po sobie poznać.

To nieprawda, że u osób chorujących na depresję nie widać zmiany. Bardzo ważna jest tu rola osób bliskich – to one w pierwszej kolejności dostrzegają różnice w zachowaniu.

Nie da się ukryć tego, że mąż czy żona nie są w stanie wstać z łóżka, są przygnębieni, przestali się interesować sobą, nie dbają o siebie, nie mogą spać w nocy, mają problemy z apetytem, a nierzadko też w pierwszych stadiach choroby komunikują otwarcie, że chcą odebrać sobie życie – nie sposób tych objawów nie zauważyć. Jeżeli trwają one dłużej niż dwa tygodnie, konieczna jest wizyta u specjalisty. 

Każdego dnia słyszymy o kolejnych rekordach zakażeń wirusem SARS-CoV-2, rosną statystyki zgonów z powodu COVID-19. Trudno w takiej sytuacji nie czuć lęku, niepokoju. Jak media wpływają na to, co się obecnie dzieje?

Mamy do czynienia z poważną sytuacją epidemiologiczną, z którą zmaga się cały świat i całe szczęście, że media informują o tym, co najważniejsze. Myślę, że istotnym jest ustanowić sobie granicę, wiedzieć o tym, że na przykład ruszyły szczepienia, gdzie one się odbywają, jak to powinno wyglądać, czy są już leki czy nie, jakie obecnie obowiązują restrykcje… To są ważne informacje, jakie ludzie powinni słyszeć.

Trzeba aktualizować swoją wiedzę, ale nie powinno być tak, że cały wolny czas poświęcamy na słuchanie złych informacji o pandemii, o zachorowaniach na COVID-19, ponieważ bez wątpienia wpływa to na nasz nastrój. Na pewno nie może być tak, że nie mamy pojęcia o tym, co się obecnie dzieje, w jakich realiach teraz funkcjonujemy. Brak wiedzy czy nieznajomość prawa nie zwalnia nas z przestrzegania zasad. W związku z tym trzeba zdobywać wiedzę na temat tego, co dzieje się w kraju, ale nie można dać się przytłoczyć tym informacjom i żyć wyłącznie nimi. Trzeba znaleźć złoty środek.

18 stycznia bieżącego roku przypadał tzw. Blue Monday – określany jako najbardziej depresyjny dzień w roku. Od pewnego czasu dzień ten zyskuje dużą popularność, wiele się o nim mówi. Ale czy nie jest czasem tak, że w związku z nim sami wywołujemy negatywne, przykre myśli, a tym samym bagatelizujemy problem depresji, tłumacząc sobie, że to tylko chwilowy spadek energii? Przecież depresja nie jest chorobą jednego dnia. Wielu psychologów walczy z Blue Monday jako mitem, a jak pani może się do tego odnieść? 

Myślę, że sam fakt, że twórca Blue Monday wycofał się z tego pomysłu, może świadczyć o tym, jak absurdalne jest stwierdzenie, że istnieje jeden dzień w roku, w którym silniej odczuwamy objawy depresji, a w inne dni już ich nie dostrzegamy.  

Na początku wspomniała pani o tym, że jednym z najpoważniejszych objawów depresji są myśli samobójcze i dlatego też mówimy o depresji jako o chorobie śmiertelnej. Ze statystyk dostępnych na forumprzeciwdepresji.pl wynika, że wśród osób chorujących na depresję 40-80% chorych ma myśli samobójcze, 20-60% podejmuje próby samobójcze, natomiast aż 15% chorych odbiera sobie życie. Codziennie umiera około 3 800 osób właśnie z powodu depresji. W Polsce problem ten jest mało dostrzegany, mimo że każdego dnia aż 16 Polaków odbiera sobie życie. Czy obecna pandemia spowodowała wzrost samobójstw wśród osób chorujących na depresję?

Na to pytanie będę mogła odpowiedzieć, dopiero gdy otrzymam aktualne statystyki za ubiegły rok. W mediach co rusz widzimy informację, że ktoś odebrał sobie życie ze względu na skomplikowaną sytuację, ale powody tego czynu nie są podawane. Mogę przypuszczać, że za bardzo wieloma z tych dramatów stoi nieleczona depresja, do której doprowadziła właśnie jakaś tragiczna sytuacja osobista, nierzadko związana z epidemią. Myślę, że w tej chwili jest to główny problem napędzający zachorowania na depresję. I właśnie w związku z tym Fundacja Twarze Depresji na podstawie obserwacji i badań uważa, że wzrost samobójstw wśród osób chorujących na depresję będzie można odnotować również w Polsce.

Wykształciliśmy taki stereotyp, że korzystanie z  pomocy lekarza psychiatry jest równoznaczne z chorobą psychiczną, która wymaga leczenia w szpitalu psychiatrycznym, w którym pacjenci są ubezwłasnowolnieni, ponieważ stanowią zagrożenie zarówno dla innych, jak i dla siebie. Z tego powodu nierzadko wiele osób podejrzewających u siebie depresję nie decyduje się na kontakt z lekarzem specjalistą. Jak pozbyć się takiego założenia? Co zrobić, jeśli podejrzewamy depresję u kogoś lub u siebie? Gdzie powinniśmy szukać pomocy?

Jest to oczywiście mit. Konsultacja z lekarzem psychiatrą absolutnie nie musi zakończyć się hospitalizacją. To wyłącznie od stanu zdrowia pacjenta zależy, czy musi trafić do szpitala, czy też nie i to niezależnie, czy mówimy o chorobie psychicznej, czy jakiejkolwiek innej.

Należy mówić o tym wprost, że najskuteczniejszą metodą leczenia depresji jest połączenie farmakoterapii i psychoterapii.

Zatem walcząc o swoje zdrowie i życie, musimy skierować się po pomoc do lekarza psychiatry i nie należy się go bać, to lekarz taki, jak każdy inny – udajemy się do niego po receptę na lek, który będzie odpowiedni dla naszego problemu. Trzeba pamiętać o tym, że depresja nie jest jedyną chorobą, z jaką możemy się zmagać. W czasie pandemii obserwujemy również wzrost zachorowań na zespół stresu pourazowego.

Podstawą jest dobra diagnoza, dlatego trzeba udać się do lekarza specjalisty, by powiedział nam, z jakim problemem mamy do czynienia. Musimy dać sobie szansę, by lekarz mógł nam pomóc – nie możemy żyć z przekonaniem, że udając się do lekarza psychiatry, zostaniemy natychmiast zamknięci w szpitalu.

Większość interwencji wygląda tak, jak w przypadku lekarza internisty – udajemy się po receptę i następnie wykupujemy konkretny lek, który sprawi, że poczujemy się lepiej.

Fundacja Twarze Depresji wydaje bezpłatny magazyn „Twarze Depresji”, dostępny na naszej stronie internetowej – www.twarzedepresji.pl. Można powiedzieć, że jest to kompendium wiedzy na temat leczenia depresji. Ten magazyn można bezpłatnie pobrać, przeczytać i na przykład wydrukować dla kogoś bliskiego czy samego siebie. Jest tam wiele felietonów dotyczących problemu depresji oraz rozmów ze specjalistami. To bardzo dobre źródło, aby na początek dowiedzieć się, czym jest depresja i jak należy ją leczyć.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 60 / (8) 2021

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Zdrowie

Być może zainteresują Cię również: