Felieton

Dni, w których wypływa koronawirus

coronavirus
fot. _freakwave_ z Pixabay

Olaf Swolkień

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 11 (2020)

Jeżeli ginie oficer kontrwywiadu, wtedy nie ma zbiegów okoliczności, tak twierdził jeden z bohaterów polskiego kryminału z dawnych, dobrych czasów. W Wuhan znajduje się chińskie laboratorium zajmujące się zaawansowanym pracami nad wykorzystaniem wirusów m.in. do celów wojskowych.

Chiński badacz z Wuhan pracował przedtem w podobnym laboratorium w USA, gdzie kojarzono tego typu wirusy także z tymi wywołującymi HIV; polscy lekarze już po kilku dniach od początku epidemii twierdzą, że leki na HIV mają pomóc w walce z koronawirusem, liczba zgonów nadal nie uzasadnia tak drastycznych środków, jakie są podejmowane na całym świecie i biją nawet w świętość świętości, czyli we wzrost gospodarczy, mój wniosek – wiedzą coś, czego nie mówią. To, że ten wirus wskazuje na ludzką nieludzką rękę, stwierdził w wywiadzie dla radia WNET były wiceminister zdrowia i epidemiolog praktyk dr Hałat. Z tej masy newsów te utkwiły mi w świadomości najbardziej i układają się w jako tako logiczny i wiarygodny ciąg, choć pewności nie ma; równie inteligentnie wyglądający profesor Gut twierdzi, że to świństwo przeskoczyło na nas z łuskowca. W pamięci mam także nie tylko film, którego tytuł sparafrazowałem, ale szereg, a jakże, naukowo uzasadnianych szaleństw naszej epoki od firmowanej przez ONZ i światowe autorytety wojny z komarami przy użyciu DDT w latach 60. ubiegłego wieku, po toczoną nie tak dawno w 3. RP wojnę z masłem i jajkami, jaką posiadacze literek prof. dr hab. przed nazwiskiem serwowali nam w publicznej telewizji jeszcze 20 lat temu. Jajka i masło na szczęście przetrwały, ale ich tytuły niestety też i z pewnością czekają na kolejną okazję do sprzedania się.

W czasach zarazy budzą się upiory, a konkretnie budzi je strach i niepewność. To raj dla wszelkiej maści politycznych tandeciarzy, którzy licytują się w robieniu groźnych min, wykazywaniu się stanowczością, lud od razu garnie się do nich niczym porzucone szczenięta do zastępczej matki.

W obecnej rzeczywistości taką rolę pełni minister Szumowski, tak, ten sam, który jednym pociągnięciem pióra na życzenie lobby telekomunikacyjnego zwiększył oparte na wieloletnich badaniach normy promieniowania 100 (tak stu-) krotnie, ten sam, który jako Minister Zdrowia milczy o katastrofie, jaka ma miejsce w postaci lawinowego wzrostu zachorowań na raka i powodującej go chemizacji polskiego rolnictwa z glifosatem na czele, ten sam, który nie robi nic, żeby zapobiec lawinowemu wzrostowi użycia antybiotyków w polskiej hodowli zwierząt na mięso (w przeciwieństwie do reszty Europy, gdzie to użycie się zmniejsza), ten sam, który nakazuje szprycowanie polskich noworodków szczepionkami na żółtaczkę i gruźlicę w pierwszej dobie po urodzeniu. To wszystko nic, bo Minister jest co dzień w telewizji, mówi stanowczo i konkretnie (czyli podaje info o kolejnych ofiarach, co zaiste jest wielką sztuką) i robi przy tym stanowczą i poważną minę, a jeszcze okazało się, że ma w CV kontakt z Matką Teresą i jej ośrodkiem, gdzie za młodu bohatersko spędził cały miesiąc. Co smutne tej magii silnego zbawcy ze srebrnego ekranu ulegają już nie tylko ludzie prości, zwani tak, choć w głowach mają medialny groch z kapustą, ale ludzie na pozór inteligentni i trzeźwi. Jakby zapomnieli, że całkiem niedawno w naszej historii już taki zdecydowany, który też nie miał wątpliwości i uwielbiał radykalne środki był; czas pokazał, że się radykalnie i nie swoim kosztem mylił, jak będzie tym razem i czy Szumowski będzie drugim Balcerowiczem, zobaczymy.

Co więc robić, gdy wraz z postępem techniki mamy coraz więcej sprzecznych informacji, a wraz z upadkiem morale i cofaniem się zdrowego rozsądku nie ma już autorytetów, a nawet rzetelnej czy swobodnej dyskusji, tych podstaw i warunków cywilizowanej demokracji? Takie czasy to zawsze dobra okazja do zajrzenia w siebie, zrobienia porządku w komputerze, na biurku, w życiu. Dawni szlachcice w noc sylwestrową przy świecach spisywali testamenty, a Fryderyk Wielki wołał do swoich grenadierów, których atak załamywał się w ogniu austriackich karabinów: „Czy chcecie żyć wiecznie?”. Chcielibyśmy, ale póki co trzeba robić swoje.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 11 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura # Zdrowie

Być może zainteresują Cię również: