Rozmowa

Docenić niedocenioną

Teresa Kapela
fot. archiwum domowe

Rafał Górski

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 4 (2020)

O wartości pracy domowej, uniku PiS-u w Programie Mama 4+ oraz o prawie do emerytury opowiada Teresa Kapela, inicjatorka Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”.

Teresa Kapela – działaczka ruchów promujących i wspierających rodziny wielodzietne. Absolwentka Wydziału Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Inicjatorka Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus. Współorganizatorka międzynarodowych konferencji z zakresu polityki rodzinnej, zaangażowana w międzynarodową wymianę doświadczeń z zagranicznymi federacjami organizacji rodzinnych. W lipcu 2009 odznaczona nagrodą Rady Miasta Warszawy za działalność prorodzinną. Prywatnie matka pięciorga dorosłych dzieci.

Rafał Górski: Jaką wartość ma praca domowa?

Teresa Kapela: Dla mnie przede wszystkim jest to kwestia tworzenia więzi, więzi rozumianych również w ten sposób, że mężczyzna lub kobieta zyskują czas, który można całkowicie poświęcić pracy zawodowej. Od wielu lat praca staje się coraz bardziej wymagająca i wydaje mi się, że pomoc w przejęciu pewnych obowiązków też jest bardzo istotna.

Coś jeszcze?

Myślę, że pewne aspekty praktyczne. Na przykład mnie bardzo niepokoi współczesny sposób żywienia, odejście od żywienia domowego i opartego być może na starych założeniach, ale wydaje mi się, że bliższych natury. Teraz często szybko jemy coś na mieście. To niepokoi szczególnie w przypadku dzieci, ale w ogóle wydaje mi się społecznie niekorzystne. Myślę, że jest jeszcze coś: wspólny posiłek to również tworzenie więzi. W Polsce odeszliśmy od tego. Co prawda często jemy posiłki przygotowane przez któregoś z domowników, ale wygląda to tak, że mówimy: „Weź sobie coś z lodówki”. Powstaje też pytanie, gdzie szukać tych więzi i jak je tworzyć? W mojej rodzinie wspólny posiłek był organizowany. Przyznam, że moje dzieci czasem przychodziły zdziwione, bo podczas spotkania z kolegami zostały poczęstowane, ale w pokoju kolegi czy koleżanki, bez tego uwspólniania kontaktu również z rodzicami danego dziecka, a to też wydaje mi się ważnym elementem.

A wychowanie dzieci? No bo to już jest praca domowa, tak?

Myślę, że w wychowywaniu dzieci jest bardzo potrzebne otoczenie. Nie wiem, czy zawsze wystarczy szkoła, ale myślę, że już dawno zniknęły różne grupy: turystyczne, skautowskie, religijne, które wspierały rodziny w wychowaniu. Tworzenie więzów między dziećmi to jedna kwestia, ale danie im możliwości odnalezienia się wśród rówieśników, też wydaje mi się bardzo ważnym zabiegiem wychowawczym. Rodzina otwarta na przyjaciół dzieci, na możliwość przyjścia, porozmawiania to też jest istotny aspekt.

Jak doceniać pracę domową? W jaki sposób powinno to być robione?

Nie mam poczucia, żeby pensja rodzicielska miała jakikolwiek sens. Wydaje mi się, że pośrednie wsparcie typu bon wychowawczy, kiedy dziecko jest małe, kompletnie umyka w obecnych rozwiązaniach. Preferowane są żłobki, głównie przez rodziców, którzy nie są gotowi na przejęcie opieki przez 24 godziny  Ale również rozwiązania systemowe nie podejmują tego zagadnienia, finansowanie idzie tylko w kierunku tworzenia żłobków, a nie wsparcia finansowego rodziny w tym okresie.

Bycie rodzicem wymaga psychicznego przygotowania, bo znalezienie się nagle w tej sytuacji może prowadzić do depresji. Inną kwestią jest fakt, że od wielu pokoleń jesteśmy nastawieni na łączenie pracy z opieką nad dziećmi. Sama też wolałabym mieć więcej takich możliwości łączenia pracy z innymi działaniami, np. poprzez działalność społeczną. Wyjście z domu w jakiejkolwiek formule wydaje mi się bardzo potrzebne.

Czyli zapewnienie takiej możliwości?

No tak, w ogóle stworzenie takiej przestrzeni. Stowarzyszenia, które w Polsce powstają, opierają się na pracy zawodowej a nie społecznej. Myślę, że bardziej chodziłoby o wolontariat, pracę w różnych przestrzeniach, niekoniecznie wiążącą się z pieniędzmi, natomiast dającą nam możliwość ekspresji czy wspólnotowego działania.

 Jak pani odbiera program „Mama 4+”?

„Mama 4+” czyli emerytalny?

Tak, bo jest to efekt działań różnych organizacji społecznych, które walczyły o to, żeby docenić pracę domową, żeby kobieta w wieku emerytalnym nie zostawała z niczym, no i stało się to. Jak pani to ocenia?

Myślę, że to było niezwykle oczekiwane przez matki wielodzietne. To jest duża grupa osób, która odrobinę została usatysfakcjonowana. Przyznam, że po przeczytaniu tej ustawy miałam wrażenie, że emerytura nikomu nie będzie przysługiwała. Zabrakło też odwagi postawienia sprawy w ten sposób, że emerytura się należy, a nie, że jest to świadczenie uzupełniające, które w każdej chwili może zostać cofnięte, a właściwie jest się zobligowanym do zgłaszania zmiany swojej sytuacji. Dla mnie to jest niezrozumiałe i wydaje mi się, że to efekt niedocenienia czym jest praca w domu, bo chyba dlatego zostało to tak ustanowione. Myślę, że jest część kobiet, które po przeczytaniu tej ustawy po prostu nie zdecydowały się na wystąpienie o świadczenie, choć wydaje mi się, że warunki wykonawcze ustawy są dużo lżejsze niż sam zapis.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

No ale jednocześnie ministerstwo pracy informowało w połowie roku 2019, że 50 tysięcy osób zostało objętych tym świadczeniem.

No tak, ale chyba była mowa o tym, że jest mniej więcej 80 tysięcy osób, które mogłyby się o nie starać, więc jak widać, jest grupa, która się nie zdecydowała po nie sięgnąć. Znam osoby, które uznały, że zapis samej ustawy jest dla nich upokarzający i mają poczucie, że po prostu nic nie dostaną.

A jak pani by sobie wyobrażała zapis tej ustawy, który by odpowiadał na pani oczekiwania?

Myślę, że po prostu nie należało nazywać tego świadczeniem uzupełniającym, ale prawem  do emerytury z racji wychowania czwórki dzieci. Taki priorytet w związku z tym, że mówi się o przekierowywaniu pieniędzy ze składek dzieci na finansowanie emerytur rodziców. Uważam to za skomplikowany sposób, choć w pewien sposób zasadny.

Dlaczego rząd zdecydował się właśnie na takie ujęcie, a nie na takie, jakie pani mówi, że byłoby dobre?

Wydaje mi się, że to wynika z presji społecznej. Nie ma poczucia, że cokolwiek się należy kobiecie za wychowanie dzieci i tylko w takiej postaci miało to szansę na przejście.

A co musiałoby się wydarzyć, żeby to podejście społeczne się zmieniło? Jaka tu czeka nas jeszcze praca do wykonania i kto ją powinien wykonać?

Zastanawiam się właśnie nad tą bardzo niską samooceną. Wydaje mi się, że ogromnie wywindowaliśmy przez ostatnie 30 lat rolę pracy zawodowej, że właściwie tylko w niej upatrujemy wartość i że to bardzo trudno zmienić. W tym upatruję kompletny brak przenikania do społecznej świadomości wskaźników o wartości pracy domowej. I sama kwestia kategoryzacji: jest się albo aktywnym zawodowo albo nieaktywnym. Nigdy nie czułam się nieaktywna. Pracowałam krótko w szkole i nawet bardzo miło mi się pracowało, ale to się kompletnie nie sprawdziło. Połączenie mojej pracy z obowiązkami męża i z oczekiwaniami dzieci było nierealne. Każde dziecko chodzi na inną godzinę do szkoły, więc jeżeli nie ma osoby w domu, to jest skazane na świetlice i dużo czasu spędzanego chyba niezbyt efektywnie. Pomijam szkoły prywatne, gdzie zapewniano dzieciom zajęcia w czasie godzin pracy rodziców. Wydaje się, że mimo deklaracji, docenienia, czy mówienia o tym, że rodzina jest ważna, politycy zmuszeni byli do zrobienia uniku. Zrobili świadczenie.

Jakiego słowa użyć, które byłoby bardziej akceptowalne. Jak pani sądzi?

W wielu krajach w systemie emerytalnym po osiągnięciu pewnego wieku przechodzi się na najniższą emeryturę i dodatkowo otrzymuje gratyfikacje np. za posiadanie dzieci, jak we Francji. Ale nie ma sytuacji, że zostajemy z niczym i ewentualnie możemy się zwrócić do opieki społecznej, więc jest to czynnik godnościowy. Ale myślę, że rzeczywiście nie ma przyzwolenia społecznego i że praca w domu jest traktowana jako coś nieistotnego, ewentualnie istotnego, ale niemającego wartości rynkowej.

Coś co nie istnieje.

W jakiejś mierze nie istnieje. Myślę też, że istnieje problem podejmowania pracy domowej przez mężczyzn, bo nie odnajdują się w takim etosie. Co prawda na przestrzeni ostatnich 40 lat bardzo się zmienia uczestnictwo mężczyzn w opiece i wzajemne oczekiwania. Zaszła ogromna zmiana, ale problem wciąż istnieje.

Pani zdaniem o co w obszarze wartości nieodpłatnej pracy domowej powinniśmy teraz walczyć jako organizacje społeczne? Na co powinniśmy naciskać, na jaką zmianę?

Może to nie tylko jest kwestia docenienia pracy, ale podkreślenia, jak niezwykle ważna jest obecność matki w okresie do 3 roku życia dziecka. Powiedzmy jasno, pokazywanie w miękki sposób, jak to jest ważne, nie istnieje w naszych przekazach. Przy wydłużonym okresie życia człowieka te 3 lata, czy może więcej, to właściwie kropla w morzu, a efekty dla dziecka i społeczeństwa wydają się niezwykle ważne. W Szwecji mówi się o potężnym problemie samotności i braku więzi, wynikających chyba też z zaniedbania relacji. U nich okres opieki nad dziećmi wynagradzany przez państwo wynosi prawie 1,5 roku, a u nas maksimum rok. Cieszymy się z tego, ale dalsze dwa lata rozwojowe są niezwykle istotne i myślę, że później bardzo trudno jest nadrobić brak kontaktu w tym okresie, ale jest też kwestia kontaktu z dziadkami. Jeżeli się go nie wytworzy wtedy, kiedy dzieci są małe, to później jest bardzo trudno nawiązać go kiedyś tam.

Jak będzie w przyszłości? Wyobraża pani sobie rzeczywistość za 30 lat? Technologia, roboty…

Jest mi bardzo trudno wyobrazić sobie pełną robotyzacje. Straszy się nią od 50 lat , a tymczasem postęp nie następuje w takim procencie, jak się mówi, więc tak myślę, że trzeba panu Bogu zostawić losy świata i jakoś w tym bardziej pokładam nadzieje.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 4 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Rynek pracy # Społeczeństwo i kultura Dom to praca

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Dom to praca

Być może zainteresują Cię również: