Felieton

Dom na wsi czy miasto na wodzie?

domek
fot. Harry Strauss z Pixabay

Szok wywołany zamianą krajów czy prowincji w obozy, w których władza w sposób urągający wiedzy, logice, prawu i zdrowemu rozsądkowi zaczęła decydować o tym czy możemy wyjść z domu, do jakiego sklepu wolno iść, do jakiego nie, wydawać pozwolenia na wejście do lasu, kina czy kawiarni sprawił, że wielu z nas ma wrażenie, że wraz z rozpoczęciem operacji „pandemia” doszło do jakiejś zasadniczej zmiany systemu.

Jest to wrażenie błędne. Byliśmy do tego pod wieloma względami przygotowywani od bardzo długiego czasu. Zaczyna się dyskusja, na ile jest to efekt złej woli czy spisku elit, a na ile efekt innych, mniej świadomych trendów. Nie ulega wątpliwości, że dla bieżącej obrony przed narastającym zniewoleniem czy będą to działania prawne, protesty obywatelskie, czy inne formy sprzeciwu nie ma ona znaczenia, to trzeba robić i nie pytać po co, bo w takiej sytuacji chodzi o ratowanie zdrowia, firmy, wolności, a nierzadko życia swojego i naszych najbliższych. Jednak dla wypracowania bardziej spójnej diagnozy taka refleksja jest potrzebna. Nie ma zresztą między nimi zasadniczego konfliktu, walkę prowadzi się także na płaszczyźnie politycznej i w tym wypadku rozpatrywanie działań globalistów w kategoriach spisku jest jak najbardziej uzasadnione oraz zgodne ze stanem niezbyt zresztą ukrywanej wiedzy. Natomiast na dłuższą metę wiemy, że „idee mają swoje konsekwencje” i jest to pytanie ważne, pozwalające działać z większym zrozumieniem ogólnej sytuacji.

To trochę jak rozpoznanie prądów na rzece i sił znacznie potężniejszych niż knowania bez wątpienia psychopatycznych jednostek, jakie sterują dzisiaj akcjami o kryptonimie „pandemia” i „nowy porządek świata”.

Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że sama wiara w to, że człowiek jest w stanie ów porządek zmienić jest czymś w dziejach stosunkowo nowym. W Polsce najczęściej kojarzona jest ona z epoką realnego socjalizmu, która używała zaczerpniętego jeszcze z okresu rewolucji francuskiej pojęcia postępu. By uniknąć tego typu konotacji dzisiaj często zastępuje się go terminem rozwój. Gdy przyjrzymy mu się bliżej, wtedy okaże się, że prędzej czy później sprowadza się on do postępu, tyle że polegającego już nie na zmianie struktury nie tylko społecznej czy własnościowej, ale przede wszystkim technologicznej. Neil Postman w swojej niezwykle ciekawej książce „Technopol” zauważył, że wynalazek strzemienia stworzył feudalizm, cytował także Marksa, który podobną rolę w tworzeniu kapitalizmu przypisał maszynie parowej.

Sam Postman dokonał taksonomii dziejów na epokę, w której to ludzie używali narzędzi, technokrację i technopol. W tej pierwszej o użyciu bądź nie danej technologii czy narzędzia decydowały inne wartości – przede wszystkim wymienia w tym kontekście religię, ale nie ulega wątpliwości, że chodzi też o wszelkie ugruntowane etosy postępowania czy sposobu życia. Siedemnastowiecznych francuskich szlachciców, którym król pod groźbą kary śmierci musiał zakazywać pojedynków, w obawie o zbyt duży upust potrzebnej do jego własnych wojen krwi, trudno byłoby przekonać, że zdrowie i bezpieczeństwo jest wartością najwyższą i że król, choć z bożej łaski, to ma prawo decydować o wsadzaniu im do nosa długiego patyka lub wstrzykiwania nieznanej substancji.

W drugiej wyróżnionej przez Postmana epoce – technokracji, której filozoficzne ojcostwo przypisuje F. Baconowi drogi moralności z jednej oraz etyki i techniki z drugiej zaczęły się rozchodzić. Kościół i religia nadal wywierały wpływ na obyczaje, ale z drugiej strony zaczęły one coraz bardziej ulegać koniecznościom czy jak byśmy dzisiaj powiedzieli „przyczynom technicznym”, momentami przyśpieszenia bywały kolejne wynalazki i idące za nimi zmiany społeczne. Broń palna sprawiła, że o zwycięstwach decydować zaczęła zamiast indywidualnej waleczności i maestrii we władaniu bronią siła ognia i ilość piechurów z karabinami, to z kolei wymagało mobilizacji do wojska wszystkich zdolnych do jej użycia, najpierw mężczyzn, a w konsekwencji powstała konieczność zatrudnienia kobiet w fabrykach, z czasów nam bliższych na pewno takiej zmiany obyczajów dokonała np. pigułka antykoncepcyjna.

Od czasów Bacona ludzkość zaczęła drogę poprawy swojego losu widzieć w nowych wynalazkach, te jednak sprawiły nie tylko, że w miejskich kranach pojawiła się czysta woda, ale że w konsekwencji znikło wiele chorób, to z kolei zaowocowało poczuciem przeludnienia aż do rozważań nad depopulacją i eutanazją itd. itp.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Kolejny decydujący przełom to według Postmana tayloryzm i wnioski jakie wyciągnięto z badań nad wydajnością prowadzonych „naukowo” przez Frederica C. Taylora, którego nawiasem mówiąc wielkim admiratorem był inny mający chęć zbawiania świata rewolucjonista, jakim był W.I. Lenin. Od tamtej chwili moralność i wszelkie inne systemy wartości przestały się  w praktyce liczyć, łącznie z wezwaniami do opamiętania głoszonymi czy to przez Kościoły czy przez strażników innych tradycji i tożsamości, zamknięciem tego okresu wydaje się być sojusz obecnego Papieża Francisza z rodziną Rotszyldów, co stanowi odwrócenie o 180% ewangelicznej sceny wyrzucenia bankierów ze świątyni, których tym razem do niej zaproszono a świątynię im oddano w zarząd.

Wszystkie dawne zasady zaczęły być postrzegane jako przestarzałe i nieadekwatne do wymogów „rozwoju”, który pod wpływem środków masowej indoktrynacji stał się przedmiotem nowej wiary i tego, co „myślą i uważają wszyscy normalni ludzie”.

Czy można te systemy wartości odbudować bez zasadniczej rewizji naszego stosunku do technologii i postępu materialnego toczy się dyskusja co najmniej od czasu wystąpienia luddystów, których los osoby nazywane dzisiaj foliarzami czy płaskoziemcami powinny dobrze przeaanalizować. Sceptycyzm wobec technicznego postępu zawsze i wszędzie, kontynuowały potem takie pomnikowe postacie ekologii jak H. D. Thoreau, E. Abbey, Dave Foreman, ale także najwybitniejszy polski ekolog J. G. Pawlikowski walczący w latach międzywojennych z pokrywaniem Tatr tak zwaną infrastrukturą oraz propagujący ideę stworzenia na ich obszarze parku narodowego. Radykalny powrót do natury i prostego trybu życia praktykował i głosił w swoim słynnym manifeście Teodor Kaczyński.

Postman sugeruje drogę bardziej umiarkowaną, ale wydaje się, że nawet tak zdroworozsądkowe postulaty jak kwestionariusz 6 pytań jakie zadawano by przed wprowadzeniem każdej nowej technologii, o jakich pisał kilka miesięcy wcześniej na tych łamach Rafał Górski uznano by, czy raczej okrzyczano dzisiaj niemal jako „chęć powrotu na drzewo” czy „życia w skansenie”, którymi do hasłami piętnowano obrońców polskiej przyrody, ale i polskiej kolei w latach 90 ubiegłego wieku. Dyskusja nad tymi zagadnieniami wydaje się kluczowa dla prób stworzenia odpowiedzi na plany Klausa Schwaba zawarte w jego nowym Mein Kampf, które podobnie jak pierwowzór rości sobie pretensje do dokonywania zmian opartych o naukę.

Zalążki takiej debaty miały miejsce podczas odbytej w ostatnią sobotę konferencji w Korzkwi, na której z jednej strony padały wezwania do zachowania małych rodzinnych gospodarstw i ich ekologizacji, a z drugiej budowania miast na powierzchni mórz i użycia cyfryzacji do podejmowania wyborów politycznych.

Czy budowanie takich miast i procedur nie wymagałoby ograniczenia wolności i likwidacji tradycyjnych form zakorzenienia czy tożsamości grupowej i czy historia oraz obserwacje takich myślicieli jak Huxley czy Postman nie poddają ich w wątpliwość, czy nasz materialny byt nie wpływa na świadomość albo czy gorsza część ludzkiej natury nie zamieni życia opartego na cudach techniki w inny, lepszy koszmar?

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 73 / (21) 2021

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura

Być może zainteresują Cię również: