Książka

Dorian Lynskey: Ministerstwo Prawdy. Biografia Roku 1984 Orwella

ministerstwo prawdy_okładka ksiązki
fot. Pixabay / okładka
Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 135 / (31) 2022

Dorian Lynskey próbuje zrozumieć, co wpłynęło na Orwella podczas pisania Roku 1984. Przygląda się doświadczeniom pisarza z hiszpańskiej wojny domowej i bombardowanego przez nazistów Londynu. Uważnie bada jego poglądy polityczne i literackie obrazy dystopii czy utopii, z których Orwell czerpał. Wyjaśnia, co sprawiło, że książka stała się tak wielkim fenomenem w dniu premiery i analizuje, jak zmieniał się jej odbiór przez ostatnie dekady.

Wydawnictwu Czarna Owca dziękujemy za udostepnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.

Wstęp

Grudzień 1948 roku na samotnej wyspie. Mężczyzna siedzi w łóżku, na kolanach ma maszynę do pisania. Walczy, by stworzyć książkę, która znaczy dla niego więcej niż jakakolwiek inna. Jest poważnie chory. Książka zostanie skończona, a jakiś rok później skończy się też jego życie.

Styczeń 2017 roku w Waszyngtonie. Inny mężczyzna staje przed tłumem, nie tak dużym, jak by sobie życzył, i zostaje zaprzysiężony na urząd czterdziestego piątego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jego sekretarz prasowy mówi później, że obecna była tam „największa publiczność, jaka kiedykolwiek oglądała zaprzysiężenie – kropka – zarówno osobiście, jak i z całego świata”[1] . Poproszona o uzasadnienie bezczelnego kłamstwa, doradczyni prezydenta określa tę wypowiedź mianem „faktów alternatywnych”[2]. W ciągu następnych czterech dni sprzedaż książki napisanej przez tego pierwszego mężczyznę w USA wzrasta o niemal dziesięć tysięcy procent i dzieło staje się numerem jeden na liście bestsellerów.

Gdy Rok 1984 George’a Orwella ukazał się w Wielkiej Brytanii 8 czerwca 1949 roku, w samym środku dwudziestego stulecia, jeden z krytyków zastanawiał się, czy tak współczesny tekst będzie w stanie przemówić do przyszłych pokoleń. Trzydzieści pięć lat później, gdy teraźniejszość dogoniła Orwellowską przyszłość, a świat nie był opisywanym przez niego koszmarem, komentatorzy znów przewidywali kres popularności książki.

Od tamtej pory minęło kolejne trzydzieści pięć lat, a Rok 1984 nadal jest tym tekstem, do którego zwracamy się, kiedy prawda jest kaleczona, język – wypaczany, władza – nadużywana; i chcemy wiedzieć, jak źle jeszcze może być, bo ktoś, kto żył i umarł w innej epoce, był w stanie zauważyć to zło oraz miał dość talentu, by przedstawić je w formie powieści.

Anthony Burgess, autor Mechanicznej pomarańczy, nazwał ją „apokaliptycznym rejestrem naszych najgłębszych lęków”[3].

Rok 1984 nie tylko sprzedał się w milionach egzemplarzy, ale też przeniknął do świadomości niezliczonej ilości ludzi, którzy nigdy go nie przeczytali. Pojęcia i koncepcje wymyślone przez Orwella stały się nieodłącznymi elementami języka politycznego, zachowującymi moc pomimo upływu dziesięcioleci i błędnego wykorzystywania: nowomowa, Wielki Brat, Policja Myśli, pokój sto jeden, Dwie Minuty Nienawiści, dwójmyślenie, nieobywatel, luka pamięci, teleekran, dwa i dwa to pięć, Ministerstwo Prawdy. Tytuł powieści zdominował cały rok kalendarzowy, a stworzony od nazwiska autora przymiotnik „orwellowski” stał się pojemnym określeniem wszystkiego, czego on sam się bał i czego nienawidził. Książka była adaptowana na potrzeby kina, telewizji, radia, teatru, opery i baletu. Doczekała się kontynuacji (1985 Györgyiego Dalosa), postmodernistycznej rewizji (Orwell’s Revenge: The 1984 Palimpsest [Zemsta Orwella: Palimpsest Roku 1984] Petera Hubera) oraz niezliczonych replik. Nawet p o w s t a w a ­n i e książki stało się kanwą dramatu BBC The Crystal Spirit: Orwell on Jura z 1983 roku oraz powieści Dennisa Glovera The Last Man in Europe z 2017 roku. Rok 1984 stanowił inspirację do tworzenia powieści, filmów, sztuk teatralnych, programów telewizyjnych, komiksów, albumów, reklam, przemów, kampanii wyborczych i powstań. Ludzie trafiali do więzienia za samo czytanie tego utworu. Żadne dzieło beletrystyki ostatniego stulecia nawet nie zbliża się do tej kulturowej wszechobecności przy tym ciężarze gatunkowym. Oczywiście byli też tacy, którzy mieli zdania odrębne, jak Milan Kundera i Harold Bloom, twierdzili oni, że Rok 1984 jest raczej kiepską powieścią z płaskimi postaciami, nieciekawą prozą i nieprawdopodobną fabułą, nawet jednak oni nie podważali jej znaczenia. Jak zauważył wydawca Orwella Fredric Warburg, jej sukces jest niezwykły„ jak na powieść, która nie ma sprawiać przyjemności ani nie jest łatwa do zrozumienia”[4].

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Ceną, jaką każdy artysta płaci za olbrzymią popularność, jest gwarancja, że zostanie niezrozumiany.

Rok 1984 jest na ogół znany, ale nie poznany. Niniejsza książka jest próbą przywrócenia równowagi przez wyjaśnienie, czym rzeczywiście jest powieść Orwella, jak powstała oraz jak wpłynęła na świat pod nieobecność autora przez ostatnie siedemdziesiąt lat.

Znaczenie dzieła sztuki nigdy nie ogranicza się do zamierzeń twórcy, jednak intencje Orwella – zbyt często wypaczane lub ignorowane – warto rozważyć ponownie, jeśli mamy rozumieć książkę j a k o  k s i ą ż k ę, a nie jedynie poręczny zbiór znajomych fraz i obrazów. Rok 1984 jest jednocześnie dziełem sztuki i sposobem na odczytywanie świata.

Niniejsza książka to zatem historia Roku 1984.

Istnieje kilka biografii George’a Orwella oraz trochę akademickich badań nad intelektualnym kontekstem książki, nie było jednak jeszcze próby połączenia tych dwóch nurtów w jedną narrację przy jednoczesnym badaniu życia po życiu samej powieści. Biografia Orwella interesuje mnie głównie jako narzędzie do wyjaśnienia przeżyć i idei składających się na jego osobisty koszmar, w którym wszystko, co cenił, stopniowo uległo systematycznemu zniszczeniu: szczerość, przyzwoitość, sprawiedliwość, pamięć, historia, klarowność, prywatność, zdrowy rozsądek, normalność, Anglia, miłość. Musimy zacząć więc od jego decyzji o wyjeździe na front hiszpańskiej wojny domowej w 1936 roku, bo to tam po raz pierwszy stał się dobitnie świadom, jak polityczna potrzeba psuje uczciwość, język i samą prawdę. Pójdziemy za nim przez blitz[5], Home Guard, BBC, londyński półświatek literacki i powojenną Europę na wyspę Jura, gdzie wreszcie stworzył swoją powieść. W ten sposób rozprawimy się z mitem, że Rok 1984 to rozpaczliwy krzyk samotnego, umierającego człowieka, niezdolnego stawić czoła przyszłości. Chcę zwrócić uwagę na to, co Orwell naprawdę myślał i dlaczego zaczął tak myśleć.

Jedną z przyczyn, dla których Orwell tak późno zaczął tworzyć Rok 1984, jest fakt, że była to synteza idei, które rozwijał przez całą karierę literacką. Jego książka była zwieńczeniem lat myślenia, czytania i pisania o utopiach, superpaństwach, dyktatorach, więźniach, propagandzie, technologii, władzy, języku, kulturze, klasie, płci, wsi, szczurach i wielu innych tematach – często do tego stopnia, że trudno przyporządkować jakąś frazę lub koncepcję do konkretnego źródła. Choć Orwell niewiele powiedział o rozwoju swojej powieści, pozostawił tropy liczące tysiące stron. Nawet gdyby żył jeszcze kilkadziesiąt lat, nie zmieniłoby to faktu, że Rok 1984 był końcem czegoś – jako twórca musiałby zaczynać od nowa.

W części pierwszej opowiem historię Orwella i świata, w którym mieszkał: napotkanych ludzi, docierających do niego wiadomości i czytanych przez niego książek.

Poświęcę też po rozdziale trzem źródłom, które wywarły przemożny wpływ na Rok 1984: Herbertowi George’owi Wellsowi, powieści My Jewgienija Zamiatina oraz beletrystyce utopijnej (i antyutopijnej). Wszystkie książki, sztuki czy filmy, które tu przywołamy, były znane Orwellowi, jeśli nie zaznaczono inaczej.

Część druga poświęcona została politycznemu i kulturowemu życiu Roku 1984: od śmierci Orwella po czasy współczesne.

Po drodze spotkamy Aldousa Huxleya i Edwarda Morgana Forstera; Winstona Churchilla i Clementa Attlee; Ayn Rand i Josepha McCarthy’ego; Arthura Koestlera i Hannah Arendt; Lee Harveya Oswalda i Johna Edgara Hoovera; Margaret Atwood i Margaret Thatcher; CIA i BBC; Davida Bowiego i The Prisoner; Brazil i V jak Vendetta; Mechaniczną pomarańczęLudzkie dzieci; Edwarda Snowdena i Steve’a Jobsa; Lenina, Stalina i Hitlera. Związki ze współczesną sytuacją polityczną będą czasem podane wprost, czasem tylko implikowane. Wolę nie szturchać czytelnika po żebrach raz za razem, jednak proszę – nie zapomnijcie, kto dziś nami rządzi.

Kilka słów o terminologii. Określenie „orwellowski”[6] ma dwa przeciwstawne znaczenia: pierwsze dotyczy dzieł, które odzwierciedlają styl i wartości wyznawane przez Orwella; drugie – rzeczywistych zjawisk, które tym wartościom zagrażają. Dla jasności będę go używał tylko w tym drugim znaczeniu; w pierwszym przypadku będę stosował określenie „orwellopodobny”. Pragnę też rzec, że w moim przekonaniu brytyjski tytuł powieści – Nineteen Eighty-Four – ma więcej powagi niż stosowane gdzie indziej warianty wykorzystujące liczbę 1984.

„Orwell odniósł sukces, ponieważ napisał absolutnie właściwe książki w absolutnie właściwym czasie”[7] – pisał filozof Richard Rorty. Przed Folwarkiem zwierzęcymRokiem 1984 Orwell był obiecującym nazwiskiem w brytyjskich kręgach politycznych i literackich, jednak nie znano go powszechnie. Dziś wszystkie jego dzieła – nawet te, które sam uznawał za nieudane eksperymenty lub fuszerkę – są bezustannie w druku, można też przeczytać każde słowo, które napisał, jeśli tylko przetrwało do dziś – to zaś dzięki herkulesowej pracy profesora Petera Davisona, którego dwudziestotomowe Complete Works of George Orwell [Dzieła wszystkie George’a Orwella] liczą sobie niemal dziewięć tysięcy stron i dwa miliony słów. Czytelnicy pierwszego wydania Roku 1984 w 1949 roku znali tylko ułamek tego, co możemy zobaczyć dziś.

Wiedząc, jak ostrożnie Orwell wybierał, czym podzielić się z otoczeniem, nie mogłem przeczytać tego wszystkiego bez poczucia winy. Orwell byłby przerażony, gdyby mógł zobaczyć ponowne wydanie większości swojej publicystyki, nie wspominając już o prywatnych listach, a jednak nie ma tam niemal niczego bezwartościowego. Nawet gdy był chory, przepracowany albo gdy pisał rzeczy, które uważał za bezmyślną i upokarzającą harówkę, aktywnie podejmował wielkie problemy i chwytał się drobnych pociech, z których wiele wywarło wpływ na Rok 1984. Ponieważ za żadne skarby nie chciał przerzucić ciężaru wyrokowania o rzeczywistości na ideologię lub linię partyjną, nawet gdy się mylił – co zdarzało się dość często – mylił się przynajmniej w sposób szczery i ciekawy. Chwalił Charlesa Dickensa jako człowieka „nieskrępowanego intelektu”[8], sam jednak też nim był. Może i nie uchodził za jedynego w swoim rodzaju geniusza (będę chciał również zwrócić uwagę na niektórych spośród mniej znanych jemu współczesnych), jednak żaden inny pisarz jego epoki nie robił tak wielu rzeczy tak dobrze.

Cyril Connolly, przyjaciel Orwella ze szkolnej ławy, wspominał, że „przebijało z niego coś, co kazało ci chcieć, by polubił cię nieco bardziej”[9]. Podobnie działają jego pisma; wielbiciele Orwella pożądają jego wyimaginowanej akceptacji. Nie mam jednak zamiaru uświęcać człowieka, który sceptycznie podchodził do świętych, utopii i ideału w ogóle. Tylko szczerze traktując jego błędy i niedociągnięcia – tak jak on to zwykle robił – mogę wytłumaczyć mechanizmy rządzące zarówno człowiekiem, jak i jego książką. Choć w swojej prozie Orwell tworzył złudzenie bycia przyzwoitym, zdroworozsądkowym facetem, mówiącym oczywiste prawdy, które gdzieś już przeczuwaliśmy, tylko nie przyznaliśmy się do tego przed sobą, potrafił być impulsywny, przesadny, sfrustrowany, zaślepiony i pokrętny.

Cenimy go pomimo tych wad, ponieważ miał słuszność co do najważniejszych pytań o faszyzm, komunizm, imperializm i rasizm w czasach, kiedy nie miało jej tak wielu ludzi, którzy powinni być mądrzejsi.

Orwell uważał, że żyje w przeklętej epoce. Fantazjował o innym życiu, które mógłby spędzić na ogrodnictwie i pisaniu beletrystyki, zamiast być „zmuszony do zostania czymś w rodzaju pamflecisty”[10], to jednak byłaby olbrzymia strata. Jego prawdziwym talentem były analiza i wyjaśnianie tego burzliwego okresu ludzkich dziejów, na który przypadło jego życie. Gdybyśmy spisali najważniejsze dla Orwella wartości, byłyby pewnie zbyt ogólne, by wiele dla nas znaczyły – szczerość, przyzwoitość, wolność, sprawiedliwość – nikt jednak nie zmagał się z nimi bardziej gorliwie, zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym, w najmroczniejszych dniach XX wieku.

Zawsze próbował mówić prawdę i podziwiał każdego, kto postępował podobnie. Nic zbudowanego na kłamstwie – nieważne, jak kusząco wygodnym – nie mogło mieć żadnej wartości. W centrum jego szczerości było nieustanne rozważanie, co tak właściwie myśli i dlaczego tak myśli; nigdy nie przestał oceniać swoich opinii na nowo. Cytując Christophera Hitchensa, jednego z najbardziej elokwentnych uczniów Orwella: „Nie liczy się, co myślisz, ale j a k myślisz”[11].

Chciałbym, żeby czytelnik otrzymał dokładny obraz tego, jakie stanowisko zajmował Orwell wobec istotnych kwestii swoich czasów, a także kiedy i dlaczego jego zdanie w tych kwestiach się zmieniało. Nie twierdzę przy tym, że wiem, co pomyślałby na przykład o brexicie. Podobne tezy można bowiem stawiać tylko na podstawie graniczącej z oszustwem starannej selekcji cytatów. Pamiętam, jak w 1993 roku konserwatywny premier John Major przywoływał Orwellowskie „stare panny jadące do kościoła przez mgły jesiennego poranka”[12], jakby te słowa nie pochodziły z Lwa i jednorożca, czyli poruszającego argumentu za socjalizmem. Gdy zauważymy, że prowadzący z programów InfoWars, strony internetowej słynącej z przedstawiania szokujących teorii spiskowych, bez przerwy cytują Orwella, to wiemy, że dwójmyślenie naprawdę działa.

Powieść, którą wzięli za swoją socjaliści, konserwatyści, anarchiści, liberałowie, katolicy i wszelkiego rodzaju libertarianie, to niewątpliwie coś więcej niż – jak insynuował Milan Kundera – jedynie „myśl polityczna przebrana za powieść”[13]. Z pewnością nie jest alegorią sensu stricto, jak Folwark zwierzęcy, w którym każdy element fabuły schludnie zazębia się z rzeczywistością. Tak słynna z przejrzystości proza Orwella skrywa świat o niezwykłej złożoności.

Rok 1984 z reguły nazywa się antyutopią. Ale jest to też – w różnym stopniu, można się też spierać, jakim konkretnie – satyrą, proroctwem, przestrogą, tezą polityczną, dziełem fikcji naukowej, dreszczowcem szpiegowskim, horrorem psychologicznym, gotyckim koszmarem, tekstem postmodernistycznym i romansem.

Większość ludzi czyta Rok 1984 w młodości i odchodzi od niego jakby zraniona – w końcu żaden inny licealny tekst nie dostarcza nam tyle cierpienia oraz tak niewiele nadziei – bez potrzeby odkrycia go na nowo w wieku dorosłym. To olbrzymia szkoda. Jest to książka o wiele bogatsza i dziwniejsza, niż zapewne pamiętacie; nalegam, żebyście przeczytali ją ponownie. Dla tych, którzy jeszcze tego nie zrobili, załączyłem streszczenie fabuły oraz spis postaci i terminologii do niniejszej książki.

Po raz pierwszy zetknąłem się z Rokiem 1984 jako nastolatek na południowych przedmieściach Londynu. Jak pisał Orwell, książki, które czytamy za młodu, zostają z nami na zawsze. Uważałem, że powieść jest szokująca i ciekawa, ale to było około 1990 roku, kiedy komunizm i apartheid odchodziły do lamusa, królował optymizm, a świat nie zdawał się zanadto orwellowski. Nawet po zamachach z 11 września znaczenie książki było widoczne tylko w pewnych dziedzinach: cytowano ją w kontekście języka polityki albo mediów, albo aparatu nadzoru, ale nie w sprawach generalnych. Demokracja sięgała coraz dalej, internet zaś uważano na ogół za coś dobrego.

Gdy jednak planowałem i pisałem Ministerstwo Prawdy, świat był już inny. Zaczęto z lękiem wspominać polityczne katastrofy lat siedemdziesiątych, albo nawet trzydziestych. Półki w księgarniach zaczęły zapełniać się tytułami w stylu Jak kończy się demokracja, Faszyzm: Ostrzeżenie, Droga do niewolności albo The Death of Truth [Śmierć prawdy][14], a w wielu z nich cytowano Orwella. Korzenie totalitaryzmu Hannah Arendt doczekały się nowego wydania, reklamowanego jako „kompan Roku 1984 w literaturze faktu”[15]; podobnie z powieścią Sinclaira Lewisa z 1935 roku o amerykańskim faszyzmie It Can’t Happen Here [To nie może zdarzyć się tutaj]. Telewizyjna adaptacja powieści Margaret Atwood z  1985 roku Opowieść podręcznej, wyprodukowana przez kanał Hulu, była niepokojąca niczym film dokumentalny. „Przedtem byłam w letargu” – mówi Freda, grana przez Elisabeth Moss. „Tak do tego dopuściliśmy”[16]. Cóż, my już się przebudziliśmy.

Przypomniało mi się, co Orwell pisał o faszyzmie w 1936 roku: „Jeśli bowiem postanowimy udawać, że jest to tylko aberracja, która niebawem sama przeminie, śnimy sen, z którego ockniemy się dopiero pod ciosami gumowej pałki”[17]. Rok 1984 to książka, która miała budzić.

Był też pierwszą powieścią antyutopijną, która powstała w całości ze świadomością, że antyutopie istnieją naprawdę. W Niemczech i bloku radzieckim zbudowali je mężczyźni, którzy zmusili potem kobiety i innych mężczyzn do życia i umierania wśród ich żelaznych murów. Tamte reżimy już nie istnieją, jednak książka Orwella wciąż opisuje nasze koszmary mimo ich przemian i przesunięć. „Dla mnie to jest jak grecki mit, możesz z nim robić, co chcesz, i w ten sposób badasz siebie” – mówi mi Michael Radford, reżyser filmowej adaptacji z 1984 roku[18]. „To zwierciadło” – stwierdza jedna z postaci z wersji scenicznej, wystawionej w 2013 roku przez Roberta Icke’a i Duncana Macmillana. „Każda epoka widzi w nim swoje odbicie”[19]. Piosenkarz i tekściarz Billy Bragg odbiera ją inaczej: „Za każdym razem, gdy ją czytam, zdaje się mówić o czymś innym”[20].

W każdym razie fakt, że powieść ta przemawia do nas tak głośno i wyraźnie w 2019 roku, jest straszliwym aktem oskarżenia pod adresem zarówno polityków, jak i obywateli. Choć wciąż jest przestrogą, stała się też przypomnieniem wszystkich bolesnych lekcji, o których świat na pozór zapomniał od czasów Orwella, zwłaszcza tych dotyczących kruchości prawdy w starciu z władzą.

Nie jestem pewien, czy Rok 1984 jest dziś bardziej na czasie niż kiedykolwiek wcześniej, jednak na pewno jest bardziej na czasie, niż powinien być.

Parafrazując zastrzeżenie, którym Orwell poprzedził W hołdzie Katalonii, swoją książkę o hiszpańskiej wojnie domowej: uprzedzam o swoich sympatiach, ale próbowałem powiedzieć prawdę.

Posłowie

Wiecie, jak kończy się Rok 1984. Zmiażdżony w pokoju sto jeden Winston siedzi przy stole w kawiarni Pod Kasztanem, znieczulony Dżinem Zwycięstwa, i bezwiednie kreśli w kurzu równanie. Ale jakie? W pierwszym wydaniu – i każdym wydaniu od 1987 roku – pisze „2 + 2 = 5”. Ale przez niemal czterdzieści lat wydawnictwo Penguin pomijało piątkę: „2 + 2 =”.

Nikt jeszcze nie znalazł wyjaśnienia dla tego braku. Według jednej teorii był to tylko błąd w druku, choć podejrzanie wymowny. Według innej jakiś introligator nie mógł znieść myśli o kompletnej klęsce i usunął piątkę. Trzecia możliwość jest taka, że Orwell sam to zadekretował krótko przed śmiercią. Niezależnie od powodu ta luka w tekście daje Winstonowi promień nadziei i tym samym dramatycznie zmienia przesłanie Orwella. W filmie Michaela Radforda John Hurt pisze „2 + 2” i na tym kończy. „Myślę, że potrzebna jest ta chwila” – powiedział Radford. „Może się z tego uwolni. Strasznie źle bym się czuł, gdybym tam wstawił 2 + 2 = 5. To zbyt mroczne. To już nie przemawia do ludzkiej duszy”[1] .

Podobnie jak teoria aneksu, przypadek zaginionej piątki ujawnia potężną potrzebę potwierdzenia, że historia Winstona nie jest tak przygnębiająca, jak się wydaje, i że Orwell zostawił iskierkę nadziei dla uważnego czytelnika: „duch ludzki”[2] trwa mimo wszystko. Osobiście nie uważam, żeby książka była całkiem pozbawiona nadziei. Zainspirowani przez swoje towarzystwo tchórz i cyniczka stają się bohaterscy do tego stopnia, że są gotowi zaryzykować wszystko, a Winston zostaje zniszczony tylko dlatego, że niewiarygodnie potężny człowiek wyznacza sobie jako cel zniszczenie go. Pamiętajmy też, że przechwałki O’Briena o nieśmiertelności angsocu i niemożliwości oporu nie powinny być przyjmowane bezkrytycznie. Myślę jednak, że siła przestrogi Orwella wymaga, żeby czytelnik c z u ł, iż dla Winstona i Julii w 1984 roku jest już za późno – i przypominał sobie dzięki temu, że w rzeczywistości jest jeszcze czas.

Od pierwszego dnia nieprzyjaźni krytycy Roku 1984 oskarżali Orwella o brak wiary w ludzkość: przyszłość będzie straszliwa i nic z tym nie możemy zrobić. Ale nic w życiu i dziełach Orwella nie sugeruje takiej diagnozy. Wręcz przeciwnie, jeśli nie liczyć krótkiego potknięcia w W brzuchu wieloryba, nieodmiennie wykorzystywał swoją „siłę wewnętrzną umożliwiającą znoszenie nieprzyjemnych zdarzeń”[3] do stawania się bardziej świadomym otoczenia – oraz siebie – i dzięki temu mógł wykorzeniać kłamstwa i nielogiczności, które plewią się w życiu politycznym i zagrażają wolności. Nie włożyłby tyle zdrowia i wysiłku w pisanie Roku 1984, gdyby chciał tylko powiedzieć czytelnikom, że są zgubieni. Chciał pobudzać, nie paraliżować, co podkreślał Philip Rahv w swojej recenzji z 1949 roku:

„Czytanie tej powieści tylko jako jednowymiarowej prognozy tego, co ma nadejść, to błędna interpretacja. Nie jest to fatalistyczny dekret, który ma spętać nasze dusze […]. Jego zamiarem jest raczej pobudzić zachodni świat do bardziej świadomego i wojowniczego oporu przeciwko totalitarnemu wirusowi, na jaki jest teraz narażony”[4].

Innymi słowy: przyszłość m o ż e być okropna, c h y b a ż e coś z tym zrobimy.

Siedemdziesiąta rocznica wydania Roku 1984 przyszła w mrocznym czasie dla liberalnej demokracji – nie ma co do tego wątpliwości Ale na całym świecie miliony ludzi z „ugruntowanej w rzeczywistości wspólnoty” przeciwstawiają się poślednim kłamstwom, powtarzają, że fakty mają znaczenie, walczą o przetrwanie szczerości i uczciwości, i stanowczo domagają się swobody mówienia, że dwa i dwa to cztery.

Powieść wciąż ma im sporo do zaoferowania. Ponieważ Orwella interesowała bardziej psychologia niż systemy, Rok 1984 to trwałe kompendium wszystkiego, czego dowiedział się o ludzkiej naturze w kontekście polityki: wszystkich uprzedzeń poznawczych, nieuświadomionych niechęci, moralnych kompromisów, językowych sztuczek i mechanizmów władzy, dzięki którym niesprawiedliwość może zatriumfować. Pozostaje też niezrównanym przewodnikiem po tym, czego należy się wystrzegać. Orwell pisał dla ludzi swojej epoki, ale też, jak Winston, dla ludzi „przyszłości, dla jeszcze nienarodzonych pokoleń”[5]. Jak pisał w przedmowie do Folwarku zwierzęcego, wartości liberalne „nie są […] nienaruszalne, utrzymanie ich przy życiu zaś wymaga również podejmowania świadomego wysiłku”[6].

Rok 1984 był ostatnim, najważniejszym wkładem Orwella w ten wysiłek. W oświadczeniu, które podyktował Fredricowi Warburgowi ze swojego łóżka w sanatorium w Cranham w ostatnich miesiącach życia, wyjaśniał fundamentalny powód, dla którego napisał tę książkę: nie po to, by spętać naszą wolę, ale by ją wzmocnić.

„Morał, jaki należy wysnuć z tego groźnego i koszmarnego stanu rzeczy, jest prosty: N i e  d o p u ś ć  d o  t e g o. To  z a l e ż y  o d  c i e b i e”[7].

Ministerstwo_prawdy okładka
fot. Wydawnictwo Czarna Owca

Dorian Lynskey, Ministerstwo Prawdy. Biografia Roku 1984 Orwella, Wydawnictwo Czarna Owca, 2021

Przypisy:

Wstęp

1 Konferencja prasowa Białego Domu, 21 I 2017.
2 Program telewizyjny Meet the Press, NBC, 22 I 2017.
3 Anthony Burgess, Rok 1985, przeł. Zbigniew Batko, Robert Stiller, Kraków 2004, s. 56.
4 Fredric Warburg, All Authors Are Equal: The Publishing Life of Fredric Warburg 1936–1971, London 1973, s. 115.
5 Bombardowanie Londynu podczas drugiej wojny światowej – przyp.
6 Pisane od małej litery. Pisane od dużej litery (Orwellowski) oznacza oczywiście rzeczy przynależne konkretnie Orwellowi – przyp. tłum. tłum.
7 Richard Rorty, Przygodność, ironia i solidarność, przeł. Wacław Jan Popowski, Warszawa 2009, s. 160.
8 George Orwell, Karol Dickens, w: tegoż, Anglicy i inne eseje, przeł. Bartłomiej Zborski, Warszawa 2002, s. 150.
9 Program telewizyjny Arena: George Orwell, reż. Nigel Williams, BBC 1983–1984.
10 George Orwell, Dlaczego piszę, w: tegoż, Eseje, przeł. Anna Husarska, Londyn 1985, s. 14.
11 Christopher Hitchens, Why Orwell Matters, New York 2002, s. 211.
12 John Major w przemówieniu przed Conservative Group for Europe, kwiecień 1993.
13 Milan Kundera, Zdradzone testamenty. Esej, przeł. Marek Bieńczyk, Warszawa 1996, s. 201.
14 Zob. David Runciman, Jak kończy się demokracja, przeł. Szymon Żuchowski, Warszawa 2019; Madeleine Albright, Faszyzm: Ostrzeżenie, przeł. Katarzyna Mironowicz, Warszawa 2018; Timothy Snyder, Droga do niewolności: Rosja, Europa, Ameryka, przeł. Bartłomiej Pietrzyk, Kraków 2019; Michiko Kakutani, The Death of Truth, London 2018.
15 Hannah Arendt, The Origins of Totalitarianism, London 2017
16 Opowieść podręcznej, reż. Bruce Miller, Hulu 2017, wersja polska Showmax.
17 George Orwell, Droga na molo w Wigan, przeł. Bartłomiej Zborski, Warszawa 2005, s. 253.
18 Michael Radford w rozmowie z autorem, Londyn, 9 VIII 2018.
19 Robert Icke, Duncan Macmillan, 1984, London 2013, s. 21.
20 John Mitchinson, Andy Miller, George Orwell – The Lion & the Unicorn, „Backlisted” (podcast), 20 VIII 2018, https://bit.ly/3r9WxjV [dostęp: 2 III 2021].

Posłowie

1 Wywiad autora z Michaelem Radfordem.
2 George Orwell, Rok 1984, przeł. Tomasz Mirkowicz, Warszawa 2001, s. 299.
3 Tenże, Dlaczego piszę, w: tegoż, Eseje, przeł. Joanna Guze, Warszawa 1971, s. 14.
4 Philip Rahv, „Partisan Review” lipiec 1949, przedruk w: George Orwell: The Critical Heritage, pod red. Jeffreya Meyersa, London–New York 1975, s. 270.
5 G. Orwell, Rok 1984, dz. cyt., s. 13.
6 Tenże, Wolność prasy, w: tegoż, Folwark zwierzęcy, przeł. Bartłomiej Zborski, Warszawa 2000, s. 16. 
7 Tenże, Oświadczenie Orwella dotyczące Roku 1984, w: tegoż, Kilka myśli o ropusze zwyczajnej oraz inne nieznane szkice, opowiadania i eseje, przeł. Bartłomiej Zborski, Warszawa 2011, s. 257.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 135 / (31) 2022

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura

Być może zainteresują Cię również: