„Dzieci lubią chemię”, a chemia lubi tygodnik „Polityka”

Odpowiedź Instytutu Spraw Obywatelskich (INSPRO) na „artykuł” autorstwa redaktora Marcina Rotkiewicza pod tytułem „Kto żeruje na GMO”, zamieszczony w numerze 15 (2854) tygodnika „Polityka” z datą 11.04.2012 – 17.04.2012r.

W lutym bieżącego roku skontaktował się z nami dziennikarz tygodnika „Polityka” redaktor Marcin Rotkiewicz z propozycją wywiadu na temat organizmów genetycznie modyfikowanych. W związku z tym poprosiliśmy o przesłanie pytań aby móc udzielić na nie merytorycznej odpowiedzi. Ku naszemu zaskoczeniu otrzymaliśmy pytania wskazujące na to, że cele planowanego artykułu są zupełnie inne niż poznanie zagadnień związanych z GMO.

Oto co przysłał nam pan redaktor Rotkiewicz w liście elektronicznym z dnia 29 lutego br.:

PYTANIA OD TYGODNIKA „POLITYKA”

  1. Od kiedy prowadzona jest kampania „Naturalne geny” i jak długo ma potrwać?
  2. Kto był jej inicjatorem?
  3. Ile do tej pory kosztowała kampania „Naturalne geny” i jakie środki INSPRO zamierza przeznaczyć na nią w przyszłości (np. w 2012 roku)?
  4. Czy wszystkie środki finansowe, które INSPRO dotychczas przeznaczyło na kampanię „Naturalne geny”, pochodziły ze wsparcia udzielonego przez Islandię, Lichtenstein i Norwegię poprzez dofinansowanie ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego, a także ze środków budżetu Rzeczpospolitej Polskiej w ramach Funduszu dla Organizacji Pozarządowych. Jeśli nie, jaki procent środków na kampanię pochodził z powyższych źródeł?
  5. W jakim nakładzie wydrukowano książkę „Świat według Monsanto” Marie-Monique Robin? Ile egzemplarzy zostało sprzedanych? Ile kosztowało jej wydanie? Ile kosztowało samo tłumaczenie?
  6. W jakim nakładzie wydano płytę edukacyjną „Naturalne geny” z dwoma wykładami Jeffrey’a Smitha oraz dwoma filmami przygotowanymi przez Greenpeace? Ile kosztowała produkcja płyty (chodzi o koszt całkowity)?
  7. Kto zdecydował o jej zawartości? Dlaczego postanowiono umieścić na płycie wykłady Jeffrey’a Smitha?
  8. Czy Jeffrey Smith otrzymał wynagrodzenie finansowe (jeśli tak, to w jakiej wysokości) za udostępnienie dwóch swoich filmów czy też przekazał je INSPRO za darmo?
  9. Czy organizacja Greenpeace otrzymała wynagrodzenie finansowe (jeśli tak, to w jakiej wysokości) za udostępnienie dwóch swoich filmów czy też przekazała je INSPRO za darmo?
  10. Ile kosztowało przygotowanie broszury „GMO – z czym to się je”? Czy została wydrukowana, a jeśli tak, to w jakim nakładzie?
  11. Czy za teksty wydrukowane w tej broszurze ich autorzy otrzymali wynagrodzenie? Jeśli tak, to w jakiej wysokości?
  12. Czy Pan Marek Kryda jest wyłącznie koordynatorem kampanii „Naturalne geny” czy także ekspertem INSPRO w kwestiach związanych z GMO? Czy z tego tytułu otrzymuje jakiekolwiek wynagrodzenie? Kto zdecydował o wyborze Pana Marka Krydy na szefa tej kampanii oraz czym się kierował dokonując wyboru tej osoby (specjalistyczna wiedza, wykształcenie związane z zagadnieniami GMO)?
  13. Dlaczego ekspertami kampanii „Naturalne geny” zostały Pani Jadwiga Łopata oraz Urszula Sołtysiak? Czy z tego tytułu otrzymały jakieś wynagrodzenie (np. za przygotowane ekspertyzy)?
  14. W dokumencie „Raport GMO – z czym to się je?” jest napisane m.in.: „Argumenty przedstawione w publikacjach przygotowanych w ramach projektu „GMO z czym to się je”, m.in. w niniejszym raporcie, są głosem „jednostronnym”, ponieważ uznaliśmy, że zadaniem organizacji społecznej jest prezentowanie zdania niezależnych ekspertów i zaniepokojonych obywateli, nie zaś stanowiska silnego lobby związanego z przemysłem rolno-spożywczym”. Czy według INSPRO wszyscy niezależni są przeciw GMO a głosy przychylne tej technologii pochodząc wyłącznie od silnego lobby związanego z przemysłem rolno-spożywczym?
  15. Czy według INSPRO społeczeństwo powinno być ramach kampanii „Naturalne geny” rzetelnie informowane o kwestiach związanych bezpieczeństwem GMO – czyli również o wynikach niezależnych badań dowodzących braku negatywnych skutków spożywania GMO dla zdrowia, jak i korzyściach dla środowiska naturalnego będących następstwem upraw roślin transgenicznych?”

Ponieważ zarówno treść jak i styl tych pytań uznaliśmy za nie mające nic wspólnego z merytoryczną dyskusją, a także z przyzwoitym poziomem debaty publicznej poinformowaliśmy pana Rotkiewicza, że na takim poziomie dyskutować nie będziemy, wyrażając jednocześnie gotowość zabrania głosu w merytorycznej debacie, gdyby jednak do niej doszło. Oto co napisaliśmy w odpowiedzi na przesłane do nas pytania:

„Szanowny Panie

Dziękujemy za pytania. Jesteśmy gotowi na debatę na temat GMO, jednak w formie wywiadu przy takich pytaniach jakie Pan proponuje nie mamy szans na rzetelne przedstawienie czytelnikom tygodnika „Polityka” informacji w zakresie celu, metod i zasobów inicjatywy „Naturalne Geny”.

Naszym zdaniem debata to wymiana informacji i poglądów w celu wzajemnego zrozumienia sprawy oraz znalezienia najlepszego rozwiązania. Czekamy zatem na zaproszenie do takiej debaty. Prosimy o możliwość przygotowania tekstu do „Polityki” autorstwa ekspertów Instytutu Spraw Obywatelskich.

Z poważaniem

Rafał Górski”

Wkrótce potem do jednej z osób pracujących w INSPRO zadzwonił ktoś przedstawiający się jako „dziennikarz tygodnika „Polityka” i zapytał wprost „Czy Pani (tutaj padło imię i nazwisko) jest żoną Rafała Górskiego. Po takim wstępie tekst jaki ukazał się w najnowszym numerze „Polityki” nie zaskakuje, choć jego poziom stanowi smutny przykład upadku etosu polskiego dziennikarstwa. Nie sposób nawet sprostować wszystkie oszczercze insynuacje, czy polemizować z gołosłownymi zarzutami, gdyż z reguły składają się one z całkowicie nieudokumentowanych twierdzeń. I tak redaktor Rotkiewicz twierdzi, że na stronie kampanii „Naturalne Geny” znajdują się „nieprawdziwe i straszące informacje” – nie podaje jednak żadnego konkretu. Gdzie indziej cytuje wypowiedzi przyjaznych GMO naukowców, w których znowu słyszymy o „półprawdach i kłamstwach”, o tym, „że większość biologów” uważa cytowane przez nas prace za „źle przeprowadzone i dlatego niewiarygodne” a z kolei Tomasz Twardowski pisze ponoć, że „trudno oprzeć się wrażeniu, że jej cechą charakterystyczną jest stronniczość i pomijanie bardzo istotnych faktów”.

Jednak informacji o jakie fakty chodzi darmo by w publikacji pana Rotkiewicza szukać, tak samo jak konkretów na temat tego, co w naszym raporcie jest „niezgodne z danymi naukowymi”. Podobnie gołosłowne są zarzuty wobec uczonych mających odwagę pisać prawdę o GMO, takich jak profesor dr hab. Tadeusz Żarski czy profesor Seralini. Szczególnie żenujące są argumenty użyte wobec tego ostatniego – idąc ich śladem redakcja Polityki powinna publicznie umyć sobie głowy środkiem Roundup, bo inaczej ktoś mógłby pomyśleć, że to redakcja niepoważnej bulwarówki, a nie tygodnik aspirujący do miana gazety dla polskiej inteligencji.

O ile jednak argumenty dotyczące istoty sprawy, jakich używa pan Rotkiewicz można by uznać za wyraz żenującej słabości intelektualnej ich autora, to jednak insynuacje dotyczące strony finansowej działalności osób walczących o prawdę w związku z GMO, wskazują, że cele tego tekstu są zupełnie inne. I tak z tekstu pana Rotkiewicza nieświadomy rzeczy czytelnik mógłby wywnioskować, że Maciej Muskat choć pracuje w Greenpeace, które „chlubi się nieprzyjmowaniem pieniędzy od rządów czy Unii Europejskiej”, to jednak być może dorabia sobie na boku pracując w INSPRO, które takie dotacje przyjmuje. Jest to oszczercza insynuacja. Obok insynuacji są też donosy, bo oto okazuje się, że INSPRO za otrzymane publiczne pieniądze organizuje protesty, wprawdzie kilka zdań dalej jest wzmianka o tym, że protesty miały miejsce już po zakończeniu finansowania, ale to nic, bo „pieniądze te posłużyły do budowy jeszcze jednej platformy walki z GMO”. Idąc tym tokiem myślenia, przyjęcie dotacji powinno według pana Rotkiewicza oznaczać dożywotnie wyrzeczenie się przez członków INSPRO brania udziału w legalnych pikietach i demonstracjach.

Również 195 tysięcy złotych jakie według pana Rotkiewicza przeznaczono na zatrudnienie (z ZUS brutto) sześciu osób pracujących przy trwającej rok kampanii ma za zadanie wzbudzić negatywne emocje wobec osób sprzeciwiających się GMO, a w rzeczywistości świadczy o tym jak skromnymi środkami dysponują ci, którzy próbują przekazać prawdę o GMO. Podobnie populistyczny charakter ma zarzut zatrudniania osoby pozostającej w związku małżeńskim z dyrektorem Instytutu (chodzi o umowy na 800 złotych miesięcznie brutto) i trudno oprzeć się wrażeniu, że w pracy nad ustaleniem tego faktu redaktor Rotkiewicz wykazał najwięcej dociekliwości. Tygodnik „Polityka” od dłuższego już czasu zajmuje się problematyką GMO. Z reguły udziela swoich łamów zwolennikom tej technologii, o ile zezwala na polemiki, to bywają one opatrzone równie długimi komentarzami redaktora Rotkiewicza przychylnymi GMO (patrz tekst dr. hab. Katarzyny Lisowskiej – http://www.polityka.pl/nauka/natura/1519822,4,debata-o-gmo-polemika-dr-hab-katarzyny-lisowskiej.read). Jeżeli kogoś „prześwietla”, bada zatrudnienie, stan cywilny czy CV, to na ogół są to przeciwnicy GMO.

Do tej pory gazeta przynajmniej starała się zachować pozory bezstronności, jednak ostatni numer „Polityki” to wyraźne zdjęcie maski – „Polityka” jest w tym sporze stroną. Nie mamy środków na to by tak dokładnie jak zrobił to redaktor Rotkiewicz zbadać źródła finansowania jego samego, samej „Polityki”, czy Instytutu Chemii Bioorganicznej i cytowanego przezeń profesora Tomasza Twardowskiego oraz Polskiej Federacji Biotechnologii. Liczymy, że zrobi to równie wnikliwie jak „prześwietlił” INSPRO sam redaktor Rotkiewicz lub inny dziennikarz tego wiodącego „tygodnika opinii” głównego nurtu. Wnikliwy, poszukujący informacji czytelnik sam znajdzie odpowiedzi na te pytania, uważnie studiując dane, które są dostępne w Internecie, (nawet jeśli dotarcie do niektórych wymaga czasu). My niejako od ręki „prześwietliliśmy” tylko ten jeden numer „Polityki”, w którym swój tekst zamieścił redaktor Rotkiewicz. Dominują w nim reklamy branży motoryzacyjnej i finansowej. Jest także rządowa reklama kampanii wspierającej budowę elektrowni atomowych. W reklamach samochodów, jak choćby na najlepiej płatnej ostatniej stronie, (koszt to 111 tys. złotych, bez VAT – za cennikiem, dostępnym na stronie internetowej „Polityki”, w zakładce „biuro reklamy”) mamy do czynienia z gruntu fałszywym przekazem, jakim jest będący jawną manipulacją stereotyp: jeden samochód jedna droga, oczywiście pusta, ba, w tle jest tam nawet zieleń, (w tym miejscu warto tylko wspomnieć, że w wyniku działania pyłu zawieszonego, którego spaliny samochodowe są jednym z najistotniejszych składników, umiera w Polsce przedwcześnie ponad 20 tysięcy osób rocznie), ale „Polityka” troszczy się o zdrowie Polaków i w tym samym numerze reklamuje organizacje trzeciego sektora zajmujące się zdrowiem, a może „Polityka” reklamuje korzystając z ich dobrej renomy samą siebie? A może to niedopatrzenie. No bo jakże inaczej określić fakt, że w tym samym numerze tygodnika „Polityka”, w którym tak dokładnie „prześwietla” się organizację pozarządową, zajmującą się ujawnianiem prawdy o GMO, na stronie 23 znajduje się reklama pod budzącym sympatię hasłem: ”dzieci lubią chemię”. Tyle tylko, że jest to całostronicowa reklama (koszt tej reklamy można sprawdzić w cenniku „Polityki”, w zakładce „biuro reklamy”) koncernu chemicznego BASF, do niedawna głównego promotora GMO w Europie, który jednak jak głosi notka prasowa w Gazecie Wyborczej wycofał się z europejskiego rynku (http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,10974292,BASF_wycofuje_sie_z_GMO_w_Europie__Za_duzo_protestow.html : „Niemiecki gigant chemiczny BASF ogłosił, że zawiesza rozwój i dystrybucję genetycznie modyfikowanej żywności przeznaczonej na europejski rynek. Jako powód podał rosnące wątpliwości w niektórych krajach, dotyczące tej technologii.”)

Trudno chyba o lepsze podsumowanie tekstu redaktora Rotkiewicza i postawy tygodnika „Polityka”. Jednocześnie tym bardziej umacnia nas to w przekonaniu, że postąpiliśmy słusznie odmawiając mu rozmowy na zaproponowanych przez niego warunkach. To co pan redaktor zaprezentował w ostatnim numerze „Polityki” sprawia, że nie mamy nadziei na merytoryczną dyskusję z jego strony. Nie dysponujemy również środkami na całostronicowe reklamy w „Polityce”, a odnosimy wrażenie, że bez tego trudno jest temu pismu o zachowanie obiektywizmu. Szkoda.

W imieniu zarządu INSPRO: Rafał GórskiOlaf Swolkień

Wszystkich zainteresowanych naszą działalnością zapraszamy na stronę:

INSPRO
Naturalne geny
Raport o GMO
Rozmowa z dr hab. Katarzyną Lisowską

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Zdrowie Chcę wiedzieć

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Chcę wiedzieć

Być może zainteresują Cię również: