Rozmowa

Ekrany, a neurony. O wpływie technologii na nasz mózg

mezczyzna siedzacy przy biurku
fot. Freepik

Z Garym Smallem rozmawiamy o wpływie smartfonów na nasze mózgi, edukacji technologicznej i amerykańskich sposobach radzenia sobie z zagrożeniami, jakie niesie cyfrowy świat.

Andżelika Serwatka: Jednym z najważniejszych wyzwań, z którymi świat boryka się obecnie, jest odpowiedź na pytanie dotyczące rozwoju nowoczesnych technologii. Często zastanawiamy się, w jaki sposób ta technologia wpływa na nas, ludzi, jak zmienia ona nasze życie oraz społeczeństwo – zwłaszcza jego najmłodszych członków. Patrząc z tej perspektywy stawiamy pytanie w jaki sposób nowoczesne urządzenia, takie jak smartfony, zmieniają mózg dziecka?

Garry Small: W miarę jak nasz mózg się rozwija, powstają w nim konkretne neurony w zależności od aktywności, która je stymuluje.

Dlatego angażowanie się w określone zadania, takie jak korzystanie ze smartfona, wzmocni określone neurony. Jednak ma to swoją cenę, ponieważ inne neurony mogą osłabnąć z powodu braku odpowiedniej stymulacji.

Od narodzin, aż do okresu dojrzewania w mózgu zachodzą bardzo istotne zmiany oraz procesy. Jeden z najważniejszych procesów nazywany jest przycinaniem synaptycznym. Mózg „przycina” połączenia synaptyczne, które nie są już używane, a w zamian za to buduje i wzmacnia inne połączenia między neuronami, które wydają się bardziej konieczne.

Mózg dziecka jest bardzo plastyczny, co prowadzi do rozwoju licznych połączeń synaptycznych w odpowiednich obszarach. Ale co jeśli jedne zadania wykonywane przez dziecko zostaną zastąpione innymi? Jak taka zamiana wpłynie na proces przycinania synaptycznego? Przykładowo, jeśli technologia nadmiernie stymuluje mózg dziecka, obszary odpowiedzialne za doświadczenia emocjonalne mogą nie rozwinąć się w pełni.

Innym ważnym czynnikiem jest empatia – czyli rozumienie emocjonalnego punktu widzenia drugiej osoby. To nie jest coś wrodzonego, ale coś, czego każdy musi się nauczyć. Kiedy dzieci są stale zajęte swoimi telefonami, nie mają wówczas okazji, by nauczyć się rozumienia komunikatów niewerbalnych.

Co więcej, rozwój przedniej część mózgu, często określanego jako „mózg myślący”, jest także tutaj niezwykle istotny. Obszar ten nie jest w pełni rozwinięty w okresie dzieciństwa i dojrzewania. Jego rozwój trwa mniej więcej do dwudziestego roku życia. Pełni on kluczową rolę w rozwiązywaniu problemów i funkcjach pamięciowych. To zaś prowadzi do pytania, w jaki sposób użytkowanie smartfonów może ograniczać rozwój empatii i umiejętności rozwiązywania problemów?

Gdy wraz z żoną pisałem „iMózg”, głównie zajmowaliśmy się inteligencją emocjonalną i społeczną. Inteligencja emocjonalna to empatia oraz zdolność do zrozumienia innych, podczas gdy inteligencja społeczna dotyczy tego, jak dobrze łączymy się w grupy. W celu zgłębienia tego tematu przeprowadziliśmy badanie na dzieciach w wieku około trzynastu lat. Na okres pięciu dni zabraliśmy je na obóz przyrodniczy. W ciągu całego tego okresu dzieci nie miały dostępu do elektroniki. Po pięciu dniach porównaliśmy je z grupą kontrolną, która przez cały ten okres korzystała z telefonów, komputerów i telewizji. Oceniliśmy obie grupy pod kątem inteligencji emocjonalnej i społecznej.

Pierwszy etap składał się z prezentacji zdjęć z różnymi mimicznymi wyrazami twarzy. Uczestnicy badania mieli za zadanie zinterpretować emocje przedstawione na zdjęciach. Następnie pokazaliśmy im krótkie filmy z zarejestrowanymi interakcjami społecznymi i poprosiliśmy dzieci o ich analizę.

Okazało się, że po pięciu dniach przerwy od technologii nastąpiła znacząca poprawa inteligencji emocjonalnej i społecznej u pierwszej grupy.

A to dobre wieści, ponieważ oznacza to, że nadmierne korzystanie z technologii nie powoduje nieodwracalnych uszkodzeń mózgu. Złe wieści natomiast są takie, że technologię trudno jest kontrolować.

Możemy przywołać słowa polskiego pisarza Stanisława Lema: „Każda technologia ma swoją ciemną stronę, z góry nieprzewidywalną”. Pytamy o ciemną stronę, bo o jasnej przekonuje nas 24 godziny na dobę propaganda korporacji technologicznych. Wspomniał Pan już o pewnych badaniach, ale jeśli mielibyśmy wybrać te, które najlepiej ilustrują destruktywne efekty technologii na mózgi dzieci, które byłyby najbardziej znaczące?

Cóż… istnieje wiele badań na ten temat i trudno jest w zasadzie wybrać kilka przykładowych. Jednak gdybym musiał dokonać wyboru, przytoczyłbym doświadczenia z własnej książki. Pani pytanie przypomina mi o jednym badaniu, które wprawdzie nie dotyczyło dzieci, ale dorosłych. Chcieliśmy zaobserwować działanie mózgu, gdy po raz pierwszy korzysta się z wyszukiwarki online. Porównaliśmy tę grupę z osobami, które już miały doświadczenie w wyszukiwaniu online. Okazało się, że osoby regularnie wyszukujące online wykazują większą neuroaktywność w porównaniu z tymi, które wyszukiwały online po raz pierwszy.

Kolejny etap eksperymentu polegał na monitorowaniu tych, którzy właśnie nauczyli się wyszukiwać online i zachęceniu ich do praktykowania tej nowej umiejętności przez tydzień. Po zaledwie tygodniu praktyki można było zauważyć znaczący wzrost neuroaktywności. Co to oznacza?

Tak, istnieje ciemna strona technologii, ale technologia oferuje nam także jasną stronę. Nawet samo wyszukiwanie online może być formą neuro-ćwiczenia.

Obecnie jestem szefem największego ośrodka neuropsychoterapii w New Jersey, którego celem jest stworzenie centrum zdrowia psychicznego opartego na technologii. Tworzymy aplikacje i gry wideo, które pomagają ludziom w rozwiązywaniu ich problemów psychicznych. To sposób na zwiększenie dostępu do opieki zdrowotnej oraz lepszego monitorowania problemów zdrowotnych. Istnieje więc pozytywna strona technologii cyfrowych.

Mówi Pan, że nie powinniśmy lekceważyć pozytywnych aspektów technologii cyfrowej. A co z instytucjami – takimi jak szkoły, korporacje – które wprowadzają zakazy korzystania ze smartfonów na swoim terenie? Przykładowo 15 lipca 2023 roku, w Światowy Dzień bez Telefonu Komórkowego, Instytut Spraw Obywatelskich wysłał do Ministra Edukacji apel o wprowadzenie odgórnego zakazu używania telefonów w polskich szkołach. Co Pan na to? Jak działa to w Stanach Zjednoczonych?

W zasadzie, nie jestem całkowicie zaznajomiony z funkcjonowaniem zakazów korzystania ze smartfonów w szkołach na całym obszarze Stanów Zjednoczonych. Niemniej jednak, niektóre szkoły, zwłaszcza te prywatne, faktycznie wprowadziły podobne zakazy. Ogólnie rzecz biorąc, zgadzam się, że wprowadzanie takich zakazów to pozytywny krok. Nie posiadam jednak jednoznacznej odpowiedzi dotyczącej wieku, do którego korzystanie ze smartfonów przez dzieci powinno być regulowane. Jednak pewne ograniczenia powinny być wprowadzone.

Ponadto, ten problem został nasilony przez pandemię i wynikającą z niej izolację społeczną.

Po okresach lockdownów dzieci nie są na etapie rozwoju psychicznego, na którym powinny obecnie się znajdować. W końcu szkoła to nie tylko nauka określonych przedmiotów, ale także uczenie się, jak funkcjonować z innymi dziećmi oraz dorosłymi.

To nie jedyny problem. Co z cyberprzemocą, uzależnieniem od technologii, naśladowaniem agresywnych zachowań z gier wideo?

Zazwyczaj dyskusje na temat smartfonów skupiają się tylko na dzieciach. Jednak ich wpływ wykracza poza tę grupę, dotyczy całego społeczeństwa. Instytut Spraw Obywatelskich od 2014 roku prowadzi kursy edukacyjne „Kuźnia Kampanierów” dla społeczników walczących o wspólne dobro. W trakcie kursu istnieje zakaz korzystania ze smartfonów. Patrząc z tej perspektywy, chciałam zapytać, co sądzi Pan o korzystaniu z technologii cyfrowych w szkołach podczas zajęć – skoro czasem używamy ich także jako źródeł informacji?

Dokładnie, istnieją dwie strony tego zagadnienia. Nie wiem czy całkowity zakaz zawsze jest najlepszą odpowiedzią. Być może lepszym podejściem jest rozmowa na temat odpowiedzialnego korzystania z technologii cyfrowej. Po opublikowaniu naszej książki „iMózg” zaczęliśmy odwiedzać szkoły, aby przeprowadzić prezentacje na te tematy. Zorganizowaliśmy także wyzwanie dla dzieci, aby na jeden dzień spróbowały odciąć się od technologii cyfrowej. Większość uczniów nie podołała temu zadaniu. Następnie przeprowadziliśmy panelową dyskusję na ten temat. Włączenie uczniów w taką rozmowę było bardzo intrygujące. Dyskutowali oni o pozytywnych i negatywnych aspektach technologii, o tym jak ją odpowiedzialnie wykorzystywać i jak odróżniać prawdziwe informacje znalezione online od dezinformacji. Uważam, że to było dla nich bardzo pomocne.

Myśli Pan, że ważniejsze jest edukowanie rodziców czy uczniów w tej kwestii?

Jedno i drugie. Obie strony muszą być równie zaangażowane.

Edukacja na temat zagrożeń związanych z technologią i promowanie samokontroli ma znacznie większy sens niż tylko bezrefleksyjne zakazywanie jej użytkowania.

Chociaż nauka samokontroli zazwyczaj jest trudna. Ludzki mózg pragnie nowości. To stymuluje naszą sieć neuronową i zwiększa poziom dopaminy w mózgu. Dlatego ludzie uzależniają się od technologii. Mówiąc zwięźle, technologia bierze wszystko, co ludzkie, eskaluje to i czyni bardziej intensywnym. Zaczyna się od hazardu, seksu, zakupów…

Czyli możemy powiedzieć, że istnieją pewne firmy i korporacje, które czerpią szczególne korzyści z tego procesu?

Z pewnością niezwykle na tym korzystają.

Ale kto korzysta najbardziej? A kto traci? Zwłaszcza jeśli spojrzymy na digitalizację przez pryzmat edukacji.

Cóż… w pewnym sensie wszyscy zyskujemy. Jako naukowiec mogę tylko powiedzieć, że rozwój cyfrowy bardzo pomaga nam w poprawie szybkiej komunikacji. Wszyscy również czerpiemy z tego korzyści finansowe. Z pewnością firmy technologiczne uzyskują ogromne zyski, ale musimy pamiętać, że to nie tylko one korzystają. W rzeczywistości cały świat może zyskać na digitalizacji. Z drugiej strony, wszyscy również możemy ucierpieć – hakowanie, utrata danych osobowych, uzależnienie od smartfonów i utrata prawdziwych relacji z ludźmi.

Neil Postman w książce „Technopol” zauważa, że ludzie stawiający opór technopolowi, gdy szukają prawdziwych relacji z drugą osobą, „oczekują, że ten ktoś będzie z nimi w jednym pokoju”, w którym się znajdują. Są to również osoby, które „podziwiają inwencję technologiczną, ale nie uważają, że reprezentuje ona najwyższą możliwą formę ludzkich osiągnięć”. Co Pan sądzi o takim podejściu?

Cóż, interakcje twarzą w twarz różnią się od tych prowadzonych online, nawet jeśli kamera jest włączona. Obecność fizyczna, wideo-rozmowa, rozmowa telefoniczna, wiadomości tekstowe… Istnieją różne sposoby komunikacji – i to nie jest samo w sobie złe. Prawdziwy problem polega na tym, że ludzie nie zastanawiają się nad tym, która z tych opcji jest w danym momencie najlepsza.

Czym różni się funkcjonowanie mózgu, porównując rozmowy twarzą w twarz do rozmów prowadzonych przez kamerę?

Jeśli przeprowadzilibyśmy tomografię, zobaczylibyśmy aktywację różnych obszarów mózgu. Komunikacja nie jest tylko wizualna. Wykorzystuje wszystkie nasze zmysły, dzięki czemu wpływa inaczej na naszą inteligencję emocjonalną.

Dochodzimy teraz do najważniejszego pytania. Posiadając całą tę wiedzę, w jaki sposób możemy chronić nasz mózg przed negatywnymi aspektami technologii?

Powtórzę to jeszcze raz: edukacja jest najważniejsza. Pokazywanie jak ważna jest własna refleksja, jak zachować równowagę między prawdziwym ja oraz wirtualnym ja – zwłaszcza w kontekście ery po-pandemicznej.

Musimy pamiętać w jaki sposób komunikujemy się, jak długo korzystamy z urządzeń i kto ostatecznie jest u steru – my czy technologia?

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego – logo

Zadanie „Wydawanie internetowego Tygodnika Spraw Obywatelskich” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 207-208 / (51-52) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Nowe technologie # Zdrowie

Być może zainteresują Cię również:

Chcę wiedzieć
# Zdrowie

Analiza / Co boli system kontroli?

Jakie są główne bolączki państwowego nadzoru nad żywnością? Czego potrzeba, by państwo wreszcie zaczęło gwarantować, że do naszych żołądków trafiają wyłącznie produkty wolne od toksycznych związków…