Rozmowa

Elektrosmog nie jest obojętny dla zdrowia

sieć cyfrowa
sieć cyfrowa fot. Pixabay

Z prof. Alicją Bortkiewicz rozmawiamy o źródłach elektrosmogu, o tym, jak chronić przed nim dzieci, czy należy zakazać używania smartfonów w szkołach, co powinni robić dyrektorzy szkół i rodzice.

Rafał Górski: Zacznijmy od pytania, dlaczego rodzice powinni uważać, na jakie oddziaływanie elektrosmogu narażone są dzieci?

Prof. Alicja Bortkiewicz: Promieniowanie elektromagnetyczne nie jest obojętne, mimo że tak właściwie niezauważalne i z tego względu może być przez wiele osób lekceważone. Natomiast ono działa, zwłaszcza uważa się, że działa na dzieci. Dzieci mają mniejszą głowę i cieńszą czaszkę niż dorośli, ich tkanka mózgowa ma większą przewodność, co jest związane z większą absorpcją promieniowania w porównaniu do dorosłych.

W wielu badaniach udowodniono (co prawda u dzieci takich badań niestety nie było, ale udowodniono u dorosłych), że czas narażenia na pole elektromagnetyczne związany przykładowo z rozmową przez telefon komórkowy, bardzo istotnie koreluje z pojawiającymi się dolegliwościami. Z badań wynika, że po przekroczeniu 30 minut rozmowy, efekt jest bardziej nasilony: to są między innymi bóle głowy, zaburzenia pamięci świeżej, co rzutuje na zdolność do zapamiętywania nowych rzeczy. Dodatkowo pojawiają się zaburzenia snu. Zawsze na swoich wykładach to opowiadam – była nie tak dawno reklama w telewizji „czytaj bajki swoim dzieciom” i pokazano dziecko leżące w łóżeczku, przy głowie położony telefon komórkowy, z którego ta bajka jest przekazywana. Na szczęście ta reklama szybko zniknęła. To są absolutnie niedopuszczalne praktyki.

Przed położeniem się spać każdy (a zwłaszcza dzieci) powinien być co najmniej pół godziny wolny od wszelkich elektromagnetycznych bodźców. Bardzo trzeba też zwracać uwagę na to, żeby w pomieszczeniu, w którym znajdujemy się, zwłaszcza, w którym będziemy spać, nie było routerów. Robiliśmy badanie wpływu routerów na przebieg snu, co prawda żadnych drastycznych zmian nie wykryliśmy, ale jednak zaobserwowaliśmy pewne zaburzenia w regulacji ciśnienia tętniczego, a było to przecież ekspozycja jednorazowa. Nie wiemy, jaka jest konsekwencja ekspozycji wieloletniej, bo takich badań praktycznie nie ma.

Podobnie sprawa ma się z nowotworami. Nowotwory dotychczas były badane głównie u dorosłych. Dlaczego? Dlatego, że czas pomiędzy rozpoczęciem ekspozycji (np. rozpoczęciem regularnego używania telefonu komórkowego), a jej efektem, jakim jest nowotwór, to jest czasami 20 lat. U dzieci tak długiego czasu ekspozycji nie ma, ale nie wiemy natomiast, czy u nich progresja nie jest szybsza. Wyjaśni to być może wieloośrodkowy projekt badawczy na temat nowotworów związanych z korzystaniem z telefonów komórkowych u dzieci (MOBI-kids). Zaczyna się o tym zagrożeniu mówić, ale rodzice wciąż nie zdają sobie z tego sprawy. Owszem jest grupa bardzo świadomych rodziców, są szkoły wolne od narażenia na PEM. Planujemy wspólne badanie z Centralnym Instytutem Ochrony Pracy, Państwowym Instytutem Badawczym (CIOP-PIB) na temat poziomu elektrosmogu w szkołach. To badanie na razie jest w planach. U nas rozwijać się to będzie powoli, ze względu na problem z finansowaniem badań. Dla przykładu we Francji funkcjonuje już przepis zakazujący używania telefonów komórkowych w szkołach, ale z kolei są instalacje Wi-Fi , a to też jest promieniowanie elektromagnetyczne. Jest wiele aspektów, które trzeba by było rozważyć, żeby dzieci jak najbardziej ochronić przed wpływem pół elektromagnetycznych.

Proszę wyjaśnić, czym jest oddziaływanie termiczne, a czym oddziaływanie nietermiczne?

Oddziaływanie termiczne jest działaniem biologicznym przy dużej mocy PEM i wtedy dominującym efektem jest efekt grzania tkanek. Czyli ta duża energia pola elektromagnetycznego powoduje np. ogrzewanie mózgu, jeśli PEM emitowane jest w jego okolicach. Tempo pochłaniania energii w tkankach charakteryzuje SAR (Specific Absorption Rate), który stanowi podstawę do ustalenia limitów dopuszczalnych ekspozycji dla PEM wielkich częstotliwości (100 kHz-300 GHz). Dla przykładu SAR dla telefonu komórkowego nie może przekraczać 2 W/kg i w związku z tym wydaje się nam, że jest bezpiecznie. Właśnie to jest mylące, bo to zabezpiecza tylko przed działaniem termicznym. A nie zabezpiecza przed działaniem nietermicznym.

Czyli jeżeli rozmawiamy przez telefon, to nie jesteśmy narażeni na oddziaływanie termiczne?

Teoretycznie nie. Ale po pierwsze, jest wiele aparatów telefonicznych, dla których SAR jest blisko wartości granicznej i wtedy nie jesteśmy zupełnie bezpieczni. Poza tym rozmawiając przez telefon odczuwamy, że on się jednak grzeje, co świadczy o tym, że coś się dzieje, że jest działanie PEM. Jakkolwiek bardzo wiele osób próbuje to zdyskredytować twierdząc, że grzeje się ze względu na bliskość ucha. Tłumaczą odwrotnym efektem: że to my grzejemy telefon, a nie telefon grzeje nas, chociaż telefon po rozmowie jest gorący.

A efekt nietermiczny?

Efekt nietermiczny jest związany z niskimi wartościami PEM, które nie mają takiej dużej energii, i nie powodują ogrzewania tkanek, natomiast mogą powodować szereg zmian na poziomie głównie komórkowym: zmiany w funkcjonowaniu błony komórkowej, zmiany w komunikacji komórkowej, zaburzenia metabolizmu komórkowego, zmniejszenie lepkości płynów ustrojowych, zwiększenie współczynników dyfuzji, aktywację protoonkogenów (genów obecnych w prawidłowej komórce, potencjalnie zdolnych do wyzwolenia procesu transformacji nowotworowej), wyzwalanie produkcji białek stresowych (białek obronnych), zaburzenia transportu jonów wapnia (Ca++) i innych elektrolitów, zmiany aktywności systemu cholinergicznego, wzrost stężenia noradrenaliny, obniżenie poziomu melatoniny. Z takimi zaburzeniami mogą się wiązać problemy zdrowotne

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Na przykład jakie ?

Na przykład takie, że dochodzi do zaburzeń neurologicznych, zaburzeń układu krążenia, układu rozrodczego. Drugi mechanizm to tzw. stres oksydacyjny. Normalny tlen jest przekształcany na wolne rodniki (cząsteczka tlenu z dodatkowym wolnym elektronem), niezwykle niebezpieczny proces odpowiedzialny za wiele chorób.

W tym za raka?

Między innymi za to również. Dlatego uważa się, że te wszystkie „zmiatacze” wolnych rodników, jak witamina C i inne substancje, są korzystne dla człowieka. Zmniejszają w organizmie liczbę wolnych rodników. O ile tlen jest dla nas błogosławiony, o tyle tlen jako wolny rodnik jest dla nas już niebezpieczny, bo jest po prostu toksyczny.

Bardzo wiele prac naukowych potwierdza, że pole elektromagnetyczne nawet o bardzo niewielkich wartościach powoduje negatywne zmiany w naszym organizmie, poprzez mechanizm wolnorodnikowy.

Jeżeli dziecko nie rozmawia przez smartfon, ale ma go w ręku, czatuje, przegląda strony internetowe, czy ogląda bajki, to czy już jest w zasięgu oddziaływania elektrosmogu?

W pewnym stopniu tak, ale musielibyśmy to wszystko zmierzyć, jak to się rozkłada na organizm od ręki do głowy, ile dociera w każde miejsce. Nikt właściwie takich badań nie robił. Ale z pewnością do dziecka dociera promieniowanie elektromagnetyczne z komórki, routera, stacji bazowej. Jest bardzo wiele źródeł, nie tylko pole elektromagnetyczne o częstotliwości radiowej, są też tzw. pola sieciowe 50Hz, których źródłem są wszystkie sprzęty zasilane prądem (suszarki, lampy, żelazka, golarki itp.), to też jest pole elektromagnetyczne. Tworzy się z tego rzeczywiście zbiór różnych oddziaływań i nie wiemy tego, jak one wzajemnie ze sobą współgrają w wywieraniu efektu na człowieka.

Rozumiem, że one się kumulują i tego nikt nie bada?

To jest strasznie trudno zbadać.

Czyli można powiedzieć, że uczestniczymy w swego rodzaju eksperymencie? Mamy skumulowane oddziaływanie. Nie wiemy, czy ono jest bezpieczne dla naszego zdrowia.

Problem z badaniami jest po pierwsze taki, że są to badania bardzo kosztowne. Po drugie wymagają współpracy osób badanych, jedni chcą, inni nie chcą. Myśmy badali wpływ stacji bazowych w Łodzi, dość duże badanie obejmujące 600 gospodarstw, zanim jednak te 600 uzbieraliśmy, to ankieterzy odwiedzili znacznie, znacznie więcej osób. Nie każdy jest zainteresowany, żeby wpuścić badacza do domu, żeby pozwolić na zakłócenie rodzinnego życia.

Jakie były wnioski z tych badań?

Wnioski podstawowe były takie, że w odległości około 100 m od stacji bazowej do mniej więcej 200 m znacznie więcej było dolegliwości takich jak: zaburzenia snu, poczucie zmęczenia, zaburzenia pamięci świeżej, bóle głowy (bardzo często) i one występowały istotnie częściej w porównaniu z osobami, które mieszkały poza zasięgiem tej stacji. Myśmy starali się to zobiektywizować, ale właśnie pomiary to jest drugi problem. Naszym zdaniem negatywne oddziaływanie na zdrowie jest związane z odległością, ale udowodnić tego na razie nie mogliśmy, bo po prostu takich pomiarów nie mogliśmy przeprowadzić. Ale ja jestem głęboko przekonana, że jest to bardzo istotna sprawa, jak blisko od tej stacji przebywamy. Istnieje martwe pole pod samą stacją, gdzie jest najbezpieczniej, ale już kilkadziesiąt metrów od stacji jest największe oddziaływanie na organizmy ludzi i najwięcej dolegliwości.

A co w sytuacji, kiedy maszty są stawiane w pobliżu lub na dachach szkół, przedszkoli, szpitali czy kościołów?

Jestem temu absolutnie przeciwna.

Ostatnio przeprowadzono ze mną wywiad dla programu telewizyjnego „Alarm”. Sprawa dotyczyła postawienia masztu w środku wsi tuż obok szkoły, przedszkola, urzędu. Operator nie chciał zmienić lokalizacji, nie pomagały żadne argumenty osób zainteresowanych. Zwrócono się wówczas do mnie, żebym się wypowiedziała na ten temat i mam nadzieję, że to podziałało, bo w programie pokazywano okrąg 100 metrowy i operator na końcu podsumował, że wprawdzie on uważa, że oddziaływanie stacji bazowej nie jest szkodliwe, ale zgodził się na zmianę lokalizacji i postawienie masztu poza wsią. No więc myślę, że osiągnęliśmy jakiś sukces.

Gratuluję. A jak możemy chronić się przed elektrosmogiem?

O ile możemy ograniczyć samą swoją aktywność związaną z użytkowaniem telefonu czy routera w domu, to niestety nie możemy ograniczyć promieniowania ze strony Wi-Fi w przestrzeni publicznej, czy stacji bazowej, bo jest to niezależne od nas. Nie możemy obniżyć tego narażenia, dlatego, że po prostu zarządca infrastruktury lub operator zainstalował Wi-Fi lub postawił maszt i koniec.

W ubiegłym roku zostały podniesione normy związane z promieniowaniem elektromagnetycznym. Czy to dobra, czy zła wiadomość dla obywateli?

Wielu specjalistów jest temu przeciwnych. Na stronie internetowej Polskiego Towarzystwa Badań Radiacyjnych jest opublikowany apel i nasza opinia na ten temat. Naszym zdaniem, a zwłaszcza kolegów, którzy się zajmują pomiarem samego natężenia pola, to w ogóle nie ma potrzeby podnoszenia tych norm, dlatego, że z badań które prowadził NIK w całej Polsce okazuje się, że w nieznacznej liczbie przypadków sięga ono 10V/m. Natomiast w większości przypadków jest w granicach 2-3V/m. Podnoszenie normy do 60V/m jest w ogóle niepotrzebne. Koledzy, którzy się tym zajmują, tłumaczą to tym, że jest to związane z wygodą korporacji telekomunikacyjnych. Oni wtedy nie muszą pilnować, czy to będzie 6 czy 7 V/m, oni mają duży margines, a technologicznie można by było zupełnie spokojnie wszystkie te instalacje planowane łącznie z 5G zmieścić w naszej normie dotychczasowej. Dlatego Towarzystwo przesłało do Ministerstwa Zdrowia apel, opublikowaliśmy go również na stronie Towarzystwa, ale pozostał bez odpowiedzi. Argumenty, które są wytaczane, że prawie we wszystkich krajach Europy jest właśnie taka wysoka norma, to jest nieprawda, bo w wielu krajach jest zbliżona do takiej, jaką myśmy mieli dotychczas.

Przykładowo m.in. w takich jak Belgia, Chorwacja, Grecja, Słowenia czy Włochy, w miejscach pobytu ludzi, czy w miejscach wrażliwych, takich jak szkoły czy szpitale, dopuszczalne poziomy pól elektromagnetycznych są zdecydowanie niższe od wprowadzonych rozporządzeniem Ministra Zdrowia.

Wspomniała Pani o tym, że we Francji jest zakaz używania telefonów w szkołach. Co Pani sądzi o naszej akcji „Ratuj Dzieci!”, w ramach której zbieramy podpisy pod petycją do ministra edukacji: „W trosce o zdrowie dzieci i młodzieży, postulujemy wprowadzenie rozwiązań systemowych, których rezultatem będzie wyłączanie telefonów komórkowych przez uczniów przynoszących telefony do szkoły oraz niestawianie masztów telefonii komórkowej na budynkach szkół i w ich pobliżu”.

Uważam, że w szkołach telefony komórkowe absolutnie nie są nikomu do niczego potrzebne.

Rodzice tłumaczą, że mają kontakt z dziećmi, no ale przecież w czasie lekcji nie muszą mieć tego kontaktu. Proszę bardzo, niech dziecko ma komórkę, ale zostawia ją w szatni, będzie nie tylko poza polem elektromagnetycznym. Telefon ma także wpływ na psychikę dziecka, to jest uzależnienie, to jest uwiązanie, to pasja oglądania nieustannego co się dzieje, śledzenia wydarzeń. My tego jeszcze nie postrzegamy jako nałóg, ale to niedługo będzie mogło być tak traktowane. Jest bardzo wiele uzależnień, psychologowie już podkreślają, że jest to naprawdę niebezpieczne.

Rozumiem, że jest też Pani przeciwna lokalizacji masztów telefonii komórkowej w okolicach i na budynkach użyteczności publicznej?

Zdecydowanie, w okolicach szpitali, przedszkoli, szkół, kościołów – absolutnie uważam, że nie. Zwłaszcza tych stacji o dużych mocach. W związku z 5G będziemy mieli inne źródło elektrosmogu – anteny o małych mocach, które będą lokalizowane bardzo gęsto, co 100-200 metrów. No i tu się trzeba zastanowić bo będziemy szli ulicą i nieustannie będziemy w zasięgu pola elektromagnetycznego, ono nie będzie duże, ale nie do uniknięcia. To budzi obawy.

Rozumiem, że w Polsce nie mamy przebadanego, jaki wpływ na nasze zdrowie będzie miała ta gęsta sieć w perspektywie 10-20 lat?

Ani w Polsce ani na świecie. Dlatego, że 5G w ogóle nigdzie nie jest zainstalowane, to jeszcze nikt nie mógł zrobić badań, nawet najbardziej zaawansowane kraje.

Czy mieliśmy już do czynienia z podobną sytuacją w przeszłości?

Tak, chociażby azbest. Dokładnie tak samo było. Uważało się, że azbest jest idealnym materiałem. Tanim, trwałym, odpornym na wysoką temperaturę i mróz, o dobrych właściwościach izolacyjnych, a przede wszystkim niepalnym, w związku z tym robiono dachy z azbestu, izolowano różnego rodzaju przewody, utwardzano drogi i place. Tani, lekki, nieszkodliwy, a okazało się, że nowotwory płuc (mezotelioma) są związane właśnie z nim. Mamy w Instytucie Medycyny Pracy wielkie doświadczenie z azbestem pani prof. Neonili Szeszenia-Dąbrowskiej, która rozpoczęła takie badania na większą skalę. Dzięki niej jest teraz kontynuowany i finansowany przez Ministerstwo Zdrowia tzw. program Amiantus, którym objęci są wszyscy pracownicy zakładów przetwórstwa azbestu w Polsce. Co pewien czas są monitorowani, wiadomo przecież, że wykrycie wcześniejsze nowotworu daje jakąś szansę. W związku z badaniami powstała cała akcja, że trzeba usuwać azbest z dachów, z okolic zamieszkiwanych, żeby nie narażać mieszkańców. Azbest w formie scalonej nie jest niebezpieczny, ale w momencie jak się kruszy i te włókna pylą, to właśnie one mają właściwości rakotwórcze. Dlatego ludzie zajmujący się teraz utylizacją azbestu muszą mieć odpowiednie ubranie ochronne, łącznie z maskami, podobne jak  antycovidowy.

Był taki czas, kiedy uważano go za materiał bezpieczny?

Absolutnie, wiedzy nie było żadnej, nikt się przed tym nie zabezpieczał, bo był uważany za materiał jak najbardziej bezpieczny.

Jak rozumiem, może się tak okazać również w przypadku elektrosmogu związanego z 2G, 3G, 4G i 5G?

Niestety coraz bardziej się tak okazuje. Jeśli chodzi o nowotwory w obrębie głowy, to pierwsze badania, które były prowadzone, zrobiono w dość krótkim czasie od wprowadzenia tej technologii i w związku z tym żadnych związków z PEM nie wykazywano. Im dłużej trwała obserwacja, tym więcej było potwierdzeń, że jednak jest taki związek. Opublikowaliśmy w 2017 r. metaanalizę z wszystkich dotychczasowych przeprowadzonych badań i stwierdziliśmy podwyższone ryzyko zwłaszcza dla glejaka (glioma). Istotny wzrost ryzyka wystąpienia tego nowotworu związany był z intensywnością i czasem używania telefonu. Także u osób które trzymają telefon podczas rozmowy zawsze z tej samej strony, ryzyko rozwoju glejaka po tej stronie głowy było większe (tzw. położenie ipsilateralne). Wzrost ryzyka wykazano także dla osób, które korzystały z telefonu komórkowego przed 20 rokiem życia.

Podwyższone ryzyko stwierdzono także dla nerwiaka nerwu słuchowego. To jest z kolei łagodny nowotwór, ale również jest i trzeba go leczyć (radioterapia, operacja), żeby nie powodował niedosłuchu i innych problemów zdrowotnych (m.in. szumy uszne, zaburzenia równowagi). Myślę, że im dłużej będziemy obserwować, tym potwierdzonych przypadków związku nowotworów w obrębie głowy z ekspozycją na PEM telefonów komórkowych będzie więcej., Przeciwnicy wykazania tego związku twierdzą, że przecież inne czynniki mogły spowodować takie zmiany, bo nie mamy precyzyjnej oceny ekspozycji. No nie mamy, bo najczęściej są to ankietowe badania i pytamy badanego: jak długo w ciągu dnia używa telefonu komórkowego, od kiedy ma telefon itd. Badania skandynawskie (m.in. Dania) próbowały nawet to powiązać z okresem posiadania abonamentu telefonu komórkowego, ale to też budzi wątpliwości, czy mając abonament używał, czy nie używał telefonu. Jeszcze jednym problemem jest to, że te osoby, które były badane (w metaanalizach to już jest po kilkadziesiąt tysięcy osób), były na ogół badane w dosyć ciężkim stanie klinicznym. Przykładowo tuż po operacjach nowotworów, albo przed operacją, ich stan utrudniał zebranie precyzyjnych informacji. Ja uważam, że trzeba by było zakładać takie kohorty, żeby je obserwować chociażby od dziecka; prowadzić taką obserwację i monitorować. W Skandynawii zaczynają coś takiego robić, żeby móc prześledzić, po jakim czasie, przy jakiej intensywności używanie telefonu ma na nas wpływ. Tutaj znowu ta intensywność ma bardzo duże znaczenie.

Dlatego trzeba nalegać, żeby dzieci przez jakiś okres dnia były od tego wolne.

Pan prof. Mild i prof. Hardel (Szwecja) są guru od nowotworów i związków z telefonią komórkową; oni wyznaczyli nawet taką graniczną liczbę godzin (dawkę życiową ang. life time doze), po przekroczeniu której nasilenie tych nowotworów znacznie wzrasta (po przekroczeniu dawki 2000 godz. ryzyko rośnie  sześciokrotnie). Czyli jak rozsądnie używamy, to nam wiele nie grozi, ale im bardziej intensywnie i im dłużej, tym ryzyko jest większe.

Rozumiem, że niebezpieczeństwo dla zdrowia jest większe w przypadku młodych organizmów, czyli właśnie dzieci i młodzieży?

Uważa się, że dziecinne mózgi są bardziej wrażliwe, w związku z tym u nich mogą wcześniej wystąpić zmiany w porównaniu z dorosłymi. Bo ich czaszka jest bardziej plastyczna, bardziej przepuszczalna dla fal elektromagnetycznych.

Co by Pani radziła rodzicom, dyrektorom szkół czy placówek oświatowych?

Dyrektorom szkół i placówek zdecydowanie radziłabym odcięcie dzieciaków od telefonii na czas bycia w szkole, natomiast rodzicom również troskę o to, żeby dziecko nie spędzało całego dnia z telefonem czy smartfonem, z komputerem i z pewnością z daleka od routera. Niech to będzie światłowodowy dostęp do Internetu, a nie przez router, bo naprawdę to się może zemścić.

A tak jak już rozmawiamy o rodzicach, o dyrekcjach szkół, jaka powinna być rola państwa jako systemu w temacie takiego zagrożenia?

Państwo powinno przede wszystkim zaakceptować naukowe dowody na to, że nie jest to obojętne. Natomiast takich twardych dowodów na bezpośredni związek nowotworów z używaniem telefonów komórkowych dotychczas nie ma. Z tego względu w klasyfikacji IARC (Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem) pola elektromagnetyczne radiofalowe mają kategorię 2B (możliwie rakotwórcze). Jednak Komitet Opiniodawczy IARC w dn. 22.04.2019 r. zarekomendował podjęcie prac nad zmianą klasyfikacji ryzyka związanego z ekspozycją na radiofalowe pola elektromagnetyczne i zaklasyfikowanie do grupy 2A (czynnik prawdopodobnie rakotwórczy) oraz nadanie tej sprawie wysokiego priorytetu. Coraz więcej danych może w końcu przekona decydentów.

Jest to trudne z uwagi na interesy korporacji telekomunikacyjnych i powiązanych z nimi polityków?

Bardzo trudne. Wiemy, że operatorzy mają bardzo duże możliwości nacisku i w związku z tym bardzo często głównie ich argumenty trafiają do przekonania decydentów, a nie argumenty stricte naukowe niepoparte finansowo.

Dziękuję za rozmowę.


Więcej o elektrosmogu w numerze 1(22)/2020 naszej bezpłatnej gazety społecznej Aktywność Obywatelska. Zachęcamy do lektury.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 28 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Nowe technologie # Zdrowie

Być może zainteresują Cię również:

Dom to praca

Rozmowa / dr Szczęsny Zygmunt Górski

Czy gratyfikowanie (publiczne docenienie, płacenie) pracy domowej kobiet jest potrzebne? Tak. Ale raczej nie „gratyfikacja” tj. płacenie za coś, lecz płacenie na coś. Ekonomiści powtarzają – za F.