Ewa Gierula: Żywność a zdrowie człowieka
Pestycydy są dziś wszędzie. Znajdują się nawet w na pozór bezpiecznych produktach jak płatki śniadaniowe czy kasze. Jak wpływają na nasze życie? O tym m.in. pisze Ewa Gierula. Zachęcamy do lektury książki. Wydawnictwu Zdrowe Dzieci dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji.
Intensywna uprawa roślin
Wprowadzanie intensywnej uprawy roślin wiąże się z tzw. zieloną rewolucją, która pojawiła się na świecie w latach powojennych pod auspicjami FAO (ang.: Food and Agriculture Organisation) – Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa. Rewolucja ta miała początek w Stanach Zjednoczonych, które w ramach planu Marshalla wspierały odbudowę Europy po II wojnie światowej. Zaczęto wówczas wprowadzać programy rozwoju rolnictwa, które miały zlikwidować problem głodu na świecie. Stany Zjednoczone zaczęły eksportować do Europy na masową skalę maszyny rolnicze i pestycydy. Zaczęto tworzyć nowe, bardziej plenne odmiany roślin uprawnych oraz wdrażać bardziej wydajne metody agrotechniczne służące zwiększeniu skali produkcji rolnej. W dążeniu do wyhodowania nowych odmian roślin skupiono się przede wszystkim na pszenicy, kukurydzy i ryżu.
Zielona Rewolucja i zastosowanie nowoczesnych środków chemicznych budziły w zachodnich społeczeństwach wielkie emocje i nadzieje na lepszą przyszłość, w której nikt nie zazna już głodu i poprawią się ogólne warunki życia. W nowym modelu rolnictwa chemia stanowiła uniwersalne rozwiązanie problemu szkodników, chwastów i grzybów niszczących plony [Robin, 2011].
Od tego czasu produkcja pestycydów zaczęła dynamicznie się rozwijać. W 1989 roku, w skali światowej, osiągnęła ona 2,27 miliona ton i obejmowała 1600 różnych związków chemicznych. Zwiększanie stopnia aktywności biologicznej tych substancji i ich rozpraszanie w środowisku to zabiegi celowe, starannie zaplanowane. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku w Stanach Zjednoczonych zużycie pestycydów wzrosło trzydziestokrotnie względem roku 1945, a zdolność tych środków do niszczenia organizmów żywych wzrosła dziesięć razy [Colborn i wsp., 1997].
Intensywna uprawa roślin wiąże się z monokulturą oraz nasilonym stosowaniem nawozów sztucznych i pestycydów, gdyż zabiegi te sprzyjają maksymalizacji zysku przy dużej skali produkcji. Rośliny uprawiane na skalę przemysłową nie zawsze dorastają w warunkach wystarczającego i bezpośredniego naświetlenia słonecznego. Warzywa i owoce nie osiągają pełnej dojrzałości w momencie zbioru ze względu na potrzebę zachowania ich trwałości w czasie transportu i magazynowania. W ten sposób obniżane jest ryzyko nieurodzaju i zepsucia, a także rośnie wydajność z hektara. Zmniejsza się jednak wartość odżywcza plonów wskutek wyjałowienia gleb i niedostatecznego nasłonecznienia oraz zwiększa się ich zanieczyszczenie pozostałościami sztucznie stosowanych substancji chemicznych. Tak produkowana żywność – wyjałowiona i zanieczyszczona – nie sprzyja zachowaniu zdrowia człowieka [Price, 1939; Żak-Cyran, 2012].
Szczególną uwagę należy zwrócić na oddziaływanie pestycydów na zdrowie ludzkie. Są to środki, które szkodzą dwojako: rolnikom, którzy je stosują, oraz konsumentom, którzy spożywają żywność zawierającą pozostałości szkodliwych związków chemicznych.
W przypadku rolników mamy do czynienia z zatruciami ostrymi i przewlekłymi, w przypadku konsumentów – z reguły tylko z tymi drugimi. Zatrucia przewlekłe stanowią zagrożenie z tego względu, że ich skutki są na początku niewidoczne i są odroczone w czasie. Poza tym nie są jednoznaczne: występują z różnym nasileniem u różnych osób, w zależności od indywidualnej wrażliwości, i mają różną postać. Ponadto nie zawsze są proporcjonalne do dawki substancji trującej; czasami małe, nawet śladowe ilości trucizny mogą wywoływać zaburzenia zdrowotne, podczas gdy większe nie wywołują symptomów. Na śladowe ilości szczególnie wrażliwy jest układ hormonalny [Robin, 2011; Colborn i wsp., 1997]. Okazuje się, że dotychczasowe prawa toksykologii nie zawsze się sprawdzają. Zjawiska te są mało poznane przez współczesną medycynę akademicką, w związku z czym lekarze często pozostają bezradni wobec niektórych schorzeń.
Pewien francuski rolnik, który miał kontakt z pestycydami w czasie pracy, doświadczał rozmaitych zaburzeń neurologicznych: silnych bólów głowy, stanów utraty świadomości, krótkotrwałych, nagłych śpiączek. W jego mózgu pojawiły się zmiany i musiał pozostawać pod stałą opieką neurologa. Inny rolnik zachorował na ostrą postać białaczki szpikowej. Pestycydy w nadmiarze działają jak trucizna, czego producenci tych środków nigdy nie ukrywali.
Według Światowej Organizacji Zdrowia każdego roku ciężkiemu zatruciu pestycydami ulega od miliona do trzech milionów ludzi, a ponad dwieście tysięcy osób umiera. Francja zajmuje pierwsze miejsce w Europie pod względem ilości zużywanych pestycydów.
Francuskie badania wykazują, że do częstych objawów zatrucia pestycydami należą: ból głowy – wskutek stosowania środków owadobójczych, zmiany skórne – spowodowane środkami grzybobójczymi i herbicydami, zaburzenia układu trawiennego – wywołane herbicydami. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych przeprowadzono międzynarodowe badania, z których wynika, że nowotwory należą do zawodowych chorób rolników. Wprawdzie zapadalność na raka jest u nich niższa niż w pozostałej części społeczeństwa, za to częściej zapadają oni na specyficzne odmiany tej choroby: nowotwory krwi – różne postacie białaczki, chłoniaki, a także na raka mózgu, raka prostaty i raka skóry. Poza tym charakterystyczne dla tej grupy zawodowej są choroby neurologiczne, na przykład choroba Parkinsona. Badania epidemiologiczne potwierdziły istnienie związku tego rodzaju problemów zdrowotnych ze stosowaniem pestycydów [Robin, 2011].
Skoro pestycydy działają jak silna trucizna w przypadku rolników, to należy postawić bardzo ważne pytanie: jaki jest wpływ tych środków chemicznych na zdrowie konsumenta, który spożywa warzywa i owoce zawierające ich pozostałości? Jak wpływają one na zdrowie płodu w łonie matki, niemowlęcia, dziecka, osoby chorej czy osoby w podeszłym wieku? Instytucje nadzorujące bezpieczeństwo żywności określiły dwie normy mające ograniczać ilość pestycydów w pożywieniu człowieka:
- ADI (ang.: Acceptable Daily Intake) – dopuszczalne dzienne spożycie, czyli ilość pestycydu, jaka może być spożywana przez człowieka w ciągu dnia, przez całe życie, bez wywoływania wyraźnych negatywnych skutków zdrowotnych, wyrażona w miligramach w przeliczeniu na kilogram masy ciała;
- MRL (ang.: Maximum Residue Limit) – najwyższe dopuszczalne stężenie pozostałości, czyli najwyższa ilość pestycydu w środku spożywczym dopuszczona prawem, wyrażona w miligramach na kilogram substancji spożywczej.
Nie wiadomo, na jakiej dokładnie podstawie został określony wskaźnik ADI. Jest to wskaźnik ustalony szacunkowo i arbitralnie. Określa on dopuszczalność ryzyka, a nie jego zakres. Dopuszczalność nie jest wartością ściśle naukową i ma znaczenie przede wszystkim biznesowe – handlowe. Beneficjentami stosowania pestycydów są producenci – strona, która generuje zyski, natomiast konsumenci są stroną, która ponosi ryzyko. Według wyjaśnień Brytyjskiej Agencji ds. Norm Żywności (ang.: Food Standards Agency) „tylko dawka sprawia, że dana substancja nie jest trucizną”. Agencja przytacza znany cytat Paracelsusa, na który powołuje się toksykologia. Czy jednak, mając na uwadze tę definicję, można przyjąć, że pestycydy spożyte w odpowiednio małych dawkach, nieprzekraczających przyjętej normy, nie trują? Niestety nie, gdyż definicja pomija zjawisko kumulacji potencjalnie trującej substancji w organizmie. A z taką kumulacją mamy do czynienia współcześnie: organizm nie ma szans na oczyszczenie się, gdyż przy standardowym odżywianiu człowiek spożywa pestycydy codziennie, od narodzin do śmierci. Co więcej, wskaźnik ADI nie uwzględnia kumulacji różnego rodzaju pestycydów w dziennej racji pokarmowej ani efektu synergii, jaka może między nimi zachodzić. Podana norma nie uwzględnia też indywidualnych różnic między ludźmi we wrażliwości na określone substancje, poza tym niezmiernie trudno jest określić, kiedy konsument ją przekracza, spożywając rozmaite produkty spożywcze w ciągu dnia, nawet jeśli weźmie się pod uwagę wskaźnik MRL. Wreszcie, zasada toksykologii zakładająca, że to dawka czyni truciznę, nie ma zastosowania w przypadku śladowych ilości substancji chemicznych wywołujących zaburzenia w układzie hormonalnym.
Wskaźnik MRL również nie jest wyliczany w sposób naukowy. Określa się go na podstawie danych dostarczanych przez przemysł chemiczny. W szczególności dane te dotyczą badań toksykologicznych i pomiarów stężenia pozostałości pestycydów na podstawie próbek pobranych w czasie badań terenowych. Ilość tych danych jest tak duża, że ich sprawdzenie jest zadaniem trudnym dla ekspertów pracujących w instytucjach nadzorujących bezpieczeństwo żywności. Ponadto praca ekspertów jest utajniona – dziennikarze nie mogą jej rejestrować, z kolei dane dostarczane przez firmy produkujące pestycydy nie są w całości upublicznione, co tłumaczone jest tajemnicą handlową. Taka praktyka nie służy zdrowiu konsumentów.
Cytuję wypowiedź przewodniczącej komitetu FAO ds. osadów pestycydów – Bernadette Ossendrop: Jeżeli chcemy, aby ryzyko było równe zeru, nie powinniśmy stosować pestycydów, lecz to jest decyzja polityczna.
W czerwcu 2009 roku Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA, ang.: European Food Safety Authority) po raz pierwszy opublikował raport na temat pozostałości pestycydów w żywności. Wykryto 354 pestycydy w warzywach i owocach oraz 72 w zbożach. W 25% próbek zidentyfikowano co najmniej dwa pestycydy. Naukowcy badają, czy pestycydy te reagują ze sobą i w jaki sposób. Zastanawiają się, jaki może być skutek tej potencjalnej reakcji. Mówią o efekcie koktajlu. Organizm każdego współczesnego człowieka ma swoje chemiczne obciążenie (ang.: Chemical Body Burden), które wykrywane jest poprzez badania krwi i moczu. W toku badań przeprowadzonych na ochotnikach mieszkających w Stanach Zjednoczonych, w ich organizmach wykryto pozostałości 212 substancji, i dotyczyło to prawie wszystkich 2400 osób, które zgłosiły się do badań. Wśród substancji występujących w największych ilościach znalazły się bisfenol A i pestycydy [Crinnion, 2009; Robin, 2011].
Według badań przeprowadzonych przez naukowca Leona Bradlowa i jego zespół istnieje wiele pestycydów i związków pokrewnych, które wpływają na metabolizm estrogenów, zwiększając ryzyko wystąpienia raka piersi i raka błony śluzowej macicy. Syntetyczne związki chemiczne mogą wpływać na układ hormonalny człowieka dwojako: albo naśladując estrogeny, albo pośrednio – ingerując w proces wytwarzania lub metabolizowania estrogenów [Colborn i wsp., 1997].
Naukowcy – autorzy książki pt. Nasza skradziona przyszłość – przestrzegają:
Nigdy nie należy zakładać, że dany pestycyd jest bezpieczny. Wszystko, co zostało opracowane w celu uszkadzania żywych organizmów, tak roślin, jak i zwierząt-szkodników, może również okazać się szkodliwe dla ludzi lub innych zwierząt. Wystarczy przypomnieć sobie odkrycie dokonane przez naukowca z Agencji Ochrony Środowiska, Earla Graya, iż substancje przeznaczone do zabijania grzybów na owocach i warzywach mogą zakłócać syntezę hormonów steroidowych u zwierząt, a najprawdopodobniej również u ludzi [Colborn i wsp., 1997, s. 235]. Do hormonów steroidowych należą hormony płciowe, hormony stresu oraz hormony odpowiedzialne za gospodarkę wodno-mineralną organizmu.
Na szczególną uwagę zasługuje historia najsławniejszego pestycydu – DDT. Pestycyd ten zaczęto stosować już w 1938 roku, traktując go jak cudowny wynalazek – uniwersalny środek na wszelkiego rodzaju szkodniki. Jego właściwości zostały odkryte przez szwajcarskiego chemika Paula Hermanna Müllera, który w 1948 roku został uhonorowany za to odkrycie Nagrodą Nobla. W Polsce DDT po raz pierwszy wyprodukowano w 1947 roku. W czasie II wojny światowej środek ten używany był na szeroką skalę przeciwko wszom, które przenosiły tyfus plamisty, oraz komarom roznoszącym malarię. Poza tym stosowany był na całym świecie jako substancja zwalczająca szkodniki upraw, aż do roku 1962, w którym ukazała się książka Racheli Carson pt. Silent Spring (pol.: Milcząca wiosna). Carson opisała wpływ DDT na organizmy niektórych zwierząt. Zwróciła uwagę na fakt, że ich rozród został zaburzony, a pewne gatunki zaczęły wymierać. W ich organizmach wykryto śladowe ilości DDT, a także innych trwałych syntetycznych substancji, takich jak polichlorowane bifenyle, dioksyny, przy czym kumulowały się one w tkance tłuszczowej i mleku matki. Okazało się, że problem ten dotyczy również człowieka – badania przeprowadzono nie tylko na zwierzętach, ale także na ludziach. Co gorsza, zanieczyszczenie organizmu szkodliwymi substancjami przenoszone było na potomstwo – przez łożysko w czasie rozwoju płodowego oraz przez mleko matki. Publikacja Carson wpłynęła na ogólnoświatową opinię publiczną i uaktywniła ekologów. W rezultacie doszło do zakazu używania DDT w wielu krajach, m.in. w Norwegii i Szwecji – w 1970 roku, w Stanach Zjednoczonych – w 1972 roku, a także w Polsce – w 1976 roku. W 2001 roku ratyfikowano międzynarodową konwencję sztokholmską, która przewidywała ograniczenie i ścisłą kontrolę produkcji i użytkowania DDT na świecie. Całkowicie zakazano stosowania DDT w rolnictwie.
Okres połowicznego rozpadu DDT w glebie wynosi od 2 do 15 lat. W organizmach żywych pestycyd ten przekształcany jest do dwóch metabolitów: DDE i DDD. Mają one podobne właściwości do związku pierwotnego i są od niego trwalsze: mogą przetrwać w środowisku ponad 30 lat. Akumulują się w tkance tłuszczowej i mogą pozostać w niej przez całe życie organizmu lub uwolnić się w czasie jej zużywania. DDT i jego metabolity są neurotoksynami – upośledzają układ nerwowy owada, wykazują też toksyczność względem układu nerwowego człowieka, choć w tym przypadku rzadko o ostrym przebiegu. Najistotniejszy natomiast jest wpływ tych substancji na układ hormonalny, zaburzany powoli i podstępnie, zarówno u zwierząt, jak i u ludzi. DDT i jego pochodne szczególnie zmniejszają stężenie testosteronu i zwiększają lub zmniejszają stężenie estrogenów w organizmie, a także wpływają na funkcje endokrynne nadnerczy i tarczycy. Przyczyniają się do spadku jakości i ilości plemników, a także mają działanie rakotwórcze. Powodują zmiany morfologiczne w wątrobie i nerkach, objawiające się dopiero po latach, w postaci chorób.
Wskutek wprowadzenia zakazu stosowania DDT opracowano nowe rodzaje pestycydów, które okazują się jeszcze bardziej toksyczne. W 2006 roku Światowa Organizacja Zdrowia wprowadziła trzydziestoletni plan walki z malarią, w którym przewiduje się stosowanie DDT.
Podtrzymany jest całkowity zakaz stosowania go w rolnictwie. Obecnie pestycyd ten produkowany jest w Indiach, Chinach i Korei Północnej. Stosowany jest głównie na terenach występowania malarii [Colborn i wsp., 1997; Wójtowicz, Szychowski, 2014].
Według wypowiedzi dyrektora Państwowego Zakładu Higieny, prof. Jana Ludwickiego, z 2004 roku, pozostałości DDT, popularnego pestycydu, który zupełnie wycofano z użycia w Polsce w latach 70., można nadal znaleźć w organizmach ludzi, na przykład w mleku kobiet. DDT krąży w przyrodzie bezustannie i nie ulega biodegradacji, ponieważ wchodzi w łańcuchy pokarmowe. Kumuluje się w organizmach żywych, a skutki jego działania obserwuje się w kolejnych pokoleniach. Można go dzisiaj znaleźć w organizmach ludzi i zwierząt zarówno na obszarze Arktyki, jak i w Europie czy Ameryce Północnej. Ilość DDT w organizmach ludzi i zwierząt jest z biegiem lat coraz mniejsza. Na przykład w krowim mleku jest pięć razy mniejsza niż 20 lat temu. Spadek DDT jest jednak coraz wolniejszy. Na początku XXI wieku osiągnęliśmy równowagę: przyjmujemy tyle metabolitów DDT do organizmu, co wydalamy. Obecnie stosuje się jeszcze DDT w Afryce Równikowej do walki z malarią. Jego opary przedostają się do górnych warstw atmosfery, przemieszczają się nad półkulę północną i spadają w postaci deszczu i śniegu na kraje Północnej Europy, łącznie ze strefą podbiegunową. Wśród najbardziej narażonych na szkodliwy wpływ DDT grup są więc m.in. Eskimosi. Żywią się oni przeważnie mięsem i rybami, pobierają więc DDT nie tylko bezpośrednio z wody, ale również za pośrednictwem pokarmu [Jarosz, 2004].
Innym bardzo popularnym i budzącym ogromne kontrowersje pestycydem, stosowanym obecnie na całym świecie – w tym w Polsce – jest glifosat.
Jest to niezwykle skuteczny herbicyd – środek chwastobójczy, używany do ochrony upraw rolniczych i ogrodniczych, jak również do podsuszania (desykacji) zbóż i rzepaku tuż przed żniwami w celu ułatwienia ich zbioru. Środek ten oddziałuje na rośliny jednoliścienne i dwuliścienne, roczne i wieloletnie. Stosowany jest szczególnie intensywnie w uprawach GMO, ze względu na modyfikację roślin uprawnych, która uodparnia je na jego działanie. Do roślin GMO odpornych na glifosat należą przede wszystkim soja, kukurydza i bawełna. Glifosat niszczy chwasty, ale nie hamuje wzrostu zmodyfikowanych roślin. Wraz z rozszerzaniem się skali upraw GMO na świecie wrasta narażenie środowiska i ludzi na herbicyd. Ze względu na wprowadzenie na rynek Unii Europejskiej soi Roundup Ready, czyli soi odpornej na preparat Roundup zawierający glifosat, normę na poziom pozostałości glifosatu w ziarnie podwyższono dwustukrotnie: z 0,1 mg/kg do 20 mg/kg. Stężenie glifosatu w soi Roundup Ready sięga 17 mg na kilogram ziarna.
Ze względu na wzrost popytu na ten szybko i skutecznie działający herbicyd, na rynku pojawiły się dziesiątki różnych preparatów zawierających glifosat w roli substancji czynnej. Glifosat, w związku z jego powszechnym zastosowaniem, przedostaje się do środowiska w sposób niekontrolowany. Jego działanie wzmacniane jest przez inne substancje obecne w preparatach – tzw. adiuwanty, dlatego toksyczność preparatów jest większa niż samej substancji czynnej. W przypadku najpopularniejszego herbicydu – Roundup – jego toksyczność jest 17–32 razy większa od toksyczności glifosatu.
Glifosat występuje w wodzie pitnej, w powszechnie spożywanych produktach zbożowych – pieczywie, kaszach, mące, makaronie, płatkach śniadaniowych itp., a także w warzywach, owocach czy miodzie rzepakowym. Jest tak wszechobecny, że przedostaje się nawet do takich produktów jak szczepionki.
Mechanizm działania glifosatu polega na hamowaniu aktywności pewnego enzymu (syntazy EPSPS), który jest najważniejszym elementem szlaku szikimowego obecnego we wszystkich roślinach, grzybach i mikroorganizmach. Ten szlak metaboliczny nie występuje w organizmach zwierzęcych. Teoretycznie więc glifosat nie powinien oddziaływać na człowieka i zwierzęta. Jednak już sam fakt jego negatywnego oddziaływania na wszystkie mikroorganizmy oznacza, że pestycyd ten może zaburzać zdrowie ludzi i zwierząt na wiele sposobów, poprzez ingerencję w ich mikrobom – w tym mikroorganizmy jelitowe [Kwiatkowska i wsp., 2013; Nowak, 2016].
Mikroorganizmy jelitowe odgrywają istotną rolę w fizjologii człowieka. Nie tylko wspomagają trawienie, ale także produkują witaminy, unieszkodliwiają substancje toksyczne, stanowią integralną część układu immunologicznego, wpływają na kondycję ściany jelitowej, decydują o jej przepuszczalności dla substancji odżywczych i substancji niepożądanych do krwiobiegu i naczyń limfatycznych. Ekspozycja układu pokarmowego na działanie glifosatu i jeszcze bardziej toksycznych preparatów z glifosatem uważana jest za czynnik patologiczny prowadzący do dysbiozy jelitowej, obniżenia aktywności enzymów cytochromu P450, które odpowiadają m.in. za detoksykację organizmu, oraz zakłócenia transportu związków siarki w organizmie. Z kolei zaburzenia te przyczyniają się do takich chorób i dolegliwości jak autyzm, nieswoiste zapalenie jelit, przewlekła biegunka, zapalenie jelita grubego, choroba Leśniowskiego-Crohna, otyłość, choroby układu sercowo-naczyniowego, depresja, nowotwór, kacheksja, choroba Alzheimera, choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne i inne [Samsel, Seneff, 2013].
Glifosat może również pośrednio oddziaływać na zdrowie człowieka, zaburzając życie mikrobiologiczne w glebie; mikroorganizmy w glebie dostarczają roślinom substancji odżywczych – w postaci metabolitów – przekształcając związki chemiczne obecne w ziemi do substancji przyswajalnych przez organizmy roślinne. Ograniczenie lub brak właściwych mikroorganizmów w glebie prowadzi do jej wyjałowienia, a co za tym idzie – do spadku wartości odżywczej żywności pochodzącej z roślin i od zwierząt (które żywią się roślinami).
Pomimo kontrowersji, jaką budzi glifosat wśród naukowców i ekologów, oraz pomimo uznania go przez Międzynarodową Agencję Badań nad Rakiem (ang.: IARC – International Agency for Research on Cancer) za substancję „prawdopodobnie rakotwórczą dla człowieka” (zakwalifikowano go do grupy 2A w klasyfikacji substancji według ich wpływu na powstanie nowotworów u ludzi) herbicyd ten wciąż stosowany jest w Polsce i na całym świecie.
Według wyników najnowszych badań naukowych przeprowadzonych na zwierzętach preparaty zawierające glifosat zaburzają układ hormonalny. Zalicza się je do związków określanych jako modulatory hormonalne (ang.: EDCs – endocrine disrupting compounds). Preparaty te hamują aktywność enzymu przekształcającego androgeny w estrogeny, powodują spadek poziomu testosteronu i libido, są odpowiedzialne za nieprawidłowy rozwój jąder, hamują rozwój napletka, zaburzają ekspresję gonadotropiny, co prowadzi do niepłodności, hamują syntezę hormonów płciowych, opóźniają dojrzewanie płciowe. Zaburzenie oddziaływania hormonów androgennych i estrogennych może mieć wpływ na wykształcenie się cech płciowych, i to już w okresie okołoporodowym, kiedy zachodzi różnicowanie płciowe mózgu. Hormonalne oddziaływanie glifosatu zachodzi na poziomie bardzo niskich dawek – znacznie niższych od norm MRL i ADI [Kwiatkowska i wsp., 2013; Nowak, 2016].
Glifosat przyczynia się również do powstawania stresu oksydacyjnego w organizmie człowieka. Stres oksydacyjny związany jest z pojawianiem się reaktywnych form tlenu wskutek zaburzenia transportu elektronów w błonie mitochondrium, inaktywacji enzymów antyoksydacyjnych lub peroksydacji lipidów wchodzących w skład błony komórkowej. Nierównowaga między substancjami antyoksydacyjnymi a reaktywnymi formami tlenu zaburza homeostazę komórek i prowadzi do ich śmierci [Kwiatkowska i wsp., 2013].
Po wprowadzeniu i upowszechnieniu upraw GMO wraz z zastosowaniem preparatu Roundup w Argentynie zaobserwowano gwałtowny wzrost rozmaitych chorób i zaburzeń zdrowotnych, takich jak:
- poronienia;
- wady wrodzone;
- niedoczynność tarczycy i inne zaburzenia hormonalne;
- zaburzenia neurologiczne;
- zaburzenia rozwoju poznawczego;
- nowotwory (potrojenie przypadków).
Glifosat – substancja niewytwarzana przez organizm ludzki i niebędąca naturalnym składnikiem pożywienia – obecnie pojawia się w organizmach większości ludzi. W toku amerykańskich badań przeprowadzonych w 2014 roku wykryto go w mleku karmiących matek u 30% procent badanych kobiet. Poza tym, według danych z 2015 roku, stwierdzono obecność glifosatu w moczu u 93% badanych Amerykanów. Podobne badania przeprowadzono również w Europie, w 2013 roku. Okazało się, że największy odsetek osób, w których moczu wykryto glifosat, występuje na Malcie – 90%, a także w Niemczech, Wielkiej Brytanii i w Polsce – po 70% [Nowak, 2016].
Glifosat jest substancją hydrofilną, w związku z czym dobrze rozpuszcza się w wodzie. Słabo wchłania się w przewodzie pokarmowym do krwiobiegu – na poziomie 30–36% – i jest szybko wydalany z organizmu. Glifosat wchłonięty do krwiobiegu wydalany jest z moczem w 97,5% [Kwiatkowska i wsp., 2013]. Są to jednak tylko pozornie optymistyczne informacje. Należy mieć na uwadze negatywne oddziaływanie glifosatu na mikroorganizmy obecne w przewodzie pokarmowym (a więc oddziaływanie zachodzące przed wchłonięciem substancji do krwiobiegu lub wydaleniem jej z kałem) i dalekosiężne skutki tego oddziaływania, jak również małe – subtoksyczne z punktu widzenia toksykologii klasycznej – ilości herbicydu, które pozostają w organizmie i silnie oddziałują na układ hormonalny, co jest zjawiskiem charakterystycznym dla tego układu.
W związku z olbrzymimi kontrowersjami, jakie pojawiły się na temat stosowania glifosatu w rolnictwie, Parlament Europejski postanowił wprowadzić całkowity zakaz stosowania tego herbicydu na terenie Unii Europejskiej. Zakaz ma obowiązywać od 15 grudnia 2022 roku. Glifosat jest więc wciąż używany, również w Polsce, poza tym nie wiadomo, jak długo pozostanie w środowisku oraz w organizmach zwierząt i ludzi, siejąc spustoszenia. Jak wiemy na przykładzie DDT, kilkadziesiąt lat po wprowadzeniu zakazu jego stosowania w rolnictwie pestycyd ten nadal wykrywany jest w tkankach człowieka.
Pestycydy, podobnie do innych szkodliwych substancji chemicznych, takich jak związki obecne w tworzywach sztucznych, niektóre leki czy dioksyny, zakłócają funkcjonowanie układu gruczołów dokrewnych u zwierząt i ludzi. Mają odmienny wpływ na zarodek, płód, noworodka, małe dziecko i osobę dorosłą – istotny jest moment ekspozycji organizmu i faza jego rozwoju. Efekty działania zazwyczaj są odroczone: widać je dopiero u potomstwa, a nie u rodziców poddanych oddziaływaniu szkodliwego związku. Zaobserwowane i udowodnione skutki oddziaływania szkodliwych substancji na organizmy dziko żyjących zwierząt są następujące: zaburzenia czynności tarczycy i innych gruczołów dokrewnych, spadek płodności, mniejsza liczba potomstwa, makroskopowe wady wrodzone, zaburzenia metaboliczne, zaburzenia zachowania, demaskulinizacja i feminizacja samców, defeminizacja i maskulinizacja samic, upośledzenie funkcjonowania układu immunologicznego. Wśród naukowców istnieje obawa, czasami granicząca z przekonaniem, że podobne skutki wystąpiły już lub mogą wystąpić u ludzi [Colborn i wsp., 1997].
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Ekologia # Społeczeństwo i kultura # Zdrowie Chcę wiedzieć