Ewa Polak: Niby-rzeczywistość i warunki osiągnięcia w niej sukcesu
Natura i kultura, to dwa pojęcia znajdujące się w opozycji do siebie i uzupełniające się nawzajem. To, co nie jest naturą, zalicza się do kultury i odwrotnie. Kultura jest też jednocześnie rezultatem i konsekwencją natury. Stanowi synonim wszelkiej działalności człowieka oraz jej rezultatów, głównie w sferze niematerialnej. Tak więc do kultury można zaliczyć wszystko, co jest wytworem celowej refleksji człowieka i powstało dzięki jego pracy.
Artykuł pochodzi z czasopisma Transformacje Nr 1-4 (72-75) 2012. Dziękujemy za zgodę na publikację tekstu.
Według definicji encyklopedycznej, kultura to całokształt duchowego i materialnego dorobku społeczeństwa, w tym również charakterystyczne dla danego społeczeństwa wzory postępowania, Jest ona zbiorem zjawisk wyuczonych (czyli przekazywanych nie za pośrednictwem genów, lecz na drodze wychowania i uczenia się) i ma charakter czasowy oraz przestrzenny[1].
Kultura jest systemem, a więc każda pojedyncza kultura ma własną wewnętrzną logikę. Stanowi jednocześnie obszar wewnętrznych zróżnicowań. Kultura jest też mechanizmem adaptacyjnym człowieka, jest pośrednikiem między człowiekiem, a środowiskiem, które ten zamieszkuje. Człowiek zmienia środowisko i jednocześnie podlega wpływom kulturowym otoczenia. Szczególnie w ostatnich kilkudziesięciu latach można zaobserwować proces kurczenia się sfery natury i coraz większą ekspansję kultury. Człowiek coraz bardziej ingeruje w naturę, zmienia ją lub niszczy.
Degradacji ulega środowisko naturalne, znikają z powierzchni ziemi lasy, łąki, wodne zbiorniki. W to miejsce powstają sztuczne jeziora, sztuczne koryta rzek, genetycznie modyfikowane nowe odmiany roślin i zwierząt. Atrybutem natury przestały być takie kojarzone z nią wcześniej zjawiska jak kolor włosów, rysy twarzy, tusza wzrost, gestykulacja, mimika twarzy, tembr głosu, starzenie się. We wszystko to ingeruje coraz bardziej człowiek przekształcając siebie i otaczające go środowisko zgodnie z oczekiwaniami współczesnej kultury.
Modyfikuje się zachowania ludzi, m.in. jako konsumentów, pracowników, wyborców, inwestorów, dzięki coraz powszechniejszemu wykorzystywaniu wiedzy psychologicznej w polityce, biznesie, czy szerzej – relacjach interpersonalnych. Rosnącym zainteresowaniem i zastosowaniem cieszą się narzędzia PR, marketingu czy nawet neuromarketingu.
Skoro wszystko można podporządkować zasadom ekonomicznym i wykorzystać dla celów komercyjnych, zakres ingerencji człowieka w naturę rośnie. Jeżeli na rynku jest popyt na pewne dobra, na pewno pojawi się podaż.
Nie tylko naturalny kolor włosów czy naturalna mimika twarzy mogą zostać zastąpione ich sztucznymi odpowiednikami, ale swoje odpowiedniki mają niemal wszystkie pochodzące z natury towary, są sztuczne diamenty, perły, skóra, kwiaty itp. Sztuczny jest zapach i kolor chleba i w sposób sztuczny, wyprany z emocji zwraca się do nas pracownik banku.
W komercyjnej rzeczywistości (sklepy, miejsca pracy, instytucje usługowe itp.) i relacjach międzyludzkich coraz ważniejsze stają się scenariusz i scenografia. Tak więc środowisko człowieka, a także on sam i jego zachowania, reakcje, wizerunek ulegają coraz większemu usztucznieniu. We współczesnym świecie istnieje niemal jednokierunkowy przepływ pomiędzy dawcami i biorcami współczesnych dóbr kulturowych. Wzorce kulturowe nie kształtują się już w wyniku długotrwałych wzajemnych oddziaływań społecznych. Globalne reguły są formułowane i narzucane zgodnie z interesami najsilniejszych – kapitału produkcyjnego i finansowego. Dysponuje on zarówno tzw. twardą, jak i miękką władzą. Dokonuje ekspansji nie tylko w sferze materialnej, ale dąży do zmonopolizowania kultury, świata symboli, idei, wartości oraz czasu, zachowań i pragnień również w zakresie kultury symbolicznej. Wypełnia określoną treścią obiektywne procesy związane z większą dostępnością świata.
Według K. Krzysztofka, korporacje ponadnarodowe, które skupiły w swoich rękach znaczną część władzy gospodarczej, politycznej oraz symbolicznej, stały się nową niewidzialną globalną władzą kulturową. Jak pisze, dążą one do algorytmizacji człowieka, jego myślenia, zachowania, relacji z innymi[2].
Jak twierdzi R. Reich, kapitał ponadnarodowy potrafi znaleźć naukowców z poważnych ośrodków, którzy za odpowiednie pieniądze są w stanie udowodnić wszystko albo powołać nibynaukowy instytut, fundacje, stowarzyszenia, stworzyć ruch społeczny, zorganizować nibynaukowe kongresy, które poprą ich argumenty i żądania.
Za pomocą odpowiednich narzędzi może przekonać obywateli do najbardziej absurdalnych i szkodliwych społecznie pomysłów[3].
Aby zdobyć nowe rynku zbytu lub miejsca lokowania własnego kapitału, trzeba wcześniej sprzedać swoją kulturę i zyskać dla niej zwolenników. Żeby zarabiać na sprzedaży dóbr i usług trzeba najpierw przekonać ludzi do ich nabywania, kreować nowe potrzeby, pragnienia, kaprysy i spowodować uzależnienie poziomu zadowolenia, poczucia spełnienia, samorealizacji i awansu społecznego od posiadania konkretnych przedmiotów.
Ludzie komunikują się za pomocą znaków konsumpcji[4]. Najważniejszą formą aktywności człowieka stała się nie produkcja, praca intelektualna czy działalność społeczna, ale konsumpcja (świadectwo pozycji społecznej i główne źródła przyjemności człowieka).
B. Barber stwierdza, że świat konsumpcji sprzedaje nie tylko towary, ale ideologie, aspiracje i style życia[5]. Ludzie charakteryzują, a nawet wyróżniają przedmioty, które nabywają oraz wybrany przez nich styl życia. Decydują one o wizerunku i pozycji człowieka, który kupując nowe gadżety, zyskuje w oczach otoczenia nową tożsamość. Liczy się umiejętność autopromocji. Wolność rozumiana jest jako wolność wyboru konsumpcyjnego. Aby poszerzyć jej granice, ludzie przekształcają się ze społeczeństwa książeczek oszczędnościowych w społeczeństwo kart kredytowych[6], z czego skwapliwie korzystają banki i inne instytucje kredytowe.
W prasie i telewizji pojawiają się kuszące oferty: „kredyt w 15 minut”, „wielkie gotówkobranie”, „marzenia w zasięgu ręki” itp. Zgodnie ze sloganem reklamowym „żyj teraz, zapłacisz później” banki poszerzają ofertę kredytową dla zniecierpliwionych i niedowartościowanych konsumentów. Coraz łatwiej uzyskać kredyt lub nobilitującą złotą lub diamentową kartę kredytową, kredyt na spłatę wcześniejszych kredytów, pożyczkę na uzupełnienie swoich miesięcznych dochodów pod zastaw domów i mieszkań itp[7]. Dzięki kredytom bankowym, poziom i styl konsumpcji pokazuje często nie aktualną pozycję ekonomiczną konsumenta, ale jego aspiracje i ambicje.
Nabywanie coraz wymyślniejszych dóbr stanowi swojego rodzaju ułudę, iluzję i utożsamiane jest z rozwiązywaniem problemów życiowych, kupowaniem prestiżu, młodości, urody, realizacją marzeń i rozrywką. Nadaje się mu sens kulturowy, emocjonalny, ma być ono źródłem przeżywanych wrażeń. Korporacje określają, co jest modne „trendy”, „cool”, co powinno świadczyć o pozycji społecznej, sukcesie, decydować o prestiżu. Sprzedają nie tylko towary i usługi, ale też idee, wartości, obyczaje, doznania, pragnienia, zagospodarowują czas wolny, sterują przez to zachowaniami pracowników i konsumentów [8].
Kapitał ponadnarodowy manipuluje ludzkimi pragnieniami, kreuje potrzeby i aspiracje. Kultury narodowe, etniczne narzucały ludziom pewne standardy i stawiały wymagania. Kultura rynkowa, konsumpcyjna mówi: możesz robić co chcesz, możesz być kim zapragniesz i dążyć do szczęścia własną drogą[9], musisz tylko doskonalić swoje konsumenckie postawy. Kultury narodowe nadawały ludziom tożsamość. Współczesny człowiek stara się kupić sobie tożsamość przez określoną konsumpcję i wyuczone zachowania. Ludzie przekonani o oryginalności własnych poglądów i niepowtarzalności własnej drogi życiowej, nie uświadamiają sobie, że ich zachowania wynikają z wywieranej na nich presji. Szeroka oferta informacyjna, kulturowa i ogólnie rynkowa sprawia wrażenie rosnącej wolności wyboru. Jednak różnorodność ta ma ściśle określone granice, a nadmiar bodźców powoduje, że człowiek wybiera to, co mu się bezpośrednio podsuwa.
Indywidualizacja preferencji wymaga przemyślenia, refleksji, własnego doświadczenia czy dyskusji, które kształtują umiejętność logicznego myślenia[10]. Na to jednak nie ma czasu i warunków. Jak pisze Th. Friedman, świat ulega coraz większej standaryzacji, zubożeniu „spłaszczeniu”[11].
Konsumpcja wydaje się więc wyznacznikiem pozycji społecznej, autorytetu, szacunku, podziwu.
Kiedyś na szacunek i podziw trzeba było zapracować całym swoim życiem, obecnie wystarczy odpowiednia autokreacja, styl konsumpcji, pomysł na siebie. Coraz bardziej wyrafinowane socjotechniki, programowanie neurolingwistyczne człowieka, inżynieria społeczna, techniki perswazji i manipulacji stają się coraz bardziej cenionymi i pożądanymi umiejętnościami, bez których niemożliwe jest osiągniecie sukcesu. Np. według programowania neurolingwistycznego, aby zyskać zaufanie rozmówcy nie trzeba być koniecznie wobec niego uczciwym, za to należy przyjąć podobną postawę ciała, podobną ekspresję na twarzy, oddychać w podobnym tempie i używać podobnej lingwistyki[12]. Wśród oferty edukacyjnej coraz większym zainteresowaniem cieszą się kursy kształtujące miękkie umiejętności, wśród nich są nawet szkoły uwodzenia.
Władza korporacyjna penetruje podświadomość i przenika do najgłębszych pokładów życia społecznego. Zawłaszcza przestrzeń publiczną, komercjalizuje życie ludzkie, podkopuje wartości i więzi społeczne[13]. Tworzy normy, pożądane style życia, zachowania i relacje społeczne. Jej dziełem jest właśnie skomercjalizowana konsumpcja, która bazuje na odkryciu, że wbrew przekonaniu dominującemu jeszcze w końcu XIX w. o tym, że potrzeby ludzkie są ograniczone i policzalne, pragnienia można mnożyć w nieskończoność, wmawiając ludziom, że bez ich zaspokojenia będą nieszczęśliwi. Eskalacja pragnień, które muszą wyprzedzać możliwości ich zaspokojenia i podtrzymywanie stanu ciągłego nienasycenia jest fundamentem gospodarki opartej na konsumpcji. Kolejnym „odkryciem współczesnej skomercjalizowanej kultury jest przekonanie, że wszystko jest towarem i ma swoją cenę”.
Komercjalizacja polega na przystosowaniu działalności, postaw, zachowań, relacji społecznych, aspiracji, dążeń, ocen do warunków gospodarki rynkowej[14] .
Współcześnie miejsce na szczeblach drabiny społecznej wyznacza rynek, potrzeby gospodarki oraz preferowane przez nią wartości i postawy. Wszelka działalność nabiera charakteru działalności produkcyjnej i komercyjnej, a oferowany przez nie produkt staje się towarem, który podlega działaniu prawa popytu i podaży. Najważniejszym celem skomercjalizowanej aktywności podmiotu gospodarczego, instytucji, jednostki lub interakcji społecznej jest efektywność ekonomiczna i zysk. Temu celowi podporządkowane są wszystkie podejmowane decyzje i działania, nawet w tak nierynkowych dziedzinach jak opieka zdrowotna, edukacja, polityka wobec ludzi starych, bezpośrednie relacje interpersonalne. Konsekwencją komercjalizacji i ekonomizacji kultury są przede wszystkim zmiany w sferze symboli i idei. Tradycyjne wartości, idee zastąpione zostają przez wartości rynkowe, komercyjne.
Miejsce etyki zajmuje estetyka; moralności – skuteczność; prawdy – użyteczność; lojalności – elastyczność; treści – forma; emocjonalności – racjonalność; empatii – asertywność; solidarności – indywidualizm; spójności, ciągłości – fragmentacja; mądrości – umiejętność; kompetencji – medialność; autorytetu – idol, doradca; państwa opiekuńczego – państwo represyjne; obywateli – konsumenci, inwestorzy, klienci; demokracji partycypatywnej – demokracja oligarchiczna, autorytarna, plutokracja; tradycyjnej wspólnoty – wspólnota wirtualna, komercyjna, prestiżowa; stosunków społecznych – stosunki rynkowe[15].
Charakterystyczną cechą współczesnych czasów jest również zacieranie się granic zarówno między państwami, kulturami, jak również między prawdą a fałszem; rzeczywistością a scenografią i spektaklem; informacją a dezinformacją, manipulacją; osobowością a wykreowanym wizerunkiem; sferą prywatną a publiczną; legalnym a nielegalnym; etycznym a nieetycznym; mądrością a głupotą, czasem nauki, pracy a czasem wolnym; zatrudnieniem a bezrobociem; młodością, wiekiem dojrzałym a starością; swoimi a obcymi; władzą gospodarczą a władzą polityczną: władzą państwową a ponadpaństwową; rozmyciu ulegają granice podmiotów gospodarczych oraz różnice między partiami politycznymi.
Kultura z definicji jest czymś sztucznym, jest wytworem jakiejś społeczności i sytuacji jakich jej członkowie doświadczają. Jednak skomercjalizowanie kultury powoduje jeszcze wyższy stopień jej „usztucznienia”. Nie powstaje ona w sposób spontaniczny, zobiektywizowany, ale ma coraz bardziej celowy i utylitarny charakter. Mówi się w związku z tym o wirtualizacji rzeczywistości, symulowanej rzeczywistości, rzeczywistości udawanej, sloganów, artyfaktylizacji środowiska, imitacyjności, odgrywaniu ról, o świecie iluzji, ułudy, grze pozorów, teatralizacji życia. To ostatnie określenie można kwestionować, ponieważ teatr, w przeciwieństwie do współczesnej kultury, kojarzony jest z tzw. kulturą wyższą, nieutalitarnością, refleksją intelektualną, etyką, dążeniem do prawdy i zaszczepienia szlachetnych postaw.
Konsekwencjami wymienionych wcześniej procesów są: marketyzacja, umasowienie, imitacyjność, konsumpcjonizm, standaryzacja, tandetyzacją, prymitywizacja, infantylizm, manipulatywizm, dehumanizacja, technicyzacja kultury[16]. Do „usztucznienia” rzeczywistości przyczyniają się też procesy globalizacji, które powodują m.in. deterytorializację zjawisk i procesów kulturowych, stąd np. można zobaczyć góralską bacówkę na plaży Bałtyku, chińskie, indyjskie czy tajskie restauracje w dowolnym miejscu świata, fast foody oferujące wszędzie dowolną regionalną żywność, można kupić afrykańskie maski na ulicy w Warszawie czy Brukseli, spędzić czas na morskiej plaży w okolicach Berlina, bawić się przy dźwiękach afrykańskiej etnicznej muzyki na dyskotece w Moskwie czy poczuć smak egzotycznych podróży odwiedzając odpowiedni park tematyczny, kopie słynnych zabytków lub kino wyświetlające filmy w technice 3D. Dobra kultury zostały wyrwane z ich lokalnego kontekstu i są elementem oferty komercyjnej.
Zanikają także tradycyjne, prawdziwe wspólnoty – nie integruje już miejsce pracy, państwo, szkoła, miejsce zamieszkania, przynależność partyjna, a nawet religijna. Tradycyjne wspólnoty[17], w których dominowały więzi emocjonalne i gdzie ludzie byli od siebie współzależni, zastąpione zostały przez: wspólnoty rynkowe, komercyjne, w których chwilowo łączy ludzi wspólny interes; wspólnoty szatniowe i karnawałowe[18], w których ludzi zetknęło wspólne wydarzenie, sytuacja; wspólnoty prestiżowe, gdzie słabym spoiwem jest podobna pozycja społeczna. Stanowią one surogaty rzeczywistych wspólnot i więzi. Ludzie uczestniczą np. w wydarzeniach artystycznych i bankietach, na których „wypada być”, należą do prestiżowych klubów, mieszkają w ekskluzywnych, zamkniętych dzielnicach, uczestniczą w imprezach integracyjnych, wyjazdach zagranicznych organizowanych przez producentów dóbr, które nabywają, fizycznie spotykają się w centrach handlowych, parkach rozrywki, na lotniskach, ale żadna z przedstawionych sytuacji nie służy nawiązaniu autentycznych więzi. Z. Bauman nazywa je niby-miejscami i niby-sytuacjami, w których należy przestrzegać określonych reguł zachowania i nie trzeba wchodzić w żadne interakcje społeczne[19].
G. Ritzer dzieli wytwory kultury i zachowania ludzi na „coś” i „nic”. „Nic” dotyczy właśnie tego sztucznego zunifikowanego świata, który nie posiada swojej specyfiki i indywidualnych cech. Jego elementy nazywa np. nie-polityką, nie-uniwersytetem, nie-kosciołem, nie-demokracją; wyreżyserowane wystąpienia, wypowiedzi nazywa nie-mową. [20] A. Aldridge określa współcześnie istniejące niby-wspólnoty enklawami stylu życia (np. w klubie golfowym) [21]. Coraz częściej za członkostwo w nich trzeba zapłacić. Wspólnoty, tak jak całe życie człowieka ulega komercjalizacji[22] Bogactwo oferty rynkowej i jednocześnie zróżnicowanie sytuacji ekonomicznej społeczeństwa powoduje, że zminimalizowane zostało niebezpieczeństwo spotkania w określonych miejscach i sytuacjach ludzi o skrajnie odmiennym statucie społecznym. Stanowią one przestrzeń oczyszczoną z „obcych”
Człowiek coraz więcej czasu spędza w cyberprzestrzeni. Duża anonimowość kontaktów w sieci zwalnia z odpowiedzialności za zamieszczane teksty, pozwala udawać kogoś innego i żyć w nierealnym świecie. Rośnie liczba społeczności wirtualnych, w których „przyjaciół” się kolekcjonuje, zmienia, edytuje i w których można wybrać dowolną tożsamość sieciową. Ludzie tworzą własne cyberświaty (np. Second Life). Blogi, osobiste dzienniki prowadzone w sieci rozmyły sferę osobistą, intymną. Internet zaciera też granice profesjonalizmu – każdy jego użytkownik może ocenić pisarza, aktora, wykładowcę nie ponosząc odpowiedzialności za swoje słowa. Zbyt duże uzależnienie od sieci może utrudniać kontaktowanie się ze światem rzeczywistym.
Psychologowie zauważyli już, że dzieci w krajach wysoko rozwiniętych często traktują rzeczywistość jako poszerzenie świata wirtualnego. Współczesna technika zachęca do aspołecznych zachowań i staje się substytutem życia. Tak więc ludzie coraz więcej czasu spędzają w sztucznym, wykreowanym środowisku i nieautentycznych sytuacjach (cyberprzestrzeń, centra handlowe, parki rozrywki, „wspólnoty” komercyjne, „wspólnoty” prestiżowe), w których obowiązują określone standardy zachowań i kody porozumiewania.
W swej najważniejszej książce Symulakry i symulacja, J. Baudrillard sformułował tezę, iż nie żyjemy już w rzeczywistości, a w hiperrzeczywistości, która nie ma nic wspólnego z realnym światem i tradycyjną kulturą[23].
Wiele miejsca tej problematyce poświęca też w swoich publikacjach Z. Bauman. Stosunki społeczne wyparte zostały przez symulacje, komunikacja przez grę znaków, a więzi emocjonalne, afektywne przez relacje komercyjne, funkcjonalne, rynkowe, transakcyjne. W hiperrzeczywistości jest coraz mniej prawdy i autentyczności, tak jak w szynce i parówkach jest coraz mniej mięsa, w maśle – tłuszczu, a w soku malinowym – składnika pochodzącego z malin.
W komercyjnej kulturze komercyjnej najistotniejsze znaczenie ma umiejętność kreacji i autokreacji, aktorstwo i wizerunek. Liczy się scenariusz, scenografia, reżyseria, kostiumy i umiejętne odgrywanie ról. W cenie są teatralne formy przykuwania uwagi i umiejętność ta dotyczy to nie tylko aktorów, polityków, dziennikarzy, ale też nauczycieli, uczniów, handlowców, podwładnych, przełożonych oraz relacji towarzyskich. Wszędzie obowiązują określone konwencje i umowność. Coraz większe znaczenie mają w związku z tym tzw. miękkie kwalifikacje [24]. Najważniejsze stały się predyspozycje związane z oddziaływaniem na innych ludzi (komunikowania się, kierowania, wywierania wpływu, przekonywania, perswazji, mediacji, negocjacji, wyróżnienia się z tłumu, wywarcia wrażenia, przyciągnięcia uwagi innych, uzyskania uznania, prestiżu). Coraz większe znaczenie do kształtowania miękkich kwalifikacji, umiejętności praktycznych i postaw społecznych przykładają szkoły ogólnokształcące i wyższe uczelnie oraz pracodawcy, np. w czasie rozmów kwalifikacyjnych. Wizerunek, zdolność błyskawicznego dostosowania się do zewnętrznych okoliczności i oczekiwań otoczenia staje się ważniejszy od posiadanych kwalifikacji. Istotniejsza od treści komunikatu jest jego forma.
Kontakty z wieloma grupami kulturowymi, częste zmiany pracy zmuszają współczesnego człowieka do odgrywania różnych ról. Przy charakterystykach współcześnie pożądanych na rynku pracy cech osobowości i warunków osiągnięcia sukcesu zawodowego, karierę robią takie określenia jak elastyczność, mobilność, kreatywność, dyspozycyjność, wysokie poczucie własnej wartości, pewność siebie, asertywność, odporność psychiczna, efektywność, sukces, konkurencyjność, przedsiębiorczość, innowacyjność, pozytywne emocje, rankingi, obowiązkowy optymizm.
Profesjonalizm utożsamia się współcześnie nie z wiedzą i doświadczeniem, ale z brakiem emocji. Najgorszy zarzut, na jaki może być narażony członek jakiejś społeczności, a zwłaszcza pracownik firmy, jest brak umiejętności pracy w zespole, przez co zespół może osiągnąć gorsze wyniki[25].
Umiejętność „przystosowania się” jest zasadniczą zaletą współczesnego pracownika. Nie można być odmiennym od innych członków zespołu czy społeczności; można jedynie wyróżnić się zachowując się „bardziej”. Ludźmi zarządza się przez wyznaczanie konkretnych zadań oraz kreowanie aspiracji i postaw. Zwiększeniu ich dyspozycyjności służy budowanie atmosfery rosnącej konkurencji i niepewności co do dalszego zatrudnienia. W jednej z firm amerykańskich zwalnia się dla zasady co roku 10% pracowników i przyjmuje w to miejsce nowych. Wymusza się w ten sposób całkowite poświęcenie dla firmy, sztuczną lojalność i entuzjazm[26]. Dezintegracja, rozpad więzi społecznych, strategie wygrywania jednych przeciw drugim są warunkiem i skutkiem nowej techniki sprawowania władzy[27]. Miejsce pracy nie integruje ludzi, a świadomość jej niepewności i tymczasowości uniemożliwia autentyczne zaangażowanie i wytworzenie trwałych więzi w firmie, sprzyja atmosferze nieufności i poczuciu obniżenia własnej wartości[28].
Jak pisze Z. Bauman w pracy, tak jak i w innych dziedzinach życia obowiązują pewne konwencje i starannie reżyserowana gra, w której każda ze stron (przełożony, podwładny, współpracownik) przybiera określoną, oczekiwaną od niej postawę, ubiera maskę, udaje, że wierzy w autentyczność zachowań innych jej uczestników[29]. Łatwość adaptowania się do zmieniającej się i różnorodnej rzeczywistości, tzw. elastyczność i mobilność społeczna, jest jednym z warunków sukcesu. Preferowane są postawy zewnątrz sterowne. Ludzie realizują się poprzez to jak postrzegają ich inni. Życie staje się projektem, którym trzeba odpowiednio zarządzać.
D. Bell pisze w związku z tym o sprzeczności między wyspecjalizowanymi rolami, które człowiek jest zmuszony odgrywać a szerokimi możliwościami człowieka jako osoby. Na przykład korporacje, pomimo instrumentalnych relacji pracownik-pracodawca, oczekują często od zatrudnionych emocjonalnego zaangażowania, a nawet wręcz, jak pisze A. Aldridge, głębokiego aktorstwa (np. w relacjach z klientem wymagają stosowania odpowiednich słów, stylizowania głosu, poufałości charakterystycznej dla relacji rodzinnych czy przyjacielskich, entuzjazmu)[30]. Sprzyja to wewnętrznej dezorientacji i niszczeniu własnej osobowości. Jak stwierdza Z. Bauman, ludzie czują się często zlepkiem, wiązką ról bez własnej tożsamości[31]. Chcąc się zintegrować ze środowiskiem, w którym przebywają, płacą za to dezintegracją wewnętrzną na najniższym – intrapersonalnym poziomie. Wielość wzorów i możliwości zachowań przyczynia się do stanu wewnętrznego chaosu, do poczucia „wyprania z osobowości” i pozbawia związku współistnienia różne cząstki osobowości w jednej osobie.
W kreowaniu wizerunku/marki człowieka, miasta, regionu, państwa, firmy, produktu zasadniczą rolę odgrywają mass media, reklama oraz specjaliści od marketingu i PR.
Bez nich nie mogą obyć się dyrektorzy przedsiębiorstw i innych instytucji, politycy, artyści, dziennikarze. Wizerunek, marka jest największą wartością i przedmiotem największej troski, nie tylko w przedsiębiorstwie. Media manipulują zbiorową i indywidualną podświadomością. Właściciele skoncentrowanych mediów mają olbrzymią władzę zarówno nad tym, co myślą ludzie, jak i nad tym co robią rządy. W miejsce ujawniania propagandy media stały się kanałem propagandy. Większość z nich zamiast informować stara się uzasadniać politykę elit i przekonać do niej. Manipulują faktami, słowem, kreują osobowości, rzeczywistość medialną i opinie na temat polityków, wydarzeń, produktów. Poprzez coraz większą koncentrację kapitału i podporządkowanie wszelkich dziedzin życia regułom
rynkowym, narzucają zunifikowane wzorce, normy i wartości, manipulując opinią publiczną.
E. Aronson nazywa, w związku z tym, nasze czasy wiekiem masowej perswazji[32]. Odbiorców przekazów wdraża się do jednej roli – biernego konsumenta. Coraz częściej ludzkie opinie i poglądy opierają się nie na własnych doświadczeniach, ale na specjalnie przetworzonych i dobranych informacjach. Poprzez wielokrotne powtarzanie odpowiednio spreparowanych informacji dyktują widzom, słuchaczom, czytelnikom skojarzenia, sterują ich procesem postrzegania oraz zdobywają nad nimi intepretacyjną władzę. Narzucone opinie i znaczenia kulturowe mogą skłaniać ludzi do przyzwolenia na taki przywództwo polityczne, które działać będzie na niekorzyść ich interesów. Społeczeństwo uznaje podsunięte poglądy za własne, prawdziwe i nobilitujące w oczach otoczenia.
Pionier public relations, E. Bernays, autor m.in. książki „Cristallizing Public Opinion” napisał, że najważniejsze jest sterowanie masami zgodnie z wolą sterujących tak, aby nikt tego nie zauważył. Media kreują polityków jak gwiazdy filmu czy estrady, przez co przejmują oni styl kultury popularnej[33]. Mogą w krótkim czasie „stworzyć” człowieka – bohatera, męża stanu, autorytet moralny, jak również zdyskredytować i ośmieszyć każde, nawet najbardziej słuszne działanie i stojących za nim ludzi. Charyzma i umiejętność znalezienia się przed kamerami telewizyjnymi, tzw. telegeniczność, stają się ważniejsze od wiedzy, kompetencji i umiejętności. W kulturze konsumpcyjnej pojawiają się więc „jednodniowi” bohaterowie, autorytety, celebryci. Media narzucają nie tylko poglądy, ale nawet politykę państwową[34]. R. Kapuściński dodaje, że zaczynają one kształtować sztuczną rzeczywistość. Coraz częściej ludzie odbierają taki obraz świata, jaki przekazuje telewizja, a nie taki jaki jest naprawdę[35]. Przynajmniej 40% informacji w gazetach, jak oceniają naukowcy zajmujący się mediami, pochodzi z agencji public relations (PR). Według badacza mediów M. Hallera, w Niemczech na 30 tys. dziennikarzy politycznych i gospodarczych przypada około 18 tys. ludzi zajmujących się PR. W USA ich liczba jest zdecydowanie wyższa[36]. Również wybory i całe życie polityczne stało się reżyserowanym widowiskiem, spektaklem[37].
Jak pisze S. Tchakhotine, francuski psycholog społeczny zajmujący się propagandą polityczną, dbałość o skuteczność machiny politycznej stała się procesem tak nienaturalnym, że w najlepszym razie przypomina już tylko czysty marketing wyborczy, a w najgorszym staje się wręcz „gwałceniem tłumu”[38]. Agencje PR i posłuszni im politycy mogą podsycać poczucie społecznej bezradności i instrumentalnie manipulować strachem (przed terrorystami, przeciwnikami politycznymi, którzy jakoby mają autorytarne, dyktatorskie lub zbyt liberalne poglądy), aby przeciągnąć wyborców na swoja stronę[39]. Potrafią preparować ruchy poparcia lub obywatelski protest, oburzenie i mobilizować opinię publiczną w sytuacji, gdy wybory ma szanse wygrać albo wygrywa ktoś spoza establishmentu – inspirują protesty i demonstracje społeczne, uruchamiają kampanie medialne, znajdują ekspertów odpowiednio komentujących sytuację oraz preparują „fakty” i oceny, formułują fałszywe dylematy i tworzą sztuczną rzeczywistość. Kreuje się sztuczne problemy, aby „przykryć” te prawdziwe. Opinii publicznej coraz trudniej jest odróżnić prawdziwe wydarzenia, opinie, instytucje od tych kreowanych dla potrzeb kampanii wyborczych oraz wzmocnienia władzy politycznej i gospodarczej.
Polityka staje się sprzedażą obietnic sprawiających ludziom przyjemność, a debata publiczna polega na manipulowaniu ludzkimi marzeniami.
Nawet wojny są inscenizowane przez fachowców od PR, którzy pracują we wszystkich miejscach na świecie, gdzie obecne są amerykańskie wojska. Z oficjalnych dokumentów Pentagonu wynika, że resort obrony USA w latach 2000–2004 zawarł 35 umów na kwotę co najmniej 50 mln USD tylko z jedną agencją Rendon Group (PR). W Panamie agencja ta przygotowywała inwazję amerykańską, w Afganistanie pomagała wyjaśniać światu sens i małą szkodliwość nalotów dywanowych, do Kuwejtu w 1991 r. przybyła jeszcze przed żołnierzami USA, aby m.in. rozdać amerykańskie i brytyjskie chorągiewki, którymi „rozentuzjazmowani” Kuwejtczycy mogliby witać zachod- nich wybawicieli, poprawiała wizerunek USA w świecie islamskim przez zamawianie przyjaznych artykułów i opinii eksperckich, organizowanie wędrownych wystaw np. w Iraku na temat okrucieństw Hussajna[40].
Ludzie żyją w świecie symulowanym, w którym są poddani swoistej inżynierii społecznej w celu ukształtowania w nich sztucznej, symulowanej świadomości. W świecie tym politycy mówią o uczciwości, trosce o społeczeństwo, wolności jednostki, sprawiedliwości, choć są to pojęcia dość odległe od codziennych odczuć i doświadczeń społeczeństwa, uczeni badają innowacyjność gospodarki i etykę biznesu, równość obywateli wobec prawa, wolną konkurencję, demokrację nie zważając na drastyczne rozbieżności pomiędzy teorią a praktyką, sądy deklarują, że zawsze konsekwentnie dążą do ukarania winnych, dziennikarze twierdzą, że patrzą władzy na ręce i zawsze ujawniają obiektywną prawdę, urzędnicy deklarują, że w przetargach niezmiennie wybierają najlepszą ofertę, banki udzielają kredytów najbardziej wiarygodnym kredytobiorcom, lekarze i firmy farmaceutyczne przysięgają, że zawsze najważniejszą dla nich wartością jest dobro pacjenta, firmy zaś opowiadają się za uczciwą konkurencją i deklarują, że najważniejsza dla nich jest realizacja misji a nie zysk. Deklaracje te i związana z nimi rzeczywistość przypomina reklamę piwa bezalkoholowego z charakterystycznym przymrużeniem
oka. Odbywają się pozorowane badania naukowe, kontrole, udawane medialne debaty, konsultacje społeczne, niby – realizacje programów wyborczych.
Otacza nas coraz więcej surogatów, ersatzów, imitacji – „mężów stanu”, „uczonych”, „profesjonalistów”, „mędrców”, „ludzi honoru”, „autorytetów”. Swobodnie manipuluje się faktami, fakty się naciąga, albo kreuje. Pewne problemy znikają z publicznej debaty, inne wykazują nadobecność. Do określonych wartości, poglądów, stanowisk przekonują opinię publiczną ludzie przedstawiani jako eksperci w jakiejś dziedzinie lub jako autorytety. Pozorna bezstronność i naukowość ekspertyzy przesłania jej charakter jako władzy i pomaga uprawomocnić podejmowanie kontrowersyjnych i niekorzystnych dla większości społeczeństwa decyzji. Ludzie są zbyt zajęci swoimi sprawami i brakuje im kompetencji, aby zauważyć manipulacje, jakim są poddawani Nie można kontestować tej nierzeczywistej rzeczywistości nie narażając się na opinię malkontenta, „krytykanta”, „czepialskiego” czy „oszołoma”. Obowiązkowymi postawami są: optymizm, pozytywne myślenie, roztaczanie pozytywnych emocji i entuzjazm. Aby osiągnąć sukces trzeba potrafić znaleźć się w narzuconej konwencji, umieć uczestniczyć w symulakrze, udawać, że nie dostrzega się, iż ma ona coraz mniej wspólnego z rzeczywistością. Należy opanować umiejętność odpowiedniego posługiwania się sloganami i słownictwem, które nie zawsze ma tradycyjne, słownikowe znaczenie i bardziej przypomina opisywaną przez G. Orwella „epokę dwójmyslenia”. Wirtualizacji ulegają również działalność gospodarcza oraz wyniki finansowe jej dotyczące. Wbrew tradycyjnym przekonaniom, że o kondycji firm decyduje posiadany majątek produkcyjny oraz wielkość produkcji i sprzedaży, współcześnie sukces gospodarczy przedsiębiorstwa często jest konsekwencją ograniczania bezpośredniej działalności produkcyjnej i zmniejszania zatrudnienia.
Duże przedsiębiorstwa stają się centrami dowodzenia, których zadaniem jest: ustalanie strategii firmy, wzmacnianie jej pozycji konkurencyjnej, budowa wizerunku i marki, zdobywanie nowych rynków zbytu i miejsc lokowania kapitału. Z firm produkujących przekształcają się w firmy handlowe, np. Nike, Reebok, Adidas, Gap. Coraz więcej globalnych korporacji rezygnuje z działalności produkcyjnej, korzystając z usług podwykonawców i np. zdarza się, że ten sam podwykonawca na tej samej linii produkcyjnej wykonuje produkty dla kilku korporacji. Atutem w globalnej gospodarce jest niezależność od konkretnego miejsca i lokalnych uwarunkowań, mobilność i elastyczność działania. Miarą postępu jest lekkość i zdolność do dokonywania zmian. Najwięcej zarabia się więc nie na działalności produkcyjnej, ale na przenoszeniu zakładów pracy tam, gdzie płace i obciążenia podatkowe są niskie, korzystaniu z usług tanich podwykonawców, inwestowaniu w markę, zawieraniu półoficjalnych sojuszów strategicznych, zawyżaniu kosztów działalności, spekulacyjnych transakcjach finansowych, inwestowaniu w politykę i monopolizowaniu działalności gospodarczej, czyli na pozorowanej działalności gospodarczej.
Tak więc firmy i ich działalność ulegają wirtualizacji. Rośnie znaczenie aktywów niematerialnych – znaku towarowego i wizerunku. Ważna jest wartość giełdowa, a nie wartość produkcyjna, zmaterializowany majątek firmy i zamrożony w niej kapitał. Pojawiły się w związku z tym terminy: pusta firma, bezcielesny, lekki kapitał. W przypadku wielu dużych koncernów, najcenniejszą rzeczą, którą mają jest marka wyceniana na wiele miliardów dolarów. Najważniejszą formą aktywności korporacji jest branding – budowanie tożsamości marki. Rosną wydatki firm na reklamę i podniesienie prestiżu marki. Marka przestała być tylko znakiem rozpoznawczym, czy gwarancją jakości. Staje się ona przesłaniem czy wręcz kulturą. Firma z kolei podkreśla swoją misję (nie produkcję, sprzedaż towarów i uzyskiwanie zysków z tego tytułu), np. podnoszenie jakości życia czy sprezentowanie konsumentom nowej tożsamości, pozycji społecznej. Jak wspomniano wcześniej, ambicją korporacji jest nie tylko opanowanie globalnych rynków i zmonopolizowanie własności intelektualnej, ale i kształtowanie kultury, postaw, zachowań, wartości, aspiracji, nadawanie życiu nowego sensu, nowych znaczeń kulturowych oraz podporządkowanie sobie państw i prowadzonej przez nie polityki. Po okresie walki konkurencyjnej poprzez drastyczne redukcje kosztów pracy, korporacje kontynuują walkę o prymat na globalnym i regionalnych rynkach za pomocą kulturowych oddziaływań oraz wywierania nacisków na władze państwowe i wpływania na stanowione przez nie prawo.
Coraz większą część kosztów dużych firm stanowi więc inwestowanie w politykę, walka o przywileje i „produkcja” konsumentów, a nie działalność gospodarcza.
Coraz potężniejsza rzesza ludzi bardzo dobrze wynagradzanych niczego nie wytwarza, nie kreuje nowych wartości (ze społecznego punktu widzenia) i nie rozwiązuje żadnych problemów nękających społeczeństwo, ale występując w roli specjalistów od marketingu i PR, konsultantów, ekspertów, pośredników, doradców, agentów handlowych oddziałuje na sferę zachowań i świadomość człowieka. Zajmuje się rzeczami tak abstrakcyjnymi jak wizerunek, prestiż, czy przywiązanie do marki. Pracownicy są zaprzęgnięci do manipulowania potrzebami, aspiracjami, ideami, wartościami, wymyślania sposobów zdobywania nowych rynków zbytu, strategii redukcji kosztów oraz skracania życia produktów. Zmiana i Schumpeterowska „twórcza destrukcja” stanowi najwyżej cenioną postawę na rynku, wynagradzaną wzrostem wskaźników giełdowych.
Wirtualizacji ulega również pieniądz i transakcje gospodarcze. W USA mniej niż 10% podaży pieniądza ma postać walutową. Jeszcze w 1970 r. 90% wszystkich transakcji międzynarodowych dotyczyło gospodarki materialnej, a 10% – czysto pieniężnych transakcji spekulacyjnych; według szacunków analityków, na początku XXI w rynku 97,5% to wirtualne transakcje spekulacyjne, natomiast tylko 2,5% związanych jest z międzynarodową wymianą towarowo-usługową (z czego co najmniej dwie trzecie to również transakcje spekulacyjne). Ocenia się, że dziennie przepływa przez granice państw w formie wirtualnego pieniądza spekulacyjnego około 2 bln USD (łącznie z handlem papierami wartościowymi – 3-4 bln USD), tzn. więcej niż wynosi suma rezerw walutowych wszystkich banków świata[41]. Rynki giełdowe rozwijają się trzy razy szybciej niż realna gospodarka. W 2008 r. rynek kredytów, akcji, obligacji i innych wirtualnych papierów szacowany był na 600 bln USD (dziesięciokrotność PKB całego świata)[42]. Rozwój wirtualnej gospodarki odbywa się w dużym stopniu niezależnie od tej rzeczywistej. W 2005 r. niemiecka giełda odnotowała wzrost wysokości 28%, a gospodarka niemiecka – 1,4%, giełda francuska – 23%, PKB Francji – 1,9%, giełda brytyjska – 16%, a PKB Wielkiej Brytanii – 2%[43]. Kapitału spekulacyjnego nie inwestuje się najczęściej w realną gospodarkę, którą traktuje się jako produkt uboczny swoistej gry hazardowej. Zarabiając na różnicach w oprocentowaniu papierów wartościowych, lokat, zmianach kursów walutowych, ma on zasadniczy wpływ na kondycję gospodarczą państw, jego stabilność, wartość walut. Płynne kursy walutowe otworzyły kapitałowi spekulacyjnemu możliwość łatwego i szybkiego zarobku, bez podejmowania jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Powstał fikcyjny sektor gospodarczy finansów, potężna branża, która niczego nie wytwarza, ale kreuje alternatywny nierealny świat inwestycyjny.
Pojawiło się fikcyjne, sztucznie wykreowane bogactwo i wartości, które istniały tylko w wirtualnym świecie. Prosperity wielu rynków i dużych firm nie wynikała z ich rzeczywistej kondycji, ale była konsekwencją rosnącej bańki spekulacyjnej. W gospodarce jest coraz mniej stabilnych punktów odniesienia. Przykładem może być Islandia, która z najbogatszej gospodarki świata „z dnia na dzień” stała się bankrutującym krajem. Goldman Sachs w 2008 r. w ciągu kilku miesięcy stanął na progu bankructwa, żeby z kolei już w pierwszym kwartale 2009 r. wykazać znowu kilkusetmilionowe zyski, natomiast globalny bank inwestycyjny Lehman Brothers istniejący od 1850 r., uznawany za światowego lidera innowacji branży IT, zbankrutował i zniknął z rynków finansowych. Akcje AIG w ciągu ośmiu miesięcy 2008 r. utraciły 95% swojej wartości, a największy rosyjski bank Sbierbank stracił w ciągu jednego dnia (16.09.2008 r.) prawie jedną czwartą swojej wartości. W połowie 2012 r. prasa pisała w o rozkręcającej się gigantycznej aferze z fałszowaniem i manipulowaniem londyńską stopą oprocentowania LIBOR, która nie ma nic wspólnego z cena rynkową. Jak twierdzą specjaliści, koszt pozyskania pieniądza na rynku międzybankowym – WIBOR – też nie ma nic wspólnego z wyceną rynkową, bo po upadku Lehman Brothers rynek międzybankowy praktycznie przestał funkcjonować. Wskaźniki finansowe przestały dostarczać twardych i jednoznacznych dowodów na temat rzeczywistej kondycji firmy. Wynika to z potężnej koncentracji bogactwa i rosnących możliwości oddziaływań spekulacyjnych. Rentowność podmiotów gospodarczych buduje się coraz częściej na operacjach księgowych. Na ocenę wartości gospodarek i firm zasadniczy wpływ posiada nie wartość kapitałowa czy produkcyjna, ale rzecz tak ulotna jak opinia odpowiednich instytucji międzynarodowych i analityków rynku, wizerunek, wartość marki.
Państwom coraz trudniej uchronić się przed atakami spekulacyjnymi, skutkami sztucznego zawyżania ceny różnych aktywów (kursów walut, gruntów, nieruchomości), opinii i ekspertyz na specjalne zamówienie oraz oszustw finansowych. Wzrost wartości wskaźników makroekonomicznych coraz częściej wynika nie z poprawy sytuacji ekonomicznej, ale ze zmiany metody jego liczenia. Można w ten sposób np. zmniejszyć deficyt budżetowy, dług publiczny, koszty. Można też zmienić tylko definicję, jakiegoś pojęcia, np. bezrobocia, żeby spowodować jego redukcję. Można manipulować danymi i statystykami. Wszystko jest względne, umowne, nieautentyczne i niejednoznaczne.
Tak więc we współczesnej kulturze rzeczywistość jest „na niby”; wszystko jest względne, nieprawdziwe mogą być przedstawiane argumenty, fakty, eksperci i ich wiedza, np. ostatnio kwestionowana jest prawdziwość efektów badań naukowych dotyczących ocieplenia klimatu czy ptasiej grypy.
Zdobycie zaufania – nie jest kwestią związaną z uczciwością, relacjami emocjonalnymi, długotrwałą znajomością, ale z umiejętnością manipulowania, wywieraniem wpływu, wykorzystywania inżynierii społecznej. Umiejętność przekonywanie do swoich racji nie jest konsekwencją wiedzy, logicznych argumentów, ale odpowiednich socjotechnik i uzyskanej dominacji. Socjotechniki służą ukryciu zamiarów, intencji, prawdziwej osobowości, kompetencji, np. w relacjach nauczyciel – uczeń, sprzedawca – klient, przełożony – podwładny, partnerów w biznesie, a nawet rodzinnych.
Nie mamy „być”…, mamy „wydawać się… Takie przemiany kulturowe sprzyjają demoralizacji. Ważne jest bowiem nie to kim jesteśmy, jakie mam intencje, ale jakimi się wydajemy oraz jak się prezentujemy. Liczy się skuteczność, wizerunek, marka i kto kogo „ogra”, uwiedzie. Kłamstwo, oszustwo, kradzież nie jest tutaj moralnie nagannym czynem, ale jedynie szkodliwym wizerunkowo zachowaniem. Synonimem wspólnoty staje się spis numerów w telefonie komórkowym czy spis tzw. przyjaciół na Facebooku. W tej sztucznej, symulowanej rzeczywistości na sukces mogą liczyć przede wszystkim osoby, podmioty gospodarcze i instytucje, które najlepiej odnajdują się w konwencji sztuczności i umowności.
BIBLIOGRAFIA:
- Aldridge A., Konsumpcja, Warszawa 2006.
- Aronson E., Człowiek istota społeczna, Warszawa 1995.
- Barber B., Dźihad kontra McŚwiat, Warszawa 2000.
- Barber B., Skonsumowani, Warszawa 2007.
- Baudrillard J., Symulakry i symulacja, Warszawa 2005.
- Bauman Z.., Płynna nowoczesność, Kraków 2006,
- Bauman Z., Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy, Kraków 2006.
- Bauman Z., Socjologia, Poznań 1996.
- Bauman Z., Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy, Warszawa 2006.
- Cialdini R. B., Wywieranie wpływu na ludzi, Warszawa 2001
- Debord G., Społeczeństwo spektaklu oraz Rozważania o społeczeństwie spektaklu, Warszawa 2006.
- Dżungla w biurze, „Le Nouvel Observateur” z 17.01.2002, za: „Forum”, 2002, nr 12 z 18–24.03.2002.
- Forodar R., Europa murem podzielona, „Newsweek” z 19.02.2006.
- Franklin B., Packaging Politics. Political Communication in Britain’s Media Democracy, London 1994.
- Fredt J. G., Rządy niewidzialnych, „Observateur” z 2003, za: „Forum” 2004, nr 4.
- Friedman Th., Płaski świat, Warszawa 2007.
- Jamieson K. H., Dirty Politics. Deception, Distraction and Democracy, Oxford 1992.
- Kapitalizm niszczy demokrację, rozm. Z R. Reichem, dodatek do „Polityki” 2007, nr 39.
- Kapuściński R., Rwący nurt historii. Zapiski o XX i XXI wieku, Kraków 2007.
- Kapuściński R., Autoportret reportera, Kraków 2004, s. 107.
- Klasgen M., Ja i jeszcze raz ja, „Süddeutsche Zeitung” z 9.01.2008, za: „Forum” 2008, nr 3.
- Klawitter N., Psy propagandy zawsze do usług, za: „Forum” 2006, nr 32/33.
- Krzysztofek K., @lgorytmiczne społeczeństwo?, „Transformacje” grudzień 2005.
- Krzysztofek K., Cyfrowa i analogowa – dwie kultury, dwa uczestnictwa. Implikacje dla uczestnictwa kulturowego Polaków, „Transformacje”, grudzień 2006.
- Kuźniar R., Globalizacja, geopolityka i polityka zagraniczna, „Sprawy Międzynarodowe”, 2000, nr 1.
- Mathews G., Supermarket kultury, Warszawa 2005.
- Nie kocham Kasanrdy, rozm. Z B. Barberem, za: „Forum” 2006, nr 43/44.
- Polak E., Globalizacja a zróżnicowanie społeczno-ekonomiczne, Warszawa 2009.
- Polak E., Cywilizacja a kultura, Zesz. Nauk. KNoC UG, „Cywilizacje w Czasie i Przestrzeni” 1998, nr 4.
- Polak E., Ekonomizacja kultury i jej konsekwencje, w: Ekonomia i jej społeczne otoczenie, red. A. Czyżewski, A. Matuszak, Wyd. KPSW, Bydgoszcz 2012.
- Ritzer G., Globalizacja niczego, Warszawa 2007.
- „Rzeczpospolita” z 4.11.2008, s. B-3.
- „Rzeczpospolita” z 7.05.2007, s. B-2.
- Sennett R., Korozja charakteru. Osobiste konsekwencje pracy w nowym kapitalizmie, Warszawa 2006.
- Soros G., Kryzys światowego kapitalizmu,, Warszawa 1999.
- Szymański W., Czy globalizacja musi być irracjonalna? Warszawa 2007, s. 127.
- Zacher L. W., Gry o przyszłe światy, Warszawa 2006.
Przypisy:
(1) E. Polak, Cywilizacja a kultura, Zesz. Nauk. KNoC UG, „Cywilizacje w Czasie i Przestrzeni”, 1998, nr 4,
s. 68.
(2) K. Krzysztofek, @lgorytmiczne społeczeństwo?, „Transformacje” grudzień 2005, s/60.
(3) Kapitalizm niszczy demokrację, rozm. Z R. Reichem, dodatek do „Polityki” 2007, nr 39.
(4) Zob. B. Barber, Skonsumowani, Warszawa 2007.
(5) B. Barber, Dźihad kontra McŚwiat, Warszawa 2000, s. 151.
(6) Z. Bauman, Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy, Kraków 2006, s. 63.
(7) W USA bankrutuje z tego powodu około 2 mln osób rocznie. Zadłużenie Brytyjczyków, 1,35 bln funtów, jest większe niż PKB Wielkiej Brytanii. W Polsce w latach 2003–2007 wartość zaciągniętych kredytów hipotecznych wzrosła o 600%, a problemy z ich spłatą miało w 2007 r. 122 tys. Polaków. W 2012 r. do problemów ze spłatą kredytów przyznawało się w Polsce ponad 2 mln osób.
(8) Z. Bauman, Płynna nowoczesność, Kraków 2006, s. 243; K. Krzysztofek, @lgorytmiczne ….
(9) G. Mathews, Supermarket kultury, Warszawa 2005., s. 27.
(10) G. Debord, Społeczeństwo spektaklu oraz Rozważania o społeczeństwie spektaklu, Warszawa 2006,
s. 170; R. Kapuściński, Rwący nurt historii. Zapiski o XX i XXI wieku, Kraków 2007, s. 14.
(11) Th. Friedman, Płaski świat, Warszawa 2007.
(12) Programowanie neurolingwistyczne to zbiór technik komunikacji nastawionych na tworzenie
i modyfikowanie wzorców postrzegania i myślenia u ludzi. Są to techniki oddziaływania na ludzki
umysł. Np. R.B. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi, Warszawa 2001.
(13) G. Soros, Kryzys światowego kapitalizmu,, Warszawa 1999, s. 24.
(14) E. Polak, Ekonomizacja kultury i jej konsekwencje, w: Ekonomia i jej społeczne otoczenie, red. A.
Czyżewski, A. Matuszak, Wyd. KPSW, Bydgoszcz 2012, s. 193 – 209.
(15) E. Polak, Globalizacja a zróżnicowanie społeczno-ekonomiczne, Warszawa 2009, s. 213.
(16) Zob. L. W. Zacher, Gry o przyszłe światy, Warszawa 2006; K. Krzysztofek, Cyfrowa i analogowa – dwie
kultury, dwa uczestnictwa. Implikacje dla uczestnictwa kulturowego Polaków, „Transformacje”, grudzień
2006.
(17) Wspólnota – grupa ludzi społecznie od siebie współzależnych, posiadająca wspólne tradycje, historię,
zbiorową pamięć i uczestnicząca w praktykach, które postrzega jako cele same w sobie.
(18) Z. Bauman, Płynna …, s. 152–170.
(19) Ibidem.
(20) Por. G. Ritzer, Globalizacja niczego, Warszawa 2007.
(21) A. Aldridge, Konsumpcja, Warszawa 2006, s. 94.
(22) Ulotka reklamowa MultiBanku (oferta dla najbogatszych klientów): Klub Aquarius – wspólne pasje. Klub Ekskluzywnej Bankowości MultiBanku Aquarius jest miejscem skupiającym najbardziej wymagających Klientów, którzy od banku oczekują czegoś więcej niż tylko najlepszych cen produktów oraz możliwości inwestycyjnych. Oprócz wyjątkowej oferty bankowej członkom Klubu pragniemy zaoferować także poczucie wspólnoty i przynależności do wąskiej, elitarnej grupy najlepszych Klientów Multi-Banku. Do atrakcyjnego wachlarza produktów finansowych członkowie Klubu Aquarius otrzymują również pakiet usług pozafinansowych. Należą do niego: rejsy i trekkingi przygotowane specjalnie dla członków Klubu, loże dla członków Klubu w największych polskich teatrach, amfiteatrach, operach i salach koncertowych, stoliki klubowe w restauracjach w całej Polsce, karnety na najważniejsze imprezy kulturalne, program „Multi Rabat” – usługi i produkty objęte programem rabatowym, możliwość zamawiania on-line win z Winnicy Klubowej.
(23) Zob. J. Baudrillard, Symulakry i symulacja, Warszawa 2005.
(24) Ponad połowę wartości rynku szkoleń komercyjnych w Polsce stanowią wydatki firm na doskonalenie
„miękkich” umiejętności pracowników związanych np. z umiejętnością autoprezentacji, budowania relacji społecznych, radzenia sobie ze stresem, sztuką wystąpień publicznych, pracy w zespole, przywództwa
i szeroko rozumianą psychologią zarządzania, „Rzeczpospolita” z 7.05.2007, s. B-2.
(25)R. Sennett, Korozja charakteru. Osobiste konsekwencje pracy w nowym kapitalizmie, Warszawa 2006.
(26) Ibidem, s. 125.
(27) Z. Bauman, Płynna nowoczesność…, s. 51.
(28) W Polsce, pomimo rosnących zarobków i niskiego – przed kryzysem bezrobocia, maleje poziom zadowolenia z pracy z 49 w 2007 r. do 43 punktów w 2008 r. (średnia światowa 60 punktów). „Rzeczpospolita” z 7.05.2008. Według Europejskiej Fundacji ds. Poprawy Warunków Życia i Pracy w Europie 28% pracowników (44 mln osób) skarży się na stres; Dżungla w biurze, „Le Nouvel Observateur” z 17.01.2002, za: „Forum” 2002, nr 12 z 18–24.03.2002.
(29) Z. Bauman,., Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy, Warszawa 2006, s. 75.
(30) A. Aldridge, op. cit., s. 65.
(31) Z. Bauman, Socjologia, Poznań 1996 s. 75.
(32) E. Aronson, Człowiek istota społeczna, Warszawa 1995, s. 78.
(33) B. Franklin, Packaging Politics. Political Communication in Britain’s Media Democracy, London 1994,
s. 23. Rolę mediów docenił prezydent Francji N. Sarkozy, który systematycznie reżyseruje swoje osobiste życie i chętnie pokazuje je na ekranie telewizyjnym i w kolorowych czasopismach. Dla widzów stał
się niemal postacią z serialu: M. Klasgen, Ja i jeszcze raz ja, „Süddeutsche Zeitung” z 9.01.2008, za:
„Forum” 2008, nr 3.
(34) R. Kuźniar, Globalizacja, geopolityka i polityka zagraniczna, „Sprawy Międzynarodowe” 2000, nr 1.
(35) R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2004, s. 107.
(36) N. Klawitter, Psy propagandy zawsze do usług, za: „Forum” 2006, nr 32/33.
(37) Por. K. H. Jamieson, Dirty Politics. Deception, Distraction and Democracy, Oxford 1992.
(38) J. G. Fredt, Rządy niewidzialnych, „Observateur” z 2003, za: „Forum” 2004, nr 4.
(39) B. Barber twierdzi, że politycy potrafią instrumentalizować strach i czerpać z niego korzyści. Nie kocham Kasandry, rozm. z B. Barberem, za: „Forum” 2006, nr 43/44.
(40) N. Klawitter, op. cit.
(41) Szymański W., Czy globalizacja musi być irracjonalna? Warszawa 2007, s. 127.
(42) „Rzeczpospolita” z 4.11.2008, s. B-3.
(43) R. Forodar, Europa murem podzielona, „Newsweek” z 19.02.2006.