Opinia

Gdańsk stawia na eksterminację dzików. Tusze do zagospodarowania!

dziki na boisku szkolnym w Gdansku
Dziki na boisku szkolnym w Gdansku, fot. Viola Fuentes

Viola Fuentes

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 201 / (45) 2023

Gdańsk urządza za publiczne pieniądze krwawe safari na dziki na boisku szkolnym, ignorując głosy krytyki i ostrzeżenia naukowców, że podobna polityka doprowadzić może co najwyżej do nawracających corocznie krwawych spektakli. Towarzyszy temu podkręcanie atmosfery zagrożenia, nierzetelna kampania informacyjna i brak transparentności.

Nic dziwnego, że w podobnej atmosferze akceptację mieszkańców zyskuje wadliwy projekt Budżetu Obywatelskiego przeznaczający na „rozwiązanie problemu dzików” 500 tys. PLN bez jakiejkolwiek specyfikacji działań i procedur ewaluacyjnych. Oddolna inicjatywa społeczna zmierzająca do rewizji celów polityki miasta w kwestii dzików oraz rzetelnej kampanii informacyjnej mającej za cel zmianę postaw wobec przenikających na tereny miejskie zwierząt, pomimo negatywnego nastawienia urzędników, nie ustaje w wysiłkach zatrzymania rzezi. Póki co za jedynego wygranego zaistniałej sytuacji należy jednak uznać myśliwych. 

„Boimy się tego, czego nie znamy”

Artykuły o dzikach w mieście wzbudzają nadspodziewanie dużo emocji. Komentarze zieją nienawiścią do dzików oraz do tych, co stają w ich obronie.

Ku mojemu przerażeniu odkryłam, że większość  komentujących chętnie sama urządziłaby krwawą jatkę zwierzętom, gdyby tylko dostała broń w swoje ręce.

Wypowiadali się miłośnicy pieczystego mięsa. Wątpię, żeby kierowali się chęcią zaspokojenia głodu.

Z wyników sondażu przeprowadzonego przez instytut badawczy Ipsos w dniach 7-14 września 2023 roku wynika, że 70% badanych jest przeciwnych polowaniom na zwierzęta, a tylko 18% jest za. Ponadto 76% badanych uważa, że polowania są nieetyczne i powinny być zakazane lub ograniczone. Sondaż pokazał również, że większość Polaków popiera wprowadzenie zakazu polowań, a  termin  „myślistwo rekreacyjne” oburza. To skąd taka zajadłość? O czym to świadczy?  Sądzę, że tylko i wyłącznie o braku podstawowej wiedzy o dzikach i strachu, jaki wzbudzają.

Podsycanie dziczej histerii

Boimy się tego, czego nie znamy. Prasa nie pomaga w rozwiązaniu problemu, żywi się wątkami sensacyjnymi, podsyca atmosferę zagrożenia nie tylko na łamach tabloidów. Sensacyjne filmy pełne oskarżeń wobec dzików emituje TVP. Ponadto przed wyborami nie był to temat wygodny ani nośny, aby przebić się na łamy gazet. Brakuje pogłębionych artykułów.
 
Za braki podstawowych informacji w Gdańsku odpowiada magistrat. Finansuje kampanię informacyjną, lecz zamiast rzeczowej wiedzy najzwyczajniej straszy.

Pierwszym posunięciem miasta było zawieszenie na klatkach schodowych plakatów, cytujących początek znanego wszystkim wierszyka dla dzieci: „Dzik jest dziki, dzik jest zły!”.

Następnie pojawiły się tablice na wiatach śmietnikowych o nieco złagodzonym przekazie – został fragment o dzikim dziku, ale już nie złym i  apel: „Chroń Gdańsk przed dzikami, a dziki przed Gdańskiem”. Na czym ma polegać ta ochrona? Po pierwsze miasto apeluje (słusznie!), żeby nie karmić dzików, nie głaskać, zamykać śmietniki i dbać o porządek. Skoro jednak zauważysz obecność zwierząt – zadzwoń lub napisz mejla do Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, Straży Miejskiej w Gdańsku, Gdańskiego Centrum Kontaktu. 

Nie zauważyłam jednak żadnej informacji, co się stanie z dzikami, jak przyjedzie odpowiednia służba. Ani pół słowa o tym, że zwierzęta, bez względu na wiek, zostaną zabite. A mieszkanki i mieszkańcy dzwonią, przekonani, że zwierzęta zostaną odłowione i wywiezione w bezpieczne rejony. Zresztą sami wykonawcy egzekucji wmawiają świadkom, że dzikom nic się nie stanie. A potem padają strzały.

Chroń dziki przed Gdańskiem

Piękne hasło, nieprawdaż? Ale przyjrzyjmy się mu dokładnie i rozszyfrujmy, co ono realnie znaczy.
Otóż, urząd miasta podpisał umowę z firmą REVENEA Sp. z o.o. ul. Grunwaldzka 224F/1, Poznań 60-166 na „Świadczenie usługi w zakresie całodobowego odstrzału redukcyjnego grubej zwierzyny łownej na terenie miasta Gdańska z wyłączeniem terenów wchodzących w skład obwodu łowieckiego”. Szacunkowa liczba dzików to 300 szt.

Wykonawca będzie realizował zamówienie podstawowe, wg szacunkowych ilości, zgodnie z poniższym:
a) świadczenie całodobowej usługi podejmowania interwencji – 6 miesięcy
b) skrócenie cierpienia – szt. 6
c) odstrzał redukcyjny dzika – szt. 150
d) odłów z uśmierceniem dzika – szt. 150
e) zagospodarowanie tuszy dzika – szt. 300.

Zamawiający dopuszcza zmianę sposobu pozyskania dzików tj. zmiany ilości w poz. c), a poz. d) powyżej. Zmiany muszą zmieścić się we wskazanym limicie 300 szt. Data zawarcia umowy: 11.07.2023r. Wartość umowy/umowy ramowej: 427671,00 pln.

Firma ta świadczyła usługi dla swojego rodzimego miasta w okresie od 2022-02-07 do 2022-12-31, ale w dużo mniejszym zakresie, bo opiewające na kwotę 90301,18 PLN na „prowadzenie całodobowego pogotowia interwencyjnego wykonującego czynności w zakresie usuwania zagrożeń dla życia i zdrowia ludności oraz mienia ze strony zwierząt na terenie m. Poznania”. Nie ma żadnej notki, żeby urząd miasta Poznania przedłużył umowę na rok następny. Nie podlega dyskusji, że umowa z Gdańskiem jest dla firmy bardziej dochodowa.

Dla ochrony dzików w ramach budżetu obywatelskiego 2022 zakupiono także ruchome odłownie, w których te dziki są zabijane.

klatka do odłowu dzików
Klatka na dziki, w ktorej sa odstrzeliwane

Jatka na terenie szkoły podstawowej

Wieczór przed wyborami. Miejsce: boisko Szkoły Podstawowej nr 38 im. gen. S. Maczka w Gdańsku. Brama szkoły była niestety otwarta, na teren weszła rodzina dzików. O godzinie 18.00 kobieta pyta na forum grupy facebookowej Niedźwiednik: „Czy ktoś może uwolnić uwięzione na terenie szkoły dziki?”. W tym samym czasie nieznana osoba dzwoni po Straż Miejską. Ta, zamiast otworzyć furtkę i wypuścić dziki wprost do lasu, powiadamia hycla.

Relacja naocznego świadka (pisownia oryginalna): „Boje się trochę pisać o zdarzeniu dzień przed wyborami w Gdańsku. Inny świadek, był zastraszany. W Gdańsku około godziny 18 dziki nie mogły wyjść z części ogrodzonej. Około 19 pojawiła się straż miejska. Wszedłem na teren furtką, którą weszły dziki. Mimo moich próśb, żeby wypuścić dziki, zostałem wyrzucony z  boiska szkoły przez straż miejską i osobę która stała w ciemnościach.

Postanowiłem poszukać dziury w płocie i zwabić dziki do wyjścia używając kiełbasy, którą kupiłem do celu wyprowadzenia dzików do lasu. Jeden na oko roczny dzik szukał też dziury przy płocie i prosił podobnie jak pies żeby go wypuścić. Około 20 zobaczyłem strzelca w pozycji leżącej na boisku szkolnym przy płocie. Zacząłem nagrywać i drzeć się na niego. Słychać tylko strzały. Byłem sam. Bałem się wejść na teren szkoły. Straż miejska która chciałem wylegitymować zniknęła. Wieczorem sąsiadka zobaczyła jak podjechał podejrzany biały dostawczy samochód. Okazało się, że ciągnęli przez teren szkoły martwe dziki. Gdy chciała zrobić zdjęcia została zastraszona.

Następnego dnia odbywały się wybory. Komisja wyborcza nr 99 i 98 mieściła się w szkole. Furtka na boisko była zamknięta. Jedna osoba przeszła przez płot i przesłała mi zdjęcia śladów zabitych dzików ciągniętych tuż pod stołówką szkolną. Strzały padły 20 metrów ode mnie, 65 metrów od mieszkania, 100 metrów od komisji wyborczych (w budynku do późnych godzin wieczornych pracowała miejscowa Komisja Wyborcza). W bardzo bliskiej odległości było dwoje nastolatków z psem. Wszyscy mogliśmy dostać rykoszetem lub bezpośrednio zostać postrzelonymi. Strzelec strzelał w stronę siatkowego ogrodzenia. Cud, że się nic nie stało”.  

Inna świadkini opowiada: „Niestety nie mam (żadnego zdjęcia), bo mi bardzo agresywny łowczy szarpał telefon, zastawiał przejście, zastraszał policją. Jak się wydarłam – pomocy! i przechodzący w oddali mężczyzna się zatrzymał, typ odpuścił napaść fizyczną, natomiast dalej zagradzał mi drogę i dzwonił po policję. Do policjantów w słuchawce wydarłam się, że jakiś facet nie da mi przejść do domu. Widocznie zareagowali nie po myśli draba, bo mnie puścił z pogróżką, żebym zapomniała, co widziałam. A co zobaczyłam, nie da się odzobaczyć i nadal nie śpię po nocach” – czytam na stronie Facebooka Niedźwiednik.

Złamane zostały przepisy dotyczące bezpieczeństwa, ale najwidoczniej strażnikom miejskim to nie przeszkadzało. Przeszkadzali im świadkowie.

Dzik Zdzisław wielu imion

W klatce zginął także dzielnicowy ulubieniec, którego znali prawie wszyscy. Niektórzy nazywali go Zdzisławem, Maciusiem, ale miał jeszcze inne imiona.

Chodził zawsze sam, bo go odrzuciły dzicze stada. Spał na skwerku obok ławeczki, na której siedzieli ludzie, nikomu nie wadził. Jesienią zbierał spady z chodnika, tym samym oczyszczał miasto. Był odchowany przez Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja”, bo zastrzelono mu matkę, a następnie wypuszczony na wolność. Mieszkał przy cmentarzu Srebrzysko. Lgnął do ludzi, nikomu nie wadził, był bezproblemowym dzikiem.

W Internecie pokazało się jego zdjęcie w klatce, skazańca czekającego na śmierć, nie przeczuwającego, że ludzie, którzy go wychowali, teraz mu odbiorą życie. Wiadomość o jego śmierci poruszyła lokalną opinię publiczną. To nie był jedyny taki, na wpół oswojony, rozpoznawalny, nie budzący obaw, dzik. Było ich znacznie więcej.

Dzik Zdzisław uwięziony w klatce

Oficjalne źródła podają, że w tym roku do końca października zabito w Gdańsku 518 dzików.

W tej liczbie są również pasiaki, warchlaczki i ich karmiące matki. Przepisy motywują do zabijania zwierząt w ciąży – nie znam aktualnych stawek, ale dotychczas za zabicie prośnej lochy myśliwy dostawał dodatkowo 650 złotych. W ramach przeciwstawiania się ASF [African swine fever, Afrykański pomór świń – przyp. red.] zabija się ciężarne matki. Tymczasem żadne badania nie wykazały, że wśród wszystkich zabitych dzików znajdował się chociaż jeden nosiciel wirusa. Ale umowa na zabicie 300 dzików obowiązuje. Strzelamy do wszystkich.

Znawczynie tematu mówią, że podana przez UM liczba zamordowanych dzików w Gdańsku może być zaniżona.

Zabijanie albo bezczynność – fałszywa alternatywa

Paulina Chełmińska z referatu prasowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku podaje, że zgodnie z przepisami miasto ma cztery możliwości podjęcia działań: odłów (zabroniony z uwagi na przepisy dotyczące ASF), odłów z uśmierceniem i odstrzał redukcyjny oraz niepodejmowanie żadnych działań i pozostawienie populacji dzików bez kontroli. Dodaje, że kastracja dzików nie jest stosowana w Polsce oraz póki co jest metodą eksperymentalną ze względu m.in. na brak procedur, środków farmakologicznych do kastracji chemicznej, brak przepisów i regulacji wykorzystania środków obniżających płodność oraz brak bezpiecznych metod podania dzikom takich środków.

Czyli jednym słowem, z punktu widzenia dobra dzików, lepszy odstrzał niż nieprzetestowana kastracja. Bez zająknięcia pomija się inne, niejednokrotnie proponowane przez specjalistki i specjalistów formy działania, które są w gestii miasta, takie jak:

  • gotowe preparaty odstraszające zapachem – dostępne są w różnej formie, w płynie (np. Hukinol – środek o zapachu potu ludzkiego, kwas masłowy), proszku lub granulacie odchody drapieżników, repelenty są rozpylane lub rozmieszczane w specjalnych pojemnikach;
  • rzetelna edukacja mieszkanek i mieszkańców dotycząca prewencji, etologii dzikich zwierząt, zasad zachowania w przypadku kontaktu z nimi, redukcja postaw lękowych i budowanie akceptacji dzików jako części ekosystemu miejskiego;
  • wprowadzenie dedykowanych zajęć do placówek oświatowych;
  • zabezpieczenie koszy na śmieci przed eksploatowaniem ich przez dziki;
  • ultradźwiękowe odstraszacze dzików – emitują niesłyszalne dla człowieka fale dźwiękowe o różnych częstotliwościach, najczęściej 15 kHz – 50 kHz. Uderzają one w układ nerwowy zwierząt nie raniąc ich, ale powodując dyskomfort i zmuszając je do opuszczenia terenu, zasilane są wbudowanymi panelami solarnymi, dzięki czemu można je instalować w dowolnym miejscu. Niektóre posiadają wbudowany czujnik ruchu, więc sygnał dźwiękowy uruchamia się dopiero po wykryciu w pobliżu zwierzęcia. Odstraszacze wykorzystywane przez kolej są o wysokiej, sprawdzonej skuteczności, ale emitują dźwięki słyszalne także dla ucha ludzkiego, co może ograniczać ich zastosowanie;
  • bariery dźwiękowe np. ściany z betonu, drewna lub tworzyw sztucznych, a także nasadzenia drzew i krzewów;
  • egzekwowanie prowadzenia psów na smyczach;
  • monitorowanie miejsc, gdzie są regularnie wyrzucane przysmaki dla dzików – tereny wokół ogródków działkowych, pod balkonami;
  • regulacje dotyczące odbioru śmieci z osiedli willowych – żeby dziki miały mniej motywacji tam przychodzić;
  • solidne ogrodzenie działki – metoda najbardziej skuteczna;
  • pastuchy elektryczne (z atestem) – zakładając je należy pamiętać o wywieszeniu tabliczki informującej o ogrodzeniu elektrycznym;
  • dokarmianie dzików w lesie, z daleka od siedzib ludzkich;
  • broń hukowa – często mieszkańcy stosują na własną rękę; armatki hukowe na dziki powodują huk o głośności dochodzącej do nawet 120 decybeli;
  • gumowe kule – do odstraszania z okolic szkół, przedszkoli, nieco dalej od ruchliwych dróg;
  • skuteczne egzekwowanie zakazu dokarmiania, zostawiania np. starego chleba w miejscach dostępnych dzikom;
  • pozostawianie niezabudowanych korytarzy ekologicznych oraz przejść między np. lasami;
  • latarki taktyczne, do kupienia na allegro od 10 złotych;
  • zakup gwizdków ultradźwiękowych dla mieszkanek i mieszkańców;
  • odstraszacze LED na dziki – emitują błyskające światło stroboskopowe zamiast fal dźwiękowych;
  • dyspensery zapachu na dziki – dozowniki, do których wkłada się preparaty nasączone środkiem zapachowym odstraszającym dziki. 

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Budżet obywatelski Gdańsk 2024

Przedstawiam Państwu jeden z projektów budżetu obywatelskiego zgłoszonych w kategorii: Edukacja i Kultura, Zieleń miejska, Bezpieczeństwo, Ochrona środowiska. Podpisały się dwie panie: Jadwiga Kaleńczyk i Barbara Jarocka:

„Celem projektu jest znaczne zmniejszenie ilości dzików w mieście poprzez podjęcie działań na różnych poziomach decyzyjnych zarówno administracji miasta jak i powiązań z kołami łowieckimi z urealnieniem przepisów prawnych. Niezbędne działania:
1. Podjęcie działań w celu zmniejszenia ilości dzików w mieście oraz pełna edukacja mieszkańców w tym temacie.
2. Celem projektu jest znaczne zmniejszenie ilości dzików mieście poprzez podjęcie działań zarówno administracji miasta jak i jednostek współpracujących”.

Dzika z rzędem temu, kto zrozumiał o co chodzi w tym projekcie? Bardziej zdumiewa, że chodzi tu o kwotę 500 000,00! I wyobraźcie sobie Państwo, że projekt przeszedł weryfikację formalną i został zatwierdzony przez komisję kwalifikującą.

Co więcej, ku rozpaczy wrażliwszej części społeczeństwa, dostał ponad 5 tysięcy głosów.

Od początku ten projekt budził poważne wątpliwości moralne, merytoryczne, językowe. Kompleksowe rozwiązanie problemu dzików kojarzy się zupełnie jednoznacznie. Fatalnie jednoznacznie. To jednak kwestia subiektywnej wrażliwości. Prawdziwe niedowierzanie budzi jednak zacytowany powyżej sposób jego prezentacji.

Brak podania jakichkolwiek konkretów dotyczących planowanych działań. Brak jakichkolwiek zasad podziału wnioskowanych środków. Niezgodność skróconego i pełnego opisu. Nieokreślenie, jakie przepisy prawne należy urealniać i co to w ogóle oznacza. Jedyny konkret – edukacja – pozostaje pustym hasłem, skoro nie podano żadnych wskazówek dotyczących preferowanych treści i form nauczania czy choćby kryteriów ich wyboru. W efekcie otrzymujemy brak możliwości sensownego, a na dobrą sprawę, jakiegokolwiek rozliczenia i oceny realizacji projektu. Przy wszystkich powyższych mankamentach nieporadność językowa wniosku sugerująca, że napisany został na kolanie to doprawdy drobiazg:

„Niezbędnym działaniem w celu ograniczenia ilości (sic!) dzików jest podjęcie działań w celu ograniczenia ilości (sic!) dzików”.
No czego nie rozumiecie? Niezbędne to niezbędne! Fachowcy ocenią w zależności od niezbędnych wymogów sytuacji. Dziki mają zniknąć, niczego lepiej nie precyzować. Niczego lepiej nie wiedzieć.

Tego rodzaju projekt – oznaczający de facto udzielenie urzędnikom carte blanche z wyłączeniem jakichkolwiek procedur kontrolnych i ewaluacyjnych poza naczelnym hasłem „dziki mają zniknąć” powinien zostać odrzucony z miejsca ze względów formalnych. W przedstawionym kształcie to parodia idei demokracji partycypacyjnej i zasady transparentności. A jednak został formalnie zaaprobowany. Dlaczego?

Możemy się tylko domyślać, że to kwestia wygody połączonej z pragmatyczną kalkulacją. Niesprecyzowanie jakichkolwiek metod i środków realizacji z jednej strony ułatwić miało (i jak się okazało ułatwiło) pozyskanie szerszego poparcia wśród osób nieświadomych (bądź pragnących dla moralnej wygody oszukiwać się w tej kwestii), że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem pozostaje tu zlecenie odstrzału dzików, z drugiej obniżyło urzędnikom wymagania, dając pretekst i dogodne alibi dla wyboru najbardziej prymitywnego i wątpliwego etycznie, ale łatwego rozwiązania sygnalizowanego przez mieszkańców i mieszkanki problemu.

Ludzie będą zadowoleni, błoga nieświadomość zastosowanych metod nie narazi na szwank ich moralnego czy estetycznego dobrostanu. Władza nabije sobie punktów do popularności. Ktoś na tym zarobi. Wszystko w sztafażu poszanowania zasad demokracji oraz merytokratycznego, eksperckiego, technokratycznego i nastawionego na efektywność rozwiązywania postawionych zadań, pozwalającego na rozmycie odpowiedzialności – przede wszystkim etycznej – za podjęte decyzje.

Co robią aktywistki i aktywiści?

Nie siedzą bezczynnie. Grupa wydrukowała i rozpowszechnia ulotki o petycji do władz o zaprzestaniu mordowania dzików. Złożyła formalny wniosek o udzielenie informacji publicznej, kto i dlaczego strzelał na terenie zabudowanym, w obecności dzieci, dorosłych i w odległości mniejszej niż 20m od bloków, ile zabito dzików i ile z nich miało ASF. 

Ulotka zaprojektowana przez miejskich aktywistów

Uświadamiają  gdańszczanki i gdańszczan, że nie ma wywożenia złapanych dzików poza miasto, są egzekucje na miejscu. Organizują pikiety w centrum miasta. Debatują, jak nie dopuścić do realizacji przedstawionego wyżej projektu z budżetu obywatelskiego, który zakłada de facto wybicie kolejnych 300 dzików.

Wolontariuszka napisała petycję do miasta o wstrzymania rzezi dzików i zbiera podpisy w Internecie.

Problem ogólnopolski

Nie tylko w Gdańsku mordują dziki. Problem dotyczy wielu miast, w tym również Warszawy. Tamtejszy aktywista Mariusz Kaczmarczyk relacjonuje tamtejszą sytuację:

„Prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski jest wyjątkowo zdeterminowany, aby pozbyć się dzików z terenu miasta.

Regularnie zgadza się na odłowy z uśmierceniem oraz odstrzały (aktualnie trwa co najmniej piąta tego typu akcja w trakcie jego kadencji). Egzekucje wykonują zawsze podległe Lasy Miejskie – Warszawa, w których funkcje kierownicze pełnią myśliwi: dyrektor Karol Podgórski (prywatnie zięć PiS-owskiego ministra środowiska Jana Szyszki, do niedawna członek Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego – PZŁ) oraz jego zastępczyni Angelika Gackowska.

W 2020 r. miasto przeprowadziło – wbrew prawu – sanitarny odłów i odstrzał 200 dzików. Polecenie takie wydał Powiatowy Lekarz Weterynarii (PLW). Miasto zdecydowało się nakaz ten wykonać, pomimo już wówczas pojawiających się poważnych wątpliwości czy nie będzie to przekroczeniem uprawnień.

W identycznej sprawie w Łodzi prezydent Hanna Zdanowska zaskarżyła nakaz PLW odstrzału dzików przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, który orzekł, że samorząd nie tylko nie ma obowiązku, ale nawet ustawowego umocowania do wykonywania odstrzałów sanitarnych. Mogą je wykonywać jedynie członkowie Polskiego Związku Łowieckiego.

Wyrok ten – już w trakcie realizowania odstrzałów i odłowów w Warszawie – potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny. Urzędnicy z Warszawy, chociaż wiedzieli o wyrokach, zignorowali je i wykonali nakaz w pełni. Motywów nietrudno się domyślić – miasto chciało tak czy inaczej przeprowadzić taką redukcję, a dzięki nakazowi PLW dostało za nią zwrot kosztów.

Aktualnie obowiązuje decyzja prezydenta Warszawy nr 291/OŚ/2023, w ramach której planuje się zabić 290 dzików (200 przez odstrzał i 90 przez odłów z uśmierceniem). Decyzja zezwala na zabijanie nawet warchlaków i prowadzących je loch. Protestują przeciwko temu aktywiści z Warszawskiego Ruchu Antyłowieckiego oraz grupy Nie Trzaskać Dzików!

Zlokalizowali już 7 czynnych nęcisk, na których miasto wabi zwierzęta rozsypanym ziarnem kukurydzy, a następnie wieczorami i w nocy je zabija.

Aktywiści próbują odstraszać dziki, m.in. sypiąc kukurydzę gotowaną z chilli i pieprzem, a także posypując teren tymi przyprawami, kawą, resztkami znalezionych wokół palenisk, wieszając na okolicznych drzewach kostki do WC. A także zachęcając okolicznych mieszkańców do spacerów w czasie, gdy widzą tam myśliwych. Utrudnianie odstrzału redukcyjnego, w przeciwieństwie do polowań oraz odstrzałów sanitarnych, nie jest bowiem zakazane prawnie i nie grożą za to konsekwencje. Podczas jednej z takich akcji znaleźli w zaroślach, kilkadziesiąt metrów od nęciska, resztki młodego dzika. Ze względu na miejsce, oddalone od dróg i zbyt ryzykowne dla kłusowników, podejrzenie pada na Lasy Miejskie – Warszawa, których pracownicy zapewne strzelili do zwierzęcia i pozostawili ranne.

Rok temu, w październiku 2022 r., po proteście związanym z poprzednią akcją odstrzału, w warszawskim ratuszu zorganizowano debatę dotyczącą nie zabójczych sposobów radzenia sobie z dzikami. Niestety, miasto najwyraźniej nie jest zainteresowane alternatywami, gdyż pomimo obietnicy znacznej redukcji planu odstrzału przeprowadziło go w całości.

Nie podjęło też de facto współpracy z Instytutem Badań Leśnych Państwowej Akademii Nauk, chociaż ten zaproponował przeprowadzenie kompleksowego badania zjawiska występowania dzików na terenie miasta.

Rodzą coraz młodsze samiczki

Jakub Pałubicki z Wyższej Szkoły Zarządzania Środowiskiem w Tucholi oraz Jan Grajewski z Instytutu Biologii Eksperymentalnej z Bydgoszczy przekonują, że biologia tego gatunku w ciągu kilkunastu lat całkowicie się zmieniła.

Dziki przestały być zwierzyną typowo leśną. Pierwotnie zasiedlały lasy mieszane, a buchtując ściółkę poszukiwały owadów, żołędzi czy padliny. Teraz obfitość pokarmu pod siedzibami ludzkimi oraz na polach sprawiła, że są już watahy, które większość czasu spędzają poza lasem, wśród łanów zbóż i kukurydzy. I właśnie kukurydza sprzyja mnożeniu się dzików – stwierdzają naukowcy.

Wyjaśniają, że w Polsce zwiększa się areał gigantycznych upraw kukurydzy (sprzyjają temu wysokie dopłaty oraz biznes biopaliwowy), a wraz z przemysłowymi metodami intensyfikacji upraw pojawiło się nowe zagrożenie. Nasz klimat sprzyja pojawieniu się na kolbach grzybów z rodzajów Aspergillus, Penicillium i Fusarium. Te zaś produkują mikotoksyny, a wśród nich naturalny estrogen zearalenon – ważny hormon płciowy.

Dziki zjadając zapleśniałą kukurydzę z hormonami czują się jak po viagrze. Naukowcy twierdzą, że zaburzenia hormonalne sprawiają, że gotowość samic do rui nie przypada już tylko na przełom listopada i grudnia, lecz wydłuża się do kilku miesięcy w roku. Pierwsze warchlaki pojawiają się już w styczniu, a nie wiosną. Dzięki łagodnym ostatnio zimom udaje im się przetrwać, a nowonarodzone samiczki już jesienią są gotowe do zapłodnienia. Każda może urodzić 4-6 młodych.

Im więcej odstrzałów, tym więcej miotów

– U wielu gatunków zwierząt mamy do czynienia z tak zwanym rozrodem kompensacyjnym – wyjaśnia prof. Rafał Kowalczyk, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. – Pojawia się on w sytuacji, gdy populacja dzików maleje. Pokarmu jest dużo, więc łatwiej jest wykarmić większą liczbę warchlaków, a młode lochy szybciej przybierają na wadze i wcześniej osiągają masę ciała, która pozwala im uzyskać gotowość do rozrodu.

Zdaniem prof. Kowalczyka dziki są zwierzętami o bardzo dużym potencjale rozrodczym i dlatego odbudowanie populacji po spadku liczebności (np. z powodu afrykańskiego pomoru świń albo zwiększonych odstrzałów) nie zajmuje im dużo czasu. Przyroda potrafi sobie radzić w takich sytuacjach, a dziki szybko się uczą. Potrafią zmienić swoje zachowanie lub użytkowanie przestrzeni i unikać terenów dla nich niebezpiecznych, czyli takich, w których ryzyko odstrzału przez myśliwych jest większe, czyli w miastach, gdzie polowania im nie grożą. Dlatego coraz częściej tam można spotkać watahy dzików.

Zatem, jeśli w lasach i na polach dziki będą wciąż narażone na spotkanie z myśliwymi lub wojskiem, zwierzęta będą szukały spokoju w miastach.

Dlaczego wolą miasto?

Dla przypomnienia, pisałam o tym w poprzednim artykule. Dziki wolą miasto, bo w lasach do nich strzelają, prowadzone są intensywne wycinki, w miastach mają łatwy dostęp do żywności.

Ssaków dzikich jest nieco więcej niż 1% wszystkich zwierząt żyjących na ziemi. Czy trzeba je wybić do zera? Każda interwencja w ekosystem zaburza go. Dziki są gatunkiem dominującym w zespole dużych ssaków w naszych ekosystemach. Jako zwierzęta wszystkożerne pełnią w lasach rolę sanitarną oraz mają istotny wpływ na wiele elementów środowiska.

Eliminacja tego gatunku z ekosystemu może przyczynić się do zwiększenia intensywności gradacji owadów w lasach oraz częstości występowania patogenów przenoszonych przez gryzonie na ludzi (np. borelioza, kleszczowe zapalenie mózgu).

Sytuacja przedstawia się więc następująco: w wyniku prowadzonej przez ludzi gospodarki rolnej, ograniczenia terenów leśnych, polowań oraz nieprzestrzegania zasad prewencji wzrasta liczba dzików przenikających do terenów miejskich.

Władze miast, częściowo pod presją motywowanych przesadnym, w znacznej mierze wynikającym z niewiedzy lękiem mieszkańców, reagują na to zlecając kolejne akcje odstrzału, które same w sobie nie są w stanie rozwiązać zaistniałej sytuacji, chyba że założymy całkowite wybicie populacji dzików, co pomijając aspekty etyczne stanowiłoby przepis na reakcję łańcuchową kolejnych ekologicznych problemów.

W rezultacie stajemy wobec perspektywy łowieckiego perpetuum mobile napychającego ze środków publicznych rok po roku kieszenie lobby myśliwych.

A nie chodzi tu o małe kwoty: tylko w drugim kwartale bieżącego roku miasto Gdańsk na eksterminację dzików przeznaczyło 692 487.80 zł. Powinniśmy jasno postawić kwestię czy musimy i czy warto się na to godzić, zamiast szukać innych, być może wymagających więcej czasu, więcej zbiorowego wysiłku, bardziej złożonych, zmieniających sposób myślenia, lecz także bardziej etycznych i środowiskowo odpowiedzialnych rozwiązań?

Urzędnicy gdańskiego magistratu nie wydają się, póki co tym, zainteresowani, tym bardziej niezbędne jest nagłaśnianie problemu oraz organizowanie oddolnej społecznej presji.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 201 / (45) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia # Społeczeństwo i kultura Obywatele KOntrolują

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Obywatele KOntrolują

Być może zainteresują Cię również: