Felieton

Cyfrowy Wielki Brat

Detektyw
Detektyw fot. Tumisu z Pixabay

Rafał Górski

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 15 (2020)

„Uwaga! Uwaga! Wychodzić na zewnątrz mogą tylko osoby w maseczkach, ze smartfonem z aplikacją #WielkiBratGO, aktualnymi szczepieniami i cyfrowym certyfikatem zdrowia” – taki głos dobiega do nas z głośników telewizorów i stacji radiowych.

Na razie to tylko moja wyobraźnia. Jeszcze pół roku temu większość uznałaby, że zwariowałem. A dziś? Mamy już obowiązkową aplikację „Kwarantanna domowa”. Zakaz wstępu do lasów i parków. W marcu br. rząd w przyjętej ustawie dał ministrowi zdrowia możliwość zarządzenia obowiązkowych szczepień (w praktyce to oznacza, że odmowa nie będzie skutkować mandatem tylko zastosowaniem przymusu z wykorzystaniem policji) w czasie epidemii. Drony patrolują polskie ulice. Minister zdrowia zapowiedział obowiązkowe noszenie maseczek poza domem. Bill Gates, ten od okienek i wirusów komputerowych, rekomenduje wprowadzenie obowiązkowego certyfikatu zdrowia dla wszystkich, którzy chcieliby się już po zakończonej pandemii przemieszczać. Z kolei nasi rodzimi eksperci i lekarze nie wyobrażają sobie, że na jesieni będziemy mieli niską wyszczepialność przeciwko grypie, szczepić mają się wszyscy, żeby łatwiej można było odróżnić grypę od COVID-19. Jak to osiągnąć w sytuacji, kiedy szczepionki na wszystkie możliwe szczepy grypy nie istnieją i istnieć nie będą, a zatem nigdy nie ma gwarancji, że po zaszczepieniu się nie zachorujemy na grypę właśnie. A przecież, jak podają eksperci, objawy grypy i COVID-19 pokrywają się (różnicujący jest dopiero suchy kaszel). W czym więc tak naprawdę ma pomóc zaszczepienie nas wszystkich jesienią przeciw grypie? Może w opróżnieniu magazynów ze szczepionek, do których zaaplikowania sobie trudno jest przekonać nawet lekarzy, którym szczepienia oferuje się za darmo. Wspomniani lekarze nie wyobrażają sobie także, że jeżeli powstanie szczepionka przeciwko COVID-19, ta szczepionka nie będzie dla wszystkich obowiązkowa. Czy w przypadku wprowadzenia takiego obowiązku i wystąpienia skutków ubocznych (każdy organizm reaguje indywidualnie na wstrzyknięcie substancji chemicznej) będą nam przysługiwały odszkodowania za leczenie powikłań lub za zgony, jak to miało miejsce np. w Szwecji po szczepieniach przeciw świńskiej grypie? Eksperci na ten temat milczą, media z kolei nie zadają takich pytań.

Krótkowzroczność

3 kwietnia br. Ministerstwo Cyfryzacji poinformowało, że wraz z polską firmą rozpoczęło pracę nad aplikacją #ProteGO, która komunikując ze sobą nasze urządzenia informowałaby nas, czy znaleźliśmy się w pobliżu zakażonej/chorej osoby i w związku z tym powinniśmy udać się na domową kwarantannę (wówczas należałoby zainstalować kolejną aplikację, obecnie stosowaną przez służby „Kwarantanna domowa”), czy też jesteśmy „bezpieczni”. Kiedy informuje o tym na Twitterze Piotr Trudnowski, prezes Klubu Jagiellońskiego, Magda, moja żona komentuje, że to jest krótkowzroczność. Piotr odpowiada, że krótkowzrocznością byłoby czekanie, aż tę lukę wypełni jakaś zagraniczna apka. Minął zaledwie tydzień i dowiadujemy się, że właśnie doszło do swoistego „partnerstwa publiczno-prywatnego” pomiędzy polskim Ministerstwem Cyfryzacji a korporacjami Google i Apple, które przejęły pracę nad inwigilującą nas aplikacją #ProteGO. W tej sytuacji zespół polskich programistów rezygnuje z dalszych prac nad apką, która miała przecież „nie wpaść” w zagraniczne ręce.

Czas żniw

Nastał czas żniw dla technoproroków i technofilów. Koronawirus przyspieszy wzrost wykładniczy totalitaryzmu cyfrowego. Łatwiej będzie technoprorokom takim jak Mask czy Zuckerberg przekonywać nas do ich wizji przyszłego świata, w którym to oni będą trzymać smycz.

Łatwiej będzie pozyskiwać za bezcen nasze najwrażliwsze prywatne dane, czyli biometryczne i biologiczne (najdroższe na rynku). Łatwiej będzie zmusić nas do noszenia ciągle włączonego smartfona 24h/7. Łatwiej będzie wyeliminować gotówkę z obrotu. Łatwiej będzie zarządom Google, Appla, Facebooka i Amazona narzucać swoje produkty rządom. Łatwiej będzie instalować Internet Rzeczy (IoT) w ścianach naszych domów (obecnie prototypy takich domów robi Amazon), licznikach energii elektrycznej i drzwiach naszych lodówek. Łatwiej będzie chipować pracowników, a może i wszystkich, bez wyjątku. Łatwiej będzie stawiać co 200 metrów stacje bazowe 5G, emitujące elektrosmog. Łatwiej będzie lansować robotyzację i sztuczną inteligencję. Łatwiej będzie korporacjom farmaceutycznym dotrzeć do danych o naszym zdrowiu. Łatwiej będzie wprowadzać autonomiczne samochody na nasze ulice. Łatwiej będzie wprowadzać systemy oceny wiarygodności społecznej na wzór Chin z tysiącami kamer i skanowaniem tęczówki oka. Teraźniejszość Państwa Środka naszą niedaleką przyszłością?

Cyfrowy system totalitarny chce nas przekonać, że jest naturalny. Ciekawy jestem, ile osób przeciwnych totalitaryzmom – komunistycznemu i faszystowskiemu– jest teraz za totalitaryzmem cyfrowym? Ile jeszcze oddamy swojej wolności, prywatności, także w myśleniu za iluzję bezpieczeństwa, a tak naprawdę złożymy na ołtarzu konformizmu. Jak zauważył ostatnio Yuval Noah Harari, bierzemy udział w globalnym eksperymencie. Czy trzeba wyjaśniać, kim są zwierzęta, na których się ten eksperyment przeprowadza?

Po co nam wolność?

„Wróćmy zatem myślami do cyfrowego świata, o którym tak wiele mówimy, ponieważ zawładnął on sferą medialną i oferuje nam wyjątkowe usługi w życiu osobistym i zawodowym. Chodzi jednak o coś innego. Spróbujemy ograniczyć nadużycia, jakich dopuszczają się cyfrowi monopoliści. Można podać co najmniej dwa powody takich działań. Po pierwsze, firmy te zdobyły taką potęgę finansową, technologiczną i polityczną, że są w stanie sprawić, że zwycięży ich wizja świata i narzucą swoje wybory rządom. Przedsiębiorstwa te konkurują obecnie z władzami publicznymi w zakresie swoich prerogatyw, w szczególności w dziedzinie zdrowia i edukacji. Po drugie, trzeba zapobiegać gromadzeniu w rękach jednej organizacji zbyt wielu informacji o nas, naszym życiu, naszych zainteresowaniach. Po co demontować monopole, skoro można wykorzystać zasady ustanowione przez organy ochrony konkurencji? Po prostu dlatego, że dane stanowią bardzo szczególny rodzaj zasobów, który w znacznym stopniu różni się od zgromadzonej stali czy kukurydzy” – zauważają, Lorenzi i Berrebi, autorzy książki „Przyszłość naszej wolności. Czy należy rozmontować Google’a i kilku innych?”.

Co robić? Stawiać opór. Wszędzie tam, gdzie to jest możliwe. Zacząć jednak warto od siebie. Po pierwsze, od dbania o własny organizm. Po drugie, od zachowywania pogody ducha. Wreszcie, po trzecie, od trzeźwości umysłu, bo jak to ktoś kiedyś powiedział – najbardziej potężną bronią w rękach ciemiężców, jest umysł ciemiężonych. Czy to już o nas?

Pamiętacie piosenkę Kultu o wolności?

Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież filmy fantastyczne
Wolność. Po co wam wolność?
Czasem zezwolenie demonstracji ulicznych
Wolność. Po co wam wolność?
Z każdej wystawy dobrobyt tryska
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież chleb i igrzyska

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 15 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Górski prowokuje # Nowe technologie # Społeczeństwo i kultura # Świat

Być może zainteresują Cię również: