Dzień Bez Samochodu – bez ściemy
Marzy mi się Dzień Bez Samochodu taki bez ekościemy uprawianej przez lobby samochodowe i „zielonych” spod znaku samochodów elektrycznych.
Jeśli chcemy na serio obchodzić ten dzień, 22. września, to najwyższy czas zacząć mówić o tym, że w Dniu Bez Samochodu chodzi o dzień: bez rakotwórczych spalin, bez dokuczliwego i szkodliwego hałasu, bez szpecenia i zawłaszczania przestrzeni publicznej, bez wzrostu gospodarczego za wszelką cenę i bez reklam samochodów napędzających rozpasaną konsumpcję. O to samo powinno chodzić, podczas Europejskiego Tygodnia Mobilności, który zaczął się 16. września i potrwa do 22. września. Taki był mój cel, kiedy organizowałem Dzień Bez Samochodu w Łodzi w latach 1996-1998. W czasach, kiedy to jeszcze nie było modne.
Bez rakotwórczych spalin
„Białaczka wieku dziecięcego, rak nerki, nowotwory oczu oraz nowotwory zarodkowe jajników u dziewczynek i jąder u chłopców zdarzały się częściej u dzieci, których matki wdychały spaliny w okresie ciąży. Zagłębiając się jeszcze bardziej w dane, epidemiolog odkryła też, że umieralność niemowląt – problemy z oddychaniem i niewyjaśnione tragedie nagłej śmierci łóżeczkowej – wzrastała wraz z poziomem zanieczyszczeń powietrza. Ritz powiązała tę największą z możliwych tragedii ze spalinami wydobywającymi się z milionów rur wydechowych” – pisze Beth Gardiner w książce „Uduszeni. Toksyczna prawda o powietrzu, którym oddychamy”.
Warto wiedzieć, że setki tysięcy, a może i miliony samochodów jeździ po naszych drogach i ulicach bez systemów oczyszczania spalin.
Polacy są specami w dziedzinie wycinania filtrów cząstek stałych DPF, które chociaż częściowo chronią nas przed rakotwórczym smogiem samochodowym. To temat niebezpieczny dla wszystkich jak wynika z rozmowy z profesorem Markiem Brzeżańskim, dyrektorem Instytutu Pojazdów Samochodowych i Silników Spalinowych Politechniki Krakowskiej. Politycy tematu nie ruszają, bo przecież truciciele to ich wyborcy. A wyborcy, wiadomo, święte krowy.
Bez dokuczliwego i szkodliwego hałasu
Hałas – ciągły szum od drogi. Od setek, tysięcy, milionów samochodów. Hałas w dzień i w nocy. Codziennie. 365 dni w roku. Hałas rujnujący nasze zdrowie i drastycznie obniżający jakość naszego życia. Ponad 100 milionów Europejczyków jest narażonych na szkodliwe dla zdrowia dźwięki. „Hałas stanowi jeden z najważniejszych i najbardziej szkodliwych czynników nerwicorodnych, zagrażających naszemu zdrowiu psychicznemu.” Szkodliwość hałasu jest porównywalna do szkodliwości smogu.
A warto pamiętać, że mamy w Polsce skandaliczne normy hałasu. W 2012 roku rząd podwyższył normy o 6 decybeli, żeby nie wydawać pieniędzy na ekrany chroniące nas przed hałasem.
Protestowaliśmy, ale postępu głupoty nie zatrzymaliśmy. Politycy stłukli termometr, który wskazywał zbyt wysoką temperaturę i pacjent z dnia na dzień był już zdrowy. Teraz wszystko jest w normie. Oprócz głupoty, ta rośnie wykładniczo.
Jak walczyć z hałasem komunikacyjnym? Odsyłam do lektury naszego poradnika walczących społeczności „Tiry na tory” z 2012 roku. Aha, i jeszcze warto dodać, że tego problemu nie rozwiążą samochody elektryczne, jak sobie marzą „zieloni”.
Bez szpecenia i zawłaszczania przestrzeni
„Samochody. Tysiące samochodów. Szał samochodów. Opium naszego czasu ma zapach benzyny. Wszędzie kolorowe blachy, nikle, chromy. Żyjemy w epoce blach. Pędzących, rozszalałych blach. Kto powiedział, że to jest ładne? Kto nam to wmówił na litość boską? Ładne? Te dziwolągi pościnane, przypłaszczone, pofalowane, wydłużone, wybłyszczone mają być estetyczne? Nie mieście się to w głowie. Nie wytrzymuje żadnej próby krytycznego spojrzenia, logicznego namysłu, elementarnego zastanowienia, najprymitywniejszego kryterium oceny. Kto nam narzucił te monstra, kazał do nich wsiąść i wykonywać całe to bezbrzeżne kretyństwo pchania się naprzód.
Zaraza samochodowa oblepia miasta. Zniszczyła perspektywę urbanistyczną. Doprowadziła do karykatury najlepsze pomysły architektów. Obsiadła swoim blaszanym liszajem katedry, pałace, zamki, budowle starożytności, przesłaniając ich fasady i portale. Napełniła rykiem ulice niszcząc nasze uszy i nerwy, trując płuca i brzuchy. Zaległa szosy, wnętrza małych miasteczek i wsi; wdarła się na łąki, do lasów, na plaże nadmorskie, nad rzeki i jeziora; wspięła się prawie na szczyty gór.
Wszędzie blachy, blachy i blachy. I to ma być ładne? Jak mogliśmy dać sobie to wmówić? Jak mogliśmy zaakceptować gust kramarzy, agentów samochodowych, specjalistów od afiszów i reklam w gazetach? Jak mogliśmy zaakceptować gust kramarzy, agentów samochodowych, specjalistów od afiszów i reklam w gazetach? Najpodlejszy, najniższy gust tych sprytnych nieuków, prostaków, chamów robiących forsę na zbiorowej głupocie. Bo jeżeli to jest ładne i estetyczne, jeżeli samochody w swej milionowej masie są czymś pięknym, jeżeli ludzie siedzący w tych pudłach i wykonujący z maniacką skrupulatnością te same gesty obsługi mechanizmu, jeżeli te głowy mężczyzn, kobiet, starców, dzieci, ojców rodzin, matek, dziadków, babek, ciotek, wnuków, kuzynów, szwagrów, narzeczonych, teściowych obojga płci, te głowy wystające zza szyb o 1,5 metra nad ziemią i puszczone w ruch na czterech kołach, jeśli to wszystko jest piękne, to niech mnie coś rozniesie w tysiące kawałków! Nigdy jeszcze chyba w historii nie było tak zwyrodniałej manii, tak dzikiej mody, szaleństwa doprowadzającego do takich wyników ilościowych, tak wszechobejmującego i klinującego ludzkie czaszki”.
Cytat pochodzi z książki „Niecierpliwość”, której autorem jest Jan Gerhard. Wykorzystywaliśmy go w kampanii na rzecz ekologicznego transportu „Tiry na tory” w latach 90. Tekst nie tylko nie stracił na aktualności, a wręcz dzisiaj na niej zyskał. Szczególnie w kontekście nachalnej reklamy samochodów elektrycznych i hybrydowych. Czy ktoś o tym mówi podczas Dnia Bez Samochodu?
Bez wzrostu gospodarczego
Przy obliczaniu PKB, jako czynniki wzrostu bierze się pod uwagę liczbę pacjentów chorych na nowotwory, cierpiących na nerwicę, karetki pogotowia jadące do ofiar wypadków drogowych. Do wzrostu PKB przyczynia się budowa nowych dróg i nowych ekranów antyhałasowych. Jego wskaźniki poprawia produkcja samochodów spalinowych, elektrycznych i hybrydowych. PKB uwzględnia wydatki na reklamy branży motoryzacyjnej. Uwzględnia też programy telewizyjne i radiowe, które promują jazdę samochodem, aby korporacje mogły sprzedawać nam więcej swoich produktów. „Każdy mężczyzna, kobieta i dziecko obowiązani byli konsumować rocznie tyle a tyle. W interesie przemysłu” (Huxley, „Nowy wspaniały świat”). Im więcej aut kupujemy, im częściej je używamy, im więcej ich zużywamy, tym lepiej. Dla kogo lepiej? Nikt takich pytań, podczas Dnia Bez Samochodu nie zadaje.
Podsumowując, im więcej samochodów, dróg, hałasu, spalin, ofiar wypadków drogowych, tym większy wzrost gospodarczy. Czy to jest postęp czy głupota? Cynicy wmawiają nam, że to cena postępu.
Warto przy tym pamiętać o słowach Roberta F. Kennedy’ego, że: „wskaźniki PKB nie odnotowują stanu zdrowia naszych dzieci, poziomu naszego wykształcenia ani radości, jaką czerpiemy z naszych zabaw. Nie mierzą piękna naszej poezji ani trwałości naszych małżeństw. Nie mówią nam nic na temat jakości naszych dyskusji politycznych ani prawości naszych polityków. Nie biorą pod uwagę naszej odwagi, mądrości i kultury. Milczą na temat poświęcenia i oddania dla naszego kraju. Jednym słowem, wskaźniki PKB mierzą wszystko oprócz tego, co nadaje sens naszemu życiu”.
Bez reklam samochodów
„To co jest charakterystyczne dla reklam samochodów to to, że samochód pojawia się tam zawsze wśród pól, nad jeziorem albo na drodze gdzie nie ma w ogóle innych samochodów. Nigdy nie tkwi w korku” – to cytat z filmu dokumentalnego „Wpuszczeni w korek”, który sprowadziliśmy do Polski w 1998 roku. Gdy przesłaliśmy go do Andrzeja Fidyka, ówczesnego szefa Redakcji Filmów Dokumentalnych Programu 1 TVP z prośbą o emisję, otrzymaliśmy odpowiedź, że nie będzie to film interesujący dla polskiego widza. W tym samym czasie TVP puszczała dokumenty o problemach homoseksualistów na Haiti. Pod tym kątem nic się nie zmieniło. Nachalna reklama samochodów wręcz przybrała na sile.
Gdyby telewizja faktycznie kierowała się misją publiczną, to reklamy samochodów powinny być dawno zabronione, tak jak reklamy alkoholu czy papierosów.
Dzień Bez Samochodu na poważnie? To wprowadźmy dobrą zmianę – zakażmy reklam sprzecznych z zapisem artykułu 80. prawa ochrony środowiska: „Reklama lub inny rodzaj promocji towaru lub usługi nie powinny zawierać treści propagujących model konsumpcji sprzeczny z zasadami ochrony środowiska i zrównoważonego rozwoju, a w szczególności wykorzystywać obrazu dzikiej przyrody do promowania produktów i usług negatywnie wpływających na środowisko przyrodnicze”.
Dlaczego temat zakazu reklam samochodowych jest na cenzurowanym w mediach w trakcie Europejskiego Tygodnia Mobilności? Bo jak wynika z danych za rok 2018, wydatki na reklamę w Polsce w branży motoryzacyjnej osiągnęły drugie miejsce (1,2 mld złotych), zaraz po branży farmaceutycznej, a przed branżą telekomunikacyjną. Z kolei, według najnowszej analizy The Guardian i think tanku InfluenceMap, reklamodawcy Google to głównie korporacje paliwowe: ExxonMobil, Shell i Aramco. Mnie to nie dziwi bo przecież Google już dawno zamieniło pierwszy wers swojego oryginalnego kodeksu postępowania „Nie czyń zła” na hasło „Chciwość jest dobra”.
Alternatywa – blisko, w pobliżu, niedaleko
Życie bez samochodu jest możliwe wszędzie tam, gdzie mamy blisko do pracy, szkoły czy sklepu. Jeśli mieszkamy w pobliżu ważnych dla nas miejsc to łatwiej jest nam zrezygnować z bożka na czterech kołach. Mając niedaleko do lekarza, urzędu czy przystanku komunikacji publicznej auto przestaje być niezbędne.
Niestety, filozofia „blisko, w pobliżu, niedaleko” nie jest w modzie od trzech dekad w naszym państwie. Przykładowo nowe osiedla budowane są bez szkół, parków czy przystanków komunikacji publicznej. Patodeweloperka szerzy się jak Polska długa i szeroka.
Dodatkowo, sytuację pogarsza fakt systematycznego likwidowania transportu publicznego i kolei po 1989 roku. „Ostre cięcie” dziś skutkuje wykluczeniem transportowym milionów Polek i Polaków. Nie sprzyja to świętowaniu Dnia Bez Samochodu.
Zamiast, więc inwestować kolejne miliardy w nowe drogi i dotowanie samochodów warto zacząć inwestować na poważnie w rozwiązania zgodne z filozofią „blisko, w pobliżu, niedaleko”. Czas na program Blisko Plus.
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Górski prowokuje # Społeczeństwo i kultura # Zdrowie Lepszy transport