Felieton

Wojna Google z obywatelami

fot. jay88ld0 z Pixabay

Rafał Górski

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 118 / (14) 2022

„Wiemy, gdzie jesteś. Wiemy, gdzie byłeś. Wiemy, mniej więcej, o czym myślisz”, „Pojazdy powinny jeździć same i nie do pomyślenia jest, aby kierowali nimi ludzie”, „Szybkość, skuteczność czy agresywność ich skalowalności [platform nowoczesnych technologii] można porównać chyba tylko do biologicznego wzrostu. To z kolei sprawia, że ludzie, którzy je budują, kontrolują i używają, także są potężni” – autorem tych wypowiedzi jest Eric Schmidt, „ojciec chrzestny” chłopców od Google.

O potężnym „ojcu chrzestnym” Larry’ego Page’a i Sergeya Brina, właścicieli Google, przypomniałem sobie, kiedy usłyszałem, że premier Mateusz Morawiecki spotkał się 29 marca br. w Warszawie z Sundarem Pichaiem, dyrektorem generalnym korporacji Alphabet Inc. i jej spółki zależnej Google.

Eric Schmidt jest inżynierem. Dołączył do Google w 2001 roku, w trzy lata po formalnej rejestracji firmy. Wcześniej pracował m.in. w Sun Microsystems. Od 2015 roku jest przewodniczącym komitetu wykonawczego rady dyrektorów Alphabet. W latach 2001-2011 był dyrektorem generalnym Google. Był też członkiem zarządu Apple w latach 2006-2009. W 1999 roku dołączył do zarządu Fundacji New America. Od 2013 roku był przewodniczącym jej Rady Dyrektorów. Eric Schmidt pomagał Obamie wygrać wybory w 2008 i 2012 roku. Dzięki know-how z Google, sztab wyborczy „wiedział, na kogo ludzie mają zamiar zagłosować, zanim się jeszcze zdecydowali”. W 2016 roku, w ostatnich miesiącach rządów administracji Obamy, ówczesny sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Ash Carter mianował Schmidta przewodniczącym Komitetu Doradczego ds. Innowacji Obronnych (Defense Innovation Advisory Board). Celem było sformalizowanie kontaktów między firmami z Doliny Krzemowej a Departamentem Obrony Stanów Zjednoczonych.

Wojna o dane

„Gdybyśmy faktycznie mieli jakąś kategorię, byłyby to dane osobowe. (…) Miejsca, które widziałeś. Komunikowanie się. (…) Czujniki są naprawdę tanie. (…) Przechowywanie jest tanie. Kamery są tanie. Ludzie będą generować ogromne ilości danych. (…) Wszystko, co kiedykolwiek słyszałeś, widziałeś lub przeżyłeś, będzie się nadawało do wyszukania. Będzie można przeszukiwać twoje całe życie” – rozważał Larry Page, współzałożyciel Google, w 2001 roku.

W tym samym roku, po atakach z 11 września, Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił Ustawę Patriot (Patriot Act) i wprowadził szereg zmian w prawie, które radykalnie zwiększyły możliwości pozyskiwania danych osobowych bez nakazu sądowego.

„Oczywiste jest, że rządy chcą dostępu do danych. (…) Zasadniczo każda administracja na świecie twierdzi, że ma prawo zmusić firmę, żeby ujawniła dane, które przechowuje” czytamy w kompleksowym opracowaniu „Bulk Collection: Systematic Government Access to Private-Sector Data” dotyczącym żądań rządów, aby korporacje masowo ujawniały informacje o swoich klientach.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Po 11 września Wspólnota Wywiadów (17 amerykańskich agencji rządowych) i korporacje korzystając z „wojny z terroryzmem” wspólnie wyruszyły na wojnę z nami. Dyrektor CIA Michael Hayden w 2013 roku oznajmił, że w latach, które nadeszły po atakach na World Trade Center i Pentagon CIA „można śmiało oskarżyć o militaryzację Internetu”.  Pierwszą ofiarą wojny było obywatelskie prawo do prywatności. To były czasy, dzięki którym Google rozkwitło. Zbieg okoliczności?

Cyfrowa rewizja osobista

Czy wyobrażasz sobie codzienną rewizję osobistą na ulicy przez policję? Czy zgodziłbyś się na codzienne przeszukania twojego domu przez służby bez nakazu sądowego? Czy denerwuje cię, jak jesteś poddawany rewizji osobistej na lotnisku?

A co powiesz na drapieżną, cyfrową rewizję osobistą, którą codziennie przeprowadzają na tobie nadzorcy z „platform nowoczesnych technologii”: Google i YouTube (Alphabet), Facebook i Instagram (Meta), Twitter, Amazon, LinkedIn (Microsoft), Apple, Netflix?

Warto pamiętać też o Windows 10, o którym jeden z programistów pisał w „Slate”: „Przyznaje sobie prawo przesyłania całych wagonów twoich danych na serwery Microsoftu, wykorzystywania twojej przepustowości do własnych celów oraz profilowania ciebie jako użytkownika systemu Windows”.

Google przeszukuje ciebie

„Kiedyś wyszukiwałeś w Google, ale teraz to Google przeszukuje ciebie” – zauważa celnie Shoshana Zuboff w książce „Wiek kapitalizmu inwigilacji. Walka o przyszłość ludzkości na nowej granicy władzy”. Emerytowana profesor Uniwersytetu Harvarda pracowała nad nią 10 lat. Na 830 stronach z benedyktyńską cierpliwością i zegarmistrzowską dokładnością wyjaśnia, jak korporacja Google prowadzi wojnę z nami, obywatelami. Prowadzi wojnę z tobą.

Jak w zuchwały i bezczelny sposób dokonuje rozboju w biały dzień wkraczając „w niechronioną przestrzeń: twój laptop, telefon, stronę internetową, ulicę, na której mieszkasz, e-mail do znajomego, spacer po parku, przeglądanie Internetu w poszukiwaniu urodzinowego prezentu, dzielenie się zdjęciami swoich dzieci, zainteresowaniami i gustami, stanem twojego trawienia, twoimi smutkami, twoją uwagą, twoimi uczuciami, twoją twarzą”.

Google już dawno zamienił się w Wielkiego Brata, który śledzi cię w lustrze weneckim smartfona 24 godziny na dobę, dzień po dniu, 365 dni w roku. „Od momentu uruchomienia Internetu śledzenie jest teraz częstsze niż kiedykolwiek i to w sytuacji, kiedy obywatele i rządy starają się chronić prywatność osób. Google-analytics.com zbiera więcej danych z większej liczby witryn niż jakikolwiek inny podmiot” – podkreśla Zuboff.

Google zdobywa, przechowuje i przetwarza dane o tobie. Wpływa na twoje wybory. Przewiduje twoje zachowania. Robi to wszystko, kiedy korzystasz z jego „bezpłatnych usług”: wyszukiwarki Google, Androida, Google Play Store, Google Chrome, Google Maps, Gmaila, YouTuba.

Zuboff wyjaśnia, jak „dwóch mężczyzn w Google, których działań nie weryfikuje żadne głosowanie, których nie dotyczy demokratyczny nadzór lub wymogi zarządzania spółką przez akcjonariuszy, sprawuje kontrolę nad organizacją i prezentacją informacji z całego świata”. Przypomnę statystyki: użytkownicy wyszukiwarki Google zadają ponad osiem miliardów zapytań dziennie. W Polsce do Google trafia blisko 97% wszystkich zapytań użytkowników. Pierwszą pozycję na pierwszej stronie wyników Google wybiera 28,5%, drugą 15%, trzecią 11%. Dziesiątą pozycję wybiera tylko 2,5% szukających. Naukowcy już dawno odkryli, że korporacja systematycznie zniekształca wyniki wyszukiwarki, faworyzując własne treści i produkty.

Boją się Google

„Google i Facebook energicznie lobbują za zabiciem ochrony prywatności w Internecie, ograniczaniem regulacji, poluzowaniem lub zablokowaniem przepisów zwiększających prywatność oraz udaremnieniem każdej próby zdefiniowania ich praktyk, ponieważ tak walczą z egzystencjalnym zagrożeniem dla bezproblemowego przepływu nadwyżki behawioralnej” – zauważa Shoshana Zuboff.

Mistrz wpływów z Waszyngtonu – tak z kolei opisuje Google „Washington Post”.

Od 2009 roku korporacja aktywnie poszukiwała i wspierała finansowo naukowców, którzy prowadzili badania i pisali analizy uzasadniające stanowisko Google w zakresie prawa, regulacji, konkurencji i patentów.

Obszernie opisywał ten proceder „Wall Street Journal” w lipcu 2017 roku.

„Google bardzo agresywnie sypie groszem w Waszyngtonie i Brukseli, a następnie pociąga za sznurki. (…) Ludzie bardzo boją się dzisiaj Google” – powiedział prof. Barry Lynn „New York Timesowi”. Barry Lynn jest specjalistą od monopoli cyfrowych. W 2017 roku opublikował oświadczenie, w którym pochwalił Komisję Europejską za nałożenie na Google 2,4 miliarda euro kary w ramach postępowania antymonopolowego. Bruksela zarzuciła wtedy korporacji bezprawne faworyzowanie własnej porównywarki cenowej. Za swoje oświadczenie został zwolniony przez dyrektora Fundacji New America. Think-tanku, który wspiera finansowo i w radzie którego zasiada Eric Schmidt. Jak pisze Zuboff „Fundacja jest punktem wyjścia do debaty politycznej w Waszyngtonie, a członkowie jej zarządu to „who’s who” politycznego establishmentu”.

Do tego dołóżmy „drzwi obrotowe”. Do kwietnia 2016 roku 61 osób zamieniło pracę w Google na pracę w rządzie, a 197 zrobiło obrót w druga stronę. Biały Dom i korporacja wymieniły się kadrami

Kto na tym zarobił

„30 lat doświadczenia w publicystyce biznesowej nauczyło mnie najważniejszej zasady dziennikarskiego śledztwa: sprawdzaj, kto na tym zarobił” – pisze Rana Foroohar, w książce „Nie czyń zła. Jak Big Tech zdradziła swoje ideały i nas wszystkich”. Przypominam słowa dziennikarki „Financial Times”, gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości, o co tutaj chodzi.

Z indeksu najbogatszych ludzi świata agencji Bloomberg za 2021 rok wynika, że majątek Larry’ego Page’a wart jest 104 mld dol., a Siergieja Brina 100 mld dol. Pozostali bogacze z majątkami ponad 100 mld dol. to: Jeff Bezos 197 mld dol., Elon Musk 175 mld dol., Bill Gates 145 mld dol., Bernard Arnault 132 mld dol., Mark Zuckerberg 118 mld dol., Warren Buffett 101 mld dol. Witamy w wieku kapitalistów inwigilacji.

Przy okazji tej listy zastanawia mnie, gdzie się podziali oligarchowie, którzy kontrolują Wielką Trójkę: BlackRock, Vanguard, State Street. Wychodzi na to, że jest indeks dla opinii publicznej i indeks dla „ludzi z Davos”.

Opór i Einstein

Zuboff z nadzieją patrzy na antymonopolowe i regulacyjne wysiłki Komisji Europejskiej. Jej zdaniem państwa muszą przystąpić do kontrataku.

Inaczej temat walki z korporacją Google widzi Paweł Wypychowski. „Dalej musi pójść wysiłek regulacyjny? Naprawdę? A kto to są Ci »regulatorzy«? Pod jakimi są wpływami? I o co im chodzi? O moje dobro? O dobro społeczności lokalnej, jaką chciałbym tworzyć?” – komentuje.

„Ja tego nie kupuję – kontynuuje Wypychowski. – Popatrzmy choćby na te »wysiłki regulacyjne« z ostatnich dwóch lat i łatwo możemy zobaczyć do czego prowadzą i komu tak naprawdę służą. Niemal nikt nie chce natomiast nawet rozważać tego, czym jest indywidualna, osobista odpowiedzialność w tej sytuacji. Wszyscy »inni« są winni, tylko nie »ja«  – »ja« wpatrzone w smartfon Appla lub inny z Androidem (Google), podłączonym do Internetu bezprzewodowego przez Orange, Play, T-Mobile czy innego »wspólnika Nowego Ładu«, nie potrafiący odłączyć się od Twittera, Facebooka, YouTuba, Metaverse i innych. Uzależniony od „marzeń” o nowym domu w wielkim mieście, najnowszym sterowanym z aplikacji (przez kogo?) samochodzie, i tak dalej… mógłbym te »wygodne« kajdanki, czy obroże mnożyć. Zuboff, jako tzw. humanista zapomina o Einsteinie: »Problemów nie da się rozwiązać z tego samego poziomu myślenia, który do nich doprowadził«”.

Walka o prawdę

Premier Morawiecki podczas spotkania z prezesem Google w Warszawie zwrócił uwagę, że „jednym z podstawowych instrumentów imperium zła jest propaganda”. Obaj panowie „rozmawiali o walce o prawdę”. Ciekawe, czy rozmawiali też o prawdzie i propagandzie, o których napisałem wyżej.

„Nie czyń zła” – to pamiętny pierwszy wers oryginalnego kodeksu postępowania przyjętego przez Google. Oceniając korporację po owocach proponuję zmianę na „Chciwość jest dobra”.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 118 / (14) 2022

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Górski prowokuje # Nowe technologie # Świat

Być może zainteresują Cię również: