Felieton

Incognito, czyli co z naszą anonimowością?

incognito
fot. Gerd Altmann z Pixabay

Joanna Suciu

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 101 / (49) 2021

Wyobraź sobie, że jeśli chcesz wejść do sklepu, do kina, restauracji, teatru i do wielu innych miejsc, musisz pokazać dowód, że jesteś zaszczepiony. Najlepiej w formie pikselowanego kwadracika, zielonego kodu. Ochroniarz albo sprzedawca skanuje go, czasami specjalnym czytnikiem, ale częściej swoim własnym telefonem z zainstalowaną aplikacją. I oto na prywatnym telefonie nieznanej mi osoby pojawia się moje imię i nazwisko, data urodzenia i data szczepienia. Ta oto osoba może więc z łatwością zrobić screena i ma już w telefonie moje dane. Jaki problem wyszukać mnie na przykład przez FB i nękać wiadomościami? Myślicie, że to niemożliwe, bo RODO? Otóż się mylicie. To już moja codzienność mieszkanki Rumunii. Napisałam o tym dziś koleżance z Polski. Ona bardzo się zdziwiła, jak to możliwe, a ja się zdziwiłam, że ona się zdziwiła. Myślałam, że w Polsce też tak już jest. No, nie jest, ale to raczej kwestia czasu.

Na razie kod jest wymagany w miejscu, do którego nie musisz iść koniecznie. Tzn. na razie nie pytają o to w spożywczakach, na stacjach benzynowych, w urzędach. Kwestia czasu, powtórzę. Ale już teraz następuje segregacja. Chcesz sobie kupić sukienkę – masz aktualne szczepienie – wchodzisz. Nie masz – próbujesz od drzwi wołać sprzedawcę. Zapytałam panią w salonie optycznym, gdzie miałam odebrać zamówione wcześniej okulary, co, gdybym nie miała kodu. Wtedy ona by musiała wyjść i obsłużyć mnie na dworze. Czyli jeśli by miała klientów, to bym czekała do skutku, gdy będzie mogła do mnie podejść, wziąć pieniądze, wrócić po rachunek, przynieść okulary.

W niektórych placówkach medycznych nieszczepieni czekają na dworze.

W szkołach, jeśli jakieś dziecko zachoruje na COVID, nieszczepieni z jego klasy przechodzą na zdalne nauczanie, czyli tracą tak naprawdę większość lekcji, bo nauczyciele, mając w klasie uczniów offline, o tych „z laptopa” za bardzo się nie troszczą. To wszystko się już dzieje.

W Rumunii tylko 30 procent dorosłych obywateli jest zaszczepionych. To najniższa, obok Bułgarii, liczba w Europie. Więc rząd podjął takie oto rozwiązania. Cóż z tego, że kłócą się one z ochroną danych osobowych, z wolnością wyboru, prawem każdego obywatela do samodecydowania? Zapewne znajdą się osoby, które pozwą za to państwo rumuńskie. Może nawet wygrają porządne odszkodowania. Rząd decydując się na takie rozwiązania, postawił pandemię ponad prawami obywateli.

Nie jest to felieton o tym, czy się szczepić, czy się nie szczepić. To rozmyślania nad tym, w jakim stopniu nienaruszalne są prawa jednostki. I jak to funkcjonuje w praktyce oraz czy są jakieś granice, które nie zostaną przekroczone.

Mamy RODO i co z tego? Jeśli chcę iść do galerii, muszę się liczyć z tym, że strażnik na wejściu dowie się, jak mam na imię, ile mam lat i że jestem cudzoziemką. Może nie jest to najgorsze, co mnie może spotkać, ale jednak nie lubię mieć takich informacji wytatuowanych na czole, mówiąc w przenośni.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Żyjemy w społeczeństwie. Mogę przyjąć do wiadomości, że COŚ należy zrobić, by w końcu ta pandemia minęła, lub też by minęła psychoza z nią związana.

Ale to, co się dzieje, stwarza precedens. Bez wprowadzania stanu wyjątkowego daje rządzącym możliwość śledzenia obywateli oraz narzucania im swoich rozwiązań. Na razie w rękawiczce, ale ona powoli z jedwabnej staje się zgrzebna, drapiąca, a w końcu całkiem zniknie i już wtedy zostanie stalowa pięść.

Cóż więc stoi na przeszkodzie, by iść dalej? By stosować podobne rozwiązania w innych aspektach funkcjonowania państwa? Nie poszedłeś na wybory – nie masz kodu, nie kupisz sobie, dajmy na to, kaszanki. Krok dalej – poszedłeś na wybory, ale zagłosowałeś nie na tę partię, na którą powinieneś. No to raczej benzynki nie będzie, a i światło ci odetną. Nierealne? Na pewno? A czy dwa lata temu, jesienią 2019 roku uwierzylibyście, że żeby sobie kupić używany sweterek, będziemy pokazywać świadectwo szczepienia? Bo tak się już dzieje, pani z lumpeksu uważnie skanuje kody klientów.

Początkowo nie chciało mi się logować do aplikacji, żeby kod pobierać. Miałam papierowy certyfikat. Ale kręcono nosem, gdy szeleściłam im papierem przed oczami. Łatwiej się skanuje kod. OK – teraz mam kod. Czyli wszędzie muszę nosić ze sobą telefon. Jak go zapomnę, albo mi się rozładuje, nie zrobię zakupów.

Więc może „dla wygody” niedługo wprowadzi się obowiązek skanowania tęczówki? Oczy zawsze macie przy sobie, obywatelu, prawda? Więc w czym problem? Przy drzwiach sklepów i innych przybytków będą kamery. Do twojej tęczówki będą przypisane wiadomości o tobie. Jaka wygoda! Spoglądasz w szybkę i bramka się otwiera. Oczywiście, jeśli spełniasz warunki. Takie kamerki mogą być też rozmieszczone na ulicach. Więc jak ci się zechce, obywatelu, iść na demonstrację, to system o tym będzie wiedział szybciej, niż ty mrugniesz.

Lećmy dalej z pomysłami. W Chinach już się zaczyna stosować system punktowy. Czyli w naszym przypadku: złe głosowanie, udział w protestach, przekroczysz prędkość na zakręcie, bo się spieszyłeś do cioci na imieniny i już system ci nalicza i odlicza punkty. Jeśli masz mało, nie myśl nawet, że kupisz sobie bilet na pociąg do Ustki na wakacje. Do hotelu też cię nie wpuszczą. Tylko od tysiąca punktów w górę bramka przepuszcza. Dobrze, że w lokalnym sklepiku wpuszczają od 500 punktów, nie będziesz prosił sąsiada o pomoc w zakupach. Zresztą nie ma kogo prosić. Za rozmowę z niskopunktowcem samemu można stracić punkty, gdy was namierzy kamera na klatce schodowej. Mówi się już o tym, że będą zakładać blokady na prywatnych drzwiach. Narozrabiasz, do domu nie wejdziesz, obywatelu!

Chcę mieć nadzieję, że te pomysły, to tylko marnej jakości dywagacje, które nigdy, ale to NIGDY nie wejdą w życie.

Chcę wierzyć, że gdy pandemia minie, wszystkie kody zostaną anulowane i znów incognito będę słuchać w filharmonii koncertów Rachmaninowa, kupować gumiaki i leczyć nerwicę. Czasami tylko się boję, że my, jako społeczeństwo, będziemy za głupi i dopuścimy do władzy ludzi, dla których takie rozwiązania są po prostu zbyt kuszące, by z nich rezygnować i nie budować na nich systemu pełnej kontroli i władzy.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 101 / (49) 2021

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura # Świat

Być może zainteresują Cię również: