Felieton

Jak technologia zmienia nasz język?

haker
fot. Gerd Altmann z Pixabay

Maria Bartosińska

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 51 (2020)

Bawię się w sklep z pięciolatką, ona kupuje, ja sprzedaję. Wybrała sobie warzywa i owoce, teraz trzeba zapłacić. Dziewczynka trzyma w rączce kawałek kartoniku – nasze pieniądze na niby – lecz zamiast mi je dać, ona mówi beztrosko „kartą” i przykłada kartonik do kasy, piszcząc słodko „piiik!”.

Czy technologia to nowe zjawisko? – Rozwój technologii to nie jest domena naszych czasów  – argumentuje Maciej Kawecki, dziekan Wydziału Innowacji i Przedsiębiorczości Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie podczas debaty online „Czy nowe technologie nas uratują, czy zniszczą” w ramach II Forum Geopolitycznego. Dalej mówi, że w XVIII wieku w Szwajcarii panował kult zegarów i już wtedy istniało pojęcie „android”; że w XIX wieku w amerykańskiej gazecie pojawiło się sformułowanie fake news; że „robot” to nie neologizm. „Termin awatar pochodzi z sanskrytu tradycji hinduistycznej i oznacza zstąpienie bóstwa na Ziemię w wybranej formie, w manifestacji cielesnej” – to cytat z książki Jacka Dukaja „Po piśmie”. W takim razie wpływ technologii na język również nie jest domeną naszych czasów. Za to tempo, z jakim następuje, nigdy nie było szybsze. I tu pojawia się problem.

Nadążyć za…

No właśnie, za czym? Za rozwojem technologicznym czy za językiem opisującym ten rozwój? Najlepiej by było nadążyć i za jednym i drugim, ale to utopia, fantazja. Z moich prywatnych, codziennych obserwacji rzeczywistości wynika, że nam, ludziom, o wiele łatwiej przychodzą słowa niż wiedza o tych słowach. „Kartą poproszę” – a czy wiesz, co się właściwie dzieje, jak przykładasz ją do terminala? „Lampki na baterie” – a czy wiesz, czym różnią się od tych „na prąd”?  „Halo?” – w sumie to jak to się dzieje, że słyszę czyjś głos z tego urządzenia zwanego telefonem? Dlaczego tak wiele starszych osób wciąż wierzy w to, co widzą w telewizji? Bo nie są świadomi rozwoju technologicznego w postaci Internetu i możliwości, a teraz już wręcz konieczności weryfikacji tego, co widzą na ekranach tele-wizji.

Całkiem bawi mnie to, że ten mechanizm działa w dwie strony – tak jak osoby starsze na ogół nie nadążają za postępem cywilizacyjnym, tak ludzie podążający z nurtem nowinek technologii zupełnie tracą wiedzę o „przyziemnym” życiu.

Wnioskuję tak między innymi po przeczytaniu komentarzy pod jednym z postów na Facebooku. Okazuje się, że dużo ludzi żyje lub żyło w przeświadczeniu, że krowa daje mleko zawsze, tak o, po prostu, bo „mleko jest od krowy”. Myślę, że ludzie starsi albo ci, którzy zaznali życia na wsi, pękliby ze śmiechu, gdyby to usłyszeli. Ludzkość się cofa, pozornie idąc naprzód – cofa się, bo zapomina o dotychczasowym dorobku własnym, a pozornie idzie naprzód, bo zachłystuje się wszelkimi nowościami lansowanymi jako udogodnienia. Zapraszam do dyskusji, że jest inaczej niż twierdzę.

Pytania, pytania, i jeszcze raz pytania

Po co to wszystko wymieniam? Po to, żeby zaintrygować, zasiać ziarno ciekawości i dociekliwości. Również po to, żeby uświadomić nieświadomość. Żeby od „nie wiem, że nie wiem” przeskoczyć na poziom „wiem, że nie wiem”, a wtedy pytania zaczną rodzić się same, wtedy ruszy lawina wszystkich możliwych przemyśleń. Umysł zacznie myśleć nad Materią i nad jej zwrotnym wpływem na Umysł. Doprowadzi nas to do zadawania sobie banalnych, lecz fundamentalnych pytań. Odpowiedzi „nie bo nie” i „bo tak już jest” nie wchodzą w grę. Neil Postman, amerykański filozof, medioznawca i krytyk kultury, bardzo wcześnie wyczuł pismo nosem i zaczął zadawać pytania dotyczące wprowadzania nowych technologii w życie. Spisał ich sześć, a jedno z nich brzmi…

Technologia w parze z językiem

Jakie zmiany w języku będą konsekwencją wprowadzenia nowych technologii i co zyskamy, a co stracimy w wyniku tych zmian? To pytanie zawiera w sobie trzy podpytania: o zmiany, o zysk, i o straty. Same zmiany mogę podzielić na dwie kategorie: powierzchowne, które widać gołym okiem (albo słychać uchem) oraz głębokie, których czasami nie sposób od razu wychwycić. Jednak zanim rozwinę te kwestie, chciałabym doprecyzować, czym jest język – to narzędzie służące nam do komunikacji i opisywania rzeczywistości, która nieustannie się zmienia. Każda taka zmiana niesie za sobą zmianę w języku, a co za tym idzie – w sposobie postrzegania świata. I to jest najważniejsze – nie język per se, lecz jego oddziaływanie na nas, na nasze myślenie.

Nic o nas bez nas – powiedziały Słowa

Zmiany powierzchowne dotyczą leksyki, czyli słownictwa, ogółu wyrazów danego języka. Aby rozmawiać o nowych technologiach oraz zjawiskach im towarzyszących, musimy mieć do tego odpowiednie słowa je opisujące. To nie lada okazja dla języka na ukazanie specyfiki  swojego systemu słowotwórczego oraz tego jak duże ma skłonności do zapożyczania. Tak sobie teraz myślę, że przecież to okazja nie dla języka, lecz dla jego użytkowników na wykazanie się twórczością…

Ostatnio usłyszałam sformułowanie „netfliksować się”, tak jakby rozkoszować i odurzać się Netflixem.

Niedawno usłyszałam też „usługi chmurowe” – słucham? Jakie? Chodzi o pogodę, meteorologów, rosyjskie służby zapobiegające opadom deszczu w święto narodowe? Tutaj już schodzimy pod powierzchnię i dochodzimy do zmian na polu semantycznym, czyli znaczeniowym – słowo już istniejące w analogiczny sposób pasuje do danej nowej technologii, w związku z tym wykorzystujemy je, rozszerzając jego definicję o nowe znaczenie. Myszka albo pirat już coraz rzadziej kojarzą się ze zwierzęciem czy morskim łotrem, prawda? Tylko wirus trzyma swoją pozycję i nie daje się zgnieść swojemu komputerowemu alter ego. A szkoda…

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Skaczemy na głęboką wodę

Znów powołam się na ostatnią debatę II Forum Geopolitycznego, podczas której Andrzej Zybertowicz użył sformułowania „zmiana horyzontu poznawczego” w kontekście wpływu technologii na życie ludzi. Tym stwierdzeniem zanurzamy się w głębokie zmiany językowe i po raz kolejny Postman wyprzedza co najmniej pokolenie rozmyślań, twierdząc, że technika „zmienia definicje wolności, prawdy, inteligencji, faktu, mądrości, historii”. Jesteśmy zmuszeni na nowo zastanawiać się nad wymienionymi konceptami. Czy jeśli system wykrywania terrorystów podsłuchuje moje rozmowy telefoniczne, to nie przekracza granic mojej wolności? Jeśli przeciwne sobie obozy polityczne twierdzą, że mówią prawdę i/albo oskarżają się nawzajem o kłamstwa, to komu mam wierzyć? Jeśli rozmawiam na czacie z botem, to czym się różni moja inteligencja od jego? Czy fakty są faktami i jak mam to zweryfikować? Skoro tyle osób wypowiada się w roli ekspertów, to kto jest moim autorytetem? A historia? czy coś takiego w ogóle istnieje, skoro nagle w Internecie mamy tyle źródeł, że sami się gubimy w zeznaniach rzekomych świadków? Nadmiar dostępnych informacji i nowych zjawisk popycha do redefiniowania pojęć, które starożytni filozofowie tak pieczołowicie opisywali i pielęgnowali. To właśnie nazywam głęboką zmianą językową, ponieważ sięga ona samych korzeni człowieczeństwa i jest zapłonem do dywagacji na temat istoty życia.

Zysk i strata

Ten podtytuł można równie dobrze zamienić na yingyang. Albo „coś się kończy, coś się zaczyna” – ukłony dla Andrzeja Sapkowskiego. W języku nie ma zysku i straty, następuje zmiana, przejście ze starego na nowe. Archaizm i neologizm. (To maksymalnie uproszczone ujęcie z punktu widzenia lingwistyki i złożoności systemu, jaki tworzy język.)

Balia staje się wanną, koń – traktorem, encyklopedia – Wikipedią, piwnica – lodówką, religia – ideologią, zakład – fabryką, list – SMS-em. A brzęk monet i szelest banknotów zamienia się na „piiik!”.

Czy przyszłe pokolenia będą żyły w przeświadczeniu, że karta = pieniądze, tak o, po prostu, bo „pieniądze są na karcie” na tej samej zasadzie, co „mleko jest od krowy”?

Bóg steruje palcem człowieka, czy to człowiek jest palcem bożym?

To nie technologia zmienia nasz język.

Ani technologia, ani język nie istnieją bez człowieka. To on zmienia i technologię i język – jest Stwórcą. Jedno i drugie dopasowuje do swoich potrzeb. Pozostaje jedynie zadać sobie pytanie: czy naprawdę potrzebuję takich zmian?

Specjalnie napisałam „potrzebuję”, a nie „potrzebujemy”, żeby podkreślić rangę jednostki na tym świecie. Dukaj w jednym ze swoich esejów z cyklu „Trzecia Wojna Światowa Ciała z Umysłem” pisze: „Filozoficzne dywagacje przestają mieć znaczenie w obliczu codziennego doświadczenia. (…) A my nie poświęcamy temu [elektronice i maszynowej inteligencji] uwagi. Nie zastanawiamy się. Żyjemy już w środowisku prymatu informacji nad materią, stało się ono dla nas naturalnym. Odpisując na e-maile, SMS-y, współpracując i rywalizując w sieci z awatarami nieznajomych, zaprzyjaźniając się na społecznościówkach z personami skonstruowanymi ze słów, obrazów, skojarzeń kulturowych, oswoiliśmy się z życiem czystego Umysłu”.

Po nitce do kłębka

Wyobraźmy sobie ludzkość ziemską jako kłębek, który tworzą cieniuteńkie niteczki – pojedynczy ludzie. Każda cieniuteńka niteczka ma wpływ na całokształt kłębka, dlatego zamiast podążać za tym, co nowe, zachęcam do zawieszenia na sekundkę swoich myśli na wieszaku i spojrzenia na nie z Myślą Nadrzędną: „Czy to, co myślę, to prawda? Czy to ja ją sformułowałem czy to dyskurs kogoś innego? Czy ta myśl, co tu wisi, na pewno mi się podoba?”. Dlaczego ktoś ma Ci dyktować swój paradygmat? Owszem, może go zaproponować, ale istnieje coś takiego jak równowaga, wspomniane yingyang, więc skoro ktoś ma prawo Ci coś zaproponować, to Ty masz prawo tego samego szczebla, żeby odmówić. A wszystko sprowadza się do komunikacji i tym samym zapętla na języku.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 51 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Nowe technologie # Społeczeństwo i kultura Forum Geopolityczne

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Forum Geopolityczne

Być może zainteresują Cię również: