Opinia

Jak wielu ludzi może utrzymać Ziemia? Ilu bezpiecznie gościć i syto wykarmiać?

Człowiek stopą przyciskający model kuli ziemskiej
fot. Freepik

Jan Szmyd

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 187 (31) / 2023

Zawarte w tytule pytanie „Jak wielu ludzi może utrzymać Ziemia?” zadaliśmy reprezentantom różnych zawodów, specjalności, ludziom różniącym się zainteresowaniami, poglądami na życie. Uzyskane odpowiedzi będziemy zamieszczali w naszym Tygodniku. Zachęcamy do lektury tekstu prof. Jana Szmyda. Życzymy owocnej lektury.

Na pytanie „Jak wielu ludzi utrzyma Ziemia?” nie ma dokładnej odpowiedzi. W gruncie rzeczy nie wiemy, jak wielu ludzi może „Ziemia Matka i Karmicielka” – w bliższej i dalszej przyszłości – bezpiecznie gościć i syto wykarmiać. Dokładne kalkulacje i wyliczenia są tu – na razie – niemożliwe.

Niepoliczalne ale oczywiste

Natomiast oczywistą – choć może nie dla wszystkich z nas – rzeczą jest to, że możliwości „kwaterunkowe” i „karmicielskie” Ziemi są ograniczone i – co za tym idzie – nie będzie Ona mogła „utrzymać” stale w niekontrolowanym przyspieszeniu powiększającej się populacji ludzkiej. Już teraz z niemałym trudem wytrzymuje to około 9-miliardowe „ludzkie obciążenie”.

W miarę dalszego, w przyspieszeniu dokonującego się, przyrostu demograficznego zapewne jej wydolność w zakresie zaspokajania życiowych potrzeb człowieka będzie nieuchronnie słabnąć i zbliżać się do kryzysowej niewydolności. Tym bardziej, że w wyniku nasilających się negatywnych zmian klimatycznych (wzrastające ocieplenie i poszerzające się obszary suszy, wzrost terenów niezdatnych do uprawy rolnej, uszczuplanie się zasobów wody pitnej, niesprzyjające rolnictwu różnorodne zakłócenia klimatyczne itp.) dobitnie uwidacznia się, że Ziemia, jako możliwe i dogodne dla człowieka środowisko życia, nie jest wielkością stałą, a wręcz przeciwnie – zmienną i pomniejszającą się. Przy ciągłym wzroście liczebności pretendentów do wygodnego sytuowania się w nim i nieograniczonego wykorzystywania jego zasobów – z roszczeniową ochotą na coraz większą wygodę i obfite, często nieumiarkowane i wyrafinowane wykarmienie i bytowe urządzenie (nowoczesna „żarłoczna” i nieracjonalna konsumpcja, nowoczesny „rozpasany” w swych potrzebach i pragnieniach konsument).

Tak więc coraz wyraźniej uwidacznia się we współczesnym świecie powiększająca się rozpiętość między coraz szybciej powiększającą się wielkością populacji ludzkiej i jej życiowych wymogów i aspiracji, a możliwością i wydajnością Ziemi w zakresie pełnego i nierzadko już przesadnego ich zaspokajania.

Bardzo aktualne jest więc pytanie o to, kiedy owa wielce niebezpieczna i coraz ostrzej uwidaczniająca się rozpiętość spod znaku „Człowiek a Ziemia” doprowadzi – jeśli się ją w porę nie rozwiąże – do całkowitego załamania niezbędnych warunków życia ludzkości na Ziemi? Na pytanie to nie mamy jeszcze – jak już wcześniej stwierdzono – jasnej i ścisłej odpowiedzi, ale bezspornie już wiadomo, że staje się ono niepokojąco aktualne i wysoce ostrzegawcze.

Główne czynniki warunkujące to, co niepoliczalne a oczywiste, czyli stopień realnej wydolności Ziemi w „utrzymaniu” zwiększającej się liczebności populacji ludzkiej

Należą do nich:

  • narastające przeludnienie,
  • niekorzystne zmiany klimatyczne,
  • nieustanne niszczenie środowiska naturalnego,
  • gospodarka konsumpcyjna i nowoczesna konsumpcja oraz – paradoksalnie –
  • niekontrolowany rozwój technologiczny.

Nadto też niedojrzałość mentalna i zachowaniowa w tej dziedzinie większości światowych ośrodków decyzyjnych i opiniotwórczych, jawne niedostatki ich wyobraźni i odpowiedzialnego działania na rzecz prawidłowego i bezpiecznego rozwoju ludzkości.

Wszechstronna, obiektywna i krytyczna wiedza o tych bezspornie decydujących o przyszłych losach ludzkości czynnikach nabiera obecnie dużego znaczenia i wymaga szerokiego upowszechnienia – w mass-mediach, społecznej edukacji, szkolnictwie, wychowaniu obywatelskim, dyskursie politycznym i ideologicznym, moralnym i religijnym. Na tym miejscu ograniczymy się do wstępnej i skrótowej charakterystyki niektórych z wymienionych wyżej czynników.

Przeludnienie

Zachodzi potrzeba trudnych ale koniecznych działań na rzecz zatrzymania przyspieszonego tempa przyrostu naturalnego populacji ludzkiej w skali globalnej; przyspieszonego przyrostu prowadzącego do przeludnienia przekraczającego „nośność Ziemi”, „nośność niszy ekologicznej”.

Jak się szacuje, aktualnie zużywamy zasoby prawie dwóch planet takich jak Ziemia, a gdybyśmy żyli na poziomie przeciętnego Amerykanina, to potrzebowalibyśmy zasobów sześciu takich planet.

(W 2022 r. liczba ludzkości przekroczyła 8 miliardów). Ten niebezpieczny dla przyszłości gatunku ludzkiego proces demograficzny ma różnorakie źródła i uwarunkowania: zarówno znane i oczywiste, takie np. jak ubóstwo, niedorozwój cywilizacyjny, tradycyjna obyczajowość, religie, niedostatek wiedzy z zakresu planowania rodziny i edukacji seksualnej itp., a także mniej znane, a nawet w pewnej mierze zaskakujące, takie np. jak postęp technologiczny i naukowy, działania i interesy globalnego biznesu, niektóre doktryny etyczne i ideologiczne itp.

Rozległość globalnie zróżnicowanego i niebezpiecznie „rozpędzonego” współczesnego przeludnienia urasta obecnie do jednego z najważniejszych problemów współczesności.

Przy czym ujawnia on to, że jest – i chyba długo jeszcze będzie – bardzo trudny do rozwiązania. Jednakże konieczność rozsądnego rozwiązania tego problemu jest znacznie większa, aniżeli wyobrażenia jego niemożności. Dyktuje ją skala wielkości przewidywanych skutków tego procesu, mianowicie: przekroczenie „nośności Ziemi”, czyli spadek jej zasobów słodkiej wody, pogorszenie klimatu, działalność nadmiernie powiększającego się przemysłu spożywczego; przemysłu degradującego środowisko naturalne i cały ekosystem, poszerzająca się degradacja gruntów uprawnych itp. Procesy te nieuchronnie powodować będą kumulację coraz większych zagrożeń dla ogólnej kondycji człowieka i dla bezpiecznej jego egzystencji; poszerzanie rejonów ubóstwa i skrajnej biedy na świecie, niedożywienia i głodu, bezrobocia i przestępczości, napięć i konfliktów społecznych, przemocy i wojen, dehumanizacji i odczłowieczania stosunków międzyludzkich, nowych epidemii i pandemii, wzmożoną migrację ludności z regionów przeludnienia, itp.

Wszystkie – tak aktualne jak i potencjalne – w istocie swej negatywne skutki ekspansywnego i niekontrolowanego przeludnienia w większości regionów świata, w tzw. krajach „niedorozwiniętych” (kraje „rozwinięte”, odnotowujące nasilający się deficyt przyrostu naturalnego, stanowią zdecydowaną mniejszość „substancji” demograficznej obecnego świata) imperatywnie dyktują wspomnianą potrzebę zahamowania i ograniczenia tego niebezpiecznie „rozpędzonego” demograficznego pędu (może do dwojga dzieci w rodzinie), m.in. poprzez odpowiednio opracowane – w skali lokalnej i globalnej – programy i środki skutecznego zaradczego działania, w pierwszej zaś kolejności poprzez skuteczne uwolnienie się od ciągle jeszcze ciążącego w tej kwestii szkodliwego społecznego i moralnego tabu.

Zaznaczyć tu jednak warto, że konieczność znacznego ograniczania szybko narastającego przeludnienia ma łagodniejszą alternatywę, a mianowicie przystanie na nieskrępowany globalny wzrost liczebności populacji ludzkiej; pogodzenie się z tym, że już w połowie obecnego stulecia będzie nas na Ziemi prawdopodobnie już ponad 10 miliardów, ale dla utrzymania tego stanu rzeczy w racjonalnych i bezpiecznych formach będziemy wydatnie zmniejszać konsumpcję, znacznie ograniczać zużywanie wody i nieodnawialnych zasobów Ziemi, dbać o czystość powietrza, skutecznie chronić środowisko naturalne przed destrukcją i zanieczyszczeniem, nie przyczyniać się działalnością produkcyjną do pogorszenia klimatu, nie rozszerzać w nadmiarze obszarów ziemi uprawnej, śmiało pozbywać się zbytniego marnotrawstwa, wsłuchiwać się uważnie acz krytycznie w „racje” ekologów, uwalniać się od wiary w to, że nauka i nowe technologie nas w przyszłości „zbawią”, a tym bardziej, że zasiedlenie innych planet dojdzie do skutku.

Nauka i technika są oczywiście pomocne, a nawet niezbędne w naszym życiu, ale „nie są lekiem na choroby naszej cywilizacji, które sami wywołaliśmy”[1].

Jednakże i ta łagodniejsza alternatywa w kwestii przeludnienia też nie oznacza łatwej drogi do „lepszej przyszłości”. Jest jednak w pełni zasadna, a moralnie i prawnie, religijnie i światopoglądowo „czysta”. Nie ma jednak pewności co do tego, czy starczy ludziom wyobraźni, determinacji i mądrości, by zdecydować się na nią rozsądnie i zdecydowanie, a przez to podołać jednemu z największych wyzwań i zagrożeń współczesności.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Nośność” Ziemi a nowoczesny typ konsumpcji i konsumenta

Cywilizacja współczesna zrodziła i rozwija z impetem nowy typ konsumpcji oraz oparty na niej styl życia ludzkiego. I to, że ów bezprecedensowy w dziejach ludzkich i swoisty rodzaj konsumpcji uczyniła naczelną i dominującą praktyką społeczeństw i jednostek ludzkich oraz znakiem czasu i symbolem własnym.

Mówi się wszak o „epoce konsumpcjonizmu”, „społeczeństwie konsumpcyjnym”, „kulturze konsumpcyjnej”, „życiu konsumpcyjnym” i o „nowym konsumencie”. Nowoczesny typ konsumpcji jest ściśle powiązany z dominującym obecnie systemem ekonomiczno-gospodarczym, tzn. z neoliberalnym systemem rynkowym w wymiarze globalnym.

Konsumpcja ta jest jego nieodłącznym i niezbędnym ogniwem – decydującym o jego funkcjonowaniu i rozwoju, określa jego cel nadrzędny, tzn. stanowi o tym, że gospodarka ta sprowadza się w istocie do „gospodarki konsumerskiej”, a rynek do „rynku konsumerskiego”, swoistego „hipermarketu społecznego”.

Cztery filary systemu: technika – produkcja – rynek – konsumpcja – tworzą integralnie powiązaną z sobą makrostrukturę społeczno-ekonomiczną, swoiste, wewnętrznie się napędzające koło zamachowe cywilizacji. Koło coraz szybciej rozpędzające swe nadmierne i niebezpieczne dla całej machiny cywilizacyjno-społecznej obroty. Podlega im, jak wszystkie pozostałe dynamiczne składniki owej machiny, także nowoczesna konsumpcja, w swych aspektach jawnie nieracjonalna a dla konsumenta często już tylko iluzorycznie użyteczna i korzystna, kształtując mniej lub bardziej nienaturalny i bezrozumny konsumpcjonizm – proces podporządkowujący sobie człowieka (konsumenta) i wymykający się spod jego kontroli. I co nie mniej ważne – bezrozumnie i niebezpiecznie pomniejszający „karmicielską” wydolność Ziemi.

Gospodarka konsumpcyjna

Zacznijmy od stwierdzenia banalnego, a mianowicie od uwagi, że każda gospodarka – i ta z przeszłości i ta obecna – każdy jej typ i rodzaj, był i jest w docelowym nastawieniu w pewnym sensie „konsumencki”, tzn. nastawiony na konsumenta; na zaspokajanie jego określonych potrzeb, pragnień; i że konsument był i jest dla niej nie tylko głównym i niezbędnym odniesieniem, ale także integralnym składnikiem (bez konsumenta nie ma gospodarki, ale i bez gospodarki nie ma konsumenta). Konsument jednak ze sferą swych potrzeb i oczekiwań, pożądań i pragnień, nieustannie się zmienia – stale rosną i różnicują się jego „konsumenckie” nastawienia i aspiracje, pobudzające i kształtujące przyporządkowaną im gospodarkę.

Z drugiej strony – i gospodarka nie pozostaje bez wpływu na przemianę konsumenta. Zachodzi tu więc między nimi stałe i nierozerwalne sprzężenie zwrotne. Sprzężenie to nabiera współcześnie – w warunkach globalnej gospodarki rynkowej i przyspieszonego rozwoju technologicznego i informatycznego – cech szczególnych, bezprecedensowych, w wielu przypadkach jawnie irracjonalnych czy wręcz dziwacznych; co więcej – cech szkodliwych i niebezpiecznych dla obydwu stron tego charakterystycznego sprzężenia.

W skrócie rzecz ujmując, są to następujące cechy:

(1) Wytwarzanie i udostępnianie w coraz większej ilości i w coraz większym przyspieszeniu produktów i usług nie tylko codziennego i niezbędnego użytku, zaspokajających naturalne i życiowo uzasadnione potrzeby, ale także zmiennych i coraz bardziej wyszukanych „atrakcji i pokus” konsumpcyjnych, czyli rzeczy, urządzeń, udogodnień i ulepszeń wyrafinowanych i zbytkownych, często ekstrawaganckich, przepychem i ludzką próżnością przesadnie nasyconych, albo skromniejszych i mniej wyszukanych, ale jednak niemających racjonalnie uzasadnionego związku z autentycznymi i normalnymi potrzebami człowieka.

(2) Przysposabianie przez producenta wytworów i produktów do możliwie najkrótszego „użycia” i jak najszybszą ich wymianę (tego domaga się zasada maksymalnego zysku i wzrostu dynamiki produkcji) na nowsze i modniejsze ich odmiany czy alternatywne rodzaje (nie liczy się tu marnotrawstwo energii i surowców, a dominuje rozrzutność i nieumiarkowane, motywowane zachłannym interesem ekonomicznym i egoizmem biznesowym, czerpanie surowców z naturalnych, ograniczonych zasobów Ziemi; nie liczy się też społeczna moralna naganność przedwczesnego wyrzucania na pęczniejące składowiska śmieci i odpadów bogatych społeczeństw konsumpcyjnych wyrobów zdatnych do dalszego użytkowania i zaspokajania wielu potrzeb ludzkich. Omawianą, w pewnym sensie dewiacyjną tendencję gospodarki konsumpcyjnej, wzmacniają procesy globalizacyjne. „Globalizacja – pisze znawca tego zagadnienia – poprzez masowe i powszechne ograniczenia długości życia produktów i usług popycha gospodarki ku produkcji tego, co efemeryczne i ulotne, a także niepojęte i nietrwałe.”[2]

(3) Stałe ożywianie i intensyfikowanie nie tylko potrzeb „naturalnych”, życiowo uprawnionych i niezbędnych, ale wywoływanie i stymulowanie poszerzającego się kręgu potrzeb „nienaturalnych”, „sztucznych”, życiowo niekoniecznych, dość często moralnie wątpliwych a zdrowotnie niewskazanych, tzn. rozmaitych „zalotnych” i „uwodzicielskich” pseudopotrzeb – i co jest tu rzeczą szczególnie naganną i niepożądaną – zacieranie granicy między tymi dwoma zasadniczo odmiennymi kategoriami potrzeb; tzn. potrzebami, których zaspokojenie jest konieczne dla podtrzymania, rozwoju i optymalizacji potencjału życiowego oraz osiągania w nim autentycznego zadowolenia i szczęścia, a potrzebami produktów i usług, bez których można by się z powodzeniem obejść, gdyby nie próżność, chorobliwe pożądanie mamony, luksusu i przepychu.

Szczególną właściwością gospodarki konsumenckiej i rynku konsumenckiego jest przede wszystkim to, co wynika bezpośrednio z omówionych wyżej tendencji i praktyk dotyczących produkcji „atrakcji i pokus” oraz stymulacji i stałego poszerzania ludzkich potrzeb oraz generowania „sztucznych”, „nienaturalnych”, życiowo nieuzasadnionych pseudopotrzeb, czyli ekonomiczna i biznesowa negacja potrzeby dalszego istnienia i funkcjonowania „konsumenta tradycyjnego”; konsumenta, który „trzymał” się potrzeb naturalnych i ich rozsądnych wymiarów (miał dla nich, tradycją i obyczajowością wyznaczony, „dolny i górny pułap”); konsumenta, który cenił sobie stałość i trwałość, dobrą jakość i solidność nabywanych produktów, wytworów i usług; który na ogół kierował się konsumpcyjnym rozsądkiem i umiarem w korzystaniu z „dóbr tego świata”, który miał względnie trwałe nawyki i przyzwyczajenia konsumpcyjne; nie traktował konsumpcji jako celu samego w sobie, ale jako środek podtrzymywania, zasilania i wzbogacania życia („konsumował aby żyć, a nie żył aby konsumować”).

Tego typu konsument jest już na obecnym („konsumerskim”) etapie tzw. rozwoju gospodarczego zdecydowanie nieprzydatny i niepożądany, a nawet stawać by się mógł dla niego głównym hamulcem i przeszkodą, niesfornym oponentem, a więc którego należy się możliwie szybko pozbyć

Negatywne skutki nowoczesnej konsumpcji

Nowoczesny typ konsumpcjonizmu oznacza – jak już wspomniano – zaspokajanie nie tylko potrzeb „naturalnych”, koniecznościami życiowymi dyktowanych i racjonalnie uzasadnionych, a także realizację celowo i na szeroką skalę przez „gospodarkę konsumpcyjną” rozniecanych potrzeb „sztucznych”; potrzeb niewynikających z konieczności życiowych i – w większości przypadków – racjonalnie nieuzasadnionych; potrzeb, które przeobrażają się w „kapryśne”, niemające ustabilizowanych motywacji ani też rozsądnych „racji” pragnienia i pożądania, marzenia i „fantazje” konsumpcyjne; w stany, których główną racją po stronie konsumenta jest uzyskanie poprzez ich zaspokojenie określonego udogodnienia życiowego, wygody, potwierdzenia bycia w zgodności z modą, lepszego samopoczucia, powszedniego zadowolenia i ukontentowania, pewnej pociechy i dobrego nastroju, a nierzadko też nadanie – świadome lub nieświadome – upustu i swoistego wyrazu dla własnej próżności, pychy, chełpliwości, zachciance lub po prostu dla przyjemnej konsumpcyjnej rywalizacji z innymi konsumentami.

I jeśli ta sfera pragnień i pożądań, marzeń i „fantazji” konsumpcyjnych mocno zawładnie człowiekiem, a w „społeczeństwie konsumpcyjnym” ta przypadłość dość często się przydarza, to człowiek ten skutecznie jest „ściągany” z „wyższego pułapu” swej egzystencji na „pułap niższy”, odciągany jest od pozakonsumpcyjnych nastawień i aspiracji, np. poznawczych, kulturowych, samorealizacyjnych itp.

Przyhamowany jest on, albo wręcz blokowany na polu możliwości pełniejszego, harmonijnego i wielostronnego rozwoju swego potencjału osobowego i duchowego, głębszego pojmowania sensu i wartości życia. Ogólnie mówiąc podlega on swoistej infantylizacji mentalnej.

Pewnemu załamaniu i destrukcji ulega zarówno zasada „mieć”, jak i zasada „być”, a człowiek (konsument) zniża się na poziom egzystencji, na którym respektowana jest przede wszystkim „zasada przyjemności”; na którym zaburzeniu ulega harmonia i racjonalna organizacja życia wewnętrznego, a ujawnia się swoiste „roztrzęsienie się” i pobudzenie podstawowych nastawień i intencji życiowych, narasta motywacyjne i emocjonalne „zamieszanie”. Ogólnie mówiąc, pojawia się chaotyczność, w poglądach na cele życiowe, przy wyostrzającej się świadomości niestałości, instrumentalizacji i pragmatyzacji relacji międzyludzkich, osłabieniu czy wręcz zaniku poczucia powinności, potrzeby stałego zobowiązania, bezinteresowności, solidarności, pomocniczości, empatii; słowem – przy poczuciu płynności i względności „wszystkiego” w życiu człowieka.

Ethos konsumpcji i subkultura konsumpcyjna

Rozprzestrzeniający się w społeczeństwach krajów cywilizacyjnie i gospodarczo rozwiniętych typ nowoczesnego konsumpcjonizmu przeobraża się stopniowo w swoisty ethos konsumpcyjny oraz w charakterystyczną kulturę bytowania codziennego, subkulturę konsumpcyjną.

Ethos ten i owa kultura zawierają określony system wartości i zasad postępowania, który stosunkowo łatwo pozyskuje zwolenników (nowoczesnych konsumentów). Są to niemal wyłącznie wartości utylitarne, użytkowe, pragmatyczne, nastawione głównie w swych funkcjach na dostarczanie doświadczeń przyjemności i zadowolenia, radości i dobrego samopoczucia, poczucia własnej wartości i tożsamości.

Często też na podkreślenie sukcesu życiowego, siły i zręczności w rywalizacji z innymi, skuteczności podejmowanych działań i zabiegów, umiejętności „radzenia sobie w życiu” i osiągania zamierzonych celów. Są to przede wszystkim takie wartości jak pieniądz, zamożność, dobra materialne, siła, uznanie, władza, zdolności odpowiedniego dostosowania się do „płynnej” i stechnokratyzowanej rzeczywistości oraz do skutecznego odnajdywania w niej dla siebie odpowiedniego miejsca i możliwości skutecznego działania.

Brak natomiast lub niedostatek w tym ethosie i w tej subkulturze wartości autotelicznych, nieutylitarnych, uniwersalnych, duchowych, takich np. jak dobro (moralne), piękno (autentyczne), sprawiedliwość (społeczna), solidarność (międzyludzka), altruizm (urzeczywistniany), tolerancja (w możliwych wymiarach), bezinteresowność (humanistycznie motywowana), empatia (chętnie wyświadczana), współdziałanie z innymi (bezinteresowne), poszanowanie (godności i praw drugiego człowieka), miłość (bliźniego) itp.

Natomiast wśród zasad omawianego ethosu i subkultury na pierwszy plan wysuwa się zasada użyteczności, zasada pragmatyzacji intencji i celów działania i postępowania, zasada wygody i udogodnień życiowych, zasada urzeczowiania i uprzedmiotowiania podmiotowości ludzkiej oraz – i to jest chyba dominująca tu reguła – wspomniana wcześniej zasada przyjemności.

Biorąc pod uwagę zarówno wyszczególnione wartości jak i podporządkowane im zasady postępowania można ogólnie stwierdzić, że mamy tu do czynienia z ethosem i subkulturą o charakterze utylitarno-hedonistycznym. Ich praktykowanie sprawia, że życie ludzkie staje się jednostronne i spłaszczone, nazbyt zmaterializowane i zinstrumentalizowane, duchowo i humanistycznie zubożone. Mówiąc językiem poety: „Człowiek pod tak potężnym ciśnieniem deformuje się, rozpłaszcza i traci cechy ludzkie”, a przy tym w przyspieszeniu i bezrozumnie pomniejsza „zdatność żywicielską” Ziemi.

Kłopot ze sztuczną inteligencją

Z rozważanym tu zagadnieniem wiążą się też podejmowane obecnie dyskusje na temat aktualnej, a zwłaszcza przyszłościowej roli w życiu człowieka, a zwłaszcza przyszłych jego losów – niezależnie od tego, w jakiej swej „masie” ludzie mogą być „utrzymani” przez Ziemię – sztucznej inteligencji. Jej nadzwyczajnych, granice „naturalnego” ludzkiego myślenia, tworzenia i działania przekraczających, w przyspieszeniu, a często ku wielkiemu jego zaskoczeniu, możliwości wykonawczych i kreatywnych opartych na niej technologii. Np. możliwości w zakresie uwalniania człowieka od konieczności tradycyjnej, szkolnej czy uniwersyteckiej edukacji oraz indywidualnych wysiłków na rzecz samorealizacji. Natomiast ludzi „uparcie” myślowo samodzielnych i krytycznych, intelektualnie lub artystycznie kreatywnych; ludzi pragnących dochodzić do wiedzy i twórczych dokonań samodzielnie, na drodze osobistych wysiłków, uzdolnień i doświadczeń, skazujących na osobliwe społeczne wyobcowanie i osamotnienie oraz na swoisty, odosobniony stan istnienia.

Można powiedzieć, że w świetle „zdolności” „intelektualnych” działań stale niebogacącego się „myślącego” instrumentarium sztucznej inteligencji era jej rywalizacji z homo sapiens, a być może nawet podporządkowania go „myślącym maszynom”, nie wydaje się już tylko złowróżbną wizją, ale realną możliwością.

Inteligencja i twórczość maszynowa staje się niemal „na oczach” realną perspektywą intelektualnej i duchowej degradacji człowieka oraz jego „wtórnego analfabetyzmu”. W związku z tym postulat racjonalnej i etycznej kontroli oraz kompletnego monitorowania nowoczesnego rozwoju (obsesyjnego pędu) technologicznego, zwłaszcza w obszarze sztucznej inteligencji, nabiera – obok innych, omówionych wyżej „wymogów czasu” – nie tylko na wyostrzonej aktualności, ale także na szczególnym, niespotykanym dotąd w dziejach ludzkich, dramatyzmie.

Przyszły wpływ sztucznej inteligencji na człowieka jest w czasie obecnym nieodgadniony. Może być – jak się już dość często przewiduje – zdecydowanie niekorzystny, ale też może być ambiwalentny, tzn. niekorzystny i korzystny zarazem.

W zakresie interesującej nas tu kwestii – człowiek a Ziemia – może być tak, że AI zaprojektuje i uruchomi program „racjonalnych” wymiarów i sposobów „pobytu” na Ziemi genetycznie latentnego, z wyjątkowej mutacji ewolucyjnej wywodzącego się gatunku ludzkiego albo też może ona całkowicie pozbawić go zdolności adaptacyjnej do stworzonego przezeń „nowego świata”, a – co za tym idzie – wytworzyć program i technologie eliminowania z ziemskiej przestrzeni agresywnie i beztrosko rozpanoszonego na niej ewolucyjnego wytworu.

Zagubienie mentalne

Póki co, całe zagadnienie pozostaje jeszcze w gestii niezależnej od sztucznej inteligencji mentalności współczesnego homo sapiens. A jego rozwiązanie przede wszystkim zależy od stopnia pojmowalności i rozumienia charakteru i poziomu zaawansowania rozwojowego oznaczanego tym zagadnieniem zjawiska oraz dostatecznej świadomości jego szczególnej ważności, nabrzmiałego wymiaru i „gorącej” aktualności na obecnym etapie dziejów ludzkich. W szczególności zaś od pełnej świadomości jego złożoności i niebezpiecznych następstw dla dalszego rozwoju i dobrej kondycji życiowej gatunku ludzkiego, a nawet dla bezpiecznego jego przetrwania na dotąd na ogół gościnnej i wystarczająco zaspokajającej go w środki utrzymania Ziemi.

Niestety, nie dzieje się dobrze w tej kwestii, dojrzale i zadawalająco. Najogólniej mówiąc, świadomość historycznej rangi omawianego tu zagadnienia, jego aktualnej ważności i kryjącego się w nim zagrożenia, nie jest dla przeciętnego człowieka doby obecnej dostatecznie jasna i zrozumiała, najczęściej zaś w ogóle jej brakuje.

A w istniejących, niepełnych i niewyrazistych jej przejawach, często ma miejsce swoiste jego blokowanie czy wycofywanie z „pola świadomości”, nie dość zrozumiałe nadkładanie nań swoistego tabu, czyli przystawanie na utrzymywanie go w stanie niepozwalającym na jego należyte rozpoznanie oraz na racjonalne i krytyczne roztrząsanie, tudzież na etyczną i humanistyczną ocenę.

Dziś mało kto interesuje się tym, ilu ludzi Ziemia zdoła wykarmić i utrzymać. Nieodpowiedzialnie marginalizują to pytanie zarówno media (redakcja „Tygodnika Spraw Obywatelskich” należy tu do chwalebnych wyjątków), jak i większość międzynarodowych instytucji oświatowych, gospodarczych, finansowych i wyżywieniowych (łącznie z niektórymi instytucjami ONZ). A trzeba koniecznie coś więcej „robić”, aby w porę podołać jednemu z głównych wyzwań i zagrożeń współczesności, choćby w sprawie możliwości świadomego i rozumiejącego oraz osobiście zaangażowanego przyswojenia przez możliwie szerokie rzesze ludzi refleksyjnych i z szerszą wyobraźnią podniesionego w tej wypowiedzi zagadnienia. Ludzi zaciekawionych i zatroskanych światem, w którym żyją i jego przyszłością. Przede wszystkim zaś ludzi z niewygasłą „wolą mocy” i gotowością odpowiedzialnego proludzkiego działania. Działania z wielu powodów bardzo trudnego, ale urastającego do rangi naczelnego antropologicznego imperatywu naszych czasów. Trzeba mieć nadzieję i ufność w postawę samozachowawczą człowieka, że „mimo wszystko” zostanie ów imperatyw zbiorowo i indywidualnie w porę podjęty, owocując pożądanymi zmianamizastanym globalnym bytowaniu człowieka i w sferze czynników decydujących o jego przyszłości i bezpieczeństwie.

Przypisy:

1] E. Całus: Jest nas już osiem miliardów – i co dalej?, „Zdanie” Pismo Stowarzyszenia „Kuźnica”, 4(195) 2022, s. 89.

[2] R. Petrella: Une machine infernale w: „Le monde diplomatique”, lipiec 1997, s. 17. Podaję za Z. Bauman: Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika, cyt. wyd. s. 93.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 187 (31) / 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Świat

Być może zainteresują Cię również: