Felieton

Jak wywołać wojnę światów?

wojna
fot. ThePixelman z fot. Pixabay

Październik. Zegar już dawno skończył wybijać dwudziestą, ale dopiero teraz dociera do ciebie, że ten dzień zbliża się do swojego końca. W umyśle snują się znane obrazy, związane z jutrzejszym porankiem, który choć raz mógłby się różnić od innych.

Dla odwrócenia własnej uwagi włączasz radio oczekując, że swingująca nuta poprawi ci nastrój. Słyszysz głos młodego mężczyzny. Czy to nowy spiker? Nie słuchałaś od początku, ale wypowiadane przez niego słowa coraz bardziej przyciągają twoją uwagę. Jego audycję oraz nadawaną muzykę regularnie przerywają biuletyny informacyjne. Jeszcze mało z tego rozumiesz, ale wartka akcja wskazuje, że nieopodal dochodzi do jakichś zamieszek, w których udział biorą tysiące osób. Widzisz przez okno sąsiada, który trzymając się za głowę, biega po kuchni i chaotycznie pakuje swoje szpargały. Patrzysz w okno poniżej na rodzinę z małymi dziećmi. Ich matka nerwowo zbiera pranie i upycha w walizce. Czy to, co słyszysz w radio, ma związek z tym, co widzisz u sąsiadów? Z kubkiem czarnej kawy wychodzisz na ulicę. Jest pusto. W niedzielę o tej porze ruch jest niewielki. Kątem oka zauważasz kilka osób z tobołkami i walizkami. Nie wyglądają na przyjezdnych. Widzisz, że to tutejsi mieszkańcy, którzy nerwowo biegną w kierunku dworca. Jakie to wszystko dziwne, myślisz. Podnosisz wzrok i lustrujesz piętra okolicznych posesji. Ktoś na ciebie wpada bełkocząc pod nosem przeprosiny. Wymuszone. To ty czujesz się winna, że stoisz jak kołek i przeszkadzasz na chodniku. Co się dzieje? Dlaczego w niedzielny wieczór ludzie zachowują się tak, jakby zaraz miało się zdarzyć coś niebezpiecznego?

Tak mógłby wyglądać świat widziany oczami mieszkańca Nowego Jorku, który koło godziny dwudziestej, 30 października włączył stację radiową CBS i dał się porwać audycji radiowej. Audycji, która w zamyśle jej reżysera, miała być teatralną adaptacją noweli napisanej w 1898 przez Herberta Wellsa – „Wojna światów”.

Rzecz w tym, że niewinne z założenia słuchowisko radiowe wywołało panikę wśród milionów mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Niektórzy słuchacze usłyszeli tylko część audycji. To, co usłyszeli, w zupełności im wystarczyło, ponieważ żyjąc w napięciu i niepokoju przed II wojną światową, pomylili ją z prawdziwą audycją informacyjną.

Tysiące osób spieszyło się, aby podzielić się fałszywymi doniesieniami z innymi. Słuchacze dzwonili do CBS, gazet i na policję, aby zapytać, czy to co słyszeli, jest prawdą. Ludzie uciekali z domów w popłochu. Strach, przerażenie i masowa panika – taki był efekt słuchowiska „Wojna światów”, zrealizowanego przez Orsona Wellesa, 23-latka, który swoimi talentami mógłby obdarować wielu mniej utalentowanych z Hollywood.

Cofnijmy się do pamiętnego Halloween 1938 roku. O 20:32 w stacji CSB dzwoni telefon. Audycja trwa już od pół godziny i zbliża się do pierwszej przerwy. Blady ze strachu kierownik stacji CBS, Davidson Taylor nakazuje przerwać transmisję. W tym czasie fikcyjny reporter wiadomości, grany przez aktora Raya Collinsa, dusi się na antenie trującym gazem. Słuchacze wierzą, że na farmę w Grover’s Mill w stanie New Jersey spadł z kosmosu cylindryczny obiekt. Wcześniej stacja informowała, że na Marsie widać było dziwne i niespotykane wcześniej wybuchy. Z relacji „na żywo z Grover’s Mill” wynika, że policjanci i tłum ciekawskich gapiów otoczyli cylindryczny obiekt. Audycja, która w radio wciąż ma charakter słuchowiska, nabiera tempa. Marsjanie wynurzają się z cylindra i atakują zgromadzonych wokoło gapiów i policjantów marsjańskimi promieniami. Spanikowany reporter, będący na miejscu zdarzenia, opisuje Marsjanina wyłaniającego się z dużego metalowego cylindra. „To coś wynurza się z cienia jak szary wąż” – wrzeszczy do mikrofonu, aż do momentu, gdy jego głos nagle zanika.

Słuchowisko radiowe CBS było niezwykle realistyczne jak na tamte czasy. Welles użył najbardziej wyrafinowanych efektów dźwiękowych, a jego aktorzy wykonali świetną robotę portretując przerażonych reporterów. Seria coraz bardziej alarmujących newsów opisujących wyniszczającą inwazję Obcych, wypełniała eter. Inwazja ma miejsce na całym świecie, a daremne wysiłki amerykańskiego wojska, by ją powstrzymać, nakręcają panikę. Pierwsza część programu kończy się kolejną relacją na żywo z dachu wieżowca Manhattanu, gdy gigantyczne marsjańskie maszyny wojenne uwalniają chmury trującego dymu w całym Nowym Jorku. Następny „obecny na miejscu” reporter opisuje zdesperowanych mieszkańców Nowego Jorku, uciekających w miarę zbliżania się trującego marsjańskiego dymu do ich domów. Kaszle i milczy. Audycja doszła do swojej pierwszej przerwy.

W złotym wieku radia niedzielny wieczór to był typowy „prime-time” i miliony Amerykanów miały włączone radia. Tego wieczoru większość słuchała brzuchomówcy Edgara Bergena i jego kukiełki Charliego w konkurencyjnej stacji NBC. Dopiero o 20:12, po zakończeniu komediowego występu Bergena, słuchacze NBC przełączyli stację na CBS. Mało znana piosenkarka nie znalazła wystarczającego posłuchu. Aż chciałoby się zapytać, skąd my to znamy, mając do wyboru setki stacji telewizyjnych. Jak widać w tamtych czasach tzw. serfowanie po radiowych stacjach było już normą.

Znowu New Jersey?

Dlaczego audycja Wellesa wywoła niespotykaną reakcję słuchaczy, która do dziś błędnie utożsamiana jest z paniką ludności, samobójstwami i ucieczką kilkunastu tysięcy nowojorczyków? Warto zdać sobie sprawę z faktu, że lata 30. XX wieku w Stanach Zjednoczonych nie należały do łatwych. Strach i niepokój były naturalnym elementem amerykańskiego życia. Amerykanie wciąż byli roztrzęsieni po kryzysie z 1929 roku. Ich mocno nadwyrężone portfele, przybierający na sile kryzys w Europie, grożący rozpętaniem II wojny światowej, wcześniejszy Wielki Huragan w Nowej Anglii, który zabił około 800 osób i wyrządził miliardowe straty oraz katastrofa niemieckiego sterowca Hindenburg, która również miała miejsce w stanie New Jersey oraz była transmitowana w radio zaledwie rok wcześniej, wszystko to bardzo rezonowało w zbiorowej psychice zestresowanego amerykańskiego społeczeństwa.

Inwazja Marsjan, jakkolwiek mogła wydawać się nieprawdopodobna, wcale nie była niemożliwa z punktu widzenia przeciętnego amerykańskiego obywatela.

Pamiętajmy, że pierwsza połowa XX wieku to szalony rozwój mediów masowych. Przemysł gazetowy, zlękniony z powodu rosnącej popularności radia jako medium informacyjnego i reklamowego, dostrzegł szanse w podważaniu autorytetu swojego budzącego się rywala. W ciągu pierwszych trzech tygodni amerykańskie gazety opublikowały co najmniej 12.500 artykułów na temat transmisji i jej wpływu na odbiorców. W swoich artykułach donosiły o próbach samobójczych, atakach serca i wyjazdach z wielkich metropolii. „New York Daily News” wydrukował histeryczny nagłówek wraz z fotografią „ofiary wojny światów”, kobiety, która usłyszała o czarnych chmurach gazu na Times Square i wybiegła z mieszkania na ulicę, gdzie upadła i złamała rękę. Podobne historie drukowane były od wschodniego do zachodniego wybrzeża i wywoływały medialny szał. Nawet Adolf Hitler nawiązał do słuchowiska Wellesa w przemówieniu wygłoszonym w Monachium 8 listopada 1938.

Mamy daleko do Chin

Mija ponad 80 lat. 31 grudnia 2019 administracja chińskiej metropolii Wuhan informuje, że tamtejsza służba zdrowia odnotowuje dziesiątki przypadków nieznanej wcześniej choroby. Kilka dni później chińscy naukowcy identyfikują nowego wirusa, który zainfekował setki osób w Azji. Chiński rząd zapewnia, że monitoruje sytuację, aby zapobiec dalszemu rozwojowi epidemii. Niespełna dwa tygodnie później, 11 stycznia chińskie media państwowe donoszą o pierwszym zgonie z powodu choroby wywołanej wirusem. To 61-letni mężczyzna, który był stałym klientem tzw. mokrego targu. Wszystko to ma miejsce przed jednym z największych chińskich świąt, kiedy to setki milionów Chińczyków podróżuje po kraju. 23 stycznia 2020 Wuhan, miasto liczące ponad 11 milionów mieszkańców, zostaje odcięte od świata. Na Twitterze pojawiają się pierwsze videorelacje, pokazujące jak chińskie władze walczą z pandemią. Widać przemoc służb względem zwykłych obywateli. Wejścia do bloków mieszkalnych są zaspawane, a służby medyczne w białych kombinezonach i maskach na twarzach wynoszą szamoczących się i krzyczących zarażonych.

30 stycznia WHO ogłasza globalny zdrowotny kryzys związany z koronawirusem. Tego samego dnia Jarosław Pinkas z GIS informuje, że: „Wirus jest w Chinach, a my mamy całkiem daleko do Chin”.

11 lutego WHO proponuje nazwę dla nowej choroby: COVID-19 (od coronavirus disease 2019). Od 16 marca obowiązuje powszechny obowiązek noszenia maseczek na twarzy w miejscach publicznych w Polsce.

W 1938 środki telekomunikacji nie różniły się znacząco od obecnych. Powszechny w użyciu telefon czy telegram pozwalały przekazać informacje zarówno na dużą odległość i bez zwłoki. Nie każdy mógł z tego swobodnie korzystać jak z dostępu do Twittera czy Facebooka w 2020, ale nie były to już czasy, kiedy, zanim informacja dotarła, to była już zdezaktualizowaną. Orson Welles, 23-letni utalentowany aktor, scenarzysta i reżyser z pewnością potrafił doskonale operować słowem i wywoływać silne emocje u odbiorców. Jego radiowe show wpisywało się w emocje amerykańskiego społeczeństwa, które od 11 lat wygrzebywało się z najpotężniejszego kryzysu gospodarczego Stanów Zjednoczonych.

Czy COVID-19 można porównać do „Wojny światów”? Z tym pytaniem zostawiam czytelnika. Mam wrażenie, że właśnie nastąpiła pierwsza przerwa techniczna, żeby odetchnąć. Za chwilę przejdziemy do drugiego aktu. Ciekawe, co szykuje dla nas reżyser? W słuchowisku Wellesa Marsjanie w końcu zostali pokonani. Nie przez ludzi, ale przez bakterie.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 21 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura # Świat

Być może zainteresują Cię również: