Książka

Jan Szmyd: Zagrożone człowieczeństwo

okładka książki Jan Szmyd Zagrożone człowieczeństwo
fot. Wydawnictwo Naukowe Śląsk
Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 136 / (32) 2022

Książka poświęcona jest procesowi przemian człowieka w kontekście współczesnej cywilizacji oraz jego kondycji i funkcjonowaniu. Przewodnim jej tematem jest regresja antropologiczna w kontekście cywilizacji naukowo – technicznej i informatycznej.

Wydawnictwu Naukowemu „Śląsk” dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki

[…]

Przewodnią tezą książki jest twierdzenie, że przesilenie współczesnej cywilizacji kumuluje się przede wszystkim w kryzysie i psuciu się człowieka, zaś ten negatywny antropologiczny stan rzeczy, choć wtórny w stosunku do czynników zewnętrznych, przedmiotowych, określa i determinuje je oraz wpływa niekorzystnie na ich jakość i przemiany. Zatem kluczem do uzdrowienia „chorej” cywilizacji, zasadniczym remedium na jej pogłębiające się „schorzenia” jest nie tylko zmiana albo fundamentalna reforma zużytego już w znacznej mierze neoliberalnego systemu ekonomiczno-finansowego i przyporządkowanych mu instytucji, ale także – i równolegle – „uzdrowienie” i „odnowienie” samego człowieka, m.in. poprzez zahamowanie lub odwrócenie trendu zmian antropologicznych określanych mianem „regresji”.

Ściślej rzecz ujmując treść książki streszcza się w następujących twierdzeniach:

– Cywilizacja naukowo-techniczna i informatyczna oraz zakorzeniony w niej neoliberalistyczny system społeczno-ekonomiczny wywołuje wiele niekorzystnych zmian w sferze psychicznej, mentalnej, osobowościowej i zdrowotnej człowieka; człowieka świata „ponowoczesnego”.

Szczególnie negatywny ich wpływ zaznacza się w sferze jego duchowości, rozwoju wewnętrznego oraz cechach konstytuujących człowieczeństwo. Charakterystycznymi przejawami owych zmian są m.in.: nasilające się symptomy osłabienia nerwowego u wielu ludzi, zwłaszcza młodych, swoista dezintegracja ich osobowości, obniżenie zdolności rozumienia i pojmowania świata, w którym się żyje, nasilające się niepokoje i frustracje wewnętrzne, pojawienie się różnych odmian neuroz i chorób społecznych. Do bardziej wymownych przejawów omawianych zmian zaliczyć można: ubożenie sfery emocjonalnej i empatycznej wielu jednostek, osłabienie i ujednostronnienie związków międzyludzkich, przekształcanie ich w relacje interesowne, formalne i funkcjonalne, odchodzenie od więzi motywowanych potrzebą spotkania i współbycia z innym, spłycanie i upraszczanie stylów życia, pozbawianie ich głębszego sensu, popadanie w zbytni konsumpcjonizm oraz w powszedni hedonizm, w życie głównie spod znaku „mieć” i „użyć”, a nie według intencji „być”, wzbogacać się wewnętrznie, samorealizować i sensownie spełniać w wymiarze egzystencjalnym.

– Głównymi przyczynami owych niekorzystnych przemian antropologicznych, dokonujących się w kontekście cywilizacji naukowo-technicznej i informatycznej oraz w nurcie współczesnych procesów globalizacyjnych, są m.in.: przemożny wpływ na mentalność, postawy i zachowania przeciętnego człowieka medialnego (czytaj: nieadekwatnego do rzeczywistości, jednostronnego i w znacznej mierze zdeformowanego) obrazu rzeczywistości, coraz większemu przyspieszeniu podlegający rozwój technologiczny i informatyczny, którego rezultaty – w postaci różnych konstrukcji, urządzeń, przedmiotów, programów informatycznych itp. – użytkowanych tyle powszechnie co na ogół niezrozumiale od strony ich wewnętrznych mechanizmów i technicznej funkcjonalności, a zwłaszcza od strony różnorakich i długofalowych skutków oddziaływań na psychikę ludzką ich przesadnie częstej używalności, np. zdecydowanie nieumiarkowanej używalności „komórki” telefonicznej, Internetu, tabletu itp. przez młodzież, ze znanymi, naukowo potwierdzonymi, negatywnymi skutkami tego stanu rzeczy w sferze mentalności, postaw życiowych i zdrowotności.

– Do dalszych czynników sprawczych współczesnych zmian antropologicznych należy wszechwładne oddziaływanie na umysłowość i emocjonalność człowieka różnych odmian kultury masowej; odmian często pośledniego i duchowo otępiającego odbiorcę gatunku (przykładem może być m.in. większość amerykańskiej, „rozlanej” po całym świecie produkcji filmowej i rozrywkowej, z powodzeniem wypierającej ze sfery swych wpływów wytwory homokreatywnej kultury wysokiej). Należy do nich też programowy i agresywnie narzucany, głównie poprzez masową i socjotechnicznie wyrafinowaną reklamę, wybujały konsumpcjonizm i pragmatyzm życiowy oraz nieodrodny od cywilizacji naukowo-technicznej i informatycznej relatywizm aksjologiczny i moralny.

– Owe czynniki cywilizacyjne, społeczne i kulturowe, często programowo stwarzane i ukierunkowywane przez globalne ośrodki ekonomiczne i finansowe, nie tylko deformują i wypaczają sferę duchowości, świadomości i behawioru człowieka „ponowoczesnego”, ale stwarzają poważne zagrożenie dla prawidłowego jego rozwoju, czy wręcz dla przetrwania jako gatunku. Mają one też prawdopodobnie wpływ na długofalowy proces homokreatywny: na dalszą ewolucję społeczną i kulturową człowieka, a w pewnej mierze także na jego ewolucję biologiczną. Są one już tak silne i tak mocno „wwiercające się” w głębsze pokłady struktury psychosomatycznej jednostek ludzkich, że bez przesady uznać je można za czynniki antropologicznie groźne. Zawiązują się one w złożony syndrom przyczyn hamowania i spowalniania, w pewnych okolicznościach nawet swoistego zawracania kierunku przemian – w tym przypadku „biegu” ewolucji gatunku ludzkiego; zawracania z kierunku progresywnego na kierunek regresywny.

Rozmaicie określa się w literaturze przedmiotu ten – mówiąc paradoksalnie – „rozwój w dół” (w odróżnieniu od rozwoju „w górę”) a mianowicie jako „pomniejszanie człowieka”, „regres człowieczeństwa” „homodestrukcję”, „rozpad koherencji człowieka”, „dekompozycję osoby ludzkiej”, „ewolucję regresywną”, „rozwój wadliwy” itp.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

W książce dla oznaczenia tego „wstecznego” procesu ewolucyjnego przyjmuje się określenie regresja ewolucyjna; która w odniesieniu do ewolucji człowieka, zwłaszcza na obecnym jej etapie, daje się przeformułować na termin regresja antropologiczna.

– To swoiste „odstępstwo” czy ten jak gdyby „buntowniczy” zwrot w dominującym trendzie procesu ewolucyjnego człowieka nie jest już tylko hipotetycznym założeniem we współczesnych teoriach ewolucji (a jest ich – jak wiadomo – wiele), ale empiryczną naukową konstatacją faktu/fenomenu bezspornego. Książka ukazuje, że jest to fakt/fenomen niezwykle złożony i skomplikowany a zarazem o zasadniczym – w istocie rzeczy decydującym o jakości i przetrwaniu podmiotów ewolucyjnych – znaczeniu. W związku z tym faktem/fenomenem przypomina się w niej to, iż człowiek współczesny „wyewoluował” z kręgu swych przodków, których pierwszoplanowym zadaniem była mordercza walka o przetrwanie, zachowanie życia, zdobycie pożywienia, uchronienie i zabezpieczenie życiowe własnego potomstwa itp. W pierwszym rzędzie praczłowiek wyposażony został przez mechanizmy i procesy ewolucyjne w „twarde” siły i zdolności adaptacyjne i witalne. Należy do nich, obok popędu walki i samozachowania, także popęd do życia coraz bardziej ułatwionego, wygodnego i przyjemnego. Dopiero na drugim planie człowiek wyposażony został w siły i predyspozycje potrzebne mu we współżyciu z innymi – w siły i predyspozycje „miękkie”, takie np. jak skłonność do bezinteresownej pomocy, zainteresowania i zatroskania innym, spontaniczna „bliskość” i solidarność, szacunek i życzliwość, więź emocjonalna, empatia itp.

Człowiek z różnym powodzeniem urzeczywistniał w kolejnych etapach swej gatunkowej ewolucji te dwie, w znacznej mierze przeciwstawne i w zasadzie sprzeczne strony swej natury. W jednych czasach i sytuacjach wyzwalał w sobie w większym wymiarze siły i popędy „twarde” (np. w czasie wojen, rewolucji społecznych, konfliktów politycznych, itp), w innych zaś je przyhamowywał i dawał ujście dla sił i popędów „miękkich”, proludzkich.

– Przypomina się w niej to, że człowiek wskutek dość przypadkowego zbiegu historycznych okoliczności (handlowych, geograficzno-odkrywczych, kolonialno-zaborczych, technicznych, naukowych, filozoficznych – wśród nich racjonalizmu i utylitaryzmu filozoficznego i naukowego), a nie w wyniku nieuchronnych konieczności i prawidłowości dziejowych, „wpadł” – już we wczesnych czasach nowożytnych – na trop systemu społeczno-ekonomicznego – rozwijanego dynamicznie i ekspansywnie po dziś dzień – zwanego kapitalizmem. System ten, jak żaden inny, maksymalnie wyzwolił „twarde” tendencje i popędy natury ludzkiej, stworzył dla nich potężne i skuteczne stymulacje oraz względnie optymalne warunki ich rozwoju oraz dogodne sposoby, narzędzia i  środki niemal powszechnego ich zaspokajania. Równocześnie skutecznie przyhamował, stłumił, a nierzadko wręcz zablokował siły i impulsy „ miękkie” – też integralnie przynależne naturze ludzkiej. Chodzi tu nie tylko o naturalne predyspozycje do altruizmu, bezinteresowności, solidarności, pomocniczości, czy o etyczną i estetyczną wrażliwość, ale i o takie „miękkie” cechy natury i mentalności ludzkiej, jak kontemplacja rzeczywistości, metafizyczna refleksyjność, głębsza duchowość wewnętrzna, żywsza uczuciowość, empatyczność itp.

Wyzwalając ponad miarę „twarde” popędy i skłonności, wśród nich: wybujały egoizm, skrajną interesowność, brak troski o „innego”, drapieżną rywalizację, nadmierną wojowniczość o „łup”, agresję i przemoc, nieumiarkowaną chęć posiadania i zysku, czyniąc je z reguły dominującymi w sferze ludzkich pragnień i dążności, planów i aspiracji życiowych, system ten w pewnej mierze „wytrącił” – i coraz silniej „wytrąca” – ewolucję człowieka z jej wewnętrznej równowagi, harmonii i skierował jej pewne toki czy kierunki rozwojowe na jak gdyby boczny tor, ewidentnie zakłócając prawidłowości jej przebiegu.

W wyniku tego zasadniczego zakłócenia procesu ewolucyjnego człowieka stopniowo popada on w nieharmonijny i nierównomierny tok rozwoju swych naturalnych skłonności i predyspozycji, pogrąża się w ewolucyjnym „rozdarciu”, a nawet w pewną antynomię oraz w niebezpieczne dla jego zrównoważonego rozwoju zahamowania i cofnięcia ewolucyjne.

Stan ten oznacza głęboką deformację całościowo i harmonijnie pojętej istoty ludzkiej. Ściślej rzecz ujmując – oznacza on postępujący rozpad „koherencji życia wewnętrznego”, tzn. narastającą rozpiętość między tempem rozwoju intelektualnego, racjonalno-pojęciowego a rozwojem emocjonalnym i duchowym. Nadto oznacza on nader niebezpieczną rozwartość między stosunkowo wolnym tempem rozwoju filogenetycznego, a przyspieszonym rozwojem funkcjonalno-cywilizacyjnym człowieka; między zastojem a nawet regresem głębszej duchowości człowieka a bardzo szybkim tempem rozwoju jego umiejętności funkcjonalno-technicznych; między pragmatyzmem życiowym a sferą doświadczeń i przeżyć wartości wyższych oraz żywotności duchowej transcendencji: metafizycznej, religijnej, estetycznej, co niektórzy badacze, nie bez pewnej racji, nazywają psuciem, upadkiem a nawet „śmiercią” człowieka, a w każdym razie wyraźnym regresem człowieczeństwa.

[…]

Najdobitniejszym i chyba najbardziej wymownym przejawem i zarazem współczynnikiem regresji antropologicznej jest to, co Jose Louis Sampedro[44] – znany hiszpański myśliciel i bankowiec, i jeden z czołowych przywódców duchowych „oburzonych” – nazwał mianem karłowatego – obezwładniającego człowieka współczesnego – światopoglądu społecznego, tzn. takiego ogólnego poglądu na świat ludzki, według którego wszystko sprowadza się do pieniądza; w którym pieniądz jest totalnym odniesieniem dla wszystkiego, ostatecznym kryterium większości wartości i ocen; w którym wartości rynkowe, ekonomiczne uznaje się za najważniejsze; interes, zysk, rentowność, majątek, posiadanie przedmiotów materialnych, żądzę władzy i wpływów, dominacji i panowania – za przewodnie motywacje wysiłku życiowego i działalności publicznej; zaś wydajność ekonomiczną i tzw. postęp ekonomiczny traktuje się jako najważniejszy i całkowicie bezsporny wyznacznik rozwoju społecznego i cywilizacyjnego, a w tym kontekście – rozwoju samego człowieka.

To, że jest to rzeczywiście „karłowaty” i nazbyt jednostronny, żeby nie powiedzieć mentalnie i moralnie upośledzony, światopogląd społeczny prawie nikomu nie przychodzi do głowy w sytuacji niemal powszechnego i zadziwiająco skutecznego indoktrynowania nim większości umysłów ludzkich (głównie przez mass media) – poza zdecydowaną mniejszością ludzi jeszcze niezupełnie uległych tej superindoktrynacji. Tzn. nielicznych intelektualistów, wybitnych myślicieli, filozofów i artystów oraz poszerzających się i rosnących w siłę społecznego „przebicia” zbiorowości ruchu „oburzonych”, alterglobalistów, antyglobalistów i innych radykalnych współczesnych ugrupowań społecznych.

Przy tym ludzie zindoktrynowani tym w istocie „karłowatym” i – jak powiedzieliśmy – intelektualnie upośledzonym światopoglądem, na ogół nie zdają sobie sprawy z tego faktu, że światopogląd ów nieustannie traci nie tylko swoją teoretyczną i moralną rację, ale po prostu swoje „pokrycie” w zasobach naturalnych i energetycznych Natury (Gai) oraz na przyzwoleniu intelektualnym, moralnym i humanistycznym ludzi głęboko refleksyjnych i prawdziwie zatroskanych bliższą i dalszą przyszłością człowieka i najlepszych jego osiągnięć kulturowych i cywilizacyjnych.

Niektórzy krytyczni analitycy i wnikliwi obserwatorzy świata współczesnego – aktualnych stosunków społecznych i międzyludzkich – za bardzo niebezpieczne z punktu widzenia prawidłowego rozwoju osobowego i duchowego człowieka współczesnego uznają m.in. – i trudno odmówić im racji – z reguły nieudane próby, dokonywane zwłaszcza przez młodzież, transferu (transpozycji) „świata cyfrowego” (komputerowego, internetowego) na „świat nie cyfrowy” (outline) czyli rzeczywisty.

Większość łatwych realizacyjnie modeli życia, myślenia i zachowania „świata cyfrowego” z oczywistych względów nie przystaje do twardych ich „odpowiedników” po stronie świata „pozacyfrowego”, rzeczywistego i z reguły wymaga wielkiego wysiłku i trudu, i – oczywiście – nie stwarza dogodnego pola dla urzeczywistnienia nierealistycznych, wirtualnych a zarazem uproszczonych propozycji „sztuki życia” i „bycia – w – świecie”. W gruncie rzeczy osłabiają one samoidentyfikację, jednostkowe samostanowienie osobowości, autonomii i tożsamości wewnętrznej, poczucie zaufania do innych i osobistej wiarygodności, odpowiedzialności i społeczności, solidarności i zaufania, szacunku i godności – niezbędnych warunków kształtowania odpowiednio silnej i zintegrowanej osobowości, bogatszej duchowości, a zarazem głównych filarów życia zbiorowego[45]

Jedyne wyjście?

Zatem nieuchronnie nasuwa się pytanie: jakie jest wyjście z tej – ogólnie mówiąc – regresywnej sytuacji antropologicznej? Wszystko wskazuje na to, że wyjście jest tylko jedno – a mianowicie zmiana albo gruntowna naprawa systemu społeczno-ekonomicznego, który te sytuacje generuje i nieustannie pogłębia – ze wszystkimi negatywnymi i destrukcyjnymi skutkami; który w masowej skali, bezpośrednio lub pośrednio, wpływa na postępującą regresję w sferze ludzkiej mentalności, duchowości, zachowaniowości i egzystencjalnej kreatywności.

Ta zmiana czy radykalna reforma jest – wbrew pozorom i ukształtowanym w ostatnich stuleciach nawykom i stereotypom myślowym – bezalternatywnie niezbędna i konieczna, jeśli narastająca regresja człowieczeństwa ma być skutecznie powstrzymana, albo przynajmniej znacząco pomniejszona.

Jednakże taka systemowa, społeczno-cywilizacyjna zmiana jest, rzecz jasna, niezmiernie trudna i nie wiadomo, czy w ogóle już/jeszcze możliwa.

Nie można na razie dostrzec odpowiednio dużych sił społecznych, politycznych i ideologicznych, mogących dokonać tego, przewrotu dziejowego. Nie widać też jakiejś większej determinacji i ideowej inspiracji w sprawie jego urzeczywistnienia, chyba że zadecyduje o tym splot jakichś wielkich i niespodziewanych wydarzeń społecznych czy totalnych kryzysów ekonomicznych lub jakichś nagłych, niewyobrażalnych dziś załamań cywilizacyjnych. Siłą sprawczą mogą być tutaj takie ruchy społeczne, jak ruch „oburzonych” czy ugrupowania antyglobalistów lub podobne im „ruchy przyszłościowe”, które urosną w taką siłę, że rzeczywiście będą one w stanie przeprowadzić ten fundamentalny i – jak się wydaje – konieczny z punktu widzenia perspektywicznego interesu człowieka – rewolucyjny lub ewolucyjny zwrot w aktualnych i znacznie obecnie zaburzonych trendach rozwojowych gatunku ludzkiego[46].

Nie wypowiadając, z oczywistych względów, żadnego określonego sądu czy choćby przypuszczenia dotyczącego takiej – z natury rzeczy nieprzewidywalnej a nawet niezupełnie wyobrażalnej – przemiany cywilizacyjnej; przemiany o zasadniczych konsekwencjach dla prawidłowego i niezagrożonego rozwoju istoty ludzkiej, można już jednak – jak sądzę – formułować dość uprawnioną tezę, że poruszone tu zagadnienie coraz wyraźniej staje się wielkim wyzwaniem dla światłych i odpowiedzialnych elit intelektualnych i ideowych świata współczesnego. Na obecne elity polityczne, finansowe, medialne; elity władzy, wpływów i posiadania nie ma tu, w większości przypadków, oraz z dobrze znanych względów, co liczyć.

[…]

Przykłady cywilizacyjnie warunkowanych zmian biologicznych, psychicznych i zachowaniowych człowieka współczesnego

Najbardziej typowym, cywilizacyjnie warunkowanym i stale poszerzającym się rodzajem zmian fizycznych i psychicznych, jest zespół przemian nazwanych przez amerykańskiego badacza Lorenza Altmana mianem dekompozycji osoby ludzkiej[7]. Chodzi o różnorodne zmiany cielesne, organiczne, fizjologiczne, a w konsekwencji też i psychiczne, powstałe wskutek ingerencji medycznej, farmakologicznej i technicznej w ludzki organizm, mózg, układ neurologiczny, a nawet w genotyp; ingerencji poprzez przeszczepy, transplantacje, wymianę narządów i tkanek, manipulację genami, w lżejszej zaś formie interwencji – poprzez dawkowanie leków psychotropowych, uśmierzających ból, uspokajających, czy choćby poprzez intensywne ćwiczenia na siłowni, solaria, aerobik itp.

Wszystkie te zabiegi bardziej lub mniej zmieniają człowieka: od „poprawiania” urody i doskonalenia sprawności fizycznych i umysłowych do zasadniczej zmiany tożsamości jednostek ludzkich; od zażegnywania choroby i przywracania zdrowia do znacznego wzmocnienia ogólnej funkcjonalności organizmu i psychiki; od stopniowych ilościowych zmian psychofizycznych do znaczącej, jakościowej przemiany całego ludzkiego humanum.

Zasadnicza, jakościowa przemiana człowieka jako takiego; powstała w wyniku określonych technologicznych, medycznych, farmakologicznych i chemicznych interwencji w ludzki system psychofizyczny, określona jest właśnie jako dekompozycja organizmu i dekompozycja życia osoby ludzkiej lub – po prostu jako dekonstrukcja lub destrukcja człowieka[8].

Różne są – jak już wspomniano – przejawy i skutki tych wywołanych celową interwencją zaburzeń organizmu, systemu nerwowego i psychiczności ludzkiej: pozytywne i negatywne – te ostatnie zdają się przeważać. W nich chodzi – w zależności od takich czy innych sytuacji i okoliczności – o zwyczajne „wytrącanie człowieka z równowagi”, „rozkojarzenie”, „przesilenie nerwowe”, „rozstrojenie” jego psychiki, „wprowadzenie” w stan dyskomfortu życiowego, irytacji, niekiedy też agresji. Niemniej istotne jest też „wprawianie” go w stan większego lub mniejszego zamętu umysłowego i dezorientacji, w słabszą lub silniejszą frustrację, w mniej lub bardziej dotkliwą nerwicę, o „popadanie” w takie czy inne choroby cywilizacyjno-somatyczne i psychiczne itp.

W kulminacji tego, jak widać, bardzo złożonego i zróżnicowanego, a generalnie destrukcyjnego procesu, dochodzić może do przemiany radykalnej, a mianowicie do poważnego „demontażu” umysłu ludzkiego, zasadniczej zmiany lub destrukcji całej mentalności i tożsamości indywidualnej.

Możliwości tej zasadniczej przemiany człowieka zarysowują się coraz wyraziściej. Tak oto pisze o tej kwestii jeden z czołowych współczesnych badaczy amerykańskich:

„Już nieodległy jest dzień – kiedy będzie można w ludzkim organizmie wymienić u niego dowolny narząd, czy dowolną tkankę. Ale skoro tak, to rodzi się oczywiście pytanie – czy po tak totalnej wymianie narządów u człowieka – to jeszcze ten sam człowiek, czy może człowiek już odmieniony? Nie tylko biologicznie, ale i psychicznie?”[9] (podkr. J. Sz.)

Odpowiedzi na to pytanie są u większości badaczy jednoznaczne. „Jest sprawą bezsporną – pisze jeden z nich – że człowiek, u którego dokonano znacznej ingerencji w organizmie traci swoją tożsamość – tak w sferze biologicznej, jak i psychicznej”10. Jest też rzeczą bezsporną, że na ogół zachodzi szersza zależność, a mianowicie to, iż określone zmiany psychosomatyczne wpływają bezpośrednio czy pośrednio, od razu czy w czasie późniejszym na pewne zmiany w sferze mentalności i duchowości człowieka, a nawet w sferze człowieczeństwa. Skala przemian w organizmie, w którym dokonano wymiany kilku narządów, tkanek, bądź organów nazywana jest – jak wspomniano – „dekompozycją osoby ludzkiej”. Warto podkreślić, że różne postacie i przejawy tej głębokiej strukturalnej przemiany człowieka powstają nie tylko pod wpływem szerokich interwencji transplantacyjno-chirurgicznych czy wskutek poważnych ingerencji technologii molekularnej w genotyp człowieka, albo też w wyniku zbytniego nasycenia ludzkiego ciała środkami chemicznymi lub radioaktywnymi i promieniowaniem krótkofalowym, ale także pod wpływem różnorakich czynników pozamedycznych i pozafizycznych, czyli społecznych, kulturowych, technicznych. Na przykład pod wpływem generowanego cywilizacyjnie coraz większego pośpiechu życiowego, konsumpcjonizmu, technizacji życia i działań, natłoku informacji, algorytmizacji i cyfryzacji ludzkiego umysłu, rosnącej dominacji „rozumu cyfrowego” (digital reason) nad rozumem naturalnym „rozumem teoretycznym” i „rozumem serca”, alienacji społecznej i technicznej, czy niemal zupełnego upadku życia wspólnotowego itp.[11]. Z połączenia tych dwóch strumieni radykalnej presji na człowieka: medycznego, chemicznego i technologiczno-bio-molekularnego – z jednej strony i społeczno-cywilizacyjnego i kulturowego – z drugiej, dokonuje się – w każdym razie dokonać się może – integralna dekompozycja osoby ludzkiej, która nieuchronnie prowadzi – prowadzić może – do jakościowej odmiany człowieka.

Tu nasuwa się pytanie bodaj najważniejsze: czy bardziej lub mniej totalnie osobowościowo i tożsamościowo „zdekomponowany” człowiek „wpisuje” się swoimi cechami w proces dziedziczenia biologicznego, psychicznego i kulturowego? Innymi słowy, czy „wchodzi” on ze swoją gruntownie zdeformowaną i zasadniczo odmienioną strukturą homokreatywną w dalszy tok ewolucji biologicznej, psychicznej i kulturowej swego gatunku, znacząco wpływając na jej dalszy kierunek i przyszły charakter, przyczyniając się do zaburzenia, zahamowania, a być może nawet do regresywnych tendencji tego humano-ewolucyjnego procesu?

Jeśli odpowiedź na to pytanie mogłaby być pozytywna – a wiele danych na to wskazuje – oznaczać to będzie, że nadszedł niestety czas na coraz bardziej pesymistyczne zapatrywanie się na pomyślny i harmonijny rozwój gatunku ludzkiego, na zachowanie przezeń dotychczasowej tożsamości homo sapiens i podstawowych elementów jego człowieczeństwa.

Inne zmiany

Są też inne zespoły zmian fizycznych i psychicznych nasilające się u człowieka cywilizacji współczesnej, które mają istotny, w tym mniej lub bardziej negatywny, wpływ na jego ogólną kondycję i które prawdopodobnie rzutować będą na kondycję fizyczną i psychiczną późniejszych pokoleń. Należy do nich m.in. zespół zmian anatomicznych zwanych zmianami ePokura. Oznacza się nim w zakresie ortopedycznych badań tego charakterystycznego i całkowicie nowego zjawiska, taki rodzaj niekorzystnych zmian fizycznych (cielesnych) człowieka, który powstaje pod wpływem oddziaływania na organizm współczesnych urządzeń elektronicznych, takich m.in., jak komputery, smartfony, telefony komórkowe itp. Rozpoznawanymi przejawami owych zmian są m.in.: tępy ból stawów, ostry ból pleców, szyi i ramion, brak gibkości, przygnębienie, ograniczona ruchomość nadgarstka, pokrzywiona postawa fizyczna, zmieniony chód, odmienne komunikowanie się ludzkiego ciała z otoczeniem, głębokie uzależnienie się od użytkowych urządzeń elektronicznych, zawiązywanie się nowych, urządzeniami elektronicznymi wyznaczanych, nawyków bytowania codziennego itp. Są to, ogólnie rzecz biorąc, poważne deformacje i dolegliwości ludzkiego ciała oraz wyostrzone przejawy zbytniego ujednostronnienia stylu życia przeciętnego człowieka. Utrwalanie ich i pogłębianie prowadzić może – przestrzegają badacze i znawcy tego negatywnego zjawiska – m.in. do degeneracji dysków kręgosłupa, niedorozwoju mięśni, uszkodzenia nerwów i do innych przypadków „psucia ciała”. Zaś – w sferze przyzwyczajeń i nawyków – do zachwiania prawidłowego i harmonijnego, umożliwiającego właściwy rozwój osobowy i mentalny trybu życia jednostki ludzkiej; do swoistego kalectwa cielesnego i umysłowego, nie mówiąc już o ewidentnej „kradzieży” zdrowia i cech dobrej kondycji fizyczno-psychicznej.

Obecna w wyrafinowanych urządzeniach elektronicznych nowoczesna technologia zagraża o wiele bardziej człowiekowi niż wcześniejsze rozwiązania techniczne – jest tak m.in. dlatego, że jest ona atrakcyjna, „uwodzicielska”, „delikatna”, powszechnie użyteczna.

Człowiek nie może i nie chce uwolnić się od niej – mimo że często czyni to go właśnie swoistym kaleką cielesnym i umysłowym.

„Właśnie odkrywamy – pisze znawca tego zagadnienia – że technologia zagraża nam nie tylko wtedy, gdy miota żelazem, bucha parą i ocieka smarem. Zaczyna do nas docierać, że ta niemal inteligentna, czysta, cichutka i uwodzicielska postać, którą przybrały maszyny, może być nawet bardziej złowroga od jej prymitywnej, niechlujnej i hałaśliwej prababki z epoki pierwszych lokomotyw. Bo i ona potrafi zrobić z  człowieka kalekę, lecz mało kto potrafi się od niej uwolnić. A co gorsza – mało kto chce. Nastolatki z czasów Williama Dodda nienawidziły maszyn. Dzisiejsi nie wyobrażają sobie bez nich życia. Choćby ich miało nawet pokręcić”[12]. Tak więc można stwierdzić, że człowiek wszechwładnie opanowany przez wytworzone przez siebie „inteligentne” i atrakcyjne maszyny, a zwłaszcza przez wyrafinowaną i nieodpornie zalotną machinę urządzeń sieci cyfrowej, to człowiek „[…]niosący przez życie cyfrowy krzyż, to męczennik nowoczesności  – pokrzywiona ofiara nałogu, w którym usieciowiona paplanina zastępuje realne życie i kradnie zdrowie”[13] (podkr. – J. Sz.).

[…]

Strumień tych zdecydowanie negatywnych cech i tendencji współczesnego „człowieka-maszyny” tak szybko narasta i przyspiesza swe tempo, że uznaje się go już za proces nieodwracalny i totalnie wyniszczający autentyczne człowieczeństwo, czyli proces degradujący człowieka jako człowieka.

Czytamy: „Możliwe, że rozwój masowej głupoty, infantylizacji, prymitywizmu i symplifikacji jest procesem nieodwracalnym, obiektywnym i nasilającym się w miarę przebiegu ewolucji naszego gatunku i konieczną jej konsekwencją. Możliwe też, że ewolucja społeczna dzięki ludzkiej głupocie weszła już w  fazę obumierania i  zaczęła „ rozwijać” nas ku upadkowi naszego gatunku i  samozagładzie”[22] (podkr. – J. Sz.). Niewiele do tego stwierdzenia można dodać, a co ważniejsze – niewiele można ująć!

[…]

Diagnozę tę przejmująco wymownie i ostrzegawczo wyraża Konrad Lorenz w przedmowie do cytowanej już wcześniej książki, zatytułowanej Regres człowieczeństwa (Der Abbau des Menschlichen, 1983). Czytamy: „W obecnej dobie widoki na przyszłość ludzkości są wyjątkowo smutne. Najprawdopodobniej szybko, aczkolwiek bynajmniej nie bezboleśnie, zginie samobójczo od broni jądrowej. Nawet gdyby to nie nastąpiło, grozi jej powolna śmierć wskutek zatrucia i wszelkich innych zniszczeń środowiska, w jakim i dzięki któremu żyje. Zresztą nawet gdyby potrafiła w porę zahamować swoje ślepe i niewiarygodnie głupie działanie, zagraża jej stopniowy regres wszystkich cech i osiągnięć stanowiąc ych o  jej człowieczeństwie. Wielu myślicieli to dostrzegło, wiele książek zawiera wiedzę o tym, że wyniszczenie środowiska i „dekadencja” kultury idą ze sobą w parze. Jednakże niewielu traktuje regresję tego, co ludzkie jako chorobę, niewielu poszukuje, jak Aldous Huxley, przyczyn choroby i ewentualnych środków zaradczych”[11] (podkr. – J. Sz.).

Zagrożone człowieczeństwo_okładka
Zagrożone człowieczeństwo_okładka

Jan Szmyd, Zagrożone człowieczeństwo. Regresja antropologiczna w świecie ponowoczesnym, Wydawnictwo Naukowe „Śląsk”, 2015


Przypisy:

44 J. L. Sampedro, Nadchodzi lepszy świat, „Gazeta Wyborcza” 21–22 kwietnia 2012, s. 15–16.
45 Więc będzie wojna? Tomasz Kwaśniewski pyta, Profesor Zygmunt Bauman odpowiada, „Gazeta Wyborcza” 15 kwietnia 2012, s. 14–17.
46 K. T. Toeplitz, Dokąd prowadzą nas media, Warszawa 2006; W. Sztumski, Qvo ruis, homo? Środowisko życia, czas, ludzie, Katowice 2008; Z. Bauman, Socjalizm. Utopia w działaniu, tłum. M. Bogdan, Warszawa 2010; J. Szmyd, Odczytywanie współczesności. Perspektywa antropologiczna, etyczna i edukacyjna, Kraków 2011.

***

8 Por. N. Reiter, Deviation of human brain, Baltimore 1999; Th. Mc Ray, Human’s destroyed, New York 2003.
9 T. de Marse, Civilization kollaps, 2003, s. 17.
10 J. Czerny, B. Krzyszpin, Wprowadzenie do cywilizacji XXI wieku, Bytom 2006, s. 82.
11 Por. J. Bańka, Krytyka rozumu cyfrowego…
12 R. Siewiorek, Pokurcz, czyli perfidna zemsta […] Dwa stulecia po rewolucji przemysłowej technologia znów zamienia nas w kaleki. Małego niewolnika maszyn…, „Gazeta Wyborcza”, Magazyn sobota–niedziela 29–30 marca 2014, s. 26.
13 Ibidem.

***

22 W. Sztumski, My zagubieni w świecie. Przyczynek do filozofii środowiska życia jako podstawy enwironmentologii, Katowice 2004, s. 121.

***

11 K. Lorenz, Regres człowieczeństwa…, s. 5.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 136 / (32) 2022

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura

Być może zainteresują Cię również: