Ken Bensinger: Czerwona kartka
Wiele tęgich głów zastanawiało się nad tym, jak to się stało, że mistrzostwa świata w 2022 roku zostaną rozegrane w kraju, który ma niewiele wspólnego z piłką nożną? Dziennikarz śledczy Ken Bensinger odkrywa kulisy afery FIFA, w efekcie której w 2015 roku w Zurychu zatrzymano grupę działaczy, którym zarzucono przyjęcie korzyści finansowych w zamian za oddanie głosów na gospodarzy turniejów.
Doskonała książka na mundialowy czas!
Wydawnictwu SQN dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.
Rozdział 26
Wszystko zaczyna się sypać
Osoba bardziej wstrzemięźliwa finansowo urządziłaby pewnie nieco inny kongres CONCACAF niż ten, który odbył się 16 kwietnia 2015 roku w Atlantis Paradise Island Resort na Bahamach.
Nie było konieczności wynajmowania dziesiątkom pracowników administracyjnych luksusowych pokoi, fundowania lotów prywatnymi odrzutowcami, organizowania licznych nocnych imprez z darmowym alkoholem, a także wynajmowania apartamentów dla siebie, znajomych i członków rodziny, którzy również przylecieli na miejsce na koszt konfederacji.
Tyle że to nie byłoby w stylu Jeffreya Webba.
Prezydent CONCACAF podróżował non stop, bo taki miał już nawyk, przy czym zawsze towarzyszyła mu rosnąca grupa znajomych i doradców. Na Bahamy przyleciał prosto z Kairu, dokąd udał się w towarzystwie Enrique Sanza oraz ich małżonek na kongres Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej (CAF).
To był całkiem przyjemny zjazd, ale impreza organizowana przez CONCACAF miała być niezapomniana. Webb chciał pokazać całemu światu – a w szczególności Seppowi Blatterowi – jakie postępy zrobiła konfederacja, odkąd przed trzema laty jej nowy prezydent zastąpił Jacka Warnera. Atlantis, nieźle wybrany, ale w sumie bardzo ostentacyjny kurort, został dosłownie zalany przez pracowników konfederacji w jednolitych strojach służbowych. Na wielkim telebimie wyświetlano filmiki prezentujące największe dokonania Webba.
Blatter przyjechał na miejsce 15 kwietnia. Wysiadł z mercedesa prowadzonego przez szofera. Miał na sobie sportową marynarkę i białą koszulę, wyglądał na nieco zmęczonego – 79-letni prezydent FIFA mocno angażował się właśnie w kampanię wyborczą, więc od kilku miesięcy pojawiał się na niemal wszystkich wydarzeniach i imprezach FIFA. Zjazd na Karaibach był jednak wyjątkowy.
Region ten stanowił jego polityczne zaplecze, odkąd w 1998 roku Jack Warner poparł jego pierwszą kampanię. Pod tym względem Webb został godnym następcą Warnera. Tak naprawdę Webb i Blatter wspierali się już od kilkunastu lat.
W 2002 roku, gdy Webb miał dopiero 37 lat i w kręgach piłkarskich był postacią w zasadzie anonimową, bronił Blattera przed oskarżeniami o korupcję, formułowanymi przez sekretarza generalnego FIFA i licznych członków Komitetu Wykonawczego tej organizacji.
Podczas kongresu FIFA w Grand Hilton Seoul Blatter odmówił prawa głosu przedstawicielom 15 różnych krajów członkowskich, w tym Somalii, Holandii i Anglii. Za to kiedy zgłosił się Webb, dostał mikrofon. Wyszedł przed zgromadzone audytorium i stwierdził, że jako bankier ocenia finanse FIFA bardzo pozytywnie i nie rozumie, o co cały ten szum. „FIFA to rodzina – stwierdził. – A rodzina powinna trzymać się razem” [1].
Za to wystąpienie został nagrodzony swoim pierwszym stanowiskiem w FIFA. Otrzymał wtedy nominację na zastępcę dyrektora Komitetu ds. Audytu Wewnętrznego. Dwa lata później FIFA zobowiązała się przekazać 2,2 miliona dolarów na budowę Centre of Excellence na Kajmanach. W 2009 roku Blatter w towarzystwie Warnera odwiedzili Webba w jego domu, by uczcić inaugurację małego biura wybudowanego z części tych środków. Większość pieniędzy została przelana na rachunek lokalnej federacji piłkarskiej i nie wiadomo, co się z nimi stało. Webb, który nazywał Blattera „ojcem naszej piłkarskiej rodziny”, wydał uroczyste przyjęcie na jego cześć [2].
W 2013 roku Blatter nominował Webba na stanowisko przewodniczącego nowego zespołu zadaniowego ds. zwalczania dyskryminacji i rasizmu. W październiku oświadczył, że „w niedalekiej przyszłości” FIFA może mieć nowego prezydenta i że „być może będzie nim Jeffrey Webb” [3]. Te prorocze słowa istotnie umocniły pozycję Webba.
Teraz, na Bahamach, nadeszła kolej Webba, by pomóc Blatterowi. W związku z tym w trakcie kongresu Webb wygłaszał tak zwane „wystąpienia polityczne”, tym samym uniemożliwiając oficjalne przemowy na forum kongresu kontrkandydatom Blattera, którymi byli książę Ali ibn Husajn z Jordanii, Michael van Praag z Holandii i Luís Figo, znakomity niegdyś portugalski pomocnik. Dokładnie tę samą sztuczkę Warner zastosował w 2002 roku.
Blatter zwrócił się do delegatów z następującym przekazem: „Webb jest moim współpracownikiem, przyjacielem i bratem”. Następnie po raz kolejny zasugerował, że widzi w nim swojego następcę. „To urodzony zwycięzca, obserwujmy uważnie, jak będzie rozwijać się jego kariera” [4].
Jeśli chodzi natomiast o samego Webba, dla niego gwoździem programu były wybory, w ramach których delegaci federacji krajów członkowskich zadecydowali, że zostanie on prezydentem CONCACAF na drugą kadencję. To była tylko formalność, bo Webb znów kandydował w pojedynkę, ale i tak potraktował wynik głosowania jak swoje wielkie zwycięstwo.
„CONCACAF jest dzisiaj zjednoczona wokół jednej wizji bardziej niż kiedykolwiek wcześniej”, powiedział w swoim wystąpieniu. Miał oczywiście na myśli własną wizję. Zaiste można było odnieść wrażenie, że cały kongres został zaplanowany i zorganizowany w taki sposób, aby roztoczyć wokół Webba jeszcze większą aurę wpływowości.
Uczestnicy, w tym duża spółka prasowa, zostali zalani materiałami pełnymi radosnych doniesień na temat działań podejmowanych przez konfederację, jej udanych reform oraz ambitnych planów na przyszłość. Enrique Sanz – blady i wycieńczony, a ponadto na skutek przebytej chemioterapii przystrzyżony krótko przy skórze – oświadczył, że nadwyżka budżetowa konfederacji na ten rok podatkowy wyniesie 1,1 miliona dolarów. Informacja ta wywołała na sali westchnienie uznania.
Problem w tym, że ta kwota – podobnie jak wiele innych doniesień o tym, co dzieje się w konfederacji – była kłamstwem.
Gdy kilka tygodni wcześniej dział finansowy CONCACAF wykonał niezbędne obliczenia, okazało się, że konfederacja poniesie stratę w prognozowanej wysokości 6,5 miliona dolarów [5]. W dużej mierze wynikało to z rozdętych kosztów marketingu i podróży.
Webb, który początkowo z wielkim rozgłosem odmówił pobierania wynagrodzenia, później – już po cichu – zaczął wypłacać sobie pensję w wysokości dwóch milionów dolarów rocznie [6]. Do tego potrafił wydawać na międzynarodowe wyjazdy nawet po 100 tysięcy dolarów naraz. W towarzystwie przyjaciół rozbijał się po świecie prywatnymi odrzutowcami czarterowanymi przez biuro podróży, które wypłacało mu łapówki w zamian za to, by móc obsługiwać CONCACAF.
Początkowo kongres miał się odbyć na Kajmanach, ale został przesunięty na Bahamy. Zmiana ta wygenerowała wysokie koszty, choć decyzja ta doczekała się jakiegokolwiek uzasadnienia. Nieoficjalnie wynikało to z faktu, że Webb nie pojawił się na ojczystych Kajmanach od sierpnia minionego roku, kiedy to aresztowano Canovera Watsona. I nie miał najmniejszego zamiaru tam wracać.
W listopadzie 2014 roku Watsonowi oficjalnie postawiono zarzuty korupcji, prania brudnych pieniędzy i oszustwa. Teraz oczekiwał na proces. Pewnego razu Webb wysłał do George Town żonę, by załatwiła tam kilka spraw, ale policja od razu zabrała ją na przesłuchanie. Od tamtej pory Webb żył w nieustannym strachu, że śledztwo przeciwko Watsonowi, jego najlepszemu przyjacielowi, zostanie rozszerzone również na niego. W związku z tym polecił unikać Kajmanów również Costasowi Takkasowi.
Podczas kongresu na Bahamach Webbowi na każdym kroku towarzyszyło trzech postawnych ochroniarzy, którzy nie dopuszczali nikogo do prezydenta. Zwykle lubił kamery, teraz jednak unikał dziennikarzy i nie zgadzał się na wywiady.
Dostał prawdziwej paranoi, próbował się izolować, ale dzielnie robił dobrą minę do złej gry, budując wokół siebie aurę przyszłego prezydenta FIFA. W coraz większym stopniu były to jednak działania na pokaz. Zawarł potajemne umowy z kilkunastoma dostawcami, którzy odpalali mu część wartości zamówienia, oczywiście kosztem konfederacji. W rezultacie rezerwy gotówkowe organizacji szybko się kurczyły.
Turniej Copa América Centenario z pewnością przyniósłby duże przychody, ale było to wydarzenie jednorazowe, które mogło być warte co najmniej pięć milionów dolarów więcej, gdyby nie zachłanność Webba. Gryzipiórki z działu finansowego zaczęły coraz częściej wspominać o możliwej niewypłacalności CONCACAF.
Mimo to Webb nie miał problemów z wydaniem kolejnego przyjęcia na swoją cześć. Po zakończeniu kongresu w Atlantis uczestnicy bawili się jeszcze przez całą noc. DJ nie przestawał grać, a alkohol lał się strumieniami. Pracownicy CONCACAF szeptali między sobą, że przyjęcie kosztowało 70 tysięcy dolarów.
***
Ken Bensinger, Czerwona kartka, Wydawnictwo SQN, 2022
Wśród setek działaczy piłkarskich, szefów agencji marketingu sportowego, pracowników, ludzi z cateringu, sportowców, żon, dziewczyn i innych przedstawicieli piłkarskiego światka, którzy zebrali się w kurorcie Atlantis, wyróżniała się jedna osoba – agent FBI Jared Randall.
Kongres CONCACAF stanowił ostatnią szansę przeprowadzenia potajemnych nagrań większej liczby działaczy, ponieważ za nieco ponad miesiąc planowano akcję zatrzymań w Zurychu. Wtedy cały świat miał się dowiedzieć o działaniach prowadzonych przez służby federalne, więc nakłanianie ludzi do otwartego opowiadania o nielegalnych czynach musiało stać się znacznie trudniejsze.
Właśnie z tego powodu Randall postanowił przygotować operację na Bahamach. W porównaniu z wcześniejszymi tego typu akcjami, choćby jak tą w Londynie w 2012 roku, plany były mniej szczegółowe, a Randall w większym stopniu postawił na improwizację.
[1] A. Jennings, Foul!, dz. cyt., s. 224.
[2] B. Melbourne, When FIFA Came to Cayman Islands, „Cayman Net News”, 16 czerwca 2009.
[3] R.C. Woolard, CONCACAF Chief Rules Out Bid for FIFA Job, Agence France Presse, 22 października 2013.
[4] S. Williams, Blatter Endorses Webb for Second Term as CONCACAF Boss, „Jama- ica Observer”, 18 kwietnia 2015.
[5] List Samira Gandhiego z Sidley Austin do Fabrice’a Baly’ego, prezydenta St. Mar- tin Football Association, z 5 stycznia 2016 roku.
[6] T. Panja, D. Voreacos, Can One of the Dirtiest Corners of Global Soccer Clean Up Its Own Act?
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Polityka # Świat Forum Geopolityczne