fbpx

Lubisz masło? Poczytaj o PFAS – tajemniczych „wiecznych chemikaliach”

masło w opakowaniu
Obraz congerdesign z Pixabay

Klaudia Urban

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 188 (32) / 2023

W lipcu 2023 roku opinię publiczną w USA poruszyły doniesienia informujące o zawartości bardzo niebezpiecznych związków w opakowaniach na masło. Mowa o PFAS (związkach per- i polifluoroalkilowych), które ze względu na swoją niezwykle długą żywotność w organizmach i środowisku nazywa się „wiecznymi chemikaliami”. W naturalny sposób sprawa może budzić też obawy Polek i Polaków.

Tymczasem, bliżej nas, Unia Europejska może pod naciskiem przemysłu chemicznego znacznie złagodzić zamiary ograniczenia stosowania substancji niebezpiecznych dla zdrowia i środowiska.

PFAS w natarciu

Czym są te związki? European Chemicals Agency (ECHA) informuje, że PFAS to obszerna rodzina obejmująca tysiące syntetycznych związków chemicznych. Są one powszechnie stosowane w różnych obszarach życia, a także w rozmaitych gałęziach produkcji. Używa się ich między innymi w kosmetykach, tekstyliach i niciach dentystycznych.

ECHA wyjaśnia również, że wszystkie takie związki zawierają wiązania węgiel-fluor. Są to jedne z najsilniejszych wiązań spotykanych w chemii organicznej. Oznacza to, że PFAS są wyjątkowo odporne na rozkład – także po przedostaniu się do komponentów przyrody.

Ponadto większość związków PFAS z łatwością przemieszcza się w środowisku, pokonując przy tym znaczne odległości od miejsca ich uwolnienia. ECHA wskazuje, że często obserwuje się zanieczyszczenie wód gruntowych, wód powierzchniowych i gleby związkami PFAS.

Oczyszczanie obciążonych nimi obszarów jest trudne technicznie, a także kosztowne. Jeśli związki nadal będą uwalniane, będzie to jednoznaczne z ich dalszym gromadzeniem się w środowisku, wodzie pitnej i żywności.

Mamavation, blog skierowany głównie do matek, chcących żyć w duchu ekologii, ze skupieniem na zdrowiu, we współpracy z organizacją Environmental Health News opublikowała badanie konsumenckie, z którego wynika, że wśród opakowań na masło dwudziestu dwóch marek aż w ośmiu znanych markach znaleziono oznaki zawartości PFAS.

Przebadano 32 opakowania, z czego dokładnie w połowie z nich wykazano obecność tych niebezpiecznych związków. Laboratorium Mamavation znalazło oznaki „wiecznych chemikaliów” PFAS w popularnych opakowaniach masła. Okazało się to po wysłaniu 32 takich opakowań do certyfikowanego laboratorium. Konkretnie wykryto je w:

  • HEB Organic Solone SweetCreamButter
  • Kate’sSaltedPure& Simple Sea Salt Butter
  • KerrygoldPureIrishButterUnsoltedWrapper
  • KerrygoldPureIrishButterSaltedWrapper
  • KerrygoldUnsoltedPureIrishButter Paper Wrapper
  • Kirkland Grass-fed Solone ButterWrapper
  • Maple Hill Organic 100% GrassfedGrassfed Masło niesolone
  • MiyokosEuropean Style Hodowane wegańskie masło z nutą soli morskiej
  • Organic Valley SweetCream Solone ButterWrapping
  • Opakowanie WegmansOrganicUnsoltedSweetCreamButter

Co prawda, badania przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych. Jak można się domyślać, nie świadczy to jednak o tym, że Polacy kupujący rodzime masło, nie mają się czego obawiać

Skutki zdrowotne i środowiskowe są fatalne

Związki PFAS wpływają na zdrowie i środowisko wyjątkowo negatywnie. Szczególnie zagrażają dzieciom i kobietom w ciąży. Wśród najistotniejszych, niesionych przez nie zagrożeń zdrowotnych, wymienia się:

  • obniżenie odporności,
  • zwiększenie ryzyka raka jąder oraz nerek,
  • choroby sercowo-naczyniowe,
  • podwyższenie cholesterolu,
  • obniżenie płodności,
  • u dzieci zwiększenie ryzyka alergii, astmy, wpływ na wzrost i możliwość uczenia się.

Linda S. Birnbaum, emerytowana naukowczyni i była dyrektorka Narodowego Instytutu Nauk o Zdrowiu Środowiskowym i Narodowego Programu Toksykologii oraz adiunktka na Duke University, North Carolina University i Yale University, powiedziała: – To rozczarowujące, gdy widzę oznaki PFAS w opakowaniach masła. Aby chronić społeczeństwo, PFAS nie powinien znajdować się w opakowaniach żywności, takich jak opakowania masła. Jest to ważna kwestia, którą należy zająć się w przyszłości, aby chronić kobiety w ciąży i dzieci przed potencjalnymi pułapkami PFAS. Zdecydowanie zalecam, aby branża rozwiązała ten problem tak szybko, jak to możliwe.

Dodatkowo związki PFAS obciążają środowisko. Tak samo w nim, jak i w naszych organizmach, są niezwykle trwałe. Zagrażają wodzie, glebie oraz rolnictwu.

„Nie dość, że sama produkcja masła (jako część przemysłu mleczarskiego) jest fatalna dla środowiska i niehumanitarna, samo masło niezbyt korzystne dla zdrowia, opakowania nie poddają się recyklingowi i w bonusie dają toksyczne, wieczne chemikalia” – tak wyniki badań, które udostępniono na jednej z grup na Facebooku, skomentował Tomasz Wojciechowski – inż. chemik, mający doktorat w dyscyplinie ochrona i kształtowanie środowiska, prezes zarządu, członek i przewodniczący rad nadzorczych, koordynator i członek Rady Programowej Instytutu Gospodarki o Obiegu Zamkniętym.

Zapytaliśmy Tomasza Wojciechowskiego, co jeszcze sądzi o wynikach badań opakowań na masło.

Obecność PFAS jest skutkiem ubocznym produkcji opakowań

Jak wyjaśnia Wojciechowski, związki per- i polifluoroalkilowe (PFAS) to obszerna rodzina obejmująca tysiące syntetycznych związków chemicznych: – PFAS są szeroko stosowane, ponieważ mają unikalne i pożądane właściwości. Na przykład są stabilne w wysokich temperaturach. Wiele z nich to również środki powierzchniowo czynne i są stosowane jako impregnaty chroniące przed wodą i tłuszczem – wylicza.

– PFAS były stosowane do powlekania opakowań miękkich do masła (tzw. papierowych), by nie nasiąkały one tłuszczem i nie przeciekały. Pudełka polipropylenowe lub polistyrenowe do masła nie potrzebują takiej formy ochrony – mogą (ale nie muszą) być wolne od PFAS – mówi Wojciechowski. – Niekiedy substancje zawierające PFAS są stosowane w produkcji opakowań jako smary lub środki poprawiające rozdział produktu od formy – dodaje specjalista.

– Mamy jeden konkretny produkt, który ma tylko tę cechę, że jest totalnie powszechny. Substancje, które się do niego przedostają, mają zupełnie inny cel, niż bycie toksycznymi. One mają cel bardzo utylitarny – zwiększają wydajność procesów mechanicznych, technicznych, na różnych etapach produkcji. To, że one się przedostają do opakowań, jest efektem i zjawiskiem niepożądanym. Przemysł kupujący te substancje, mające za zadanie np. obniżenie tarcia w pewnych procesach, zmniejszanie zdolności rdzewienia itd. też traci, kiedy musi ciągle kupować nowe produkty i ma wypływy tych substancji. Inna sprawa to fakt, że przemysł jest w zasadzie ich jedynym beneficjentem – mówi w rozmowie z redakcją.

Jak dodaje, stosuje się je, ponieważ przemysł chemiczny wynajduje nowe, skuteczniejsze, tańsze, a niesprawdzone pod tym względem substancje – znajdują więc swoją lukę rynkową. Podmioty obsługujące instalacje (choćby te do produkcji opakowań masła) szukają tańszych zamienników tego, co wykorzystują. – Jeżeli nie ma wymagań dotyczących jakichś certyfikatów bezpieczeństwa, to podmiot będzie cały czas obniżał koszty – mówi Wojciechowski.

Brak odpowiedzialnych?

Pytanie, po czyjej stronie ma spoczywać odpowiedzialność. – Okazuje się, że ta odpowiedzialność gdzieś znikła. (…) Po części na te pytania odpowiada Rozporządzenie REACH, które każe nowe substancje chemiczne poddawać pewnym procedurom badawczym, co też niekoniecznie zawsze się udaje.

Niedawno jednak „The Guardian” poinformował, że Komisja Europejska może ulec naciskom lobbystów i złagodzić wymogi dotyczące substancji szkodliwych oraz niebezpiecznych. Przemysł chemiczny i europejska prawica postuluje odstąpienie od projektu zdelegalizowania kilku tysięcy takich substancji.

„Oczekiwano, że w związku z aktualizacją unijnego rozporządzenia REACH we wszystkich produktach przeznaczonych do sprzedaży zostanie zakazane stosowanie od 7 000 do 12 000 substancji niebezpiecznych, w tym wielu »nieśmiertelnych chemikaliów« – lub substancji per- i polifluoroalkilowych (PFAS) – które gromadzą się w przyrodzie i organizmach ludzkich i zostały powiązane z różnymi chorobami hormonalnymi, rozrodczymi i rakotwórczymi” – podaje „The Guardian”.

Autor publikacji dodaje: „W projekcie analizy oszacowano, że oszczędności zdrowotne wynikające z zakazu stosowania chemikaliów dziesięciokrotnie przeważyłyby koszty ponoszone przez branżę. Zmniejszone opłaty za leczenie chorób, takich jak rak i otyłość, wyniosłyby 11–31 mld EUR (9,4–26,5 mld GBP) rocznie, podczas gdy koszty dostosowawcze dla przedsiębiorstw wyniosłyby od 0,9 do 2,7 mld euro rocznie”.

Tak więc nawet unijne podwórko może nie ułatwić nam podejmowania zdrowych, odpowiedzialnych wyborów konsumenckich. A masło, za sprawą wielu czynników, wciąż jest jednym z najczęściej wybieranych produktów spożywczych, które znajdziemy w sklepowym koszyku naszego przeciętnego rodaka.

– Ten mechanizm marketingowy i mainstream wskazujący daną ścieżkę obejmuje naprawdę wiele podmiotów oraz elementów: sposób, w jaki działają sieci handlowe, kreowanie cen poszczególnych produktów, pokazywanie w programach kulinarnych, że [do potrawy] dodaje się łyżkę masła. Jasno widać, że przechodząc między poszczególnymi elementami, widzimy neoliberalny kapitalizm, czyli ustrój gospodarczo-społeczny, w którym paradygmat zysku jest tym podstawowym – mówi Wojciechowski.

Co można z tym zrobić? – Alternatywą jest albo bardzo dokładne doregulowanie kapitalizmu, co próbuje robić Komisja Europejska i Unia Europejska, albo porzucenie go, czy zmiana paradygmatu zysku w obszarze korporacyjnym, w jakiś rewolucyjny sposób. Czyli np. zmiana kodeksu spółek tak, żeby zarząd nie był nagradzany za osiągnięcie zysku, tylko za element badawczo-rozwojowy – dodaje ekspert.

Następnie pyta retorycznie: – Po co lobby chemiczne wprowadza do obrotu tego typu produkty? Nie dla hobby, nie dla uratowania świata, tylko dla zysku.

W związku z tym, że, jak mówi specjalista, nie opłaca się robić badań lub są one kosztowne, a także z tym, że zawartość „wiecznych chemikaliów” w produkcie zwiększa jego trwałość oraz przynosi oszczędności lub zyski, związki te są i będą stosowane. – A jeżeli zostanie to w jakiś sposób zakazane, to zawsze będzie pytanie, czy nie pojawi się czarny rynek tego typu produktów, bo są one skuteczne, jak np. teflon – dodaje.

Konsumpcjonizm, brak regulacji i refleksji

Do czego prowadzi nadmierne korzystanie z dóbr, które daje nam planeta? – Problemem jest to, że my już tę Ziemię wyeksploatowaliśmy. Powinniśmy to, co najmniej, wyhamować, jeśli nie całkowicie zatrzymać. A najlepiej byłoby wejść w fazę regeneracji, czyli przedsięwziąć działania nie tylko zmniejszające negatywny wpływ na środowisko, a takie, które mają korzystny wpływ na nasze otoczenie – mówi Wojciechowski.

Wtedy niestety będą pojawiać się lękliwe głosy ostrzegające przed tym, że takie aktywności są drogie i nie ma komu za nie zapłacić oraz straszące brakiem ich konsumenckiej akceptacji. – Widać to na sklepowych półkach. Żywność „bio” jest jednak wybierana przez mniejszość. Jest to widoczne też w kooperatywach spożywczych, które tak naprawdę tworzą ten nowoczesny, odpowiedzialny sposób dystrybucji i relacji producent-konsument, ale nie jest to tak wygodne, jak kupienie kilku ugotowanych ziemniaków w foliowym opakowaniu.

Tak naprawdę jesteśmy teraz homo consumentus.

Nasuwa się więc pytanie: jak długo będziemy sobie to robić i dokąd nas to zaprowadzi?

Źródła:
mamavation.com
echa.europa.eu
theguardian.com
euractiv.pl: Komisja Europejska podda się lobbystom i prawicy ws. niebezpiecznych substancji?

Iceland, Liechtenstein, Norawy – Active citizens fund – logo

Projekt „Rady na odpady” finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 188 (32) / 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura # Zdrowie Rady na odpady

Być może zainteresują Cię również: