Mało rowerowa Łódź

Inwestycje rowerowe postrzega się jako realizację żądań wąskiej grupy interesu – rowerzystów – mówi Wojciech Makowski, rzecznik osób niezmotoryzowanych w Łodzi, współpracujący z fundacją INSPRO. Nie bierze się jednak pod uwagę osób, które chętnie przesiadłyby się na rower, gdyby tylko miały po czym jeździć.

Hanna Zdanowska, podpisując Kartę Brukselską, zobowiązała się, do 2020 roku, przenieść 15% ruchu na rowery. Zależy mi, żeby komunikacja rowerowa się rozwijała, żeby to nie był tylko martwy dokument – twierdziła tuż przed podpisaniem Karty. Wywiązanie się z tej deklaracji staje się jednak coraz mniej wykonalne, chociaż patrząc na sukcesy innych Państw – jak najbardziej możliwe.

W 2006 roku, w Sewilli rowerem poruszał się na co dzień mniej niż co setny obywatel, zaś na peryferiach miasta istniało zaledwie 12 kilometrów przeznaczonych dla nich dróg. W 2010 roku ścieżek było aż 122 kilometrów, dzięki czemu z roweru korzystał już co dziesiąty mieszkaniec. Zrezygnowano wówczas z budowania dodatkowych i powiększania już istniejących parkingów. Koszt inwestycji w Sewilli wyniósł 120 mln złotych (30 tysięcy euro), zaś sama trasa W-Z to wydatek rzędu ponad 600 mln.

Już w 2000 roku, aż 20 proc. mieszkańców Łodzi zadeklarowało, że jeżeli nie miałoby żadnych ograniczeń w wyborze środka transportu, wybrałoby właśnie rower. Należy założyć, że co drugi kierowca samochodu chciałby przesiąść się na dwuślad. Wtedy zmiana priorytetów w Łodzi staje się bardziej realna. Na razie jednak nadal pozostajemy w tyle za innymi polskimi miastami.

Autor: Wojciech Makowski
Źródło: Dziennik  Łódzki

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

Lepszy transport Miasto w ruchu

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Lepszy transport

Być może zainteresują Cię również: