Miasto na pastwę losu
Mimo że łodzianie mają możliwość zgłaszania swoich projektów uchwał, to rzadko korzystają z tego przywileju, choć koniecznością jest wyłącznie dobry pomysł i odpowiednia ilość głosów. Pomimo tego, mieszkańcy nie spieszą się do współdecydowania o swoim mieście. Zjawisko to spowodowane jest skomplikowanymi przepisami prawnymi i obostrzeniami – wyjaśnia Maria Jaraszek, współpracownik Instytutu Spraw Obywatelskich, koordynator kampanii „Obywatele decydują”.
W bieżącym roku, do Rady Miasta Łodzi, wpłynęło pięć propozycji obywatelskich projektów. Tylko dwa z nich spełniły wymogi narzucone przez urzędników. Reszta miast wojewódzkich inaczej podchodzi do sprawy.
Mieszkańcy Katowic mogą składać swoje projekty już od przeszło czterech lat. Z początku musiały uzyskać poparcie 2000 osób, teraz wystarczy 500 podpisów. W tym roku zgłoszono już 3 uchwały i wszystkie zostały przyjęte do dalszej realizacji. Gdańszczanie swoje pomysły, poparte przez co najmniej 2 tys. osób, mogą zgłaszać od 2010. W Warszawie zaś obywatele mogą już od 6 lat proponować swoje pomysły ustaw. Zobowiązani są jednak do uzyskania 15 tys. głosów.
Przygotowanie projektu uchwały nie jest takie proste, na jakie wygląda, ponieważ wymaga dobrej znajomością prawa i umiejętności pisania tego typów dokumentów. Obywatele nie otrzymują w tym zakresie żadnej pomocy – twierdzi Maria Jaraszek.
Aby zgłosić projekt do Rady Miasta, należy zebrać podpisy mieszkańców, wraz z numerem PESEL i adresem zamieszkania. Ludzie są podejrzliwi i z trudem przychodzi im ujawnianie tak prywatnych informacji. Często ciężko jest uzbierać potrzebną ilość podpisów, co zniechęca do podejmowania kolejnych działań. Jeśli, mimo wszystko, uda nam się uzbierać wymagany próg poparcia, nadal istnieje możliwość odrzucenia projektu, ponieważ radni podejmują decyzję o odmowie lub przyjęciu uchwały obywatelskiej. To z powodu takich działań mieszkańcy rezygnują z podejmowania jakichkolwiek inicjatyw – dodaje.