Monika Luft
Gdyby była Pani premierem i gdyby znalazła się Pani w wielkiej sali, na spotkaniu z kobietami pracującymi w domu, co by im Pani powiedziała?
Odpowiadam szczerze, choć nie jestem pewna, czy to rzeczywiście na coś się przyda w Państwa kampanii… Przede wszystkim powiedziałabym „dzień dobry”, a później zastanowiłabym się nad rozkładem dnia, liczbą obowiązków i odpowiedzialnością tych kobiet. Myślę, że są to często osoby niedoceniane na co dzień, więc zaraz po „dzień dobry”, wyraziłabym szacunek dla ich pracy.
Jakiej rady udzieliłaby Pani jako premier kobietom: co powinny zrobić, żeby skutecznie załatwić sprawę emerytur czy „pensji” za pracę domowa? Czy maja założyć związek zawodowy, partię, czy coś innego?
Jestem ostatnią osoba, która może doradzać coś w tej sprawie. Nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę członkiem żadnego związku czy partii. Nie mam też wiele do powiedzenia o emeryturach i pensjach. Cenię sobie mój status „wolnego strzelca”, mimo że wiąże się on z ryzykiem i niepewnością jutra. O emeryturze jeszcze nie myślę, na razie nie brakuje mi bowiem pomysłów na życie.
Gdyby miała Pani wybór: czy dokarmiała by Pani dzieci w szkołach czy dofinansowywała matki tych dzieci?
To jest pytanie z gatunku: jajko czy kura? Moim zdaniem, nie ma na nie dobrej odpowiedzi.
Pytania zadała: Karina Caban
Monika Luft – dziennikarka, prezenterka telewizyjna, publicystka, pisarka (m.in. Śmiech iguany, System argentyński).
fot. Piotr Bujnowicz, ze strony www.monikaluft.pl