Felieton , Książka

Musimy trzymać się razem. O książce Michała R. Wiśniewskiego

cyborg i kobieta, Wszyscy jesteśmy cyborgami
fot. Gerd Altmann z Pixabay

Książka Wszyscy jesteśmy cyborgami. Jak internet zmienił Polskę” od samego początku składa obietnicę opowieści o Polsce i o zmianach, jakie zaszły w polskim społeczeństwie pod wpływem internetu. Znajdziemy tutaj przegląd popularnych w pierwszym dwudziestoleciu naszego wieku problemów czy dyskusji nurtujących internet, wątków, które mimo upływu lat wciąż pozostają aktualnymi, a także refleksję na temat nas samych, czyli jego użytkowników. Warto jednak pamiętać, że jeśli czytelnik szuka w niej akademickich analiz zjawiska socjologicznego, jakim jest internet, wspomniana „opowieść o Polsce” może okazać się obietnicą bez pokrycia.

Otrzymujemy bowiem prywatną historię autora i jego zmieniającego się w czasie stosunku do internetu, uzupełnioną o refleksje dotyczące zmian, jakie zaszły zarówno w internecie, jak i w społeczeństwie. Michał Radomir Wiśniewski, rocznik 1979, jako publicysta, pisarz, popularyzator kultury azjatyckiej czy, co tutaj najważniejsze, użytkownik internetu bodaj od samego początku jego istnienia w Polsce, niewątpliwie posiada kompetencje do rzetelnego, wiarygodnego wprowadzenia swoich czytelników w tajniki najmłodszego medium, o którym mowa już w tytule jego książki.

Opowieść snuje się między filmowymi inspiracjami, internetowymi anegdotami, politycznymi komentarzami (autor nie ukrywa swoich sympatii politycznych) i nostalgicznymi wtrętami (z rodzaju „kiedyś to było”, szczególnie w kontekście usenetu[1]). Wbrew pozorom nie jest to książka biograficzna; pisząc o internecie Wiśniewski wie, o czym pisze, a to, co ostatecznie zawarte w książce, stanowi atrakcyjną zachętę do ogólnej refleksji o postępie technologicznym ludzkości prowadzącym ostatecznie, jak można wywnioskować z treści, do ewolucji naszego gatunku.

Człowiek = „cyberpunkowe mięso”

Wszyscy staliśmy się cyborgami – biologicznym organizmem podpiętym do globalnej sieci. W samym tekście myśl ta brzmi następująco: „maszyny są już gotowe, a mięso ciągle nie, wciąż jesteśmy tymi prostymi małpami wyposażonymi w mechanizmy ogarniania najbliższego otoczenia. Nasze zwierzęce dziedzictwo to mechanizm rozpoznawania wzorców i szybkiego reagowania na niebezpieczeństwo – kiedy nie ma czasu na filozofowanie, tylko trzeba uciekać. I nagle musimy patrzeć na cały świat!”.

To prawda, żyjemy bowiem w czasach, w których nie istniejemy bez internetu – on już tu jest i domaga się naszej obecności.

W tym kontekście aż prosi się o aktualizację znaczenia słów Sartre’a o skazaniu na wolność człowieczej (nie)doli. Jesteśmy skazani na internet i to, co z nim zrobimy, zależy wyłącznie od nas.

Ewolucja internetu

Wiśniewski z dużą dawką nostalgii opisuje web 1.0, poprzednika obecnej wersji internetu. Cechowała go elitarność, anonimowość, wszechobowiązująca netykieta, a ówczesne fora usenetu nosiły znamiona „monarchii [kilku administratorów] z elementami demokracji [członkowie forów mający prawo głosu]”. Cechą bodaj najważniejszą była pewność, że po drugiej stronie zawsze znajduje się użytkownik będący żywym człowiekiem.

Później wybuchła rewolucja i nastały czasy współczesnego internetu. Jak pisze Wiśniewski, „świat wszedł w erę internetu 2.0, w którym selekcjonerami i dostawcami treści nie były już tylko portale, odkrywające sieć stare media czy techniczni i okołotechniczni specjaliści, ale wszyscy użytkownicy. Apokalipsa! Kto to widział, żeby każdy mógł ot tak wejść do internetu i pisać, co mu się żywnie podoba?”. Każdy otrzymał możliwość łatwego dostępu do treści, którą mógł sam tworzyć. Upadek internetowych szeryfów (tak zwanych gatekeeperów), czyli ludzi odpowiedzialnych za publikowaną treść, przyniósł nieznaną wcześniej demokratyzację ze wszystkimi jej blaskami i cieniami.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Blaski i cienie internetowego łącza

Jaki jest ten „internet 2.0” – dobry czy zły? Więcej w nim zagrożeń niż szans, a może jest odwrotnie? Dużym atutem publikacji Wiśniewskiego jest krytyczny stosunek do sieci, pozwalający dostrzec w niej zarówno szanse, jak i zagrożenia. Przestrzeń wolności i swobody twórczej, miejsce-azyl od absurdalnego realu („Okazały się one [zachodnie strony internetowe] azylem w czasach narodowych histerii pompowanych przez media, takich jak żałoba po śmierci Jana Pawła II”) jest  dostępna dla każdego z dowolnego miejsca globu. W tej globalnej przestrzeni dostępnej tu i teraz otrzymujemy narzędzie służące ustawicznej edukacji w dowolnej dziedzinie, ale również szansę poznania na przykład miłości swojego życia.

Po drugiej stronie tego cybernetycznego medalu widać jednak wyraźnie, że zamiast bezpośredniego dostępu do faktów użytkownicy gnieżdżą się w zarządzanych przez algorytmy bańkach informacyjnych. Zagrożenia tego typu wynikające między innymi z działalności oligopolu GAFA (czyli firm: Google, Amazon, Facebook, Apple) to jeden z przejawów agresywnego kapitalizmu pochłaniającego coraz więcej informacji o nas („poza Facebookiem wciąż obowiązuje względna anonimowość”) i uświadamiającego nam z tupetem lichwiarza, że w gruncie rzeczy „Internet to Ameryka”. Ponadto, w zalewie treści dochodzących z całego świata w tym samym czasie w ilościach nieprzyswajalnych dla ludzkiego mózgu człowiek, zapewne w reakcji obronnej, staje się podatny na manipulację i ulega pokusom w postaci interpretacji sprowadzających rzeczywistość do kilku zdań prostych składających się na przykład na teorie spiskowe.

Nie da się już opuścić internetu, dlatego też w dobie internetowego szumu, „kiedy rządzi chaos, musimy trzymać się razem”.

Parafrazując klasyka, można rzec, że internet jest prawdopodobnie jednym z najgorszych narzędzi, ale dotychczas nie wymyślono lepszego. „Internet nas połączył, ale tak naprawdę to bardzo płytkie połączenie”, pisze Wiśniewski, by później dodać: „Sieciowe znajomości są fajne, ale ich utrzymanie, polegające na wklepywaniu literek na komunikatorze, pochłania dużo czasu. No i na koniec chciałoby się po prostu iść z kimś żywym na piwo”.

Internet to prawdziwy świat

Możemy się wylogować, ale nie mamy niczego innego – ani innego „internetu”, ani innej rzeczywistości. Najważniejsza myśl przyświecająca książce „Wszyscy jesteśmy cyborgami…” brzmi: „internet to nie wirtualna rzeczywistość, tylko prawdziwy świat”.

Młodzi ludzie, urodzeni już w dobie internetu, traktują to jako oczywisty banał i to z nimi Wiśniewski wiąże największe nadzieje. Trochę im zresztą zazdrości tej swobody, z jaką młodzi podchodzą do internetu, wszak obecni osiemnastolatkowie dorastali, gdy sieci społecznościowe, czaty internetowe i portale przeżywały swój największy rozkwit. Młodość cechuje naiwność, a Wiśniewski zdążył już wyzbyć się swoich młodzieńczych złudzeń: „W dzieciństwie wyobrażałem sobie rok 2000 jako odległą przyszłość, z lotami w kosmos i mówiącymi robotami. Tymczasem w prawdziwym 2000 roku nie wyobrażałem sobie, że za kilkanaście lat będę on-line dwadzieścia cztery godziny na dobę. Co przyniosą kolejne dwie dekady? Ba, co przyniesie przyszły rok?”. Można narzekać na zjawiska trollingu, hejtu, manipulacji treściami, fejków, wulgarnych memów i inne bolączki współczesnego internetu, ale to tylko zjawiska – jedne z wielu.

„Internet będzie się wciąż rozwijać, nie zwijać. Rzeczywistość rozszerzona zatrze kolejne granice”. Globalna sieć to miejsce o wielkim znaczeniu dla przyszłości i, co najważniejsze, miejsce istniejące naprawdę.

Wiśniewski mimo wątpliwości z nadzieją spogląda w przyszłość. „Każda mała świeczka rozprasza odrobinę ciemności” i aż prosi się zacytować jedną z kampanii społecznych prowadzonych swego czasu przez PKP: „może ten głos jest jeszcze zbyt cichy, ale zabrzmi donośniej, kiedy będzie nas więcej”. Czekamy zatem na zabranie głosu przez młode pokolenie. Kto wie, czy to nie oni są idealnymi odbiorcami tej książki.


[1] Usenet, a dokładnie „user network”, to internetowy, ogólnoświatowy system grup dyskusyjnych. Jego funkcję przejęły fora internetowe, a później serwisy społecznościowe.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 162 / (6) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Nowe technologie

Być może zainteresują Cię również: