Felieton

Na Sylwestra spisujemy testamenty

pisanie
fot. Hawksky z Pixabay

Olaf Swolkień

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 52 (2020)

Dawna znajoma wspomniała mi kiedyś, chyba z 20 lat temu, że barokowi szlachcice w noc rozpoczynającą Nowy Rok mieli zwyczaj zasiadania przy świecy i spisywania testamentów. Musiało się to wiązać z przeglądem stanu majątkowego, swoich relacji z krewnymi i przyjaciółmi.

Nie pamiętam czy zaraz potem, czy też już wtedy sam, niezależnie od tego pięknego obrazu, zacząłem przestrzegać podobnego zwyczaju i spędzać ten wieczór na swego rodzaju rachunku sumienia, dokonywaniu rocznych podsumowań, porównywaniu ich z planami sprzed 365 dni, od tamtej pory pielęgnuję też zwyczaj sporządzania codziennych rachunków. Polecam go wszystkim rodakom.

O naszych narodowych wadach pisano już sporo. Ogólne niezgulswo i niepozbieranie, odkładanie w nieskończoność koniecznych zmian, brak konsekwencji, nieumiejętność współpracy, egoizm, lenistwo fizyczne i intelektualne, mięczakowatość we wszystkim przy jednoczesnej zaciekłości w pielęgnowaniu uraz i rachunków krzywd. Widać je zarówno w funkcjonowaniu państwa, narodu, ale także w życiu indywidualnym, rodzinnym, zawodowym.

Polacy nie czytają, nie grają na instrumentach, nie umieją śpiewać, nie znają tekstów piosenek, nie uprawiają sportów, jedzą byle jak i byle co, nie znają obcych języków, nie piszą testamentów, ale kłócą się o spadki, nie chcą się wysilać i politykować w kamienicy, szkole, w stowarzyszeniu, w samorządzie lokalnym czy zawodowym. Trudno nie dostrzec, że to pierwsze łączy się, a prawdopodobnie wynika z drugiego. Mamy bałagan na naszych małych osobistych czy rodzinnych łódkach, nie panujemy nad swoimi finansami, nie dbamy o swoje zdrowie, mieszkanie, relacje z najbliższymi. Gdy przychodzą dziejowe, a także osobiste burze, jesteśmy na nie nieprzygotowani.

Słusznie sprzeciwiamy się przyjmowaniu podejrzanych szczepionek od zbrodniczych koncernów, ale ci sami ludzie bez zastanowienia dokonują w supermarketach zakupów jedzenia, którego dostarczają im koncerny bliźniaczo podobne do tych z branży farmaceutycznej, z podobnie niebezpiecznym koktailem trucizn tyle, że do połykania, a nie wstrzykiwania, jawna cenzura mediów elektronicznych nadal nie przekłada się na wzrost zainteresowania książkami czy prasą papierową a jest ciągle w Polsce co czytać, wiedza o szkodliwych
właściwościach promieniowania elektromagnetycznego
 nie wpływa na
rezygnację czy chociaż ograniczenie używania smartfonów.

Gdyby ludzie czas potrzebny na wyprodukowanie postów na fejsbuku mówiących o tym, że „oni” są źli i wszystko zaplanowali, że Polacy są właśnie tacy, a nawet gorsi jak powyżej opisałem, na krytykowanie liderów, którzy „się sprzedali”, „mają parcie na szkło” i „myślą tylko o karierze”, poświęcili na budowanie swojej siły, to bylibyśmy mocarzami niczym Goliat, albo jak Dawid wynaleźlibyśmy skuteczną taktykę, a nawet strategię prowadzącą do zwycięstwa.

Gdyby każdy członek fejsbukowej grupy stop nop zapłacił miesięcznie, dajmy na to 50 złotych, gdyby zaprenumerował dobrą gazetę, to… gdyby każdy udał się raz w miesiącu na demonstrację to…, gdyby zamiast kupować warzywa w supermarkecie, założył warzywny ogród na trawniku to…, gdyby zamiast zaciągać debety i brać kredyty zaczął oszczędzać i robić codzienne, comiesięczne i coroczne rachunki to… gdyby, gdyby, gdyby.

Od lat 90. XX wieku działam w polskich organizacjach pozarządowych, od tamtych ciekawych i przyjemnie burzliwych czasów większość z nich albo obumarła, albo przekształciła się w mini firmy, opierające swoją działalność na grantach od państwa czy innych Big organizacji. Nie wynikało to przede wszystkim ze złej woli aktywistów, ale z braku chęci rodaków do płacenia składek, bo pieniądze na wojnie są jak amunicja, widać to szczególnie w czasie obecnej walki z korona-terrorem, jaką nam wypowiedziano, a która jest wojną na wyczerpanie. Nie pomoże nam żaden cudowny WIR ani inny zabieg techniczny, jeżeli większość Polaków, zamiast pomstować na złych polityków sama nie zacznie się systematycznie interesować tym, co dzieje się w ich własnym życiu, w kamienicy, dzielnicy, mieście, regionie, kraju.

Większość Polaków nie ma zaufania do polityków, ale nie kojarzy tego z własnymi wyborami, a przede wszystkim z własną polityczną biernością i lenistwem.

Owi „źli politycy”, czy liderzy są źli, bo im na to pozwalamy, spędzając życie na gapieniu się w telewizor, przeglądaniu tandetnych portali, prowadzeniu byle jak byle jakich rozmów, objadając się podłym żarciem, niedosypiając, zapominamy jednocześnie, że każdy z nas powinien uczyć się bycia politykiem, układając się z krewnymi, kolegami w pracy, przyjaciółmi, kolegami ze stowarzyszeń.

To wszystko jest trudne, wymaga wysiłku na długą metę. Ale od czegoś trzeba zacząć, osobiste sprawy chowamy dla siebie, ale na przykład: w tym roku zaliczyłem 5 warszawskich manifestacji, 4 krakowskie, wpłaciłem 400 złotych na pomoc prześladowanym i druk ulotek, kilkaset złotych na utrzymanie stowarzyszeń ekologicznych i walkę z niszczeniem miasta przez deweloperów, prenumerowałem i regularnie kupowałem 4 gazety, przeczytałem dobre kilkadziesiąt książek…

Plany na kolejny rok będę sporządzał w Sylwestra, który może spędzimy w ciszy, paląc w oknach świeczki; wszystkim towarzyszkom i towarzyszom walki o wolność życzę, by udało się im je spełnić.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 52 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura

Być może zainteresują Cię również: