Nic nie kupuj. Nie musisz. A jeśli naprawdę musisz to… najpierw przeczytaj ten artykuł
Rosnąca popularność Black Friday (ang. Czarny Piątek) to tylko jeden z wielu symptomów naszego problemu z konsumpcjonizmem. Ale jakże wyrazisty! Wbrew temu co słyszymy w ostatnich dniach i tygodniach, nie będziemy ostatnimi przegrywami, jeśli w ostatni piątek listopada nic nie kupimy. Naprawdę istnieje wiele innych sposobów na spędzenie tego dnia, które mogą być źródłem większej radości, satysfakcji i użyteczności niż kolejna, zwykle niepotrzebna, rzecz.
Jeśli czytasz ten artykuł w piątek 26 listopada to oznacza, że z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością nie przetrwasz tego dnia bez otrzymania choć jednego komunikatu przekonującego, że oto nastał dzień wspaniałych okazji. Tego dnia Ziemia kręci się w drugą stronę. Ceny w magiczny sposób spadają a Ty po prostu musisz skorzystać z tej limitowanej okazji, bo inaczej jesteś frajerem lub frajerką.
W czym problem? Według danych portalu www.black-friday.global aż 95% Polaków wie, czym jest Black Friday a 6 na 10 ankietowanych zamierza dołączyć do listopadowej gorączki zakupów. W ciągu zaledwie 5 ostatnich lat popularność tego „święta” urosła do niesłychanych rozmiarów a wraz z nią sprzedaż, która podobno w Czarny Piątek rośnie o 692% w porównaniu ze zwykłym piątkiem. I choć nie jesteśmy liderem wśród 55 przeanalizowanych krajów (niechlubnym numer jeden jest Pakistan z wzrostem na poziomie 11525%) to jednak trudno wyrażać szczerą radość z powodu tego trendu. Więcej niepotrzebnych zakupów dziś to po prostu jeszcze więcej zupełnie niepotrzebnych śmieci jutro.
Problem jaki wiąże się z rosnącą popularnością Black Friday skłonił grupę aktywistów do ogłoszenia Buy Nothing Day (BND), czyli Dnia bez Zakupów. Nie łudźmy się – Buy Nothing Day nie ma najmniejszych szans, by przebić popularnością Black Friday. Inspiruje jednak do zadania sobie jednego ważnego pytania…
Dlaczego kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy?
Wyjaśnijmy sobie jedno. Gdyby robienie zakupów nie przynosiło nam określonych korzyści, to byśmy tego nie robili. Nikt nie zmusza nas do wydawania pieniędzy. Fakt, że z własnej nieprzymuszonej woli miliony ludzi dokonuje ponadprzeciętnie wysokich zakupów to nic innego jak oznaka tego, że robienie zakupów, także tych „obiektywnie” niepotrzebnych, zachłannych czy kompulsywnych, zaspokaja nasze potrzeby. Dr Regan A. R. Gurung w artykule dla Psychology Today zauważa, że kupujemy, bo:
- to sprawia, że czujemy się lepiej – za uczucie przyjemności podczas kupowania odpowiada m.in. dopamina. Wiele z produktów po prostu ułatwia nam życie. Zakupy mogą przynosić też krótkotrwałą ulgę, pomagają w zwalczaniu stresorów, bywają sposobem na zabicie czasu;
- nie możemy się powstrzymać – teoretycznie mamy wolną wolą. W praktyce wiele zakupów to efekt procesów, które zachodzą, a których nie jesteśmy świadomi. Im bardziej jesteśmy narażeni na reklamy produktów, tym bardziej prawdopodobne, że będziemy chcieli je kupić. Marketerzy dwoją się i troją, by konwersje z reklam były jak największe stosując od tego rozmaite metody od najprostszych jak testy A/B po bardziej zaawansowaną analitykę. Polecam w tym miejscu artykuł o tym, że mniej znaczy lepiej;
- lubimy nowości – przyzwyczajamy się do tego, co pozostaje takie samo. W pierwszym momencie głośna ulica będzie nam przeszkadzać. Z czasem się przyzwyczaimy. Na początku nowy samochód czy nowe buty dają radość. Dość szybko chcemy je zmienić na lepsze;
- przez to czujemy się wyjątkowi – to wyjaśnia, dlaczego niektórzy z nas potrafią stać w długich kolejkach lub wstać wcześnie rano, by kupić upragniony produkt. Nie bez znaczenia jest znany w psychologii społecznej efekt porównywania społecznego z osobami, które są w sytuacji lepszej (porównywanie społeczne w górę) lub gorszej od nas (porównywanie społeczne w dół);
- i na koniec… kupujemy, bo tego potrzebujemy – piramida potrzeb Abrahama Maslova to oczywiście tylko jedna z teorii (bynajmniej nie wolna od krytyki), która próbuje tłumaczyć i klasyfikować ludzkie potrzeby. Zgodnie z nią mówimy o potrzebach fizjologicznych, bezpieczeństwa, miłości przynależności, szacunku i uznania oraz samorealizacji.
Jednym z podstawowych założeń Komunikacji Bez Przemocy (ang. Non Violent Communication), teorii opracowanej przez amerykańskiego psychologa Marschalla Rosenberga, jest to, że wszyscy ludzie mają takie same potrzeby. Różnica tkwi w sposobach (tzw. strategiach) zaspokajania tych potrzeb. Na popularnej liście potrzeb Rosenberga znajdziemy m.in. radość, komfort, przynależność, szacunek czy bycie widzianym.
Czy zakupy pozwalają w realizacji tych potrzeb? Myślę, że tak, choć nie jest to zapewne kompletna lista. Nie u każdego z nas konsumowanie będzie strategią na realizację każdej z tych potrzeb. Jedna osoba będzie kupowała, bo usługa lub produkt daje jej radość, a inna, bo wierzy, że zakup pomoże jej w zdobyciu szacunku lub przynależności do grupy. Czy robienie zakupów to najlepszy sposób zaspokojenia tych potrzeb? Z tym oczywiście można dyskutować, ale trudno się nie zgodzić, że coś musi być na rzeczy skoro miliony ludzi jak jeden mąż pędzą tego dnia do stacjonarnych i internetowych sklepów.
Czy naprawdę musisz to kupić? Sprawdź…
To humorystyczne drzewko decyzyjne niech będzie inspiracją na dzisiejszy dzień. Którą ścieżkę wybierasz?
Trzy alternatywy dla zakupów w Black Friday… i każdy inny dzień
Robienie zakupów oczywiście samo w sobie jest doświadczeniem, choć pewnie niewielu z nas tak do tego podchodzi. Specjaliści w obszarze projektowania usług i produktów oraz marketerzy od lat analizują i projektują doświadczenia zakupowe, w których my obywatele-konsumenci odgrywamy główną rolę. Przykładowo Starbucks od dekady bardzo umiejętnie wykorzystuje naszą potrzebę i popularność „doświadczenia”, by przekonywać nas, że picie kawy w tej słynnej sieci kawiarni to coś znacznie więcej niż… picie kawy. To doświadczenie… Łatwo się uśmiechnąć, ale równie łatwo się z tym zgodzić. Jednak nie o doświadczeniu zakupowym chciałam pisać. Istnieją znacznie cenniejsze doświadczenia, na które możemy sobie pozwolić bez wydawania pieniędzy czy zaśmiecania planety. Opisuję je poniżej.
#1 Doświadcz natury
Zieleń nas uspokaja. Nasze oczy są najlepiej przystosowane do oglądania tego koloru. Śmiem twierdzić, że patrzenie na zieleń było dla nas zdrowe, zanim popularny stał się mindfulness. Jak zauważa Peter Wohlleben, autor popularnych w Polsce i na świecie książek przyrodniczych m.in.: „Sekretne życie drzew”, „Duchowe życie zwierząt”, „Nieznane więzi natury”: „Źródłem wszystkich prawdziwych dóbr jest natura, niezależnie od tego, czy są to rzeczy z tworzyw sztucznych, drewna, metalu, czy też cokolwiek innego, wszystko pochodzi z natury”. To niezły paradoks, że to, co najpiękniejsze, najbardziej życiodajne jest bezpłatne. Czas spędzony w „galerii” handlowej, czy w sklepie internetowym to bez dwóch zdań łatwa i prosta rozrywka. Uczucie przyjemności i nagrody związane z uwalnianiem dopaminy możemy zwiększyć na wiele sposobów. Dwa z nich to ekspozycja na światło i medytacja. Czy jest coś równie prostego i dostępnego jak spacer po parku, lesie lub łące? O ile bogatsze będzie nasze życie, jeśli w Czarny Piątek lub dowolny inny (najlepiej słoneczny) dzień zamiast zakupów zdecydujemy się złożyć wizytę naturze? Nie obrazi się, gdy nie będziemy rozmowni, za to zatrzymamy się na chwilę, by z uważnością dostrzec w niej to, co w biegu niedostrzegalne.
#2 Doświadcz dobrych relacji
Prawdopodobnie najdłuższe badanie nad szczęściem trwa nieprzerwanie od 1938 roku, kiedy to naukowcy z Harvardu zaprosili do badania „Harvard Study of Adult Development” dwie grupy mężczyzn. Pierwsza to byli studenci prestiżowej uczelni, którzy zostali uczestnikami badania w trakcie drugiego roku studiów. Drugą grupę stanowili chłopcy z najbiedniejszych dzielnic Bostonu, wybrani do badania głównie z powodu pochodzenia z dysfunkcyjnych i skrzywdzonych przez los rodzin żyjących w Bostonie w latach 30. XX wieku. Co ciekawe, czwarty dyrektor badania Robert Waldinger w ostatnich latach rozszerzył grupę badawczą o żony i dzieci pierwotnych uczestników. Wyraża też nadzieję, na kontynuowanie tej przełomowej pracy poprzez włączenie trzeciego i czwartego pokolenia. W 2015 r. około 60 z początkowych 724 osób nadal żyło i brało czynny udział w badaniach – większość miała wtedy ponad 90 lat. Ale do rzeczy… na podstawie dogłębnej analizy życia uczestników naukowcy wysnuli jeden podstawowy wniosek: to dobre relacje czynią nas szczęśliwszymi i zdrowszymi. Waldinger i jego zespół odkrył trzy ważne fakty o relacjach międzyludzkich. W dużym skrócie brzmią one następująco:
- relacje społeczne są dla nas bardzo dobre, a samotność zabija,
- liczy się nie ilość a jakość relacji,
- dobre relacje nie tylko chronią ciało, ale także mózg, w tym pamięć.
Czy ktoś tu potrzebuje jeszcze dodatkowej motywacji, by wykonać telefon do starego przyjaciela?
#3 Doświadcz wdzięczności
Brat David Steindl-Rast, zakonnik z opactwa benedyktynów to jedna z tych postaci, które przypominają ważne, ale zapominane prawdy – to nie szczęście powoduje w nas wdzięczność, ale wdzięczność czyni nas szczęśliwymi. Benedyktyn idzie dalej i zachęca do tego, by nie zadowalać się doświadczaniem wdzięczności raz na jakiś czas, lecz żyć życiem przepełnionym wdzięcznością. Ilu z Was pomyślało teraz: „Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić”? Ja też. Może cały szkopuł w tym, by podejść do wdzięczności jak do kompetencji, którą można szlifować? Świadomość, że każda chwila (bez względu na poglądy religijne) została nam „dana” i nie mamy absolutnie żadnej pewności, że otrzymamy kolejną to jedno z ćwiczeń, które możemy wykonywać, by przypominać sobie, że naprawdę mamy za co być wdzięczni. A jeśli już czujemy, a raczej decydujemy, by być wdzięcznymi (bo nie zawsze emocje czy uczucia są jednoznaczne) to droga do radości staje się prosta. Niekoniecznie łatwa, ale prosta.
Cztery pomysły na to, co kupić, jeśli już musisz…
#1 Kup lokalnie
Wszyscy znamy slogan „Myśl globalnie, działaj lokalnie” (ang. Think Globally, Act Locally), ale mało kto wie, że po raz pierwszy użył go w 1968 roku Jacques Ellul, autor klasycznej książki „The Technological Society”. Samo myślenie o planecie już nie wystarczy, stąd w ostatnich latach padła propozycja zmiany sloganu na „działaj globalnie, działaj lokalnie”.
Bez podważania w najmniejszym nawet stopniu potrzeby działania dla całej planety, uważam zakupy lokalne za dobrą praktykę. Kupując lokalnie, przede wszystkim wybieramy mniejszy ślad węglowy. Polskie jabłko niemal zawsze będzie lepszym wyborem niż banan, awokado czy mango. Kalkulatory śladu węglowego takie jak Follow the Food, to niedoskonałe, choć cenne narzędzia uświadamiające nam potrzebę szerszego spojrzenia na łańcuch dostaw. Lokalne zakupy to także wspieranie lokalnej społeczności, która zyskuje na różne sposoby, np. znajdując zatrudnienie na różnych etapach łańcucha dostaw, począwszy od produkcji przez dystrybucję aż po sprzedaż detaliczną. Nie bez znaczenia są też większe przychody samorządów z tytułu podatków płaconych przez (uwaga, uwaga) lokalne przedsiębiorstwa, a nie globalne korporacje.
#2 Kup z drugiej ręki lub napraw
Idea korzystania z rzeczy z drugiej ręki to dla niektórych przedstawicieli młodego pokolenia oznaka nonkonformizmu i troski o środowisko, dla starszych generacji wartość wyssana z mlekiem matki lub oczywisty nawyk ukształtowany w czasach niedostatku.
Cieszy mnogość startupów, sieci i aplikacji, które promują korzystanie z rzeczy używanych. Nie sposób nie wspomnieć o liderach w swoich kategoriach:
- www.vinted.pl – aplikacja umożliwiająca sprzedaż i zakup ubrań niczym w second-handzie;
- www.north.pl – sklep internetowy chwalący się posiadaniem 13 milionów części do sprzętu AGD i RTV. Hasło marki jest proste i stawia sprawę jasno: Naprawiaj, nie wyrzucaj!
- www.spotawheel.pl – platforma, której celem jest przywrócenie pełnej przejrzystości, wiarygodności oraz przyspieszenie zakupu używanego auta;
- www.less.app – aplikacja umożliwiająca zakup używanej odzieży, elektroniki czy książek, której twórcy starają się zmienić podejście do zakupów, dając możliwość cieszenia się życiem w duchu minimalizmu.
#3 Kup dla kogoś
Pieniądze szczęścia nie dają. Czy aby na pewno? Michael Norton, badacz nauk społecznych, w swoim TED Talku przekonuje, że szczęście w pewnym sensie można kupić, o ile nie przeznacza się pieniędzy tylko na siebie.
Norton wraz z kolegami wykonał eksperyment, który polegał na tym, że pierwszą grupę uczestników badania poproszono o określenie poziomu szczęścia, a następnie wręczono im koperty z pieniędzmi i wiadomością: „Do 17:00 wydaj te pieniądze na siebie” oraz przykładami, na co można je przeznaczyć. Druga grupa również otrzymała koperty z gotówką, ale informacja zapisana na kartce brzmiała: „Do 17:00 wydaj te pieniądze na kogoś innego”. Kwoty były różne – niektórzy dostali 5$, inni 20$. Wieczorem badacze zapytali uczestników, na co ci wydali otrzymaną kwotę i jak oceniają swój poziom szczęścia. Kupowane przedmioty i ich adresaci byli różni. Niektórzy np. kupowali kawę dla siebie, a inni mówili, że postawili ją komuś. Co się okazało? „Altruiści” poczuli się szczęśliwsi. Z kolei u osób, które wydały pieniądze na siebie, poziom szczęścia się nie zmienił. Okazało się też, że kwota zakupu nie miała większego znaczenia. Liczyło się to, że pieniądze zostały przeznaczone na kogoś innego.
Badacz w swojej krótkiej prelekcji przekonuje też, że z analizowanych przez niego badań wynika, że w prawie każdym kraju świata, ludzie, którzy przeznaczają swoje pieniądze na dobroczynność, są szczęśliwsi niż ci, którzy tego nie robią. Nie dość, że zakupem dla kogoś, (oczywiście najlepiej takim, który jest rzeczywiście potrzebny) możemy sprawić komuś radość, to jeszcze sami na tym zyskujemy. Brzmi jak klasyczne win-win.
#4 Kup coś, co dało pracę komuś w potrzebie
Dzięki Naomi Klein i jej głośnej książce „No logo”, nazywanej biblią antyglobalistów, wielu z nas po raz pierwszy dowiedziało się o ciemnej stronie produkcji naszych ubrań. Aż 1 na 8 pracowników pracuje w przemyśle odzieżowym i tekstylnym. Trzeba przyznać, że grzechy mało której branży zostały w ostatnich latach prześwietlone równie mocno, co tej odpowiedzialnej za produkcję naszych ubrań. Okazuje się, że warunki pracy bardzo często niewiele różnią się od tych panujących w XIX-wiecznych sweatshopach. Rozwiązaniem mogłyby być zakupy u polskich producentów, ale jak ostrzega dziennikarz Marek Rabij i z tym bywa różnie. Patologie nie powinny nas zniechęcać, dlatego, że we wszechobecnej ciemności znaleźć można światełko w tunelu. Mogą nim być takie inicjatywy jak Zakup Prospołeczny, czyli znak, który daje klientom szansę na kupienie produktów i usług oferowanych przez przedsiębiorstwa społeczne. Są to organizacje, które istnieją, by przyczynić się do rozwiązania lub zmniejszenia problemu społecznego, zwykle poprzez zatrudnienie osób z grup defaworyzowanych, np. osób z niepełnosprawnościami czy osoby w kryzysie bezdomności.
Zakończenie
Istnieje wiele innych sposobów na spędzenie Black Friday niż kupowanie. Być może zamiast kolejnej rzeczy, lepiej zainwestować swój czas i uwagę w doświadczenie natury, więzi czy wdzięczności. Jeśli już musimy coś kupić, to niech to będą zakupy lokalne lub z drugiej ręki. Pieniądze potrafią dać szczęście, szczególnie jeśli wydamy je na upominek dla drugiej osoby lub zakupimy produkt, dzięki któremu osoba z grupy defaworyzowanej zyska pracę.
A na koniec, pół-żartem, pół-serio, pieniądze, które chciałaś lub chciałeś wydać na niepotrzebny zakup, możesz śmiało zainwestować w działania na rzecz społeczeństwa obywatelskiego. Darowizna przekazana Instytutowi Spraw Obywatelskich to zdecydowanie dobry i prospołeczny wybór 😉