Felieton

Niemcy i Wirecard. Największe oszustwo finansowe Europy

Siedziba Wirecard w Aschheim 2019
Siedziba Wirecard w Aschheim 2019 fot. Kaethe17, CC BY-SA 4.0 , via Wikimedia Commons

Konrad Hennig

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 149 / (45) 2022

Gdzie zniknęły 2 mld euro? Upadek firmy Wirecard w czerwcu 2020 roku nie był problemem wyłącznie natury biznesowej i jeszcze długo będzie odbijał się czkawką największej gospodarce Unii Europejskiej. Za kulisy niemieckiej katastrofy finansowej zagląda pierwszy polski raport o tej aferze „Upadek niemieckiego Ikara. Wirecard, czyli Getback.de”.

Parasol ochronny roztoczyli nad firmą ówcześni ministrowie rządu federalnego, Olaf Scholz i Peter Altmaier. Niemiecki nadzór finansowy tak silnie przymykał oczy na sygnały płynące z dziennikarskiego śledztwa Financial Times, jakby pozazdrościł nam afery Getbacku.

Niemiecka czarna seria

Afera Wirecard nie była jednostkowym przypadkiem, a wpisywała się w całą czarną serię afer i skandali gospodarczych w Niemczech. Zdaniem prof. Sebastiana Płóciennika z Ośrodka Studiów Wschodnich, Niemcy nie są wyjątkowym przypadkiem, bo afery gospodarcze zdarzają się w wielu krajach, jednak seria zdarzeń w Niemczech była wybitnie intensywna. VolkswagenGate, czyli fałszowanie danych o emisji spalin pojazdów, Deutsche Telekom zakładający podsłuchy swoim klientom.

I wreszcie wisienka na torcie, czyli afera Wirecard. Jej tłem była trapiąca gospodarkę „tradycyjna kultura finansowa zorientowana na banki, dość proste instrumenty i która nie jest przygotowana na mierzenie się z nowościami”. Konserwatywne „stupid German money” wykazuje nadmierną ufność w autorytety. Nie kwestionuje, nie zdaje pytań, a niekiedy wręcz podąża za stadem, w którym rządzi hierarchia społeczna, obniżająca efektywność lokowania pieniędzy.

Oszustwo finansowe Wirecard

Wirecard powstał jako operator płatności on-line, oferujący tanią i wygodną obsługę usług świadczonych na odległość. Firma szybko osiągnęła globalną skalę działalności. Wirecard urósł tak szybko, że zyskał autorytet i wiarygodność z racji samego swojego rozmiaru.

Stało się tak pomimo obsługiwania przez firmę płatności za internetowy hazard i erotykę. Połączenie autorytetu podmiotu zbyt dużego, żeby upaść, z konserwatywnym podejściem do lokowania pieniędzy spowodowało, że do firmy wręcz dobijali się inwestorzy i pożyczkodawcy, ufający podmiotowi tak silnie zintegrowanemu w systemie.

Niemcy doskonale radzą sobie z ulepszaniem i doprowadzaniem tradycyjnych, już istniejących produktów do perfekcji, co potwierdzone jest strukturą ich eksportu. Mają jednak problem z wprowadzaniem nowych produktów, a pojawienie się odnoszącego sukcesy startupu, będącego jednocześnie fintechem było dla Niemców powodem do dumy i pokazaniem, że oni również potrafią tworzyć podmioty rywalizujące na globalnym rynku z firmami z Doliny Krzemowej. Niemcy woleli przymykać oczy na płynące z Londynu doniesienia o potencjalnych nieprawidłowościach, aby uchronić chociaż własne złudzenie o swojej wszechstronności.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Śledztwo prowadzone przez dziennikarzy Financial Times stopniowo odkrywało kolejne poziomy manipulacji danymi finansowymi firmy. W 2015 r. zespół Dana McCruma pokazał, jak włączenie do bilansu spółki przepływów kapitałowych, związanych z obsługiwanymi transakcjami pozwalało prezentować lepsze wyniki finansowe. W 2016 r. ukazał się raport Zatarca Research and Investigation, zarzucający firmie stworzenie warunków do prania brudnych pieniędzy. Gwoździem do trumny niemieckiego fintechu było ujawnienie w 2019 r. fikcyjnego charakteru działalności trzech azjatyckich spółek córek Wirecard, z których pochodzić miała większość zysków firmy.

Wirecard tylko na papierze generował dodatnie wyniki finansowe, a w rzeczywistości transferował pozyskane od inwestorów i pożyczkodawców środki w ramach działalności przestępczej.

Brak nadzoru i drugie dno

W sprawie Wirecard oraz polskiej aferze Getbacku można znaleźć wspólny czynnik, który powinien był zwrócić uwagę nadzoru. Polski windykator przepłacał pakiety wierzytelności kupowane od banków z tej samej grupy kapitałowej, należącej do Leszka Czarneckiego. Zakupy wierzytelności finansował z kolei ze sprzedaży obligacji, oferowanych indywidualnym klientom tychże banków.

Być może warto zatem przyglądać się, w jakiej strukturze kapitałowej funkcjonują firmy, do kogo trafiają pieniądze i czy zdolność do generowania ponadprzeciętnych dochodów nie wskazuje na obecność „energii kryminalnej” zarządu.

Skuteczną analitykę w tym zakresie wdrożyły w ostatniej dekadzie służby skarbowe dla wykrywania karuzel VAT-owskich i jak na tacy potrafią dostarczyć kontrolerom konkretne firmy, które należy prześwietlić. Na rynku kapitałowym Federalny Urząd Nadzoru Finansowego w Niemczech (BaFin) i Komisja Nadzoru Finansowego w Polsce (KNF) potrafią przespać z kolei nawet jednoznaczne wskazania sygnalistów czy dziennikarzy śledczych.

W przypadku Wirecard, gdzie wokół „wycieku pieniędzy” pojawiają się wątki rosyjskie, agenturalne i polityczne, owa senność nadzoru mogła mieć drugie, dużo głębsze dno. Żeby do niego dotrzeć polecamy lekturę całości raportu Save&Invest: Upadek niemieckiego Ikara. Wirecard czyli GetBack.de”.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 149 / (45) 2022

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Świat

Być może zainteresują Cię również: