Rozmowa

Niewidzialne zagrożenie: wpływ promieniowania bezprzewodowego na zdrowie

palec dotykający ekranu smartfona i schemat sieci połączeń
fot. Freepik

Z doktorem Kentem Chamberlinem, prezesem Environmental Health Trust (EHT) i byłym przewodniczącym Katedry Inżynierii Elektrycznej i Komputerowej na Uniwersytecie New Hampshire, rozmawiamy o wpływie nowoczesnych technologii bezprzewodowych na zdrowie i życie człowieka.

Maksymilian Fojtuch: Instytut Spraw Obywatelskich od kilku lat podejmuje kwestię elektrosmogu i jego wpływu na nasze zdrowie. Otrzymujemy coraz więcej zgłoszeń od Polaków z całego kraju, że dzieje się coś dziwnego, jeśli chodzi o ich samopoczucie, co ma związek z dynamiką budowy wież telefonii komórkowej wokół domów i obiektów użyteczności publicznej. Uważają, że musi to być skutek działania czegoś, czego wcześniej nie doświadczyli.

Jednak kiedy próbujemy zwrócić na to uwagę instytucjom państwowym, temat jest całkowicie ignorowany.

Prof. Kent Chamberlin: Doskonale, że się tym zajmujecie! Temat faktycznie jest pomijany, chociaż to się powoli zmienia. Przybliżę Panu historię mojego zaangażowania się w kwestie elektrosmogu. Cztery lata temu zacząłem dawać wykłady dla publiczności. Na początku ludzie byli sceptyczni, mówili: „to nie jest prawda”, „zmyślasz”.

Obecnie ludzie są bardziej świadomi niektórych zagrożeń, nawet amerykańska prasa przygląda się z uwagą tym zagadnieniom, choć początkowo nie chciała podawać faktów. Bardzo się cieszę, że wykazujecie zainteresowanie tym tematem.

Kiedy zauważył Pan ten zwrot w postrzeganiu tematu przez ogół społeczeństwa?

Naprawdę to zauważyłem, kiedy ludzie w USA wciąż byli sceptyczni, a ja zostałem zaproszony do Wielkiej Brytanii, gdzie przedstawiłem się kilku grupom, które były bardzo zainteresowane tematem.

Była duża frekwencja na wydarzeniach, ludzie słuchali uważnie i zadawali dobre pytania. Było to mniej więcej w czerwcu 2023 r. To dość nowa rzecz, chociaż wczoraj [wywiad odbył się 29 lutego 2025 r. – przyp. red.] ogłoszono w naszym stanie [New Hampshire – przyp. red.] projekt ustawy, który ma zapobiec masowemu rozmieszczaniu wież 5G w stanie New Hampshire. Ludzie z branży telekomunikacyjnej przyszli i zeznawali – mówili kłamstwa. Byłem w szoku.

Ludzie w Polsce próbują uzyskać oficjalne odpowiedzi na kilka pytań dotyczących firm telekomunikacyjnych i wdrażania na rynek nowych modeli telefonów komórkowych. Wygląda na to, że część uprawnień ustawodawczych została przekazana Komisji Europejskiej w Brukseli, która jest odpowiedzialna za egzekwowanie tych samych przepisów dotyczących branży telekomunikacyjnej we wszystkich państwach członkowskich UE. Wielu użytkowników starszych modeli telefonów, obsługujących 2G twierdzi, że to niesprawiedliwe, że z mocy prawa muszą się ich pozbyć, ponieważ ich zdaniem są po prostu lepsze od nowych telefonów – mają dłuższą żywotność baterii, a nie potrzebują korzystać ze smartfonów.

Czy Pan wie, dlaczego tak się dzieje? Chodzi po prostu o pieniądze, koncerny są bardzo pazerne. Kiedy rozwijają technologię, zmuszają nas do kupowania nowego sprzętu, który nie jest tani. Nie ma innego powodu, dla którego nie powinniśmy używać naszych starych telefonów komórkowych. Sam miałem smartfona — iPhone’a SE, który był w świetnym stanie, bardzo o niego dbałem. Robiłem to, co chciałem — korzystałem z GPS-u, dzwoniłem, pisałem SMS-y. A potem powiedziano mi, że muszę go wymienić, bo ten model nie będzie już wspierany. Ten przemysł nie dba o nasze zdrowie, ale o swoje zyski. Nie chcę brzmieć jak spiskowiec, ale tak jest.

Ludzie nie wiedzą, że roczne koszty energii zasilającej jedną wieżę sieci komórkowej są niezwykle wysokie. Wmówiono nam, że obecnie korzystanie z wysokiej technologii w energooszczędnej formie pozwala nam oszczędzać pieniądze, ale zużycie energii przez te technologie jest wyższe niż w branży lotniczej.

Sektor lotniczy ma 2% śladu węglowego na świecie, a wysokie technologie około 3%. Telekomunikacja nie chce, abyśmy wiedzieli, że 5G to prawdziwy pożeracz energii, której większość pochodzi z elektrowni jądrowych lub z zapór wodnych.

Skąd czerpie Pan swoje informacje?

Kiedy 5 lat temu zająłem się zagadnieniami promieniowania elektromagnetycznego, byłem profesorem i przewodniczącym Wydziału Elektroniki i Inżynierii Komputerowej na Uniwersytecie New Hampshire. Moja specjalizacja to inżynieria biomechaniczna i inżynieria radiowa. Przez całą swoją karierę zajmowałem się antenami, elektromagnetyką i promieniowaniem. Szczerze mówiąc, myślałem, że promieniowanie bezprzewodowe, które jest odbierane przez telefon komórkowy, jest całkowicie bezpieczne. Było to spowodowane tym, że przemysł za pośrednictwem naszej organizacji – Instytutu Inżynierów Elektryków i Elektroników (IEEE), która jest prawdopodobnie największą organizacją branżową na świecie – co jakiś czas publikował artykuły, w których obalano twierdzenie, że 5G jest szkodliwe i podawano argumenty, dlaczego jest bezpieczne. Wierzyłem w to.

Jakiś czas później ustawodawcy usłyszeli od swoich wyborców, że ci zostali poszkodowani przez promieniowanie bezprzewodowe i nie chcą już mieć nic wspólnego z 5G. A potem ci sami ustawodawcy usłyszeli od branży telekomunikacyjnej, że muszą mieć więcej anten telefonii komórkowej i że promieniowanie bezprzewodowe jest całkowicie nieszkodliwe.

Postanowiono powołać komisję stanową i sprawdzić, jak jest naprawdę. Zacząłem robić badania i odkryłem, że promieniowanie bezprzewodowe jest bardzo szkodliwe. Jednym z problemów, jakie dostrzegliśmy, jest to, że prawo nie nadąża za technologią.

Uzyskaliśmy całą wiedzę specjalistyczną, jakiej potrzebowaliśmy, aby odpowiedzieć na zadawane przez obywateli pytania.

Prace nad przygotowaniem ustawy powołującej komisję stanową  trwały około roku.  Przygotowaliśmy projekt ustawy pt. „Establishing a commission to study the environmental and health effects of evolving 5G technology”, która musiała przejść w obu izbach. Podpisał ją gubernator. To była wielka sprawa.

Ze względu na moje wykształcenie zostałem poproszony o pełnienie funkcji eksperta w tej komisji. Ostatecznie w komisji znalazło się 13 członków – ekspertów z dziedzin takich jak: medycyna, fizyka, elektromagnetyka, epidemiologia, statystyka, zdrowie zawodowe, polityka zdrowia publicznego.

Czy mieli Państwo jakichś ekspertów z branży, np. dostawców sieci komórkowych?

Tak, byli z nami eksperci z CTIA [Cellular Telecommunication Industries Association – stowarzyszenie reprezentujące branżę komunikacji bezprzewodowej w USA – przyp. red.]. Ustawodawca zadawał nam pytania. Jedno z nich, prawdopodobnie najważniejsze, brzmiało: dlaczego firmy ubezpieczeniowe uznają promieniowanie bezprzewodowe za ryzyko, ale nie ubezpieczają od szkód przez nie wyrządzonych? Nawet Lloyds of London [najstarsza na świecie platforma ubezpieczeniowa – przyp. red.] nie ubezpiecza od skutków promieniowania bezprzewodowego. Twierdzą, że to szkoda, ale nie ubezpieczają od niej.

Inna sprawa: dlaczego setki recenzowanych naukowo badań wykazują szkody spowodowane promieniowaniem bezprzewodowym, a jest to całkowicie ignorowane przez naszą Federalną Komisję Łączności (FCC)? Dlaczego wytyczne opierają się wyłącznie na efekcie termicznym?

Kiedy wkłada się coś do mikrofalówki (działa ona na tej samej częstotliwości co sieć bezprzewodowa) i ustawia się ją na wysoką moc, zaczyna się nagrzewać. FCC i przemysł twierdzą, że jedyną szkodą, jaką wyrządza, jest promieniowanie cieplne, co oczywiście jest błędnym założeniem.

Dlaczego Światowa Organizacja Zdrowia klasyfikuje promieniowanie bezprzewodowe jako 2B, czyli potencjalnie rakotwórcze dla ludzi, a ten fakt jest całkowicie ignorowany przez FCC? O co tu chodzi? To były pytania zadane nam przez legislatorów w ramach pracy stanowej komisji.

Na czym polegała praca komisji?

Wiedząc, że nie wszystkie recenzowane artykuły są wiarygodne, przestudiowaliśmy wszystkie publikacje, które zostały nam przedstawione. Jestem w tym całkiem dobry – zdobyłem doświadczenie jako redaktor pomocniczy w IEEE Transactions. Jest to renomowane, specjalistyczne pismo, więc jestem obeznany w tych kwestiach i jako kierownik wydziału technologii wiem, jak czytać publikację, aby dowiedzieć się, czy jest ona dobrej jakości, czy nie. Istnieje coś takiego jak „junk science” – pseudonauka publikowana w czasopismach o naprawdę niskiej wartości naukowej. Czasami są one określane mianem „drapieżnych”, umożliwiają publikowanie artykułów za sowitą opłatą i bez należytej weryfikacji.

Miałem okazję współpracować z bibliotekarką z naszego college’u, która ma doktorat z bibliotekoznawstwa, przy identyfikacji artykułów wysokiej jakości. Przeszliśmy przez proces weryfikacji materiału, który analizujemy w komisji – studiowaliśmy go przez ponad rok. Uzyskaliśmy również informacje dotyczące Federalnej Komisji Łączności, Agencji Żywności i Leków (Food and Drug Administration), Agencji Ochrony Środowiska (Environmental Protection Agency) i zaprosiliśmy ich na spotkanie. Zaproszenie było bardzo formalne, skierowane przez komisję stanową, ustawodawcę, podpisane przez naszego gubernatora, lecz niestety z ich strony nikt nie odpowiedział, nawet on-line. Nie chcieli udzielić żadnej informacji – całkowicie nas zignorowali. Ich zachowanie było dla nas cenną informacją. Zaprosiliśmy zewnętrznych, międzynarodowych ekspertów w sprawie wpływu promieniowania bezprzewodowego na zdrowie. Niemal wszyscy ci eksperci dostarczyli jednoznacznych dowodów na to, że promieniowanie bezprzewodowe stanowi zagrożenie dla ludzi i środowiska.

Jako komisja naprawdę mocno zagłębiliśmy się w te wszystkie informacje. Jaki był wynik?

Setki publikacji wykazują szkodliwe skutki ekspozycji na promieniowanie o niskiej częstotliwości: czy to wieża komórkowa, telefon komórkowy, radar, Wi-Fi w domu, monitory dla niemowląt, cokolwiek. Nie polowaliśmy na publikacje – po prostu większość artykułów recenzowanych przez ekspertów to pokazuje.

Przemysł wielokrotnie twierdził, że jedynymi artykułami, które pokazują szkody promieniowania bezprzewodowego są te „wybrane” z francuskich czasopism. Zdecydowanie nie – są to materiały opracowywane i recenzowane przez wykładowców i badaczy z najlepszych instytucji.

Jakie dokładnie szkody wyrządza ekspozycja na promieniowanie?

Jedną z głównych jest stres oksydacyjny, który tworzy wolne rodniki w organizmie i powoduje uszkodzenia komórek i wiele chorób. Opisywano też uszkodzenia układu rozrodczego – wystawienie jednej z dwóch probówek spermy na promieniowanie bezprzewodowe ukazuje różnicę pod względem witalności, śmiertelności – ogólnej jakości plemników. To tylko jeden z przykładów, ale istnieją setki artykułów naukowych na temat negatywnego wpływu promieniowania bezprzewodowego na ludzkie ciało i zdrowie.

Czy istnieje związek między wzrostem zachorowań, a faktem, że promieniowanie bezprzewodowe dotyka więcej osób? Otóż wskaźnik zgonów z powodu choroby Alzheimera wzrósł do 100 tysięcy od roku 2000 — czyli ponad dwukrotnie. Nie wymyśliłem tego – te dane pochodzą ze strony internetowej organizacji zajmującej się Alzheimerem.

Przyjrzyjmy się cukrzycy typu 2 w USA. Od 2004 do 2012 roku nastąpił ogromny wzrost. Co się wydarzyło między 2004 a 2012 rokiem? W 2007 roku pojawił się iPhone. Od tego czasu jesteśmy coraz bardziej narażeni na promieniowanie bezprzewodowe. W USA wiele informacji zostało usuniętych z internetu przez organizacje takie jak Centrum Kontroli Chorób (CDC). Szukamy ich teraz w innych miejscach.

Choroba Parkinsona – mam zaskakująco dużo znajomych, którzy na nią zachorowali.

Dane te pochodzą z „The Lancet”, renomowanego czasopisma medycznego. Jak widać, od roku 2000 wskaźnik występowania niektórych chorób znacznie wzrósł – coraz więcej z nich staje się powszechnych w ostatnich latach. Co może być przyczyną?

Guzy mózgu – są i niezłośliwe, ale są i takie, które mogą zabić. Dane te pochodzą z Duńskiego Rejestru Nowotworów (Danish Cancer Registry) – widać podwojenie liczby nowotworów od 1995 roku.

Należy omówić wskaźnik zgonów z powodu raka u osób mieszkających w pobliżu wież sieci komórkowych. Badanie to przeprowadzono w Brazylii w latach 1996-2006. Analizujemy tylko wpływ masztów telefonii komórkowej, ponieważ większość Brazylijczyków w tamtym czasie nie miała własnych telefonów komórkowych. 7000 zgonów z powodu raka u osób mieszkających w pobliżu 800 wież. Kiedy przeprowadza się badania tego typu, potrzeba bardzo dużej liczby osób, aby uzyskać statystyczną różnicę i pewność wyników. W tym badaniu dokładnie tak jest. Jeśli ktoś zmarł na raka, naukowcy sprawdzali, w jakiej odległości od wieży sieci komórkowej mieszkał, a następnie analizowali wskaźnik zachorowań na raka u osób z tej okolicy.

Inną rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę, jest maksymalny poziom ekspozycji na promieniowanie bezprzewodowe w badaniu, który wynosił mniej niż 5% wytycznych FCC. Nie mówimy o dużych wartościach ekspozycji, ale o ekspozycji przez długi okres czasu.

Wyniki są pokazane na czerwono dla osób, które zmarły na raka w pewnej odległości od wieży komórkowej. To, co jest na niebiesko, to wskaźnik zachorowań na raka dla ogółu populacji. Jak można się spodziewać, im dalej od wieży komórkowej, tym mniejszy wzrost wskaźnika zachorowań w odniesieniu do ogółu populacji. Jeśli mieszkasz bliżej wieży komórkowej, prawdopodobieństwo, że umrzesz na raka wzrasta w porównaniu do całej populacji.

Podobnie jest w przypadku infrastruktury 5G. Ale to nie jest jedyne badanie, które przeprowadzono na osobach mieszkających obok wież komórkowych. Przeprowadzono 38 wcześniejszych badań i 17 metaanaliz, a badania te wykazują podobne skutki w przypadku mieszkania obok masztu sieci komórkowej.

Przyjrzyjmy się bliżej zagęszczeniu sieci bezprzewodowych – w USA w 2004 roku nie było ich jeszcze tak wiele. Czasem trzeba było szukać zasięgu, żeby w ogóle wykonać połączenie telefoniczne. W 2008 roku nastąpiło znaczne zwiększenie ilości masztów, kolejne w 2012, a w 2019 – zaledwie 6 lat temu – trudno już było znaleźć miejsce bez zasięgu. Wskazuje to wyraźnie na korelację między niektórymi chorobami a ekspozycją na promieniowanie bezprzewodowe. Choć kwestia, czy jest to bezpośrednia przyczyna zachorowań wciąż jest przedmiotem debaty, istnieją mocne dowody sugerujące, że ekspozycja przyczynia się do powstawania tych chorób.

Czy posiada Pan dane o wpływie promieniowania bezprzewodowego na DNA?

Mam raport przygotowany przez 12 instytucji naukowych z siedmiu różnych krajów. Przeanalizowano DNA za pomocą testu kometowego [ang. single cell gel electrophoresis – test służący do wykrywania uszkodzeń DNA – przyp. red.]. Gdy fragment DNA nie jest wystawiony na działanie żadnych szkodliwych czynników i zostanie poddany analizie w żelu, uzyskuje się czysty, symetryczny obraz. Natomiast gdy DNA zostanie wystawione na działanie promieniowania rentgenowskiego (jonizującego), obraz ulega zmianie, co jest do przewidzenia. Czego ludzie się nie spodziewali, to tego, co dzieje się z DNA wystawionym na działanie telefonu komórkowego. Można tu zobaczyć efekt 24-godzinnej ekspozycji – ten sam rodzaj uszkodzenia DNA, który spowodowało promieniowanie jonizujące. Jest to dość przekonujące.

Czy są znane przypadki, w których budowa wież komórkowych wywołała kontrowersje lub protesty?

W Kalifornii w 2004 roku ktoś wpadł na pomysł postawienia ich na budynkach straży pożarnej lub w jej pobliżu – z punktu widzenia inżynierii ma to sens. Myśląc o policjantach i strażakach, widzi się ludzi silnych fizycznie. Po tym, jak firmy telekomunikacyjne postawiły wieże i je uruchomiły – w ciągu tygodnia wielu strażaków odczuło nietypowe objawy: bólu głowy, zmęczenia, bezsenności, utraty pamięci, dezorientacji, nudności i osłabienia. Jeden strażak, który pełnił służbę w stacji znajdującej się bardzo blisko wieży komórkowej, zapomniał, jak przeprowadza się resuscytację krążeniowo-oddechową, a inni strażacy zgubili się, jadąc na akcję gaśniczą w mieście, w którym pracowali.

To była bardzo głośna sprawa – amerykańscy ​​strażacy za pośrednictwem swoich związków zawodowych wywalczyli przepisy uniemożliwiające umieszczanie tych obiektów w pobliżu ich stacji.

Należy pamiętać, że spędzają oni 3-4 dni w remizie – podejrzewam, że podobnie jest w Polsce. Maksymalna ekspozycja wynosi około 5% dopuszczalnego limitu FCC – nadal jest to dość silna ekspozycja, ale jest znacznie poniżej limitu, więc powinno być bezpiecznie.

Można powiedzieć, że wiele objawów, które wymieniłem, występuje, gdy pijemy za dużo alkoholu czy kawy, więc powód samopoczucia strażaków mógł być inny. Ale można to było odtworzyć w laboratorium. Jeśli w warunkach laboratoryjnych poddasz ludzi działaniu tego samego czynnika, uzyskasz podobne doświadczenie.

Jaka powinna być odległość masztów od zabudowań mieszkalnych?

Jeśli mieszkasz dalej niż 500 metrów od wieży komórkowej, wydaje się, że jest to rozsądna odległość graniczna dla negatywnych skutków zdrowotnych. Mimo to, moim zdaniem ludzie powinni mieć odległość większą niż 1 kilometr od masztu, co jest prawie niemożliwe.

Proszę pamiętać, że przedstawiam tu ustalenia komisji, a nie moją teorię. Ustaliliśmy odległość, jaka powinna dzielić ludzi od wież komórkowych. Myśleliśmy, że możemy przekonać do niej branżę telekomunikacyjną, co miałoby znamiona ochrony zdrowia, byłoby rozsądne i akceptowalne dla nich. Ale tak się nie stało. Branża powiedziała „nie” – chcieli być tuż nad dachami domów ludzi. Nie byliśmy w stanie uchwalić właściwego prawa w tym zakresie.

Limity promieniowania bezprzewodowego zostały ustalone w 1980 roku i opierały się na 1-godzinnych badaniach behawioralnych na ośmiu szczurach i pięciu małpach. Zwierzęta były uczone, aby zdobywać jedzenie poprzez naciskanie dźwigni. Badanie polegało na tym, że wsadzano głodne zwierzęta do klatki i stale podnoszono poziom ekspozycji na RMF [pole elektromagnetyczne wytwarzane przez radiowe systemy telekomunikacyjne – przyp. red.], aż nie mogły wykonywać tego prostego zadania – naciskania dźwigni. Ogłoszono to jako próg ekspozycji. Niektóre małpy dostały oparzeń na mordkach i nie mogły już funkcjonować, a naukowcy stwierdzili… wyczerpanie cieplne. Następnie wzięli tę wartość i podzielili przez to, co nazywają „współczynnikiem bezpieczeństwa” i tak uzyskali próg ekspozycji, który obowiązuje dzisiaj dla pana i dla mnie.

Od tego czasu przeprowadzono dodatkowe badania, ale wyniki z lat 80. są wiążące do dziś. To badanie zostało przeprowadzone na długo przed erą telefonów komórkowych. Wiem, że to szaleństwo! Za każdym razem, kiedy o tym mówię, wciąż jestem zszokowany.

Osobną kwestią jest wpływ promieniowania na rośliny i zwierzęta.

Tutaj widzimy maszt komórkowy [rozmówca pokazuje prezentację – przyp. red.], a 465 stóp dalej [ok. 142 metry – przyp. red.] jest drzewo. W 2008 roku wyglądało całkiem nieźle. 7 lat później, w 2015 roku, może pan zobaczyć degradację po lewej stronie drzewa, a w końcu w 2019 roku musieli je ściąć. To nie jest jednorazowy przykład – jest ich mnóstwo. Badacze przyjrzeli się setkom drzew – różne odmiany reagują inaczej na promieniowanie RMF, jednak większość z nich jest uszkodzona.

Więc jeśli ktoś mieszka w pobliżu wieży komórkowej, jaki wpływ będzie to miało z czasem na niego? Nie będzie to czynnik, który spowoduje natychmiastową śmierć.

Gdyby to była kwestia naukowa, każdy by się z nami zgodził. Jednak tu chodzi o biznes i wpływ przemysłu telekomunikacyjnego na rządy naszych krajów. Szwajcaria, która naprawdę ma na uwadze dobro swoich obywateli, ma znacznie niższe dopuszczalne poziomy ekspozycji niż Stany Zjednoczone – my mamy najwyższe. To niesamowite. Indie są pod presją – ich limity mogą zostać podniesione do takiego poziomu jak u nas, ponieważ tam przemysł telekomunikacyjny jest potężny. Wciąż słyszy się o presji wywieranej na inne kraje, aby podnieść limity.

Jaki jest więc limit w Stanach Zjednoczonych?

Mamy wysoki limit – 10 W/m². To znaczna dawka ekspozycji. Pytanie, które zadajemy w komisji brzmi: a ile właściwie potrzeba, aby przeprowadzić zwykłą rozmowę przez telefon komórkowy? Odpowiem na przykładzie – jest to przypadek, do którego mnie wezwano. Antena, która wzmacniała sygnał komórkowy była skierowana prosto na szkołę. Rodzice poprosili mnie o odpowiedź na kilka pytań. Poszedłem tam z miernikiem sygnału o nazwie „Safe and Sound Pro” – nie wiem, czy jest dostępny w Polsce. Jak się okazało, odczyt wyniósł 18 000 mikrowatów na metr kwadratowy, co stanowi 0,8% limitu FCC. Czy potrzeba tak silnego sygnału, aby pobierać i oglądać filmy czy wykonywać połączenia telefoniczne? Odpowiedź brzmi: nie! Aby mieć 4-5 kresek zasięgu w telefonie wystarczy tylko 6 mikrowatów na metr kwadratowy. To jest jedna milionowa limitu FCC. Aby mieć po prostu dobry sygnał – 3 kreski – wystarczy 6 nanowatów. Czyli wystarczy naprawdę malutki sygnał, a szczerze mówiąc, mój iPhone SE pobiera filmy z zaledwie dwoma kreskami zasięgu.

Powodem takich natężeń jest chęć zysku. Jeśli przemysł umieści wieżę komórkową w środku zaludnionego obszaru i zwiększy moc do dopuszczalnego maksimum, to uzyska świetny zasięg swojej inwestycji.

Jako inżynier od częstotliwości radiowych mogę powiedzieć: da się ustawić wieżę w taki sposób, aby nie narażać ludzi na nadmierne promieniowanie i nadal uzyskać świetny zasięg.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby zainstalowanie na danym obszarze wielu wież komórkowych o znacznie niższej mocy sygnału lub przeniesienie ich poza tereny zamieszkałe, na obszary wiejskie i skierowanie sygnału w zaludnione obszary za pomocą anteny kierunkowej. Rozwiązania istnieją. Wiem to z własnego doświadczenia zawodowego. W swojej karierze miałem do czynienia z wieloma lokalizacjami masztów.

Dlaczego Federalna Komisja Łączności (FCC) nie dostarcza nam lepszych wytycznych? Jak mamy się chronić? Przypominam, że oni nawet nie przyszli się z nami, jako komisją stanową, spotkać. Istnieje takie pojęcie jak „przejęta agencja” [ang. captured agency – przyp. red.]. Federalna Komisja Łączności jest zdominowana przez przemysł, który powinna regulować. To nie jest tekst ze strony internetowej poświęconej teoriom spiskowym. To stwierdzenie pochodzi z Centrum Etyki Uniwersytetu Harvarda (Edmond & Lily Safra Center for Ethics). Mówią, że branża telekomunikacyjna kontroluje FCC przez „żelazny uścisk”, który sięga od finansów na kampanie w Kongresie, przez kontrolę nad komisjami nadzorującymi FCC, aż po uporczywe lobbowanie agencji. Tak to działa! Ludzie krążą: najpierw zarządzają FCC, następnie przemysłem takim jak organizacja CTIA, a potem znów FCC. Ten raport [autorstwa Normana Alstera we współpracy z centrum badawczym Uniwersytetu Harvarda, opublikowany w 2015 roku: Captured Agency: How the Federal Communications Commission Is Dominated by the Industries It Presumably Regulates – przyp. red.] szczegółowo opisuje, jak to wygląda. To fakt, przemysł przejął władzę. W tym raporcie wykazano, że korzystają z podobnej taktyki, jak kiedyś koncerny tytoniowe: gromadząc ogromne środki finansowe, lobbując, płacąc za kampanie polityczne.

Kiedy stanowisz prawdopodobnie najbardziej dochodowy przemysł na tej planecie, wydajesz mnóstwo pieniędzy, aby mieć pewność, że twoje zyski nie są zagrożone. To właśnie robią producenci telefonów komórkowych i operatorzy sieci

– wszyscy są członkami CTIA. To jest ich organizacja branżowa. Przemysł płaci wysokie składki na rzecz CTIA, żeby ta lobbowała w ich imieniu. Kiedy masz mnóstwo pieniędzy, możesz nawet kupić naukowców, aby mówili to, co chcesz.

Można zapytać: czy udowodniono, że papierosy powodują raka? Tylko 1 na 6 palaczy w ciągu całego życia dostaje raka płuc. Niektórzy wciąż mówią: nie. Jeśli 100% zachoruje na raka, to powiedzą: tak, zostało to udowodnione. Ale na to potrzeba czasu.

To, co próbujemy zrobić z naszą organizacją Environmental Health Trust, to uświadomić ludziom szkodliwość promieniowania bezprzewodowego. Świadomie porównujemy ekspozycję na promieniowanie z paleniem – celem sprowokowania przemysłu telekomunikacyjnego do konkurencji w zakresie bezpieczeństwa.

W tej chwili przemysł całkowicie zaprzecza jakimkolwiek szkodom wywoływanym przez telefony i sieci, pomimo jasnych badań naukowych, które mówią co innego. Mamy nadzieję, że przemysł telekomunikacyjny będzie zabiegać o przewagę w zakresie bezpieczeństwa tak samo, jak zrobił to przemysł samochodowy. Przypomnijmy sobie czasy, kiedy w samochodach nie było hartowanych szyb, wyściełanych desek rozdzielczych, pasów bezpieczeństwa ani poduszek powietrznych. Zrobiono tak wiele, żeby samochody stały się bezpieczniejsze, choć przemysł motoryzacyjny stawiał opór wobec tych zmian.

Czy ma Pan wiedzę na temat firm, które próbują iść pod prąd w tej branży?

Tak. Spotkałem się z producentami samochodów, którzy patrzą poza horyzont – chcą produkować samochody z mniejszym poziomem promieniowania w kabinie. To jest szczególny problem w przypadku pojazdów elektrycznych, ponieważ mają silniki o wysokim natężeniu prądu. Istnieją jednak sposoby, aby ludzi przed tym chronić i tak samo można ochronić użytkowników telefonów komórkowych. Ale to kosztuje.

A co z producentami telefonów komórkowych?

Oni i dostawcy usług telekomunikacyjnych działają razem. Jeśli chodzi o możliwe rozwiązania, ja widzę to tak, że moglibyśmy wkładać telefon komórkowy do zamykanego urządzenia – nadal mógłby się on łączyć ze światem zewnętrznym. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale jest wiele sposobów, aby to zrealizować.

Powinniśmy rozmawiać o sposobach na zmniejszenie promieniowania w telefonie komórkowym – tak samo jak można to zrobić w samochodzie.

Infrastruktura bezprzewodowa znacznie obniża wartość rynkową nieruchomości w niektórych przypadkach. Może też być podatna na poważne zagrożenia pożarowe. Niektóre bardzo poważne pożary, które mieliśmy w Kalifornii, zostały spowodowane przez obiekty telekomunikacyjne.

Czy to zostało udowodnione?

Tak. Kable się poluzowały i doszło do powstania łuku elektrycznego, co wywołało pożary. Instalacje telekomunikacyjne są bardzo źle zaprojektowane. Zużywają dużo energii, jak mówiliśmy wcześniej, przez co występuje wysokie ryzyko pożaru. Jeśli jest zasilana bateryjnie, to nie jest to duży problem, ale jeśli wykorzystuje dużą moc, to zagrożenie pożarowe rośnie.

Współpracowałem z Departamentem Sprawiedliwości, przeprowadzając badanie dotyczące bezpieczeństwa wież komórkowych pod kątem komunikacji między ludźmi w sytuacjach kryzysowych.

Jednym z problemów jest to, że w takich momentach wieże komórkowe się przeciążają. Bo co ludzie robią w sytuacjach awaryjnych? Sięgają po telefony. Nie zdają sobie sprawy, jak łatwo jest zakłócić działanie wież komórkowych, jednak nie chciałbym teraz wchodzić w szczegóły.

W związku z tym mam pytanie. Jak Pan zapewne wie, Polska przyjęła wielu uchodźców z Ukrainy. Kilkakrotnie rozmawiałem z ludźmi, którzy przybyli do Polski z obszarów dotkniętych wojną.

Powiedzieli mi, że wieża nadawcza Wi-Fi może radykalnie poprawić geolokalizację drona bojowego, pocisku lub bomby latającej, aby precyzyjnie uderzyć w wybrany cel. Czy może Pan coś o tym powiedzieć?

Tak, to prawda. Mógłbym opowiedzieć o nauce, która za tym stoi, ale to inna historia…

To, do czego ja zachęcam, to korzystanie z połączeń przewodowych tam, gdzie to możliwe: w szkołach, w miejscach pracy. Teraz rozmawiam z panem przez połączenie światłowodowe z moim komputerem. Światłowód jest diabelsko szybki – to jest moja rekomendacja.

Korzystam z kabla Ethernet, nigdy nie musiałem niczego wymieniać, jest to o wiele szybsze i bardziej niezawodne niż jakakolwiek opcja bezprzewodowa, która kiedykolwiek się pojawi. Jak powiedziałem, są sposoby, aby złagodzić problemy związane z promieniowaniem bezprzewodowym.

Chciałbym poruszyć dodatkową kwestię. Oto model biznesowy, dla którego branża telekomunikacyjna chce wszędzie wprowadzić 5G. Większość gospodarstw domowych jest podłączona do internetu przewodowego (Ethernet) – zakładam, że tak samo jest w Polsce. Otrzymuje pan przewodowego dostawcę usług internetowych zwanego ISP, on dostarcza kable – światłowód i skrętkę [inaczej nazywana kablem skręconym – przyp. red.], które podłączone są do każdego telefonu stacjonarnego. To świetne! Działa! Ale firmy telekomunikacyjne chcą instalować wieże 5G w regularnych odstępach i do ich zasilania wykorzystywać urządzenia, które obecnie dostarczają internet do domów – oznacza to, że chcą zabrać nam internet kablowy. Sprzedają te małe urządzenia zwane „5G przez internet”. Idziesz do swojego sklepu Verizon [amerykański operator sieci komórkowej – przyp. red.], T-mobile, Vodafone, kupujesz to maleńkie pudełko z jedną wtyczką. Przynosisz je do domu, podłączasz, a ono łączy się z internetem przez 5G i zapewnia Wi-Fi w domu. To wygoda, ponieważ nie musisz już mieć do czynienia z dostawcą usług internetowych. Na początku wygląda na to, że będzie taniej – dostawca 5G będzie sprzedawał te urządzenia po bardzo niskiej cenie i pobierając niską miesięczną opłatę, ale to da mu monopol. Oczywiście w przyszłości podniesie ceny.

Korzystając z tego, stajesz się podatny na ataki – te urządzenia bardzo łatwo zakłócić. Wystarczy wpisać w Google „zagłuszacz telefonów komórkowych”, a wyświetli się cała masa stron, te urządzenia nie są drogie. Włamywacze zakładają te zagłuszacze w domach, które są wyposażone w urządzenia zabezpieczające. Kiedy system alarmowy już nie działa, okradają dom i wychodząc zabierają zagłuszacz, a właściciele nie mają żadnego dowodu na to, co działo się w ich domu.

Jak wygląda codzienne życie osób cierpiących na nadwrażliwość elektromagnetyczną?

Końcowy raport Komisji, w której zasiadałem, ma 390 stron i jasno dowodzi, że promieniowanie bezprzewodowe stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia ludzkiego i środowiska. Zespół nadwrażliwości na pole elektromagnetyczne (EHS) – to rzeczywisty problem, który dotyka 3-5% populacji.

Ci ludzie nie mogą przebywać w pobliżu urządzeń bezprzewodowych.

Nie mogą nigdzie chodzić ani obsługiwać żadnych urządzeń elektronicznych. Znam tych ludzi, są prawdziwi. To nie jest wymyślone. Możesz przebywać w ich pobliżu, ale musisz wyłączyć telefon komórkowy, zanim się z nimi spotkasz. Nie mają żadnych połączeń bezprzewodowych w swoich domach. Jeśli wejdziesz do ich posesji z telefonem i go włączysz, od razu to poczują. Natychmiast poczują się źle. Dostają bólów głowy, czasami wymiotują – wpływ promieniowania bezprzewodowego jest na nich bardzo silny.

Zjawisko to będzie się nasilało w świecie z czasem. Będzie tu podobnie jak z zanieczyszczeniem powietrza i astmą. W obszarze o bardzo niskim zanieczyszczeniu powietrza będzie stosunkowo mało przypadków astmy, ale jeśli wzrośnie poziom zanieczyszczeń, będzie więcej osób z objawami astmy. Obecnie jesteśmy narażeni na coraz większe dawki promieniowania. Z czasem odsetek osób doświadczających EHS będzie rósł. Oczywiście do tego czasu będziemy mieć pełną infrastrukturę 5G na miejscu, a wtedy nie będzie dało się już tego cofnąć. To zbyt duże zyski dla branży telekomunikacyjnej…

Czy uważa Pan, że instalacja tych nowych urządzeń będzie obowiązkowa?

To jest kwestia ustawodawstwa, które obecnie stosuje biznes w USA. Wymusza postawienie wież w pobliżu domów, a ludzie z tym walczą i będą walczyć. Czasami wygrywają. To jeden z powodów, dla których jeżdżę w takie miejsca i przedstawiam swoje prezentacje – ponieważ branża telekomunikacyjna jest zdolna stawiać wieże, zanim ludzie dowiedzą się o ich szkodliwości.

Ludzie tacy jak pan, którzy już wiedzą o zagrożeniach, pytają mnie, czy mogę wygłosić prezentację taką jak ta, którą właśnie panu przedstawiam. Słuchają jej i zaczynają walkę.

Nagrywamy prezentację w danym obszarze, udostępniamy ją na YouTube, a gdy ludzie ją zobaczą, otwierają się na przesłanie i tak powstaje oddolny ruch, o którym pan wspomniał. Na poziomie stanowym ani federalnym nic się nie zdziała, ponieważ przemysł telekomunikacyjny ma tam swoje pieniądze. Zyskujemy zainteresowanie u podstaw. Lokalni politycy reagują, gdy wystarczająco dużo osób zgłosi się z petycjami, oświadczeniami, gotowością do organizowania spotkań.

To jest jedyny skuteczny sposób. Próbowałem wdrożyć ustawodawstwo, składałem zeznania, ale to po prostu bez sensu, ponieważ przemysł ma tyle pieniędzy, że kupił nasz rząd. To nie jest kwestia naukowa ani kwestia bezpieczeństwa, to kwestia polityczna.

Ta prezentacja to formalne ustalenia Komisji Stanowej New Hampshire ds. 5G [w oryginale New Hampshire Commission to Study the Environmental and Health Effects of Evolving 5G Technology – przyp. red.], w której oczywiście uczestniczą też bezstronni eksperci — otrzymujemy wiedzę specjalistyczną, której przemysł telekomunikacyjny nie ma.

Gdzie Pan ich znalazł?

To oni znaleźli mnie! Myślę, że są nastawieni na dobro obywatelskie. Spędziłem bardzo wiele godzin pracując w komisji, podobnie jak inni jej członkowie. Za tę pracę nie otrzymuję wynagrodzenia. Czuję, że mogę zrobić coś dla swojego kraju i dla innych ludzi – dlatego się zaangażowałem. Od czasu, gdy jestem w komisji, wygłosiłem ponad 70 prezentacji dla ludzi takich jak pan – wszystko to robiłem osobiście, spotykałem się z politykami, burmistrzami miast i to przynosi efekty, kiedy ludzie słyszą moją historię.

Bardziej wykształceni ludzie są bardziej zainteresowani, są gotowi słuchać mojego przesłania, rozumieją naukę. To ma dla nich sens. W innych miejscach, gdzie jest mniej edukacji, ludzie są manipulowani pieniędzmi. Kiedy firma telekomunikacyjna przychodzi, aby im zaoferować rekompensatę (w taki sposób, którego wolę teraz nie opisywać), ludzie zgadzają się na to. Osoby na stanowiskach politycznych wydają pozwolenia na instalację wież komórkowych, bo to łatwiejsze, niż wydać decyzję odmowną – naraziliby się na polityczne konsekwencje, być może przemysł komórkowy by ich ścigał.

Trzeba odwagi, aby walczyć z czymś tak potężnym, jak przemysł telekomunikacyjny. Tę kwestię pozostawiam ludziom, którzy mogą coś zrobić. Zwracam się do każdego człowieka na ziemi: jeśli jesteś w stanie zatrzymać budowę wieży sieci komórkowej – zrób to! To jest twój obywatelski obowiązek. Ja jestem tu, bo też uważam, że to mój obywatelski obowiązek.

Czy ma Pan, z punktu widzenia osoby, która jest zaangażowana w te kwestie od tak dawna, jakąś wiadomość dla Polaków?

A jakże! Bądźcie zaangażowani i proaktywni. Nie znam polskiego prawa, ale w USA, aby postawić wieżę komórkową, trzeba poinformować ludzi, którzy będą mieszkać obok. Ludzie muszą wiedzieć, gdzie będą stały wieże i po prostu muszą z tym walczyć. To wymaga wiele wysiłku. Kiedy uświadamialiśmy ludziom zagrożenie związane z promieniowaniem, wygłaszaliśmy prezentacje, najpierw się wściekali, a potem protestowali, chodzili na spotkania rady miejskiej w dużych grupach. Nosili koszulki w tym samym kolorze, więc było jasne, jaki był ich pogląd: „NIE DLA WIEŻ!”. Politycy, kiedy to widzą, zdają sobie sprawę, że mają do czynienia z ruchem oddolnym. Jesteśmy w tym całkiem dobrzy – otrzymujemy coraz więcej próśb, żeby pomóc ludziom zorganizować takie akcje.

Czy jest Pan ścigany za swoje działania przez władze stanowe lub federalne?

To, co robimy, to monitorowanie legislacji. Zazwyczaj branża telekomunikacyjna próbuje ułatwić sobie budowę infrastruktury. Nawet jeśli ludzie protestują, firmy telekomunikacyjne i tak stawiają wieże. My to obserwujemy, spotykamy się z prawodawcami, aktywnie komunikujemy się z ludźmi. Jak wspomniałem wcześniej, wydaje się, że takie działanie przynosi jakieś korzyści.

Nasi politycy poświęcają 70% swojego czasu na zdobywanie pieniędzy na sfinansowanie swojej kolejnej kampanii wyborczej. Nie są tam po to, aby nam pomóc. Kiedy rozmawiam z nimi o tych kwestiach, w ich oczach dostrzegam pustkę, jakby pytali: „O czym ty mówisz?!”.

Zadaję im pytania, ale oni nie mają o tym pojęcia. Mają doradców, którzy pomagają im zrozumieć pewne kwestie, aby mogli lepiej głosować w jakiejś sprawie, ale tak naprawdę nie ma to obecnie znaczenia. Chodzi tylko o to, czy możesz dać im pieniądze – jeśli nie możesz, to…

Dlatego skupiamy się teraz na uzyskaniu możliwie największego oddolnego wsparcia. Dokładamy starań na poziomie federalnym lub stanowym. 27 lutego 2025 roku próbowano uchwalić ustawę umożliwiającą gminom odrzucenie wież 5G, ale przemysł przysłał dwie osoby z CTIA, którym zapłacono bardzo dobrze za mówienie, że wieże są nieszkodliwe, a trzeba je stawiać, aby móc być konkurencyjnym. Ja jestem tylko samotnym głosem mówiącym „to jest szkodliwe”. Nikt mi nie płaci za jeżdżenie i wygłaszanie tych prezentacji, trudno mi z tym konkurować.

A co z władzami oświatowymi? Czy są zainteresowane kampaniami edukacyjnymi związanymi z tematem elektrowrażliwości?

To świetne pytanie, a odpowiedź brzmi: tak — pracujemy nad tym. Zasiadałem w stanowej komisji ds. wpływu na zdrowie, jestem przewodniczącym rady szkolnej i współpracowałem z departamentem edukacji. Teraz planujemy kampanię, która pomoże szkołom wdrożyć program zmniejszający narażenie uczniów na promieniowanie bezprzewodowe. Szkoły mogą zrobić wiele. Z pewnością to dla nich wydatek, ale edukacja to wielka szansa na zmianę. Wielu uczniów już wie o problemie. Ich rodzice też są świadomi, ponieważ istnieją w szkole pewne miejsca, w których dzieci odczuwają ból głowy – tam, gdzie są routery bezprzewodowe. To samo słyszymy od nauczycieli – niektórzy z nich poprzez związek zawodowy próbują pozwać szkoły, domagając się dostosowania warunków pracy do ich wrażliwości na działanie sieci bezprzewodowych. Coraz więcej stanów w USA obecnie rezygnuje z używania smartfonów w szkołach.

Co zwykły człowiek może zrobić, aby chronić się przed promieniowaniem? Czy istnieją jakieś środki zaradcze, które można wykorzystać do zminimalizowania negatywnego wpływu promieniowania?

Zawsze mówię ludziom: kupcie miernik promieniowania. W USA wprowadziliśmy program, dzięki któremu dostarczono mierniki do bibliotek po bardzo obniżonych cenach. Ludzie mogą pójść do biblioteki i wypożyczyć miernik tak samo jak książkę. Mogą przejść się po swoich domach, aby dowiedzieć się, gdzie znajdują się punkty dostępowe. Zaskakujące jest, jak trudno dziś kupić urządzenie, które nie ma wbudowanej jakiejś formy łączności bezprzewodowej. Dla przemysłu to żaden koszt, a jest to dodatkowy argument sprzedażowy. Wrażliwi ludzie są czasami zaskoczeni, gdy kupują nową lodówkę lub piekarnik i odkrywają, że to wystarczy, aby wywołać u nich reakcję.

Jeśli dostaniesz miernik, możesz ustalić, skąd pochodzi promieniowanie. Pod poduszką dziecka nie powinno być nic, co ma więcej niż 10 mikrowatów na metr kwadratowy. Jeśli wartość jest wyższa, należy przesunąć łóżko i dowiedzieć się, skąd pochodzi promieniowanie – jeśli od sąsiada, zawsze można go poprosić, aby zmienił położenie swojego urządzenia bezprzewodowego.

Istnieją specjalne emulsje do ścian, ale mogą odbijać promieniowanie, zwiększając ekspozycję osoby korzystającej z komórki w pomieszczeniu. Dopóki nikt nie włączy telefonu, to ma to sens.

Mimo że biznes kieruje sprawami, istnieją rozwiązania. Czy naprawdę musimy pobierać filmy w ciągu kilku sekund? Moim zdaniem 5G to zła droga. Branża zgromadziła wszystkie te pieniądze i nie zamierzają po prostu na nich usiąść – muszą je gdzieś wydać. Postanowili zainwestować w 5G i nową technologię.

Gdyby pozostać przy 4G, przesunąć trochę masztów, zastosować techniki, o których wspomniałem wcześniej, można uzyskać świetną jakość rozmów. W domach można korzystać z łączy przewodowych.

Jest nawet coś takiego jak Li-Fi [Light Fidelity – technologia bezprzewodowej transmisji danych wykorzystująca światło zamiast tradycyjnych fal radiowych, jak w przypadku Wi-Fi – przyp. red.]. Dlaczego nie skorzystać z tego, na przykład w szkołach? Można kupić urządzenie, które działa jak router i wysyła informacje świetlne, podłączasz swój klucz sprzętowy, a on robi to samo, co Wi-Fi.

Jaki jest powód, dla którego Li-Fi nie jest promowane?

Jest to dość nowe, dość drogie i wciąż nad tym pracują, o ile wiem. Może zawierać jakieś błędy, które trzeba rozwiązać, ale działa. Inną rzeczą, którą można zrobić w szkołach, jest ustawienie okrągłych stołów z gniazdkami, gdzie wielu uczniów może na swoich laptopach korzystać z połączenia przewodowego – to bardzo niskie promieniowanie. Nie kosztowałoby też tak wiele.

Jeśli na początku wprowadziliśmy Wi-Fi, co było dość drogie, dlaczego teraz nie możemy znaleźć alternatyw? Po prostu wróćmy do Ethernetu, który prawdopodobnie nadal jest w szkołach. Ja tak zrobiłem – przestałem korzystać z sieci bezprzewodowej i przeszedłem na Ethernet.

Z jakiego telefonu komórkowego obecnie Pan korzysta?

Mam iPhone’a SE i korzystam z połączeń Wi-Fi. Wybiera się ustawienia, potem sieć komórkową i tam jest opcja połączeń Wi-Fi. Gdy pojawiają się problemy z odbiorem sygnału sieci komórkowej, telefon przełącza się na Wi-Fi. To ważne i znaczące. W trybie połączeń Wi-Fi używasz nadajnika o znacznie mniejszej mocy. Wszędzie gdzie jest dostęp do sieci Wi-Fi, polecam użyć jej zamiast sygnału sieci komórkowej, ponieważ będzie generować znacznie mniej promieniowania, czyli około 1/30.

Jest wiele rozwiązań i jako inżynier częstotliwości radiowych je znam, pracowałem w tej dziedzinie. Dlaczego nie wiedzieliśmy wcześniej o trybie połączeń Wi-Fi? Bo nikt nam o tym nie powiedział. Nasze urządzenia powinny przełączać się automatycznie.

Dziękuję za rozmowę.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 289 / (28) 2025

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Nowe technologie # Polityka # Świat # Zdrowie

Być może zainteresują Cię również: