Niezbędna wrażliwość społeczna

tekst_mergler

Lech Mergler

„Służba” kojarzy się z lojalnością, ofiarnością, posłuszeństwem i  pokorą. Przez wieki oznaczała wymuszone podporządkowanie takiemu lub innemu panu stojącemu społecznie znacznie „wyżej”. Słowo „służba” trafnie oddaje hierarchiczny charakter tradycyjnych społeczeństw.

Dopiero demokratyczne, bardziej egalitarne relacje społeczne pozwalają odwrócić tę hierarchiczną perspektywę m.in. właśnie w  sformułowaniu „służba publiczna”. Odwrócić także dlatego, że służba publiczna nie upokarza, a często nobilituje jej wykonawcę, bywa zaszczytem. Jest odwróceniem relacji dominacji, władzy i  podporządkowania. Pojęcie to odnosi się do najszerszej wspólnoty, społeczeństwa, buduje się na tym, co taką wspólnotę spaja. Niesie więc  motyw altruizmu, zaprzeczenia tego, co egoistyczne i partykularne, co  dzieli i każe rywalizować jednostkom i grupom dla tylko własnych korzyści.

Pojęcie służby publicznej ma sens w egalitarnym porządku demokratycznym, gdzie co do zasady ludzie są równi – wszyscy na równych prawach tworzą wspólnotę. Jestem przekonany, że ze względu na mocne ugruntowanie wartości „wolność” we współczesnych społeczeństwach demokratyczno-liberalnych, zwłaszcza w sferze gospodarczej,

głównym sensem służby publicznej jest troska o społecznie słabszych.

Nie tylko najsłabszych, ale także większości, która ma przeciętne warunki życia i gorsze. Wolność bowiem w ramach równości praw, niereglamentowana przez społeczną solidarność, która wymaga instytucji, by działać efektywnie – prowadzi do ekstremalnych społecznych nierówności. Po prostu w dżungli najlepiej mają się drapieżniki, a ich może być tylko mniejszość.

Dlaczego? Dlatego że najsilniejsi beneficjenci wolności poradzą sobie sami. Kupią sobie bezpieczeństwo, wykształcenie, opiekę zdrowotną, sprawiedliwość, rezydencje z dostępem do czystej wody i powietrza, kulturę i rozrywkę, itd. Pozostali są skazani na konieczne reglamentowanie tych i innych dóbr, zwykle deficytowych. A taka reglamentacja nie może być efektywna bez „systemowej” empatii i  nakierowania na podział sprawiedliwy, oczekiwany od ludzi pełniących służbę publiczną. Myślę, że wymaga ona szczególnej inteligencji, bo  „sprawiedliwie” to nie jest po prostu „po równo”. A empatia to nie  litość lub permisywizm, tylko stawianie wymagań i wyznaczanie granic stosownie do możliwości i potrzeb.

Być może zainteresują Cię również:

Centrum Wspierania Rad Pracowników

„Rzeczpospolita” o Centrum Wspierania Rad Pracowników

W artykule Tomasza Zalewskiego pt. „Nie wszyscy chętni nowym radom”, który ukazał się 12 sierpnia na łamach dziennika „Rzeczpospolita”, autor powołuje się na doświadczenia Instytutu Spraw Obywatelskich związane problematyką rad pracowników. Cieszymy się, że nasze działania zostały dostrzeżone. Zainteresowanie ze strony mediów i członków rad pracowników utwierdza nas w przekonaniu, że Centrum Wspierania Rad Pracowników ma sens. Jest pomocne przy rozwiązywaniu problemów z jakimi zwracają się do nas zarówno pracownicy, jak i pracodawcy.