Piotr Arak: Pandenomia. Czy koronawirus zakończył erę neoliberalizmu?

Piotr Arak analizuje zmiany, jakie zaszły w polityce gospodarczej wielu krajów. W książce podejmuje próbę oceny tego, czy neoliberalizm jako dominujący trend intelektualny znajdzie się po pandemii w odwrocie. Wyniki podjętej analizy kwestionują główne elementy neoliberalnego konsensusu, zwracając uwagę na obszary, w których pandenomia zaburza status quo ante, i zaprzeczając jego wiodącemu paradygmatowi polegającemu na oferowaniu uniwersalnych rozwiązań dla szerokiego zakresu lokalnych problemów. Autor zastanawia się, w jakim stopniu neoliberalny konsensus był współodpowiedzialny za przekształcenia kryzysu zdrowotnego w globalny kryzys gospodarczy. Opisuje gwałtowne przemodelowanie dominujących idei dotyczących gospodarki, państwa i społeczeństwa, które nastąpiło od początku pandemii.
Wydawnictwu Poltext dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.
Wprowadzenie
5 kwietnia 2020 roku na farmie we wsi Wittenberg w amerykańskim stanie Wisconsin urodził się dwugłowy kozioł. Nazywał się Janus, po rzymskim bogu początków, przemian, czasu, dwoistości i zakończeń. Jak powiedzieli właściciele farmy, Janus był energiczny i zachowywał się jak każda inna mała koza. Jedyną różnicą był sposób karmienia – trzeba było go karmić do dwóch pysków. Istniała pięćdziesięcioprocentowa szansa, że przeżyje (Yahoo News, 2020), ale w tragicznym roku pandemii, również i on zmarł. Ten niezwykły kaprys natury wydaje się może aż nazbyt symboliczny dla bezprecedensowych wydarzeń, których byliśmy świadkami wraz z wybuchem pandemii koronawirusa kilka tygodni wcześniej. Tym razem historia ani się nie powtarza, ani nawet nie rymuje.
Świat spowolnił swój bieg i zmusił nas wszystkich do włączenia się w wielki proces transformacji, obalając kolejny raz tezę Francisa Fukuyamy o końcu ewolucji zachodniej liberalnej demokracji.
Pandemia koronawirusa przekształciła dzisiejszy świat polityczny, społeczny i gospodarczy w globalną scenę, na której rozgrywa się wielki dramat. Akcja od samego początku wydaje się tragedią.
Kryzys postawił rządy na całym świecie przed bezprecedensowym wyborem, którego konsekwencje wykraczają daleko poza ratowanie życia i gospodarki. Był to wybór pomiędzy zachowaniem starego konsensusu kosztem wszystkiego, co uratować trzeba (ang. what ver it takes), a podjęciem ryzykownych kroków na nieznanej ścieżce w kierunku Bóg jeden wie, jakim.
Nic więc dziwnego, że przy takim poziomie niepewności tak wiele jest tworzonych historycznych porównań, analogii, metafor, by nadać sens rzeczywistości. W przypadku historycznych porównań słyszeliśmy o: czarnej śmierci, grypie hiszpance, drugiej wojnie światowej, Czarnobylu, atakach terrorystycznych 9/11, SARS, AIDS, kryzysie finansowym 2008 roku. Jeśli te okazały się niewystarczające, wykorzystywaliśmy wyobraźnię do przywołania wizji Apokalipsy, wojny nuklearnej czy zarazy oraz znanych obrazów z kultury popularnej – filmów i seriali, których scenariusze obracają się wokół idei tajemniczego i zaraźliwego wirusa.
Wiosną 2020 roku nie było łatwo zdobyć papierową kopię Dżumy Camusa, a film Epidemia z udziałem Dustina Hoffmana bił rekordy popularności w serwisie Netflix.
Strach przed nieznanym wirusem i jego niezbadanym wpływem na zdrowie ludzi został spotęgowany przez kontrowersje wokół jego niewyjaśnionego pochodzenia. Wiemy, że wirus został po raz pierwszy wykryty w chińskim mieście Wuhan pod koniec 2019 roku[1]. 31 grudnia 2019 roku chiński rząd potwierdził, że system opieki zdrowotnej zajmuje się dziesiątkami chorych i monitoruje sytuację, aby zapobiec rozwinięciu się lokalnej epidemii w coś poważniejszego. W ciągu kilku miesięcy wirus rozprzestrzenił się na wszystkie kontynenty i dotarł do każdego kraju na globie, zabijając miliony i powodując hospitalizację kilkudziesięciu milionów ludzi. Spiskowej otoczki temu wydarzeniu dodał fakt, że właśnie w tym mieście, w środkowych Chinach, gdzie wybuchła epidemia nowego koronawirusa[2], od 2018 roku działa laboratorium badań nad najgroźniejszymi dla ludzi patogenami, takimi jak wirus Ebola. To sprawiło, że pojawiły się badania podważające odzwierzęcy charakter wirusa (podobno przeniesiony z nietoperza na człowieka (WHO, 2021)), a uznające go za wytwór człowieka (Wiesendanger, 2021).
Jak na ironię, w styczniu 2020 roku Sekretarz Generalny ONZ António Guterres odniósł się do obrazu Czterej jeźdźcy Apokalipsy podczas posiedzenia plenarnego Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Guterres ostrzegł, że zbliżamy się do przełomu, po którym nie będzie powrotu. Nie miał jednak na myśli pandemii, ale zmiany klimatu (TASS, 2020). Przestrogi Guterresa, nawet jeśli dotyczą innego zjawiska, okazują się bardzo prawdziwe, jeżeli spojrzy się na pandemonium wywołane przez Covid-19.
Pandemia zaskoczyła wszystkich, choć eksperci wysokiego panelu WHO i Banku Światowego we wrześniu 2019 roku ostrzegali (GPMB, 2019) przed dużym prawdopodobieństwem wystąpienia choroby, która szybko rozprzestrzeni się po świecie. Ryzyko materializacji pandemii dostrzegli nawet plutokraci ze Światowego Forum Ekonomicznego, organizacji stojącej za spotkaniem bogatych i wpływowych w Davos (World Economic Forum, 2020).
Rząd Korei Południowej w grudniu 2019 roku realizował nawet ćwiczenia z zarządzania kryzysowego na wypadek pandemii.
Jak się okazało, były one bardzo przydatne. Większość rządów jednak nie była przygotowana (Shin, 2020).
Kryzys wywołany przez Covid-19 można traktować zarówno jako zakłócenie rozwoju gospodarczego świata, jak i jako katalizator zmian. Już dzisiaj widzimy przyspieszenie pewnych procesów, np. cyfryzacji usług publicznych, zmian sposobu pracy czy zwyczajów konsumenckich. Sama pandemia i środki podjęte w odpowiedzi na nią ujawniły jednakże często fundamentalne wady dzisiejszych systemów społecznych, gospodarczych i politycznych. Jak przekonuje Walter Scheidel, każda pandemia zmieniała społeczeństwa, systemy gospodarcze i obecny przypadek nie jest inny (Scheidel, 2020). W społeczeństwach przednowoczesnych epidemie i pandemie zabijały tak wielu ludzi, że zmieniały układy gospodarcze –zasoby siły roboczej kurczyły się dramatycznie, a zapotrzebowanie na ziemię spadało. Umożliwiło to robotnikom pobieranie wyższych płac, podczas gdy właściciele ziemscy zarabiali mniej: przez pewien czas
bogaci stawali się mniej bogaci, a biedni mniej biedni[3].
Ponadto doświadczenie zarazy podważyło zaufanie do władz świeckich i religijnych, zachęcając zwykłych ludzi do kwestionowania istniejących hierarchii i poszukiwania alternatyw.
To nie pierwszy raz, kiedy kończy się historia
Epidemie towarzyszyły ludzkości od czasów starożytnych. Choroby takie, jak ospa, grypa, dżuma i cholera to jedne z największych zabójców w historii. Mobilność, przeludnienie i brak higieny to czynniki, które pozwoliły tym wirusom i bakteriom zebrać krwawe żniwo, a czasami i reżimy polityczne i ekonomiczne łady od starożytnych Aten do współczesnego Waszyngtonu.
Zaraza ateńska jest jedną z pierwszych znanych nam epidemii. Miała miejsce około 430 roku p.n.e. podczas drugiej wojny peloponeskiej, w której Ateny walczyły ze Spartą. Zaraza zabiła 75-100 tysięcy mieszkańców Aten, znacznie osłabiając pozycję Ateńczyków podczas trwającej wojny. Epidemia prawdopodobnie dotarła do miasta przez port zaopatrzeniowy w Pireusie. Miasto było w tym okresie niezwykle zatłoczone, ponieważ przybyli do niego uchodźcy z innych sprzymierzonych z Atenami regionów.
W rezultacie pogorszyły się warunki sanitarne, a tym samym wzrosła liczba szczurów i wszy, które przenosiły zarazki. Atak zarazy spowodował anarchię w mieście.
Mieszkańcy porzucili normy społeczne i przestali przestrzegać prawa, odrzucili także swoich dotychczasowych bogów (Schama, 2020).
Nie jest pewne, co spowodowało epidemię, ale naukowcy wskazują na wiele możliwości: tyfus, odrę, dur brzuszny, ospę i dżumę. Niektóre badania wskazują również na możliwość, że choroba była spowodowana gorączką krwotoczną, czyli antycznym odpowiednikiem Eboli, ponieważ zaraza miała pochodzić z Afryki. Grecki historyk Tukidydes, autor Historii wojny peloponeskiej, opisał objawy dżumy w ten sposób: zaczerwienienie i zapalenie oczu, ból gardła prowadzący do krwawienia i nieświeżego oddechu, kichanie, utrata głosu, kaszel, wymioty, pryszcze i wrzody na ciele, silne pragnienie, gorączka, bezsenność i biegunka. Choroba zabrała wielu wybitnych Ateńczyków, wśród których był Perykles, polityk i strateg Aten. Sparta ostatecznie wygrała wojnę i rządziła Grecją przez kolejnych kilka dziesięcioleci.
Zaraza Antoninów, czy też plaga antonińska, zaatakowała w latach 180-165 p.n.e. za panowania cesarzy z dynastii Antoninów, w tym Marka Aureliusza i jego syna i następcy Kommodusa. Większość danych o epidemii bazuje na pracach historyka Galena, który był jej naocznym świadkiem. Choroba dotarła do Cesarstwa Rzymskiego wraz z wojskiem powracającym z kampanii wojennej prowadzonej na Bliskim Wschodzie. Nie ustalono wyraźnej przyczyny epidemii, ale prawdopodobnie była to ospa lub odra. Szacuje się, że choroba pochłonęła aż 5 milionów ofiar. Na niektórych obszarach zabrała nawet 1/3 populacji. W szczególności dotknęła rzymskie legiony, trwale osłabiając armie Rzymu. Najbardziej znaną ofiarą zarazy był współwładca imperium cesarz Lucjusz Werus i najprawdopodobniej sam cesarz-filozof Marek Aureliusz. Przywrócenie liczby ludności do stanu sprzed zarazy zajęło dziesięciolecia, a Cesarstwo Rzymskie nigdy już nie było takie samo, aż do jego upadku.
Dla historyków panowanie cesarza Justyniana Wielkiego oznacza koniec starożytności i początek średniowiecza. Justynian podczas swego panowania nad Wschodnim Cesarstwem Rzymskim w latach 527-565 zreformował administrację, system prawny, armię i edukację. Potęgę Bizancjum utrwalił tak wspaniałym monumentem jak Hagia Sophia – kościół Mądrości Bożej, którego był fundatorem. Jego rosnące imperium, rozszerzone o Hiszpanię i Afrykę Północną, zostało nagle zmiażdżone i zdziesiątkowane przez plagę Justyniana, która opanowała Bizancjum w latach 541-542 (Rosen, 2007). Kolejna historyczna zaraza zabrała 25 milionów ludzi (Morris, 2010). Podobno sam cesarz Justynian zachorował na tę chorobę, ale wyzdrowiał.
Pandemia zdziesiątkowała całe miasta i wpłynęła na radykalne zmniejszenie przyrostu naturalnego na kolejne dziesiątki lat[4].
Kryzys demograficzny wywołany chorobą wydarzył się u szczytu odbudowanej potęgi Rzymu (choć tego Wschodniego), gdy jego granice rozciągały się prawie tak daleko, jak przed podziałem cesarstwa i upadkiem jego zachodniej części. Perturbacje okresu Justyniana można porównać tylko do późniejszej czarnej śmierci, która również zamknęła erę. Notabene średniowiecze rozpoczęło się (i zakończyło na niej) od pandemii wywołanej tą samą bakterią yersinia pestis, czyli pałeczką dżumy. Chiny w tym okresie były w stanie rozwijać się bez zakłóceń, co zaowocowało wyższym poziomem rozwoju społecznego niż na Zachodzie od mniej więcej IV do VIII wieku.
Czarna śmierć spowodowała przedwczesny zgon około 75-200 milionów osób w Eurazji, osiągając szczyt zachorowań w Europie w latach 1347-1351. Zaraza nie tylko zabiła miliony, ale wywarła znaczący wpływ na procesy społeczne, religijne i gospodarcze. Do Europy dotarła szlakami handlowymi z Azji Środkowej, rozpoczynając swą podróż przez Jedwabny Szlak do Krymu, a potem drogą morską do Europy. Dżuma była przenoszona na statkach handlowych głównie przez szczury. Według szacunków czarna śmierć zabiła 30-60% Europejczyków, około 30% ludności Bliskiego Wschodu i około 40% Egipcjan. Była to choroba tak zjadliwa, że powrót do stanu ludności sprzed pandemii zajął dotkniętym nią krajom ponad 200 lat. Ponadto nawroty dżumy występowały w Europie do XIX wieku. Niektórzy historycy postrzegają czarną śmierć jako czynnik przyspieszający odejście od systemu feudalnego (Allen, 2001; Temin, 2014) i umożliwiający rewolucję przemysłową w Anglii (Pamuk, 2007). Czarna śmierć przyniosła też radykalne zmiany społeczne: inny sposób obchodzenia się z ciałami zmarłych, a także pogromy Żydów, którym zarzucano zatruwanie studni (LeVine, 2020).
Po zarazie Justyniana i czarnej śmierci epidemia dżumy ponownie wybuchła w połowie XIX wieku. Region Junnan w Chinach jest uważany za punkt zero. Choroba rozprzestrzeniła się stamtąd na inne chińskie prowincje i Indie. Z Hongkongu epidemia przeniosła się na wiele innych części świata, w tym Stany Zjednoczone. W wyniku infekcji zginęło około 12 milionów ludzi. Podczas tej epidemii udało się wreszcie zidentyfikować patogen dżumy i określić, w jaki sposób choroba zakaża kolejne osoby.
Po wielkich epidemiach dżumy i cholery[5] ludzkość została zaatakowana przez wirusa grypy. Pandemia grypy z lat 1918-1919 przeszła do historii pod nazwą hiszpanki, ponieważ błędnie sądzono, że miała początek na Półwyspie Iberyjskim – Hiszpania jako kraj neutralny nie cenzurowała informacji o chorobie, co sprawiło wrażenie, że jest tam więcej ofiar niż w reszcie świata. Wirus H1N1 był wyjątkowo śmiertelnym szczepem grypy, ponieważ był to wirus, który mutował za pośrednictwem ptaków lub świń. Rozprzestrzenianiu tej wersji grypy sprzyjały ruchy wojsk po zakończeniu pierwszej wojny światowej i powrót żołnierzy z frontu, a także fatalne warunki sanitarne. Zarażonych zostało około 500 milionów ludzi, czyli około 25% całej populacji świata, a według szacunków historyków liczba ofiar przewyższyła zabitych na frontach Wielkiej Wojny. Trzeba pamiętać, że przede wszystkim to nie grypa zabiła, ale powikłania wynikające z ciężkiego przebiegu tej choroby, zwłaszcza bakteryjne zapalenie płuc. Przy tym ofiarami choroby były głównie osoby młode, co było spowodowane reakcją układów odpornościowych chcących pozbyć się wirusa z organizmu, jednocześnie zabijając chorego. Pandemia przetoczyła się w okresie 12 miesięcy w latach 1918-1919, w trzech falach, przez Europę, Azję, Afrykę i Amerykę Północną. Ostatnie zarażenia odnotowywano w 1920 roku.
Był to okres, kiedy pierwszy raz na tak masową skalę testowano lockdowny, maski i nowoczesną medycynę w walce ze zjadliwą chorobą.
Pandemia koronawirusa to nie czarny łabędź, ale szary nosorożec
Epidemie i pandemie nawiedzają społeczeństwa w odstępach kilkuletnich.
Obecnie pierwszy raz od dłuższego czasu centrum epidemii nie jest Afryka, lecz Europa.
W ten sposób umierają nie bezimienni Afrykanie z Konga czy Nigerii, ale Włosi, Szwedzi i Polacy. Wszyscy zakładali, że wpływ pandemii Covid-19 będzie ograniczony do Azji i – tak jak było w 2009 roku wraz z wybuchem zakażenia wirusem H1N1 – nie będzie to miało znaczącego wpływu na gospodarkę światową. Rzeczywistość zweryfikowała te początkowe założenia (także autora), ponieważ większość krajów europejskich musiała wprowadzić obostrzenia, ograniczenia w przemieszczaniu się między krajami europejskimi, a nawet w ich granicach. To samo wydarzyło się w Azji, Ameryce Północnej i Afryce, kiedy pojawił się zmutowany wirus.
Nassim Nicholas Taleb, autor bestsellerowej książki o czarnych łabędziach (2007), zrobił karierę po kryzysie finansowym lat 2008-2009. W książce opisał wydarzenia, które zachodzą nagle, niespodziewanie i drastycznie zmieniają naszą rzeczywistość. Pisał, że „połączenie niskiej przewidywalności i znaczącego wpływu na otaczającą rzeczywistość sprawia, że czarny łabędź jest wielką tajemnicą”. Kryzys finansowy 2008 roku był, zdaniem Taleba, czarnym łabędziem – tylko garstka analityków przewidywała jego nadejście. Nawet wtedy prezes Rezerwy Federalnej Ben Bernanke, badacz Wielkiego Kryzysu, początkowo nie doceniał ryzyka krachu na giełdzie. Z perspektywy czasu zagrożenie wydawało się oczywiste: bańka mieszkaniowa, złożone i innowacyjne produkty finansowe oraz rosnące stopy procentowe były przepisem na katastrofę.
Pandemia koronawirusa nie pasuje do definicji Taleba. Tak, ma ogromny wpływ na życie ludzkie, rynek pracy i straty ekonomiczne. Ale pojawienie się tak niebezpiecznego wirusa było przewidywalne. Sam Taleb powiedział, że termin, który wymyślił, jest zbyt często kliszą dla każdej złej rzeczy, która nas zaskakuje” (Avishai, 2020).
Metaforą obecnego kryzysu powinien być raczej szary nosorożec, który odnosi się do wysoce prawdopodobnych, ale bagatelizowanych zagrożeń, które mają ogromny wpływ na rzeczywistość społeczną i gospodarczą.
Termin ten został ukuty przez Michele Wucker (2016), politolog, która użyła go do opisania greckiego kryzysu zadłużenia po 2012 roku. Odnosząc się do obecnego kryzysu, napisała, że biorąc pod uwagę to, co wiemy o pandemiach i ich rosnącym prawdopodobieństwie, wybuchy epidemii są wysoce prawdopodobne i mają duży wpływ na nasze życia (Biswas, 2020). Szary nosorożec symbolizuje dokładnie takie zdarzenia: widoczne, zbliżające się, o dużym potencjalnym wpływie i wysoce
prawdopodobnych konsekwencjach.
W XXI wieku było kilka epidemii: SARS w 2004 roku, H1N1 w 2009 roku (i to już wg WHO pandemia) i epidemia wirusa Ebola w 2015 roku. Naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge twierdzą, że globalna pandemia jest jednym z głównych zagrożeń dla istnienia gatunku ludzkiego (CSER, 2020). Wynika to z faktu, że globalizacja i rosnąca gęstość zaludnienia stworzyły śmiertelnym patogenom idealne warunki do szybkiego podboju globu. Można sobie tylko wyobrazić, jakie straty spowodowałaby czarna śmierć lub hiszpanka w neoliberalnej i zglobalizowanej erze, kiedy droga z jednego zakątka świata do drugiego to tylko kwestia uciążliwej, ale krótkiej podróży służbowej.
Jednego możemy być pewni, opierając się na doświadczeniu historycznym – niezależnie od ostatecznej skali – wybuch wirusa z Wuhan doprowadzi do znacznych strat ekonomicznych, których odbudowa zajmie kilka lat. Bank Światowy szacuje, że poważna epidemia grypy może kosztować 3 bln dolarów (Jones, 2013), a McKibbin i Sidorenko – 4,4 bln dolarów (McKibbin i Sidorenko, 2006). Kosztowne są nawet ograniczone geograficznie epidemie. Szacuje się, że epidemia SARS kosztowała światową gospodarkę 30-100 mld dolarów (Smith, 2006). Szacunki te nie uwzględniają jednak ofiar śmiertelnych i tragedii ludzkich, które spowodowały (Boissay i Rungcharoenkitkul, 2020).

Piotr Arak, Pandenomia. Czy koronawirus zakończył erę neoliberalizmu?, Poltext, 2021
Przypisy:
[1] Naukowcy z Mediolanu odkryli przeciwciała neutralizujące koronawirusa we krwi ochotników z badań przesiewowych w kierunku raka. Oznaczałoby to, że Covid-19 faktycznie rozprzestrzeniał się w kraju już we wrześniu 2019 roku. Kilka miesięcy wcześniej, niż raportowały to Chiny (Apolone et al., 2020).
[2] Covid-19 to choroba zakaźna układu oddechowego wywoływana przez wirus SARS-CoV-2, czyli patogen należący do rodziny koronawirusów. W tej książce pojęcia koronawirus, wirus lub Covid-19 będą używane naprzemiennie; autor ma świadomość, że pojęcia te nie są tożsame.
[3] Obecna epidemia jest czasami nazywana wielkim wyrównaniem, ale naukowcy z Utrechtu i Wageningen pokazują, dlaczego może być odwrotnie. Opublikowane w marcu 2021 roku opracowanie Basa van Bavela i Martena Scheffera dowodzi, że w historii większość katastrof i pandemii jednak zwiększała nierówności. To, czy takie wydarzenia odegrają rolę niwelatorów, czy nie, zależy najczęściej od rozkładu bogactwa gospodarczego i politycznego wpływu w społeczeństwie w momencie kryzysu (van Bavel i Scheffer, 2021).
[4] Pod koniec 2019 roku naukowcy z University of Maryland opublikowali wyniki badań, które wskazują na znacznie niższy wskaźnik śmiertelności plagi Justyniana, niż wcześniej zakładali historycy. Niemniej nawet kilkanaście procent utraconej populacji, o których mowa w badaniu, to wciąż wynik, który sprawia, że epidemia ta jest jedną z największych w historii (Mordechai et al, 2019).
[5] Trzecia epidemia cholery, która wybuchła w XIX wieku, jest uważana za najbardziej śmiercionośną. Początkowo cholera zaatakowała w delcie rzeki Ganges w Indiach. Szacuje się, że liczba zgonów w Indiach w latach 1817-1860 podczas pierwszych trzech pandemii w XIX wieku przekroczyła 15 milionów. Przyczyną infekcji było spożycie zakażonej żywności lub wody. W samej Rosji na cholerę zmarło milion ludzi. Choroba dotarła również na Wyspy Brytyjskie, gdzie zabiła dziesiątki tysięcy osób, Tam, w 1854 roku, naukowiec John Snow zdołał zidentyfikować, że to zakażona woda spowodowała chorobę. W sumie wystąpiło siedem epidemii cholery, ostatnia w latach 60. i 70. XX wieku. W tym czasie epidemia rozprzestrzeniła się początkowo w Indonezji i Bangladeszu, następnie dotarła do Europy, Łącznie pochłonęła około 570 tysięcy istnień ludzkich.