Felieton

Polska bierze oddech

zima
fot. Noverodus z Pixabay

Piotr Wójcik

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 60 / (8) 2021

Walka o czyste powietrze trwa. Dzięki rozpoczęciu wymiany pieców wyraźnie spadło zanieczyszczenie pyłami zawieszonymi. Ono jest jednak wciąż znaczne, a w nadwiślańskim powietrzu unosi się także benzo(a)piren i dwutlenek azotu.

Przekonywanie w środku zimy, że powietrze w Polsce jest coraz wyższej jakości, musi być ryzykowne. Wszak każdy z nas po wyjściu z domu, szczególnie wieczorami, czuje unoszący się smog, który będzie nam towarzyszył zapewne jeszcze przez dłuższy czas. A jednak trzeba to „powiedzieć”: powietrze w Polsce jest coraz czystsze.

Chociaż smog co roku nadal zabija tysiące osób, to jest ogromna szansa, że ten czarny, nomem omen, bilans będzie się poprawiał już w najbliższej przyszłości.

Okazuje się, że nie jesteśmy skazani na oddychanie toksynami, a doktryna „niedasizmu” jest fałszywa. Można walczyć z zanieczyszczonym powietrzem, nie ograniczając przy tym ekonomicznego standardu życia. Nawet działania podejmowane w ograniczonym zakresie działają na tyle, by przynieść realne i odczuwalne efekty. Oczywiście one jeszcze nie są spektakularne, a nasz kraj nie przestał być europejskim zagłębiem smogowym. No ale na początek dobre i to.

Mniej morderczy smog

Europejska Agencja Środowiska (EEA) przedstawiła swój najnowszy raport „Air Quality in Europe 2020”. Według niego w sześciu państwach UE zanotowano przekroczone normy roczne stężenia pyłów PM2.5. Mowa o Bułgarii, Chorwacji, Czechach, Polsce, Rumunii i Włoszech. Jak widać, dominują wśród nich państwa Europy Środkowo-Wschodniej, których systemy energetyczne w dużej mierze zależą od paliw kopalnych. Nie mówimy tu jednak tylko o państwach najbiedniejszych – Czechy oraz Włochy pod względem PKB na głowę są bliskie średniej unijnej. Poza tym zagłębiem smogowym we Włoszech jest północ kraju – np. Mediolan – która należy przecież do jednego z najbogatszych rejonów Europy. Sama zamożność nie jest więc czynnikiem przeważającym w kontekście walki o czyste powietrze. Kluczowy jest model energetyki – przede wszystkim energetyki cieplnej.

Według EEA z powodu wysokiego stężenia drobnych pyłów zawieszonych w całej Wspólnocie przedwcześnie zmarło 379 tys. osób. Z powodu zbyt wysokiego stężenia dwutlenku azotu (NO2) zmarło kolejne 54 tys. ludzi. Równocześnie jednak, dzięki znacznej poprawie jakości powietrza, liczba przedwczesnych zgonów jest niższa o 60 tys. w zakresie narażenia na drobne pyły zawieszone. Jeśli chodzi o zgony z powodu NO2, to w ciągu dekady spadły wręcz o ponad połowę.

„Dobra wiadomość jest taka, że jakość powietrza poprawia się dzięki wdrażanej polityce w zakresie środowiska i klimatu. Nie możemy jednak ignorować negatywnych aspektów tej sytuacji – liczba przedwczesnych zgonów w Europie z powodu zanieczyszczenia powietrza jest nadal o wiele za wysoka” – to słowa Virginijusa Sinkevičiusa, europejskiego komisarza ds. środowiska. I trudno się z nimi nie zgodzić. Programy poprawiające jakość powietrza działają, jednak te pierwsze sukcesy nie powinny zawrócić w głowach ich autorom, bo choć weszliśmy wreszcie na drogę walki o czyste powietrze, to jesteśmy dopiero na jej początku. Dowodzenie znacznej poprawy jakości powietrza nie ma na celu przekonywania, że problem zniknął. Raczej chodzi o zdopingowanie państw członkowskich i pokazanie im, że podejmowane działania mają sens.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Mniej pyłów nad Wisłą

Raport EEA dotyczy roku 2018, tymczasem tak naprawdę dopiero rok później cała Europa zanotowała bardzo wyraźny skok jakości powietrza. O ile w 2018 roku średnie stężenie pyłów PM2.5 w unijnych miastach spadło z 14,9 do 14,5 mikrograma na metr sześcienny, to już rok później stężenie to wyniosło 12,6 mikrograma.

W 2019 roku jakość europejskiego powietrza poprawiła się więc o 13 procent. Jednym z liderów poprawy jakości powietrza jest Polska. Stężenie drobnych pyłów zawieszonych nad Wisłą spadło z 24,3 µg/m3 w 2018 roku do 19,3 µg/m3 w 2019. Dzięki temu nie jesteśmy już najbardziej zanieczyszczonym państwem UE – minimalnie wyprzedziliśmy Bułgarię (19,6 µg/m3).

Jakość powietrza w Polsce pod tym względem poprawiła się więc o ponad jedną piątą – znacznie bardziej niż w UE jako całości. Oczywiście my schodzimy ze znacznie wyższych poziomów zanieczyszczenia, więc paradoksalnie nam też łatwiej jest osiągać wysokie procentowe wyniki, jednak ten sukcesik jest wart odnotowania. Tym bardziej że także w zakresie stężenie pyłów PM10 sytuacja w Polsce poprawiła się o jedną piątą – tym razem niecałą. Pod tym względem wyprzedzamy nie tylko Bułgarię, ale też Chorwację i Grecję.

Co więcej, te wyniki trudno odnieść jedynie do ocieplania się klimatu. Gdyby to czynniki atmosferyczne grały tu kluczową rolę, to poprawa jakości powietrza zanotowana zostałaby we wszystkich państwach UE – choć oczywiście nie we wszystkich w takiej samej skali. Tymczasem w niektórych państwach jakość powietrza nawet się nieco pogorszyła – mowa o Wielkiej Brytanii, Litwie, Grecji i Cyprze. Tylko Austria i Czechy zanotowały podobne do Polski wyniki walki z zanieczyszczeniami, a Słowacja i Rumunia także bardzo dobre, jednak nieco gorsze. Niestety wciąż jesteśmy daleko w tyle za państwami, w których powietrze jest najczystsze.

W Danii stężenie pyłów P2.5 wyniosło 10 µg/m3, więc było dwukrotnie niższe niż w Polsce. W Szwecji wyniosło ono zaledwie 6 mikrogramów, a w Czechach 14,4. Nawet za Olzą powietrze jest o jedną czwartą lepsze niż nad Wisłą.

Mniej pieców, mniej dymu

No dobrze, ale z czego właściwie wynikają te godne odnotowania wyniki? To efekt głównie wymiany instalacji grzewczych, finansowanych ze środków publicznych. Mowa szczególnie o programach samorządowych – ogólnopolski program „Czyste powietrze” na papierze wygląda całkiem obiecująco, jednak dopiero zaczyna rozwijać skrzydła, w przeciwieństwie do niektórych polskich miast, które zaczęły wreszcie masowo wymieniać piece.

Niekwestionowanym liderem jest Kraków, który według danych Polskiego Alarmu Smogowego do końca 2019 roku dofinansował wymianę 4,2 tys. instalacji grzewczych. Następne w kolejności są Wrocław i Katowice – po niecałe 1,5 tysiąca. Niestety odstaje od nich Warszawa, która, choć jest znacznie większa, wymieniła niecały tysiąc. W Krakowie na koniec 2019 roku do wymiany pozostało już niecałe 2 tys. pieców, więc w byłej stolicy Polski większość z nich została już zmodernizowana. Niestety w pozostałych miastach skala wyzwania wciąż jest olbrzymia. W Warszawie do wymiany pozostało 18 tys. pieców, w Katowicach aż 20 tys., a we Wrocławiu 19 tys.

Efekty tych działań w Krakowie są zdecydowanie widoczne. Polski Alarm Smogowy co roku publikuje ranking najbardziej zanieczyszczonych polskich miast. W 2018 roku Kraków i Katowice należały do najbardziej zanieczyszczonych pod względem pyłów PM10. Rok później Kraków w ogóle się w tym zestawieniu nie znalazł, natomiast w Katowicach liczba dni w roku z przekroczonymi normami zanieczyszczenia spadła z 93 do 66.

Zabójcze toksyny

Poza pyłami zawieszonymi w polskim powietrzu nadal unoszą się jeszcze dwie bardzo toksyczne substancje – benzo(a)piren (BaP) i dwutlenek azotu. Według najnowszego raportu EEA stężenie BaP w Polsce wyniosło 4 ng/m3, czyli czterokrotnie przekroczyło normę bezpieczną dla zdrowia. Tylko w Czechach, Chorwacji i Słowacji także zanotowano zbyt wysokie stężenie BaP, jednak znacznie niższe niż w Polsce – przykładowo w drugiej Słowacji mowa o 3 ng/m3. Rakotwórczy BaP jest emitowany głównie przez bardzo stare piece ogrzewające domy i najwyższe jego stężenia występują w mniejszych ośrodkach miejskich – w Pszczynie czy Nowym Sączu – w których stężenia sięgają dziesięciokrotności dopuszczalnej normy. Tymczasem akurat w mniejszych miastach wymiana pieców postępuje bardzo opieszale.

Stosunkowo najmniejszy problem Polska ma z dwutlenkiem azotu. Średnie stężenie NO2 nad Wisłą w 2018 roku wyniosło ok. 20 µg/m3, czyli było dwukrotnie niższe od bezpiecznej dla zdrowia granicy.

Pod tym względem plasujemy się mniej więcej w środku UE. Polska jednak charakteryzuje się bardzo wysokim poziomem maksymalnym NO2 – tzn. w niektórych miejscach stężenie NO2 sięga aż 60 µg/m3. Tylko Francja i Wielka Brytania zanotowały wyższe stężenia maksymalne NO2 niż Polska. Dwutlenek azotu jest emitowany głównie przez ruch samochodowy, więc jest problemem przede wszystkim w największych miastach. Według raportu NIK ruch samochodowy odpowiada za trzy czwarte zanieczyszczenia NO2 w aglomeracji warszawskiej i krakowskiej.

Tak więc walka o czyste powietrze trwa. Dzięki rozpoczęciu wymiany pieców głównie w największych miastach, spadło zanieczyszczenie powietrza pyłami zawieszonymi. Ono jest jednak wciąż znaczne, poza tym w polskim powietrzu unosi się także BaP i NO2. Niezbędne jest przyspieszenie wymiany pieców w średnich miastach oraz ograniczenie ruchu samochodowego w aglomeracjach. Jeśli nie zabraknie nam konsekwencji, oczyszczenie polskiego powietrza jest absolutnie możliwe. Bardzo wyraźna poprawa jakości powietrza w 2019 roku powinna nam to uświadomić. Najgorzej by się jednak stało, gdyby te dobre wyniki sprawiły, że włodarze miast i miasteczek oraz rządzący Polską osiedliby na laurach i stwierdzili, że tak jak jest, już jest dobrze. Nie jest dobrze – jest jedynie znacznie lepiej. A to różnica.

Narodowy Instytut Wolności – logo Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich – logo

Tekst przygotowany przez Instytut Spraw Obywatelskich w ramach projektu „Instytut Spraw Obywatelskich – łapiemy wiatr w żagle” sfinansowanego przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 60 / (8) 2021

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia # Zdrowie Lepszy transport

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Lepszy transport

Być może zainteresują Cię również:

Chcę wiedzieć
# Zdrowie

Rozmawiamy o polityce handlowej UE

W dniach 27-30 maja b.r. w Debreczynie na Węgrzech odbyła się międzynarodowa konferencja „Wpływ polityki handlowej Unii Europejskiej na kraje globalnego Południa”. Obrady konferencji odbywały się równolegle z nieformalnym posiedzeniem ministrów rolnictwa UE w Debreczynie dotyczącym przyszłości Wspólnej Polityki Rolnej.