Prawa pracownicze: Rady nie od parady
Co zyskują pracownicy dzięki radom pracowników? Jakie korzyści z działania rad mają pracodawcy, związki zawodowe i nasze Państwo? Jak „uobywatelnić” pracowników w firmach? Odpowiedzi na te pytania szuka profesor Jerzy Wratny z Polskiej Akademii Nauk.
Panie profesorze, po co pracownikom rada pracowników?
Rada pracowników, w odróżnieniu od związków zawodowych, jest ciałem partycypacyjnym, to znaczy, że ma zapewnić załodze w pewnym zakresie udział w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Tymczasem rolą związków zawodowych jest obrona sytuacji ekonomicznej pracowników i w tym zakresie wchodzą często w konflikty z pracodawcą. Rada pracowników ma współdziałać z pracodawcą dla dobra przedsiębiorstwa, które jest wspólnotą pracowników. To działanie wymaga włączania pracowników w pewne procesy decyzyjne w zakładzie pracy, więc pracownicy powinni otrzymywać informacje o sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstwa, jego strategicznych planach, zasadach zatrudniania z punktu widzenia obrony ich interesów, ale w inny sposób niż czynią to związki zawodowe.
Założenie jest takie: rada pracowników uzyskuje pewne informacje od pracodawcy, na podstawie tych informacji konsultuje planowane – nie bieżące, ale raczej długoterminowe – działania pracodawcy i zawiera z pracodawcą porozumienie. Taką konsultację, która ma być zakończona porozumieniem z pracodawcą, nazywam mocną konsultacją. Informacja potrzebna jest przedstawicielom pracowników po to, aby wynegocjować odpowiedzialne i rzetelne porozumienie z pracodawcą. Jest też potrzebna, żeby pracownicy znali sytuację ekonomiczną i społeczną swojego przedsiębiorstwa, bo od tego zależą również ich indywidualne decyzje. Dlatego ważne jest, żeby rada pracowników przekazywała załodze te informacje, które uzyskała, z wyjątkiem informacji poufnych.
A jaką korzyść mają pracodawcy z tego, że w ich firmie działa rada pracowników?
Uprawnienia rad pracowników (na Zachodzie częściej mówi się o radach zakładowych) polegają na włączaniu pracowników w procesy decyzyjne, co służy jednocześnie pracodawcy w tym sensie, że pracownik poinformowany, którego się wysłuchuje, jest bardziej zaangażowany w swoją pracę. Według amerykańskich badań pracownik zaangażowany dzięki różnym formom partycypacji podnosi wydajność przedsiębiorstwa o 40 procent, więc korzyści są obustronne – i dla pracowników i dla pracodawców. Oczywiście, jeżeli ta współpraca jest lojalna, a obie strony wzajemnie się rozumieją.
A czy związkom zawodowym potrzebne są rady pracowników?
Paradygmat związków jest różny niż cel działalności organów pozazwiązkowych. Związki zawodowe negocjują układy zbiorowe, zatem związki zawodowe troszczą się o interes pracownika rozumiany bardziej doraźnie i krótkoterminowo. W działalność związków zawodowych, które prowadzą twardy przetarg z pracodawcą, wpisany jest konflikt. Nie musi być destrukcyjny, ale może się pojawić, a zwłaszcza różnica zdań polegająca na tym, że interes pracowników ściera się z interesem pracodawcy. Natomiast rolą rad pracowników wybieranych przez całą załogę, jest działanie we współpracy z pracodawcą. W różnych dyrektywach Unii Europejskiej mówi się, że rady zakładowe działają „in spirit of cooperation”, czyli w duchu współpracy, tam nie ma mowy o konflikcie. Obie strony wypracowują wspólne decyzje, współpracując ze sobą. Związki zawodowe i ciała pozazwiązkowe mają różne cele, ale na pewnym etapie są one zbieżne. Oba te rodzaje działalności służą interesowi pracowników, ale trochę w inny sposób realizują swoje cele.
Co Państwo osiągnęłoby dzięki silnym radom pracowników?
Państwo zyskałoby to samo, co zyskują pracodawcy: pokój społeczny w zakładach pracy i większą efektywność działania. Jeśli przedsiębiorstwo lepiej funkcjonuje wskutek obecności i działalności rad pracowników, to się sumuje na poziomie państwa, na poziomie całej gospodarki narodowej. Cała gospodarka staje się bardziej efektywna i konkurencyjna, potrafi sprostać wymaganiom konkurencji międzynarodowej, która się zaostrza. Więc uczestnictwo pracowników w postaci tych ciał jest również odpowiedzią na konkurencję międzynarodową, która staje się coraz bardziej wymagająca. Działalność rad pracowników powinna zapewniać pokój społeczny oraz służyć innym interesariuszom spoza zakładu pracy, takim jak: właściciele, konsumenci, a w sumie służyć dobrobytowi społeczeństwa.
Dlaczego dzisiaj jest tak mało rad pracowników?
Rad pracowników jest tak mało, bo w zakładach pracy, w których powinny powstawać, działa właściwie tylko parę procent tych rad. Dzieje się tak, ponieważ panuje wokół nich niezbyt dobry klimat. Pracodawcy raczej nie chcą rady pracowników, bo jest to jakaś instytucja, z którą muszą pertraktować. Nie dostrzegają korzyści, jakie mogą się wiązać z działalnością rady pracowników, a dostrzegają trudności, na przykład, że pracodawcy finansują działalność rad pracowników. Niezbyt dobry klimat wokół rad pracowników stwarzają również związki zawodowe, zwłaszcza ich centrale, które dopatrują się w radach pracowników konkurenta, nie dostrzegając, że to może być ich sprzymierzeniec. No i sami pracownicy są niedoinformowani, nie dostrzegają korzyści, jakie załoga może odnieść z działalności takiej rady. Te kłopoty związane z zakładaniem i działaniem rad pracowników wynikają z treści samej ustawy o radach pracowników.
Co by się musiało zmienić, żeby rady skutecznie reprezentowały pracowników?
Dużo przepisów, na przykład przepis, który wymaga, żeby 10 procent załogi zgłosiło wniosek o założenie rady pracowników, jest zupełnie nieżyciowy. To jest zbyt wysoki procent. W sytuacji niezbyt przychylnego stanowiska pracodawcy również związkom zawodowym trudno jest zgromadzić grupę inicjatywną. Te 10 procent jest zbyt wysoką barierą. Nie ma też w obecnej ustawie o radach pracowników zachęt do utrwalania tej instytucji, zapewnienia jej ciągłego charakteru – skoro raz została wybrana, żeby jej działalność nie ustawała po okresie kadencji. Należałoby stworzyć pewne rozwiązania, zapewniające ciągłość działania rad pracowników w zakładzie pracy. Takim rozwiązaniem powinien być przepis, proponowany przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Pracy (2002-2007) działającą pod kierownictwem prof. Michała Seweryńskiego, który mówiłby, że rada pracowników raz wybrana kontynuuje swoje działania do momentu wybrania nowej rady, na nową kadencję. Wówczas nie ma przerwy między działaniami dwóch rad. Byłby to istotny przepis, zapewniający ciągłość działania rad. Tych mankamentów jest więcej. Jest ich tak wiele, że moim zdaniem powinno się opracować nową ustawę o radach pracowników, zamiast łatać obecną.
Czy mógłby pan coś powiedzieć o działalności rad w zakładach, w których nie ma związków zawodowych?
W zakładach nieuzwiązkowionych nie ma prawie w ogóle rad. Dlatego należałoby zaproponować pewne rozwiązania ustawowe, które zachęcałby do tworzenia rad pracowników w zakładach nieuzwiązkowionych. Moim zdaniem mogłoby to polegać na doposażeniu tych rad o uprawnienia związkowe typu: opiniowanie zwolnień z pracy, opiniowanie regulaminów zakładowych, z wyjątkiem prawa do prowadzenia sporów zbiorowych i zawierania układów zbiorowych, które to prawa przypisane są trwale związkom zawodowym. I nie należałoby ich cedować na rady pracowników. Takie rady pracowników stałyby się atrakcyjniejsze dla pracowników. Pracownicy nie rozumieją sensu rad pracowników, nikt im tego nie tłumaczy poza waszym Instytutem Spraw Obywatelskich.
Napisał pan monografię zatytułowaną „Fenomen partycypacji pracowniczej w nurcie przemian stosunków pracy”. Dlaczego znalazło się tu słowo „fenomen” i dlaczego ta partycypacja jest taka ważna?
Fenomen to po grecku „zjawisko”. Użyłem tego określenia, żeby podkreślić wagę zjawiska, które uważam za niedoceniane. Zwykle mówiąc o zbiorowym prawie pracy, podkreśla się rolę związków zawodowych, układów zbiorowych itd. Taka sytuacja panuje od lat, od czasów rewolucji przemysłowej, że istnieją związki zawodowe, które prowadzą spory zbiorowe. Na dalszym etapie historycznym pojawiła się idea, że pracownik powinien być współgospodarzem swojego warsztatu pracy. To jest niesłychana wartość etyczna, podkreślająca godność pracownika. On nie powinien być trybikiem zakładu pracy, ale współzarządzającym. To jest również fenomen w kategoriach etycznych. W katolickiej nauce społecznej mówi się w tym wypadku o prawie przyrodzonym, prawie naturalnym, że godność pracownika wymaga, żeby on czuł się współgospodarzem swojego zakładu pracy. Co jest też tłumaczone na pojęcie demokracji uczestniczącej i wiąże się z ideą, że pracownik, który jest obywatelem w państwie, powinien być również „uobywatelniony” w swoim zakładzie pracy.
Rozmawiał Rafał Górski
Prof. zw. dr hab. Jerzy Wratny – autor kilkuset prac naukowych z dziedziny polskiego i europejskiego prawa pracy oraz z dziedzin pokrewnych. Członek rządowej Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy w latach 2002–2007, członek Komitetu Nauk o Pracy i Polityce Społecznej PAN oraz wielu towarzystw i rad naukowych. Obecnie związany z Instytutem Nauk Prawnych PAN.
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Rynek pracy Centrum Wspierania Rad Pracowników