Pyffel komentuje: Podsumowanie 2020 roku w światowej polityce
Muszę przyznać, że regularne pisanie felietonów i publikowanie ich na stronie Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Łodzi oraz Instytutu Spraw Obywatelskich okazało się strzałem w dziesiątkę i jednym z najlepszych pomysłów w całym mijającym 2020 roku. Czasy są niezwykle interesujące, tematów nam nie brakowało, a publikacja mniej więcej jednego tekstu w miesiącu pozwalała na dość wnikliwe śledzenie tego, co dzieje się w światowej polityce.
Prześledźmy zatem to, co zwróciło naszą uwagę oraz co z opisywanych wydarzeń i związanych z nimi prognoz sprawdziło się, a także jaki będzie ich ciąg dalszy w 2021 roku.
Podsumowując wydarzenia z kwietnia tego roku, zwracałem uwagę, iż wycofanie się USA ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) może być dla Waszyngtonu bardzo ryzykownym ruchem.
Zwłaszcza w obliczu niepewnego wsparcia ze strony Francji i Niemiec. Zastanawiałem się także, czy Chiny zostaną zmuszone do tworzenia nowych organizacji międzynarodowych i czy staną się, albo może już są zdolne, do przejmowania istniejących.
Odpowiedzi na te pytania otrzymaliśmy dość szybko, bo już w maju.
Potwierdziło się wycofanie USA z WHO, które z kolei pokazało, że Donald Trump blefował, albo rozczarował się co do swoich potencjalnych sojuszników, gotowych opuścić organizację razem z nim w proteście związanym z niejasnościami dotyczącymi początków koronawirusa i roli Chin. Ani Japonia, ani Australia, Nowa Zelandia, czy Kanada, nie zdecydowały się opuścić WHO (nie mówiąc już o tworzeniu nowych organizacji, co rozważaliśmy i braliśmy pod uwagę w kwietniu), a przebieg dorocznego spotkania Światowej Organizacji Zdrowia potwierdził, iż Donald Trump (w obliczu prowadzonej polityki pod hasłem „America First”) nie może liczyć na wsparcie Francji i Niemiec, które bez specjalnych problemów zaakceptowały opuszczenie organizacji przez Stany Zjednoczone.
Maj to także tak zwane „dwa spotkania” w Pekinie i pakiet antykryzysowy, którego celem było wyjście Chin ze strat spowodowanych koronawirusem i zapewnienie gospodarczej stabilności. Dziś z perspektywy czasu, możemy napisać, iż cel ten udało się zrealizować.
Po spadku PKB do poziomu minus 8,9% w pierwszym kwartale, Chiny zaczęły odrabiać straty. W drugim kwartale były już 3,2% na plusie, a w trzecim 4,9%. Wygląda na to, że rok zakończą zgodnie z przewidywaniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) ok. 1–2% na plusie.
Chinom udało się także opanować sytuację w Hongkongu, wprowadzając tam bardzo surowe prawo, de facto kończące autonomię tego miasta w kształcie istniejącym w latach 1997–2020, polegające na przyznaniu sobie prawa do aresztowań oraz zatrzymań w celu uspokajania sytuacji w mieście i utrzymywania „porządku społecznego”.
W lipcu pisaliśmy też o licznych konfliktach terytorialnych Chin z sąsiadami i można powiedzieć, że o ile na Morzu Południowochińskim wciąż trwa wojna pozycyjna i psychologiczna, to konflikt z Indiami okazał się mieć dalekosiężne konsekwencje, wykraczające daleko poza 2020 rok.
Po słynnym chińsko-indyjskim starciu na pałki i kamienie w Himalajach, Indie zablokowały popularnego wśród polskiej młodzieży, celebrytów i elit politycznych naszego kraju TikToka, wykluczyły i zablokowały chińskie 5G, a także nie zdecydowały się podpisać listopadowego porozumienia o utworzeniu strefy wspólnego handlu w Azji (RCEP) z udziałem 15 krajów Azji i Pacyfiku.
W 2020 roku sporo pisaliśmy nie tylko o Hongkongu, ale także o Tajwanie, zadając pytanie, na ile zdeterminowane są USA, by bronić wyspy i pytanie to wciąż pozostaje otwarte. Zwłaszcza iż od maja, Pekin mówiąc o zjednoczeniu, przestał używać przymiotnika „pokojowe”.
Mijający rok w USA był czasem kampanii wyborczej i udało mi się przewidzieć już w lipcu, iż będzie miało to duży wpływ na powstrzymanie się USA od zdecydowanych działań (i to pomimo wypowiedzenia przez Chiny porozumienia handlowego, które osiągnięto w styczniu, a które przestało być realizowane, oficjalnie z powodu globalnej pandemii).
Już w lipcu było bardzo prawdopodobne, że Donald Trump nie uzyska reelekcji i o tym również otwarcie pisaliśmy (choć nie udało się przewidzieć, że wybory będą tak wyrównane i emocjonujące).
Lato i chwilowe rozluźnienie lockdownu w Polsce sprawiło, że zainteresowałem się teqballem, a więc nową grą wymyśloną na Węgrzech.
Nowy sport wciągnął mnie na tyle, że zacząłem regularnie grać. I choć kariery nie zrobiłem, to wygrałem w tym roku ponad 10 spotkań i prawdopodobnie zakończę rozgrywki na 13 miejscu wśród deblistów i 18 wśród singlistów w oficjalnym rankingu Polski. W niezbyt licznej kategorii 40+ zdobyłem pierwsze miejsce, ale jako że dyscyplina dynamicznie się rozwija, konkurencja nie śpi i w przyszłym roku wynik ten może być bardzo trudny do powtórzenia.
Przechodząc jednak do poważnych spraw, a taką z pewnością jest ten ambitny projekt węgierskiej dyplomacji publicznej i kulturalnej, muszę przyznać, że nie spodziewałem się, iż kolejne miesiące dostarczą co najmniej kilku bardzo mocnych dowodów na to, że Wiktor Orban i Fidesz bardzo poważnie traktują promocję kraju poprzez osiągnięcia sportowe (co oczywiście nie u wszystkich musi budzić entuzjazm i nie wszyscy muszą uważać, że jest to podejście słuszne. Wszyscy jednak muszą przyznać, że w realizacji tego celu nie brakuje Węgrom skuteczności).
Jesienią, zasilany pieniędzmi z państwowych spółek Ferencvaros Budapest znalazł się w elitarnej europejskiej Lidze Mistrzów, a Węgry awansowały na Mistrzostwach Europy w piłce nożnej do najwyższej dywizji A Ligi Narodów, po wygraniu rozgrywek w swojej grupie.
W grudniu okazało się, że Madziarzy będą rywalem biało-czerwonych w eliminacjach do Mundialu, który w 2022 roku odbędzie się w Katarze. W kontekście opisywanych przez nas ambicji i nie tylko ambicji, bo także działań Wiktora Orbana i Fideszu, będzie to rywal trudny i niewdzięczny. Być może wciąż ustępujący nam klasą piłkarską, ale za to niezwykle zmotywowany…
Świadczy o tym także przeniesienie siedziby Światowej Federacji Teqballa z Lozanny do Budapesztu, po tym, gdy węgierskie władze przygotowały specjalne preferencyjne prawa, mające zachęcać działaczy do otwierania siedzib federacji sportowych na Węgrzech. Czy skorzystają z tego inne federacje, to pokaże czas. Ale 2020 rok pokazał ambicje naszych bratanków i tym większa satysfakcja, że udało nam się na to zwrócić uwagę już latem.
W sierpniu uwaga wszystkich skupiała się na Białorusi, co stało się okazją do zwrócenia uwagi na rosnące u naszego sąsiada wpływy Chin. Do dziś jednak tak naprawdę do końca nie wiadomo jaką rolę (i czy jakąkolwiek) odegrało w trakcie gorących mińskich dni Państwo Środka.
To tylko potwierdziło tezę, że na Białorusi Chiny grają zakulisowo (jeśli w ogóle prowadzą jakąś ożywioną aktywność polityczną). Rozwój wydarzeń nie pozwolił nam jednak sprawdzić, czy rzeczywiście Chiny są jeden z głównych graczy używających swoich wpływów. Były oczywiście pogłoski o gorącej linii Łukaszenka-Xi, była to jednak głównie rozgrywka Białoruś-Rosja, o chińskim zaangażowaniu właściwie nadal nic nie wiemy (i czy w ogóle nastąpiło). Nie potwierdziło to zatem tezy o tym, iż rozwój sytuacji pozwoli z całą pewnością wyjaśnić i doprowadzi do wyłożenia kart na stół na komendę „sprawdzam”. Wygląda na to, że ta sytuacja wciąż jest rozwojowa.
W październiku cały świat żył zbliżającą się już do końca kampanią prezydencką w USA i wynikami wyborów. O ile udało się przewidzieć, że zwycięzcą zostanie Joe Biden, o tyle po wyborach nie nastąpiło przewidywane geopolityczne przyspieszenie, bowiem na niezbyt stabilną sytuację w USA wywołaną przez społeczne i gospodarcze skutki koronawirusa, nałożyła się nieznaczna wygrana Bidena (w liczbie głosów elektorskich, a nie w popular vote, gdzie przewaga była już dość spora), która była długo (i chyba nadal jest?) kontestowana przez Donalda Trumpa i jego zwolenników.
To stworzyło swego rodzaju próżnię dla Chin, które widząc, że po 4 listopada USA nadal nie są w stanie przejść do bardziej zdecydowanych działań, same zaczęły wychodzić z inicjatywą, wykorzystywać sytuację i wchodzić w pozostawione przez USA luki.
I tak w listopadzie po dziewięciu latach negocjacji podpisano porozumienie o utworzeniu obszaru wspólnego handlu RCEP (z Japonią, Australią i Nową Zelandią), a także zadeklarowano chęć technologicznego decouplingu i uniezależnienia się od technologii amerykańskich. Podjęto także próbę pomijania dolara poprzez międzynarodową walutę cyfrową.
Rok 2021 zapowiada się jako kolejny rok wielkich i dynamicznych zmian, których rezultat nie jest bynajmniej łatwy do przewidzenia. Czekają nas masowe szczepienia, próba powolnego wychodzenia z globalnej pandemii, a po 21 stycznia zapewne przyspieszenie rywalizacji amerykańsko-chińskiej, gdy nowa administracja Joe Bidena obejmie władzę w Waszyngtonie. Będzie to oznaczać zwiększenie aktywności międzynarodowej nowego prezydenta i próbę „odbicia terenu”, czy też powrotu USA do roli lidera społeczności międzynarodowej (z czego zrezygnował Donald Trump). Na ten wariant Chiny są już na pewno przygotowane i najbliższe miesiące powinny pokazać, jakie przygotowały odpowiedzi (na pewno będzie to dalszy rozwój technologiczny oraz wprowadzanie do obiegu kolejnych nowinek i wynalazków).
Wygląda zatem na to, że tematów na nowe teksty nam nie zabraknie, zwłaszcza że wiele (jeśli nie większość?) tych wydarzeń rozgrywać się będzie w rejonie Azji i Pacyfiku.
I tą refleksją chciałbym zakończyć dzisiejszy felieton, życząc Państwu, w tych niezwykłych czasach Szczęśliwego Nowego Roku.
Wszystkiego Dobrego!
Radek Pyffel
Tekst pochodzi ze strony Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Łodzi, prowadzonego przez Instytut Spraw Obywatelskich.
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Polityka # Świat Forum Geopolityczne Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej
Przejdź na podstronę inicjatywy:
Co robimy / Forum Geopolityczne
Co robimy / Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej