Pyffel komentuje: Polski biznes w niestabilnym świecie
Dwa lata temu, 13 października 2018 roku, zostałem poproszony o wystąpienie wprowadzające w czasie sesji plenarnej 11. Ogólnopolskiego Zjazdu Firm Rodzinnych U-RODZINY, odbywającego się w Katowicach, z udziałem kilkuset przedsiębiorców i ich rodzin z całego kraju. Było to bardzo ciekawe i inspirujące spotkanie z niezwykłymi ludźmi, dającymi sobie radę na często odległych i wciąż uważanych w Polsce za tzw. egzotyczne rynkach. Liczę, że również mój „opening speech”, który wygłosiłem mimo przeziębienia i podwyższonej temperatury (dziś nie byłoby to możliwe) okazał się inspirujący dla uczestników.
Zachowując taką nadzieję, chciałbym po dwóch latach wrócić w tym felietonie do tego wystąpienia, aby sprawdzić, które obawy i nadzieje się potwierdziły, a które nie wytrzymały próby czasu. Do tekstu dołączam niezmienioną od tamtego czasu prezentację, aby każdy z państwa mógł się z nią zapoznać. Wystąpienie składało się z dziesięciu tez, konkluzji i rekomendacji.
Zacząłem – i tu punkt pierwszy wystąpienia – od niestabilnego otoczenia międzynarodowego. Dziś geopolityczna rewolucja to już właściwie oczywistość, ale wtedy w 2018 roku, jeszcze tak nie było. Zdarzało się, że w przestrzeni publicznej obserwowaliśmy zaklinanie rzeczywistości, bo za takie należy uznać przekonywanie nawet wtedy, iż status quo istniejące przed 2016 rokiem zostanie zachowane. Z perspektywy czasu ciekawe wydają się przykłady tego niestabilnego otoczenia międzynarodowego, które przytaczałem podczas wygłaszanego na Kongresie Polskich Firm Rodzinnych wystąpienia. Wspominałem o:
– wojnie na Ukrainie, de facto wciąż niezakończonej, ale już trochę pozbawionej potencjału destabilizacyjnego, zwłaszcza w obliczu kolejnych konfliktów militarnych, które od tamtej pory zaczęły pojawiać się w różnych częściach globu i wcale nie tak daleko od UE (vide Armenia-Azerbejdżan),
– kryzysie migracyjnym,
– kształtowaniu się nowej formuły UE (proces ten trwa i po Brexicie wygląda już na bardzo zaawansowany),
– tarciach między USA a Chinami (które od tamtego czasu mocno wyeskalowały).
Kolejna rzecz, która dziś jest już oczywistością, a wtedy jeszcze taką nie była, to stwierdzenie o „nowokształtującym się globalnym ładzie” oraz „braku konsensusu co do reguł i zasad, a także odwracające się sojusze, nacjonalizm gospodarczy i protekcjonizm”. Przez ostatnie lata obserwowaliśmy wszystkie te zjawiska. Dziś ich już raczej nikt nie kwestionuje i chyba nawet nie ma sensu wyliczać w tym tekście przykładów popierających tę tezę, tak bardzo stała się w obecnych czasach oczywista…
Ponieważ mówiłem do biznesu, to drugim elementem było zwrócenie uwagi na rosnącą klasę średnią Chin, Indii i krajów Azji, jako motoru światowej gospodarki i trendsettera nowych mód i zachowań konsumenckich. W istocie to teza, która już w 2018 roku była nudna i banalna, ale AD 2020 stała się jeszcze bardziej aktualna.
Tylko szaleniec mógłby kwestionować, że to nie Azja jest regionem mającym największe perspektywy kształtowania oblicza światowej gospodarki i tego, jak będzie wyglądał globalny rynek (lub rynki).
Kolejny, trzeci punkt to wojny handlowe i celne, które postrzegałem nie tylko jako rywalizację amerykańsko-chińską, co jako podjęty przez Donalda Trumpa globalny reset oraz próbę renegocjacji światowego ładu, nie tylko z Chinami, ale także z UE, Stowarzyszeniem Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) i innymi uczestnikami (zresztą nie tylko państwami narodowymi, co globalnymi korporacjami, które w nowej epoce post-2016 nagle zaczęły „mieć narodowość” i okazało się, że grupy interesu, które za nimi stoją, często prowadzą do stolic supermocarstw).
Czy hasło „America First” tak skuteczne w kampanii 2016 roku, które wtedy stało się równie modne w stosunkach międzynarodowych, okazało się skuteczną polityką? Po dwóch latach odważę się napisać, że chyba jednak nie do końca. W wielu sytuacjach odniosła ona odwrotny skutek, wpychając dawnych sojuszników amerykańskich (czy partnerów) w bliższe relacje z Chinami. Szczególnie istotne znaczenie dla Polski ma zbliżenie UE – Chiny i tu przyznam, że biorąc w 2018 roku takie zbliżenie za jedną z możliwych opcji (bo w pejzażu różnych zależności i interesów, rysowała się ona wyraźnie), to uważałem ją jednocześnie za jednak trudną do wyobrażenia.
Czwarty punkt to chińska koncepcja, czy też inicjatywa Pasa i Szlaku, wyznaczająca ramy i będąca punktem odniesienia dla jakiejkolwiek działalności międzynarodowego biznesu naszych czasów. Niekoniecznie rozumiana jako przedstawiane do znudzenia wykresy pokazujące wzrastającą siłę nabywczą tamtejszej klasy średniej, ale jako eksport chińskiej nadmocy – overcapacity, surowców, know-how, kapitału, który już wtedy trwał w najlepsze i nie został zahamowany ani przez nakładane cła (często zresztą symetrycznie, gdyż Chiny często odpowiadały USA tym samym), ani próby decouplingu (czyli rozerwania łańcuchów dostaw, przynajmniej na razie), ani wreszcie przez pandemię.
Inicjatywa Pasa i Szlaku, rozumiana jako eksport chińskiej nadmocy i wyjście Chin w świat, postępuje i spoglądanie na mapę Eurazji (i oczywiście Afrykę, a nawet Amerykę Łacińską) nadal jest zasadne. Powstają tam nowe inwestycje, nowa infrastruktura i nowe korytarze transportowe, które całkowicie zmieniają poszczególne regiony świata oraz relacje między nimi i oczywiście globalny układ sił. A przecież według nieskrywanych już planów Pekinu, to ma być dopiero początek.
Oczywiście nie chodziło ani w tym wystąpieniu, ani w tym artykule, o to, aby tę geopolityczną rewolucję opisywać, ale o to, by zasygnalizować jej praktyczne skutki dla każdego biznesu międzynarodowego. Zwłaszcza tego, który polskie firmy próbowałyby prowadzić poza Europą, np. w Afryce czy Azji, gdzie skutki geopolitycznej rewolucji były i są aż nadto widoczne i trudno nie wziąć ich pod uwagę (a jeśli uda się ten czynnik zignorować, to te geopolityczne ryzyka handlowe i inwestycyjne i tak o sobie przypomną w Excelu).
Chińska strategia „Made in China 2025”, oznaczająca de facto rewolucję technologiczną i ilustrująca ambicje Chin, by stać się do 2025 roku liderem w wielu sektorach nowoczesnych technologii. I proces ten w ostatnich latach mocno przyspieszył, czego wyrazem jest choćby kwestia implementacji chińskiego 5G i debata międzynarodowa, która się wokół tego toczy.
Po siódme, co niejako łączy się ze zmianą formuły Unii Europejskiej, obserwujemy proces konsolidacji Europy.
W 2018 roku dużo mówiono o połączeniu Siemensa i Alstomu, a w ostatnich latach widzieliśmy, iż Niemcy (a także Francja) uzyskały dużą przewagę polityczną w Europie, zarówno w relacjach międzypaństwowych, jak i instytucjach europejskich (Ursula von Der Leyen jako szefowa Komisji Europejskiej), co przełożyło się na ich zdolność prowadzenia bardziej asertywnej polityki wobec Chin. Przejawia się to m.in. uzyskiwaniem kolejnych koncesji dla dużych firm europejskich na rynku chińskim, czego zwieńczeniem ma być umowa inwestycyjna w tym roku (o żadnym zrywaniu z Chinami i gospodarczym decouplingu nie ma mowy, choć Chiny są oczywiście krytykowane za brak poszanowania praw człowieka, ale jest to traktowane jako oddzielna kwestia).
Po ósme, Chiny jako rynek eksportowy. Rok 2018 to czas pierwszego China Import Expo w Szanghaju, co miało swój wymiar symboliczny, pokazując chęć chińskiego przywódcy do większego otwarcia na import z innych krajów. Na razie proces ten przebiega powoli i pozostaje w sferze deklaracji, choć wydaje się, że aby przeciągnąć Unię na swoją stronę w sporze z USA, Chiny zdecydują się na większe otwarcie oraz przyznanie szerszych koncesji i większych przywilejów Europejczykom. Inny pragmatyczny powód to transferowanie części, zwłaszcza tańszej i mniej zaawansowanej produkcji poza własne terytorium (jeśli Chiny same chcą stać się gospodarką wysokorozwiniętą).
To może oznaczać, iż dotychczas mityczne, bo cały czas niespełnione marzenia o „podboju chińskiego rynku” mogą się ziścić, zwłaszcza w branżach mało zaawansowanych, a w takich znajdują się polskie firmy rodzinne. Mowa tu przede wszystkim o branży spożywczej i kosmetycznej (dosyć mocno zresztą widocznej w trakcie targów w Szanghaju). Chiny przechodzące na wyższy poziom rozwoju zaczną konkurować z krajami wysokorozwiniętymi, co tym samym zwiększy możliwości ich gospodarczej synergii z Polską.
Jednocześnie – i tu po dziewiąte – będzie to oznaczać konkurencję z chińskimi firmami na całym świecie. Jeśli polska firma pojawia się na Bliskim Wschodzie czy w Afryce, to niemalże za pewnik możemy uznać, że albo będzie musiała konkurować, albo przynajmniej dopasować swoją strategię do chińskich firm, które tam już są i działają na tamtejszym rynku.
Po dziesiąte wszystko wskazywało na to, że ta konkurencja toczyć się będzie nie tylko z Chinami na rynkach trzecich, ale niejako o Chiny i pozycje w nowych łańcuchach dostaw, które te wyznaczają. I będzie to konkurencja o kształt korytarzy transportowych, wpływy podatkowe i usługi (logistyczne, prawne i inne).
No cóż, nie wchodząc w szczegóły, po dwóch latach możemy powiedzieć, że tej rywalizacji nikt nie zauważył i w dużej mierze umknęła ona uwadze polskich instytucji i opinii publicznej. O przyczynach nie ma co się rozwodzić, bo zasługują one na odmienne opracowanie. Wydaje się, iż w Polsce po prostu niewiele osób potraktowało to zagadnienie jako poważne (czyli realne). Dopiero teraz zaczyna być szerzej podnoszony problem tworzenia się nowych łańcuchów dostaw i tego, jak ważna jest możliwość wpływu na nie (nie mówię tu o możliwości ich tworzenia czy destabilizowania, bo to chyba przekracza możliwości Polski lub jest mało prawdopodobne, by było opłacalne). Tyle że wyścig ten ruszył już dawno temu i trwał w najlepsze od dobrych kilku lat.
Ostatnią częścią wystąpienia były konkluzje i rekomendacje. Jeśli chodzi o konkluzje, to można powiedzieć, że dziś byłyby takie same (tylko o co najmniej dwa lata spóźnione).
Główna konkluzja to stwierdzenie faktu, iż nowa epoka będzie ogromnym wyzwaniem dla niewielkich polskich firm rodzinnych, operujących głównie na lokalnym rynku, a więc mało umiędzynarodowionych. Głównie ze względu na niekorzystne zjawisko zwiększania „polityzacji biznesu” sprowadzającego się w skrajnych przypadkach do ręcznego sterowania i faworyzowania swoich, poprzez cła, podatki, blokowanie dostępu do rynku itd. (vide ograniczenie konkurencyjności polskiego transportu kołowego w UE) na dużo większą skalę niż przed 2016 rokiem, gdy istniał jeszcze konsensus dotyczący globalizacji, którego erozja postępuje na naszych oczach.
Zwracałem również uwagę na brak znajomości rynków pozaeuropejskich, niewielką rozpoznawalność, często sprzedaż na rynki azjatyckie pod europejskim brandem lub przez pośredników z innych centrów UE. W ostatnich latach nie wydarzyło się zbyt wiele, aby ten trend znacząco zahamował.
Z drugiej strony, przynajmniej do marca 2020 roku, Polska nadal osiągała bardzo dobre wyniki makroekonomiczne. To stwarzało wciąż dużą przestrzeń do rozwoju i przekładało się na bardzo dobry wizerunek w Azji (jako kraju „mającego przyszłość” i „zdolność rozwoju”). Symbolicznym wyrazem tego trendu będzie wybór azjatyckiego (koreańskiego lub japońskiego) partnera strategicznego do budowy CPK.
Niestety konsensus atlantycki, tak szczególnie korzystny dla Polski w latach 1989-2016, który dwa lata temu określałem jako „słabnący”, właściwie się rozpadł. Symbolem tego stały się wypowiedzi E. Macrona o „mózgowej śmierci NATO”, czy też zbliżenie UE – Chiny (kosztem USA), co jest dla Polski wielkim wyzwaniem…
Zakładałem, że w przypadku niepomyślnego zakończenia renegocjacji USA – UE wybierzemy USA i tym samym pozycja Polski w Unii mocno osłabnie. Scenariusz ten się na szczęście w pełni nie zrealizował (a proces „konsolidacji” Europy i tak musiał nastąpić, odbywając się kosztem krajów takich jak Polska, znajdujących się poza europejskim mainstreamem).
To tyle, jeśli chodzi o konkluzje. A rekomendacje? Z tym poszło już nieco gorzej.
Pamiętam rozpaczliwe rozmowy polskich przedsiębiorców o tym, jak bardzo potrzebna jest konsolidacja, wspólne działanie i to już ostatni raz. Niestety nie wydaje mi się, aby w polskiej indywidualistycznej kulturze było to możliwe. Polacy osiągają sukcesy raczej w pojedynkę lub zorganizowani w rodzinne przedsięwzięcia (o czym świadczą choćby globalne sukcesy tenisowych rodzin Radwańskich, Janowiczów z miasta Łodzi, czy ostatnio Świątków, osiąganych ryzykiem i ciężko pracą, przy niewielkim wsparciu, lub czasem wręcz całkowitym pominięciu oficjalnego systemu).
Takie działania mogą sprawdzić się w światowym tenisie i być może jeszcze w kilku innych branżach, jednakże obecne trendy w dyplomacji ekonomicznej wskazują na to, iż bez osiągnięcia odpowiedniej masy krytycznej, szanse powodzenia są niewielkie i jeszcze mniejsze niż przed 2016 rokiem (nie odkrywam tutaj Ameryki, uczestnicy Kongresu w 2018 roku doskonale zdawali sobie z tego sprawę).
Poza konsolidacją potrzebna jest też bardziej niż kiedykolwiek koordynacja (w Polsce, ale też międzynarodowo) i nowy model dyplomacji gospodarczej, aby zwalczać niekorzystne regulacje międzynarodowe w UE i na świecie. Tego przez ostatnie lata nie udało się zrobić, choć 2021 rok może być w tym kontekście przełomowy, jako iż kompetencje dotyczące dyplomacji ekonomicznej przejdą całkowicie do MSZ, co zakończy długą epokę dualizmu (a więc jednoczesnej dyplomacji ekonomicznej w wykonaniu Ministerstwa Gospodarki, a później Rozwoju oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych), a także kilkuletnie próby stworzenia nowych modeli przez rząd Zjednoczonej Prawicy.
W każdym razie, wypracowanie modelu skutecznego zaangażowania państwa wciąż pozostaje postulatem do spełnienia, zwłaszcza w tych czasach, bowiem nie mając takiego modelu, nie da się konkurować z tymi, którzy taki model wypracowali.
Kolejna rekomendacja to poszukiwanie nisz, w których polskie firmy zdolne są konkurować globalnie i kilka z nich udało się znaleźć, o czym świadczy wyczekiwana również w Azji premiera CyberPunk 2077 firmy CD Projekt.
Kończąc, mogę trochę zażartować, że przynajmniej jedna z rekomendacji wypaliła w stu procentach. Chodzi o udział w programie „Biznes chiński – jak działać skutecznie w czasach Jedwabnego Szlaku” z udziałem licznych praktyków biznesu, dyplomacji, czy finansów, którego 4. edycja pomimo pandemii ruszyła z rekordową frekwencją (a sam program ukończyło już blisko 100 osób, a zdobytą wiedzę i kontakty stosuje w praktyce, co często dla mnie, a przede wszystkim dla uczestników, jest źródłem nieocenionej wiedzy).
I naprawdę na sam koniec kilka słów o „Czarnym Łabędziu”, o którym nie można nie wspomnieć, a którego dwa lata temu nie można było przewidzieć, czyli Covid-19. Paradoksalnie po przeanalizowaniu głównych tez wystąpienia z 13 października 2018 roku, możemy dojść do wniosku, że koronawirus nie tyle zmienił, ile przyspieszył procesy, które już wtedy pojawiały się na horyzoncie.
Wierzę, że poradzimy sobie zarówno z nowymi wyzwaniami, jak i samym koronawirusem. Zarówno indywidualnie jako jednostki, jak i wszyscy razem jako państwo i społeczeństwo. Życząc w te jesienne dni wszystkim z państwa dużo zdrowia, życzę także dużej dawki optymizmu, która, jak wierzę, zaprowadzi nas do indywidualnych i wspólnych sukcesów.
Tekst pochodzi ze strony Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Łodzi, prowadzonego przez Instytut Spraw Obywatelskich.
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Polityka # Świat Forum Geopolityczne Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej
Przejdź na podstronę inicjatywy:
Co robimy / Forum Geopolityczne
Co robimy / Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej