Książka

Rolf Uesseler: Wojna jako usługa

okładka książki Wojna jako usługa, Rolf Uesseler
okładka książki Wojna jako usługa
Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 162 / (6) 2023

Prywatne firmy wojskowe działają na wszystkich kontynentach na świecie. Zatrudniają ponad 1,5 miliona pracowników, a wojna w Iraku byłaby bez nich trudna do wyobrażenia. Przejęły one zadania, jakie kiedyś znajdowały się w kompetencjach państwa. Czy działają także na Ukrainie? Rolf Uesseler analizuje biznes wojenny i szuka odpowiedzi na pytania, dla kogo walczą prywatni żołnierze? Kto ich opłaca i w jaki sposób wchodzą w posiadanie najnowocześniejszych rodzajów broni?

Wydawnictwu Sic dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.

Słowo wstępne

Prywatne firmy wojskowe oraz „współcześni najemnicy” stanowią mało rozpoznany fenomen. Niekiedy wprawdzie słyszy się o nich, jednak tak naprawdę mało kto wie, dlaczego właściwie, gdy jest się Niemcem, należałoby się tą kwestią bliżej interesować. Jeśli Amerykanie i Brytyjczycy korzystali w Afganistanie z usług prywatnych żołnierzy, jakie to ma znaczenie dla nas? Jednak taki punkt widzenia łatwo może ulec zmianie, jeśli tylko doda się, że także obywatele niemieccy pracowali dla amerykańskich firm i strzelali do partyzantów w Iraku; że niemieckie koncerny również werbowały za granicą prywatnych żołnierzy; że Bundeswehra prywatyzuje część swoich misji; że dziesiątki zagranicznych firm wojskowych aktywnych jest także w Niemczech; że „współcześni najemnicy” mogą popełniać poważne czyny karalne, nie obawiając się odpowiedzialności i procesów. Jak to wszystko jest możliwe? Czy taki stan rzeczy umożliwiają jakieś luki prawne? A jeśli tak, to dlaczego nie zajmą się tą kwestią politycy?

W toku moich badań ustaliłem, że takich firm wojskowych nie jest kilka czy kilkanaście, ale całe setki; że nie pracuje w nich kilka tysięcy byłych żołnierzy, ale dziesiątki tysięcy rozsianych po całej kuli ziemskiej najemników. Walczą przeciw partyzantom (guerillas) i ścigają terrorystów. Posługują się najnowszymi osiągnięciami techniki wojskowej, dbając też o ich nadzór techniczny. Posiadają dobrze rozbudowane zaplecze logistyczne. Tacy ludzie tworzą całe armie, zabezpieczają rurociągi naftowe, tworzą oprogramowanie dla służb specjalnych oraz przesłuchują zatrzymanych.

Czym są owe prywatne firmy wojskowe, skąd pochodzą, kto korzysta z ich usług? Podczas kwerendy badawczej osoby drążące ten temat zwrócą na pewno uwagę na profesjonalnie wykonane, rozbudowane strony internetowe. Ba, z zaskoczeniem stwierdzą, że wiodące podmioty w tej branży są nawet notowane na giełdzie, zaś ich kursy poszybowały do góry, kiedy wszystkie inne akcje po zamachach terrorystycznych 11 września 2001 znacznie straciły na wartości. Wiele podobnych firm otrzymuje zlecenia ze środowisk rządowych, takich jak choćby amerykańskie czy brytyjskie ministerstwo obrony. Jednak oficjalnie od żadnej ze stron nie można uzyskać informacji dotyczących zawartych umów.

Także ze sprawozdań gospodarczych niewiele można wywnioskować. Zaś na pytania zadawane kierownictwu firm padają najczęściej takie same odpowiedzi: „Bardzo nam przykro, ale zgodnie z klauzulami poufności zawartymi w kontraktach nie możemy udzielać informacji na ten temat”. Także pytania wysyłane kanałami parlamentarnymi trafiają w próżnię. Zgodnie z zasadą: im bardziej drąży się jakąś kwestię, tym bardziej nie- przejrzysty staje się cały temat. Mimo faktu notowań giełdowych oraz zleceń pozyskiwanych od rządu branża prywatnych firm wojskowych jest w dalszym ciągu otoczona ścisłą tajemnicą. Z tego powodu potencjalnie możliwy do zebrania materiał – jeśli idzie o oficjalne dokumenty i źródła – jest wyjątkowo ubogi. Aby czegoś się dowiedzieć, trzeba zdać się na pośrednie metody pozyskiwania wiadomości, korzystać z usług obserwatorów i informatorów. Nierzadko udaje się zdobyć jakieś cenne dane po prostu dzięki przypadkowi i szczęściu. Jeszcze trudniejsza niż pozyskanie informacji jest ich weryfikacja. Pomocni byli tutaj odważni ludzie i trzeba się było wykazać wytrwałością i skrupulatnością działań. W dokumentowaniu faktów opisanych w niniejszej książce miało swój udział wiele osób na całym świecie, pewna część wiadomości pochodzi też bezpośrednio ode mnie. Z opisania niektórych wydarzeń trzeba było zrezygnować, ponieważ źródła – nie tylko w Iraku – w międzyczasie „zniknęły”; o wielu faktach nie napisano, bowiem nie były one w wystarczającym stopniu „sprawdzone”.

W toku wywodu skoncentrowałem się głównie na sektorze bezpieczeństwa zewnętrznego, a ściślej rzecz ujmując, na wojskowej tematyce bezpieczeństwa. Na określenie działających na tym polu przedsiębiorstw nowej branży usługowej wybrałem ogólnie przyjęty termin ,,prywatne firmy wojskowe”, który funkcjonuje w angielskim obszarze językowym. W krajach niemieckojęzycznych najczęściej używany jest w odniesieniu do takich firm termin ,,firmy ochroniarskie”. Kwestie bezpieczeństwa wewnętrznego, które również należą do oferowanych przez ową branżę usługową działań, opisywałem czy podejmowałem szerzej tylko wówczas, gdy było to konieczne dla zrozumienia danego wątku czy wypowiedzi.

Zagadnienia związane z bezpieczeństwem dotyczą każdego z nas. Zagwarantowanie go nie bez powodu jest jednym z podstawowych zadań każdego demokratycznego państwa. Scedowanie kwestii bezpieczeństwa – tak wewnętrznego, jak i zewnętrznego – na prywatne firmy wojskowe (dla których właściwe są chłodne gospodarcze kalkulacje oraz żądza zysku) wydaje się dyskusyjne z konstytucyjnego punktu widzenia. Ale nie tylko to- kiedy państwom kontrola nad takimi firmami wyślizguje się z rąk – co współcześnie często ma miejsce – wówczas bezspornie powstaje duże zagrożenie dla demokracji.

Rzym, styczeń 2006 r. Rolf Vesseler

Skandal z torturami w więzieniu Abu Ghraib

28 kwietnia 2004 amerykańska stacja telewizyjna CBS pokazała zdjęcia, które wprawiły w przerażenie cały świat. Pochodziły one z bloku 1-A irackiego więzienia Abu Ghraib, zlokalizowanego w pobliżu Bagdadu. Na jednym z nich widać irackiego więźnia, który głowę ma schowaną w worku i stoi na kolejnym worku – z rajcami żywnościowymi. Z jego rozłożonych ramion zwisają kable, prowadzące w górę. Powiedziano mu, że kiedy spadnie z worka, zostanie śmiertelnie porażony prądem. Inne zdjęcie przedstawia kobietę żandarma, która ciągnie za sobą na smyczy na czworakach, jak psa, nagiego irackiego więźnia. Na trzecim zdjęciu widać nagich mężczyzn tworzących piramidę. Przed nimi pozują żołnierze amerykańscy, wesoło się uśmiechając, triumfująco trzymając wyciągnięte w górę kciuki.

Nieco później, na początku maja, opinia publiczna mogła poznać dalsze szczegóły związane ze skandalem z torturami w Abu Ghraib, czytając ,,New Yorkera”. Gazeta wyczerpująco cytowała informacje z 53-stronicowego,,Raportu Taguba” – sporządzonego dla celów wewnętrznych opracowania, które przedstawiało zajścia w bagdadzkim więzieniu. W bloku 1- A iraccy więźniowie mieli być przesłuchiwani przez amerykańskich specjalistów. Wprawdzie zakazane było zadawanie indagowanym bezpośredniego bólu, jednak można było łamać ich wolę za pomocą umiarkowanych ,,nieprzyjemności” (moderate discomfort). Miano tu na myśli powodowanie strachu, wstydu, dezorientacji, wyczerpania psychicznego i cielesnego.

Wkrótce publiczne oburzenie skupiło się na postaci sfotografowanej kobiety żołnierza Lyndie England (,,tej od smyczy dla psa”), a w mniejszym stopniu na jej kolegach Charlesie Warnerze oraz Ivanie Fredericku, którzy również dali się rozpoznać na zdjęciach. Wypowiedź Fredericka: „nasze różne metody łamania ich [więźniów] woli były całkiem skuteczne. Zwykle poddawali się oni już po kilku godzinach” cytowano bez przerwy. Cała trójka oraz trzej pozostali żandarmi zostali postawieni przed sądem i skazani na wiele lat więzienia.

Niemal nieznany pozostał jednak również wymieniany w „Raporcie Tagu-ba” Steve Stefanowicz, który przydzielonym mu rezerwistom, jak England, Garner i Frederick, wydawał polecenia. „Sprawcie im ciężką noc!”, „Zmiękczcie ich dla nas” – tak brzmiały niektóre z jego rozkazów. Później chwalił podwładnych za wspaniałą robotę”, jaką Frederick i inni mieli wykonać: „Możemy ich teraz o wiele łatwiej wykorzystać”.

Tym samym ujawniony został drugi skandal, który jednak został potraktowany o wiele mniej poważnie. Stefanowicz nie należał mianowicie do wojskowego łańcucha dowodzenia, ale był specjalistą od przesłuchań zatrudnionym w prywatnej amerykańskiej firmie wojskowej CACI International, mającej swoją siedzibę w Arlington w stanie Wirginia. Poza nim wypłynął” jeszcze wspomniany w raporcie niewymieniony z nazwiska ,,cywil”, zatrudniony w Titan Corporation, firmie z San Diego w Kaliforni. Torin Nelson, który również został wysłany przez CACI do Abu Ghraib, ale w międzyczasie zrezygnował jednak z pracy dla tej firmy, powiedział w wywiadzie z Pratapem Catterjee, redaktorem naczelnym Corp Watch, w marcu 2005, że nawet połowa spośród 30 specjalistów od przesłuchań w więzieniu była współpracownikami tych dwóch firm wojskowych. Czego oni tam szukali? Rzekomo zostali zatrudnieni jako tłumacze. Jednak z ich wypowiedzi przed sądem wynikało, że to Stefanowicz i jego koledzy z firm wojskowych polecali England, Garnerowi, Frederickowi i innym policjantom wojskowym stosowanie tortur oraz upokorzeń, które potem przyniosły im złą sławę i stały się skandalem.

Plądrowanie zasobów naturalnych

Imperium firmy Executive Outcomes pokazało, jak tworzą się ścisłe powiązania pomiędzy prywatnymi firmami wojskowymi a koncernami gospodarczymi [170]. Dzisiaj więc nie bez względu na protesty międzynarodowe, które wywołała „sprawa Executive Outcomes” – trudno zaobserwować przypadek, że firmy wojskowe i przedsiębiorstwa, które eksploatują bogactwa naturalne albo pozyskują koncesje na wydobycie surowców, są połączone we wspólny holding [171]. Nastąpił tu dalszy rozwój. Podział pomiędzy firmami z sektora bezpieczeństwa oraz przemysłu został z powodów formalno-prawnych jasno rozgraniczony. Jest to szczególnie wyraźne w przypadku dużych międzynarodowych koncernów, które jedynie angażują firmy świadczące prywatne usługi wojskowe, ale nie mają z nimi żadnych wspólnych interesów kapitałowych. Dla „słabych państw” nie przedstawia zasadniczo żadnej różnicy kwestia, czy firmy wojskowe i górnicze należą do tego samego holdingu i „oddzielnie maszerują a wspólnie działają” czy też każde z nich nastawione jest na realizację własnych zysków [172].

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Aby móc w Europie zaoferować konsumentom parkiet w niedrogiej cenie, potężne koncerny na rynku drewna ścinają drzewa tropikalne w Azji, Afryce i Ameryce Południowej z wykorzystaniem prywatnych firm wojskowych. Ich obecność jest konieczna, aby móc odeprzeć opór miejscowej ludności skierowany przeciw niszczeniu jej przestrzeni życiowej.

Przyznające tego typu koncesje kraje – jak Malezja, Liberia, Birma- ograniczają się do zarządzania zyskami z owego lukratywnego interesu. W pozostałych kwestiach pozostawiają w regionie koncesjonowanym koncernom drzewnym oraz ich prywatnym armiom wolną rękę [173]. Taka forma aktywności, nawet jeśli zakrojona jest na niewielką skalę, nie różni się znacząco od tego, co realizowały angielskie czy holenderskie kompanie wschodnioindyjskie przed trzystu laty [174]. Zaś regiony te są także dzisiaj prawdziwą ostoją, jeśli chodzi o współdziałanie międzynarodowych koncernów i prywatnej branży usług wojskowych. Amerykańska prywatna firma wojskowa Pacific Architects and Engineers (PA&E) z Kalifornii jest obecna w tym regionie razem ze swymi dwiema firmami-córkami – jedna działa w Japonii, druga w Singapurze. Z ich pomocą firma prowadzi swoje interesy w całym regionie azjatyckim. Do jej klientów w Nowej Zelandii, Timorze Wschodnim, Malezji, Singapurze, Tajlandii, Wietnamie, Korei czy Japonii należą na przykład Esso Malaysia, Brunei Shell Petroleum, Nippon Steele Corporation, a także Microsoft Corporation, Procter&Gamble czy Walt Disney Corporation. Inne firmy świadczące usługi wojskowe działają w Myanmar (dawniej Birma), pracują dla zachodnich przedsiębiorstw naftowych i gazowych albo prowadzą operacje w Sri Lance, Nepalu, Kambodży, na Tajwanie, Brunei czy Filipinach dla wsparcia interesów gospodarki prywatnej [175].

Międzynarodowe koncerny i prywatne firmy wojskowe nie są jedynymi graczami, którzy czynnie biorą udział w wyprzedaży dóbr naturalnych w Trzecim Świecie. W ramach globalizacji w coraz większym stopniu włączają się w ten proceder także rządy potężnych państw. Chcą one w ten sposób prowadzić krajowe interesy bądź stworzyć korzystne warunki dla działania „swoich” koncernów. Przy tym – jak chociażby w przypadku Chin, Wielkiej Brytanii, Rosji, Francji czy USA – trudno jest ustalić, gdzie kończą się narodowe interesy, a gdzie zaczynają się interesy koncernów. Kilka poniższych przykładów pozwoli lepiej naświetlić te problemy.

W marcu 2004 r. nie powiódł się w Gwinei Równikowej zamach stanu przeprowadzony przez byłych pracowników firmy Executive Outcomes. Owa próba puczu miała na celu obalenie wspieranego przez USA i firmę wojskową MPRI dyktatora Obianga Nguema i zastąpienie go żyjącym na emigracji w Hiszpanii Severo Moto. Tłem dla tych zajść były antagonistyczne interesy naftowe koncernów i popierających je państw; ta była hiszpańska kolonia uchodzi mianowicie już od pewnego czasu za afrykańskie eldorado gospodarki naftowej, a finansiści z całe- go świata chcą zabezpieczyć swoje udziały w oczekiwanych astronomicznych zyskach z wydobycia „czarnego złota”. Większość uczestniczących w nieudanej próbie przewrotu najemników odsiaduje do dzisiaj długie kary więzienia. Jedynie Mark Thatcher – należący do osób wspierających finansowo ten czyn – pozostaje dzięki interwencji swojej matki, byłej brytyjskiej pani premier, na wolności [176].

W sudańskim Darfurze, gdzie odkryto ogromne złoża ropy naftowej, działają dla amerykańskiego ministerstwa spraw zagranicznych dwie firmy wojskowe z USA, mianowicie DynCorp oraz PA&E. Mają one zgodnie z kontraktem przygotowywać bazy (bliżej niesprecyzowane), rozwijać systemy logistyczne oraz zapewniać potencjał transportowy i komunikacyjny. Opłacane są one na mocy tak zwanego kontraktu ,,open end”, który pozwala rządowi amerykańskiemu obydwie te firmy przez nieograniczony czas wprowadzać do akcji nie tylko w Sudanie, ale wszędzie na kontynencie afrykańskim.

Po drugie, jest to tak zwany kontrakt,,cost plus”, co oznacza, że obu firmom wszystkie powstające podczas realizacji zlecenia koszty zostaną zwrócone, a do tego wypłacony będzie zysk od pięciu do ośmiu procent od całej sumy [177]. Ministerstwo Spraw Zagranicznych traktuje ten kontrakt jako część misji pokojowej, zmierzającej do doprowadzenia do pokojowego porozumienia pomiędzy sudańskim rządem oraz ruchem wolnościowym Sudan’s Pople’s Liberation Front (SPLF), które od 1983 r. znajdują się w stanie niewypowiedzianej wojny domowej. W samym tylko regionie Darfuru w ostatnich latach naliczyć można było ponad milion uchodźców oraz 50 tysięcy zabitych. Uzasadnienie Waszyngtonu, dlaczego rząd powierzył to zadanie dwóm prywatnym firmom wojskowym, brzmi następująco – by przytoczyć tu słowa wysokiego urzędnika rządowego: „Nie możemy z powodu naszego prawa tworzyć tam żadnych stron czy politycznych przedstawicielstw. Dzięki temu, że korzystamy z usług prywatnych firm wojskowych, możemy obejść te przepisy. Wyobraźcie sobie to wszystko jako połączenie ,,tajnej akcji”, jakie przeprowadza CIA, i ,,akcji otwartej”, którą realizuje ministerstwo rozwoju. Jest to też droga, aby uniknąć kontroli Kongresu” [178].

Region Darfuru znany jest w międzynarodowych mediach nie za sprawą sporu o ropę, ale z powodu dramatu uchodźców. Sprawa tego, komu przypadają przyszłe koncesje na wydobycie ropy i jak mają być dzielone wynikające z tego tytułu przychody, nie jest prawnie uregulowana. Obecnie główne kraje prowadzące wydobycie w Sudanie to między innymi Chiny i Pakistan. Z licznych wielostronnych politycznych rozmów, które dotąd prowadzone były na temat problemów i konfliktów tego regionu także z włączeniem się w nie ONZ, wynika jednak, że uchodźcy, czy też przepędzeni, w eksploatacji bogactw naturalnych w swojej (byłej) ojczyźnie będą mogli partycypować jedynie w niewielkim stopniu.

Czy chodzi o tropikalne gatunki drewna czy też o ropę naftową, koltan czy miedź, diamenty czy złoto, kobalt czy srebro, mangan, uran, kadm, german, beryl czy inne skarby naturalne w krajach Trzeciego Świata metody i środki ich eksploatacji i transportu do ,,silnych państw” są z niezbędnymi modyfikacjami takie same. Od kiedy rynki w ramach globalizacji zostały otwarte a kontrola celna przestała mieć miejsce, ceny surowców znacznie spadły. Tak więc coraz więcej bogactw naturalnych ,,słabych państw” odpływa z kraju. Pozyskane z nich wpływy stale się obniżają. Są one wyczerpywane przez miejscowe elity sprawujące władzę, dzięki temu, że część wypłaconych z zagranicy pieniędzy na koncesję zaraz przekazywana jest na konta w rajach podatkowych [179], a tylko coraz mniejsza część dzielona jest między ludność. Przed tą praktyką z trudem można się obronić. Ze względu na ,,drenowanie jądra” państwa, nie ma ono żadnych środków, by na demokratycznej drodze domagać się swoich praw i nadać im znaczenie. Na skraju albo poniżej progu minimum socjalnego z miesięcznymi wpływami w wysokości jednego euro (jak w wielu afrykańskich krajach) ludność cywilna często musi używać siły, by ratować się przed śmiercią głodową.

Ogólnie można powiedzieć, że państwa mające trudności chciały rozwiązać swoje problemy z pomocą prywatnych firm wojskowych, ale w wyniku tego eksperymentu stały się słabsze, a nie silniejsze. Rozwój w kierunku „,silnego państwa” nie nastąpił w żadnym z nich.

Wszędzie struktury bezpieczeństwa i mechanizmy rozwiązywania konfliktów stały się bardziej kruche i utraciły wiele ze swojej władzy. Jak zauważył pełnomocnik ONZ ds. najemnictwa, Enrique Ballesteros, podczas swoich wieloletnich badań na całej kuli ziemskiej, prywatne firmy wojskowe rozpowszechniają iluzję stabilizacji, pozostawiając najważniejsze problemy i zarzewia konfliktów nienaruszone i nigdy nie są w stanie doprowadzić do trwałego rozwiązania konfliktu w danym miejscu [180]. Aby umożliwić w takich krajach pokój oraz odtworzyć struktury bezpieczeństwa, potrzeba politycznego punktu wyjścia, który nie byłby ukierunkowany na realizację bezpośrednich interesów, ale stawiał sobie za cel program odbudowy instytucji państwowych i społecznych. Wprawdzie wymaga to długiego oddechu i nie da się wdrożyć w krótkim czasie, ale w długofalowej perspektywie może zostać zrealizowane.

[170] Zob. wyżej, rozdz. 4.

[171] Zob. np. Mungo Soggot: Conflict Diamonds Forever. Waszyngton (Center for Public Integrity), 08.11.2002.

[172] Zob. Geoff Harris: Civilianising Military Functions in Sub-Saharian Africa. W: „African Security Review”, 12 (2003) 4; Mark Taylor: Law-abiding or Not. Canadians Firms in Congo Contribute to War. W:,,The Gloe and Mail” z 31.10.2002; zob. także najróżniejsze publikacje na ten temat norweskiego instytutu badań społecznych FAFO (www.fafo.no).

[173] Zob. np. film dokumentalny Patrice Dutertre: Die neuen Söldner, wyemitowany przez Arte 21.06.2005.

[174] Odnośnie stosunków w Indonezji zob. Henri Myrttinen: Alte neue Kriege. Die Privatiesierung der Gewalt in Indonesien. W: Azzelini, Kanzleiter: Das Unternehmen Krieg, s. 129-142; International Labor Fund: Exxon Mobil: Geno- cide, Murder and Torture in Aceh. Waszyngton 2002 (www.laborrights.org).

[175] Zob. np. David Isenberg: Security for sale. W: „asia times”, 13.08.2005.

[176] Zob. Aldo Pigoli: Mercenari, Private Military Companies e Contractors. W: „wargames” z 17.04.2004; George Monbiot: Pedigree Dogs of War. W: „Guardian” z 25.01.2005.

[177] Zob. Daniel C. Lynch: 3200 Peacekeepers Pledged on Mision to Darfur. W:,,Washington Post” z 21.10.2004.

[178] Zob. Pratap Chatterjee: Darfur Diplomacy: Enter the Contractors. W: ,,CorpWatch” z 21.10.2004 (www.corpwatch.org). Wystarczy jeszcze wspomnieć, że amerykańska firma AirScan w „tajnej akcji” wspierała SPLF Na ten temat zob. Cullen: Keeping the New Dogs of War on a Tight Lease, s. 36-39.

[179] Zob. Niekerk, Peterson: Greasing the Skids of Corruption.

[180] Zob. raporty ONZ Un Doc. E/CN.4/1999-2004.

okładka książki Wojna jako usługa

Rolf Uesseler, Wojna jako usługa. Jak prywatne firmy wojskowe niszczą demokrację, Wydawnictwo Sic, 2012

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 162 / (6) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Polityka # Świat

Być może zainteresują Cię również: