Rozmowa

Smartfony a rozwój dzieci – czy urządzenia mobilne mogą zaburzyć naturalną ciekawość świata?

dzieci bawiące się i z rodzicami
fot. Pixabay / montaż

Z dr Catherine L’Ecuyer, ekspertką w dziedzinie rozwoju dzieci i metody Montessori, rozmawiamy o tym, że technologia może nie tylko rozpraszać uwagę najmłodszych, ale też tłumić ich zdolność do zachwytu i głębokiego uczenia się, o tym jak smartfony wpływają na koncentrację, dlaczego tablety nie zawsze są dobrym narzędziem edukacyjnym i co mogą zrobić rodzice, by pomóc dzieciom rozwijać się w erze ekranów.

Ilona Sobul: Mieliśmy przyjemność wysłuchać pani wystąpienia podczas konferencji „Uwaga, smartfon!” w Krakowie w kwietniu 2024 roku. Bardzo zainspirowała nas przedstawiona przez panią koncepcja dotycząca procesów poznawczych u dzieci oraz budzenia się w nich ciekawości i pasji do odkrywania świata, siebie samych i swoich zainteresowań. Temat ten jest dla nas szczególnie interesujący w kontekście smartfonów i ich potencjalnego wpływu na procesy poznawcze, a w konsekwencji na życie dzieci. Czy mogłaby pani pokrótce przedstawić naszym czytelnikom, co jest kluczowe w procesie rozwoju dzieci, przyswajania przez nie wiedzy i budzenia się ich zainteresowania światem?

dr Catherine L’Ecuyer: Zachwyt jest siłą napędową każdej wartościowej edukacji i wszystkich procesów uczenia się. Jest to naturalna reakcja dziecka na spotkanie ze światem, w którym nic nie jest oczywiste, a wszystko, poprzez samo swoje istnienie, wydaje się cudowne. To poczucie zachwytu budzi głęboką chęć poznania, zrozumienia i odkrywania. Napędza ciekawość, trwałą uwagę i dążenie do poszukiwania sensu – wszystkie niezbędne elementy prawdziwego uczenia się.

Z neurologicznego punktu widzenia zdolność skupienia uwagi, ściśle związana z zachwytem, jest kluczową funkcją wykonawczą i jednym z najważniejszych czynników prognostycznych sukcesu w nauce.

Kiedy szanujemy zachwyt dziecka, zamiast narzucać mu filtry lub gotowe odpowiedzi, pozwalamy mu otwarcie, uważnie i autentycznie angażować się w rzeczywistość.

W ten sposób zachwyt nie jest przemijającą emocją, ale niezbędnym warunkiem rozwoju intelektualnego, głębi emocjonalnej i trwałej miłości do nauki.

Wspomina pani, że ciekawość świata jest naturalna dla dzieci. Rozbudza ona chęć uczenia się i odkrywania. W jaki sposób smartfony zakłócają ten proces?

Z natury dzieci chcą wiedzieć, co dzieje się wokół nich. Zazwyczaj odkrywają rzeczywistość we własnym tempie, które jest bardzo powolne. Kiedy dzieci są narażone na bodźce zewnętrzne wywołane przez technologię, ich chęć do nauki jest stłumiona i czują się znudzone. Zaczynają polegać na bodźcach zewnętrznych, aby utrzymać zainteresowanie rzeczywistością. Zamiast poświęcać uwagę otoczeniu, przechodzą w inny tryb – bierną fascynację rzeczywistością.

Jakie umiejętności powinny rozwijać dzieci, żeby prawidłowo korzystać z technologii i nie stracić zaciekawienia światem oraz chęci do nauki?

Aby radzić sobie z technologią bez utraty ciekawości i zdolności uczenia się, dzieci muszą rozwinąć wewnętrzne zdolności, które pomogą im zachować równowagę i determinację. Najważniejsza jest umiejętność koncentracji i skupienia uwagi, ponieważ pozwala ona dzieciom głęboko zaangażować się w otaczającą je rzeczywistość. Ponadto samokontrola i umiejętność oczekiwania na odroczoną gratyfikację są niezbędne, aby oprzeć się natychmiastowym nagrodom oferowanym przez środowisko cyfrowe. Rozpoznawanie tego, co jest ważne, a co nie, pomaga dzieciom filtrować nadmiar informacji i skupiać się na treściach, które mają dla nich znaczenie.

Równie ważny jest wymiar społeczno-emocjonalny: umiejętność rozróżniania sfery publicznej od prywatnej, a także zdrowe poczucie intymności, które pomaga dzieciom rozwijać tożsamość i integralność.

Kolejnym aspektem, na który powinniśmy zwrócić uwagę przed przekazaniem dzieciom urządzeń elektronicznych, jest pielęgnowanie w nich wrażliwości na piękno.

Budzi ona nie tylko zachwyt, ciekawość i emocjonalną więź czy chęć ochrony tego, co ważne, ale także stanowi przeciwwagę dla treści cyfrowych. Wszystkie te cechy razem tworzą podstawę odpornej, pełnej ciekawości osobowości ucznia, który wykorzystuje technologię jako narzędzie, a nie rozpraszacz uwagi.

Mówi pani również o umiejętnościach, które dzieci powinny nabyć, aby korzystać z internetu w sposób bezpieczny i odpowiedzialny. Czy można określić odpowiedni wiek, w którym należy zacząć uczyć dzieci tych zachowań?

Nie ma ustalonej granicy wieku. Wiem, że takie stwierdzenie może wywołać sprzeciw, ale nie mam nic przeciwko temu. Jestem przekonana, że za około pięć lat sprzedaż urządzeń takich jak smartfony osobom poniżej osiemnastego roku życia będzie nielegalna. Uważam, że dzieci i nastolatki nie są przygotowane do korzystania z urządzeń, które zaprojektowano tak, aby uzależniały.

Twierdzi pani, że dzieci nie są wystarczająco dojrzałe i asertywne, aby sobie radzić ze smartfonami i nie powinny z nich korzystać. Czy mogłaby pani rozwinąć tę myśl?

Małe dzieci i nastolatki nie rozwinęły jeszcze funkcji wykonawczej, jaką jest kontrola hamowania (zdolność do kontrolowania swoich działań i powstrzymywania impulsywnych reakcji – red.). Nie są więc w stanie powiedzieć „nie” wielu rzeczom, które widzą w internecie. Należy mieć świadomość, jak potężne są branże technologiczna i pornograficzna.

Dzieci mogą nie szukać aktywnie pornografii w internecie, ale przemysł pornograficzny kieruje swoje treści właśnie do nich.

Dzieciom bardzo trudno jest się temu oprzeć, ponieważ wykorzystuje się różne techniki psychologiczne, aby jak najdłużej utrzymać ich uwagę w sieci. Wiele aplikacji, z których korzystają, jest zaprojektowanych właśnie w ten sposób. Działa to jak rodzaj przynęty – dzieci najpierw chcą mieć smartfon, a kiedy już go mają, pobierają aplikacje społecznościowe. Jedna rzecz prowadzi do drugiej. WhatsApp jest w tym kontekście poważnym problemem.

Myślę, że WhatsApp jest jedną z najbardziej uzależniających aplikacji i sama mam z nią problem. Zastanawiam się nawet nad jej usunięciem. Niepokojące jest to, że każdy może skontaktować się z tobą w dowolnym momencie z dowolnego miejsca na świecie. Mogą przerwać rozmowę z twoim mężem rano, ponieważ wysyłają ci wiadomość z Meksyku, twierdząc, że ktoś podał im twój numer telefonu. A ty czytasz to i myślisz: „Nawet nie znam tej osoby”. To szaleństwo.

W jednym ze swoich artykułów pisze pani, że wymaganie od dzieci samokontroli jest bezcelowe, ponieważ media społecznościowe i ich treści są zaprojektowane tak, aby uzależniać użytkowników.

Właśnie dlatego śmieję się, gdy ktoś mówi o odpowiedzialnym korzystaniu z mediów społecznościowych. Szczerze mówiąc, nie wierzę, że dwunasto-, czternasto-, a nawet szesnastolatki potrafią korzystać z mediów społecznościowych w odpowiedzialny sposób.

Wpływ mediów społecznościowych na młodzież jest zbyt silny.

Nie ma odpowiedzialności bez wolności, a gdy pojawia się coś nieodpartego, o wolności nie ma mowy.

Mówi to pani nie tylko z perspektywy doświadczonej pedagog i doktor nauk o wychowaniu i psychologii, ale także ekspertki od metody Montessori.

Tak, obroniłam doktorat z metody Montessori. Niektórzy uważają, że dyscyplina i wolność są sprzeczne, ale tak nie jest. Montessori mawiała, że nie ma wolności bez dyscypliny, ponieważ jeśli nie kontrolujesz siebie, nie jesteś naprawdę wolny.

Czy zgadza się pani, że nawet nastolatki nie mają odpowiednich umiejętności ani wystarczającej samokontroli, aby radzić sobie z nowymi technologiami?

Tak. Moim zdaniem samokontrola jest trudna nie tylko dla dzieci, ale także dla nastolatków. Trwają dyskusje na temat opóźnienia wprowadzenia smartfonów do użytku przez nastolatków. Uważam, że korzystanie z nich przez młodzież jest równie szkodliwe.

Nastolatki są bardzo wrażliwe, przejmują się tym, co myślą o nich inni, i budują swoją tożsamość w oparciu o to. Zdecydowanie nie powinno to mieć miejsca w sieci. Muszą zrozumieć, kim są, patrząc w oczy swoich rodziców, a nie na liczbę polubień, które dostają. Ponadto młodzi ludzie mają skłonność do podejmowania ryzykownych decyzji.

Jeśli dasz smartfon komuś, kto nie jest świadomy ryzyka, na pewno czeka cię mnóstwo problemów.

Z powodu aplikacji społecznościowych nastolatki nie wiedzą nawet, jak nawiązywać znajomości i flirtować, ponieważ wszystko dzieje się w sieci. Obecnie, gdy widzisz zdjęcie w internecie i ktoś ci się podoba, kontaktujesz się z tą osobą. W ten sposób młodzi ludzie nawiązują i kończą związki online, ponieważ nie wiedzą, jak to zrobić w inny sposób. Uważam, że za dziesięć lat będziemy świadkami ogromnego ruchu społecznego, domagającego się powrotu do przywileju nawiązywania relacji międzyludzkich offline.

Nie wiem, czy w Polsce doszło już do takiej sytuacji, ale w Hiszpanii tysiące rodziców zdało sobie sprawę, że są uzależnieni od smartfonów. Nie potrafią poradzić sobie z tym uzależnieniem, więc tym trudniej jest dzieciom, które nie są jeszcze na to gotowe emocjonalnie i poznawczo. Obecnie rośnie ruch na rzecz zakazu używania smartfonów przed ukończeniem szesnastego roku życia. Jest to zjawisko społeczne, którego nikt się nie spodziewał. Zaczęło się w listopadzie 2023 roku w całej Hiszpanii (kiedy hiszpański rząd zakazał używania smartfonów w szkołach, tysiące rodziców w Barcelonie rozpoczęło dyskusję na WhatsAppie na temat uzależniającego wpływu tych urządzeń – red.).

Instytut Spraw Obywatelskich zwrócił się do Ministerstwa Cyfryzacji i Ministerstwa Edukacji Narodowej z apelem o wprowadzenie zakazu używania smartfonów w szkołach. Jednak większość osób, w tym wielu ekspertów w dziedzinie technologii i higieny cyfrowej, twierdzi, że zakaz nie jest skutecznym rozwiązaniem.

Zakaz nie wystarczy, ale nie ma sprzeczności między jego wprowadzeniem a edukacją. Nie jest to wybór między jednym a drugim – oba działania muszą iść w parze. Trzeba edukować dzieci, aby zrozumiały zakaz, w przeciwnym razie nie przyniesie on żadnych efektów. Jednak sama edukacja bez wprowadzenia zakazu może okazać się nieskuteczna.

Co można zrobić, skoro obecnie większość dzieci ma smartfony już w wieku ośmiu lub dziesięciu lat?

Rodzice powinni zabierać smartfony swoim dzieciom. Teraz poruszę temat, którego nikt z nas raczej nie chce poruszać… Na przykład, gdy zachorujesz na raka, możesz próbować wyleczyć go pozytywnym myśleniem lub witaminami. Jednak nawet jeśli nie chcesz poddać się operacji, w pewnym momencie możesz nie mieć innego wyboru. Kiedy zdasz sobie sprawę, że pozytywne myśli i witaminy nie działają, być może będziesz musiał zdecydować się na bardziej drastyczne rozwiązanie. Odebranie smartfona dziecku może wydawać się drastycznym posunięciem, ale w rezultacie może to sprawić, że jego życie znów rozkwitnie. Okazuje się, że zabranie dziecku smartfona nie jest końcem świata – wręcz przeciwnie.

Czy zna to pani z własnego doświadczenia?

Tak. Z wyjątkiem najstarszej córki, która ma dziewiętnaście lat, moje dzieci nie mają smartfonów; ani mój osiemnastoletni syn, ani szesnastolatek i dwunastolatek. Prawdę mówiąc, nigdy nie daliśmy im smartfonów. W rodzinie był tylko jeden, dostępny dla wszystkich, ale uznaliśmy, że to nie jest dobry pomysł.

Czy pani dzieci mają poczucie, że coś je omija?

Nie. Oczywiście zdarzają się chwile napięcia, ale dzieci nigdy nie były na nas naprawdę złe.

Są wdzięczne, ponieważ widzą konsekwencje nadużywania smartfonów u innych dzieci.

Nie korzystamy z mediów społecznościowych w celach prywatnych; używam ich wyłącznie do pracy. Mój mąż nie ma żadnych kont, podobnie jak moje dzieci, które nie chcą ich mieć. Moja dziewiętnastoletnia córka ma smartfon, ale nie chce korzystać z mediów społecznościowych.

Wydaje się pani bardzo konsekwentna w przestrzeganiu zasad, które głosi.

Tak, uważam, że osobiste doświadczenie jest bardzo ważne. Należy dostosować podejście do konkretnej osoby. Każde dziecko jest wyjątkowe. Różnice mogą występować też między dziewczynkami a chłopcami. Dziewczynki zazwyczaj dojrzewają wcześniej niż chłopcy, ale każdy przypadek jest indywidualny.

Co powiedziałaby pani rodzicom, którzy twierdzą, że dzieci muszą mieć przy sobie telefony w trakcie lekcji, żeby można było mieć z nimi kontakt?

Cóż, jeśli Twoje dziecko jest w szkole, nie musisz z nim rozmawiać, ponieważ jest zajęte słuchaniem nauczyciela. Być może musisz porozmawiać z dzieckiem po szkole, ponieważ chcesz wiedzieć, gdzie jest i czy nic mu się nie stało w pociągu w drodze do domu. Rozumiem to. Ale nadal istnieje coś takiego jak zwykły telefon bez dostępu do internetu, dzięki któremu możesz zadzwonić do dziecka, a ono może zadzwonić do Ciebie. Moje dzieci używają takich telefonów od szesnastego roku życia. Kiedy jest impreza lub wydarzenie towarzyskie, ich przyjaciele dzwonią i zapraszają je. Mają wielu przyjaciół. Kiedy jedno z moich dzieci ma urodziny, przychodzi około czterdziestu osób.

Czy inne dzieci dokuczają im, ponieważ nie mają smartfonów?

Nie. Jeśli chcesz, aby Twoje dzieci były świadome zagrożeń związanych z posiadaniem smartfona, musisz je uświadomić. Muszą również zrozumieć, że bycie innym nie jest niczym złym, a wręcz przeciwnie – jest zaletą, cnotą i elementem składowym osobowości. Najprawdopodobniej ta lekcja sprawi, że staną się silniejsze.

W Polsce wciąż są ludzie, którzy uważają, że szkoły powinny być bardziej cyfrowe. Czy urządzenia elektroniczne powinny być używane w edukacji? Jeśli tak, to w jakim zakresie? Jakie warunki muszą być spełnione? Czasami nauczyciele nie wiedzą, jak prowadzić lekcje, gdy dzieci nie są zainteresowane tradycyjnymi metodami nauczania.

Kiedy dziecko jest przebodźcowane, nie jest w stanie się skupić. Masz więc dwie możliwości. Pierwsza to sprowadzenie go z powrotem do rzeczywistości poprzez dostosowanie tempa nauczania. Jest to trudniejsza, ale bardziej długofalowa metoda. Druga opcja to podążanie za trendami i postępowanie tak samo jak branża technologiczna – nadmierne stymulowanie uczniów i przyciąganie ich uwagi poprzez zapełnianie ścian szkoły ekranami. Jednak strategia ta, zamiast pobudzać trwałą uważność, wywołuje bierną fascynację. W ten sposób nie pomagasz dzieciom w nauce. Po prostu sprawiasz, że wszyscy jak zahipnotyzowani siedzą cicho przed ekranem. To nie to samo.

Nie ma szeroko zakrojonych i długoterminowych badań potwierdzających skuteczność tabletów jako narzędzi edukacyjnych. Nie ma na to żadnych rzetelnych dowodów. Jest wręcz przeciwnie: coraz więcej badań sugeruje, że technologia w szkole przeszkadza w koncentracji i negatywnie wpływa na proces uczenia się.

Co doradziłaby pani nauczycielom?

Po pierwsze, zawsze musimy określić grupę wiekową, z którą pracujemy. Tworzenie ogólnych założeń to duży błąd.

Dzieci na różnych etapach rozwoju są różne, więc w przedszkolu, szkole podstawowej, średniej czy na studiach potrzebne są różne metody.

Na przykład dzieci w wieku do pięciu lat nie potrafią myśleć abstrakcyjnie. Są bardziej konkretne, więc potrzebują doświadczeń sensorycznych i relacji międzyludzkich. Jeśli mówimy o uczniach szkół podstawowych, ich potrzeby są takie same jak w przypadku młodszych dzieci, ale zaczynają już myśleć abstrakcyjnie. Rozważając metody nauczania, musimy wziąć pod uwagę, że zdolność do abstrakcyjnego myślenia wzrasta z czasem. Dzieci poniżej szóstego roku życia nie powinny korzystać z ekranów. Korzystanie z nich przed osiągnięciem tego wieku może powodować problemy.

Jakie problemy?

Brak skupienia, impulsywność i ubogie słownictwo. Mam na myśli luki w słownictwie – jeśli masz mniej okazji do rozmów, znasz mniej słów, a w rezultacie nie jesteś w stanie zrozumieć tekstu. Jak możesz być zainteresowany czytaniem książki, jeśli jej nie rozumiesz? Powstaje błędne koło.

Jak pani myśli, dlaczego rodzice pozostają bierni wobec uzależnienia swoich dzieci od urządzeń elektronicznych?

Myślę, że mamy za mało czasu. Wychowanie dzieci i ustalenie im granic wymaga dużo cierpliwości. To naprawdę wyczerpujące. Żyjemy w szybkim tempie, jesteśmy bardzo zajęci i dużo pracujemy. Bardzo trudno jest radzić sobie z tą presją. Kluczowe znaczenie ma powrót do podstaw i zrozumienie, że dobra edukacja zaczyna się od spędzania z dziećmi dużej ilości czasu. Rządy powinny pomóc rodzicom odzyskać ich autorytet, wprowadzając regulacje dotyczące branży technologicznej.

Wygląda na to, że rządy nie podejmują żadnych działań.

Wiele rządów podpisało umowy z firmami technologicznymi, które wymagają wprowadzenia tabletów do szkół. Zakaz używania smartfonów w salach lekcyjnych stwarza pewną sprzeczność, co komplikuje sytuację.

Media również nie poruszają tego tematu.

Czasami media stają w obliczu konfliktu interesów, ponieważ ich celem jest sprzedawanie uwagi czytelników sponsorom, a nie dostarczanie treści swoim odbiorcom. Sponsorami często są firmy technologiczne, które dysponują ogromnymi środkami finansowymi na zakup reklam w mediach. Mają również pieniądze, aby opłacić prelegentów na kongresach edukacyjnych i sponsorować badania dotyczące swoich produktów. Uważam, że naprawdę ważne jest, aby pokazać światu, jak wiele osób dotyczy oczywisty konflikt interesów.

Twierdzi pani, że obowiązek udowodnienia, że smartfony nie są szkodliwe, powinien spoczywać na korporacjach. Obecnie jest odwrotnie – to społeczeństwo sygnalizuje, że coś jest nie tak. Czy mogłaby pani rozwinąć tę myśl?

Każdy, kto wprowadza do szkoły nowe urządzenie i twierdzi, że zrewolucjonizuje ono edukację, ma obowiązek udowodnić dwie rzeczy. Po pierwsze, że istnieje związek między wykorzystaniem technologii a poprawą jakości nauczania oraz że technologia ta spełnia swoje zadanie. Po drugie, musi udowodnić, że nie ma żadnych negatywnych skutków ubocznych.

Branża technologiczna nigdy nie musiała tego robić i nigdy tego od niej nie wymagaliśmy.

Firmy po prostu wprowadzały technologie bez konieczności udowadniania czegokolwiek.

Teraz, po pewnym czasie, widzimy raczej negatywne skutki niż korzyści. Rodzice proszą szkoły o zaprzestanie korzystania z tego typu urządzeń, ale szkoły są związane umowami. Uważam, że rodzice powinni domagać się pociągnięcia tych podmiotów do odpowiedzialności.

Ponadto nauczyciele i dyrektorzy szkół muszą wziąć odpowiedzialność za podpisanie umów z firmami technologicznymi i przedstawić argumenty, że jest to skuteczna metoda edukacyjna, ponieważ obecnie nie ma na to żadnych dowodów.

Dlaczego pani zdaniem wykorzystanie nowych technologii w salach lekcyjnych jest problematyczne?

Firmy technologiczne czerpią korzyści z tego, że przyciągają uwagę naszych dzieci i gromadzą ich dane. Pomija się liczne kwestie związane z prywatnością, więc firmy te otrzymują informacje o naszych dzieciach w zamian za wprowadzenie swoich narzędzi do szkół. To jest biznes, a nie kwestia edukacyjna. Sala lekcyjna nie powinna być miejscem eksperymentów i testowania urządzeń technologicznych.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Logotypy: Komitet do spraw Pożytku Publicznego, Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, Rządowy Program Fundusz Inicjatyw Obywatelskich na lata 2021-2030 NOWE FIO

Projekt „SZKOŁA WYLOGOWANA” sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO na lata 2021-2030

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 302 / (41) 2025

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Nowe technologie # Społeczeństwo i kultura # Zdrowie

Być może zainteresują Cię również: