Spalanie śmieci się nie opłaca

ziemia
fot. Noupload z Pixabay

Zjadamy mikroplastik, oddychamy zanieczyszczonym powietrzem. Jakby tego było mało, na horyzoncie pojawił się nowy truciciel, który poczyna sobie coraz śmielej – spalarNIE odpadów. W Polsce jak grzyby po deszczu wyrastają pomysły ich budowania w kolejnych miastach.

Przekonywanie, że spalarNIE odpadów rozwiążą problem utylizacji śmieci przypomina próbę gaszenia pożaru benzyną. Zamiast segregowania, ponownego wykorzystania, budowania Gospodarki Obiegu Zamkniętego (GOZ), spalarniowi lobbyści jako najlepsze rozwiązanie proponują puszczenie odpadów z dymem. Na dodatek twierdzą, że to tanio, zdrowo i nowocześnie.

Plastik jest w nas

Każdy z nas zjada mikroplastik wielkości karty kredytowej tygodniowo.

Brzmi niewiarygodnie. To fake news czy prawda? – Przeglądając opracowania naukowe dowiedziałem się, że kilka gram to raczej dolne widełki serwowanej nam porcji mikroplastiku. Wiele źródeł mówi także o wdychaniu plastiku, o jego obecności w rybach, w wodzie, także tej butelkowanej – mówi Piotr Barczak, ekspert ds. odpadów w Europejskim Biurze Ochrony Środowiska (EEB), skupiającym ponad 160 organizacji ekologicznych z ponad 35 krajów.

– Plastik jest też znajdowany w ludzkim stolcu. Wraz z nim do naszego organizmu przedostają się inne niebezpieczne substancje chemiczne, stosowane w różnych rodzajach plastiku jako zmiękczacze, czy środki zmniejszające palność. To są substancje rakotwórcze i wpływające na system hormonalny. Mam gęsią skórkę, jak o tym mówię. Każdy z nas ma to w sobie – dodaje Barczak.

Na świecie jest bardzo wielu producentów plastiku – od drobnych wytwórców po olbrzymie petrochemie. W Polsce to m.in. Basell Orlen Polyolefins, Synthos SA, Anvil, Grupa Azoty, Resinex, Lerg, PCC Rokita, czy Indorama Ventures. W bazie tworzywa.com.pl zarejestrowanych jest 2101 firm produkujących wyroby z tworzyw sztucznych, z czego 897 to producenci opakowań.

– Dla nas, jako konsumentów, najbardziej widoczni są klienci tych producentów, czyli wielkie korporacje używające plastikowych opakowań do swoich produktów. Wśród nich są znani producenci napojów czy słodyczy: Coca-Cola, Pepsico, Mondelez, Unilever, Procter & Gamble i inni. Szacowane zużycie plastiku w Polsce jest porównywalne ze statystykami produkcji, publikowanymi przez GUS i wyniosło 3,5 mln ton w 2017 r. Całkowita wartość produkcji sprzedanej tworzyw w Polsce w 2016 r. wyniosła 54,314 mld zł, z czego opakowań 13,279 mld zł. To ogromny rynek – podkreśla Piotr Barczak.

Zarobić na plastiku

Najwięksi producenci plastiku nieustannie monitorują sytuację. Ich lobbyści są porównywalni w sile i uporze z lobbystami ropy, węgla, przemysłu motoryzacyjnego, spalarni odpadów, czy wcześniej tytoniu. Firmy wydają miliony euro rocznie na utrzymanie rzesz prawników, którzy wywierają naciski na instytucje europejskie i jeszcze więcej milionów na wywieranie nacisków na instytucje w krajach członkowskich. Co robią? Przeciwdziałają restrykcyjnym propozycjom legislacyjnym, wprowadzeniu podatku od plastiku, podważają głosy mówiące o tym, że inne materiały lub systemy są lepsze.

Piotr Barczak zauważa, że nawet jeśli dzięki presji organizacji społecznych uda się przeprowadzić proces legislacyjny – np. dyrektywa dotycząca jednorazowego plastiku – to korporacje starają się za wszelką cenę odwlekać czas wprowadzenia przepisów w życie.

Obecnie używają argumentów związanych z COVID, aby spowolnić potrzebne zmiany, znane już od co najmniej dwóch lat. Próbują także zabezpieczyć dla siebie część funduszy z UE, przeznaczonych na odbudowę po kryzysie wywołanym przez COVID.

Zdaniem Piotra Barczaka przemysł plastików sponsoruje też niektóre tzw. fałszywe NGO-sy, np. Clean Europe Network. Wspiera ich działania, zrzucające odpowiedzialność za problem odpadów na konsumentów, organizuje nic nieznaczące kampanie oczyszczania świata, czy lobbuje przeciwko systemom kaucyjnym. Wielu polityków ulega tym taktykom.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

SpalarNIE wkraczają do gry

Czytając doniesienia prasowe można odnieść wrażenie, że polski biznes i samorządy chcą rozwiązać problem płacenia przez nas wysokich opłat za utylizację śmieci poprzez budowę nowych spalarni.

Tymczasem spalarnie nie są za darmo. Czas dopłat z UE już się skończył. Nawet przy umowach Partnerstwa Publiczno-Prywatnego, w które polskie miasta chętnie wchodzą, to są wieloletnie zobowiązania finansowe oraz zobowiązania dostarczania określonej ilości odpadów. Zdaniem Piotra Barczaka takie zobowiązania negują wręcz dążenie do ograniczania wytwarzania odpadów, czy nawet selektywnej zbiórki. Dla spalarni im więcej zmieszanych odpadów, tym lepiej. Opłaty spalarni za tzw. korzystanie ze środowiska i dodatkowe opłaty związane z emisją CO2 będą w przyszłości rosły. Miasta wpadną w pułapkę. Będą związane umowami i zmuszone do płacenia. Koszty dla mieszkańców będą coraz większe.

A Unia Europejska, fundusze spójności, czy Europeski Bank Inwestycyjny już nie dopłacają do takich instalacji. Decydenci zrozumieli, że to nie jest kierunek w zgodze ze zrównoważonym rozwojem, polityką klimatyczną i celami Gospodarki o Obiegu Zamkniętym.
– To minimalizacja wytwarzania odpadów, polityki produktowe, selektywnej zbiórki i recyklerzy będą teraz otrzymywali dotacje. Kraje i gminy, które pójdą tą ścieżką, wkroczą na drogę do Gospodarki Obiegu Zamkniętego (GOZ), obniżając swój negatywny wpływ na klimat i środowisko, zawracając wszelkie odpady z powrotem do gospodarki, zamiast je palić – uważa Barczak.

Co z Polską?

Polska ma osiągnąć neutralność klimatyczną w 2050 roku. Jak na tym tle wypadają plany budowy spalarni w naszym kraju? Zdaniem Barczaka rok 2050 to za późno. Datą osiągnięcia neutralności powinien być 2040 rok. To oznacza, że już teraz musimy zacząć wygaszać największych emitorów tj. elektrownie węglowe czy spalarnie. Tymczasem w Polsce planuje się nadal budowę spalarni. To szaleństwo i niegospodarność. Spalarnie to drogie inwestycje. Zbudowane pracują przed 25-30 lat. Tak też są skonstruowane ich umowy z miastami.

Spalarnie emitują CO2 na jednostkę energii w wyższym stopniu niż konwencjonalne źródła energii (tj. węgiel, gaz). Przy stopniowej transformacji energetycznej na OZE spalarnie zostaną największymi, trudnymi do eliminacji emitorami. To będzie kolejna pułapka i Polska będzie płacić kary za emisje CO2. No i za nieosiąganie poziomów recyklingu, a to też wina spalarni.

Cel – GOZ

Gospodarka Obiegu Zamkniętego znalazła się w centrum uwagi Parlamentu Europejskiego. Już w 2013 roku adresowano do Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego propozycje działań w tym zakresie. – W 2015 roku wyszedł pierwszy pakiet GOZ, obejmujący głównie sprawy odpadowe, w marcu 2020 wyszedł drugi pakiet, zwracający większą uwagę na polityki produktowe: sektory budownictwa, produkcji żywności, mobilności, elektroniki, baterii, tekstyliów – wyjaśnia Piotr Barczak.
Świat musi dążyć do zamykania obiegów, redukcji wytwarzania odpadów, ograniczania CO2 i zanieczyszczeń. Ale to da się zrobić tylko w oparciu o legislację. Dlatego to jeden z głównych pakietów, jakie instytucje europejskie będą wypracowywały wspólnie z krajami członkowskimi.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 29 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia # Zdrowie Obywatele KOntrolują

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Obywatele KOntrolują

Być może zainteresują Cię również: