Spalarnia odpadów w Zduńskiej Woli? Mieszkańcy zdecydowali. Co na to władze?
Pomysł, aby w Zduńskiej Woli wybudować spalarnię odpadów dla całego województwa, nie jest nowy. Obecne postępowanie administracyjne rozpoczęło się w 2021 roku. Dziwi więc fakt, że dopiero w listopadzie 2023 roku dowiedzieli się o nim mieszkańcy. Nie stało się to bynajmniej za sprawą lokalnej prasy, ogłoszeń urzędu miasta czy samego inwestora, którym jest właściciel zduńskowolskiej elektrociepłowni, prywatna firma SFW Energia Sp. z o.o. (na początku 2023 roku przejęta przez REMONDIS Energy & Services Sp. z o.o.). Zduńskowolanie dowiedzieli się o pomyśle dopiero dzięki zakrojonej na szeroką skalę akcji informacyjnej zorganizowanej przez Stowarzyszenie Zielona Wola.
Zaczęliśmy skromnie, każdy z nas złapał za telefon i swoją listę kontaktów. To jest większa wartość niż może się początkowo wydawać. Dzwoniliśmy do wszystkich i pytaliśmy, czy wiedzą cokolwiek na temat planowanej w naszym mieście spalarni odpadów. Prosiliśmy jednocześnie o przekazywanie tej informacji dalej. Następnego dnia spacery w sąsiedztwie samej elektrociepłowni. Tu także trafiliśmy na pustkę informacyjną. Tylko garstka osób mieszkających na tym osiedlu wiedziała o planowanej inwestycji. Większość była jednak mocno zaskoczona. Zaskoczenie szybko przerodziło się w oburzenie.
Kontrowersyjna lokalizacja spalarni
Okolica, o której piszę, to specyficzna część miasta. Niegdyś przemysłowa, dzisiaj zapełnia się zabudową jednorodzinną. Przez wiele lat urzędnicy nie znaleźli w sobie chęci, żeby zająć się kwestią planowania przestrzennego obejmującego ten rejon miasta. Czasem mam wrażenie, że on ma się rozwijać swobodnie, w kierunku którego nikt nie zna i nikt nie chce nadać. Wciąż brakuje tu terenów objętych Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego. Nie dziwi więc, że ludzie budują się tu masowo, choć obiekty przemysłowe wciąż są obecne. To teren wewnątrz miasta, kilometr od ścisłego jego centrum.
Bez odpowiedniej polityki przestrzennej chaos z czasem się nasili i coraz trudniej będzie osiągnąć spójność funkcji w tym miejscu. Dzisiaj nikt o tym nie myśli, słychać tylko echa zrzucania odpowiedzialności na poprzednie ekipy rządzące.
Miasto rozlewa się więc swobodnie w kierunkach dość przypadkowych. Tak to wygląda z perspektywy mieszkańca.
Brak rzetelnych informacji i PR-owa nowomowa
W Zduńskiej Woli niewiele jest miejsc, w których można zbudować dom i czuć się bezpiecznie wiedząc, że nic zakłócającego spokój nie powstanie po drugiej stronie ulicy nagle i z zaskoczenia. A z zaskoczeniem zdecydowanie mieliśmy do czynienia, kiedy temat spalarni śmieci ujrzał światło dzienne. Dziwne, gdyż przedstawiciel inwestora twierdzi, że organizował spotkania informacyjne. Dlaczego pozostały one niewidoczne dla mieszkańców? Sądzę, że częściowo może to wynikać z nowomowy, jakiej używają przedstawiciele przemysłu śmieciowo-spalarniowego.
„Instalacja termicznego przekształcania odpadów komunalnych” czyli tzw. ITPOK brzmi specjalistycznie i czysto, można iść dalej nie zwracając uwagi. Firmy zajmujące się kształtowaniem wizerunku medialnego wykonały kawał dobrej roboty.
Papierek, którym opakowano spalarnie przypomina opakowania produktów spożywczych z górnej półki cenowej. Zwykle błyszczące i kolorowe, drogie ze względu na ilość pieniędzy utopionych w reklamie, skrywają środek, po który nikt o zdrowych zmysłach by nie sięgnął, gdyby tylko jego skład był bardziej widoczny i lepiej rozumiany.
W supermarkecie widać jak na dłoni, że im gorszy jakościowo produkt, tym ładniejsze opakowanie. Dekoracyjne fasady, pomalowane na zielono kominy, niebanalna architektura i pop-atrakcje na dachu – to wszystko towarzyszy dzisiaj spalarniom odpadów. Dochodzą do tego fikołki słowne. ITPOK to tylko początek, jest też „paliwo alternatywne”, które niejednemu przywodzi na myśl co najmniej wodór lub być może olej tłoczony z odpadów organicznych. Tymczasem to nic innego jak wydzielona frakcja odpadów zmieszanych. „Ekospalarnia” – taki sam koncept słowny jak „ekogroszek”, za którym kryje się węgiel.
Po co te kombinacje? Tyle opakowań, gimnastyki słownej i artykułów sponsorowanych w mediach? Skoro spalarnia jest tak ekologiczna, tak czysta i tak potrzebna, to czemu ją kryć za tymi świecidełkami? Czemu nie nazwać rzeczy po imieniu i dać przemówić argumentom? Czemu nie chwalić się w końcu, że, drodzy państwo, w waszym sąsiedztwie powstanie spalarnia śmieci, zapraszamy do wspólnego świętowania?
Zastanawialiśmy się nad tym i doszliśmy do wniosku, że dzisiaj nie jest to już powód do dumy. Być może dlatego tak skromne były działania informacyjne ze strony inwestora w tym przypadku.
Co jeszcze zrobiono? Zorganizowano dwa wyjazdy do działających spalarni w Bydgoszczy i w Poznaniu. Łącznie dla około 100 osób, licząc razem z przedstawicielami inwestora oraz sporą liczbą zduńskowolskich urzędników. Na czterdziestotysięczne miasto. Bardzo razi ta dysproporcja.
Lokalna prasa nie udźwignęła tematu
W oczy rzuca się też coś innego, a mianowicie podejście lokalnej prasy. Wyobrażam sobie, że bycie dziennikarzem w małym mieście, gdzie codzienna praca polega na opisywaniu remontów chodników, czasem jakiejś bójki na ulicy czy ocieplenia kolejnego bloku, nie jest na co dzień zbyt ekscytująca. Gdy więc pojawia się temat trudny, niejednoznaczny, możliwy do zbadania na tak wielu płaszczyznach, wydaje się, że dziennikarze lokalni staną na wysokości zadania i zrobią użytek z legitymacji prasowej.
Tymczasem to, co otrzymaliśmy jako mieszkańcy Zduńskiej Woli, to mikrofon podstawiony raz dyrektorowi ds. technicznych elektrociepłowni, a innym razem panu odpowiedzialnemu za wizerunek tejże. To wszystko.
Nie znalazłam przykładów w lokalnej prasie, aby ktokolwiek pofatygował się sprawdzić informacje podawane tak jednostronnie. Nikt z przedstawicieli mediów nie zweryfikował, czy plany inwestora odpowiadają lokalnym potrzebom, co mówią liczby, jakie są zapisy raportu oddziaływania na środowisko. Nie pojawiło się pytanie czy firma, z którą raptem dwa lata temu miasto prowadziło spór sądowy, jest partnerem godnym zaufania i powierzenia w jej ręce bezpieczeństwa energetycznego miasta.
Kondycja prasy lokalnej to coś, co mnie osobiście w tej sytuacji ubodło najbardziej. Jako mieszkanka wierzę, że to był przypadek, być może niedoszacowanie wagi tematu lub coś pokrewnego. Ale możliwe, że to coś więcej.
Podążyłam tropem osób i firm, których zadaniem jest dbanie o wizerunek biznesu spalarniowego. W oczy rzuciło mi się, że te firmy mają opór społeczny wkalkulowany w koszty działań. Wiedzą, jak i kiedy pojawi się konflikt z lokalną społecznością i mają wypracowane mechanizmy, które miałyby ten opór uprzedzić, w tym również sposób postępowania z dziennikarzami.
Jako przykład polecam uwadze artykuł „Zaplanuj swój konflikt”, który ukazał się w przeglądzie komunalnym, ale takich treści jest dużo więcej.
Obywatele w akcji
Skoro lokalna prasa nie zainteresowała się tematem w sposób gwarantujący odpowiedni zasięg, to my musieliśmy zintensyfikować swoje działania informacyjne. Puściliśmy w świat ulotkę, która informowała o spalarni i miała za zadanie powiadomić mieszkańców o zbliżających się konsultacjach społecznych. Ulotka, początkowo drukowana samodzielnie przez nas i wrzucana do skrzynek pocztowych, z czasem zaczęła krążyć po Facebooku w formie do samodzielnego wydruku. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Wśród osób, które zaangażowały się w rozpowszechnianie informacji, znalazły się i takie, które zechciały sfinansować druk banerów zewnętrznych. Kilka sztuk zawisło w przestrzeni miasta i one również spełniły swoją rolę. Największą siłą okazała się petycja.
Już na spotkaniu informacyjnym, które zorganizowaliśmy dla mieszkańców miasta, pojawiło się kilkadziesiąt osób chętnych od razu do zbierania pod nią podpisów. Bez nich nie dalibyśmy rady. Zorganizowaliśmy się w drużynę, która udowodniła, że ma potencjał do zmiany rzeczywistości na szczeblu lokalnym i nie zawaha się po niego sięgnąć. 6000 podpisów – tyle zebraliśmy w ciągu zaledwie kilkunastu dni. 5987 podpisów trafiło do rąk prezydenta miasta. To jest rekord, który pewnie nieprędko zostanie pobity w Zduńskiej Woli i jasno pokazuje, jak duża jest skala niezgody na tę inwestycję.
Lekceważenie mieszkańców przez władze na rozprawie ws. spalarni
Efektem tych wszystkich działań była ogromna frekwencja na rozprawie administracyjnej dotyczącej spalarni. Tylko listę obecności prowadzoną przez urząd miasta podpisało ok. 400 osób, a obecnych było z pewnością więcej (nie każdy chciał zostawić podpis). Mieszkańcy stawili się tłumnie. W rozprawie wziął udział prezydent Zduńskiej Woli, urzędnicy urzędu miasta oraz pięciu przedstawicieli inwestora, a także jeden ekspert, który, jak się okazało, otwarcie lobbował za uruchomieniem takiej inwestycji. Stronie społecznej natomiast nie umożliwiono zaproszenia własnych ekspertów czy przedstawienia listy specjalizacji, którymi mogliby się owi eksperci legitymować.
Jednym słowem jako mieszkańcy zostaliśmy zaproszeni na pokaz garnków, tyle, że zamiast drogich naczyń zaprezentowano nam jeszcze droższą instalację.
Kilka kolorowych slajdów, niewiele konkretów, pytania bez odpowiedzi i prezydent miasta, który za wszelką cenę próbował stać się przeźroczysty – taki mniej więcej klimat zapanował w sali zduńskowolskiego Ratusza 9 listopada 2023 roku.
Kiedy prezentacja przygotowana przez inwestora dobiegła końca, urzędnicy ustawili na środku sali ogromny zegar, wyznaczając każdemu mieszkańcowi maksymalnie po dwie minuty na zgłoszenie swoich uwag i zadanie pytań. Tego już było za wiele. Przedstawiciele władzy samorządowej zapominają się czasem i teraz zrozumieli, że granica została przekroczona. Dwie minuty na uwagi nie miały szans zafunkcjonować, ale w naszej pamięci zostaną jeszcze długo jako dowód urzędniczego braku szacunku do pracodawcy, którym jako mieszkańcy jesteśmy.
Rozprawa trwała wiele godzin bez przerwy. Rozpoczęła się o godz. 17.00, skończyła niedługo przed północą. Sądzimy, że tłum jaki pojawił się na spotkaniu, wywarł na władzach miasta duże wrażenie.
Na koniec rozprawy głos zabrał prezydent miasta Konrad Pokora. Zadeklarował, że decyzję o wydaniu (bądź odmowie wydania) decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla tej inwestycji podejmie do końca grudnia 2023 roku. Dzielą nas od tej daty dwa tygodnie.
Mieszkańcy mówią: Nie. Czy władza uszanuje ich głos?
Widać wyraźnie, że zdecydowana większość mieszkańców nie chce budowy spalarni, a więc wydaje się, że taka inwestycja nie powinna po prostu dojść do skutku. Obecnie czekamy na decyzję prezydenta i dalszy rozwój wypadków. W międzyczasie swoje stanowisko w tej sprawie wyrazili radni miasta oraz powiatu. To co dla nas najcenniejsze i dające poczucie sprawczości, to oddolne zorganizowanie się zgranej i tak licznej drużyny mieszkańców, którzy gotowi są w każdym momencie do ponownej aktywizacji.
Wiemy, jak to jest cenne szczególnie teraz, gdy wielkimi krokami zbliżają się wybory samorządowe i politycy nagle przypominają sobie o nas. To właśnie wtedy i tylko wtedy rozdają jabłka staruszkom, odwiedzają lokalne ryneczki i spacerują po osiedlach, pytając, co nas trapi.
Trapi nas, Panie Prezydencie i szanowni przyszli kandydaci na radnych, że wzięcie głębokiego oddechu w tym mieście już teraz to ryzyko, którego żaden człowiek nie powinien ponosić.
Trapi nas, że niewiele brakowało, aby spalarnia odpadów pojawiła się nagle pod naszymi domami, a państwo nie uznali za stosowne upewnić się, czy my w ogóle o tym wiemy i przede wszystkim, czy tego chcemy.
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Ekologia # Polityka Obywatele KOntrolują Rady na odpady