Felieton

Sprzątanie Łodzi to proces, a nie jednorazowa akcja

Opona jako wątpliwa ozdoba trawnika i miejsce na sadzenie roślin. Zamiast oddać do utylizacji lepiej rzucić na trawnik i problem z głowy, fot. ISO
Opona jako wątpliwa ozdoba trawnika i miejsce na sadzenie roślin. Zamiast oddać do utylizacji lepiej rzucić na trawnik i problem z głowy, fot. ISO

Kosma Nykiel

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 173 / (17) 2023

Jednym z powodów odwołania prezydenta Jerzego Kropiwnickiego w referendum w 2010 roku było zaniedbanie miasta. Brud mocno doskwierał łodzianom i przelewał czarę goryczy, podobnie jak arogancja władzy, częste podróże do Izraela, źle skoordynowane inwestycje oraz korki. Te argumenty podnoszone w sondażach opinii publicznej ponad dekadę temu – poza podróżami zagranicznymi – wydają się być dziwnie znajome. Łódź jak stała w korkach, tak stoi, a koordynacja remontów leży i kwiczy – o czym szczególnie przekonują się ostatnio mieszkańcy Bałut. Patrząc na poziom bieżącego utrzymania miasta, można mieć wrażenie, że jest gorzej niż kiedykolwiek.

I nie trzeba tutaj sięgać zawodną pamięcią do dawnych czasów, wystarczy porównać przestrzeń ze zdjęciami z Google Street View.

Poziom bieżącego utrzymania leży. Niekoszenie traw na zero w upały zamieniło się w festiwal metrowych chwastów wzdłuż głównych arterii miasta – jest znaczna różnica w estetyce między tym, a trawą skoszoną na wysokość 10 centymetrów.

Wzdłuż świeżo oddanych dróg w śródmieściu pojawiają się wydmy przy krawężnikach, sięgające kilkunastu centymetrów. Jedna z wizytówek rewitalizacji – ulica Wschodnia – wygląda jak pobojowisko. Brak kontroli nad wykonawcami powoduje, że chodniki są całe w piachu i pyle, a klomby z zielenią porozjeżdżane przez ciężki sprzęt. Jest to widok przygnębiający, gdyż na przebudowę tych ulic wydano dziesiątki milionów złotych – a przez brak dbałości wygląda to gorzej, niż przed remontem.

Sprawa nie wygląda lepiej chociażby na moich Bałutach, gdzie po jesieni nie usunięto opadłych liści. Przy krawężnikach zalega warstwa kompostujących się liści, które pogłębiają negatywne odczucia. Czy Wydział Gospodarki Komunalnej w Łodzi jeszcze funkcjonuje?

Niestety, w postrzeganiu przez resztę kraju nadal pokutuje stereotyp Łodzi jako miasta brudnego i zaniedbanego.  Utrudnia to przyciąganie talentów do miasta i osób poszukujących wysokiej jakości życia. Nikt nie chce mieszkać w zaniedbanym miejscu.

Dziś jako miasto jesteśmy w niezwykle trudnej pozycji, bo musimy konkurować z dużo szybciej rozwijającymi się metropoliami, jak Warszawa, Wrocław czy Kraków. Każde z nich ma swoje problemy, żadne jednak nie ma tak dużego bagażu negatywnych stereotypów jak nasze miasto włókniarek. Brak bieżącego utrzymania na adekwatnym poziomie te stereotypy jeszcze tylko utrwala.

Brudna Miotła

Rok temu na wiosnę zorganizowałem internetowy plebiscyt „Brudna Miotła”. Miał on na celu zwrócenie uwagi na fatalny stan miejskiej infrastruktury. Przyniósł pewien skutek – niedługo potem magistrat zorganizował wielkie sprzątanie miasta, do którego zaangażowano samych urzędników. Jak przystało na jednorazową akcję, w błysku fleszy posprzątano kilkadziesiąt newralgicznych miejsc w mieście, po czym wszystko wróciło do normy.

W tym roku „Brudna Miotła” również się odbyła, ale Urząd Miasta postanowił wcześniej zorganizować kolejną doroczną pokazową akcję. Tym razem zachęcał łodzian do wysyłania zdjęć miejsc, które należy posprzątać, obiecując fotografię zwrotną z dowodem wykonania zadania. Przyznam, że pomysł świetny, bo pokazuje łodzianom, że ich wysiłek nie poszedł na marne. Jest w tym jednak jeden szkopuł – akcja trwała tylko przez tydzień. Czy w tydzień udało się wskazać wszystkie miejsca wymagające atencji w mieście? Nie sądzę – szczególnie że bałagan to zjawisko stałe, a nie okresowe. Aby taka akcja miała sens, powinna trwać 365 dni w roku.

Trudno nie wspomnieć o legendarnym już raporcie Jarosława Stolarczyka, który jako pełnomocnik prezydent Hanny Zdanowskiej ds. oczyszczania miasta przygotował raport z rekomendacjami, jak efektywniej utrzymywać porządek w mieście. Raport utajniono i dopiero niedawno został udostępniony mieszkańcom w ramach dostępu do informacji publicznej.

Ma objętość całych dziewięciu stron, co jak na efekt półtorarocznej pracy pełnomocnika w Urzędzie Miasta jest wynikiem co najmniej miernym. Na podstawie tychże powstał dokument stworzony przez Wydział Gospodarki Komunalnej (WGK), natomiast jego jakość jest wątpliwa – sprowadza się on do wyszczególnienia metod oczyszczania miasta (ponad połowa objętości „raportu”), a rekomendacje zajmują jedynie sześć stron, z czego blisko połowa to zdjęcia, a raport został napisany stosunkowo dużą czcionką, co jeszcze bardzo rozwleka niewielką ilość konkretów. To kolejny przykład, że do spraw czystości miasta nie podchodzi się w Urzędzie Miasta Łodzi z należytą uwagą.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Sprzątanie przez 365 dni w roku

W ciągu ostatnich lat zidentyfikowałem w socjologii koncepty, które pomagają zrozumieć problemy ze stanem utrzymania czystości w Łodzi i pomóc w ich rozwiązaniu. Niestety, nie znalazłem żadnego z nich w raportach Stolarczyka ani WGK.

Pierwszy z nich to teoria zachowań stadnych. Prosty przykład – przyjmijmy, że duża grupa ludzi czeka na przejściu dla pieszych. Zielone się nie zapala, nic nie jedzie, wszyscy czekają – do momentu, gdy ruszy pierwsza osoba.  Za nią idą kolejne, bo daje to pewne społeczne przyzwolenie. Podobnie jest z czystością miasta. Jeśli ktoś nielegalnie wyrzuca śmieci do lasu lub „w krzaki”, potem niestety znajduje naśladowców, bo każde takie zalegające nielegalne składowisko to ciche przyzwolenie na takie zachowania.

Opona na drzewie, fot. ISO
Łódzkie osiedle – opona na drzewie. Ciekawe ile lat ma ta brzoza? A opona nadal dobrze się trzyma, fot. ISO

Dlatego tak ważne jest reagowanie na bieżąco – bo związany jest z tym kolejny koncept, czyli teoria zbitej szyby. Okazuje się, że antyspołeczne zachowania jak graffiti czy śmiecenie są „zaraźliwe” – a występują częściej w miejscach, w których panuje nieporządek. Koncepcja wzięła swoją nazwę od badań (a jakże) amerykańskich naukowców, którzy opisali, że jeśli opuszczony budynek jest zadbany, to postoi w dobrym stanie o wiele dłużej, niż kiedy choć jedna szyba zostanie wybita. Jeśli taki defekt nie zostanie naprawiony, wkrótce wszystkie szyby zostaną wybite, a szabrowanie budynku będzie postępować – bo to sygnał, że nikt się tym nie zajmuje. Co ciekawe, ma to zastosowanie zarówno w biednych, jak i bogatych dzielnicach.

I znowu – można to odnieść także do utrzymania miasta. Kiedy pojawia się jedno graffiti, zaraz obok pojawia się drugie, potem trzecie, czwarte itd. Często widać to przy okazji kibolskich malunków, gdzie drużyny wzajemnie zamalowują „twórczość” przeciwnej ekipy. Jeśli idziesz zaśmieconą ulicą, co to za różnica, czy papierek wyrzuci się do kosza czy na chodnik?

A jak zniechęcić ludzi do takich zachowań? Czy tego chcemy, czy nie, zachowania zmieniają się pod wpływem kar i przepisów.

Spójrzmy tylko na drakońskie podwyżki mandatów za przekraczanie prędkości i wprowadzenie pierwszeństwa dla pieszych na przejściach – w rok liczba ofiar znacznie spadła w porównaniu do lat przedpandemicznych. I tutaj rola Straży Miejskiej w egzekwowaniu czystości i porządku w mieście. Żeby efektywnie działać, SM musi być odpowiednio dofinansowana – a to leży tylko i wyłącznie w gestii radnych i Urzędu Miasta.

Ale oprócz tego – trzeba po prostu sprzątać miasto. Od tego nie ma ucieczki.

Iceland, Liechtenstein, Norawy – Active citizens fund – logo

Projekt „Rady na odpady” finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 173 / (17) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

Rady na odpady

Być może zainteresują Cię również: