Susza 2020. Czy jesteśmy gotowi na kolejny kryzys?
Przez ostatnie miesiące ludzkość funkcjonowała w cieniu kryzysu wywołanego wirusem SARS-CoV-2. Społeczeństwa na całym świecie zatrzymały się w oczekiwaniu na koniec pandemii. Tymczasem czeka nas kolejna próba. Prawdopodobnie w tym roku doświadczymy suszy, jakiej nie mieliśmy od 50 lat.
Jak każdy gatunek na tej planecie walczymy o przetrwanie, a jednak to kwestie związane z polityką, prawem i pracą zdominowały naszą wyobraźnię. Nadaliśmy im rangę wyższości. Jakże mylne przekonanie o ludzkim panowaniu nad naturą, utrwalane i przekazywane z pokolenia na pokolenie doprowadziło nas do obecnego stanu naszej planety. Wycinamy lasy, przekształcamy środowiska naturalne pod swoje potrzeby, produkujemy i konsumujemy coraz więcej. Mimo ostrzeżeń naukowców wydobywamy cały czas paliwa kopalne. Ludzkość głucha i ślepa na sygnały dąży do samounicestwienia, pozostawiając przyszłym pokoleniom „apokaliptyczny” krajobraz.
Niedługo znowu pojawi się słowo, które ozdobi każdy nagłówek – susza. To naturalne zjawisko nieraz zmieniało funkcjonowanie społeczeństw, a mity, którym wcześniej nadawano wyższość, przestawały mieć znaczenie. Miejsca, które jeszcze całkiem niedawno były zamieszkane przez miliony, dziś są terenami wojen. Czy to możliwe, że współczesna migracja ludności jest spowodowana zmianami klimatycznymi, w tym częstą suszą?
Sytuacja w Polsce jest ciężka. Od początku wiosny mamy deficyt opadów, do tego zimą znów zabrakło znaczących ilości śniegu. Szybko opadający poziom wód gruntowych wraz z bardzo wysokimi temperaturami, utrzymującymi się przez całą zimę spowodował, że tegoroczna susza drastycznie się pogłębia.
Paweł Staniszewski, synoptyk hydrolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, pytany w rozmowie z Polską Agencją Prasową, jak długo musiałoby padać, aby sytuacja powróciła do normy, wyjaśnił, że musiałyby to być trzy miesiące regularnych opadów. – „Aby sytuacja się poprawiła, normy deszczowe musiałyby zostać przekroczone o 200-250 proc., a to jest praktycznie niemożliwe” – poinformował hydrolog.
Łódzkie pustynnieje
„Dominujące są jednak przewidywane negatywne konsekwencje zmian klimatu. (…) Będą wpływały na stan różnorodności biologicznej” – te słowa znajdziemy w raporcie Ministerstwa Środowiska „Polityka Ekologiczna Państwa 2030”. Jest to wysoko prawdopodobna przyszłość. Znaczna część regionu będzie cierpiała na deficyt wody. Już teraz cały kraj ma problemy z dostępnością wody, aż 169 gmin [dn. 22 maja 2020] ogłosiło apele lub zakazy dotyczące nieużywania wody w celu podlewania upraw, ogródków, trawników, mycia samochodów czy napełniania basenów.
W raporcie dalej czytamy – „Województwo łódzkie będzie zagrożone silnym pustynnieniem oraz równolegle powodziami w dolinach największych rzek regionu, tj. Warty, Pilicy, Bzury. Obszar deficytu wody obejmować będzie znaczną część województwa. (…) Szacuje się, że na 90% terytorium województwa łódzkiego już teraz istnieje zagrożenie wystąpienia opadów poniżej 400 mm rocznie”.
– To są efekty zmian klimatu, o których mówiło się latami. Teraz zaczynamy to odczuwać. Jeszcze jak się nałoży na to zmiany w krajobrazie, rosnącą populację i złe gospodarowanie wodą, to mamy takie skutki, jakie mamy – mówił dr Sebastian Szklarek, ekohydrolog z Uniwersytetu Łódzkiego oraz Polskiej Akademii Nauk, w cyklu spotkań „Susza Nasza Powszednia”. – Gdy popatrzymy na średnią ilość opadów w całym kraju, to dużo tych zmian nie ma. Problem jest w tym, jak my wykorzystujemy ten opad. Przy efektywnej retencji opadu, to jeszcze nie powinno być tak źle. Tylko że nam jej brakuje, dlatego obserwujemy taką intensywną suszę.
Warto zwrócić uwagę na to, że w Polsce retencjonujemy (zatrzymujemy wodę w miejscu, gdzie pada) tylko 6,5 proc. wody opadowej.
Trzeci rok z rzędu obserwujemy suszę. Czy w związku z tym w centrum Polski będziemy mieli wielką „Pustynię Łódzką”? Na hasło „pustynnienie” w myślach przywołujemy wydmowy krajobraz Sahary, jednak w odniesieniu do zmian zachodzących w naszym kraju, wyobrażenie to jest błędne. Przynajmniej na razie. Mówiąc o efekcie pustynnienia, mamy na myśli wysuszanie krajobrazu – znikną rośliny o wysokim zapotrzebowania na wodę, ale pojawi się roślinność sucholubna, która zniesie dłuższe okresy bez opadów. Jednak to nie oznacza, że pustynnienie należy lekceważyć.
Syria. Przestroga oddziaływania suszy na społeczeństwo
Pomimo ostrzeżeń naukowców, setek konferencji i tysięcy analiz, wciąż nie przyjmujemy do wiadomości, że nasza ogromna ingerencja w środowisko prowadzi nas wprost do katastrofy. Ta katastrofa już się rozpędza. Wypatrujmy jej w miejscach na świecie, które dziś kojarzymy tylko z wojnami, a gdzie jeszcze całkiem niedawno tętniło życie i nic nie zapowiadało zmian.
Takim regionem jest Syria, którą w połowie XX wieku zamieszkiwało 5 milionów mieszkańców. Przed rozpoczęciem wojny domowej było ich aż 21 milionów. Przyrost ludności spowodował wzrost zapotrzebowania na żywność. Rozpoczęto wycinki lasów na potrzeby rolnictwa, przez co zmniejszył się poziom wód podskórnych, a uprawiana gleba uległa erozji.
Analiza Kelleya z 2015 roku odpowiada na pytania o suszę, która objęła syryjskie terytorium w latach 2006-2010: czy ze względu na rekordową długość i głębokość stała się przyczyną masowej migracji mieszkańców wsi do miast, przynosząc rewolucję 2011 roku i czy, patrząc z szerszej perspektywy, winą za to wszystko można obarczyć globalne ocieplenie?
Niezrównoważone techniki rolnicze doprowadziły do wyczerpania zasobów wód gruntowych. Brak zaangażowania reżimu Baszszara al-Asada w walkę z suszą nasilił napięcia społeczne. Korupcja, bezrobocie, nierówności, w połączeniu z kilkuletnią suszą doprowadziły do powszechnego niezadowolenia wśród Syryjczyków. – Nie twierdzimy, że sama susza, czy nawet sama antropogeniczna zmiana klimatu wywołały rewolucję. Stwierdzamy jedynie, że długoterminowy trend spadku opadów i wzrost temperatury w regionie przyczyniły się do jej wybuchu, bo uczyniły suszę tak poważną – stwierdzają badacze.
Musimy wyciągnąć z tego lekcje. Zmiany klimatyczne i kryzysy społeczne są ze sobą łączone. Syria stała się miejscem wojny i cierpienia. Osierocone dzieci, masowe migracje, śmierć. Jeśli przykład tego regionu nie będzie dla nas przestrogą, podobna tragedia stanie się naszym udziałem. Szybciej niż przypuszczamy.
Projekt Planu Przeciwdziałania Skutkom Suszy
Mamy coraz mniej czasu, aby przygotować się na zmianę naszego funkcjonowania. Rząd widzi ten problem i rozpoczął pracę nad PPSS, czyli Planem Przeciwdziałania Skutkom Suszy. Trzeba mieć świadomość, że susza bardzo ingeruje w gospodarkę. Dobrze, że projekt mający uchronić nas przed brakiem żywności i dostępu do wody pitnej już się rozpoczął, jednak od razu po jego starcie pojawiły się wątpliwości.
– Zbiorniki zaporowe pogłębiają problem suszy na długim odcinku rzeki poniżej zapory, czego najlepszymi przykładami są zbiornik Siemianówka na Narwi, Sulejowski na Pilicy i Jeziorsko na Warcie. Zbiorniki zaporowe nie są w stanie zapewnić dostatecznej ilości wody dla nawodnień rolniczych. Stwarzają również zagrożenie dla zdrowia ludzi, tworząc idealne warunki do zakwitów toksycznych sinic, co zdarza się i będzie się zdarzać coraz częściej wraz z postępowaniem zmiany klimatycznych – to jedna z uwag złożonych przez fundację WWF Polska do PPSS. Natomiast eksperci Koalicji Ratujmy Rzeki oraz Koalicji Klimatycznej na łamach Krytyki Politycznej mówią wprost: – (Rząd – przyp. red.) zamiast myśleć innowacyjnie i przywracać naturalną retencję, inwestuje krocie w betonową infrastrukturę i sztuczne zbiorniki. Tak wodą gospodarowano za czasów Gierka. Dziś ze skutkami suszy należy walczyć inaczej.
Najbardziej niepokojący jest brak rozwiązań usuwających systemowe przyczyny zjawiska suszy. Koalicja Ratujmy Rzeki wskazuje na m.in. błędne projektowanie i niewłaściwą eksploatację systemów melioracyjnych na terenach rolniczych, skutkujące odwadnianiem terenów rolnych i postępującą degradacją torfowisk (które mają kluczowe znaczenie dla potencjału retencji krajobrazowej).
– Sama idea zwiększenia zasobów wodnych jest bardzo pozytywna – ocenia prof. Maciej Zalewski, ekohydrolog z Uniwersytetu Łódzkiego oraz dyrektor Międzynarodowego Centrum Ekologii PAN. – W przeszłości gospodarka wodna była skonstruowana w ten sposób, żeby jak najszybciej odprowadzać wodę do morza. To ma swoje konsekwencje. Szybko pozbywaliśmy się wody, tymczasem zmiany klimatu postępują i będą postępować.
Zalewski wskazuje, że trzeba skupić się na rolnictwie. 60 proc. powierzchni kraju to obszary użytkowane rolniczo, dlatego ważne jest, aby rolnicy retencjonowali wodę skuteczniej. Drugim etapem powinno być spowolnienie odpływu wody do morza. Im wolniej odpływa z obszaru rolnego lub leśnego, tym większa jej część odbudowuje zasoby wód podziemnych.
– Te zasoby są niezwykle ważne. O ile rzeka po wprowadzeniu zanieczyszczeń regeneruje się w ciągu dwudziestu czterech godzin, a biocenoza trochę dłużej, to zasoby wód podziemnych regenerują się, jeśli nadmiernie je wyeksploatujemy, dziesiątki albo setki lat. Musimy podejmować działania rozsądne – mówi prof. Zalewski. – Musimy pamiętać o cyklu hydrologicznym, jako układzie bardzo skomplikowanym, w którym jest wiele elementów i my możemy odegrać pozytywną lub negatywną rolę.
Jak możemy przygotować się na suszę?
Adaptacja do suszy to nie tylko działania strategiczne rządowych instytucji, to też działania każdego z nas. Jeśli zredukujemy zużycie wody o 20 proc., automatycznie zmniejszymy pobór wód podziemnych i poprawimy regenerację tych zasobów. Każdy, naprawdę każdy z nas może wpłynąć na poprawę kondycji środowiska.
Nasze małe czyny tworzą razem wielkie zmiany. Oto pięć prostych czynności:
- Zakręcaj wodę, gdy jej nie używasz. Podczas chociażby 3-minutowego mycia zębów z odkręconą wodą zużywamy jej 15 litrów.
- Zbieraj deszczówkę przy swoim domu. Podczas 5-minutowego deszczu można zebrać ponad 70 litrów deszczówki.
- Weź energiczny prysznic, zamiast leniwej kąpieli. Podczas kąpieli w wannie zużywamy nawet do 200 litrów wody! Biorąc 10-minutowy prysznic, jesteśmy w stanie zmniejszyć tę ilość do 80 litrów.
- Włącz pralkę lub zmywarkę, dopiero gdy jest całkiem pełna.
- Rośliny w ogrodzie podlewaj wieczorem – wtedy z gleby wyparuje znacznie mniej wody, a niekoszone trawniki utrzymują więcej wilgoci.
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Ekologia # Polityka Chcę wiedzieć