Felieton

Tadzio i „moralne” korzenie szczepionkowego totalitaryzmu

strzykawka
strzykawka fot. Arek Socha z Pixabay

Olaf Swolkień

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 17 (2020)

Na początek cytat, jaki udało mi się zanotować drogą obserwacji uczestniczącej (czego się nie robi dla poznania sekretów ludzkiej duszy, jest to metoda niezwykle niebezpieczna i stresogenna, można zostać zwyzywanym, wydrwionym, odsądzonym od czci, wiary, rozumu, a nade wszystko oskarżonym o brak miłości do innych ludzi, którą jak wiadomo, w wyjątkowym nasileniu cechują się szczepionkowcy i są na nią wyczuleni niemal tak samo, jak ich patron Bill Gates).

Otóż mój interlokutor stwierdził w takiej sprowokowanej przeze mnie wymianie poglądów, co następuje: „Zakładając, że pozwoli się Panu nie szczepić swojego dziecka, OK. Ale nie ma Pan z nim wstępu do żadnego żłobka, przedszkola, szkoły, klubu sportowego, sali gimnastycznej, basenu, sklepu…” – ten człowiek to stosunkowo młody mężczyzna, jak sam się zastrzegł, jest zdrowy, aktywista miejski, rowerzysta chcący pomagać bliźnim i budować ścieżki rowerowe. Ponieważ jest miły, nie „tyka”, nie wyzywa, więc nazwijmy go równie miło Tadziem.

Tadzio prezentuje linię argumentacji, która jest ostatnio najbardziej rozpowszechniona, a właściwie występuje jak jedyna oficjalna wśród zwolenników szczepienia pod przymusem wszystkich na wszystko. Tadzio nie dba o siebie (no bo jak tu się przyznać, że po zaszczepieniu zaszczepiony obawia się zarażenia bardziej niż niezaszczepiony i że być może to posunięty do granic absurdu lęk o własne zdrowie, ma w tym swój skromny udział), Tadzio dba o dzieci, o najsłabszych, o chore dzieci, których ponoć szczepić nie wolno (o te z NOP-ami, które były zdrowe już nie, chyba dlatego, że były zdrowe, a te niczym dawne czarownice są podejrzane), nie jest ich z pewnością wiele, ale gdyby nawet było jedno, to przecież kto ratuje choć jedno życie… i tak dalej, no bo któż by ośmielił się powiedzieć niech chory… (zdrobniałe imię dziecka do wyboru) ryzykuje, że zachoruje na grypę i umrze z powodu powikłań, ponieważ rodzice z błogosławieństwem ministra „zdrowia” odżywiali siebie i swój skarb glifosatem, antybiotykami, więc dziecko jest chore od urodzenia, a szczepionki jak widać, są przeznaczone tylko dla zdrowych i silnych, choć już bogaci ich unikają. No niech ktoś pierwszy rzuci kamieniem i powie, a niech dziecko ryzykuje, że spotka na ulicy kogoś niezaszczepionego na bezobjawową chorobę i ogarnie go unosząca się nad takim aspołecznym osobnikiem niczym obłok nad Czarnobylem chmura groźnego aerozolu, lub dosięgną siekące niczym bicz boży wszystko dokoła groźne zarazki, które każdy telewidz od lat widzi w reklamach środków do czyszczenia toalety. Nie ma odważnych, a jeśli się znajdzie, to wtedy szczepionkowcy doznają tak gwałtownego moralnego wzburzenia, że pod jego wpływem przestają owijać sprawy w bawełnę. Tak właśnie uczynił inny „obrońca najsłabszych” profesor Robert Flisiak, mocą swojego profesorskiego autorytetu stwierdzając już bez takiej jak Tadzio finezji:

„Każdy, kto jednak będzie sprzeciwiał się szczepionkom, będzie zbrodniarzem przeciwko ludzkości, a antyszczepionkowcy powinni schować się do mysiej dziury”.

A w mysiej dziurze to już jak w getcie, nie mogąc zgodnie z moralnym wzburzeniem Tadzia wyjść z niej nawet do sklepu, osobnicy sceptyczni wobec szczepienia pod przymusem wszystkich na wszystko, wkrótce zejdą z tego świata. A wtedy spełni się marzenie Prezydenta Dudy, bo jak chwacko ogłosił „będziemy już mieć z tym wirusem spokój”. Prezydent zresztą śmiało poszedł dalej swoim tokiem rozumowania, stwierdzając, że jeżeli szczepionka będzie niebezpieczna, to należy na nią szczepić pod przymusem, a jeżeli nieszkodliwa to niech szczepi się, kto chce, choć on uważa, że każdy powinien chcieć. W praktyce nie ma takiej szczepionki i takiego społeczeństwa, gdzie by ona komuś nie szkodziła, a jeśliby nawet, to Bill Gates na pewno taką choćby jednoosobową (swoich dzieci nie szczepił) grupę ryzyka znajdzie, by rzecz całą logicznie domknąć.

Inny kandydat na urząd Prezydenta naszej ojczyzny też martwi się o najsłabszych, którym cytuję „szczepionka się nie przyjmie”, ale potem nie bawi się w takie subtelności, deklarując wprost, że żadnych argumentów nie chce słuchać, chce szczepić i prosi, żeby mu nie zaburzać światopoglądu, chyba dlatego, że już jeden (chciał być księdzem) się zachwiał, więc teraz wierzy w naukę, a oceny kto ma w nauce rację, dokonuje kierując się jako szczery demokrata kryterium ilościowym, chodzi o liczbę naukowców głosujących za tym lub owamtym. No cóż, pewien niedoszły gruziński duchowny też został twórcą jednego z dwóch, a jakże, opartych na nauce totalitaryzmów. Co w tej nauce jest takiego, że wciąga niczym opium dla wydziedziczonych z innych wiar?

A jeśli już jesteśmy przy Billu Gatesie, to warto wspomnieć, że ten filantrop jak go dzisiaj zwą w masowych mediach, miliony kobiet w Kenii uszczęśliwił zupełnie gratis, dając im w szczepionkach m.in. środek na bezpłodność, kilkaset tysięcy w Indiach polio dotknęło po jego szczepionkach na… polio, w Szwecji i Niemczech dziesiątki tysięcy ludzi straciło na zawsze zdrowie po zalecanych przez WHO (wbrew temu, co podaje się do wierzenia, ta organizacja to nie jakaś międzynarodowa grupa superekspertów, ale rodzaj agencji public relations opłacanej głównie przez Billa Gatesa i koncerny szczepionkowe) szczepionkach na świńską grypę, no ale nie czas żałować róż, gdy… zagrożeni są najsłabsi. Zresztą nasz zaniepokojony nadmiernym ściskiem na planecie matce filantrop już zapowiedział, że w wypadku szczepionki na koronawirusa kilkaset tysięcy zaszczepionych może mieć kłopoty zdrowotne i dlatego należy mu się swego rodzaju immunitet związany z pozwami od tych skromnych setek tysięcy, a jak coś pójdzie nie tak, milionów pechowców, ważne, że nikt i nic nie zagrozi choremu od urodzenia dziecku, a przecież kto ratuje jedno życie… Bill Gates zresztą również opowiada się za tym, aby nieszczepionych pozbawić możliwości poruszania się, a ponieważ działa na skalę globalną, nie mówi o mysiej dziurze czy zakazie wstępu do sklepów, ale o elektronicznym paszporcie szczepiennym, który otrzymamy wszyscy, gdy już porzucimy niepotrzebny egoizm i pozwolimy Billowi, żeby nas zgodnie z nauką chronił. Bo egoizm to zła rzecz i Bill Gates bardzo nad nim boleje.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Znakomity niemiecki antropolog Arnold Gehlen stwierdził kiedyś, że dzisiejszy świat to dżungla, w której dzikie bestie krążą wokół siebie, wywarkując moralne formuły, zauważył również, że tego typu agresja jest spowodowana całym naszym trybem życia, także zanikiem pracy fizycznej, można dodać do tego miłe dla masowego ucha naiwne teorie człowieka jako istoty jednostronnie dobrej. Innym powodem tej agresji szczepionkowców byłaby konstrukcja psychofizyczna, którą w swoim niepokojąco przenikliwym eseju Barbara Toporska nazwała ludźmi biologicznymi. Tacy ludzie uznali, że nic oprócz biologii, czyli ciała nie mają, a wolność to wymysł pięknoduchów, oni nie żyli nigdy na serio, więc strasznie boją się śmierci, chcieliby mieć w prosty sposób zagwarantowane zdrowie wieczne, a Bill Gates i 7 kolejno przeszczepianych serc oraz dwukrotnie wymieniany komplet nerek Davida Rockefellera taką obietnicę sugerują. Szkocki bohater William Wallace miał jedno serce, ale waleczne i w obliczu potwornej kaźni odmówił przyjęcia środka uśmierzającego ból, chciał przeżyć swoje życie tak, jak sam chciał, życie pełne łez, radości, krwi, popiołu.

Nie da się także ukryć, że wszelkie tyranie i totalitaryzmy były zawsze zwolennikami wyrównywania, czy to bogactwa, czystości rasowej, wiary w dogmaty. Tym razem chodzi o wyrównanie stanu zdrowia i z pewnością ludzie, którzy swoim trybem życia oraz dzięki ministrowi Szumowskiemu wyhodowali sobie tak zwane choroby współistniejące, odczują pewną nieco wstydliwą, ale bynajmniej nie obcą gatunkowi ludzkiemu satysfakcję, że oto dla ich dobra pogorszy się trochę stan zdrowia tych, którzy poprzez mądry tryb życia wypracowali sobie zdrowie i odporność, a teraz także oni oprócz rocznego haraczu na rockefellerowską służbę zdrowia będą zmuszeni robić to także ze swoimi emeryturami i pensjami, a być może zgłupieją do reszty i zaczną domagać się, by haracz zwiększyć.

Trzeci naukowy totalitaryzm, którego narodziny całkiem spokojnie jak na rangę tego wydarzenia obserwujemy, będzie się tak jak oba poprzednie powoływał na naukę, w tym wypadku medycynę, która wraz z kultem procedur sama zyskała totalitarny charakter, z dużym udziałem tzw. cyfryzacji – to taka elegancka nazwa dehumanizacji.

Jednak totalitaryzm szczepionkowy podobnie jak jego poprzednicy będzie zawierał także silny komponent moralny, bo człowiek ma potrzebę dobra i dlatego nie brakowało go w żywiołowych przemówieniach na wiecach NSDAP czy przydługich referatach na zjazdach KPZR. Jednak tradycja ta ma także starszych antenatów, wystarczy wspomnieć Maksymiliana Robespierre’a równie radykalnego wyznawcę kultu rozumu (to poprzednik współczesnego bożka nauki) i wprowadzania wywiedzionych z niego absolutnych wartości moralnych w codzienne życie przy pomocy gilotyny. A słynna mowa Ludwika de Saint-Justa o wrogich cudzoziemcach, jakże zgrabnie wpisują się w retorykę Tadzia i profesora Flisiaka, nie brakowało zresztą takich akcentów w płomiennych kazaniach inkwizytorów i przywódców wszelakich sekt w okresie wojen religijnych. Jednak wszystkim tym, którzy czują się bezradni i przygnieceni moralną kanonadą argumentów Tadzia, profesora Flisiaka i całej zgrai bezmyślnych szumowin, których nigdy nic nie obchodziło, warto przypomnieć fragment pewnej wyimaginowanej mowy oskarżycielskiej: „…jak gdyby oskarżony i jego zwierzchnicy mieli jakiekolwiek prawo decydować o tym, kto ma, a kto nie ma zamieszkiwać świata – tak samo i my doszliśmy do przekonania, że od nikogo, to znaczy od żadnego członka rodzaju ludzkiego, nie można oczekiwać, by pragnął zamieszkiwać Ziemię wespół z oskarżonym. Z tej i tylko z tej – przyczyny oskarżonego należy powiesić”.
Słowa te napisała Hannah Arendt jako swoją wyobrażoną mowę oskarżycielską na jerozolimski proces niejakiego Adolfa Eichmanna.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 17 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura # Zdrowie

Być może zainteresują Cię również: