Książka

Tim Jackson: Dobrobyt bez wzrostu

Dobrobyt bez wrostu
Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 85 / (33) 2021

Czy dobrobyt polega na ciągłym bogaceniu się? Co się z nami dzieje, kiedy jest nam zbyt dobrze? I co nam próbuje wmówić przemysł medialny? Na te pytania próbuje znaleźć odpowiedzi profesor Ewa Bińczyk, autorka rozdziału „Fantazja wiecznego bogacenia się a irracjonalność późnego kapitalizmu”.

Polecamy książkę Tima Jacksona Dobrobyt bez wzrostu. Dziękujemy Wydawnictwu Naukowemu Mikołaja Kopernika za udostępnienie jej fragmentu do publikacji.

Fantazja wiecznego bogacenia się a irracjonalność późnego kapitalizmu

Nasza planeta, której zasoby haniebnie uszczupliliśmy, po prostu nie wytrzyma dalszej pogoni za postępem cywilizacyjnym definiowany jako bogacenie się. Postulat zwiększania dochodów i ilości dóbr materialnych przypadających na każdego mieszkańca Ziemi to groźna utopia polityczna. Taka jest podstawowa teza książki Dobrobyt bez wzrostu. Ekonomia dla planety o ograniczonych zasobach.

Autor książki – Tim Jackson, profesor ekonomii i badań nad zrównoważonym rozwojem na Uniwersytecie w Surrey w Wielkiej Brytanii, pełnił funkcję komisarza na rzecz zrównoważonego rozwoju w Komisji Europejskiej. Jest on doradcą ekonomicznym i ekspertem think thanków zajmujących się zrównoważonym rozwojem, zaś praca Dobrobyt bez wzrostu ukazała się pierwotnie w 2003 roku jako raport wspomnianej komisji, pod tytułem Redefining Prosperity.

Jak wiemy, celem polityki zrównoważonego rozwoju (ang. sustainable development) jest ograniczanie naszej obecnej eksploatacji zasobów naturalnych w taki sposób, aby przyszłe pokolenia również miały szanse na zaspokojenie własnych potrzeb. Idea ta zakłada, że rozwój ekonomiczny powinien współgrać z postulatami ekologicznymi oraz regułą społecznej sprawiedliwości [1]. Jako ekspert do spraw zrównoważonego rozwoju, Jackson pełnił funkcję Dyrektora Grupy Badawczej zajmującej się Stylami Życia, Wartościami i Środowiskiem (the ESRC Research Group on Lifestyles, Values and Environment – RESOLVE). Obecnie jest on członkiem akademickim projektu badań nad dobrobytem oraz zrównoważonym rozwojem w ramach Zielonej Gospodarki (Prosperity and Sustainability in the Green Economy – PASSAGE) [2].

Na ławie oskarżonych – pogoń za wzrostem

Mechanika późnego kapitalizmu jest wedle Jacksona do cna irracjonalna. Neoliberalny fetysz nieustannej konieczności wzrostu produktu krajowego brutto (PKB) nie podlega przy tym problematyzacji w debacie publicznej. Zadziwia to i niepokoi brytyjskiego badacza. Jak podkreśla Jackson, wskaźnik PKB jest pod wieloma względami mylący i politycznie coraz bardziej niebezpieczny. Oddaje on po prostu „ruch pieniądza w gospodarce”, jego przemieszczanie się od inwestycji do konsumpcji. Nadmierne koncentrowanie analiz na wskaźniku PKB uniemożliwia naukom ekonomicznym dostrzeżenie wzrastających kosztów eksploatacji środowiska, które najczęściej dotyczą procesów nieodwracalnych [3]. Co więcej, utrudnia to uwzględnienie ekonomicznego znaczenia nieodpłatnych prac domowych i opiekuńczych. Wzrost PKB nie jest też adekwatnym kryterium oceny stabilności społecznej – w tym kontekście o wiele lepszym narzędziem okazuje się choćby miara stanu zatrudnienia [4].

Jak przekonają się Czytelnicy prezentowanej tu książki, Jackson ubolewa nad tym, że zamiast aspirować do szczęścia, wolności i sensownego życia, przedstawiciele społeczeństw zachodnich zachęcani są do tego, by definiować swe cele życiowe w kategoriach posiadania (domów pod miastem, ekskluzywnych aut, gadżetów definiujących styl życia, apartamentów wypoczynkowych). Zdaniem autora dobra materialne dla większości z nas nie są celem samym w sobie. Pełnią one raczej wielorakie funkcje symboliczne: współtworzą naszą tożsamość i wyrażają ją, uosabiają nasze wartości oraz aspiracje.

Spirala pogoni za tym, co materialne, opiera się na mechanizmie współzawodnictwa i budowania hierarchii przez porównania. Problem polega na tym, że dominujący dziś system światopoglądowo-kulturowy obsadził dobra materialne w ich hegemonicznej roli wyznaczników statusu. Zdaniem Jacksona obywatele pragną raczej szacunku ze strony swoich bliskich, poczucia sensu płynącego z relacji społecznych, wolności wyboru i wartościowych sposobów spędzania czasu wolnego niż wysokich lokat na swych kontach. Postawieni wobec alternatywy: prestiż i podziw ze strony współobywateli czy bogactwo, wcale nie wybieramy bogactwa.

Jak wynika z wielu analiz psychologów społecznych i ekonomistów odwołujących się do behawioryzmu, uwarunkowania dotyczące spełnionego życia są dużo bardziej złożone. Zdecydowanie wykraczają one poza osiągany status materialny. Z tych względów brytyjski ekonomista podejmuje próbę zbudowania poważnej alternatywy myślowej wobec wskaźnika wzrostu PKB. Proponuje on wykorzystanie pojęcia dobrobytu (ang. prosperity) – rozumianego jako zdolność do rozwoju. Dobrobyt obejmuje możliwość cieszenia się szacunkiem równych sobie, maksymalizowanie wolności dokonywania indywidualnych wyborów, wchodzenia w relacje z innymi, podejmowania działań uznawanych za sensowne, wykonywania pracy dającej satysfakcję i gwarancję tego, że jesteśmy komuś potrzebni.

Dysfunkcjonalność konsumeryzmu napędzanego długiem

Jak przekonuje Jackson, koncentracja na nieustannym stymulowaniu wzrostu, zysków oraz produkcji przez zachęty dla inwestycji i kredytowania musi się skończyć. Dalsze pobudzanie zadłużenia (publicznego, zewnętrznego, konsumenckiego) to ślepa uliczka. Brytyjski ekonomista krytykuje niestabilne finansowe instrumenty pochodne, sekurytyzację długów, mechanizmy „krótkiej sprzedaży”, handel toksycznymi aktywami, a także „kulturę premii” w sektorze finansowym Wymagają one w opinii Jacksona zablokowania bądź ścisłej regulacji [5].

Kapitalizm rosnących długów i haniebnej hiperkonsumpcji musi zostać rozmontowany przede wszystkim ze względu na dwa najpoważniejsze zagrożenia i wyzwania cywilizacyjne XXI wieku: zmianę klimatyczną (a szerzej – ryzyko ekologiczne) oraz kryzysy finansowe świadczące o nieuchronnej niestabilności rynków finansowych. Należy zwrócić uwagę na narastanie globalnych nierówności ekonomicznych oraz zadłużenie ekologiczne ludzkości. Dalsze stymulowanie konsumpcji jest w tych warunkach skrajnie nieodpowiedzialne [6].

Kapitalizm XX wieku charakteryzuje logika pobudzania wzrostu przez kredytowane inwestowanie. Jak podkreśla Jackson, wymóg pogoni za zyskiem oznacza również poszukiwanie sposobów podnoszenia wydajności. Zazwyczaj dokonuje się to kosztem pracownika. Rośnie czas pracy, spada jakość życia. Nowość produktu podlega tu fetyszyzacji, zgodnie z łańcuchem przyczynowym: inwestycja – innowacja – faza produkcji – stymulowanie potrzeb i nienasycenia klientów – sprzedaż/pomnażanie zysków – eksternalizacja kosztów (ekologicznych i społecznych).

W czasach superobfitości towarów i usług nienasycenie konsumentów wymaga ciągłego podtrzymywania. Sprzyjają temu: ideologia indywidualnego stylu i wyrażania siebie przez zakupy, mechanizmy mody, kreowanie trendów, logika schlebiania sobie, przemysł medialny i reklamowy. W efekcie żyjemy otoczeni kakofonią marek, stylów i wyborów [7]. Nadmiar ofert i konieczność wybierania sprawiają, że obywatele stają się przeciążeni i zestresowani. Wzrastają ich wymagania.

Jak pokazują przy tym badania socjologów i psychologów społecznych, przeciętny konsument wcale nie wybiera w sposób przemyślany i racjonalny, ale woli posiadać czy oglądać to, co inni już widzieli lub skonsumowali.

Ostentacyjne bogactwo zagraża zdrowiu i szczęściu obywateli

W swojej argumentacji Jackson niejednokrotnie odwołuje się do szeroko komentowanej pracy dwojga epidemiologów brytyjskich: Duch równości. Tam, gdzie panuje równość, wszystkim żyje się lepiej. Kate Pickett i Richard Wilkinson przekonują w niej, iż z badań zdrowia populacji wynika, że dochody powyżej 25 tysięcy dolarów rocznie nie powodują już znaczącego wzrostu poczucia szczęścia, spełnienia czy dobrobytu (Wilkinson, Pickett 2011: 22–24). Osiągając pewien stopień bezpieczeństwa materialnego, obywatele definiują raczej swój dobrostan na podstawie kryteriów dotyczących estetyki miejsca, w którym mieszkają, wartości związanych z religią bądź duchowością, zdrowia czy wreszcie relacji społecznych (udany związek, szczęście rodzinne, poczucie kontroli nad warunkami własnej pracy, przyjaźń). Kryterium wysokości dochodów jest wskazywane dopiero po wspominanych wyżej wskaźnikach.

Przede wszystkim Pickett i Wilkinson ostrzegają w swej pracy przed groźnymi konsekwencjami narastania nierówności społecznych w niektórych krajach. Tam, gdzie występują dramatyczne dysproporcje ekonomiczne (na przykład w USA czy Wielkiej Brytanii), wzrasta poczucie lęku i poziom frustracji, obniżają się standardy zdrowia i przeciętna długość życia, spada poziom zaufania i poczucia bezpieczeństwa, obniża się jakość edukacji. Są to kraje o niskiej mobilności i niskich wskaźnikach optymizmu (Wilkinson, Pickett 2011: 78).

Eksponowane bogactwo nielicznych staje się przyczyną nierealistycznych aspiracji reszty obywateli, wiodąc do obniżenia ich poczucia własnej wartości. W pewnym sensie bogacze obciążają całe społeczeństwo negatywnymi kosztami psychologicznymi, społecznymi i zapewne również zdrowotnymi (Wilkinson, Pickett 2011: 240, 282). Tam, gdzie panuje nierówność, występuje większy poziom przestępczości, rosną wskaźniki dotyczące samobójstw, otyłości, a także chorób psychicznych, takich jak alkoholizm czy depresja. Społeczeństwa nierówne zmagają się z poważnymi trudnościami niespójności społecznej: większą liczbą rozwodów, ciąży u nieletnich, problemem przemocy czy uzależnienia od narkotyków.

Brytyjscy epidemiolodzy dostrzegają bezpośredni związek między procesami narastania nierówności a neoliberalnym typem kapitalizmu, dominującym w niektórych krajach. Chodzi o system, w obrębie którego wspiera się procesy deregulacji i prywatyzacji, marginalizuje najsłabsze grupy społeczne, redukuje zabezpieczenia socjalne oraz promuje ostre współzawodnictwo w obszarze rynku (Wilkinson, Pickett 2011: 208–209).

Nie ma wątpliwości, że cywilizacyjne efekty konsumeryzmu świadczą o jego dysfunkcjonalności. W gospodarce o wysokim wskaźniku wzrostu, wydajności i kredytowania jesteśmy bardziej zagonieni i więcej pracujemy. W społeczeństwach opartych na nierównościach pokazuje się nam coraz więcej atrakcyjnych dóbr materialnych i bogactwa na wyciągnięcie ręki [8]. Wmówiono nam, że „jesteśmy warci” produktów, które są najdroższe i najbardziej ekskluzywne. Jako konsumenci mamy coraz większe wymagania, jesteśmy więc bardziej sfrustrowani.

Złowrogie deficyty naszej wyobraźni a logika mediów

Inny brytyjski myśliciel, Justin Lewis, profesor nauk o komunikacji Uniwersytetu w Cardiff wielokrotnie odwołuje się do tez Jacksona. Co do większości podstawowych założeń wywodu, przyznaje mu rację: konsumeryzm jest systemem skrajnie dysfunkcjonalnym.

Żyjemy w świecie, w którym 20 procent najbogatszych konsumuje 75 procent dóbr i zasobów planety. Budując ten świat, zdegradowaliśmy już 60 procent ekosystemów Ziemi (Lewis 2013: 27).

Jednak w swojej książce Beyond Consumer Capitalism. Media and the Limits to Imagination Lewis idzie w pewnym sensie o krok dalej niż brytyjski ekonomista. Badacz komunikacji Uniwersytetu w Cardiff nie dziwi się już tak bardzo naszej bezradności i nieporadności wobec problemu braku alternatyw dla wzrostu. Znajdziemy tu w zamian precyzyjne oskarżenie: to współczesna logika funkcjonowania mediów masowych ogranicza publiczną wyobraźnię, zagrażając stabilnej przyszłości planety. Przyjrzymy się nieco bliżej stanowisku Lewisa.

Jak czytamy w książce Beyond Consumer Capitalism, branża medialna i komunikacyjna wytwarza obecnie około 7 procent globalnego PKB (w niektórych krajach OECD nawet do 20 procent PKB). Omawiany sektor jest zdominowany przy tym przez konglomeraty medialne – monopole obficie subsydiowane przez bogate państwa (Microsoft zawłaszcza 90 procent rynku, zaś Google 97 procent!) [9].

Jest to równocześnie sektor, który zatrudnia najbardziej kreatywną siłę roboczą świata, pozbawiając inne domeny talentów. Najzdolniejsi absolwenci studiów wyższych krajów rozwiniętych i rozwijających się tworzą aplikacje dla systemu Android, wymyślają chwyty reklamowe bądź udoskonalają filmową technologię 3D.

Przemysł medialny stanowi kwintesencję irracjonalności wpisanej w późny kapitalizm. Opiera się on na neurotycznej pogoni za fetyszem tego, co nowe, wytwarza gigantyczne ilości e-śmieci i jest poddany logice planowanej przestarzałości (ang. planned obsolescence). Planowana przestarzałość oznacza celowe projektowanie produktów w taki sposób, aby stały się przestarzałe, niemodne, a także niefunkcjonalne po upływie określonego czasu (por. Perelman 2005: 27–30) [10].

Trwanie przeciętnego produktu w biznesie komunikacyjnym i medialnym obejmuje tylko około 12–18 miesięcy. Jak widzimy, wymogi gospodarki konsumpcjonistycznej, zorientowanej na nowość, wcale nie idą w parze z regułami funkcjonalności, oszczędności czy racjonalnego wykorzystywania zasobów [11].

Co jednak najistotniejsze w kontekście naszego wywodu: jaki przemysł medialny, taka masowa wyobraźnia – twierdzi Lewis. Brytyjski badacz komunikacji za miałką treść przekazów obciąża odpowiedzialnością systemowo zaprojektowany model zarządzania mediami. Przemysł medialny i komunikacyjny działa pod dyktando akcjonariuszy, reklamodawców i właścicieli. Treści przekazów w obrębie mediów masowych są boleśnie tendencyjne: nie ma tu robotników, nie ma związków zawodowych, nie prezentuje się problemu nierówności ekonomicznych, nie widać kobiet po czterdziestce. W zamian mamy nadreprezentację sportu, zbrodni, hiperrealnego świata celebrytów punktu widzenia wielkiego biznesu, karmiącego się logiką stymulowania wzrostu PKB. Skoro decydują reklamodawcy i akcjonariusze, dominuje trywialność i sensacja, które można łatwo sprzedać.

Media nie oferują pogłębionych analiz, nie objaśniają kontekstu poruszanych kwestii. Zamiast poważnych pytań mamy eksponowanie pseudowydarzeń okraszane nieuprawnionymi, pobieżnymi spekulacjami „ekspertów” radiowych i telewizyjnych. W programach „informacyjnych” dominuje reguła jednorazowego „newsa” (jest on zarazem towarem i spektaklem, stając się przestarzały już w momencie jego nadania). Jak przekonuje Lewis, reporter „pierwszy na miejscu zdarzenia” wcale nie gwarantuje wyższej jakości informacji. Dostarcza jedynie iluzji jej świeżości. Zgodnie z zasadą infotainment (to znaczy utożsamiania informowania z rozrywką – entertainment) klient otrzymuje migawki „newsów” pozbawione głębszych pytań, które nie promują zrozumienia [12]. Nic dziwnego, że nikt nie pyta publicznie o to, dlaczego nie potrafimy konstruować poważnych alternatyw myślowych wobec wskaźnika PKB czy kapitalizmu „kasynowego”. Tak zaprojektowane media promują i legitymizują jedynie poznawczą tandetę.

W centrum swojej krytyki Lewis umieszcza też przemysł reklamowy [13]. Skutkiem dominacji reklam i samych treści dyskursu reklamy jest zjawisko deficytu uwagi. Reklama sentymentalizuje proces produkcji, nie podnosi zagadnień związanych z prawami pracowników, szkodami środowiskowymi, cyniczną grą o zyski akcjonariuszy. Treści reklam nie odnoszą się do rzeczywistych cech czy jakości produktów, ale głównie do emocji oczarowywanego konsumenta. Reklama promuje płytki narcyzm, jest też zazwyczaj genderowo niepoprawna, jeśli nie szkodliwa. Co najważniejsze, dyskurs reklamy ukrywa koszty konsumeryzmu i odciąga nas od ewentualnych alternatyw myślowych wobec tego systemu. Jest on z gruntu polityczny. Znowu uszczupla nasze szanse na zbudowanie sensownych alternatyw wobec wzrostu.

Na ławie oskarżonych: e-śmieci

Co więcej, stojąc na progu katastrofy ekologicznej, przyczyniamy się do eksploatacji środowiska także wtedy, gdy oglądamy filmy i seriale lub korzystamy z Facebooka na smartfonach. Brytyjski badacz komunikacji zwraca uwagę, że przemysł medialny i komunikacyjny zużywa niewyobrażalne ilości zasobów i wytwarza tony e-śmieci: ładowarek, konsoli, joysticków, ekranów, monitorów, rzutników, kart pamięci, drukarek oraz kabli.

Najczęściej są one wyrzucane jeszcze wtedy, gdy działają, ale przestają być kompatybilne z innymi urządzeniami. Jak podaje Lewis, serwer Google w Oregonie konsumuje tyle energii, co miasto zamieszkałe przez 200 000 obywateli (Lewis 2013: 136). Co na pewno zaskakujące dla większości z nas – wyprodukowanie komputera wymaga zużycia takiej ilości energii, wody i chemikaliów, co produkcja dużego auta (por. Kuehr, Williams 2003)[14]. E-śmieci są przy tym skrajnie toksyczne, trudno je składować. Tylko około 14 procent z nich podlega recyklingowi (najczęściej w krajach rozwijających się, jak Nigeria lub w południowych Chinach).

Gadżety cyfrowe: laptopy, tablety lub smartfony mają jednak za angażowanych i przywiązanych do nich konsumentów. Więcej czasu zajmuje nam konsumowanie produktów technologii medialnych niż spanie czy praca (Lewis 2013: 134) [15]. Równocześnie, „czyste” technologie komunikacyjne kojarzą się nam z cywilizacyjnym postępem, wolnością słowa, propagowaniem światłych idei i rozrywką, do której mamy niezbywalne prawo [16]. Z uwagi na te mechanizmy problem e-śmieci nie jest podnoszony w debacie publicznej. Jednak przemysł medialny nie tyle kieruje się potrzebami konsumentów, co sam je tworzy, a następnie zaspokaja. Dominuje tu reguła planowanej przestarzałości, zaś klient chcąc nie chcąc musi dostosowywać się do niekończącej się wymiany formatów oraz urządzeń służących do ich obsługi (winyle, taśmy, CD, DVD, MP3, iPod, HD, płaskie ekrany). „Public wants what it gets” – czytamy w książce Beyond Consumer Capitalism. Choć króluje konsumeryzm, konsument przestaje być partnerem dla biznesu. Lewis wątpi równocześnie, czy wymiana technologii komunikacyjnych znacząco podnosi jakość oferowanych nam dóbr. Autor ten pyta: czy naprawdę szalony wybór nośników, multum stacji radiowych i programów telewizyjnych, a także zalew dostępnych, acz jałowych treści tworzy rzeczywisty skok jakościowy dotyczący partycypacji w kulturze dla przeciętnego obywatela? Argumentacje brytyjskiego badacza komunikacji ukazują tę kwestię w zupełnie nowym świetle.

Dobrobyt bez wzrostu, media bez reklamodawców i inne recepty na przyszłość

Wróćmy jednak do tez Jacksona. Zdaniem brytyjskiego ekonomisty koncentracja na problemie wzrostu gospodarczego odciąga naszą uwagę od największych wyzwań politycznych XXI wieku. Zamiast wypracowywać alternatywne rozwiązania polityczne dla potrzeb planety o kurczących się zasobach, obecna zachowawcza polityka busisiness as usual tylko systemowo pogarsza sytuację.

Faworyzujemy transport prywatny i prywatne samochody kosztem publicznych środków komunikacji i praw pieszych. Subsydiujemy dostawców energii, zamiast nakładać na nich podatki. Pozwalamy na tanie i krótkowzroczne składowanie odpadów. Nie zakazujemy reklam, nawet tych kierowanych do naszych kilkuletnich dzieci i promujących żywność śmieciową. Nie wprowadzamy systemu kontroli standardów jakości sprzedawanych nam produktów. Pozwalamy, by przestrzeń publiczną naszych miast zawłaszczały hipermarkety i oszpecały ją bilbordy reklamowe. Hołdujemy wskaźnikom ekonomicznym ilustrującym intensywność obiegu pieniądza w gospodarce, zamiast otworzyć się na inne opcje myślowe.

Co jednak dość pocieszające, Jackson, Lewis, a także Pickett i Wilkinson artykułują dość spójny zestaw postulatów dotyczących możliwej polityki kształtowania przyszłości. Jak się wydaje, ich stanowiska są w tym względzie zbieżne. Autorzy ci zgodnie podkreślają: za miast czynić naszym priorytetem wzrost PKB i konsumpcję, powinniśmy debatować o kontroli zużycia zasobów i sprawiedliwej dystrybucji dóbr, wykorzystując inne wskaźniki ekonomiczne. Rozpędzoną machinę turbokapitalizmu musimy zdemontować i powstrzymać [17]. Jak postulują Pickett i Wilkinson: „Należy się starać tak wpłynąć na system wartości rozpowszechniony w społeczeństwie, aby ostentacyjna konsumpcja przestała wzbudzać podziw i zazdrość, a zaczęła być postrzegana jako jedna z przyczyn problemu, jako oznaka chciwości oraz niesprawiedliwości rujnującej społeczeństwo i planetę” (Wilkinson, Pickett 2011: 282).

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

W opinii Jacksona opisane wyżej fiasko marzenia konsumenckiego stawia nas przed koniecznością zdecydowanej transformacji naszych postaw oraz priorytetów. Autor ten proponuje, żebyśmy postawili na niskowydajną gospodarkę „kopciuszkową”: zrównoważone rolnictwo, odnawianie istniejących domów zamiast budowania nowych, promowanie leśnictwa, odpowiedzialne i roztropne pośrednictwo finansowe. Naszym priorytetem ekonomicznym winniśmy zdaniem brytyjskiego ekonomisty uczynić długofalowe, wsparte publicznie inwestowanie w rozwiązania ekologiczne i niskoemisyjne. Równocześnie szkody środowiskowe (szczególnie emisja dwutlenku węgla) winny zostać przejrzyście opodatkowane. Zasada planowanej przestarzałości musi zostać wyrugowana z przemysłu, należy wprowadzić regulacje dotyczące kontroli jakości i trwałości towarów.

Książka Dobrobyt bez wzrostu zachęca do promowania własności pracowniczej, a także dowartościowania dóbr publicznych (takich jak parki, centra sportowe, biblioteki, muzea, festiwale, targowiska miejskie). Zdaniem Jacksona należy jak najszybciej wypracować instytucjonalne warunki sprawiedliwego podziału pracy o zmniejszonej wydajności. Autor pisze również o konieczności wzmocnienia instytucji państwa oraz o oddolnej przemianie obywateli, inspirowanej ideałami dobrowolnej prostoty i minimalizmu.

Brytyjski badacz zrównoważonego rozwoju wprost proponuje osłabianie produktywności gospodarczej przez wprowadzenie 21-godzinnego tygodnia pracy (jest to idea wspierana przez „The New Economics Foundation”, jeden z brytyjskich think thanków). Jednak czas wolny, który zyskalibyśmy dzięki podobnym posunięciom, nie powinien być przeznaczany na wzmożone konsumowanie dóbr materialnych. W zamian należałoby zapewnić obywatelom bogatą ofertę usług umożliwiających osiągnięcie dobrobytu definiowanego jako życie gwarantujące poczucie przynależności, poważanie ze strony bliźnich, pracę przynoszącą spełnienie. Chodzi o promowanie nisko emisyjnych, mało wydajnych sektorów o wysokiej stopie zatrudnienia (edukacja, opieka społeczna, pewne typy usług, rzemiosło, ogrodnictwo, obszar kultury). Łączyłoby się to ze zmniejszaniem podatków dotyczących zatrudnienia i równoczesnym zwiększaniem opodatkowania ekologicznych kosztów produkcji (por. Jackson 2012).

Lewis również namawia do tego, abyśmy w pierwszej kolejności próbowali odzyskać wartość czasu wolnego. Do lat 50. XX wieku to starania o czas wolny, a nie kolekcjonowanie dóbr materialnych było celem bogacenia się narodów.

Szkodliwie oddziałujące media prywatne muszą zostać zdecydowanie opodatkowane na rzecz mediów publicznych, wolnych od wpływów akcjonariuszy i reklamodawców. Należy też podjąć wielowymiarową i poważną dyskusję dotyczącą jakości towarów, trwałości produktów i praw konsumentów. Koszty ekologiczne towarów, a w szczególności wysokie koszty e-śmieci należy koniecznie włączyć do kosztów produkcji. Nabywcy muszą być rzetelnie informowani o tym, jaki procent ceny danego towaru stanowiły wydatki na jego reklamę. Należy poważnie rozważyć wprowadzenie zakazu reklamy w ogóle (por. Layard 2011), a na pewno należy za kazać reklam adresowanych do dzieci. Powinniśmy też coraz większe obszary naszego życia wyłączać spod wpływu reklamodawców.

Podsumowanie

Jak dotąd, prezentowana polskiemu Czytelnikowi książka została przełożona na piętnaście języków. Raport Jacksona określany jest jako „wizjonerski” (por. Oliver-Solŕ 2010: 596). Ukazał się on w bardzo ważnym momencie politycznym, podczas globalnego kryzysu finansowego, bezpośrednio się do niego odnosząc. Prosperity without Growth przyjmowano dość entuzjastycznie, choć oczywiście zarówno diagnoza autora, jak i jego postulaty były też krytykowane.

Już sama polityka zrównoważonego rozwoju jest oceniana przez oponentów dość negatywnie, czasem jako czysta kosmetyka (por. May 2010). Dostarcza ona jedynie nieprecyzyjnych wytycznych, z konieczności podlegając wielu rozbieżnym interpretacjom. Koncepcję zrównoważonego rozwoju możemy nawet uznać za utopijny, niedopracowany analitycznie, abstrakcyjny zbiór sloganów. Jednak podejście Jacksona w kontekście debaty o zrównoważonym rozwoju jest dość wyjątkowe. Autor ten kwestionuje przecież samą potrzebę dalszego wzrostu gospodarczego, stawiając na gospodarkę „kopciuszkową”.

Warto podkreślić, że brytyjski ekonomista popiera w swej pracy tak zwany podatek Tobina oraz postulat zwiększenia obowiązkowych rezerw bankowych. W opinii niektórych komentatorów wprowadzenie tego typu rozwiązań z konieczności przyczyniłoby się do obniżenia skuteczności globalnego systemu finansowego (por. Stern 2010: 1191). Krytycy raportu Jacksona podkreślają też, że porzucenie paradygmatu wzrostu ekonomicznego to projekt aż nadto nierealistyczny. W obecnej sytuacji racjonalniejsze byłoby domaganie się wprowadzenia zdecydowanych narzędzi pozwalających na ponadnarodową kontrolę zużycia zasobów. Zdecydowana polityka niskoemisyjna musiałaby opierać się na wprowadzeniu rozwiązań opartych na alternatywnych źródłach energii, co z kolei musi się wiązać z poważnymi systemowymi kosztami dla gospodarek świata. Nie wydaje się, by Jackson w należytym stopniu brał to pod uwagę.

Książka jest jednak oceniana wysoko ze względu na dobrze dobrane, cenne materiały źródłowe (por. May 2010: 2650). Jej zdecydowaną zaletę stanowi bogactwo odwołań do najnowszej literatury i wiarygodnych raportów dotyczących zawartych w niej tez i poruszanych problemów. Jest to także praca niezwykle przejrzyście napisana, zawierająca klarowną strukturę argumentacyjną. Nie ma żadnych wątpliwości, że jest ona niezwykle potrzebna także w Polsce, gdzie w debacie publicznej wartość wzrostu PKB kwestionuje się wciąż za rzadko.


[1] Postulat zrównoważonego rozwoju pojawił się na sesji ONZ dotyczącej środowiska w 1972 roku. Wiązał się on z dyskusjami o granicach wzrostu wynikającymi z raportu Klubu Rzymskiego. Zrównoważony rozwój, a także zbiorowa odpowiedzialność są również wymieniane przez raport Nasza Wspólna Przyszłość Światowej Komisji do spraw Środowiska i Rozwoju ONZ (World Commission on Environment and Development) z 1987 roku. Wymienione wyżej postulaty uczyniono przedmiotami międzynarodowej dyskusji podczas konferencji ONZ (Szczytu Ziemi) w Rio de Janeiro w 1992 roku.

[2] Warto zaznaczyć, że Jackson jest także autorem popularnych dzieł radiowych (thrillerów, powieści miłosnych i biografii) odnoszących się do kwestii zagrożeń ekologicznych i ekonomii wzrostu. Zob. www.timjackson.org.uk.

[3] Istnieją gminy, które za składowanie odpadów płacą już 20–50% swojego budżetu (por. Lewis 2013: 28 – dane pochodzą z raportu Banku Światowego z 2012 roku).

[4] W rozdziale 11 Jackson wylicza kompromitujące wady wskaźnika wzrostu:„najczęściej wymienia się niezdolność PKB do poprawnego obliczenia zmian w bazie aktywów, uwzględnienia pogorszenia rzeczywistego dobrobytu wynikającego z nierównej dystrybucji dochodów, dostosowania się do spadku zasobów i innych form kapitału naturalnego, uchwycenia zewnętrznych kosztów zanieczyszczeń i długoterminowych szkód środowiskowych, uwzględnienia kosztów przestępczości, wypadków samochodowych, wypadków w miejscu pracy, zjawiska rozpadu rodziny i innych kosztów społecznych, rozliczenia wydatków »defensywnych« i konsumpcji dóbr pozycjonalnych oraz usług nierynkowych, takich jak praca w domu i opieka nad innymi w ramach wolontariatu”.

[5] Nie jest to głos odosobniony; por. na przykład: Soros 1999, 2008; Kryzys. Przewodnik Krytyki Politycznej 2009; Chang 2013. W książce Kapitalizm drobnego druku Andrzej Szahaj podkreśla, że choć u swych początków system kapitalistyczny był projektem posiadającym wymiar moralny i emancypacyjny, to współcześnie jesteśmy świadkami jego korozji. Kapitalizm „spuszczony ze smyczy”, z osłabioną rolą państwa i instytucji społeczeństwa obywatelskiego prowadzi do spustoszeń społecznych i demoralizacji. We wspomnianym kontekście autor wymienia następujące zjawiska: ustanawianie monopoli, zmowy cenowe, pogardę dla praw pracownika, umowy śmieciowe, tzw. optymalizację podatkową, wprowadzanie nieuczciwych umów służących manipulacji klientem, wykorzystywanie asymetrii informacyjnej, handel niewiarygodnymi aktywami finansowymi, narastanie dysproporcji majątkowych, hiperkonkurencję (Szahaj 2014: 175–178).

[6] W pełni zgadzam się z diagnozą Jacksona dotyczącą najważniejszych wyzwań politycznych XXI wieku (por. Bińczyk 2012, 2013). Podobne intuicje znajdziemy w tekstach najwybitniejszych współczesnych socjologów i filozofów, takich jak Zygmunt Bauman, Bruno Latour, Anthony Giddens, Peter Sloterdijk, Ulrich Beck czy Immanuel Wallerstein (por. Bińczyk 2012: 271–382).

[7] W przeciętnym amerykańskim hipermarkecie w 2010 roku można było znaleźć 188 marek szamponów lub odżywek do włosów i 161 rodzajów płatków śniadaniowych (Lewis 2013: 38).

[8] Towarzyszą temu spektakle upokarzania zwykłych obywateli, którzy w programach telewizyjnych typu reality show aspirują do świata celebrytów, marząc o szybkim awansie społecznym. Na temat fenomenu popularności programów tego typu oraz ich funkcjonalności względem społeczeństwa opartego na nierównościach ekonomicznych, zob. Szahaj 2012.

[9] Na temat zakresu wsparcia pod postacią subsydiów publicznych dla przedsięwzięć Hollywood zob. Miller 2008.

[10] Termin został spopularyzowany w latach 50. XX wieku przez Stevena Brooksa, amerykańskiego projektanta przemysłowego.

[11] W 2005 roku w USA wyrzucono 47 milionów komputerów. Statystyczny Amerykanin każdego roku wyrzuca swój telefon i nabywa nowy.

[12] Media są także autopoietyczne – jedne stacje powtarzają profile i rozwiązania innych, zaś pogramy i przekazywane treści odnoszą się same do siebie.

[13] Autor ten podaje, że aż 41 procent przekazu medialnego w USA to reklama  (w Stanach Zjednoczonych wspomniana branża wytwarza aż 2 procent PKB).

 [14] Przemysł medialny wytwarza tyle samo gazów cieplarnianych, ile ostro krytykowany przez ekologów transport lotniczy.

[15] W jednej z książek na temat współczesnych Indii czytamy: „Dostęp do toalet ma tylko jedna trzecia Hindusów, a telefonów komórkowych używa już blisko połowa społeczeństwa. Sektor prywatny, dostarczający usługi telefoniczne, w oka mgnieniu wyprzedził niewydolną państwową machinę, która kazała ludziom na podłączenie linii czekać nawet czterdzieści lat” (Wilk 2014: 51). Podobne zjawiska występują w krajach rozwijających się Afryki.

[16] W tym kontekście zaskakujący dla wielu komentatorów fenomen zajadłych protestów w Polsce w 2012 roku przeciwko umowie handlowej zwalczającej obrót towarami podrabianymi (ACTA) wydaje się jak najbardziej zrozumiały.

[17] Bardzo podobne konkluzje znajdziemy też w: Singer 2006; Stiglitz 2007; Sachs 2009; Sandel 2012.

Bibliografia

Bińczyk Ewa (2012),Technonauka w społeczeństwie ryzyka. Filozofia wobec niepożądanych następstw praktycznego sukcesu nauki. Toruń: Wydawnictwo Naukowe UMK.

Bińczyk Ewa (2013), Problem sceptycyzmu wobec zmiany klimatycznej a post konstruktywizm. „Przegląd Kulturoznawczy” 1(15), s. 48–66.

Chang Ha-Joon (2013), 23 rzeczy, których nie mówią ci o kapitalizmie, tłum. Barbara Szelewa, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej.

Jackson Tim (2012), Let’s Be Less Productive. „The New York Times. Sunday Review”, 27 May, s. SR4.

Kryzys. Przewodnik Krytyki Politycznej. Przyczyny, analizy, prognozy (2009), Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej.

Kuehr Ruediger, Williams Eric (eds.) (2003), Computers and the Environment: Understanding and Managing their Impacts. Dordrecht: Kluwer Academic Publishers.

Layard Richard (2011), Happiness, Lessons from a New Science. London: Penguin.

Lewis Justin (2013), Beyond Consumer Capitalism. Media and the Limits to Imagination. Cambridge, Malden, MA: Polity Press.

May Peter M. (2010), Post-Sustainability Prosperity? Rec. Tim Jackson, Prosperity without Growth. Economics for a Finite Planet. London: Earthscan, 2009, „Ecological Economics”, Vol. 69, 12: 2649–2650.

Miller Toby (2008), The Vernacular Economist’s Guide to Media and Culture. W: Ruccio David F. (ed.). Economic Representations: Academic and Everyday. London: Routledge, s. 200–210.

Oliver-Solŕ Jordi (2010), Rec. Tim Jackson, Prosperity without Growth. Economics for a Finite Planet. London: Earthscan, 2009, „Journal of Cleaner Production” 18, s. 596–597.

Perelman Michael (2005), Manufacturing Discontent. The Trap of Individualism in Corporate Society. London, Ann Arbor, MI: Pluto Press.

Sachs Jeffrey (2009), Nasze wspólne bogactwo. Ekonomia dla przeludnionej planety, tłum. Zofia Wiankowska-Ładyka, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.

Sandel Michael (2012), Czego nie można kupić za pieniądze? Moralne granice rynku, tłum. Anna Chromik, Tomasz Sikora, Warszawa: Kurhaus Publishing.

Singer Peter (2006), Jeden świat. Etyka globalizacji, tłum. Cezary Cieśliński, Warszawa: Książka i Wiedza.

Soros George (1999), Kryzys światowego kapitalizmu. Zagrożenie dla społeczeństwa otwartego, tłum. Lech Niedzielski, Warszawa: Wydawnictwo Literackie MUZA SA.

Soros George (2008), Nowy paradygmat rynków finansowych tłum. Tomasz Rzychoń, Warszawa: MT Biznes.

Stern David J. (2010), Rec. Tim Jackson, Prosperity without Growth. Economics for a Finite Planet. London: Earthscan, 2009, „Ecological Economics”, Vol. 69, 5, s. 1190–1191.

Stiglitz Joseph E. (2007), Wizja sprawiedliwiej globalizacji, tłum. Adam Szeworski, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.

Szahaj Andrzej (2012), Kultura upokarzania. W: idem, Liberalizm, wspólnotowość, równość. Eseje z filozofii polityki. Toruń: Wydawnictwo Naukowe UMK, s. 81–89.

Szahaj Andrzej (2014), Kapitalizm drobnego druku. Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa.

Wilk Paulina (2014), Lalki w ogniu. Opowieści z Indii. Wydanie ilustrowane, zdjęcia Bart Pogoda. Warszawa: Carta Blanca.

Wilkinson Richard, Kate Pickett (2011), Duch równości. Tam, gdzie panuje Tam, gdzie panuje równość, wszystkim żyje się lepiej, tłum. Paweł Listwan, Warszawa: Wydawnictwo Czarna Owca

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 85 / (33) 2021

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekonomia # Rynek pracy

Być może zainteresują Cię również: